Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-08-2019, 00:32   #101
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Kilka rozmów przyniosło dobry i zamierzony skutek. Dietmar był dumny z siebie, może to niewielki sukces, ale udało mu się poznać lokalizację trzech kurhanów. Dla miejscowych mogły one nie być ciekawe, ale w końcu oni przyszli tu po to, żeby je odnaleźć i opisać. Z jakiegoś powodu budziły zainteresowanie przeora, ale cyrulik nie podejrzewał zacnego człowieka wiary o niecne zamiary.

Choć nie był zbyt zainteresowany przyjezdnymi w trakcie uroczystej kolacji, jakimś cudem został osaczony przez jednego z nich, lekko już pijanego i zdaje się nieszczęśliwie zakochanego Albiego Schultza. Początkowa rozmowa o sprzedawanych ziołach zapowiadała się ciekawie, ale szybko się okazało, że Albi nie bardzo wie o czym mówi. Czy była to niewiedza, czy efekt spożytego alkoholu, tego Rache nie wiedział. Wymówki, by przerwać rozmowę zaczął jednak szukać dopiero wtedy, gdy nieszczęśliwy młodzieniec zaczął deklamować próbki swojej twórczości. Dietmar raz za razem nieśmiało próbował wejść w słowo w poecie, ale tez zawsze przytrzymywał go za łokieć i rozpoczynał kolejną zwrotkę.

- Gwendoline! Gwendoline! – cyrulik zamachał rozpaczliwe rękami. – Siądź na chwilę z tym panem, nikt tak pięknie nie mówi o miłości! Nie będziesz żałować!

Spojrzał na kobietę przepraszająco i z pewną dozą współczucia, ale czuł, że kolejny rym mógłby go zabić. Czas był najwyższy, by cierpiał ktoś inny. Zresztą, choć nie powiedział nikomu, wszystkie te słowa o miłości po dni kres sprawiały Dietmarowi prawdziwy ból. To spowodowało, że nie czekał do zakończenia uroczystości. Pożegnał się z niektórymi osobami, które zdążył poznać i ruszył razem z krasnoludem do stajni. Nie odezwał się ani słowem.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 21-08-2019, 00:42   #102
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Caspar stałe miał nieprzyjemne wrażenie że coś mu umyka. Na imprezie siedział osowiały i mało pił, bal się że po pijaku może się wygadać albo i wystrzelić magicznymi kolorami z palców czy coś takiego. Wiejskie festyny często bywały radosne, zapraszano każdego jak leci, najwyraźniej w Bretonii było tak samo. Ale coś dużo obcych tu było. Za dużo. I nikt się temu nie dziwił. Caspar postarał się być czujny.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 23-08-2019, 10:30   #103
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Uczestnicy poczęstunku, zmęczeni zabawą, sutym jadłem i napitkami rozchodzili się do domów. Gospodarze zabrali się za sprzątanie. Pora nie była jeszcze późna, ale świeże górskie powietrze powodowało senność. A kolejny dzień miał obfitować w atrakcje. W końcu nie był to zwykły dzień, a Kamienny Dzień.

Pochodzenie owego święta ginęło w pomroce dziejów. Był to jednak doniosły dzień w kalendarzu, równie ważny jak obchody końca plonów, kilkunastu dni, w których obchodzono urodziny Pani Jeziora, czy równonoc. Brali w nim udział wszyscy mieszkańcy, nawet rodziny mieszkające w okolicach Farigoule zjeżdżały ze swoich gospodarstw. Wyglądało na to, że po prostu nie można odmówić wieśniakom i wyjechać, bo takie zachowanie miało ponoć sprowadzać na wieś nieszczęście. Kolejny dzień zwłoki…

Obchody zaczęły się zaraz po śniadaniu, przy przygotowaniu którego wdowa stanęła na wysokości zadania. Były jajka, bekon, bułeczki, ziołowa herbata, ser i suszone owoce. Catherine usługiwała podczas posiłku, cały czas swoje wysiłki koncentrując na Dietmarze, o którego nawet parokrotnie otarła się bądź zahaczyła ramieniem.

Wszyscy mieszkańcy, zaraz po tym jak rodziny Vernois’ów i Cassenbrinne’ów przybyły do Farigoule, zebrali się w centrum wsi. Pochód, przy śpiewie jakiejś niezrozumiałej dla gości pieśni wykonywanej w starobretońskim, zawędrował nad strumień. Tam, każdy uczestnik dźwignął wprost z nurtu kamień. Ważne było, żeby podnieść jak najcięższy; taki, którego niesienie mogło nastręczyć trudności. Mężczyźni pocili się i czerwienieli dźwigając głazy, a potem niosąc je wokół granicy zabudowań, sapali i stękali. Nie raz zdarzyło się, że śliskie kamienie wypadały z rąk, a wówczas pozostali uczestnicy krzyczeli głośno – Brou! Potem szło się dalej. Naokoło, aż do brodu, gdzie każdy ciskał swój balast na zlokalizowany tam pokaźny stos.

Kiedy wszyscy już cisnęli swoje kamienie, nastąpiło ciekawe wydarzenie. Z jednego z domów wyszła para ludzi. Postawny mężczyzna i wspierająca się na jego ramieniu kobieta odziana w grubą suknię z woalem zasłaniającym twarz. Wszyscy w milczeniu czekali, aż para podniesie swoje kamienie i dołoży je do stosu, aby potem wrócić do chaty.

- To Gascoignowie – szepnęła do awanturników Renee Lapin, nawijając luźno puszczone włosy na palec. – Veronique była bardzo chora i dlatego tak… wygląda. Wraz z Alainem przyjechali z Poussenc i zamieszkali w domu, który Gascoigne kupił od dalekiego krewnego. Unikają ludzi…

Pochód się zakończył. Na rozdrożu w centrum wsi pojawiły się stoły z ciastami i pieczywem. Cecil puszył się, jaki to wielki kamień przeniósł i opowiadał o podobnych zwyczajach w swoich włościach. Tam ponoć nosił jeszcze większe. Sophie gryzła ciasteczka, a Albi stał z boku, pogrążony w melancholii i tylko na nią się gapił. Wieśniacy utyskiwali, że nieobecność w Kamiennym Dniu Armanda oraz Valdiera i Vermonta, uważając, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

Nadszedł czas na kolejną atrakcję tego dnia. Nad strumieniem, na sznurze przytroczonym do dwóch wysokich tyczek umieszczono rząd garnków. W jednym z nich znajdowały się słodycze, pozostałe wypełniono piachem i żwirem. Zabawa polegała na ciskaniu kamykami do garnków i rozbijaniu ich. Zgromadzone na brzegu dzieci, tylko czekały, aż pęknie właściwy garnek, by wyłowić z nurtu frykasy.

- Gościom należy się pierwszeństwo – oznajmił Hector, zapraszającym gestem wskazując na dyndające naczynia. Do przodu wyrwał się... oczywiście Cecil Cumley z Warmingthon. Podniósł kamyk i cisnął w garnki. Kamień plusnął w wodę, nawet nie zbliżając się do celu. Hrabia chrząknął i zamachał ramieniem jak wiatrak. – To tak na rozgrzewkę było. Kto następny?
 
xeper jest offline  
Stary 25-08-2019, 23:27   #104
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Gwendoline uczestniczyła we wszystkich „atrakcjach” festynu. Właściwie to nic jej nie szkodziło brać w nich udziału, a jeśli to miało pomoc zdobyć informacje za które dostaną sporo złotych monet, to czemu nie? Każda praca wymagała wysiłku i nie zawsze był to wysiłek fizyczny.

O ile noszenie kamieni było dla Gwen wiejską, durną tradycją, którą najchętniej by pominęła, o tyle rzucanie do celu było całkiem fajne. Parsknęła nawet krótko gdy Cecil tak żałośnie spudłował, że aż się przykro robiło. Z drugiej strony miała ochotę się popisać i pokazac z najlepszej strony i miała nadzieję, że jej się to uda.

- Ja bardzo chętnie, mój ojciec był rewolwerowcem - Gwendoline zgłosiła się z dumą i z taką tez postawą przyjęła pozycje do rzutu. Przygotowała się biorąc spokojny wdech i przymierzając się do rzutu. Musiała dobrze wycelować, nawet nieistotne w które naczynie z kolei, byle tylko trafić. Nie myślała teraz o niczym innym. Przecież gdy jej się to uda to chyba podskoczy z radości. Bo a nuż ktoś ją pochwali i polubi dzięki temu? Była skupiona, pamietała oblicze swojego ojca.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 26-08-2019, 20:04   #105
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Wieczorna zabawa była jedynie wstępem do dalszego świętowania. Nie wypadało odmówić uczestnictwa w obchodach ich gospodyni, która z taką atencją zajęła się gośćmi. Jej zachowanie jednak krępowało Dietmara coraz bardziej z każdą chwilą, dlatego tym mocniej zainteresował się śniadaniem na swym talerzu. Po posiłku przyszedł czas na wypełnienie miejscowej tradycji. Kurhany mogły poczekać jeszcze jeden dzień, skoro stały zapomniane od dziesiątek lat.

Cyrulik nie zapamiętał zbyt mile pochodu z kamieniami. Wstyd było mu wziąć nieduży, lekki i poręczny kamyk i już po kilku kroków wiedział, że przeliczył się z siłami. Nie wiedział co pokrzykiwali miejscowi, ale prawdopodobnie dostał najwięcej „brou” z wszystkich. Zdyszany, zasapany i spocony Rache zrezygnował z rzucania kamieniami do zawieszonych na linie garnuszków. Nigdy nie był dobry w takich zabawach, a do tego teraz jego ręce drżały ze zmęczenia jak u niemowlaka. Przyglądał się jednak innym rzucającym. Zabawa zapowiadała się przednie. Kolejne próby wywoływały albo salwy śmiechu, ale okrzyki radości i uznania.

Zwrócił za to uwagę na państwa Gascoignów. Informacja o chorobie zaciekawiła go i zerknął kilka razy w stronę kobiety z zasłoniętą twarzą, przegryzając ciastko znalezione w misce na jednym ze stołów. Nic nie udało mu się zobaczyć i Rache miał nadzieję, że nie zauważono jego spojrzeń i nie poczytano tego za niezdrową ciekawość. Przez chwilę rozważał rozmowę z nimi, ale w końcu zrezygnował.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 26-08-2019, 20:57   #106
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Zabawa z kamieniami spodobała się krasnoludowi. Grimm wybrał duży kamulec i z uśmiechem niósł, by w końcu wyrzucić do rzeki.

- Ha! - krzyknął, gdy skończył. - Takie zawody to ja rozumiem! Brawo Panie... eee... Brou!Ha, ha!.

Pojawienie się schorowanych państwa Gascoignów zbył wzruszeniem ramion.
- Mało to nieszczęść na tym padole, współczuć ludziom trzeba - skwitował krótko.

Podszedł jednak zgodnie z obyczajem khazadów grzecznie się przywitać i wymienić zdawkowe uwagi.

Z chęcią podjął się zabawy w rzucanie w garnki.

- Dziękuję Ci, Hectorze. Myślałem, że nas nie zaprosisz. Spróbuję, może mi się uda zwyciężyć, ha, ha.
 
kymil jest offline  
Stary 26-08-2019, 23:47   #107
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Coś w końcu wyciągnęło Caspara ze skorupy.
Najpierw dziwna, niespotykana i przez to interesująca tradycja, o źródła której wypytał starszych mieszkańców wioski (tacy lubią jak ktoś ich słucha), potem państwo Gascoignowie, którym przyjrzał się wiedźmim wzrokiem, a na koniec zabawa w kamienie. Jego rodzinna wioska wprawdzie leżała kawał drogi stąd i zwyczaje były w niej inne, ale tę formę świętowania pamiętał z dzieciństwa. Uśmiechnął się, przepuścił innych chętnych i zastanawiał się czy dałby radę sprawić radochę dzieciarni i zaimponować Gwen pomagając sobie przy rzucie magią... i czy nie zostanie od razu wykryty przez miejscowych albo przyjezdnych. Łatwiej byłoby sprawić by inni nie trafiali, ale to nie byłoby zabawne. Ani miłe. Ani bezpieczne. Tego więc robić nie zamierzał.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 26-08-2019 o 23:49.
hen_cerbin jest offline  
Stary 27-08-2019, 13:20   #108
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zabawa, jak zauważył nie biorący w niej udziału Dietmar była przednia. Raz po raz ciskane kamienie lądowały w strumieniu. Chyboczące się na linkach naczynia były sporym wyzwaniem dla rzucających. Gwen skupiona przez chwilę analizowała ruch garnków, po czym specjalnie dobranym kamieniem cisnęła w ich kierunku. Rozległ się brzęk tłuczonej kamionki. Dzieciaki pisnęły. Dorośli zaklaskali. Niestety z rozbitego naczynia, zamiast słodkości do potoku wpadły drobne kamyczki. Zabawa trwała dalej…

Grim rzucił, ale chybił sromotnie, niemalże dorównując Cecilowi. Śmiechu było co nie miara. Rzucał Caspar, wciąż zastanawiając się nad użyciem magii. Nie była potrzebna, bo już za pierwszym razem, ku własnemu zdziwieniu trafił w garnek. Rzucił jednak tak słabo, że kamyk odbił się od naczynia i wpadł do wody.
- Coś nietęgo masz Panie w łapie – skomentował Cecil, który już szykował się do kolejnego rzutu. Po pierwszej kolejce, na lince pozostało dwanaście garnczków. Albiończyk wziął potężny zamach, niemal okręcając się wokoło własnej osi. Już miał cisnąć, gdy za rekę złapała go Sophie i przytrzymała w żelaznym uścisku.
- Nie tak mocno, hrabio. Bo jak się Wam ręka omsknie, to któreś pacholę na tamtym brzegu traficie i nieszczęście gotowe – wyjaśniła swoje postępowanie. Cumley zaczerwienił się, nie wiadomo czy ze złości czy ze wstydu. Schultz już sięgał po sztylet, gotów stanąć w obronie swojej wybranki. Bracia Lierre, od samego rana będąc pod wpływem alkoholu, gotowali się do awantury. Cecil sapnął i opuścił rękę.
- Wybaczy Pani, nie pomyślałem, ale przecież ja bym nie chybił. Co to, to nie! Jakem Cecil Cumley hrabia Warminghton! – z tymi słowami błyskawicznie zamachnął się i rzucił kamień, który z brzękiem uderzył w garnek. Ten pękł uwalniając zawartość. Dzieciaki widząc co się z niego sypie, skoczyły hurmem do wody, kotłując się pośrodku nurtu.
- Nie trzeba. Nie trzeba – Albiończyk oganiał się od gratulacji, ale widać było że jest z siebie niezwykle dumny i pochlebstwa sprawiają mu niewysłowioną radość. – Ma się to oko. Ma się tą krzepę – powtarzał.

Potem nastąpił kolejny poczęstunek, który ciągnął się do popołudnia, a potem były tańce. Wszyscy doskonale się bawili (no może poza Schultzem i tymi, którzy musieli go słuchać). Lierrowie w końcu wywołali bójkę, ale skończyło się na rozkwaszonych nosach i pokaźnych guzach. A potem, tuż przed wieczorem pomiędzy bawiących się ludzi wbiegł wystraszony Leopold od Lapinów.
- Szybko! Szybko! Armand! – sapał, nie mogą poprawnie złożyć zdania. – Na stoku! Tam! Coś mu się stało! Szybko!
- Spokojnie – wszedł mu w słowo Hector. Przez tłumek wieśniaków przeciskała się wdowa Le Roux. – Pójdziemy to sprawdzić. Zawołajcie Alaina, pójdzie z nami. Wy też – zwrócił się do gości. Sophie przytaknęła, Albi nerwowo przełknął ślinę.
- Ja zostanę – oznajmił Cecil, obejmując zaniepokojoną wdowę. – Ktoś o zdrowym podejściu musi tu zostać. Będę najlepszym kandydatem do tej roli.

Przywołany Alain Gascoigne zjawił się niemal natychmiast. Przez chwilę rozmawiał cicho z chłopakiem. Potem wstał i wskazał na zbocze doliny. Był pełen energii, zupełnie inny niż wcześniej, kiedy wraz z zawoalowaną żoną brali udział w kamiennej procesji. Do pasa przytroczony miał solidny, żołnierski pałasz. – Chodźmy! Już wiem gdzie. Wszyscy inni zostają. Zachowajcie spokój – nawet nie odwracał się, aby sprawdzić kto za nim idzie w kierunku ciemniejącego zbocza.
 
xeper jest offline  
Stary 27-08-2019, 14:17   #109
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Zabawom, poczęstunkowi i tańcom nie było końca. Tak przynajmniej wydawało się do czasu pojawienia się podekscytowanego młodzieńca.

- Coś mu się stało!

Dietmar nie wiedział o kogo chodzi, ale najwyraźniej mogła być potrzebna jego pomoc. Pobiegł szybko po swoją torbę z medykamentami, ale w podnieceniu zapomniał swojej broni. Nie było czasu na powrót po nią, miejscowi już ruszali w drogę. Rache dołączył do nich.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 27-08-2019, 14:59   #110
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Caspar i tak nie miał zaufania do swoich umiejętności bojowych, nie widział więc sensu we wracaniu się po broń i ruszył razem z Dietmarem. By nie być zupełnie nieprzygotowany spojrzał wiedźmim wzrokiem we wskazywanym przez Alaina kierunku.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172