z gdoca - Siadajcie. – Gabinet Celestiuma nie zmienił się od czasu ich poprzedniej wizyty. – Wiedziałem, że wam się uda, ale opowiadajcie o szczegółach.
- Przeszukaliśmy z panną von Unwheather pokój - powiedział Konrad - w którym mieszkał Karl Breider. Nic tam jednak nie znaleźliśmy, więc pozostało nam śledzenie samego Breidera - wyjaśnił. - A ten doprowadził nas w okolice portu, do pewnego magazynu. Jego co prawda nie było, ale to, co tam znaleźliśmy, było ewidentnym dowodem na to, iż Karl nie jest niewiniątkiem. Czy choćby zwykłym przestępcą.
- Tak - mruknął krasnolud - podłoga z jakimś plugawym symbolem, krwią, czaszkami i kotłem z bogowie wiedzą czym. Zresztą wrócił ze świeżymi głowami. Wtedy właśnie go dopadliśmy. Nie wiem, co za rytuał chciał przeprowadzić, ale prawie mu się udało.
- Symbol? Poznaliście jaki to symbol? - Astrolog patrzył na obu kapłanów, którzy powinni byli mieć największą wiedzę w tym temacie. - Chyba Khorne’a - Bladin potarł kark przypominając sobie, co Peter mówił po starciu ze zwierzoludźmi, zanim dotarli do Altdorfu. - Brat Hochmeister będzie wiedział lepiej. Ale na moje oko taki sam, jak u tych mutantów co zabiliśmy na szlaku.
- Potwierdzam. Zabrakło mu jednego morderstwa. A w każdym razie jednej głowy - zwięźle dodał Peter. - Wygląda więc na to, że dotarliście w samą porę. - Brzmiało to pocieszająco, ale dobrze wiedzieli, że nie zdążyli uratować co najmniej jednej ofiary. - Jeśli zaś chodzi o rytuał… Nie będę ukrywał, że nie mam wiedzy w tym zakresie. Być może była to tylko zwykła ofiara dla jego boga, być może coś więcej. Tak czy owak, inkwizycja będzie miała używanie, gdy przekażemy jej Breidera i adres tego magazynu.
Peter kiwnął głową z zadowoleniem. Wyciągnięcie informacji to jedno, ale bez prawdziwego przesłuchania i procesu w Inkwizytorium czułby że nie wypełnił swoich obowiązków do końca.
Bladin zmarszczył brwi. Po co więc prowadzili przestępcę do astrologa, zamiast od razu do inkwizycji? Była w tym ukryta jakaś gra, ale ani jego wojskowe przeszkolenie, ani krótkie szkolenie w nowicjacie nie przygotowało go do wielkomiejskich intryg. - Zwycięstwo nad zwolennikami chaosu jest nagrodą samą w sobie - powiedział zamiast tego - wcale to jednak nas nie przybliżyło do celu, jaki nam powierzyli przełożeni.
- Wydaje mi się Bladinie, że bardziej przysłużyliście się światu łapiąc tego kultystę, niż odnajdując jakiś naszyjnik. Ale rozumiem, macie swoje zadanie i swój honor. Szanuję to, i wierzcie mi, moi ludzie w mieście szukają waszej zguby. Wróćcie zatem do Altdorfu i czekajcie na informacje.
- O tym nie nam decydować, co lepsze, a co nie - pokiwał krasnolud. - Ale owszem, trzeba nam wrócić. Ale nie czekać, lecz działać. Jeżeli jednak znajdziecie siedlisko chaosu, ja osobiście, a pewnie i moi bracia też, chętnie stanę przeciw temu plugastwu.
- Anders zna już kryjówkę kultystów, a jego ludzie są bardziej, niż przygotowani do ich unicestwienia. - Wzrok astrologa na krótką chwilę zmienił się, utwardził. - Po tym, jak próbowali mnie zabić, sprawa stała się osobista.
- Cóż im zatem zrobiłeś, Celestiumie, że chcieli cię wysłać do Ogrodów Morra? - spytał Konrad. - Popsułeś im jakieś plany, czy też oni doszli do wniosku, że jesteś w stanie to zrobić?
- Powiedzmy, że nie podoba mi się świat, po którym chodzą tacy wyznawcy Chaosu, jak Breider. Jak widać, mam zasoby i sposobność, by z nimi walczyć.
- Myślę jednak, że zasłużyłem na to, by móc się z nimi zmierzyć. Jak mógłbym się modlić do mego boga, gdybym zadowolił się złapaniem jednego, gdy znane jest położenie innych? - Bladin nie był zadowolony z postawy człowieka. Zdążył się trochę do niego przekonać, gdy okazało się, że Breider faktycznie jest kultystą. Ale teraz jego niechęć do współpracy na nowo obudziła jego podejrzenia. Postanowił, że musi o tym poinformować kapłanów Grimnira. - Jesteś ranny i sam mówisz o swojej misji w Altdorfie. Ale jeśli taka twoja wola, porozmawiaj z Andersem. Zawsze to dodatkowa broń w wyszkolonej ręce.
Zadowolony z siebie krasnolud kiwnął głową. Chciał jak najszybciej iść porozmawiać z Caromannem, ale czekał, aż pozostali dadzą sygnał, że rozmowa jest zakończona. - Nie pójdzie sam - odezwał się Peter. Nie był wojownikiem, ale przykazania Sigmara były bardzo jasne: kultystów niszczyć, Krasnoludom pomagać.
Konrad spojrzał na Liwię, ciekaw jej opinii na ten temat. Gdyby i ona była zainteresowana... - Każda pomocną dłoń może okazać się bezcenna - odparła Liwia, przenosząc wzrok z Konrada na pozostałych - dlatego chętnie ja również przyłączę się do wyprawy.
- Im nas więcej, tym lepiej. - Konrad skinął głową. - Jeśli, oczywiście, nie macie nic przeciwko takiemu tłumowi... współpracowników. |