Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2020, 23:43   #301
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Kotapultę to se mogą wieść, na co im ona przeciwko konnym co jak wicher? - odezwał się Rusłan.
- Eskortę trzeba odciągnąć, puścić kilku ludzi z łukami, nasmołowanymi strzałami i puścić im te kotapultę z dymem. Zanim się połapią, przejadę, strzelę i wrócę - zaproponował. Prawdziwy dolganin nigdy nie unika okazji do chwały. I chwalenia się. A nagroda też przecie musi być. Ale o tę nie wolno prosić, sami muszą zaproponować.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 15-05-2020, 03:11   #302
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


- Rusłan dobrze gada. Maszyny spalić. A, że ich więcej, to też można poradzić. Teren wyższy wybrać trzeba, a kiedy będą nacierać to trawy zapalić ścianą ognia dookoła, coby się jeszcze bardziej stłoczyli. Furgil trzonem topora zakreślił łuk niczym końską podkowę na ziemi. - A wtedy podpalić im step pod rzyciami. - zamaszyście nabazgrał węża.
- Zasypać strzałami. A kto zza ognia wylezie, lub plecy pokaże, tego rozjedzie konnica. Niczym kopyto żmiję, ich rozdepczemy. - stuknął buciorem w rysunek. - Ino postawić im trza naprzeciw obrońców osady, piechotę z łucznikami, coby z radością ich zaatakowali. Ja tam stanąć mogę i ich do boju poprowadzić, a gobliny podkurwić, bo zielone skóry od krasnoludów to nienawidzą nikogo bardziej. Konnych schowajcie przed ich wzrokiem. Ino trzeba co na stepie w nocy rozlać na porządną rozpałkę. Gorzałę, olej, proch, czy co tam jeszcze innego Gnimnyr zmontuje. - spojrzał na pobratymcę.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 15-05-2020 o 03:50.
Campo Viejo jest offline  
Stary 18-05-2020, 01:09   #303
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Stara wiedźma jednak wiele nie pomogła. Wyśmiała tylko pomysł, że to Alyana tam była i pogadała coś o magii krwi. Gnimnyr się na tym nie znał, więc nie drążył. Ale z tą Alyaną to mu się nie za bardzo podobało. Może dziewucha jednak miała moc? Tak potężną, że była w stanie ją ukryć przed Matką Olgą? A może miała bliźniaczkę, za młodu porwaną przez górskie plemiona czarnookich i przysposobioną do magii? Gnimnyr zganił się w duchu za swoje rozmyślania. Zagryzł podpłomyka zabranego ze stołu, już planując powrót na zachód. Zastanawiał się, czy czubaty pojedzie z nimi. Ale po chwili okazało się, że trzeba jednak skorygować plany.

- Ja coś zmontuję? – z niedowierzaniem spojrzał na Furgila, kiedy już dowiedzieli się o zbliżającej się armii zielonoskórych. Gnimnyr jak do tej pory nie zdradził się przed tubylcami ze swojej prawdziwej profesji, podając się za kartografa i kronikarza. A do tego nie miał zamiaru brać udziału w tej prymitywnej wojence. Miał to po co przybył w Goromadne i nie chciał w tych okolicach spędzać ani chwili więcej. Aż się zagotował, gdy usłyszał, że i jego chcieli wprząc w tryby maszyny wojny. – Ja walczyć nie umiem – mruknął, patrząc na czubatego zabójcę, czy aby przypadkiem nie przyjdzie mu do głowy opowiadać o bitwie między skałami. – Na niewiele się zdam na polu bitwy. Przeszkadzać tylko będę. Ale uważam, że plan Furgila jest doskonały. Przemawia przez niego geniusz krasnoludzkiej strategii. Tylko miejsce znaleźć musicie odpowiednie. A ja tu w osadzie zostać mogę… Pomóc coś… - już planował, że jak tylko wojska wyjdą w pole, on spakuje muła i ucieknie. Nawet samotnie. Spojrzał po twarzach wokół siebie i zobaczył w nich determinację, wolę walki, akceptację losu i… pogardę. Do niego? – Jak dostanę nieco budulca, znaczy drewno i jakieś liny to możemy i my spróbować zbudować kilka machin miotających, może jakie blidy albo mangonele.
 
xeper jest offline  
Stary 26-05-2020, 15:42   #304
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Rusłan
- Dobrze prawisz. Dam wam dwójkę moich ludzi, więcej nie mogę. Odciągną przynajmniej część zielonych od katapult. Strzały sobie przygotujcie, ale obawiam się, że to nie wystarczy. Weźcie też olej na wszelki wypadek.

Furgil
- Tak, krasnoludzie, użyjemy ognia. Spędzimy ich tam, gdzie chcemy, jeśli duchy wiatrów będą łaskawe. Chcesz dołączyć do kowadła? Dobrze, pomóż zatrzymać atak, my uderzymy potem młotem. Jeśli masz doświadczenie, powiedz piechocie co robić.

Gnimnyr
Alchemik przez jakiś czas rozmyślał o Alyanie, o tym, kim jest, ale przygotowania do bitwy szybko zaprzątnęły jego uwagę.
- Weź do pomocy tych, którzy nie będą walczyć. Może nie umieją machać szabelką, ale wiązać węzły, piłować drewno i przybijać gwoździe dadzą radę.

Yarislav
Alyana zachowywała się jak zwyczajna dziewka. Owszem, jej spojrzenia rzucane spod długich rzęs i uśmiech kryjący się w kąciku ust powodował, że niektóre części ciała miękły, a inne wręcz przeciwnie, ale nie była ani pierwszą, ani jedyną, która tak działała na Yariego. Skoro tak działała, Ungoł próbował wykorzystać sytuację. I nic w tym dziwnego, to mogła być ostatnia okazja w jego życiu.

- Hej, ty, przestań się kurwić z obcymi i przynieś mi po co cię posłałam! – Mateczka Olga nie miała zamiaru odpuścić. – A ty właź do środka, szybko.

Nastrój Yarislava szybko się zmienił. Sam na sam z wiedźmą... W jej namiocie... To nie mogło zakończyć się dobrze. Poszedł jednak, jeszcze gorzej byłoby jej nie posłuchać. Wolał nie zostać zamieniony w żabę albo porosnąć parchami.

- Ta czarownica w górach, to może być siostra Alyany. Urodziły się dwie dziewczynki. Jedna zwykła, o jasnych włosach. Ta druga, z ciemnymi... Ogień jej się nie imał, czarny dym owijał się wokół niej w trakcie ceremonii, nie pozwalał oparzyć. Wyniosłam je do Mrocznego Lasu, tak jak i inne dzieci dotknięte Chaosem. Ich rodzice umarli niedługo później. Alyana nie wie o tej drugiej, i tak ma zostać, jasne?
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 26-05-2020, 16:04   #305
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Mimo stresu, jaki wzbudziła w nim Matka Olga Yarislav odetchnął z ulgą. Słowa wiedźmy znaczyły, że jednak nie zwariował. Trzymał się ich słuszności tak bardzo, że zapomniał o strachu i niechęci do tej tak mądrej jak starej kobiety. Skłonił jej się nisko i z radością wybiegł z jurty.
Dzieci dotknięte Chaosem nie zainteresowały Yarislava tak, jak powinny. Niewątpliwym było, że miejscowi mieli za skórą wiele sekretów i to one wiązały ich z Górami Szaleństwa bardziej niż cokolwiek innego.

Dolganin dołączył do oddziału jeźdźców mimo że strzelanie nie było jego mocną stroną. Wpadł w szeregi spóźniony przez historię z Alyaną i Matką Olgą. Zagryzł wargę zmartwiony, że z tak daleka ominie go główne natarcie. Chwilę kluczył, nim odszukał Rusłana.
- Co je? - Zagadnął.
Poznawszy plan towarzysza splunął, uśmiechnął się i poderwał klacz.
- Na co jeszcze czekamy? - rzucił za plecy.
Pedził, szukając dobrej pozycji obserwacyjnej.
 
Avitto jest offline  
Stary 26-05-2020, 23:40   #306
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Weźmiemy - Dolganin nie był mówcą ani dyplomatą, dlatego tylko skłonił się niezręcznie i poszedł. Poszedł po olej i strzały. Kilka dokładnie owinął nasączonym materiałem, by można je było podpalić. Poszedł obgadać plan z dwójką pomocników. Poszedł poszukać kogoś kto zajmie się psem, gdy go nie będzie. A dodatkowo znalazł Rusłana. Też dobrze.
- Nu, najsampierw ukryjemy się w trawie. Koniki położymy, przeczekamy aż tych dwóch od wodza zwróci na siebie uwagę zielonych, przegalopujemy obok katapult oblewając je olejem i podpalimy - plan Rusłana był prosty jak on sam.
- A jakbyś widział jakieś beczki czy inne takie na olej, to tak sobie myślę, że też by można było je płonącą strzałą poczęstować, oni przecież też pewnie coś wiozą ze sobą - dokończył.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 29-05-2020, 05:39   #307
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Furgil przyjął propozycję dowództwa piechotą. Z kilkoma miejscowymi obszedł łąkę, na której zboczu postanowił stanąć do boju, a łagodną dolinkę dokładnie objaśnił jak podlać olejami i schowanym między trawy suchym sianem, żeby zajęły się szybko płomieniami.

Potem zebrał wszystkich podkomendnych, a sam wszedł na wielki głaz, żeby go lepiej widać było, a nie tylko tym w pierwszym szeregu zebranego tłumku.


- Nam przyjdzie przyjąć ciężar uderzenia tej zielonej hołoty. - zaczął spokojnie, jakby uzgadniał strategię na polowanie, a nie bitwę. - Będzie ich w chuj więcej od nas. - pokiwał pomarańczowym czubem. - Ale o to się nie martwcie. Serca do walki oni mniej mają od rozumu, a tego od nich więcej ma ta stara kura. - wskazał na chodząca kokoszkę, co grzebała pazurem w piachu, a czując na sobie wiele spojrzeń zastygła w dziwacznej pozie przekrzywiając łebek z głupią miną.

Pociągnął solidnie z bukłaka.

- W pierwszym rzędzie staną tarczownicy. Za nimi łucznicy, co pruć będą wszystkiego co się zbliża i rusza. Na przemian z nimi stać będą pikinierzy. Długich drągów z dwóch stron zaostrzonych trzeba będzie narobić. Jednym końcem z ziemię, drugim spomiędzy tarcz na spadającą szarżę.

Zrobił pauzę, żeby upewnić się, że wszyscy go słuchają i rozumieją.

- A teraz uważajcie.
- podniósł głos. - Bo to najważniejsze teraz powiem. Kiedy brat wasz z przodu z tarczą padnie to w tą dziurę wyskakuje wojownik, najlepiej z toporem, a i dobra siekiera wystarczy, nawet sierp, lub poręczna kosa. Rąbać trzeba na chama i pająki, i gobliny po nogach najlepiej, kończynach, jak popadnie, żeby padali, ryczeli z bólu kurwie syny, i strachem innych zarażali. Na! Pier! Da! La! My!!!! - wywijał młynki Szczerbkiem. - Potem szybki powrót i zamykamy mur.

Rozłożył ręce, w których trzymał przerzucany topór gestykulując nim.

- Proste. Kiedy już zwiążemy ich pierwsze uderzenie to podpalamy przygotowane trawy, żeby jak w podkowie się ścierwa stłoczyły. Ogień podzieli ich szranki. Z nami przed sobą, a płomieniami za rzyciami, odcięci od głównych smażących się sił, ich napór zelżeje. Byleśmy tylko przyjęli pierwsze uderzenie i nie pękli! - wyszczerzył się paskudnie w szaleńczym uśmiechu. - Konnica pozamiata resztę...
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 29-05-2020 o 05:49.
Campo Viejo jest offline  
Stary 29-05-2020, 22:26   #308
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- No dobra chłopy – Gnimnyr zwrócił się do „swojego” oddziału. Mówienie o nich ~chłopy~ było nieco na wyrost. W wyznaczonym miejscu stała gromada inwalidów, starców, podrostków, a nawet kobiet. Lepszy rydz, niż nic – mruknął do siebie Gnimnyr, cytując jakiegoś wielkiego niziołczego mędrca. – Ataman mówił, że znacie się na ciesielce, wiązaniu lin i takich sprawach. Pomożemy naszym. Tam są narzędzia – wskazał stertę pił, młotków, dłut i innego sprzętu jaki udało się zgromadzić. Nieopodal leżała sterta drewna. Różnych rozmiarów i w różnym stanie, ale krasnolud miał nadzieję, że spora część zostanie przerobiona na machiny bojowe.

– Te dłużnice przytnijcie na siedem łokci!
- Mały, ty skocz narychtuj gwoździ. Mogą być hufnale.
- Nie tak wiążcie! Od drugiej strony!

Krasnolud chodził wśród ludzi. Pokazywał, pomagał. Sam często brał na siebie najtrudniejsze zadania. Rozebrany do pasa, z młotkiem w dłoni i błyskiem w jedynym oku. Cały zlany potem mimo dosyć niskiej temperatury. Dumnie patrzył jak jego praca przynosi efekty. Jak z drewna powstają dwie potężne balisty o cięciwach splecionych z lin i niewielki onager do ciskania kamieniami.
 
xeper jest offline  
Stary 01-06-2020, 11:12   #309
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Ungołowie chcieli walczyć o swoje ziemie, swój dom.

Husarzy walczyli z obowiązku. Obrona Kislevu była ich zadaniem, przysięgali wierność Królowej Lodu.

Co robili tu oni, Gnimnyr, Rusłan, Yarislav i Furgil, tego do końca nie wiedział nikt. No, może oni sami mieli jakieś podejrzenia. Może uznali, że z całą armią mają większą szansę na przeżycie. Może los wplątał ich w tą cała kabałę i nie umieli się z niej wyplątać.

A może tak było trzeba?

* * *


Pierwsze czarne kropki pojawiły się na najbliższych wzgórzach popołudniem. Było ich sporo, a gdy zaczęły schodzić na równinę, zmieniły się w ciemne plamy. W miarę zbliżania się do Medvednyj plamy powoli rozdzielały się na pojedyncze, konkretne kształty.

Gobliny. Pająki. Trolle.

Więcej goblinów. Więcej pająków. Więcej trolli.

Naprzeciw nich stały skromne siły obrońców Księżycowego Stepu. Klan Niedźwiedziej Łapy. Klan Czarnej Góry. Klan Trzech Fal. Klan Wysokiej Trawy. Husarzy carycy Katariny. Wszyscy pokładający nadzieję w szybkość i zręczność swoich koni. Nadzieję, dodajmy, szybko zanikającą w obliczu przewagi wroga.

* * *


Gnimnyr oceniał odległość do armii goblinów, sprawdzał kierunek wiatru, mierzył kąty i obliczał siłę naciągu. Przede wszystkim jednak modlił się do Morgrima, by liny i drewno wytrzymały naprężenia, kołki pozostały na swoich miejscach, a hufnale utrzymały konstrukcje w całości.

* * *

Wokół zabójcy piechota modliła się do swoich bogów. Furgil splunął w dłonie, ujął mocniej stylisko topora i popatrzył na zbliżające się zastępy. Rozróżniał już symbole na tarczach, widział grymasy na twarzach zielonoskórych, słyszał ich skrzeki. Nad goblinami górowały zwaliste sylwetki trolli. Czy to był jego czas? Jego przeznaczenie? Jego odkupienie?

* * *


Yari i Rusłan klęli, widząc schodzącą ze wzgórz armię. Wydawało się, że obrońcy nie mają najmniejszych szans. Mieli jednak swoje zadanie do wykonania, pędzili zatem dalej, omijając zielonoskórych szerokim łukiem. Zauważyli z daleka pokrzywione, drewniane konstrukcje na szczycie wzgórza. Gobliny rozstawiały swoje machiny, trzy katapulty, które wyglądały jakby miały się rozpaść przy najmniejszym podmuchu wiatru. Stwory wbijały kołki pod koła i układały stosy kamieni, kłócąc się zawzięcie przy każdym kroku.

* * *


Śmierć przyszła z lasów i gór.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 10-06-2020, 21:48   #310
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Mimo, że wróg był już blisko, Gnimnyr i jego załoga uwijali się w pocie czoła. Plac budowy wypełniały odgłosy młotków, pił i dłut, którymi mieszkańcy pod wodzą inżyniera kształtowali drewno w maszyny zniszczenia. Krasnolud z podziwem patrzył na drewniane szkielety trzech urządzeń, które zaprojektował niemal ad hoc. Te trzy kupy pozbijanych ze sobą, poowijanych linami desek coraz bardziej przypominały to, czym miały się stać – dwoma balistami i jedną katapultą. Obok piętrzył się stos kamieni i długich, dwucalowych żerdzi mających robić za amunicję.

*

- Ognia! – wrzasnął krasnolud, a podlegli mu ludzie zwolnili blokady napiętych lin w machinach. Pająki były już niedaleko. Gnimnyr, chwilę wcześniej tak dobrze jak umiał, z pomocą swojego jednego oka ustawił artylerię, samemu podbijając kliny. Teraz nadszedł czas, by sprawdzić jakość wykonania machin i ich celności. Jęknęły zwolnione cięciwy i długie, zaostrzone pale pomknęły w stronę nadciągającej kawalerii zielonoskórych. Gnimnyr zmrużył oko, patrząc na efekt. Stuknęła katapulta, coś trzasnęło, a potem krasnolud poczuł ból. Zaklął zbierając się z ziemi, na którą upadł kiedy katapulta rozleciała się. Wokoło walały się rozrzucone, połamane belki. Kilka osób zostało rannych…

Druga salwa, już bez katapulty była równie skuteczna. Kolejne pająki dosiadane przez gobliny zwaliły się na ziemię, a potem trzeba było dobyć broni, bo wrogowie znaleźli się za blisko. Gnimnyr zasłonił się tarczą i z pałaszem w ręku stanął wśród kislevitów. Chwilę potem zieloni uderzyli.
Zwarcie było szybkie i brutalne. Na szczęście pająków, dzięki wcześniejszemu ostrzałowi nie było zbyt wiele. Zadziałali jak zgrany oddział, a nie zbieranina cieśli, drwali i inwalidów. Gnimnyr zadawał ciosy pałaszem niczym prawdziwy krasnoludzki wojownik, a nie nienawykły do ostrza naukowiec. – Ghaaaaaaaaaaaa! – wykrzyknął w ekstazie, gdy powalił pająka, ale jego radość nie trwała długo. Ktoś stuknął go w plecy i wskazał na linie wroga. Nadciągało kolejne niebezpieczeństwo. Olbrzymie, powykręcane sylwetki trolli, znacznie trudniejszych przeciwników niż gobliny, skierowały się w stronę stanowiska artylerii. Gnimnyr zaklął.

- Do balist! – krzyknął i zaczął nastawiać maszynerię, celując w trolle. Zbliżały się, szczerząc ohydne gęby. Khazad postanowił zetrzeć te bezmyślne uśmiechy z ich paskudnych mord. Sam chwycił za dźwignię zwalniającą w jednej z maszyn. – Przodkowie, prowadźcie – mruknął patrząc na pocisk i na pierwszego z trolli. Pociągnął za lewar i niemal podskoczył z radości, kiedy sztacheta wbiła się głęboko w brzuch potwora.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172