Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-09-2019, 14:09   #21
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Franz stał obok sédziego i obserował dobijający do brzegu, mały prom. Jeszcze nocą zjawił się w obozie ludzi Guido, aby ustalić z załogą, żeby trzymali ozory za zębami i nic nie mówili nikomu jeśli spytani o dziwną podróżną z miejscowymi. Wiedział, że promowym może zaufać. I oni i on pewne swoje sprawy trzymali dla siebie dla obopólnego dobra.

Dopiero przed chwilą ujrzał panią Lautterman, ale nim jeszcze ją zooczył, że musi być kimś znacznym i zapewne dysponującym sporą pewnością siebie, skoro zdecydowała się podróżować do Remen samojeden, a teraz zdać się na miejscowych przewodników. Spodziewał się kogoś nawykłego do podróży i komu bliżej było do leśnych ostępów niźli pałacowych komnat. Nie pomylił się. Kobieta siedząca na osiodłanym rumaku, odpowiadała jego wyobrażeniu. Może jedynie była bardziej gładka niż się spodziewał. Czuł też, że jej pewność siebie nie była oznaką brawury, a wynikała raczej z niezrozumiałej jeszcze dla Franza potęgi jaką musiała dysponować. Może była wiedźmą, a może tak umiała robić żelazem, że nic jej strasznym nie było. Dowie sie w swoim czasie, choć po prawdzie mało go to obchodziło.

Wzruszył tylko ramionami sam do siebie czekając, aż będzie mógł wskoczyć na prom. Miejscowych znał przynajmniej z widzenia, poza jednym mężczynzą, stojącym blisko grupy Remenczyków. Ale więcej nie było mu potrzebne. Był tu dla roboty, a nie dla nawiązywania towarzyskich kontaktów. Oni nie wchodzili w drogę, a on im. Taki układ mu pasował.

Gdy prom dobił do brzegu, skłonił się ledwo pani, zachęcająco pokazując pokład lichego promu. Wtedy Hans zaczął się wydzierać niczym przygłupi zarządca na odludnym folwarku.

Idiota! Człek zadba o tyćkę anonimowości, a ten głupiec całe Remen obudzi... - pomyślał chcąc wpierw zdzielić go morde, zanim każdy parobek, męt w okolicy przeprawy dowie się co święci, a zachęcony kilkoma pensami wyśpiewa wszystko jak na sigmarskiej spowiedzi. Oczywiście Mauer nie miał zamiaru tłumaczyć Hansowi powodów, dla jakich powinien był siedzieć po cichości miast drzeć się jak stare prześcieradło, bo i tak każdy wiedział dokładnie co czynić. Czym prędzej poszedł do Hansa i syknął tylko:

- Zawrzyj gębę, bo cię licho w lesie posłyszy!
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 10-09-2019 o 16:08.
8art jest offline  
Stary 10-09-2019, 22:10   #22
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, Gospoda “Trzy Lwy”

Kac. Przepiękny, obezwładniający kac.

Jeśli ktokolwiek zapytałby, co jest najlepsze na szlaku, z miejsca można odpowiedzieć, że kac po wczorajszej pijatyce. Nic tak nie leczy zmęczenia i nie poprawia nastroju jak parę głębszych, potem jeszcze kilka kolejek, następnie zalewanie pały można kontynuować w zaciszu pokoju położonego na poddaszu w karczmie.

Wpierw pojawia się widzenie, kiedy człowiek leży na łóżku. Zapach trocin, siana, i włosów. Potem pojawia się świadomość dnia wczorajszego. Kufle piwa podawane przez pewną obrotną dziewuchę i sakiewka, którą mu powierzono, a która tego wieczora odchudzała się z niebywałą prędkością. Dotyk przyjemnie ciepłych cycków, wtulonych w jego ramię, które zdążyło już zacząć cierpnąć.
Kurewka.
“Nie....ta mała franca co podawała piwo” pomyślał. To boli najbardziej, ale jest przyjemnie. Wyostrza zmysły o poranku.

Karl wstał ciężko, przeciągając się i podchodząc nagi do otwartego na oścież okna. Ciemno, ale po jaśniejącej zorzy porannej widział, że niebawem przypłynie prom.
“Będzie mgła. Urocze kurwa miejsce, ten Ostland. Urocze” skrzywił się znowu, po pomyślał i obejrzał się w poszukiwaniu ubrania.
Szczęśliwie, leżało na podłodze, schłodzone i niemal wyprane w porannej rosie. Wpierw koszula i gatki, przyjemnie zimne. Potem pludry i nogawiczki, na które zaczął nakładać długie, jeździeckie buty z cholewami. Ostrogi dzwoniły przy każdym ruchu, kiedy chwilę mocował się z twardą skórą. Wams, o rękawach fantazyjnie powycinanych według reiklandzkiej mody, z czarnego sukna nie był zwyczajnym widokiem w tych okolicach. Tu nosili się podobnie do kislewczyków, albo wręcz jak krasnoludy. Czyli nudno i praktycznie.
Odgonił natrętne rozważania o modzie dopinając wełnianą pelerynę i dopinając pas z bronią.
“Dziewka...taak” dumał trzymając w ręku sakiewkę. Wypadły trzy monety. Zmarszczył czoło, jakby starał się przypomnieć co wczoraj się tu działo i uśmiechnął się pod nosem, kładąc na nocnej szafce dwie monety.



Nieco później, przedświt, przeprawa promowa w Remer.

- Na Sigmara… - mruknął do siebie Karl widząc wyłaniającą się z porannej mgły szlachciankę. “Jak zwykle dumne i władcze, a potem płaczą w mankiet i chcą rzucać swoich mężczyzn. A ci durnie chcą szczuć psami, wieszać, czy ciąć się na rynku. Zawsze, kurwa tak samo….” myślał zsiadając z konia, który parsknął donośnie. Ostrogi brzęknęły, a stopy chlupotały w rozmokłej brei kiedy szedł, prowadząc konia za uzdę w stronę nadpływającego promu. Kiedy podszedł do kobiety, zasady dobrego wychowania, które wpajano każdemu reiklandczykowi wartemu swojej soli wzięły górę nad jej przedziwnie władczym, autorytarnym spojrzeniem. Widział już takie niejeden raz w życiu, i nie bał się go. Raczej obawiał się konsekwencji swojej głupoty. Reszta towarzyszy wyglądała tak, jak dnia wczorajszego. Karla dziwiło jedynie, jak szlachcianka, która mogłaby tu przybyć z niezłą armią lezie w jakieś zadupie z taką bandą obszarpańców, nie wyłączając jego skromnej osoby. Kiwnął sędziemu i Klausowi, lekko uginając ręką rondo kapelusza, następnie minął ich bez słowa. Najważniejsza była ona.

- Karl Peter Niers, kawaler reiklandzki, do usług. Zaszczyt to dla mnie oglądać dziś dwa zjawiska w Ostlandzkiej głuszy. Przepiękną, mroźną mgłę, i twe piękne oblicze. Mgła zaś, sromotnie umyka, pobita. Dysponuj mną waćpani, wedle uznania - Karl skłonił się dwornie pani Lauterbach, zamiatając kapeluszem glebę, uśmiechnął się jak najładniej potrafił, choć tylko Sigmar jeden wiedział jak bardzo widać było po nim wczorajszą pijatykę.
Niewzruszony jednak tym faktem, raźno ruszył, bez zbędnej już zwłoki aby podprowadzić na prom również konia szlachcianki, lub jednego z jej luzaków. Fakt, że nie zabrała służby nie czynił z ludzi wolnych pospolitej służby, co wiedział każdy szanujący dobre obyczaje mężczyzna w Altdorfie. Karl przewidywał, że kobieta szlachetnie urodzona, w dodatku jak mu wcześniej mówiono, czarodziejka, będzie to również wiedzieć. I choć z kobietami, a zwłaszcza ze szlachciankami bywało różnie, Karl postanowił zaryzykować.

Nie wszyscy jednak wykazywali się ogładą. Karl nie winił oprycha za to, że był oprychem. Ale za bycie chamskim gburem miał piekielną ochotę mu przylać. Byłoby to jednak nietaktem w towarzystwie damy, ale co się odwlecze, to nie uciecze, jak mawiał pewien jego znajomy łaps.
Karl spojrzał koso na oprycha, a słysząc uwagę Maurera skorzystał ze sposobności ofiarowanej mu przez całkiem roztropnego jak się okazało człowieka.
- ... I w ten rozwrzeszczany pysk trafi -dodał na koniec wypowiedzi Maurera, kwitując Hansowi ironicznym uśmieszkiem i wkurwionym spojrzeniem, po czym ruszył z na prom ciągnąc za sobą dwa konie.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 10-09-2019, 22:35   #23
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Roztargnienie wynikłe ze stagnacji szybko minęło, kiedy z ciężkimi pasmami mgły zatańczyli aktorzy. Przecinali, rozwiewali, zawijali, ukłonami, pohukiwaniem. Odzyskawszy swój czar, jak za dotknięciem różdżki, kiedy tylko wkoło zapanował chaos, Olivia grzecznie i powściągliwie odpowiadała na pozdrowienia - Witaj Saxo - zdobyła się nawet na uśmiech, ale przypomniawszy sobie, że wczoraj była na dziewczynę o coś rozgniewana, choć nie pamiętała o co, być może sama przed sobą niegotowa przyznać się do takiej małostkowości, postanowiła podejść bliżej chłopaka, z którym przybyła Saxa. Nadarzyła się świetna okazja, kiedy Mauer syczał na Hansa, Karl prowadził swoją klacz, zaś młody Felix ogiera Kateriny. Zdążyła spokojnym nieco wyrachowanym ruchem ucałować zdziwionego na to stryja - Dziękuję Ludwig - Podeszła do luzaka szlachcianki i delikatnie głaszcząc szyje zwierzęcia, pomogła nieznajomemu w ostrogach wprowadzić srokacza na pokład. Tamtemu posyłając tylko studnie bezdenną zaklętą w czarnym oku. Mijając panią Lautermann, dygnęła w ułamku sekundy nie dłuższym niż oddech, który zaraz zmieszał się z szaleństwem mgły. - Hochberg - tyle powinno być w sam raz, uznała.

Minęła Franza i Hansa, z skromnie opuszczoną głową i delikatnie uśmiechniętą buzią, pozwoliła usadowić się wpierw Karlowi i złożyła swój ciężki tobół zaraz obok młodego mężczyzny i panienki Valdis.

- To miło, że zająłeś się wierzchowcem damy. Proste twe szaty, ale maniery rycerza. Felix Mayer jak mniemam. Olivia Hochberg. - i Olivia zdjęła rękawiczkę podając jasną dłoń z długimi palcami młodemu mężczyźnie. Nie pozwoliła sobie na dłuższy kontakt, wypadało zwrócić uwagę na innych. Głaszcząc srokacza, popatrzyła czarując zielonym okiem na Saxę. Za to ignorując tymczasem Karla, udając, że go nie widzi przez roztargnienie.

- Cieszę się moja droga, że mogę mieć cię blisko podczas tej podróży. To wprawdzie niedaleko, ale byłoby mi nieswojo z samymi mężczyznami i dystyngowana damą. Niewiele znam dziewczyn w Remer, a mało którą tak dobrze jak ciebie właśnie. - wszystko to Olivia mówiła szeptem konfidencjonalnym, jakby największą tajemnicę wyjawiała. Zaraz też zamilkła, już czekając nowych psotnych wyzwań.

Proszę wybaczyć, że w tak krótkim czasie zrobiłem dwa wpisy do jednej sytuacji. Nie mogłem sobie darować, bo tak się fajnie złożyło. Po drugie przez trzy najbliższe dni mogę mieć mało czasu.

Wygląda na to, że Karl uprzedził Olivie. Na razie zamknąłem zadanie o zabraniu luzaka w spoilerze. Proszę o info czy mam je usunąć. Reszta powinna się zgadzać.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 10-09-2019 o 23:25.
Nanatar jest offline  
Stary 10-09-2019, 23:01   #24
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Po niefortunnym minionym wieczorze sędzia Ludwig Brunstein miał jak najgorsze przeczucia względem Hansa Hansa, tymczasem jednak niechlujny i ordynarny więzień całkowicie go zaskoczył. Nie dość, że przyszedł na czas na przystań, nie dość, że trzeźwy, w zbroi i pod bronią, to jeszcze jął komenderować resztą świty iście niczym oficer zaciężnych żołnierzy. Skomplementowana wcześniej przez czarującego pana Niersa, Katerina Lautermann też musiała poczuć uznanie dla przywódczych cech łysego osiłka, bo chociaż wpierw zlustrowała Hansa wyniosłym i nieco odstręczającym spojrzeniem, po krótkiej chwili podała mu ramię.

Ująwszy ją z marsową miną za łokieć, drab postawił jedną stopę na krawędzi promu, a potem pomógł szlachciance wejść na deski pokładu, łypiąc jednocześnie złowrogo na próbującego go uciszyć Mayera i marszcząc ostrzegawczo brwi w odpowiedzi na cierpkie słowa Niersa.

- Pomóż młodemu konie wprowadzić na pokład, Franz, a nie pouczaj mnie jak obchodzić się z damami! - nie przestając robić groźnych min Hans pozostawił panią Katerinę pośrodku promu, po czym przeniósł swe władcze spojrzenie na starego Oswalda i jego głupawych synów.

- Wielmożna pani bardzo się śpieszy, a życzenie wielmożnej pani jest rozkazem nie tylko dla mnie, ale i dla was! - oznajmił kładąc ręce na biodrach i przyglądający się biegowi wydarzeń sędzia musiał przyznać w duchu, że chyba mimo wszystko to Sigmar go natchnął pomysłem zwerbowania właśnie Hansa. Rosły, okryty kolczym kaftanem i noszący u boku długi miecz, niesławny remerski rzezimieszek zaczął sprawiać znienacka wrażenie prawdziwie mężnego obieżyświata.

Odczekawszy, aż Olivia Hochberg, Mayer i Niers wciągną na pokład promu niechętne przeprawie konie, przewoźnicy naparli tyczkami na rozmokły skarpę i jęli płynąc w kierunku przeciwnego brzegu rzeki. Z każdym ich stęknięciem, z każdym pluśnięciem drewnianych drągów prom zagłębiał się coraz bardziej w ruchliwe wstęgi nadrzecznej mgły, zza których wyzierały rozmazane ciemne kontury puszczy.

Młody Felix przełknął w duchu niezrozumiały afront, jaki uczyniła mu wielmożna pani nie kwitując nawet półgębkiem pytania o schowany w pokrowcu oszczep. Młodzieniec mógłby przysiąc, że jedynie uśmiechnęła się przelotnie kącikami ust, ale wówczas Hans Hans rozpoczął swe hałaśliwe przedstawienie i szansa myśliwego na zaskarbienie sobie uwagi jaśnie pani przepadła w natłoku żywej przemowy opryszka. Ukrywając rozczarowanie takim obrotem spraw, Felix poklepał po szyi luzaka pani Kateriny, posłał uspokajający uśmiech w stronę wyraźnie nerwowej Saxy, której samopoczucia bynajmniej nie poprawiała bliskość ekscentrycznej krewniaczki sędziego.

- Nic się nie bojaj - szepnął do wielkookiej dziewczyny - To ja zabiłem odyńca, a nie ten łysy obszczymur. Ze mną nic złego ci się nie przytrafi.

Uderzenie serca za uderzeniem serca, budzące się do życia Remer zostawało coraz bardziej w tyle, a wraz z nim uporządkowane i spokojne życie większości pasażerów rzecznego promu. Spojrzenia stojących na pokładzie ludzi biegły już w przeciwną stronę, ku czarnej ścianie lasu wyrastającego ponad skarpę na prawym brzegu rzeki, ku rozłożystym koronom i bujnym zaroślom, ku kępom paproci, krzewom leszczyny i kolczastych ostrężyn. Gryfonia Knieja w okolicach Remer pocięta była mniej lub bardziej ubitymi ścieżkami, przebywali w niej drwale, węglarze czy bartnicy, którzy okazjonalnie przybywali do miasteczka - im dalej jednak od Remer miała się znaleźć świta pani Lautermann, tym dzikszych winna się była spodziewać ostępów.

Odprowadzając wzrokiem coraz odleglejszy prom, sędzia Ludwig Brunstein poczuł znienacka jak przebiega go zimny dreszcz niepokoju. Kłębiąca się ponad powierzchnią wody gęsta mgła przybierała dziwne kształty, wiła się na podobieństwa wężowego gniazda próbującego pożreć płynącą poprzez nią tratwę. Mężczyzna zaciągnął mocniej podbity króliczym futrem płaszcz chcąc ochronić się przed porannym chłodem, cofnął się o krok od rzecznej skarpy.

W powietrzu załopotały czarne skrzydła, poniósł się dźwięk ochrypłego krakania. Wielka czarna wrona zatoczyła krąg nad głową sędziego, po czym poleciała nad rzekę, ku przeciwnemu jej brzegowi.

Złowróżbne krakanie czarnego ptaka zdało się Brunsteinowi wyjątkowo złym omenem, toteż sędzia sięgnął do kieszeni płaszcza, wyciągnął z nich wszystkie swe amulety i odmawiając w duchu modlitwę do dobrych bogów ruszył z powrotem ku swej rezydencji.

Klaus Bruckner podążył za nim niczym cień, po raz ostatni rzuciwszy okiem na przybijający już do przeciwnego brzegu prom Oswalda.


Szanowni, mamy za sobą pierwsze starcie o względy i przychylność pani Lautermann. Wydaje się, że największe wrażenie wywarł na niej Hans Hans, toteż sugeruję pozostałym graczom mniej lub bardziej eleganckie przejście do kontrataku, zanim ten cham i prostak zyska status zausznika jaśnie pani i skutecznie Was wygryzie z rywalizacji!

Prom przybije do prawego brzegu bez żadnych komplikacji, więc jeśli ktoś ma pomysł na to jak przy opuszczaniu pokładu udowodnić pani Lautermann swą przydatność w podróży, niechaj czym prędzej pisze. Kto pierwszy, ten lepszy!

Co do koni, przyjąłem, że na prom wciągnęli je wspólnie Olivia, Felix i Karl.


 
Ketharian jest offline  
Stary 11-09-2019, 18:59   #25
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Saxa uśmiechnęła się na ciepłe słowa Felixa. Wiedziała że nie zrozumiał, że jej obawy mają inne podłoże ale nie chciała mu się do tego przyznać. Myśliwy był uczciwym człowiekiem i wiedziała że nie pochwala jej ciągot do czyjegoś złota i rzeczy.

Ma słowa Olivii też się uśmiechnęła, nawet szczerze. Bardzo rzadko się zdarzało że jej pracodawcy, a tym mogłaby się mianować dziedziczka, wyrażali sympatię do służby. Było to dziwne, rzadko spotykane, często uznawane za nieszczere...ale było słownym miodem dla nisko urodzonych.
- Panienka może na mnie polegać. Tylko z uwagi iż rzadko pomagałam panience bezpośrednio nie do końca wiem jakie panienka może mieć oczekiwania. Niemniej co panienka powie to zrobię. - Odpowiedziała Saxa. Skoro Szlachcianka wolała milczeć i nie wychodzić z żadnymi zadaniami dla służącej, przynajmniej na razie, to Valdis dostarczy towarzystwa Panience Hochberg.

Co jakiś czas zerkała na Panią Lautermann czy nie trzeba jej czegoś. Czy nie przywołuje gestem lub nie wygląda na niezadowoloną. Niemniej stoicka kobieta na barce była jak posąg.
 
Obca jest offline  
Stary 11-09-2019, 20:07   #26
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Na brak reakcji Kateriny, Mayer wzruszył tylko nieznacznie ramionami. Natomiast powitanie Olivii nieco go zaskoczyło. Ostrożnie uścisnął podaną nie wiedzieć czemu wierzchem do góry dłoń i zajął miejsce na obecnym dziobie tratwy, wpatrując się w skąpaną we mgle puszcze majaczącą na drugim brzegu.

W ciszy nałożył cięciwę na swój łuk, a następnie powoli napiął go do połowy i równie wolno pozwolił ramionom wrócić do stanu spoczynku. Naciąg wyglądał dobrze jak zawsze, a strzały same układały się wygodnie pod ręką. Odruchowo oparł wzmocniony rogiem gryf na bucie i w ciszy czekał końca przeprawy.


Gdy byli już na drugim brzegu zeskoczył z pokładu na większą kępę przybrzeżnej trawy. Pod jego butami wydała mokrawy odgłos, ale nie zapadł się po kostki w błocie. Zawsze to jakiś sukces. Ostrożnymi krokami wszedł dalej na brzeg i rozejrzał się dookoła, kończąc oględziny na grupce schodzącej właśnie z tratwy.

- To jak Franz, my razem na przodzie. - Bardziej zaproponował niż zapytał i krytycznie przyjrzał się grupie. - Dobrze aby jaki zbrojny na przedzie i końcu szedł. Reszta jakoś w środek. Gotowi? - Zapytał opierając się o jedno z drzew i zerkając to na zebranych, to w kierunku marszu.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 11-09-2019, 21:10   #27
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, przeprawa promowa w Remer

Na stłumione mokrym oparem słowa Valdis, Olivia odpowiedziała szczerym uśmiechem, wymawiała to sobie zaraz w myślach, taki spontaniczny z pewnością nie był ładny. Powędrowała za wzrokiem dziewczyny ku dumnej pani Lautermann i dalej za wzrokiem szlachcianki na horyzont czerni rozświetlony w koronach różem poranka. Na dźwięk wronich krakań odruchowo odwróciła się trafiając na Karla. Oczy w oczy, typowa niezręczna sytuacja, mężczyzna patrzył się wyzywająco. Opuścić wzrok źle, wpatrywać się, głupio.

- Wrona panie, jeszcze nie smok, choć miecz twój się pewnie niecierpliwi. - uniosła lewą brew nad żywą zielenią oka, by gest ten stał się prawdziwą kropką. Tratwa już zbliżała się do drugiego brzegu, a Olivia spostrzegła, że młody Felix napiął wszystkie mięśnie, aby postawić tam stopę jako pierwszy.

Ta koza co beczy najgłośniej, ta co pierwsza niebezpieczne drogi sprawdza, ta stanie się ofiarą dla bogów.

- Poprowadzę srokacza - rzuciła obok Karla, bo wpatrzyła się w mozaikę cieni wprost oczu drużyny. - miej wolną rękę do miecza.

Dziewczyna nie była bezbronna, z pod przewieszonego worka z prowiantem wystawała jasna stal długiego zagiętego noża. Widząc jednak, że młody łucznik już schodzi na brzeg, odezwała się na tyle tylko głośno, by Hans ją usłyszał.

- Hans. Hans, pomóż nam proszę z końmi. - wzrok mając przy tym niewinny jak kapłanka Shallyi.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 11-09-2019 o 23:15.
Nanatar jest offline  
Stary 11-09-2019, 23:24   #28
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Przedświt, 19 Brauzeit 2518 KI, prawy brzeg rzeki

Katerina Lautermann zeskoczyła z krawędzi tratwy w ślad za młodym Felixem, bez trudu utrzymując równowagę na grząskiej skarpie. Na jej wyniosłej twarzy pojawił się przelotny grymas niezadowolenia, kiedy drobiny błota naznaczyły ciemnymi plamami szyte z doskonałej jakości skóry podróżne buty szlachcianki. Kilkoma krokami pokonała wzniesienie terenu i stanęła w cieniu ciągle jeszcze ciemnej puszczy rozglądając się uważnie wokół siebie.

Obserwujący ją kątem oka Mayer zauważył, że nawet jednym słowem nie napomknęła o sprowadzeniu z promu koni, w naturalny dla szlachetnie urodzonej damy sposób oddając tak przyziemne sprawy w ręce swoich służbitów. Chłodna i milcząca, najpierw przyjrzała się grupce stojących opodal wieśniaków: zbieraczy ślimaków, małży, węży i innych drobnych stworzeń sprzedawanych każdego dnia o poranku na targowiskach Remer. Nieco skonfundowani widokiem bogaczki i jej świty, zakutani w baranie kożuchy łapacze żab nie odważyli się podejść bliżej promu, szeptali coś jedynie między sobą z lękliwym szacunkiem. Felix wyprostował się na ów widok z niespodziewaną dumą, czerpiąc nieznaną sobie dotąd przyjemność z możności towarzyszenia tak wielmożnej damie i z wrażenia jakie jego pryncypałka wywierała na pospólstwie.

Lautermann poświęciła wieśniakom tak mało uwagi jak to tylko było możliwe, przenosząc spojrzenie na majaczącą wśród drzew chatę starego Oswalda. Burkliwy właściciel promu mieszkał wraz z synami i córką na prawym brzegu, będąc od lat tematem wielu szeptanych po kątach plotek. Felix słyszał wiele o tej kobiecie, niebywale szpetnej i ponoć nigdy nie opuszczającej chaty. Niektórzy twierdzili wręcz, że obaj synowie Oswalda zostali spłodzeni z jego córką właśnie, przez co wskutek starej krwi urodzili się niespełna rozumu. Inni gotowi byli iść w zakład, że przyszli oni na świat wskutek zmieszania krwi ludzkiej z goblińską. Jaka by nie była prawda, Oswald nigdy o tym nie opowiadał, a przez wzgląd na jego opryskliwą naturę nikt też nie próbował tej zagadki zgłębiać na własną rękę. Już sam fakt, że zamiast za murem miasta rodzina ta żyła w dziczy dawał ludziom wiele do myślenia i szczerze zniechęcał do zadawania niewygodnych pytań.

Głośny łopot skrzydeł i ochrypłe krakanie oderwało wzrok szlachcianki od leśnej rudery. Felix podążył za jej spojrzeniem, zatrzymał wzrok na ledwie widocznej wśród mgły podwójnej szubienicy, którą wzniesiono kilkadziesiąt kroków dalej na łagodnym zboczu nadrzecznej skarpy. Wielka czarna wrona usiadła na szubienicy, podskoczyła na niej kilka razy, zakrakała ponownie. Dwa wiszące w miejscu kaźni ciała obracały się leciutko na wietrze, w groteskowy sposób przypominając wszystkim o surowości imperialnego wymiaru sprawiedliwości.

Pobożni, ale i ogromnie przesądni mieszkańcy Remer nie dokonywali egzekucji przestępców w obrębie miejskich murów. Nikt zdrowy na umyśle nie zamierzał kłaść się spać mając gdzieś za ścianą domostwa wiszącego na stryczku skazańca, wszyscy bowiem znali mrożące krew w żyłach opowieści o bezbożnych i niemożebnie strasznych ożywieńcach. Kiedy zatem musiano już kogoś ukarać na gardle, zabierano takiego nieszczęśnika promem na prawy brzeg rzeki i tam bez zbędnych ceregieli wieszano na zbudowanej specjalnie w tym celu szubienicy pozostawiając ciała na stryczkach, dopóki nie objadły ich ptaki. Dwaj zajmujący akuratnie na szafocie miejsce zbrodniarze wisieli tam od całkiem niedawna, ale w powietrzu już zdążył się roznieść słodkawy odór padliny. Stara pokręcona artretyzmem zielarka, która przywędrowała do Remer z południa prowincji trafiła na stryczek po zadenuncjowaniu przez podejrzliwe mieszczki posądzające ją o warzenie dekoktów na spędzanie płodów. Towarzyszący jej mężczyzna w sile wieku został dla odmiany pochwycony na kłusowaniu w lasach, nad którymi pieczę sprawował murgrabia Cranach, a pozostający suwerenem Remer murgrabia słynął z ogromnej surowości wobec kłusowników wyciągających ręce po jego własność.

Felix zauważył, że pani Lautermann najwięcej czasu poświęciła na obejrzenie szubienicy, chociaż nie przejawiła chęci podejścia do niej bliżej. Młody myśliwy uśmiechnął się z pewną wyższością w duchu, jemu bowiem odór padliny nie był obcy i bynajmniej nie przeszkadzał tak bardzo jak nawykłej do wąchania perfumowanych chusteczek damie. Jeśli zaś to nie przykry zapach był powodem, dla którego pani Lautermann trzymała się z dala od szubienicy, to musiał nim być widok okaleczonych ciał. Przesądni Ostermarkanie byli zarazem nader pragmatyczni, toteż wiszące na stryczkach trupy nie miały ani nóg ani rąk, w akcie miłego Shallyi miłosierdzia uciętych już po powieszeniu, a nie jeszcze przed egzekucją. Ożywieńcy pozbawieni kończyn mieliby ogromne kłopoty z prześladowaniem bogobojnych śmiertelników, nadto zaś mieszkańców Remer strzegł przed ożywieńcami nurt samej rzeki. Nawet dzieci wiedziały, że żaden nieumarły nie mógł przekroczyć granicy wyznaczonej przez płynącą wodę - dlatego właśnie zresztą szubienice wzniesiono w tym, a nie innym miejscu, po przeciwnej do miasteczka stronie Dolnego Talabeku.

Zastanawiający się w myślach nad tym jak Oswald i jego rodzina mogli mieszkać tak blisko przeklętego miejsca kaźni, Felix Mayer uświadomił sobie znienacka, że Katerina Lautermann spogląda na niego, taksując młodzieńca wzrokiem, który zdawał się przenikać go na wskroś.

- To nie oszczep - rzekła znienacka chłodnym władczym półgłosem i młodzieniec potrzebował dłuższej chwili, aby zrozumieć, że szlachcianka odpowiedziała właśnie na zadane jej wcześniej pytanie - Nie oszczep i nie ma z podobnym orężem nic wspólnego. Przestrzegam przed nadmierną ciekawością. Jeśli przyłapię cię na grzebaniu w moich rzeczach, stracisz nie kciuk, a całą rękę.

Felix poczerwieniał lekko, kiedy krew uderzyła mu do skroni, ale szlachcianka zdążyła się w międzyczasie odwrócić do myśliwego plecami, spoglądając z wysokości skarpy na gromadkę zbliżających się do niej członków świty.

- Sędzia Brunstein już wam wspominał jak się zwę i dokąd zmierzam, ale powtórzę to raz jeszcze dla pewności, że wszyscy zapamiętaliście - powiedziała dźwięcznym tonem, w którym dominowała przede wszystkim cierpka nuta dezaprobaty - Jestem Katerina Lautermann. Dla uproszczenia konwersacji zwracajcie się do mnie słowami wasza miłość. Zamierzam jak najszybciej dostać się do Herrendorfu i po załatwieniu ważnych spraw wrócić z powrotem do Bechafen, drogą poprzez Remer. Będziecie mi w tej podróży towarzyszyć. Wierzę, że sędzia dokonał właściwego wyboru, przez co nie będę musiała zaprzątać swojej głowy rozbijaniem obozu, rozkulbaczaniem koni, gotowaniem strawy i wybieraniem najbardziej dogodnych ścieżek. Nie jestem nadto osobą spragnioną konwersacji, wręcz przeciwnie. Jeśli będę odczuwała potrzebę porozmawiania z kimkolwiek z was, na pewno wyjawię ową potrzebę na głos.

Sześcioro służbitów wpatrywało się w przemawiającą z wysokości skarpy kobietę z ogromną uwaga i rzadko spotykaną koncentracją.

- Co najważniejsze, w razie czyjegoś zaniedbania nie zamierzam samodzielnie dochodzić do tego, kto czego zawinił i z jakiego powodu. Kto z was dowodzi tą kompanią?


Nie wątpię, że każde z Was aż się rwie, by zostać prawą ręką tak czarującej osoby, a teraz pojawia się okazja, by to zaszczytne stanowisko zgarnąć! Kto zatem zechce zostać wyniesionym do tytułu dowódcy eskorty? To prestiżowa pozycja, która może przynieść wiele profitów, ale uprzedzam - długotrwałe niezadowolenie szlachcianki może się wiązać również z konsekwencjami (na wszelki wypadek zerknijcie raz jeszcze na te szubienice, a potem już rączki w górę: kto chce być szefem reszty szajki?)!


 
Ketharian jest offline  
Stary 12-09-2019, 01:02   #29
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Ranaldzie trzymaj mnie, bo nie wytrzymie zaraz... Co to za błazenada?! Zaraz się zrzygam od tych uprzejmości. - mruknął sam do siebie Hans, jak zauważył, co odprawiają jego towarzysze.
Wyglądało na to, że reszta grupy urządziła sobie nieoficjalne zawody, kto najbardziej wciśnie się w zgrabną dupę hrabiny, jeden przez drugiego kłaniając się, dygając, przedstawiając kimże to oni nie są i czym się nie zajmują. Jakby tego było mało, to drużynowe kobiety jeszcze między sobą zaczęły sobie słodzić. "Och panienko to, panienko sramto." A ten, co przedstawił się jako Karl Jakiśtam prawdopodobnie był jeszcze "wczorajszy". Hans nie wyczuł od niego alkoholu, ale coś musiało być na rzeczy, ponieważ jegomość chyba uważał, że jest właśnie na Altdorfskim dworze, a nie na cuchnącej rzeką remerskiej przystani. Jeden Felix zachował chyba trzeźwość umysłu, chociaż bardziej prawdopodobne jest, że przez życie w dziczy w tej swojej chatce w lesie po prostu nie wiedział jak się zachować, gdy dookoła niego było tyle innych ludzi.
Nie, Hans Hans był mądrzejszy i w tym widowisku nie zamierzał brać udziału. Nie będzie kreować się na niewiadomo kogo. Był prostakiem i zamierzał pozostać wierny samemu sobie. Poza tym miał coś jeszcze, czego innym zdawało się brakować - wiedzę o potencjalnym kliencie. Lata bandyterki w Remen nauczyły go, że pracodawcy są różni i każdy z nich ma inne oczekiwania. A Katerina Lautermann zdawała się być osobą, którą interesuje tylko dobrze wykonana robota, bez zbędnych pytań i pieprzenia. Imiona Brumsteinowej zgraji interesowały ją tyle, co zeszłoroczny śnieg.

Nie oznaczało to jednak, że dla szlachcianki zamierzał pozostać całkowicie anonimowy. Poczekał jednak, gdy całe zamieszane z wejściem na prom się uspokoi i dopiero podczas nużącej przeprawy podszedł do Kateriny.
- W przeciwieństwie do moich, ekhm, kompanów, rozumiem, że czas to pieniądz dla Szanownej Pani, dlatego rzeknę krótko. Hans Hans jestem. Brumstein wyraził się jasno: Szanowna Pani mówi skacz, ja odpowiadam jak wysoko. Żadnych pytań, żadnego tego, no... Kwestionowania, o! To wszystko ode mnie.

Poprzednia noc wciąż dawała o sobie znać, dlatego przeprawę promową Hans wykorzystał na przysypianie w jakimś wygodniejszym kącie. Nie wyglądało na to, żeby coś się miało stać, a nawet jeśli, to reszta błaznów ze starannie wyselekcjonowanej grupy sędziego na pewno by się tym zajęła lub zbudziłaby oprycha.

- Umiałaś wprowadzić kobyłę na pokład, to i wyprowadzić też umiesz. - odpowiedział Olivii. Do smarkuli chyba jeszcze nie dotarło, że nie są już w cieplutkim domu sędziego, gdzie może zachowywać się jak panisko, lub co gorsza: jak ostatnia niedorajda, której we wszystkim trzeba pomóc. Hans zszedł z promu jako jeden z pierwszych, upewniając się, że można schodzić z pokładu bez przeszkód. Nigdy nie wiadomo, czy z krzaków nie wyskoczy jakiś dziki pies lub prom, mimo doświadczenia Oswaldowskiej rodziny, nagle nie zacznie odpływać.

Widok szubienicy przypomniał zbirowi, ileż to razy był o mały włos od tego, aby stać się gwoździem programu na tej wątpliwej jakości scenie. Nigdy jednak nie widział samego miejsca egzekucji we własnej osobie. Gdy któryś z jego kompanów z remerskiego półświatka w końcu wpadł, a wymiar sprawiedliwości postanowił nie dać mu kolejnej szansy, Hans zawsze zostawał w mieście. Wolał zapamiętać każdego kamrata gdy ten jeszcze był żywy i właśnie kończył swój kufel, niż mieć przed oczami widok trupa.

Katerina Lautermann w końcu postanowiła przemówić i zgodnie z wrażeniem jakie wywoływała od samego początku, zrobiła to w wielce dworskim stylu. Hans kiwał z zadowoleniem głową, słuchając jej. Jego podejrzenia były słuszne: zawracanie rzyci hrabinie ich błachymi imionami czy płomiennymi deklaracjami przynosiły efekt odwrotny od zamierzonego.
- Szanowna Pani raczy wybaczyć. Nie wiem jak reszcie, ale podczas rozmowy ze mną Sędzia Brumstein określił sprawę jasno: Pani tutaj dowodzi, my tylko pomagamy.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 12-09-2019, 07:07   #30
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
- Grzebanie w cdzych sakwach? - Zdziwiony Felix zapytał sam siebie w odpowiedzi na ostrzeżenie szlachcianki. Że niby on? Choć był w stanie zrozumieć niepewność kobiety co do obcego towarzystwa. Wzruszył ramionami kręcąc nieznacznie głową gdy ta odwróciła się do reszty grupy i wysłuchał co ona i Hans mieli do powiedzenia.

- Widzisz Hans. Szanowna pani widać rozumie żeby przez puszcze prowadził nas ktoś, kto ją zna najlepiej i ma w niej największe doświadczenie. - Mayer odpowiedział zaskakująco slużalczemu ochroniarzowi. - Dodatkowo taki przywódca zajmie się sprawami w obozie nie zwracając tym szanownej głowy.

- Franz? - Felix zwrócił się do trapera pytająco unosząc brew. - Doświadczeniem to z pewnością ze mną wygrywasz.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 12-09-2019 o 07:51.
Cattus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172