Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-09-2020, 19:45   #231
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; podegrodzie
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); południe

Ponieważ wysypka była dziwna, starucha zaczęła spoglądać w eter, szukając kolorów wokół młodzieńca. Mruczała przy tym niezrozumiale.

Na chwilę świat stał się dziwny. Składał się z sylwetek rzeczy i istot przenikanych przez różne energie. Energie te jawiły się niczym nici które falowały na niewidzialnym wietrze. Przenikały przez ściany, drzewa, ludzi jakby materia tego świata nie stanowiła dla nich żadnej zapory i nie miała żadnego znaczenia. Czasem tworzyły różne wiry albo rozdwojenia poruszając się zgodnie z rytmem nie zrozumiałym dla śmiertelników. Przynajmniej Jaruha nigdy nie umiała odkryć jakichś prawideł czy zależności jakimi kierowały się te różnokolorowe nitki. Rozpoznawała jednak te z których sama odważyła się czasem korzystać. Były tutaj i w tej chwili. Te różnych barw smugi co tworzyły wzory podobnie jak woda w górskim strumieniu zdawały się omijać jakieś miejsca jakby je coś od nich odpychało a w innych tworzyły zagęszczenia jakby tam je coś przyciągało.

Ręka Jaruhy jaka trzymała ramię Jensena zdawała się przezroczysta i niematerialna. Tak samo jak ramię dorosłego syna Gretel i cała reszta. Aż do momentu okolic nadgarstka i dłoni na jakiej była wysypka. Jedynie ten rejon anatomii młodego mężczyzny zdawał się jakoś wpływać na przepływające nitki. Zaburzał ich rytm i nim go minęły i popłynęły dalej.

- Synku, a ten wóz, to wiesz dokąd pojechał? Nie ma ich aby w pobliżu jeszcze? - zafrasowała się starucha. Magiczna rana nie wzięła się znikąd. Mógł to być pająk, ale tego nie ma jak sprawdzić. Mógł to być sprzedawca specyfików, ale wtedy poszkodowanych powinno być więcej. Dziwny ładunek na wozie należałoby sprawdzić.

- Najpierw to pojechał do nas. Znaczy na podgrodzie. Ale na drugi dzień to już go nie widziałem to pewnie pojechał gdzieś dalej. Bo to parę dni temu było - Jens skoncentrował się na tym by przypomnieć sobie co się działo te parę dni temu.

- Ale stąd to on tylko nazad jechać może, bo niby gdzie dalej? - zadumała się stara - A gdzie on do podegrodzia zajechał, ha? Gdzie się zatrzymał?- pytała dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 03-09-2020 o 20:39.
Gladin jest offline  
Stary 03-09-2020, 20:38   #232
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; wieża inżynierów
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); południe


- HAAAhhhharg! - ryknął śmiechem Glarin. - Pamiętam! Pamiętam! Ależ on miał minę! Aż się popłakałem ze śmiechu - inżynier otarł oczy grzbietem dłoni. - To były czasy staruszku. Byliśmy tacy młodzi, jak Tladin. Ha, ha! Synu, korzystaj z życia, pókiś młody!

Gladenson nie skomentował, przez szacunek dla wieku rozmówców, ale bardziej nie mógł się zgodzić. Korzystanie z życia było jego głównym celem.

- Ejże! - Oburzył się Ragnis. - Mów za siebie! Ja się czuję jeszcze całkiem młody! Nie zapuściłem korzeni w kamieniu, jak co poniektórzy, lecz nadal ruszam kulasami!
- Ej, tfu
- splunął Glarin. - Włóczysz się po traktach, to dobre dla długonogich. To już lepiej siedzieć w kamiennym zamku!
- Może tak, może nie. Młody wybiera się chyba w góry, może się wybiorę z nim. Góry, jakie by nie były, i tak będą lepsze, ha!
- No góry, góry… tam nic ciekawego nie ma. Ach, wybrałbym się do jakiegoś Karak, ale nie ma nikogo, kto mógłby mnie zastąpić
- zasępił się Larson.

- Nie ma nikogo? - zdziwił się Tladin. - Mam młodszego brata, który jest inżynierem. Mogę zapytać, czy nie chciałby się do was na naukę wybrać. Trochę daleko, więc czasu by zleciało, ale…

- Nie kłopocz się
- przerwał mu Glarin. - Tak sobie gadam tylko…

- Nie wiem co was niesie w te góry. Tam nie ma nic ciekawego. Ani złota, ani kamieni, ani żelaza
- gospodarz popatrzył na najmłodszego z ich trójki jakby cel wyprawy trochę go dziwił. Może nawet więcej niż trochę skoro dla khazadów nie było tam żadnych rud ani kruszców jakie mogłyby mieć dawać sens budowania czegoś trwalszego niż sezonowy obóz. - Sami bandyci, orki i inne takie tałatajstwo tam się szlaja. Ktoś tutaj na nizinach podpadnie to zbiera manatki i albo kryje się w lesie albo ucieka w góry. I szukaj wiatru w polu. Sam nie wiem co gorsze - na drugiej szalce położył kolejne minusy takiej wyprawy w góry.

- No i co tam macie do załatwienia to lepiej załatwcie szybko. Bo do zimy coraz bliżej. A tam w górach przychodzi wcześniej i kończy się później niż tutaj - zwrócił uwagę na porę roku jaką teraz mieli i jak to się ma do wszelkich podróży. Od żniw minął cały miesiąc i tu za progiem mieli jesienne przesilenie od którego zwyczajowo lato przechodziło w jesień.

- A, miarkujesz, idą szukać w te góry twierdzy ludzkiej co ją Bastionem zwali - wyklarował Fimburson. - Co ciekawe, nawet u nas nikt o niej nie pamięta. Musi być, niezbyt długo stała - uśmiechnął się do kubka.

- Idziemy, idziemy - mruknął Tladin, który dotrzymywał kroku starszyźnie w piciu. - A dojść nie możemy. Nuży ta robota trochę, bo to nie wiadomo co trzeba robić. Ale, jak zlecenie wzięte, to trzeba wykonać! - huknął dłonią w blat. - A przy okazji liczę, że na jakiś ślad brata trafię. Bladin. Od dziesięciu lat żadnych wieści o nim nie mamy - zasępił się. - Teraz on najstarszy jest, bo pierworodny w walce zginął. Tym bardziej trzeba nam się dowiedzieć, co z nim się stało. Wam się o uszy nie obiło imię Bladina, syna Gladena - zwrócił się do inżyniera.
 
Gladin jest offline  
Stary 04-09-2020, 19:52   #233
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; biblioteka
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); południe

- Pewnie żadna nowina - cicho komentował Glaser, robiąc zapiski, - że zamek umieszczony był nad doliną. Powinien być jednak umiejscowiony pośrodku lasów, skoro Ulf był na polowaniu. No i sokół usiadł na drzewie. Skoro dziś nikt nie pamięta, gdzie to jest, to las pewnie zarósł wszystko ponownie. A wokół powinny być majestatyczne góry, tak, hm… - zadumał się przygryzając cybuch fajki, którą dla towarzystwa również wyciągnął. - Tak się określa raczej wysokie szczyty, z nagimi skałami, nie pokryte drzewami. Czyli wokół „naszego” wzgórza powinny być wokół inne, wyższe. No - sapnął, odkładając pióro na bok. - Mnie się widzi, że przyda się ktoś, kto w tych górach czuje się jak u siebie w domu.

- Opis jest, delikatnie mówiąc, dość ogólny
- powiedział Karl. - Zapewne wiele jest nagich szczytów w tych górach.

- Rozprawa sądowa tysiąc lat temu… to ciekawe
- mruknął Stephan nie zważając na słowa Schatzberga. - Takie zapiski mogłyby nam się przydać. Skąd pan wie, że była taka rozprawa? Prawnicy mogą przechowywać nawet tak stare archiwa, tylko trzeba by wiedzieć, gdzie ich szukać.

- To niewiele da
- Karl pokręcił głową. - W aktach procesowych nie będzie map, pokazujących miejsce, gdzie znajdował się Bastion. Najwyżej mapy i opis miejsca, o które w procesie chodziło.

- Jakimi najstarszymi mapami dysponujecie? Chętnie bym na nie zerknął i porównał z tym najnowszymi. Może różnice pomiędzy nimi coś mi zasugerują.

- Tak, to mimo wszystko legenda. Zalecałbym ostrożność przy jej interpretowaniu
- Marcus pyknął ze swojej fajeczki i zdawał się przychylać do tego co mówił Karl. - A ta rozprawa sądowa była wspomniana w latopisach z tamtych lat. Ale trudno powiedzieć by była głównym wydarzeniem z tamtych kronik. Raczej wpis godny odnotowania i zachowania dla potomnych a nie główny aktor sceny - doprecyzował też jak to było z tamtymi zapiskami o rozprawie sądowej w jakiej procesowali się von Falkenhorstowie.

- A mapy… - na dłużej zamyślił się nad tymi mapami. Pyknął raz, drugi i trzeci ze swojej fajki wpatrzony gdzieś w przestrzeń poza kamienną ścianą. - No z mapami może być kłopot. Góry to pustkowie, nie należą do nikogo, nikt tam nie ma swoich włości to nikt tam nie ściąga kartografów. Więc na mapach są zwykle namalowane dość schematycznie, jako przeszkoda w podróży. Właśnie się zastanawiam czy jest jakaś z czasów Falkenhorstów u nas na stanie. Ale przyznam szczerze, że nie jestem tego taki pewny. Map ci u nas dostatek. Ale nikt nie robił map tego górskiego pustkowia - przyznał po tej chwili zastanowienia jakby przejrzał w głowie katalog map jakimi dysponowali w zamku.

- Nawet kiepska mapa dałaby nam jakieś wskazówki - powiedział Karl - chociaż, prawdę mówiąc, może nas wyprowadzić daleko w pole. Czy raczej w góry. Ale musimy spróbować, bo lepsze to, niż włóczyć się na ślepo po górach.

- Nie ma pośpiechu. Przejrzę co jest do znalezienia. Wszak nigdzie nam się nie spieszy, tydzień w tę tydzień w tamtą. Będę przeglądał mapy i dokumenty, może coś znajdę. Jeżeli tylko dacie mi dostęp i miejsce do pracy, to następnych kilka dni bym tu popracował
- Stephan był zadowolony, że może znowu zająć się czymś sobie miłym. Nie na trakcie, nie w karczmach, ale wśród dokumentów starych i nowych poszukiwać ukrytych wskazówek. Jak dla niego, mogli w Lenkster czekać nawet do wiosny. Lepiej prowadzić poszukiwania wśród ksiąg, niż po omacku włóczyć się w błocie i słocie.
- Jeżeli nie byłoby problemem, to chętnie zamieszkałbym gdzieś blisko, na zamku. Nie traciłbym codziennie czasu na wyprawy tam i z powrotem, na nocleg czy jedzenie - dodał jeszcze uczony. Sceptyzm szlachcica go nie zrażał. Cóż tamten mógł bowiem wiedzieć o procesie odkrywczym? Uczeni spędzali często lata albo nawet i dziesięciolecia studiując manuskrypty by potem, jedną trafną wyprawą dokonać wielkiego odkrycia. Owszem, bywali szaleńcy, którzy twierdzili, że siedzenie w książkach jest nic nie warte. Ale zawsze trafią się jakieś czarne owce… Póki był na uczelni i miał pieniądze, mógł posyłać po odpisy w najdalsze zakątki imperium lub nawet poza imperium. Teraz cóż, musiał sobie wydeptywać wszystko od zera. Ale, obiecał sobie, że się nie podda. Da radę. Świat usłyszy o Stephanie Glaserze!
 
Gladin jest offline  
Stary 13-09-2020, 12:24   #234
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 Tymczasem w Jaarheim…

Do domostwa Kepplera zawitał niespodziewany gość.
- Albert Spangler, wędrowny reprezentant gildii prawników z Wolfenburga - przedstawił się mężczyzna na oko przed trzydziestką, nie wyróżniający się zbytnio żadną cechą. - Podróżowałem właśnie przez Jaarheim, gdy dotarły mnie osobliwe wieści. Prawdą li jest, iż na wasze zlecenie grupa śmiałków ubiła stwora minotaurem zwanego, uwalniając okolicę z plugastwa owego?

Keppler ucieszony, iż może się pochwalić tak oświeconej osobie, z radością nie tylko potwierdził, ale i łeb potwora, już wyprawiony, okazał. Opowiedział też tyle, ile sam od bohaterów wiedzy pozyskał.

- Tak, no tak, tak, tak - mruczał prawnik. - Zaiste zacny to czyn i zacny gest z waszej strony. Słusznie to wasza rodzina trzyma pieczę nad okolicą. Nie tylko sprawnie zajęliście się problemem odpowiednich ludzi najmując, ale też hojnością byliście się okazali, jak słyszę - Spangler nawiązał do dodatkowej premii, jaką Keppler dał minotaurbójcom. - Tym bardziej czuję się w obowiązku zadbać o wasz interes - zawiesił głos zerkając na rozmówcę. Gospodarz uniósł brew nie wiedząc, do czego tamten dąży.

- Widzicie, zasięgnąwszy informacji od waszych poddanych, uwiedziałem się, iż owi bohaterowie nie tylko od was obiecaną nagrodę otrzymali, nie tylko premią zostali nagrodzeni, ale również z łupami rozlicznymi powrócili. Łupów tych jednak nie oddali ani wam, ani mieszkańcom, lecz jako swoje przywłaszczyli. A tymczasem, stanowi to pogwałcenie edyktu wydanego za czasów imperatora Magnusa, nazwanego stipendiarios de praeda. Widzicie
- Albert zaczął przechadzać się energicznie po pomieszczeniu - wielce pobożny imperator Magnus uznał to za niegodziwe i niezbyt chwalebne, aby opłaconym najemnikom przypadały trofea zdobyte w leżach bestii. Albowiem kto bezinteresowanie naraża swoje życie, temu zaiste nagroda się należy. Gdyby więc ci śmiałkowie, dla dobra ogółu ubili stwora, cały łup by im się należał. Tymczasem wykonywali oni jedynie zleconą im pracę. Tak samo jak piekarz za swój chleb bierze pieniądze, ale przecie chleb oddaje! Edykt ten stanowi, iż zdobycze winni byli oddać wam, abyście postanowili co z nimi dalej. Nie ujmuję im ich męstwa, jednakże jeżeli będziemy łamać przepisy i wspierać tego typu działania, niedługo apatia społeczna zawiedzie nas wprost w objęcia Chaosu. Dlatego zwracam się do was z zapytaniem: czy chcecie aby gildia w mojej osobie, za wynagrodzeniem połowy wartości łupu, podjęła się egzekucji prawa i odzyskania pieniędzy? Z tego co wiem, jest to drugie tyle, ile dostali w waszej hojności - Spangler zatrzymał się w miejscu, obrócił, złożył palce w piramidkę i wyczekująco spoglądał na Kepplera.

Ten zaskoczony, milczał. Uleciał dobry humor. Z jednej strony nie widział potrzeby, aby opłaconych ludzi ścigać, do tego jeszcze trzeba by było wydać pieniądze na prawnika. Godziło to trochę w jego poczucie bycia dobrym panem. Z drugiej strony, był przedstawicielem prawa i powinien go pilnować. Odzyskałby też połowę wydatków, a pieniądze zawsze się przydadzą, bo w ostatki zbytnio nie opływał. Ale się wahał…

- Trudna sprawa… - Keppler odezwał się w końcu. Pożałował, że był tak szczery, jowialny i gościnny. Sprawa jaką przedstawił ten nieproszony gość była skomplikowana. Nie potrafił się zdecydować tak od ręki. Póki ten uczony w piśmie nie wyjawił mu tych praw to nie spodziewał się, że coś mogło być nie w porządku z tą nagrodą i resztą. Był potwór? No był. Wyznaczył nagrodę za ubicie? No wyznaczył. Ktoś go ubił no to ubił. Przyszedł, byczy łeb na dowód pokazał no to nagrodę dostał. I koniec. A tu ten cały Albert mówił o jakimś prawie i to samego sławnego imperatora Magnusa. Z takim autorytetem strach było dyskutować. Nie chciał mieć kłopotów przez to, że komuś wypłacił nagrodę. Ale mądrze brzmiało to co ten magister Albert mówił.

- Szczerze mówiąc nie wiem co powiedzieć - przyznał w końcu gospodarz sięgając po swój ulubiony puchar z winem. Upił z niego łyk nim kontynuował dalej. - Ale jeśli o mnie chodzi to nie zgłaszam żadnych roszczeń do ich łupów. To taki wojenny łup. Co kto zdobędzie to jego - powołał się na wojenną tradycję bo to wydawało mu się najbardziej podobne do obecnej sytuacji.

- Oczywiście, oczywiście… - Spangler zgodził się z uśmiechem. - Bardzo szlachetnie to z waszej strony, gdyby to była wojna, to sprawy miałyby się dużo prościej, wiadomo. Tak… - westchnął i zamilkł na chwilę. - Wiadomo… tutaj jednak minotaur waszym poddanym ukradł wiele i oni ponieśli stratę. Zabicie minotaura już im nie pomogło, bo stracili co mieli. Gdyby jednak odzyskali choć część swojego mienia… wiadomo, cieszyli by się bardziej. Mogliby pracować i płacić podatki, wiadomo. Nie stoczyliby się na same dno, tak… Nie ma tutaj żadnego uchybienia z waszej strony, jest przecież tak wiele przepisów i praw, które trzeba znać. Zapewne i najęci ludzie nie zdawali sobie sprawy, że naruszają przepisy. Jednak sądzę, że należałoby chociaż spróbować sytuację wyprostować. Jak słyszałem, udali się do Lenkster. Mogę się tam udać za nimi i wybadać sprawę, a potem powrócić do was i zdać raport. Gdybyście tylko zechcieli zadbać o mą bezpieczną podróż…

- Doprawdy? Tak powiadacie?
- Keppler zamyślił się ponownie nad tą propozycją. Dalej go gryzło sumienie i poczucie, że chciał dobrze a wyszło jak zwykle. Ale musiał przyznać, że w duchu ulżyło mu, że ten mistrz słowa i prawa nie oskarżał go o nich więc sam był wolny od jakichś oskarżeń. Musiał też zgodzić się w duchu, że jakaś logika w tym była. W końcu co by ten przeklętnik nie zawlókł do swego leża jakie potem zdobyli ci śmiałkowie to wcześniej zrabował na jego poddanych i gościńcach. Z drugiej strony miał jednak wyrzuty sumienia by głowę jeszcze zawracać tym co minotaura ubili.

- A ile by taka podróż i wasze usługi mnie kosztowały? - zapytał gospodarz patrząc z zaciekawieniem na gościa. Domyślał się, że taki ekspert to pewnie za darmo po gościńcach i karczmach jeździł i szukał nie będzie.

- Tak jak wspomniałem, zwyczajowa stawka to połowa odzyskanych pieniędzy. Jestem gotów podjąć się tego bez zaliczki, jedynie za koszty podróży do Lenkster i pobytu na miejscu. Wóz z woźnicą, lub koń, do tego dwóch zbrojnych i koszt tygodniowego utrzymania dla wszystkich.

 Pod krwawym rogiem

Krzywy powrócił z kolejnej wyprawy do leża minotaura. Był zmęczony i chciał tylko zjeść i położyć się spać.
- Słuchaj, Martin - karczmarz Fritz usiadł obok niego. - Kręci się tu ostatnio taki jeden… - tropiciel zerknął znad gorącej polewki, którą głośno siorbał. - Tak jakby, wiesz, ludzi podburza przeciwko wam…
- Komu?
- Krzywy odłamał kawał chleba, bo powoli widać było dno miski. - Kto? - dodał, nie bardzo rozumiejąc.
- No właśnie taki jeden z tych, co to na przepisach się znają. I mówi, że wam nie wolno było łupów z leża sobie wziąć.
- Ale jak nie wolno było?
- żachnął się Martin. - Ubilim go, no to co nie wolno?
- No ja tam nie wiem, ale wmówił naszym, że dostaliście pieniądze od Kepplera, to łupy mieliście oddać poszkodowanym, czyli im. No i Johan, co to tyle krów stracił, strasznie się tym podniecił. Ten, jak mu tam było… no widzisz, z głowy mi wyleciało, ten co przyjechał… obiecał, że jak mu oddadzą część, to odzyska cały łup… Oni teraz do Kepplera poszli, ale wiesz… pytał o ciebie i pytał co się z tymi łupami stało… powiem Ci, że gdybym był tobą, to bym się na jakiś czas stąd ulotnił. I to jeszcz dziś. Mnie też niezbyt raźno, bo ja te łupy od nich wziąłem
- poskarżył się Nase. - Ci wszyscy prawnicy to zaraza gorsza od Krwawego Roga. Mógłbyś się gdzie udać i może znaleźć kogo, kto się na tym zna, żeby mnie i ciebie bronił? Dla dobra nas obu, może być pojechał do Ristedt? Zejdziesz z oczu temu, no, jak mu tam… co przyjechał, a przy okazji wyświadczysz mi przysługę i znajdziesz kogoś, bo by naszych interesów bronił?

Martin wodził chlebem po dni miski w zamyśleniu.
- Dobra, teraz już i tak coraz mniej na wycieczkach da się zarobić - powiedział w końcu. - Daj mi jakieś miejsce, gdzie można się przespać i trochę pieniędzy na zaliczkę, wymknę się rano, żeby nikt nie widział.

Wspólnie dokonali potrzebnych ustaleń i Krzywy poszedł się szykować. Rano był już w drodze. Ale nie do Ristedt. Nie ufał na tyle Fritzowi. Gdy tylko doszedł na tyle daleko, by nie było go widać z wioski, zniknął w lesie i łukiem ominąwszy wioskę wrócił na szlak do Lenkster. Jakby co, to niech go szukają w Ristedt.




 
Gladin jest offline  
Stary 04-10-2020, 17:59   #235
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 69 - 2519.VIII.33; popołudnie

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; karczma “U Madeja”
Czas: 2519.VIII.33 Agnestag (7/8); popołudnie
Warunki: gwar karczmy, jasno, umiarkowanie na zewnątrz pogodnie, zimno, umi.wiatr


Zbliżał się festyn. Tego nie dało się przegapić. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że nadchodzący dzień będzie odmienny nawet w skali roku niż zwykły Festag. W końcu jesienna równonoc była tylko raz w roku. Symboliczny i mistyczny koniec lata a początek jesieni. Po tym dniu kawałek po kawałku noc, ciemność i chłód będzie zdobywać coraz większą przewagę nad dniem, światłem i ciepłem. Będą jeszcze ciepłe dni, będą słoneczne ale coraz wyraźniej będzie też odczuwalna jesienna szaruga.

I cały Stary Świat szykował się na ten jutrzejszy dzień by oddać hołd dobrym bogom. Pojednać się z nimi, zyskać sobie ich przychylność w nadchodzącej słocie oraz zimie jaka przyjdzie jeszcze później. Każdy więc szykował się na swój sposób. Gospodynie piekły ciasta i słodkości na jutrzejsze święta, sprzątano domy i zagrody, przystrajano je jesiennymi kwiatami, wstążkami i gałązkami. Ci bardziej pobożni wznosili modły i pościli aby naszykować ciało i ducha na jutrzejszy dzień święty. Znoszono też drwa na tradycyjne stosy ofiarne jakie miały zapłonąć jutro aby uczcić Rhyę Matkę Jesiennych Zbiorów. Na podgrodziu Lenkster i na samym zamku szykowano miejsce gdzie miały się odbyć tradycyjne procesje przekazania władzy nad światem. Czas Taala i Rhyi się kończył a zaczynał czas Ulryka.

Wydawało się, że zwłaszcza na podgrodzie tłumy gęstnieją z każdą godziną. Zwłaszcza ostatniego dnia przybywali podróżni i ci z okolicy aby oddać cześć bogom, skorzystać z okazji do odwiedzin czy załatwienia interesów. Zjeżdżali się więc lokalni chłopi jak i cyrkowcy, pielgrzymi jak i kapłani, za dużymi i małymi sprawami. Cała pstrokacizna powoli spływała i osiadała w Lenkster, zwłaszcza na podgrodziu. Więc się robiło ludniej, ciaśniej, gwarniej i weselej. Zaczynała się ostatnia noc tego lata. Pogoda sprzyjała bo od rana była całkiem ładna, słoneczna pogoda. Chociaż już dość chłodna, dało się wyczuć oddech jesieni na karku.

Wszystko wskazywało na to, że wynajęci przez wolfenburski ratusz śmiałkowie ruszą wkrótce dalej po Przekwitaniu. Dzień, dwa, tydzień po jesiennej równonocy. Gdy zbiorą odpowiednią ilość wskazówek gdzie powinni szukać drogi do zaginionej przed wiekami twierdzy. Ale na razie jak przystało na uczciwych i bogobojnych poddanych imperatora to zostało im święcić dzień święty jaki miał się zacząć jutro. Tym bardziej, że w dzień święty poza gospodami, burdelami i świątyniami to reszta i tak będzie zamknięta. Na razie mogli odpocząć, pomodlić się i przygotować by oddać cześć bogom w ręce których mieli w najbliższych tygodniach złożyć swój los śmiertelnych zmagając się z leśnymi i górskimi bezdrożami podczas coraz krótszych dni.


K O N I E C
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172