|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-07-2019, 00:26 | #11 |
Reputacja: 1 | Tharnoth cofnął się kilka kroków, starając się znaleźć poza zasięgiem atakującej go ręki. Skupił się na wyczuciu wiatrów magii i mentalnie “sięgnął” po moc starając się wzmocnić zaklęcie. Już prawie mu się udało gdy ręka mutanta niemal sięgnęła jego kostki. Palce ześlizgnęły się po wysokiej cholewie buta, ale to wystarczyło by elf stracił koncentrację. Zebrana moc “wyślizgnęła się” z jego mentalnego uścisku. Zdekoncentrowany ale i zdeterminowany młodzieniec zdecydował się że jednak podejmie próbę rzucenia czaru, mimo że zdawał sobie sprawę że szanse są zdecydowanie przeciwko niemu. Nie wiadomo czy był to po prostu uśmiech Ranalda czy fakt że walczyli z mutantami spowodował że Hoeth spojrzał łaskawie na swego wyznawcę, ale czar udał się idealnie. Nawet skomplikowane, mentalne wyrysowanie wielowymiarowego diagramu który ogniskował moc wiatrów magii tym razem nie sprawiło elfowi żadnych problemów. Poczuł jak moc przepływa przez niego - Pilin a luith! - wypowiedział słowa magii, zbliżając otwarte dłonie jedna do drugiej, ale zostawiając odrobinę miejsca między nimi. W ułamku sekundy pojawiła się tam lśniąca strzała z czystego światła która wystrzeliła z olbrzymią szybkością i zagłębiła się w klatce piersiowej bezrękiego mutanta wysyłając falę magicznej energii. Stwór krzyknął coś niezrozumiale po czym nogi załamały się pod nim i padł na kolana, najwyraźniej ogłuszony. ~"Więcej nie piję" - pomyślał Edgard gdy mutantowi odpadła druga ręka i zaczęła pełznąć w stronę Uwe. ~"Albo od tego smrodu mam przywidzenia..." Właśnie w tym momencie strażnik więzienny zobaczył kłopoty Siegfrieda złapanego za rękę szczypcami kraba, wymamrotał sam do siebie: - Lepiej abym nie miałam. - to mówiąc napiął mięśnie nóg i przeskoczył nad ugodzonym piorunem mutantem szarżując na ratunek człowiekowi. Bez problemu wybił mutantowi szczypce z uścisku wokół ręki Siegfrieda, jednak szamocząc się z nim obaj stracili równowagę lądując na ziemi. Doświadczony strażnik mimo upadku nie pozwolił jednak wyślizgnąć się stworowi z uścisku. Uwe tymczasem z przerażeniem patrzył na części ciała mutanta, oderwane od korpusu, ale poruszające się jakby żyły. Przeskoczył nad pełzającym po ziemi i próbującym go złapać ramieniem, by zaatakować bezbronnego stwora zaplątanego w sieć. Przymierzył i wepchnął sztych miecza w jego ciało. Mutant wił się na ostrzu niczym robak na haku wędki, wyjąc i plując wokół krwistą śliną. - Ogień! Dajcie ogień! - krzyczał łowca szukając wzrokiem miejscowych, którzy wcześniej zgromadzili się w tym miejscu. - Musimy spalić tego drugiego! Bardin zaatakował. Poprawił uścisk dłoni na rękojeści toporka i zamachnął się szybko dwa razy. Ciął wpierw od góry, tak by cios trafił w bok mutanta, ale ten odsunął się. Był czujny i cios go nie trafił. Drugi cios leciał w bok. Cały czas z impetem poprzedniego, jednak ten udało się z łatwością zbić przeciwnikowi. Khazad był nieco zaskoczony wprawą mutanta w walce, ale nie zamierzał się poddawać. Wiedział, że każdy, nawet najsłabszy snotling może być ostatnim przeciwnikiem, jeśli się nie doceni jego mocnych stron. Krasnolud był czujny i przygotował już tarczę na ewentualny cios swojego wroga. Chociaż nie było to Siegfriedowi po nosie to tym razem musiał przyznać, że nie radzi sobie i potrzebuje pomocy. - Pomocy! - wydarł się W tym momencie ktoś powalił jego wroga na ziemię. Pomimo cholernego bólu w prawej ręce bez zastanowienia ponownie przerzucił sztylet do drugiej ręki i dźgnął krabocoś trafiając w głowę. Niestety łeb przeciwnika był większym wyzwaniem niż się spodziewał i ostrze po przecięciu skóry ześlizgnęło się po... metalu? Mutant silnym szarpnięciem uwolnił się z uchwytu Edgarda i szybkim ciosem wbił szczypce w prawe ramię Siegfrieda.
__________________ ZauraK Ostatnio edytowane przez ZauraK : 30-07-2019 o 21:16. Powód: formatowanie i takie tam |
30-07-2019, 11:31 | #12 |
Wiedźmołap Reputacja: 1 | Edgard szybko zerwał się z ziemi, i wykorzystując fakt iż mutant jest zwrócony w stronę Siegfrieda, splótł dłonie razem waląc z zamachu zaciśniętym splotem w ramię ze szczypcami, którymi posługuje się stwór. Siła uderzenia jest tak silna że łamie z obrzydliwym chrzęstem chitynowy pancerz mutanta wbijając mu jego fragmenty w mięśnie ramienia. Z uśmiechem strażnik obserwuje opadającą bezwładnie wynaturzoną kończynę stwora nawet nie słysząc jego wrzasku. Tym razem Bardin zaatakował tarczą. Najwyraźniej mutant nie spodziewał się tego. Trzepnął go na tyle mocno, że mutantowi solidnie zakręciło się w głowie. Na pewno poczuł huk. To dało khazadowi przewagę w kolejnych ciosa. Natychmiast wykorzystał tę przewagę i zaatakował toporem. Cios leciał na rękę mutanta, ale nie udało się jej dosięgnąć. Kolejny wdech i wydech i krasnolud szykował się do następnej serii ciosów toporem. Ohyda starała się mocno by trafić krasnoluda, lecz jej ciosy były chaotyczne i niecelne. Trafienie w głowę posłało potwora na ziemię u stóp khazada. Tharnoth wziął głęboki oddech oceniając szybko sytuację. Mógł podnieść broń i oganiać się przed niezdarnymi atakami odrzuconych kończyn mutanta lub pomóc odważnym wojownikom którzy stawili czoła mutantom razem z nim. Rozsądek nakazywał bronić przede wszystkim własnej skóry, ale… urodził się pod znakiem Smoka. Ignorując otoczenie skupił się na wiatrach magii i tym razem udało mu się przekierować moc tak by wzmocniła jego czar. Następnie ponownie wypowiedział formułę czaru kierując go w stronę rannego mutanta ze szczypcami, który chwilę wcześniej zranił człowieka ze sztyletem. Magia uderzyła w klatkę piersiową stwora i rozlała się po jego ciele niczym płonąca oliwa. Mutant zawył z bólu gdy jego skóra płonęła na jego ciele a z oczu pomiotu chaosu buchnąły płomienie. Po chwili wycie przeszło w rzężenie i stwór zwalił się na ziemię uderzając o bruk metalową czaszką, która odsłonięta została po spaleniu skóry. Siegfried poraniony dotkliwie stracił już całkowicie głowę i rzucił się na przeciwnika z obłędem w oczach. - Zatłukę Cię ścierwo jedno! Poszatkuję na drobne. Łatwiej rzec niż zrobić. W swej furii przecenił własne siły. Nie tylko ciął powietrze zamiast mutanta, ale jeszcze dodatkowo zraniona ręka przypomniała ten fakt i nagła w niej bezwładność spowodowała kilka rzeczy naraz: skrzywienie na twarzy, upadek sztyletu i skulenie się w próbie osłonięcia bolącej części ciała. Osłaniając rękę, Siegfried tępo gapił się na metalowa łysinę mutanta. Łowca raz za za razem wbijał ostrze w ciało mutanta. - Zdychaj kurwi synu! - W końcu Uwe celnym ciosem miecza prosto w serce zakończył życie mutanta w sieci, który wijąc się w konwulsjach zadławił się swoją własną krwią. Wijące się po ziemi ręce starały się pochwycić Tharnotha i Uwe, ale obaj mężczyźni mieli na nie baczenie i z łatwością uniknęli pochwycenia. Z pomiędzy domów wybiega człowiek w szarej szacie, w jednej ręce ma zapaloną pochodnię a pod pachą trzyma małą beczułkę. Za postacią w szacie wybiega dwójka znanych wam jedynie z widzenia strażników z włóczniami w rękach. Siegfried oderwał wzrok od trupa. Zerknąwszy na pośpieszającego na most wybawiciela zacisnął zęby i schylił się po sztylet. ~ Nie teraz. Nie ma czasu na ból, podziękowania czy gapienie się. Odchylił się tylko po to żeby zauważyć biegnącą grupkę ludzi w ich stronę. Ujrzawszy ogień i beczułkę wzdrygnął się kojarząc jednoznacznie fakty, że z tego mogą być jedynie kłopoty. - Co u diaska? Ruszył w stronę leżącego mutanta. Zerkał to na krasnoluda to na biegnącego osobnika z beczułką. - Krasnoludzie - zwraca się do Bardina i pokazuję sztyletem na biegnących ludzi - Czy mi się zdaje, czy ktoś tu chce zrobić rozpierduchę małym bum? Krasnolud rzucił szybkie spojrzenie na człowieka. Czasu było mało a sytuacja ciągle napięta. - Na to wygląda. Chociaż mało tego, by zrobić jakieś wielkie zniszczenia. - odpowiedział krasnolud. Widząc, że sytuacja na moście jest w miarę opanowana, więzienny strażnik przypomniał sobie o strzelcu który rozpoczął cały atak na moście. Nie zamierzał stać tam bezczynnie i czekać aż zarobi kulkę. Rzucił się więc biegiem przez most trzymając się możliwie blisko wszystkiego co zapewnia jakaś osłonę przed ostrzałem. - Idę po strzelca! - krzyknął przez ramię w biegu gdy przebiegał obok niezwykle unoszącego się człowieka z wbitym bełtem w brzuchu na którym na chwilę skupił swoją uwagę. I całe szczęście, bo gdy tylko Edgard znalazł się krok do udającego martwego wroga, ten znienacka zamachnął się kijem podstawiając go Edgardowi pod nogi. Skupienie uwagi na wrogu ocaliło biegnącego strażnika przed poważnym upadkiem. - O jebany! - krzyknął Edgard w ostatniej chwili uskakując. Tharnoth wymierzył cios kijem w atakującą go rękę, ale ta skoczyła prosto na niego, ale jemu też udało się uniknąć tego ataku. Bardin spojrzał na leżącego przed nim mutanta, zebrał cały swój żal i gniew. Następnie ciosem topora oddzielił jego głowę od ohydnego ciała.
__________________ "Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków. |
31-07-2019, 20:59 | #13 |
Reputacja: 1 |
|
06-08-2019, 23:21 | #14 |
Reputacja: 1 |
__________________ pamparampam Ostatnio edytowane przez gazda : 06-08-2019 o 23:32. Powód: Formatowanie |
22-08-2019, 14:35 | #15 |
Wiedźmołap Reputacja: 1 | - Uważajcie na ten kamień, to czysty Dhar! Nie dotykajcie go jeżeli nie chcecie być jak on! - krzyknął elf celując w mutanta. Wypuścił powietrze i wypuścił strzałę. Cel był daleko, kołaczące nerwy ze względu na obecność śmiertelnie niebezpiecznego spaczenia sprawiły że Tharnothowi drgnęła ręka i strzała zamiast trafić mutanta między oczy wbiła się w jego lewą nogę. Uwe przedzierając się przez zwały gruzu na zakrystii wyszedł wreszcie do głównego pomieszczenia, gdzie dostrzegł strzelca za ołtarzem z rusznicą i zielonym świecącym kamieniem w drugiej ręce. Odruchowo schował się za kolumną i mocnej złapał łuk sięgając po kolejną strzałę. ~"Co ten elf tam tak krzyczy?" - Edgard zastanawiał się jednocześnie próbując wydmuchać z nosa kurz, którym się zatchnął po zawaleniu się dachu. W oczy na szczęście nic nie naleciało. No i na głowę też nie spadło - będzie żył. Widząc, że łucznik wszedł w tumany kurzu podążył za nim. Minęli dwa pomieszczenia by dostać się do głównej nawy świątyni. Widząc, że Uwe przycupnął za filarem, Edgard sam przylgnął do futryny drzwi cofając się z powrotem do pokoiku i wyglądając zza ramienia mężczyzny - Pssst. Co jest w tych beczkach, bo nie widzę? Wino mszalne? Uwe nie odzywał się. Mutant z jakimś diabelskim kamieniem w ręce, oświetlony magicznym, zielonym blaskiem nie zauważył go na razie i łowca miał nadzieję, że tak pozostanie dalej. Dwie pełne beczki z prochem mogły doprowadzić do zawalenia się świątyni na ich głowy. Bardin na widok mutanta rzucił się biegiem w jego stronę. Siegfried widząc ruszającego Bardina przymierzył się do wskoczenia do środka przez okno. Szkło z wybitego okna boleśnie poraniło rękę i rozdarło rękaw koszuli. Zaklął szpetnie i ruszył chyłkiem w stronę strzelca trzymając kurs wzdłuż ściany. Wychodząc zza ołtarza mutant wziął na cel szarżującego na niego z okrzykiem krasnoluda, mamrocząc do trzymanego w lewej ręce zielonego kamienia nacisnął spust, lecz broń nie wypaliła. Mutant wydał z siebie wściekły wrzask co zbiegło się w czasie z falą energii, która wydobyła się z trzymanego kamienia. Ciało pod wpływem nieznanej mocy zaczęło się zmieniać na oczach walczących, teraz rozciągnięte i obleczone w plugawe pióra przelało się przez ołtarz całkowicie go druzgocząc. Z przerośniętego dzioba wydobył się przeraźliwy wrzask, który zmroził wszystkim krew w żyłach, a spojrzenia tysięcy oczu nie dało się znieść na zdrowy umysł.
__________________ "Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków. |
25-08-2019, 21:17 | #16 |
Reputacja: 1 | z gdoca
__________________ Bajarz - Warhammerophil. Ostatnio edytowane przez Phil : 25-08-2019 o 21:21. Powód: zmiana rozmiaru obrazka |
11-09-2019, 17:27 | #17 |
Reputacja: 1 | Wszyscy wybiegli przerażeni ze świątyni na dziedziniec, dołączył do nich też Uwe, który zdołał się opanować i nie uległ plugawej aurze bestii. Strach ulatywał w miarę jak oddalali się od zrujnowanej świątyni, Uwe zatrzymał się za załomem budynku i nałożył strzałę na cięciwę, podobnie zrobił też Tharnoth, reszta ruszyła czym prędzej w stronę mostu by ostrzec mieszkańców.
__________________ "Prawdziwy mężczyzna lubi dwie rzeczy – niebezpieczeństwo i zabawę, dlatego lubi kobiety, gdyż są najniebezpieczniejszą zabawą." Fryderyk Nietzsche |
19-09-2019, 07:20 | #18 |
Reputacja: 1 | Edgard, Bardin i Siegfried krzycząc wbiegli na most, na który od drugiej strony wbiegł kapitan Shiller oraz trojka strażników z halabardami, w oddali dało się dostrzec chmurę szczątków i kamieni, a w środku tego wszystkiego pierzasty pomiot chaosu. Strażnicy zatrzymali się na ten widok i ze strachem w oczach spojrzeli na kapitana. - Za mną! - wrzasnął Shiller i ruszył w stronę pomiotu, za nim podążył jeden z trójki strażników, pozostała dwójka stała jak wryta nerwowo ściskając halabardy. O to chodziło. Dodatkowi wojownicy z kapitanem na czele. Teraz mogli próbować walczyć z demonem chaosu. Bardin od razu dołączył do drużyny i ruszył za resztą. Cały czas czujny i zestresowany. - Co tak stoisz jakbyś srał w porty?!? - Edgard wydarł się na pierwszego stojącego strażnika, albo na obu naraz, bo gwałtownie spojrzeli na niego obaj. Widząc że odwagi nie mają nawet za miedziaka, ruszył biegiem w stronę jednego z nich i drżącymi z emocji rękami wyszarpnął mu drzewiec z rąk - Dawaj to babo - wyrzucił z siebie czując w dłoniach znajomy dotyk drewna. Zanim zasiedział się w miejskim więzieniu, spędził wiele godzin patrolując miejskie ulice uzbrojony w taką właśnie broń. Kto wie, może to była ta sama? Używana, wysłużona, bez szczególnych znaków - zwykła służbowa halabarda jakich miejski garnizon miał ze 20 sztuk. Nie wiedzieć czemu nagle poczuł chłodne nocne powietrze owiewające mu twarz i zapach (albo smród) rynsztoku jaki było czuć na nocnych patrolach. I ten posmak w ustach - skwaśniałe najtańsze wino. Czy wspomnienia pojawiły się z powodu sprawnego i wyćwiczonego chwytu broni? A może to właśnie czują ludzi wiedząc że nadchodzi ich ostatnia walka? Losowe wspomnienie z ich marnego życia... Edgard się zawahał. - Nic to - szepnął do siebie i ruszył biegiem za kapitanem. *** Tharnoth i Uwe czołgali się pomiędzy gruzami, lecz nerwowe spojrzenia w tył uświadomiły im że pomiot zaraz ich dopadnie. W tym właśnie momencie kawał sklepienia na końcu tunelu zawalił się, całkowicie odcinając drogę ucieczki. Tharnoth spojrzał na gruzowisko które właśnie odcięło im drogę ucieczki i... uśmiechnął się. Wyglądało na to że dziecięce marzenia o walce ze stworami chaosu do ostatniej kropli krwi spełnią się w całości. Szkoda tylko że pozostała część marzeń, ta w której był potężnym magiem pozostawał nadal tylko w sferze życzeń. Nie było czasu na użalanie się nad sobą i sytuacją w której się znaleźli. Los rozdawał karty jak mu się podobało i szachrował przy tym niemiłosiernie. Ale nie miał zamiaru sprzedać tanio swojej skóry. Na dłoni położył małą strzałkę, jedną z tych które znalazł w więzieniu. Prawdopodobnie strażnicy zabijali czas rzucając nimi do celu. Skoncentrował się na skupieniu mocy, odczekał aż stwór ponownie wsadzi głowę do tunelu starając się dosięgnąć ich dziobem, i wypowiedział słowa czaru. - Pilin a luith! - miał nadzieję że ze względu na ograniczoną przestrzeń uda mu się trafić w głowę pomiotu. Serce Heidegera waliło niczym kowalski młot, pompując krew w szalonym tempie. Przez chwilę łudził się, że ucieczka powiedzie się. Wszystkie plany runęły jednak razem ze zrujnowanym sklepieniem. Chmura pyłu zasłoniła na chwilę widok, a drobne kamyczki uderzyły elfa i człowieka. Przejście zostało zamknięte. Paradoksalnie, Uwe uspokoił się. Być może to świadomość nieuchronnego końca spowodowała, że wziął głęboki oddech, odwrócił się, przyklęknął i nałożył kolejną strzałę na cięciwę swojego łuku. Ostatnią w swoim życiu, jak sądził. Śmierć nadchodziła wraz z ostrymi pazurami i dziobem potwora, ale łowca wiedział, że zanim to nastąpi, zrobi jeszcze jeden otwór w jego zmutowanym ciele. Skinął jeszcze głową w stronę maga, jakby żegnając się z nim. Czar rozpłynął się zanim udało się zebrać dostateczną ilość wiatrów magii, wyraźnie coś przeszkadza i rozprasza wiejące w tym miejscu wiatry. Łuk Uwe zahaczył o niskie sklepienie, strzała spadła z cięciwy prosto pod nogi strzelca.
__________________ ZauraK |