Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-12-2019, 18:03   #11
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zimno, zimno, jeszcze zimniej...
Mróz był taki, że Gunnar miał wrażenie, że zamarzają mu nie tylko palce i uszy, a również i myśli... Jedyne, na co starczało mu sił, było bezgłośne przeklinanie tych, co ich wysłali na tę przeklętą misję. No i, oczywiście, trzymanie wierzchowców, bo te nijak nie chciały uwierzyć, że pod kocem i w towarzystwie ludzi będą bezpieczniejsze niż w lesie.

Wichura ustała tak nagle, że Gunnar nie do końca chciał wierzyć w to szczęście i przez parę chwil stał, wpatrując się w niebo i czekając na kolejny atak mrozu i wichru. A potem, nim poszedł spać, zajął się jeszcze swoim gniadoszem. Koń był ważniejszy, bo wlec się pieszo, przez śniegi - to by było proszenie się o kłopoty.

* * *

Noc, jakimś cudem, minęła spokojnie. Nie napatoczyli się żadni przeciwnicy, dzięki czemu mała grupka zwiadowców cało i zdrowo doczekała poranka. No, może nie do końca zdrowo, bowiem trudy walki z mrozem odcisnęły się nie tylko na Gunnarze. Inni też wyglądali na takich, co ich przez parę godzin poddawano wymyślnym torturom.
Na dodatek rankiem tak ognisko jak i żywność stawiły dzielny opór, ale wojacy jakoś dali sobie radę z tym przeciwnikiem i jedzenie dało się jakoś podgrzać. A potem zjeść.


- Gobliny nie uciekną - powiedział Gunnar, gdy Otto zwinął i schował mapę. - Odpoczniemy dwa dni, tamci podzielą się z nami garstką zapasów, potem ruszymy dalej szukać naszego celu.

* * *

- No chyba możemy zapolować na gobliny, skoro nam się same pchają pod nos - stwierdził, odsuwając się nieco od lodowego kręgu.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-12-2019, 21:51   #12
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
Zawieja ustała tak szybko jak się zaczęła, jednak temperatura spadła tak bardzo że na rudej brodzie Otto pojawiły się sople, które rosły z każdym oddechem sierżanta. Otto na początku odłamywał je z brody, lecz po jakimś czasie dał sobie z tym spokój, usuwał je jedynie na postojach gdy posilali się rozmarzniętym prowiantem.

Zimno wysysało siły ze wszystkich, tak ludzi jak i koni, na których jechali przez skutą zimą krainę. Szlak wiódł ich dalej w ostępy i widoczne stało się że Izabela i Marcus źle znoszą chłody. Oboje dygotali w siodłach i byli bardzo ospali i niemrawi. Pierwszy z inicjatywą wyszedł Volmar i oddał swój koc by Izabela mogła się lepiej okryć.

Niewiele więcej myśląc Otto sięgnął do juków i gmerając w nich chwilę wyciągnął stary zapasowy koc.
- Marcus trzymaj, nie poddawaj się jeszcze, przed nami jeden ostatni zryw i będziemy mogli ogrzać się przy ogniu i upić winem. - powiedział rzucając mu swój koc.

***

- Spokojnie Gun, nie mam zamiaru ryzykować naszym życiem ponad to co dyktuje zdrowy rozsądek, jeśli nie znajdziemy tropu do jutrzejszego południa to wyruszymy do stanicy by przeczekać mrozy. - odpowiedział gdyż szczerze też miał dość tych mrozów.

***

Polana rzeczywiście wyglądała niezwykle, ziomb bijący od zmrożonej dziwnym szronem ziemi rzeczywiście był nienaturalny, przenikał przez wszystkie warstwy ubrania i mroził szpik w kościach.

- Nie ekscytujcie się za bardzo, wróg ma nad nami przewagę liczebną, prym wiodą tu nieokreślone umiejętności szamana, który przewodzi tą bandą, to on jest naszym celem, włada też magią co może napsuć nam krwi. - odparł szorstko na podekscytowane głosy.

- Iz, potrzebuje twoich bystrych oczu, znajdź mi ich trop - zakomenderował - Cichy pomóż jej w tym - kontynuował

- Zarządzam zdwojoną czujność, w razie walki dążyć do uśmiercenia szamana możliwie prędko i z bezpiecznej odległości, w razie odwrotu lub rozdzielenia kierować się na stanicę. - wydał kolejne rozkazy

- Pytania? - dodał na koniec
 
Ronin2210 jest offline  
Stary 10-12-2019, 19:34   #13
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Magnus przez cisnący się do oczu śnieg ledwo widział ekwipunek, który systematycznie, z oślim uporem, wrzucał do szamoczącego się z wichurą namiotu. Mimo iż ten wyglądał na najbardziej solidny z kilku rozstawionych sztuk to wojownik w myślach zmówił za niego kilka modlitw do Młotodzierżcy, którego symbol dumnie nosił na szyi – głęboko pod kilkoma warstwami ubrań. Drewniana zawieszka w kształcie legendarnego Rozbijacza Czasek była prezentem od ojca. Wiara w Sigmara była jedną z nielicznych rzeczy łączących Kastnera z jego wysoce wykształconym, bogatym i ozdobionym kijem w dupie ojczulkiem.

Weteran był zmuszony wygrzebywać plecaki, torby i zawiniątka ze śniegu mimo iż zaczęło padać ledwie kilka sekund wcześniej. „Rzeźnik” nigdy dotąd nie był światkiem tak agresywnej, nagłej i nie dającej się opanować eskalacji żywiołu. Wojownik był nieustępliwy, ale silna wola była niczym dla ciała, które odczuwało bodźce nawet kiedy dusza była niczym hartowana stal. Usta mężczyzny w kilka chwil zrobiły się ciemne, twarde i spękane. Z kilku miejsc zaczęłaby lecieć krew, ale zamiast tego powstały twarde, zimne strupy. Kastner ledwo czuł palce u dłoni mimo iż operował nimi jak oszalały. Jego stopy nie były w lepszym stanie kostniejąc po wrzuceniu do namiotu ledwie kilku tobołków. Od całkowitego wyziębienia wojownika ratowała pompa mięśniowa, która dała o sobie znać kiedy były gladiator kończył ratowanie ekwipunku drużyny. Magnus czuł jak jego bicepsy i tricepsy sztywnieją nieznacznie zmniejszając jego mobilność. Plecy faceta również nabrzmiały krwią i wodą zwiększając swoją objętość. Normalnie dla takiego weterana jak on wrzucenie kilku toreb do namiotu nie byłoby początkiem rozgrzewki, ale w takich warunkach… Kastner pamiętał walki na arenie podczas których się mniej zmachał.

Wycie wiatru, huk łamanych w oddali drzew i jęki, które zdaniem Magnusa tworzył jego walczący o przetrwanie mózg nie tworzyły najlepszej scenerii. Middenlandczyk był przeraźliwie blady, a lód powstały w całej zawierusze niemal zatkał mu nos i usta. Nagle wszystko ustało, a Kastner ledwo był w stanie odepchnąć od siebie wizję snu. Wojownik wiedział, że z takiego już by się nie obudził. Aby zasłużyć na odpoczynek trzeba było się należycie przygotować. Poprawić stabilność namiotów, rozpalić ogień i zadbać o warty…


„Rzeźnik” obudzony przez sierżanta nie był w najlepszym stanie. Mimo snu wojownik nadal czuł się wyczerpany, a jego knykcie, palce i policzki błagały o zdecydowanie więcej ciepła niż był im w stanie zapewnić. Żarcie zamarzło dlatego trzeba było je przygotować i zgrabiałymi od chłodu dłońmi jeść. Magnus nie narzekał starając się pokrzepić innych, ale sam nie był pewien na ile beznadziejnie wyglądał. Czuł się jak goblińskie gówno, którego nijak nie potrafili do tej pory namierzyć. Weteran uśmiechnął się na samą myśl, że zieloni je jedli dlatego nie zostawiali za sobą zamarzniętych klocków.

Wojskowa mapa nie napawała nikogo optymizmem, ale Magnus – jak na niego przystało – nie wyrażał własnego zdania. Dla niego rozkaz Otto był jedynym i słusznym wyznacznikiem. Jeżeli sierżant będzie uważał, że należy poszukać zielonych tak też zrobią. Jak będzie chciał iść do najbliższej osady to tam pójdą. Jak zachce mu się tańczyć i śpiewać… Wtedy akurat Magnus uznałby, że dowódcy odbiło z wyziębienia i pieczę nad oddziałem przejąłby „Cichy”.

Po wyruszeniu w trasę Magnus nie przejmował się już sobą z taką troską jak wcześniej. Część jego uwagi przejął Sztorm, który pod siodłem swojego jeźdźca musiał czuć się bezpiecznym, ale i niezbędnym do wykonania zadania. Mężczyzna co jakiś czas odciążał konia samemu dreptając obok. Kastner miał niebywałą kondycję, ale w jego postepowaniu chodziło bardziej o rozgrzanie się aniżeli prawdziwy trening. Zwiadowca miał świadomość, że natura była na tamtej wyprawie cięższym rywalem niż spotkane po drodze demony. Na myśl o demonach wojownik zamarzył aby spotkał ich jakiś ognisty egzemplarz zdolny do odśnieżenia całego pola bitwy. To by jednak było zbyt piękne…

Izabelle i Marcus nie wyglądali najlepiej. Magnus – mimo iż był twardzielem ze zwykle kamienną twarzą – swoim kompanom dał się poznać jako facet lubiący często dziwne żarty. Normalnie Kastner zażartowałby, że rozgrzeje kobietę swym ognistym temperamentem jednak w tamtej chwili nikomu nie było do śmiechu. Widok kompanów w takim stanie potrafił podłamać morale i zniszczyć wizję stania się bohaterem na którego Ostland, a nawet całe Imperium nie zasługiwały. „Rzeźnik” z chęcią pomógłby tym najbardziej zmarzniętym jednak nie wpadł na nic lepszego niż zaoferowana im przez pozostałych pomoc. Czy tylko jemu zdawało się, że jego palce przypominały przebywające w chłodni delikatesy? Niby mógł nimi ruszać, ale nie czuł tego co powinien. Oby tylko nie doszło po tej misji do masowych amputacji…


Polana z lodowym okręgiem zaintrygowała Magnusa, który wzmógł swoją czujność. Weteran rozglądał się uważnie mając na uwadze swoją kuszę. Broń musiała zostać wcześniej „zluzowana”, bo cięciwa w ciągłym napięciu, a szczególnie w takich mrozach nie miała prawa utrzymać swoich elastycznych właściwości. Z tego co mówili pozostali to ślady należały do zielonoskórych, którym przewodził radzący sobie z chłodem szaman. Dziesięciu pokurczy normalnie nie stanowiłoby problemu, ale w takich warunkach zabicie ich szefa mogło stanowić karkołomne wyzwanie.

„Cichy” zasugerował dowódcy aby ruszyć za goblinami. Volmar chciał chwytać okazję jednak ta mogła okazać się całkiem zwodnicza. Gunnar też chciał ruszyć za celem jednak sierżant stanowczo zdecydował, że mają zachować bezpieczną odległość od nieprzyjaciela. Zatem mogli się zbliżyć, ale walka miała być ostrożna. Najlepszym wyjściem byłoby ustrzelić szamana i się oddalić jednak wszystko zależało od stanu w jakim były gobliny. Jeżeli były one wypoczęte i mniej przemarznięte stanowiły poważne zagrożenie. Magnus nie miał zamiaru dać komukolwiek wykonywać jego robotę. Zgodnie z rozkazem mieli zachować się wyrafinowanie jednak jeżeli coś miało ich zaskoczyć to on musiał być pierwszym, który zetrze się z wrogiem. Nie był co prawda tak ciężko opancerzony jak Rupert, ale jego doświadczenie w boju było warte więcej niż kawał wyklepanej przez krasnoludy blachy. Kastner zdecydował się słuchać rozkazu. Najpierw strzelić z kuszy, a jak to się okaże niewystarczające będzie musiał decydować w biegu…
 
Lechu jest offline  
Stary 11-12-2019, 22:12   #14
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Po wichurze Izabelle kompletnie straciła werwę. Było jej ciągle zimno, jej ruchu były spowolnione, a po spoczynku ciężko wstawała... a na dalsze wydarzenia ciekała biernością, nie miała nawet dość inicjatywy, żeby zaproponować odpoczynku w stanicy, którego tak bardzo potrzebowała.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 12-12-2019, 17:32   #15
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Izabelle najchętniej zostałaby w siodle, otulona kocem podarowanym jej przez Cichego, jednak rozkaz to rozkaz. Dziewczyna z trudem zeszła z grzbietu swego konia i zatoczyła się lekko, stawiając stopy na zmrożonym śniegu. Nie odezwała się jednak słowem i po chwili dołączyła do Volmara, szukając śladów goblinów. Te prowadziły w kierunku, w którym zmierzali, jednak potem urywały się nagle, przykryte kołdrą śniegu, jakby swój udział miała w tym jakaś magia. Tak mogło być, biorąc pod uwagę, że zieloni mieli szamana. Skoro jednak kroki tamtych kierowały się na stanicę, ruszyliście za nimi, mając nadzieję dopaść ich właśnie tam i zakończyć tym samym zadanie.

Po pół godzinie jazdy temperatura spadła jeszcze bardziej. Wasze ciała potrzebowały ruchu. Bez ruchu już dawno bylibyście martwi. A może już byliście martwi? Z oddali ponownie słychać było wycie wilka. Nie byliście bezpieczni, nawet tu, na tej białej pustyni. Mała mapka otrzymana od komendanta, nie odpowiadała w żadnym stopniu rzeczywistemu ukształtowaniu terenu. Głupi kawałek papieru, nie mówiący zupełnie nic wartościowego. Na niej z jednej strony zapisane imię i nazwisko sierżanta: "Otto Hindelberg" a pod spodem dopisek ,,Jakiś kretyn ze sztabu''. Musieliście zdać się tylko i wyłącznie na siebie.

Konie rżały. Gunnar zastanawiał się, czemu rżały? Tego nikt nie wiedział. Z uciechy może? Rżą, rżą, rżą, słowo obracane w zdrewniałym umyśle tracił znaczenie, krok za krokiem w kierunku koni, a one za każdym razem rżą, rżą, rżą, rżą. Człap, człap, przez śnieg. Wszyscy byliście głodni. Bez wyjątku. Powietrze było jak kryształ, a niebo niebieskie, bez jednej chmurki, bez plamki oznaczającej ptaka. Żadnych śladów na śniegu, nie było nic, tylko nieskazitelna równina.

Zwierzęta były martwe, świat był martwy, wy też jesteście martwi, skazani na wieczne tułanie się po czarno-białej pustyni. Martwi, martwi... zimno, zimno... zasnąć... tylko zasnąć. Oczy kleiły się, powieki były ciężkie niczym głazy. Krok za krokiem. koń kołysał się spokojnym, znanym rytmem.

Ogarniała nagle jakaś błogość, zimno odchodzi powoli...




Wreszcie nadszedł wieczór, wyczekany moment, by trochę odpocząć. Albo i nie... Trzeba było przecież rozpalić ognisko, bez tego nie dacie rady zjeść ani przeżyć tej nocy. Volmar wygrzebał z juków resztki drewna zabranego z garnizonu, w tym czasie Rupert poszedł nakarmić zwierzęta. Magnus próbował rozpalić ogień, ale zgrabiałe ręce ledwo co trzymały hubkę i krzesiwo. Palce się go nie słuchały. Gunnar spróbował mu pomóc, ale efekt był taki sam - dłonie były zbyt zmarznięte. Obaj próbowali je rozruszać, rozgrzać, ale chwilę to zajmie.

Z nadejściem wieczora, Marcus poczuł się gorzej. Było mu piekielnie zimno, a w myślach ciągle odbijało mu się echem słowo ,,rżą''. Przecież musieli rozpalić ogień. A konie rżą - nie rżą, są cicho, ale słowo przyczepiło się, nie chce odejść, rżą, rżą, nie ma ognia. Ogień musi być, bo konie rżą, trzeba iść... nie, trzeba rozpalić ogień, nie da się, jaki ogień? Pozbawione znaczenia słowa krążyły mu po głowie, co chwila zamykały mu się powieki. Nie ma żadnego sierżanta, jest tata, tata, a konie rżą.... Raz, dwa, trzy, umrzesz ty! Nie, z tego stanu wyrwał go PŁOMYK!

Zgasł? Nie, nie, nie....

Płomyk nie gaśnie, dłonie Rzeźnika rozgrzały się na tyle, że udało się wykrzesać iskrę. Powoli mały żywioł budził się do życia, jeszcze blady, pełgający. Ale w końcu, jest ogień! OGIEŃ! Teraz mogliście wreszcie rozmrozić jedzenie przy ognisku, zrobiło się ciepło, mogliście zdjąć szmaty z twarzy, oddech przy ognisku przestał parować. Fala ciepła rozpełza się, śnieg wokół zaczął się topić. Izabelle śmiała się, wszyscy wyciągnęli ręce w kierunku płomienia.

Suszone mięso wylądowało w garze wrzucone przez Gunnara, konie garnęły się pod ogień, Otto podprowadził je pod ognisko. Popręgi odmarzały, można było odpiąć zapinki, rozkulbaczyć zwierzęta. Ogień szumiał i trzaska, zupa zaczynała bulgotać. Wracało czucie w rękach, najpierw był ból, ale był to dobry ból, bo oznaczał życie. Butelka gorzałki krążyła od ust do ust - napić się, ale nie za dużo, żeby się nie wstawić, w końcu wszyscy mieliście puste żołądki.

Siedzieliście przy ognisku i rozmawialiście. Wreszcie mogliście rozmawiać. Udało wam się przeżyć. Za wami był pierwszy ciężki dzień, zrozumieliście, że teraz musicie się zjednoczyć. Silniejsi muszą pomagać słabszym. Nie było innej opcji, albo to, albo śmierć. Tej nocy temperatura szła w górę, było całkiem przyzwoicie, można było nawet pożartować...




Kolejny dzień zaczął się lepiej od poprzedniego. Pogoda była lepsza, mróz trochę odpuścił. Nie były to warunki idealne, ale lepsze, niż wczoraj. Przez całą noc dbaliście, by ognisko nie zgasło, zatem śniadanie dało się zjeść szybciej i z prawdziwym smakiem. Całkiem nieźle wypoczęliście, nawet Izabelle trzymała się lepiej, niż zeszłego dnia, za to Marcus nieco gorzej. Był blady, miał podkrążone oczy, być może nawet gorączkę. Z trudem wspiął się na grzbiet swego konia, gdy wyruszaliście. Według mapy, dziś powinniście dotrzeć do stanicy.

Ponownie czekała was biała pustynia i mróz, choć nie tak ostry, jak wczoraj. Niebo było czyste, słońce stało nisko, po dwóch godzinach jazdy zaczął prószyć lekki śnieg. I w końcu, w samo południe czekała na was zła wiadomość. Cholernie zła. Ślady, które pojawiły się nagle, wiodły dokładnie w poprzek kierunku waszej jazdy. Cztery biegnące obok siebie wilki. I jeden, idealnie odciśnięty w śniegu ślad buta - tuż obok wilczego tropu. Trop był wczorajszy, świeży.

Sierżant Hildenberg miał wyraźny rozkaz - iść i wyrżnąć zielonych. Dzisiaj byliście w lepszej kondycji; wypoczęci i najedzeni. No, pomijając Marcusa, ale mężczyzna wciąż starał się nie dać po sobie poznać, że coś złego dzieje się z jego organizmem. Trzeba było po raz kolejny podjąć decyzję. Ruszać za wilczymi jeźdźcami, żeby ich dopaść, to jednocześnie oddalić się od stanicy. Na końcu czekała walka. Walka szalona i w tych warunkach na pewno ciężka. W stanicy czekało ciepło i wypoczynek...

Ale jednak, zlekceważyć trop, to zlekceważyć rozkaz. To tak, jak gdyby stać na straży i nagle zejść z posterunku. To pozostawić mieszkańców okolicznych osad na zgubę. To skazać ich na atak zielonoskórych. Ruszyć teraz do stanicy to sąd wojenny. Sąd cichy i - niemal - bez konsekwencji. Żaden z żołnierzy nie przyzna się przecież przed dowódcami, że widział ślad. To sąd nad samym sobą, to płacz wieczorem i niespokojny sen, na wieść o ofiarach ataku zielonoskórych. To ból na wieść o kolejnych spalonych wioskach. To świadomość tego, że zawiedliście. Że nie zrobiliście tego, do czego byliście zobowiązani. Że powinniście obronić wieśniaków przed atakiem.

Za ucieczkę do ciepłej stanicy...
 
Ayoze jest offline  
Stary 13-12-2019, 13:11   #16
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Magnus nie mógł się zatracić w monotonnej, cichej jeździe na grzbiecie swego wałacha. Mimo iż jego ciało delikatnie bujało się w siodle weteran nie zapominał co jakiś czas odciążyć zwierzę aby samemu przejść się tuż obok. Były gladiator czuł zimne, zdrętwiałe palce u dłoni równocześnie niemal nie wyczuwając ich braci ukrytych w wojskowych butach. Wojownik z małymi problemami starał się nie tracić skupienia równocześnie nie zatracając w prostym, powtarzalnym, biało-czarnym krajobrazie. W takich warunkach nie tylko ciało musiało być aktywnym, ale też i umysł. Skoro ślady nieprzyjaciela urwały się nagle mógł on przygotowywać zasadzkę, a Kastner nie miał zamiaru stać się jej ofiarą.

Sztorm nie wyglądał najlepiej i jego jeździec był tego świadom. Koń odczuwał zimno nieco mniej niż „Rzeźnik”, ale nadal było ono dla niego potężnym dyskomfortem. Weteran nie był dobrym w opiekowaniu się nad zwierzętami, ale starał się aby jego przyjaciel nie przypłacił tej misji życiem. Grzbiet i zad konia wojownik starał się ogrzewać kiedy tylko z niego schodził. W jego niepokojącym rżeniu czuł rozczarowanie za każdym razem kiedy tylko ściągał koc. Niestety nakrycie byłoby nieprzydatne gdyby zamarzło w pewnym momencie tworząc przywierającą do skóry zwierzęcia skorupę. Magnus nie mógł na to pozwolić chowając czasem koc do grubego plecaka, który stanowił nieco więcej niż symboliczną ochronę przed mrozem.

Kastner nie był człowiekiem przetrwania co rzucało się w oczy wśród zwiadowców. Chyba każdy poza nim byłby w stanie poradzić sobie w dziczy. Nieprzyjemny był fakt, że w takim mrozie, z zgrabiałymi rękoma i mało mobilnymi nogami wojownik ograniczał do minimum jego największy, niezaprzeczalny atut czyli zdolności bojowe. „Rzeźnik” wierzył jednak w proporcje i wiedział, że on ze zgrabiałymi rękoma nadal był w stanie ubić mniejszego, słabszego i mniej sprawnego goblina – nawet gdyby pokurcz był wypoczęty. Bynajmniej Middenlandczyk miał taką nadzieję…


Czas, który Magnus poświęcił na rozpalenie ognia dłużył mu się niemiłosiernie. Mimo iż dla każdego obserwatora byłyby to minuty dla weterana walka z hubką i krzesiwem trwała dekady. Wojownik początkowo nie był w stanie utrzymać dwóch lekkich przedmiotów co ostatecznie zweryfikowało jego domniemanie, że byłby w stanie walczyć morgenszternem…


Marcus wyglądał beznadziejnie, a widok kompana w takim stanie nie ułatwiał Kastnerowi zadania. Mimo iż rozpalenie ognia powinno być dzienną zabawą to były gladiator męczył się z tym zdecydowanie za długo. W końcu jednak się udało i z dobrodziejstw źródła ciepła mogli skorzystać zarówno ludzie, jak i konie. Zwiadowcy mogli zamienić skostniałe zapasy na coś zdatnego do napełnienia żołądków. Mimo iż nie była to żadna uczta to po takim dniu każda ilość dostarczonej energii była na wagę złota. Początkowo ekipa milczała, ale kiedy wszyscy się ogrzali i napili gorzałki można było zacząć rozmowy. W końcu cisza została przerwana jakimiś nie dążącymi wyłącznie do przetrwania słowami.

Kastner na swojej warcie musiał nie tylko uważać na otaczającą go czerń, ale też ogień, który był dla zwiadowców warunkiem niezbędnym do przetrwania nocy. Z uśmiechem na twarzy wojownik odczuwał nieznaczne ocieplenie co potwierdzili budzący się towarzysze. Mimo iż Izabelle wyglądała już lepiej to Marcus chyba zaczynał chorować. Magnus nie chciałby stać przed wyborem typu: Wykonujemy rozkaz czy ratujemy przyjaciela? Niestety przed takim dylematem stał sierżant, który wiedział, że Marcus sam nie poprosi o przerwanie misji. Marcus był twardzielem jednak jak każdy mógł paść z wyziębienia. Kastner wiedział, że bez wątpienia wykona polecenie Otto jednak wolałby aby Kirchmair na tym nie ucierpiał.
 
Lechu jest offline  
Stary 13-12-2019, 18:50   #17
 
Shiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Shiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputacjęShiv ma wspaniałą reputację
Gdy ruszyli dalej, Volmar robił to samo co Magnus. Co jakiś czas zeskakiwał z grzbietu Cienia i biegł obok niego, jednocześnie rozgrzewając też konia, który musiał te temperatury znosić jeszcze gorzej. Potem była monotonna jazda w siodle... Cichy starał się skupiać na otoczeniu, ale kołysanie i ten sam, biało-czarny krajobraz sprawiały, że mężczyzna wpadł w odrętwieniei otępienie. Nagle, nie wiadomo dlaczego, przypomniała mu się Anette z gospody "Gruby Wół" w Smallhof. Cóż to była za dziewucha! Talia osy, sutkami mogła oczy wybijać, a pełne usta były słodkie jak miód. Volmar uśmiechnął się spod wąsa, przypominając sobie ich wspólne igraszki. Kiedyś obiecał jej, że przywiezie ją do garnizonu i się pochwali kumplom, jaką sztukę trafił, ale teraz... Teraz nie był już tego taki pewien. Pierdolona zima i mróz!

Wieczorem, gdy mieli rozbijać obóz, zajął się rozstawianiem namiotów, podczas gdy reszta ekipy zabrała się za swoje sprawy. Ogień ciężko było rozpalić i Cichy wcale się nie dziwił - sam miał tak zmarznięte łapy, że nie byłby w stanie pomóc Gunnarowi i Rzeźnikowi. Dobrym słowem za to wsparł Marcusa, który nie wyglądał najlepiej, wyglądało, że się pochoruje, co w obecnych warunkach mogło mieć dla niego fatalne skutki. Cichy trochę się rozgrzał przy stawianiu namiotów i zabezpieczaniu ekwipunku (w razie, gdyby powtórzyła się zamieć z wczoraj) a po robocie w końcu usiadł przy ognisku z pozostałymi. Napił się gorzałki, zjadł gorącą zupę. W takich okolicznościach zapominało się o tym, co wokół. Najważniejsze było ciepło i zaufani towarzysze.

- Piździ, ale damy radę, w końcu żołnierzami jesteśmy, a nie jakimiś pierwszymi lepszymi fircykami. Nawet Izabelle czuje się lepiej przy ogniu - powiedział, żeby nieco podnieść morale drużyny. - Marcus ma się trochę gorzej, ale jak nie trafimy śladów, to w mig do stanicy zajedziemy i się chłop wykuruje. Twardy żeś, nie takie rzeczy razem my przeżyli. Dobrze będzie. - Tu zwrócił się bezpośrednio do kompana.

Porozmawiali, pojedli, popili trochę i wyznaczyli warty. Volmar brał czwartą, poszedł się więc przespać, a gdy go obudzono, starał się wciąż utrzymywać ognisko, zaglądał też do namiotu Marcusa, żeby sprawdzić, jak się sprawy mają i czy się kumplowi nie pogorszyło. Noc minęła jak z bata strzelił.


Następnego dnia wyjechali w teren w lepszych nastrojach i przede wszystkim widać było, że ten wieczór przy ogniu i ciepłej strawie zrobił swoje. Niestety, Kirchmair wciąż nie wyglądał za dobrze, ale nalezało liczyć na to, że mu się przynajmniej nie pogorszy, póki nie dojadą do stanicy. No a koło południa trafili w końcu na ślady zielonych, tyle, że nie prowadziły w kierunku, w którym podążali, a przecinały tę drogę. Psia jego mać, że też im się wałęsać po tej skutej lodem ziemi zachciało.

Patrząc na ślady łap wilków, Cichy podskórnie czuł, że nie odpuszczą. Zresztą, on nawet nie chciał. Po to wyruszyli na szlak, żeby dorwać tych skurwieli. Ten cały wysiłek i wymarzanie musiały się opłacić a opłacą się, jak ostatni goblin przestanie dychać i nie zagrozi nikomu z okolicznych wiosek.

- Jeśli mogę coś od siebie, sierżancie, to powinniśmy za nimi ruszyć. Jeśli wybijemy wcześniej ich jazdę, reszta może się przestraszyć i poradzenie sobie z nimi to będzie już spacer. Co prawda Marcus nie wygląda za dobrze, ale jeśli się sprężymy, załatwimy tę sprawę i wrócimy do stanicy, zanim się bardziej chłop rozchoruje. Pana decyzja, sierżancie. - Spojrzał na Ottona.

W kantynie, gdy pili, byli na ty, ale w terenie, czy na misji, Volmar zwracał się do Hildenberga oficjalnie, bo uważał, hierarchia musiała zostać zachowana. Miał nadzieję, że nie będą zwlekać i ruszą za goblinami.
 
Shiv jest offline  
Stary 13-12-2019, 20:08   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mróz panował niepodzielnie, a zimno wciskało się wszędzie, gdzie się dało. Nie pomagało nawet ubranie, które Gunnar kupił sobie kilka dni wcześniej, noszące dumne miano "zimowe". A to, że inni byli w takim samym, a nawet gorszym stanie, nie było niczym pocieszającym. Lepiej było nie umrzeć z zimna, niż umrzeć w najlepszym nawet towarzystwie, prawda?

No ale zima zimą, a żyć trzeba było. I trzeba było zadbać nie tylko o siebie, ale i o wierzchowce. Nie tylko swoje, bo podróż na piechotę mogła się skończyć śmiercią, bo tym skończyłoby się spowolnienie wędrówki do tempa piechura, lub pozostawienie kogoś wśród zasp, z odrobiną zapasów na grzbiecie.

Koń zadbany i nakarmiony - to oznaczało zniknięcie połowy problemów. Potem ognisko, namioty, posiłek...
Tyle rzeczy należało zrobić, a w głowie tłukła się tylko jedna myśl - spać...
Wbrew sobie Gunnar chwycił toporek i ruszył w las, chcąc narąbać nieco drewna, by ognisko mogło się palić całą noc. I by starczyło jeszcze na rano.
Na szczęście lepiej było pchać w ognisko grube polana, które paliy się godzinami, niż małe szczapki, zjadane przez płomienie w kilka chwil.

* * *


Ranek, jak powiadano, jest mądrzejszy od wieczora.
Ten ranek był zdecydowanie cieplejszy. I o tyle mądrzejszy, że przyniósł Gunnarowi jedną myśl - wieczorem zaproponuje Izabelle wspólne spędzenie nocy. Dwie osoby mogły się wzajemnie ogrzać, a podwójne przykrycie da więcej ciepła, niż pojedyncze.
No ale to była pieśń przyszłości...

Po całkiem przyjemnym ranku i niezłym przedpołudniu nastąpiły znacznie mniej przyjemne chwile, gdy na ich drodze pojawiły się w miarę świeże ślady goblinów.
Pięć dni wcześniej Gunnar byłby zachwycony, ale w tym momencie wolałby, by gobliny znalazły się setkę mil stąd.
Sprawa była jasna i oczywista - należało ruszyć za goblinami. Ale prócz oczywistego pytania - czy ta walka nie skończy się źle - pozostawało inne, bardzo ważne - czy Marcus wytrzyma?
Może lepiej byłoby go wysłać do strażnicy, z minimalnymi zapasami?
To jednak była decyzja, jaką powinien podjąć Otto. W końcu za coś mu płacili...
 
Kerm jest offline  
Stary 14-12-2019, 14:31   #19
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Gdy nadszedł wieczór, czarny strażnik z ochotą zajął się końmi. Może nie pokazywał tego zbyt często, ani sam się do tego nie przyznawał, ale bardzo lubił towarzystwo tych potężnych i jakże ważnych dla Imperium i dla nich w tej chwili zwierząt. Każdy z koni dostał odpowiednią ilość owsu. Północ odnajdywał się powoli w sytuacji. To prawda, że było mu zimno, ale był solidnym rumakiem. Rupert wiedział, że jego koń jeszcze zniesie wiele.
Ogrzanie się przy ognisku było z dawna oczekiwane. Nic nie mogło tak poprawić morale, jak właśnie ogrzanie się przy ciepłym ogniu w taką porę.
Żarcie smakowało. Cadaver nie był przyzwyczajony do wykwintnych potraw i suto zastawionych stołów. Przez całe życie jadł powszechnie dostępne jedzenie, dlatego podgrzane suszone mięso był zjadliwe.
Rupert zachowywał podczas wieczornego odpoczynku i rozluźnionej atmosfery spokój i opanowanie. Był trochę ponurakiem, ale odpowiadało mu to. Nie był z tych, co w karczmach siedzą w najciemniejszych kontach, w kapturze na głowie i w samotności piją kiepskiej jakości trunki, ale nie był też duszą towarzystwa. Nie znał żadnych żartów. Jego życie obracało się wokół wojaczki. Na tym się znał.


***

Kiedy drugiego dnia ruszyli w dalsza drogę, Rupert poczuł na chwile spokój. Ten zimny krajobraz miał swój urok. I chociaż był strasznie zabójczy i bezlitosny dla każdego, kto w złej chwili znajdzie się w samum środku lasu, to teraz był urokliwy. Kiedy nie wiało a promyki słońca ledwie docierały na te lodową pustynie, ujawniało się jej mordercze piękno. Nic tylko śnieg i mróz. Aż dziw brał, że takie piękne miejsce może być tak zabójcze.

Świeży trop wilków przykuł również uwagę rycerza. To było oczywiste co trzeba było zrobić. To było ich zadanie. Może właśnie ten trop doprowadzi ich dalej, do obozu goblinów, gdzieś w leśnym kanionie, gdzie będą mogli stawić im czoła, pokonać herszta i wrócić do domu. Oczywiście Rupert nie był głupcem i wiedział, że to nie będzie takie proste, ale umysł właśnie takie myśli podsuwał. To oznaczało, że nadziei jeszcze nie brakuje.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 15-12-2019, 21:11   #20
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
Mimo usilnych prób i starań, ślady urwały się w zaspie świeżego śniegu i dalsze poszukiwania spełzły na niczym. Pogoda też nie sprzyjała i temperatura wysysała ciepło i życie z oddziału. Otto widział jak jego ludzie cierpią, zarządzał więc częste postoje na ćwiczenia by rozgrzać mięśnie, niewiele jednak dawały w tych warunkach.

Wydawało się że nie dożyją do rana, ognisko nie chciało się rozpalić, Otto wyciągnął więc zawiniątko z zapałkami zamówionymi u alchemików i dopiero przy ich pomocy udało się rozpalić ogień i odegnać śmierć z zimna. Jak przy pomocy czarów zły urok prysł i wszyscy poweseleli na widok ciepłych płomieni i zapachu potrawki. Nawet wytrzymałe północne konie, które są nawykłe do ciężkich mrozów doceniły ten fenomen i wesoło podreptały by ogrzać się w magicznych płomieniach ogniska.

***

Do stanicy było kilka godzin jazdy, widząc świeże ślady wilczych jeźdźców sierżant zmarszczył czoło i zatopił się w rozmyślaniach. Przysłuchiwał się rozmowom podkomendnych, ale jednocześnie miał jasne rozkazy.

-Jedziemy za tropem! - rozkazał po chwili
 
Ronin2210 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172