lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP/1ed] Góry Na Końcu Świata (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18294-wfrp-1ed-gory-na-koncu-swiata.html)

Avitto 10-02-2019 00:54

- Ha, kurrrwa! - Zatarł dłonie Yarislav. Zdobyczne klacze były naprawdę wyśmienite, zgrabne w chodzie i szybkie w biegu.
Aż się spocił z nerwów gdy dotarło do niego, że właściciele lub ich rodziny łatwo rozpoznają swoją własność. Zachowanie koni wiązało się więc z koniecznością unikania ludzi z „nosya”.
- Dwie sztuki nie są warte wpierdolu, tak powiem. Nie ma co topora strzępić na pustych łbach. Niech idą w pizdu - podsumował wywód splunięciem.
Musiał celować wyżej.
- Ruszamy po swoje, hajda! - Spiął konia i poprowadził jeszcze kawałek na północ po stepie.

xeper 11-02-2019 20:19

- A mnie zastanawia, gdzie są jeźdźcy - mruknął krasnolud. - To raczej rzecz niezwyczajna, że konie samopas po stepie hasają, hę? Znaczy się znakowane, bo że tabun dzikich koni po stepie cwałuje, to raczej rzecz normalna. Chyba, bo ja się na stepach nie znam. Wyjaśnijcie mi tą sprawę, chętnie swe horyzonty poznawcze rozszerzę.

- I nie spieszyłbym się tak bardzo w te góry. Złoto tam już długo leży, chwilę poczekać jeszcze może. A chyba nikt inny na nie łasy w tym momencie nie jest. Zainteresowała mnie sprawa owych koni. Bo wiecie, jak pojedziemy w kierunku gór, to może być tak, że za plecami jakieś niebezpieczeństwo zostawimy i w nocy, kiedy na popasie będziemy, to coś lub ktoś podlezie i zrobi nam to samo, co owym jeźdźcom. A wtedy może kto inny rankiem nasze konie znajdzie i on sam zagwozdkę będzie miał. I tak na okrągło. Istne błędne koło. A jak koło, to może by tu w koło trochę pojeździć i poszukać, hę?

hen_cerbin 11-02-2019 22:13

- Szukajcie, a Was znajdą - rzekł sentencjonalnie Rusłan.
- Koniokrady ich nie zabili, bo by konie ukradli. Może ktosik do nik uraz jakiś miał? Po co nam siem wtrancać? Zabili to zabili. My siem nie damy, trza bydzie ostrożnym być w nocki i pilnować siem baczniej - prosty umysł Dolganina nie bardzo rozumiał dlaczego krasnolud upiera się przy wtrącaniu się w nie swoje sprawy. Ale z drugiej strony, można by się popisać...
- Jak Wam tak zależy, to siem przejade, zobaczem czy trupów nie znajdem, skoro takie ważne to jest - rzucił. Zagwizdał na psa i zaczął zataczać coraz szersze kręgi wokół obozowiska. Jeśli niewiele znajdzie, wskoczy na konia i pozatacza szersze kręgi. Łuk trzymał w pogotowiu, koniem sterował tylko nogami.
- Jak w kislevskim cyrku zimą. Byli i ni ma - podsumował poszukiwania.
- Jedymy? - zapytał.

Avitto 11-02-2019 22:52

- Daj se spokój - krzyknął głośno Yarislav do oddalającego się Rusłana. Uważał to całe szukanie za pozbawione sensu nie chciał się jednak otwarcie spierać z Gnimnyrem, którego dotychczasowe decyzje przynosiły same korzyści. Niemal wszystkie decyzje. Bardzo się więc starał dobierając słowa.
- Abo to jedno mogło się zadziać? Dajmy na to kara to mogła być dla wojownika co to pola ustąpił. Koń niczemu nie winien, że taki jeździec mu przypadł. To konia wolno puszczono a człowieka zapędzono do pilnowania bydła na piechotę.
Na chwilę się zasępił, jakby zdał sobie sprawę, że powiedział byt wiele.
- Sef - zaczepił ponownie krasnoluda.
- Poszliśmy śladami koni, trafiliśmy do paleniska zagaszonego. Nikt nie zacierał śladów, może nawet nie ukrywał na prędko. Na stepie każdy wie, że ogień zostawisz, to cię doścignie. Konie spokojnie stoją, krwi nie poczuły. A jeśli faktycznie coś nasze dupy opatruje to tym bardziej czas na nas.

Phil 12-02-2019 11:41

Sprawa tajemniczych koni była, no cóż, tajemnicza. Szybki i prosty zarobek kusił, ale o dziwo wygrał zdrowy rozsądek. Mogli wpaść w poważne kłopoty, gdyby natknęli się na klan Niedźwiedziej Łapy. Tak przynajmniej rozumowali.

Kasztanki zostały więc z tyłu, oni zaś ruszyli na wschód, zgodnie ze swoimi pierwotnymi planami. Rozglądali się jednak wokół i wzmogli czujność, nie chcieli bowiem, żeby ich wierzchowce również pozostały na stepie bez jeźdźców. Cokolwiek się jednak nie stało tamtym, nie dotknęło ich. Trawy na stepie falowały pod podmuchami wiatru niczym morze, o czym mogli wiedzieć tylko ci z nich, którzy w swoim życiu morze widzieli. Dla większości mieszkańców tych równin to morze falowało niczym step.

Późnym popołudniem ujrzeli przed sobą osadę. Była spora, jak na tę część Kislevu. Otaczała ją palisada z wysokich, zaostrzonych bali, a nad główną bramą wznosiła się drewniana strażnica, nad którą powiewało kilka flag. Większość była już spłowiała i wyblakła od słońca, wszystkie zaś miały na sobie klanowy symbol. W miarę zbliżania na środkowej ujrzeli wymalowany czarną farbą odcisk niedźwiedziej stopy, taki sam jak na odnalezionych tego porankach koniach. Na innych widniały zarys góry, trzy fale i najprawdopodobniej stepowe trawy. Strażnicy trzymali napięte łuki, podjechali więc powoli, z rękami uniesionymi w górę. Zostali wpuszczeni za palisadę, a krótko potem podszedł do nich potężny brodacz o włosach czarnych niczym nocne niebo.

- Witajcie w Medvednyj.

xeper 13-02-2019 20:43

Mimo złych przeczuć krasnoluda, nic się nie wydarzyło. Konie zostały z tyłu i wcale nie miały zamiaru podążać za trzema jeźdźcami. Ze stepów nie nadciągnął żaden wróg, który mógłby zagrozić podróżnym. I podróż w kierunku zaznaczonej na starej mapie osady przebiegała zupełnie spokojnie.

Gdy dojechali do Medvednyj, Gnimnyr trzymał się z tyłu. Wiedział, że lokalni mieszkańcy mogą mieć różne, zupełnie nieuzasadnione uprzedzenia więc się nie wychylał. Siedział spokojnie na mule i się nie odzywał, załatwianie powitalnych formalności pozostawiając swoim bardziej obeznanym w tutejszym obyczaju kompanom.

hen_cerbin 13-02-2019 21:49

Rusłan potrafił się porozumiewać. Zwykle jednak powodowało to nieporozumienia, a czasem i bójki, jak wtedy gdy w karczmie podziękował za posiłek słowami "bardzo ta zupa dobra" i żona oberżysty dała mu w pysk, a jej mąż z wykidajłą też nie byli wyrozumiali. Dopiero koledzy wytłumaczyli wyrzuconemu Dolganinowi, że zabrzmiał jakby mówił "baza to dopra dupa"... Więc teraz wolał milczeć. Jeszcze znowu na niego co będzie...

Avitto 16-02-2019 09:39

Nastała cisza, w której łopotanie sztandarów zjednoczonych plemion brzmiało niczym lądowanie legendarnego smoka. Postawnemu mężczyźnie zapewne kończyła się cierpliwość gdy trzech przybyszy rozglądało się niepewnie po osadzie.
Yarislav nie był pierwszym z brzegu pastuchem. Nigdy jednak nie uczestniczył w sądzie międzyplemiennym. Spotkania wodzów inicjujące konflikty należały do tradycji. Spory, w których stronami były więcej niż dwa plemiona, zdarzały się jednak niezmiernie rzadko. Takie spotkania organizowano zwykle w starych, opuszczonych obozach wojennych. Warownie używane w tych celach były zapaskudzone, cuchnęły a piasek miał brunatny kolor. Dzięki temu każdy następny sąd zyskiwał niepowtarzalną scenerię.
W powietrzu było czuć żądzę krwi. I tylko nieświadomy krasnolud niczym imperialny szlachetka milczał oczekując, że jego pachołek znajdzie sposób, by się wydostać z pułapki, w którą dopiero co nieopacznie wpadli z animuszem goblina kradnącego wiadro gówna.
Yarislav żałował, że obrali ten kierunek.

- Nie jesteśmy tu na sąd. Chcemy uzupełnić wodę. Potem ruszamy dalej - zadeklarował w odpowiedzi na powitanie. Nawet nie wiedział, jak bardzo się pomylił w ocenie sytuacji.

Phil 16-02-2019 12:59

Yarislav przypominał sobie historie o sądach plemiennych, kłótniach, swarach, krwi wsiąkającej w ziemię i głowach nadzianych na pal. Prawdziwe historie, każdy opowiadający zaklinał się na wszystko, co święte. Medvednyj nie wyglądało jednak na takie miejsce. Wyglądało jak... duża stanica, jakich pełno w całym Kislevie. Może za dużo tu było drewnianych budynków, a za mało jurt, jak na gust Dolganina, a przestrzenie między nimi niebezpiecznie przypominały ulice, ale wiedział dobrze, że Ungołowie przejmują sporo zwyczajów z zachodnich krain.

- Sąd? Jaki sąd? – Czarnowłosy podrapał się wzdłuż linii szczęki, patrząc z lekkim zdziwieniem na trójkę przybyłych. Mówił z wyraźnym ungolskim akcentem, przeciągając śpiewnie samogłoski i zmiękczając niektóre spółgłoski. – Jam jest ataman Mikhaił Gornov z klanu Niedźwiedziej Łapy, prawu gościny nie uchybimy. Studnia jest tam – machnął ręką, pokazując przybliżony kierunek. – Obok niej znajdziecie miejsce do oporządzenia koni. No, nie tylko koni. Czasy niespokojne, ale wieczorem planujemy ucztę na przywitanie dwóch nowych członków naszych klanów. Będziem radzi, jeśli zostaniecie. Czym chata bogata.

Avitto 18-02-2019 11:51

Wybitnie gościnny tubylec nie uspokoił Yarislava w pełni. Bez zbędnych ceregieli podziękował ukłonem i udał się ku studni. Tam przystąpił do czyszczenia Karei, którą zabrał z rodzinnej osady.
- Zawsze są mili jak dobrze zacząć gadkę. Daj mi dwa dni a pozwoli mi wyruchać swoją córkę. Z drugiej strony, wolałbym wyruszyć dalej z pierwszym słońcem jeśli nie w nocy - szepnął Rusłanowi, gdy ten podszedł bliżej.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:45.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172