Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-05-2020, 08:06   #21
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Las


Krasnolud Garil wchodził do lasu z rzadka, niezbyt wgłąb i to też wyłącznie w celach rekreacyjnych. Wierny kompan Szaraka prowadził ich w gęstwinę, jakby woń spacerującej tędy szynki była świeżo rozwieszoną linką na pranie.

Atmosfera wokół szybko zaczęła przypominać tę z serca strasznej opowieści. Było ciemno, mimo, że gdzieś nad koronami drzew wciąż był dzień. Długie cienie pojawiały się i znikały znienacka a bohaterowie, wpadając co rusz w pajęczyny oganiali się za każdym razem czyniąc niewspółmierny hałas.
Trącane i następowane gałęzie pękały z trzaskiem, mech skrzypiał pod butami a wszechogarniająca cisza potęgowała zwykłe odgłosy do tych groźnych.

W końcu zrobiło się strasznie - gdy odnaleźli ubitego przez łowczych zwierzoczłeka, o którym mówił im Herr Kummel.
- Brak kła, faktycznie. Więc to pewnie strzały Victora i Konrada - stwierdził Garil i nagle umilkł.
Nie wytrzymał tego widoku, zwymiotował dwa metry dalej. Dochodząc do siebie rozmawiał normalnie, ale od truchła trzymał się z daleka.
- Jakiś czas już tu leży - Gerhardt zmarszczył nos, ale widok trupa i smród rozkładu ruszyły go znacznie mniej niż Garila - Ma ktoś pomysł gdzie może być ten kieł? Wzięli trofeum, ale ani w domku Konrada nie znaleźliśmy ani Victor nie miał. Nie miał, prawda? - dopytał.

Elke spojrzała na truchło zwierzoczłeka, poczuła, jak nagle robi jej się gorąco, a potem zakręciło ją w żołądku. Odbiegła szybko kawałek dalej, zasłaniając usta dłonią i zwróciła ostatni posiłek w krzaki. Nie zamierzała podchodzić bliżej martwej paskudy ani na nią więcej patrzeć.
- Wybaczcie, nigdy wcześniej nie widziałam takiego stwora - powiedziała, łapiąc do płuc kilka głębszych oddechów. - Jednak krojenie ludzi i widok ich wnętrzności to coś innego, niż to. - Odgarnęła kosmyk włosów za ucho. - Co do kła, może ma go sołtys? Macie jakąś rzecz należącą do Konrada, żeby dać Paszczakowi do powąchania? Może nas gdzieś zaprowadzi.

W lesie, jakby tego było mało, zaczynało robić się ciemno. Słońce zachodziło powoli nad puszczą, a cienie rzucane przez drzewa, ich liście i gałęzie, układały się w dziwne kształty. Paszczak kręcił się bezradnie, obwąchując ziemię i krzaki wokół, nie potrafiąc odnaleźć już śladu.
- Chyba nic już tutaj nie znajdziemy - powiedziała z nieskrywanym zawiedzeniem w głosie cyruliczka. - Chyba czas wracać do wioski i skonfrontować to, co mamy z sołtysem. Chyba, że macie inne pomysły?
Słuchając towarzyszy, rozglądała się po okolicy, ale niczego niezwykłego nie udało jej się dostrzec. Również i jej towarzysze nie odnaleźli tu już nic ciekawego.

Wyprawa jednak nie poszła całkiem na marne. Historia o zabitym zwierzoczłeku i kle wziętym przez poszukiwanego przez nich Konrada najwyraźniej była prawdziwa. Ciągle jednak nie odnaleźli zaginionego, żyweego czy martwego, ani nawet tej przeklętej świni, która jakoś była w to wszystko zamieszana. Teraz nie było już czasu na dalsze poszukiwania, trzeba było wrócić im do wsi, nim ten las pochłonie mrok i to, co w takich ciemnościach żyje.
 
Umbree jest offline  
Stary 13-05-2020, 20:51   #22
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Do Krote wchodzili już po zachodzie słońca. Widok wbitego w ziemię pala stanowił ponury akcent na koniec tego dnia. Pokój pod “Usidlonym lisem” nie oferował żadnych wygód, ale też nie szukali ich. Sienniki były miękkie, siano w nich nie śmierdziało pleśnią i stęchlizną, po stopach nie przebiegały im szczury, a na głowy nie padał deszcz.
Poranny posiłek, jajecznica z odrobiną boczku i świeżym chlebem, smakował całkiem dobrze. Kończyli już wycierać talerze z resztek jajek, gdy do karczmy wszedł kapłan.
- Dzień dobry. Wypoczęliście, mam nadzieję. Ciężki dzień was czeka, jeśli macie dokończyć śledztwo przed rozpaleniem stosu, co ma nastąpić tego wieczora. Nie opóźnię już tego bardziej, czy macie jakieś dowody na winę Ilsy lub jej brak?
- Mamy mocne podejrzenie, że to sołtys jest w tę sprawę zamieszany i próbuje zrzucić winę na Ilse - powiedziała Elke. - Miał zatarg z Konradem o ziemię, poza tym w domu zaginionego nieszczęśnika znaleźliśmy krew i równie krwawy odcisk buta. Nie należał do kobiety. To jeszcze nie przesądza o winie Ottona, ale mówi coś o niewinności Ilse. Wygląda na to, że ktoś próbuje wrobić tę kobietę w morderstwo Konrada. - zakończyła, pozwalając wypowiedzieć się pozostałym.
- Bardzo…. Bardzo bym nie chciał… - Ojciec Vosgard wyglądał na zmartwionego.
- Jak to mówią w miastach, wsi spokojna, wsi wesoła. Takie było Krote do tej pory. Owszem, ktoś się pokłócił, po pijaku uderzył, ale coś takiego… W głowie mi się to nie mieści. Podejrzenia jednak nie wystarczą. Potrzebujemy czegoś co dotrze do ludzi. Jeśli nie będziecie mieli nic konkretnego, spalą tę dziewczynę, o której winie są przekonani. Słusznie lub niesłusznie.
- Trzeba nam jeszcze raz sprawdzić czy śladów świni nigdzie dalej nie znajdziemy. Wczoraj już mrok nas zastał w lesie. Szarak mógłby się tym zająć -
krasnolud rzucił spojrzenie niziołkowi.
- Was to nie dziwi, Wielebny? Skąd krew w domu Konrada, skoro podobno miał zaklęty być w świnię? Komu by się chciało kogoś tak przeklinać, gdyby był do tego potrzebny gar krwi? Czerniny by nagotował- ciągnął Garil żując piętkę chleba.

- Ale jest sposób by sprawdzić, czy wsi taka spokojna. My pójdziemy do wiedźmy pytania jej zadawać, a Wielebny pana Oppenkrote z całą rodziną wywoła z dala od domu. Jak znajdziemy dowód to wszystko będzie jasne. Inaczej całe Krote pozostanie w niepewności: jest ich sołtys mordercą czy nie?
- Dobry pomysł - poparła Garila Elke. - Jeśli uda się wyciągnąć gdzieś Ottona z rodziną, będziemy mogli sprawdzić jego dom. Porównać odcisk krwawego buta do tych noszonych przez niego. No i może znajdziemy coś, co przesądzi o jego winie. Ale do lasu też warto się wybrać i raz jeszcze poszukać tej nieszczęsnej świni.
Gerhardt czekał na razie na odpowiedź Kapłana i nie odzywał się.
- Włamywać się chcecie? Po domu ukradkiem chodzić jak złodzieje? Nie godzi się.
Kapłan potarł zmarszczone czoło.
[i]- Macie podejrzenia wobec Ottona, rozumiem, choć nie chce mi się w to wierzyć. Myślicie, że to jego but? Pójdźcie do niego, spytajcie, sprawdźcie, takie wasze prawo, a może i obowiązek. Mnie nie wciągajcie w jakieś podejrzane działania.
- Macie rację, mówiłem to samo - zełgał kapłanowi Gerhardt - żadnego szacunku dla pozycji, żadnego. Sami widzicie, muszę ich cały czas pilnować - pokręcił głową.
- No, to sprawdzicie te buty albo i nie. Ja mogę z Paszczakiem do lasu, ale nie sam. Widzieliście jak tam jest, a musimy wejść głębiej w puszczę.
Niziołek wycierał usta z resztek śniadania i palcem wskazywał nieco oskarżycielsko na żołnierza, od rana moczącego wargi w kuflu piwa.
- I nie z nim, on potknie się na pierwszym korzeniu.

Jeśli ojczulek zechciałby ostrzec Ottona, było by kiepsko. Tymczasem Elke spojrzała na ojca Vosgarda.
- [i]Wielebny, czy w wiosce jest jakiś łowczy, czy inny leśnik, który mógłby być naszym przewodnikiem, pokazać jakieś ciekawe miejsca i gdzie się głównie tutaj poluje? Może wtedy Paszczak złapałby jakiś trop.[/]
- W normalnej sytuacji powiedziałbym, żebyście poszli z Victorem. Sami już jednak wiecie, że niedomaga ostatnimi czasy. Poza tym, ludziska nie polują ani nawet nie stawiają stopy w lesie na północ, a to tam świnia uciekła. Pójdę już, nie zostało mi nic innego jak modlić się do Taala o szczęśliwe i sprawiedliwe zakończenie tej sprawy.
 
Avitto jest offline  
Stary 14-05-2020, 12:36   #23
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Gdy wielebny już sobie poszedł Gerhardt ściszył głos.

- Widzę dwa sposoby: pierwszy to pójście do lasu i znalezienie tam dowodów. Drugi, gdyby pierwszy się nie udał: powrót i rozgłoszenie, że pies złapał trop mordercy i zatrzyma się przy nim. I zobaczymy kto spieprzy. A jak nikt to na pewno Szarak wiesz jak to zrobić by się pies zatrzymał przy Ottonie. Wtedy będziemy w prawie by mu dom przeszukać, a najwyżej potem się przeprosi i zwali na głupie bydlę. Smrodu trochę będzie, ale inaczej chyba go z domu nie wyciągniemy. Zresztą, może i namówiłbym go by wyszedł ze mną porozmawiać na osobności, ale nawet jak on pójdzie to przecież inni zostaną, sam nie mieszka.

- Popieram - powiedziała Elke, gdy Ger skończył mówić. - Co do łażenia po lesie, to tak sobie właśnie pomyślałam, że może nie ma sensu włóczyć się po nim samemu, skoro go nie znamy i nie wiemy tak naprawdę, które miejsca bardziej przepatrzeć.

- Pójdę -
zadeklarował się Garil.- Wezmę ze sobą Szaraka, Paszczaka i herr Kummela. Macie jakąś flaszkę, żeby starego przekonać do spaceru?

- Też pójdę
- zadeklarowała się cyruliczka. Ciekawa była, czy tym razem uda się w lesie na coś natrafić. No i jeśli stary Kummel miał z nimi się wybrać, dobrze będzie mieć go na oku, gdyby zasłabł albo co innego mu się przytrafiło.

- A jak chorowity nie pójdzie? Nie widziałem go, a ojczulek mówił, że słabowity jakiś ten łowca. Jak spotkamy więcej takich bestii, jak ten przegnity kozioł w lesie… A, no i Paszczak potrzebowałby coś z domu Lankdorfa. Skoro świniak tam był, może poocierał się i zebrał zapachy stamtąd.

- Jasne, jasne. Idź tam i weź co trzeba. Ja porozmawiam z Victorem, oby tylko jego żony nie było na horyzoncie.


Niziołek wziął klucz od chaty Konrada, zeskoczył ze stołka i gwizdnął na psa. Ten od raz poderwał się z ziemi.

- To widzimy się koło stogów siana!

- Do zobaczenia!
- odparła Elke.

* * *


- Wy znowu tu? - Poranny humor Kummelowej nie różnił się od popołudniowego. - Czas tracicie, jak mojego szukacie. Wy lepiej poszukajcie biednego Konrada w świnię zamienionego. Tak, tak, w środku jest, na fotelu.

Victor nie wyglądał lepiej, niż dnia wczorajszego.

- Z wami, do lasu? Chciałbym, ale sami widzicie co się dzieje. - Odrzucił koc z kolan i wstał z wysiłkiem. - A, co mi tam, jak trzeba to trzeba.

Pokuśtykał powoli do ściany, gdzie wisiał jego łuk. Opierając się o nią schylił się do kosza, w którym leżał kołczan ze strzałami.

- Ponoć w północne strony lasu świnia uciekła, trzeba nam się tam skierować - powiedziała Elke.

- Musimy go odnaleźć, może wiedźma przed śmiercią biedaka odczaruje. Gdyby Konrad wrócił byłoby to wielkie szczęście dla Krote - wygłosił Garil głośno i prowokacyjnie.

- Co racja, to racja - odpowiedział Victor ciężko już oddychając. - To co, ruszamy?

- Jeszcze pan Gerhardt… A tak przy okazji, kto we wsi ma trzodę? Do dom bym kupił, rodzicom podarował.

- Każdy ma, mniej lub więcej. My to akurat mało, a najwięcej to Otton. Ten to wszystkiego ma najwięcej, rodzina to bogata.


Elke wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Garilem. Ten w odpowiedzi uśmiechnął się, ale zamiast zrobić to dyskretnie wyszczerzył się jakby nagle zbuntowały mu się mięśnie twarzy.

- Podobno Otton od Konrada chciał też ziemię kupić - rzuciła do Victora. - Wiecie coś może więcej na ten temat? Może Konrad się z czego zwierzał?

- Chciał, od dawna, ale Konrad nie chciał sprzedać. Zaparł się i powiedział, że ojcowizny nie odda.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 24-05-2020, 19:50   #24
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Poszukiwania świni

- Macie psa? O, to dobrze, może coś wywęszy.
Kummel nadrabiał miną. Widać było, że marsz go męczy, ale nie poskarżył się ani słowem. To nie zmieniało faktu, że zwalniał ich. Gdy dotarli do trupa bestii, splunął na ziemię i otarł czoło z potu.
- Nie wyciągnąłem strzał z niego, wolałem je zostawić. Konrad go potem usiekł, ale bestia walczyła zaciekle, choć przecie poraniłem ją mocno.

Szarak puścił psa luzem, dając mu ponownie do powąchania narzutę z fotela Lankdorfa.
- Szukaj Paszczak, szukaj!
Ten z nosem przy ziemi kręcił się niemal w kółko, ale gdy odeszli trochę od trupa, szczeknął głośno.
- Złapał trop! Idziemy!
Bohaterowie mieli oczy dookoła głowy. Bardziej niż grozy z lasu obawiali się o staruszka. Doszło do tego, że gdy przyspieszyli za psem i wystające konary stały się nie lada zagrożeniem rozciągnęli się na ścieżce. Garil starał się trzymać środka formacji, między wysuniętym Paszczakiem a zamykającym stawkę Victorem.

Elke nie była przyzwyczajona do chodzenia po kniei, ale tym razem marsz nie należał do bardzo uciążliwych ze względu na człapiącego powoli Victora. Kobieta szła przed nim, ale co jakiś czas odwracała się, by sprawdzać, jak sobie radzi. Widać było, że taka wycieczka dużo go kosztuje, choć się nie uskarżał. Oprócz oczywistego zerkania na mężczyznę, cyruliczka rozglądała się po okolicy, podążając bez słowa za pozostałymi i Paszczakiem, który najwyraźniej złapał trop.
Dość szybko ścieżka zmieniła się w ścieżynkę, a chwilę potem i ona zarosła całkiem roślinnością. Drzewa wyciągały po nich zakrzywione konary, a z głębi lasu dobiegało jakieś wycie. Teren robił się podmokły.
- Uważajcie, bagniska nie są duże, ale można wpaść w pułapkę.
Victor spóźnił się z ostrzeżeniem. Nieostrożny Gerhardt zapadł się znienacka w błoto po kolana. Spróbował się wyszarpnąć, ale maź tylko wciągnęła go jeszcze głębiej.
- No i mam za swoje - mruknął - Podajcie jakąś gałąź albo linę, i do pnia przywiążcie - poprosił.
Garil pierwszy ruszył z pomocą z użyciem młodego drzewka, które na raz odciął siekierką od ziemi.
- Chwytaj - rzekł, podając Gerhardtowi grubszy koniec.
- Gdybyście potrzebowali z czymś pomocy, mówcie - powiedziała, przyglądając się “akcji ratunkowej” Gerhardta. Wolała się tam na siłę nie pchać, bo mogłaby tylko przeszkadzać, zamiast pomóc. Nie była zresztą potrzebna, krasnolud nie miał problemu z wyciągnięciem młodego zarządcy z bagniska. Ucierpiała jedynie jego duma, no i niestety jeden z butów Gerhardta pozostał już na wieki w błotnistej pułapce.
- Dzięki - rzekł uratowany, owinął stopę szmatami i postanowił bardziej uważać na przyszłość. W wiosce jakieś łapcie się znajdą pewnie. A tymczasem zainteresował się wyciem, by odciągnąć myśli od nieprzyjemnej przygody.
- To wilki, czy coś innego? - zapytał Victora. Był w końcu mieszczuchem i wycie słyszał tylko w psiarni albo gdy żona Hrabiego chciała go przekonać do spełnienia jej zachcianki.Ten tylko przecząco pokręcił głową w odpowiedzi.
- Wiem, że to pewnie niezbyt rozsądny pomysł, ale chyba powinniśmy iść to sprawdzić - powiedziała Elke i na wszelki wypadek wyciągnęła swoją procę. Solidny kamień umieściła na kawałku materiału przytroczonym do pętli z rozciągliwej skóry.
- Spokojnie, nie wiadomo co to i gdzie jest. - Łowca wykorzystywał całą tę sytuację, by złapać oddech. - Nam trzeba szukać świni albo Konrada, a nie dodatkowych kłopotów.
- Hmpf - parsknął Garil intensywnie rozglądając się za Paszczakiem. Dokąd psi nos miał ich poprowadzić dalej?
- Co nie znaczy, że szukając jednego, nie napotkamy przy okazji drugiego - odparła Victorowi cyruliczka. - Ja tam wolę być przygotowana.
- Wzięliście mnie ze sobą, bo znam się na lesie lepiej, niż wy.
- Złapał Elke za ramię powstrzymując ją od wdepnięcia w podobną pułapkę, jak Gerhardt. - Na razie skup się na omijaniu rozpadlin z wodą i błotem.
Udało się, po kolejnej godzinie poczuli pod stopami twardy grunt. Teren przed nimi wznosił się, a roślinność wyglądała na wyschniętą. Drzewa ogołocone były z liści, rzadkie kępki żółtawej trawy pojawiały się tu i ówdzie.
- Dajcie mi chwilę. Muszę odpocząć.
Victor rzeczywiście nie wyglądał za dobrze. Otarł czoło patrząc na wyrywającego się w przód psa.
- Tak daleko to my się raczej nie zapuszczali w puszczę...
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 27-05-2020, 10:25   #25
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
poszukiwania świni cd.

Nie było teraz powodu do odwrotu. Mogli jedynie odnaleźć zbiegłą świnkę - chyba, że to nie za nią wyrywał się Paszczak.
- Chodźmy przodem, Szaraku. Damy pozostałym chwilę odpoczynku. Tylko jakieś znaki ustalmy, żeby się nie pogubić w tym lesie - zaproponował krasnolud.
- Jak się czujesz, Victorze? To tylko zadyszka, czy jeszcze jakieś inne dolegliwości odczuwasz? - zapytała Elke, skupiając się na starym łowczym.
- Słaby jestem i tyle. Zaraz ruszymy dalej, jeśli chcecie.
Gerhardt także ucieszył się z postoju. Nie był przyzwyczajony do chodzenia bez butów i podeszwa owiniętej szmatami stopy piekła.
- To tak powinno wyglądać? - zapytał pokazując co ma na myśli. Gerhardt nie znał się na roślinności, kojarzył, że im mniej wody tym bardziej roślinność schnie, ale te drzewa bez liści nie wyglądały zdrowo.
- Drzewa czasem schną. Czort wie, może opary z bagien je zatruwają. Chodźmy za krasnoludem i niziołkiem, lepiej się nie rozdzielać.
- Prawda to, lepiej razem się trzymać
- powiedziała Elke, po czym chwyciła Victora pod ramię, by pomóc mu wstać. Ten, jak każdy inny mężczyzna, obruszył się propozycją pomocy, odepchnął jej rękę i sam się podniósł. No cóż, skoro nie chciał pomocy, to nie zamierzała się narzucać. Ruszyła po chwili wraz z nim i Gerem za Garilem i Szarakiem.
- Racja, nie rozdzielajmy się w nieznanym terenie - zgodził się Gerhardt i ruszył dalej, okazjonalnie krzywiąc się, gdy stopa trafiała na szyszkę czy wystający korzeń. - A te drzewa tak od dawna schną czy ostatnio zaczęły? - dopytał jeszcze. Kto wie, może tu rzeczywiście jakaś czarna magia działa…
- Nie, tu od zawsze tak wyglądało.
Zmniejszali powoli dystans między nimi, a tymi, którzy wysforowali się nieco do przodu, a to dzięki temu, że Paszczak zaczynał gubić co chwilę trop. Kręcił się od czasu do czasu bezradnie, biegał to w jedną, to w drugą stronę. Szczęśliwie jednak jego wyczulony zmysł węchu radził sobie ciągle i kierował ich w jednym mniej więcej kierunku - na północ. Widzieli już coraz więcej zielonych drzew, gdy jedna z gałęzi nad nimi z głośnym trzaskiem pękła i spadła na ich grupę. Większość miała szczęście i zdążyła uskoczyć. Wysuszone, ostre końcówki gałązek poharatały jednak twarz niziołka, a krasnolud oberwał w głowę konarem. Garil zwalił się półprzytomny na ziemię, a po jego czole popłynęła strużka krwi.

Elke od razu doskoczyła do krasnoluda.
- Potrzebujesz pomocy z tą raną, Garilu? - zapytała, choć spodziewała się, że pewnie odmówi. - Mam w plecaku szarpie, gdybyś chciał przyłożyć do głowy i zetrzeć krew.
Skoro Garila oglądała już Elke, Gerhardt obejrzał sobie drzewo i gałąź. Gdy łamała się sucha gałąź podczas wichury to co innego, ale zielone konary same z siebie nie spadały zazwyczaj z drzew. Okazała się jednak zwykłym suchym konarem. Cóż, pech. Chociaż to, że już drugi raz w ciągu kilku chwil… Wzruszył ramionami. Okaże się. Był gotów do dalszej drogi.
- Poproszę - wymamrotał Garil bez złości.
Był lekko zdezorientowany ale nie chciał się na długo zatrzymywać, by nie opóźniać grupy. Elke bez słowa sięgnęła do plecaka i podała krasnoludowi czysty kawałek materiału, by mógł przyłożyć sobie do rany.
- Chodźmy dalej.

Nie chcieli tracić więcej czasu. Marsz i tak był spowalniany przez Victora i utykającego coraz mocniej Gerhardta. Na krążeniu wokół w poszukiwaniu tropów i zapachów upłynęła kolejna godzina, i las wokół zmienił się ponownie. Roślinność gęstniała coraz mocniej, soczysta zieleń może i była przyjemna dla oczu, ale konieczność przedzierania się przez krzaki utrudniała wędrówkę. Richter oparł się o jedno z drzew, by wyciągnąć ze stopy wbity w nią cierń, i zauważył na wysokości ponad metra dziwne ślady na pniu. Kora była poprzecinana, porwana, jej odłamki leżały na podłożu.
- To dzik - stwierdził łowca. - Tak ostrzą fajki i szable. No, kły, znaczy się.
- Czyżby nasza świnka znalazła kolegów?
- zapytał na poły żartobliwie Gerhardt, ale do śmiechu mi nie było. Hrabia, kiedy jeździł na odyńce, brał ze sobą eskortę i grube włócznie. A oni mieli co? Łuki i miecze… Victor również wyglądał na zmartwionego.
- Na takiej wysokości? - Przyłożył dłoń do śladów. - Spore bydlę, większe niż normalnie.
- Nie podoba mi się to
- powiedziała cyruliczka, patrząc to na Gera, to na Garila. - Ale tak, czy siak, chyba warto iść dalej i to sprawdzić.
- Zwierzoludź? - zaryzykował Gerhardt - W ogóle często tu u Was się zdarzają? - zapytał Victora.
- Nie często, ale się zdarzają. Na szczęście w małych grupkach. Tylko ten wielki ostatnio sam szedł.
- No to chodźmy sprawdzić, czy to dzik, czy jakiś zwierzoczłek
- rzuciła Elke i przygotowała procę. Taką bronią pewnie nie za wiele by krzywdy zrobiła, ale jakoś tak pewniej się czuła, że ma w dłoniach cokolwiek, czym mogła się obronić w razie czego.

Garil tylko wzruszył ramionami. Od chwili uderzenia stał się niemal tak mrukliwy i gburowaty jak jego ojciec.
Cała grupa, niezrażona przeciwnościami losu parła do przodu. Usilnie starali się nie myśleć o tym, że wędrują po jakimś przeklętym lesie i narażają własne życie w poszukiwaniu świni. Paszczak w pewnym momencie zaczął warczeć odsłaniając swoje zębiska, futro na jego karku zjeżyło się. Przecisnęli się przez cierniste krzewy, przedostając się na niewielką polanę. Ziemia była tu zryta i usiana świńskimi odchodami oraz połamanymi kośćmi niedużych leśnych zwierząt. W powietrzu unosił się paskudny smród.


Po drugiej stronie polany usłyszeli niskie, basowe chrapnięcie, a z błotnej kałuży wstało coś, co kiedyś mogło być świnią. Zwaliste, przegnite cielsko ruszyło z kwikiem w ich stronę. Skóra zwierza pokryta była wrzodami, z których lała się krew i ropa. Zmutowany stwór zaatakował bez chwili wahania.
 

Ostatnio edytowane przez Umbree : 27-05-2020 o 10:27.
Umbree jest offline  
Stary 01-06-2020, 11:11   #26
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Mutant nie dał im czasu na obmyślanie planu walki. Zresztą, nie byli oddziałem najemników, nie znali się na walce. Kto miał broń do ataku z daleka, strzelał. Elke, Szarak i Victor próbowali, ale albo mijali się z biegnącą zygzakami świnią albo ich pociski odbijały się od twardej skóry stwora. Leśną polankę, aktualnie siedziba ich przeciwnika, wypełniła się hałasem. Świński kwik i szczekanie psa zagłuszały wszystko inne. Gerhardt ustawił się tak, by chronić strzelców.

- Jeśli jesteś Konradem to się zatrzymaj - powiedział i przyjął postawę obronną.

Zwierz albo nie zrozumiał młodego zarządcy, albo Konradem nie był. Widząc to Garil wybiegł mu naprzeciw z toporem w ręce. Choć nie spędził zbyt wiele czasu w swoim życiu na nauce walki, to jednak teraz duchy przodków wojowników zagrały gdzieś w głębi jego krasnoludzkiej duszy. Potężny cios rozciął bok przebiegającej obok niego świni. Kilka żeber pękło, a z rany trysnął ostro pachnący płyn. Garil szczęśliwym trafem odsunął broń, a po chwili widział jak wydzielina spala trawę, gałązki i czaszkę gryzonia.

Prosiak skakał to na niego, to na Gerhardta, nie czyniąc jednak nikomu żadnej krzywdy. Zakrzywione kły kłapały w powietrzu, czasem tylko uderzając niegroźnie walczących. To jednak wystarczyło, by nabić im kilka siniaków i stłuc kości. Z przerażeniem zauważyli też, że rana na ciele mutanta powoli zasklepia się i zarasta sama z siebie. Krasnolud ponowił atak, odcinając jedno ucho. Richter tymczasem wykorzystał okazję i mocnym uderzeniem odciął przednie łapy knura. Ten padł na ziemię, a kwas sikający z odciętych kończyn zalał miecz Gerhardta. Broń zaczęła się z sykiem roztapiać, wycieranie ostrza w ziemię nic nie dało.

Pozostali dobili w tym czasie mutanta.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 02-06-2020, 19:09   #27
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Elke jeszcze przez dłuższą chwilę była zaskoczona tym, co tutaj przed chwilą zaszło i próbowała to sobie jakoś poukładać w głowie. Wielka, zmutowana świnia w środku lasu. Pierwszy raz w życiu z czymś takim się spotkała, no i wcale się nie dziwiła, że z jej celnością nie było najlepiej. Nerwy i strach zrobiły swoje. Zresztą, jedno trafienie i tak nie zrobiło na tym stworze wrażenia.
Krasnolud ciężko sapał, próbując uspokoić tętno. Szło mu nienajlepiej.
- Kurwa mać - wydyszał gdy zapobiegawczo walnął obuchem po karku zamordowaną potworę.
Patrzył na broń Gerhardta, która znikała w oczach. Ojciec opowiadał mu kiedyś o substancjach zdolnych strawić metal. Garil nie sądził jednak, że proces jest tak szybki i choć miał się za uzdolnionego w sztuce kowalskiej nie widział możliwości, by naprawić ten kawałek stali. Charknął i splunął.
- Czy ten pies zdoła poprowadzić nas dalej? - zapytał Szaraka. Ten podrapał się po głowie.
- Tyle, że on nigdzie się nie wybiera.
Rzeczywiście, Paszczak to obwąchiwał zwłoki zmutowanej świni, to warczał na nie z uszami położonymi na głowę.
- A jak mu zapach odświeżyć? Co wziąłeś z chaty Konrada? - Krasnolud chwytał się każdej szansy.
- Nie rozumiesz. On chyba… On chyba znalazł… - Niziołek trzymał w ręce narzutę z fotela Lankdorfa.
- O Taalu dobry i Sigmarze… - Victor otworzył szeroko oczy.
- Czy myśmy ubili Konrada?


Cyruliczka podeszła bliżej ścierwa, zakrywając nos i usta przedramieniem, by przyjrzeć się wypływającym wnętrznościom.
- Świnia zjadła… Konrada? - Spojrzała na pozostałych, marszcząc brwi, po czym raz jeszcze rzuciła okiem na zwłoki. W najdziwniejszych pomysłach nie przyszłoby jej do głowy, że mutancia świnia może pożreć człowieka, którego szukali.- Czyli to znaczy, że Ilsa jest niewinna i nie jest żadną wiedźmą. Tak, jak myśleliśmy.
- Zjadła? - Łowca z Krote wyglądał na przerażonego. - Ale skąd to wiecie?
Cyruliczka nie wiedziała, miała tylko podejrzenia. Oczywiście, podejrzenia można było zweryfikować. Świnia leżała na boku poranionym przez Garila. Elke widziała wielką opuchliznę w okolicach brzucha stwora, jakby gigantyczny wrzód, większy od pozostałych na tym zmutowanym ciele. W uchu zaś widniał wypalony symbol, koło przekreślone dwoma krzyżującymi się liniami.
- Czy Konrad miał na ciele jakiś tatuaż? Jakieś znaki szczególne? - zapytał Gerhardt, odwracając swoją uwagę od miecza, cicho syczącego mimo wytarcia w ziemię. Całego może nie zeżre, przynajmniej rękojeść zostanie. Porzucać broni w lesie nie zamierzał. Zawsze to dobry dowód na stoczoną walkę - przynajmniej ojciec nie będzie sądził, że broń zgubił, a resztę zmyślił.
- Victorze, czy wiesz, co to może oznaczać? - Cyruliczka wskazała palcem na symbol w uchu.
- Ktokolwiek tak oznaczył swoją świnię, ma w tej chwili srogo przerąbane - skomentował krasnolud oglądając, czy aby i jego broń nie nosiła śladów kwasu.
- No co? To chyba jasne? Nikt nikogo nie zaczarował, Konrada zabito a świnkę podrzucono. Czemu tylko pobiegła w las zamiast do własnego chlewika? A może mieszka kto za tym lasem i źle życzył Konradowi - fantazjował widząc zdziwione miny towarzyszy. Najbardziej zdziwioną i najmniej rozumiejącą minę miał jednak Kummel. Zdziwienie na jego twarzy ustępowało jednak powoli złości.
- To - pokazał na świńskie ucho.
- To jest znak Oppenkrote. To on tak znakuje swoje zwierzęta.
Nazwisko sołtysa długo jeszcze wisiało w powietrzu.

- No to wszystko już jasne - rzuciła Elke.
Garil, gdy ochłonął uderzył dłońmi w uda, takoż trzepnął siedzącego obok Gerhardta.
- Łeb trzeba odrąbać, co by nie nosić zbędnych kilogramów. Musimy zdążyć, nim spalą niewinną osobę. Jaką karę za morderstwo dostanie sołtys? - Zapytywał krasnolud, jak gdyby sprawa była już zamknięta. Wyraźnie ignorował możliwość kradzieży prosiaczka przez osobę trzecią.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 11-06-2020 o 20:17.
Avitto jest offline  
Stary 12-06-2020, 17:14   #28
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Po walce.

Elke spojrzała na krasnoluda.
- Nie znam się na prawie, ale pewnie zawiśnie albo go skrócą o głowę. Wiesz, oko za oko i tak dalej… - powiedziała. - To niech ktoś odrąbie ten paskudny łeb i wracajmy do wioski, bo dla Ilsy każda chwila się liczy. Pewnie Otton zrobi wszystko, żeby biedną dziewczynę szybko spalić i oddalić od siebie wszelkie podejrzenia.
Gerhardt, nie doczekawszy się odpowiedzi na swoje pytania, użył już wcześniej uszkodzonego miecza do otwarcia brzucha bestii, ale z łbem, obawiał się, bez topora nie poradzi.
- Tylko wiecie… To, że na uchu tego tu jest znak Oppenkrote’a, nijak nie dowodzi, że Ilsa nie jest wiedźmą - mruknął - Może być tak, że on odpowie za swoje, ale ją i tak spalą.

Z rozprutego brzucha buchnął odór zgnilizny. Flaki świni wypłynęły, a Elke aż skrzywiła widząc stopień zmian narządów. Razem z Szarakiem wskazali na coś, co wydawało się być żołądkiem, a Gerhardt rozciął opuchnięty, krwawy worek. Wśród na wpół przetrawionej papki zauważyli kości, i to ludzkie. Jedna z nich owinięta była materiałem, najprawdopodobniej resztką odzieży w charakterystyczną kratę. Wrzód na boku zwierzęcia nie zmniejszył w wyniku ich działań, zatem to właśnie on stał się celem sfatygowanego ostrza. Gerhardt zasłonił się dodatkowo kocem na wypadek gdyby przy przecięciu skóry trysnęła na niego jakaś ropa czy inny żrący i cuchnący płyn.

- Kości z resztką ubrania to dowód znacznie lepszy. Skoro to ludzkie kości to znak, że Konrad nie został zmieniony w świnię. Zanim odejdziemy, jeszcze jedna rzecz - dodał i ciął. Słusznie zrobił, że zasłonił twarz. Od razu po wbiciu zniszczonego już ostrza mocny strumień śmierdzącej cieczy zalała jego osłonę. Wrzód wypełniony był gąbczastą masą. Richter pogrzebał w niej głębiej, aż w końcu miecz zahaczył o coś twardego. Już po chwili okazało się, że jest to czarny kieł.
Ger odrzucił koc między drzewa, uważając by nie ochlapać przy tym przyjaciół ani ubrania, wytarł miecz o trawę i ziemię i zaklął, gdy osłabiona kwasem stal pękła. Ale lepsza połowa ostrza i cały dowód niż odwrotnie.
- Co my tu mamy? - zapytał z uśmiechem - Myślicie że warto by to było dać do obejrzenia kapłanowi, który nas tu wezwał? Zawsze to łatwiej przerwać egzekucję z jego poparciem niż na siłę.
- Zdecydowanie warto mu pokazać - powiedziała Elke, zasłaniając usta dłonią. Niedobrze jej się robiło od samego patrzenia, więc odwróciła się od zwłok zmutowanej świni. - Jak już wszystko mamy, to może wracajmy do wioski?

Walczący z mdłościami młody zarządca nie miał niestety kim zarządzać, ale poprosił o pomoc bardziej doświadczonego w sprawianiu zwierzyny Victora oraz wyglądającego na najodporniejszego z gromady Garila. Odcięta głowa świniołaka do worka, kości z resztkami ubrań Konrada do związanego namiotu zaproponowanego przez Elke, kieł - patykiem na szmatkę i razem ze szmatką użytą do podniesienia go - do opróżnionej z monet sakiewki Gerharda. Wszystko to - zawieszone na długim kiju (tych na szczęście w lesie nie brakowało) i niesione przez dwie osoby. W ten sposób zawsze ktoś odpoczywał, a krew i inne płyny nie skapywały na ubrania niosących. Poza tym Gerhardt miał podejrzenia, że nie powinno się za długo dotykać kła gołą dłonią. A najlepiej w ogóle.
- Wygląda na to, że świnia zjadła kości Konrada razem z kłem i zmutowała. Nie dotykajmy go lepiej, niech kapłan powie co z tym robić - podsumował.
- Zgadzam się, zbierajmy się, czas nagli - powiedziała Elke, ciesząc się w duchu, że jej pomysł z wykorzystaniem namiotu poskutkował.
- Nie wiem co tu się dzieje, ale wy musicie się śpieszyć, a ja będę was zwalniał. Wioska jest tam - Kummel wskazał palcem kierunek. - Może zdążycie.
- Dzięki Wam za pomoc Panie Kummel. Bez Was nie dalibyśmy rady -
podziękował Ger, który pamiętał, że uprzejmość nic nie kosztuje. Miał nadzieję, że sam nie będzie zbytnio spowalniał bo rzeczywiście - musieli się spieszyć.
- Postaramy się zdążyć - odparła cyruliczka. - I fakt, bez ciebie Victorze byśmy pewnie tego świniaka przez kolejny tydzień nie znaleźli. Dziękujemy.

Ruszyli bez zbędnej zwłoki. Mieli kilka godzin marszu przed sobą. Kilka godzin na ustalenie co wydarzyło się w Krote. Kilka godzin na uratowanie wiedźmy.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 19-06-2020, 09:55   #29
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
powrót do wioski i początek konfrontacji z sołtysem.

- No to ustalmy sobie, co mamy na temat morderstwa i co mogło zajść - powiedziała do towarzyszy Elke. - Otto chciał kupić od Konrada ziemię, ale ten się nie zgadzał, więc sołtys go zamordował i ciało dał do zjedzenia świni ze swojego chowu. Ale! Konrad miał ze sobą kieł mutanta i przez to prosię zmutowało a potem uciekło w las. Żeby nie wzbudzać podejrzeń, Otto zrzucił winę na Ilsę, którą teraz miejscowi chcą spalić. No i mamy jeszcze rysunek odcisku buta, który posłuży za dodatkowy dowód. Coś pominęłam? - Spojrzała na kompanów.
- Ale że świnia truchło zeżarła? - Dziwił się krasnolud nigdy nie parający się hodowlą ni rolnictwem.
- To normalne? - Poddawał w wątpliwość.
- Świnia to wszystko zeżre, jak głodna. - Niziołek był w tej grupie ekspertem w dziedzinie zwierząt domowych.
- A jeśli za zachowaniem świnki faktycznie stoją czary? Już wam mówiłem, jej ucieczka w las wydaje mi się dziwna, choć ekspertem w sprawach nierogacizny nie jestem.
- Może Otto widząc, że świnia mutuje, sam pogonił ją w las. Albo uciekła z własnej woli, w końcu nie wiadomo, jak taki zmutowany zwierzak się zachowuje - powiedziała Elke. Gdy pomyślała o tym, jak skończył Konrad, aż sobie westchnęła. Paskudna śmierć.

Droga powrotna z lasu nie nastręczała im żadnych problemów. Nawet Gerhardt, który zgubił but był zdeterminowany, by dotrzeć do wioski jak najszybciej i nie spowalniał grupy. Powracający w pośpiechu wymienili jeszcze jedną myśl widząc pierwsze domy.
- Szarak, nie wchodź z nami do wioski - poprosił milczący dotąd Gerhardt - Kiedy przedstawimy nasze ustalenia może zrobić się ciekawie. A sołtys to w wiosce jest jednak ktoś. Może być, że jeszcze nas oskarży, a potem może chcieć pozbyć się nas i udawać że nie dotarliśmy nigdy do wioski. Gdyby się nam coś stało, uciekaj do zamku jakby cię goniły stwory chaosu albo wściekli wieśniacy. Bo pewnie tak będzie.
Zmierzchało już, gdy wychodzili z lasu. W oddali, we wsi, widzieli tańczące światła pochodni.
- Oho, chyba przygotowują się do spalenia Ilsy. Musimy się pospieszyć. - Elke zmarszczyła brwi.

Weszli w opłotki. Im bliżej byli zabudowań, tym wyraźniej słyszeli okrzyki wieśniaków o spaleniu wiedźmy. Z ich głosów przebijała się nienawiść. Na centralnym placu zebrał się już tłum. Gerhardt syknął z bólu, nadeptując w pośpiechu na kolejny kamyk raniący jego stopę. Elke i Garil oddychali ciężko, nie przyzwyczajeni do tak forsownych marszów. Ponad głowami zgromadzonych, między trzymanymi przez nich pochodniami widzieli przywiązaną już do pala Ilsę. Usłyszeli głos Ottona Oppenkrote.

- Mieszkańcy Krote! Nadszedł czas, by pozbyć się wreszcie tej zepsutej kobiety i jej mrocznych uczynków. Jej zbrodnie są obrzydliwe. Oskarżamy ją o czarostwo, zamianę dobrego człowieka Konrada w zwykłą świnię, a to dla własnej zabawy! Wszyscy wiecie o jej nienaturalnym związku z mrocznym lasem i złymi istotami, które tam żyją. Tolerowaliśmy jej obecność zbyt długo, a teraz położymy temu wszystkiemu kres!
- Hola, hola! - Krzyknęła Elke, łapiąc oddech i zwracając na siebie uwagę zebranych wokół niedoszłego stosu wieśniaków. - To nie Ilse zabiła Konrada i mamy na to mocne, niezbite dowody! Nikt nie będzie dzisiaj palił niewinnej dziewczyny! Garilu, Gerhardzie. - Spojrzała na towarzyszy, oddając im głos.
 
Umbree jest offline  
Stary 19-06-2020, 14:37   #30
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Konfrontacja, niezbite dowody i przerwana egzekucja.

- Co? Jakie dowody? O czym ty mówisz, kobieto? - Sołtys wyglądał na zaskoczonego ich przybyciem, tłum zaszemrał zaś gniewnie, jakby zezłoszczony przerwaniem egzekucji.
- Szanowni mieszkańcy, Ilso - zaczął krasnolud, zupełnie, jakby rozpoczynał rundę twardych negocjacji. Wymowę miał tak czystą i bezbłędnie wyartykułowaną, jakby urodził się człowiekiem z dobrego domu.
- Kto z was będzie w stanie powiedzieć, cóż to jest za materiał i któż się weń odziewał? - Zapytał wyciągając przed siebie dłoń ze znalezionym strzępkiem materiału w kratę. Wieśniacy zaczęli coś mówić jeden przez drugiego, nie dało się jednak rozróżnić poszczególnych słów. Do czasu, gdy załzawiona Ilse zaczęła mówić.
- To.. To Konrada… On…
- Zamknij się wiedźmo!
- W oczach Oppenkrote widać było złość. - Nie mydl oczu dobrym ludziom wokół, czarownico! Cóż to, jeden biedny Konrad nosił takie odzienie? Kawałek brudnej szmaty cię nie uratuje!
- Ma rację
- szepnął im do ucha ojciec Vosgard. - Musicie mieć coś więcej.
- Mamy więcej, Ojcze - powiedział spokojnie Gerhardt. Nabrał tchu. Czas, który zajęła Elke poświęcił na sprawdzenie, że tak jest w istocie.
- Mieszkańcy Krote! Wiem, że się niecierpliwicie, pragnąc by sprawiedliwości stało się zadość. Przybyliśmy tu w tym samym celu. Bądźcie sędziami. Posłuchajcie. W lesie niedaleko stąd zabiliśmy zwierzołaka-mutanta - pokazał resztki miecza, a tłum zaszemrał ponownie.
- Z mej broni niewiele zostało, ale gdy w końcu padł, odkryliśmy część prawdy. Resztę odkryjemy teraz razem. W żołądku bestii znaleźliśmy ludzkie kości należące do mężczyzny w sile wieku i resztki ubrania. I przedmiot należący do Konrada, z którym się nie rozstawał, kieł - ostrożnie rozwiązał sakiewkę i nożem wysunął z niej znaleziony we wrzodzie kieł, kładąc go na widoku kapłana i innych.
- Zaginął ostatnio jakiś inny mężczyzna w sile wieku, posiadacz takiego kła i koszuli? - zapytał retorycznie. Jeśli nawet by tak było, Oppenkrote byłby w niezłych opałach przyznając, że nie poinformował o tym wysłanników Hrabiego prowadzących oficjalne śledztwo.
W głosach wieśniaków zabrzmiała nuta niepewności.
- Cóż mi tu przynosicie? - Sołtys jakby odzyskiwał rezon. - - Porwaną koszulę z lasu i kieł jakiegoś zwierza? To wasz dowód?
- Przynieśliśmy też doczesne szczątki ofiary, albowiem zmarłym należy się szacunek i pogrzeb, zgodnie z prawami boskimi i ludzkimi. Ojcze, zobaczcie je, jeśli taka Wasza wola. Za pochówek zapłacę - ściszył głos z szacunkiem. I by go słuchano. Nie było sensu przekrzykiwać się z chłopami, ich było więcej. Po chwili zaczął głośniej, biorąc do ręki worek. Kapłan w tym czasie swą uwagę poświęcił nie kościom, a czarnemu kłowi.
- Dobrzy ludzie, nie dajcie się omamić ich słowom! Oni są w zmowie! Wiecie po co się tu zgromadziliśmy, trza zadbać o nasze bezpieczeństwo! Nie pozwolimy wiedźmie żyć!
Oppenkrote ponownie robił się nerwowy, ale dało się znowu słyszeć okrzyki o paleniu czarownicy.
- Wiedząc, że mądrzy ludzie nie wierzą bez dowodów, przynieśliśmy też głowę potwora - powiedział do zgromadzonego tłumu. I niczym widziany dawno temu sztukmistrz pokazujący magiczną sztuczkę rozwiązał tobołek z odciętym łbem. Kilka osób krzyknęło z przestrachem na widok zmutowanej świńskiej głowy.
- Kto odważny niech podejdzie i sam spojrzy. Być może dowiemy się wszyscy, kto ma konszachty z mrocznym lasem i związki z istotami, które tam żyją. Powiedzcie mi ludzie, znacie li ten symbol na uchu świniołaka? - zadał pytanie tym odważniejszym, którzy podeszli bliżej. Patrzyli z szeroko otwartymi oczami to na ucięty łeb, to na siebie wzajemnie, w końcu i na sołtysa. Elke z założonymi pod piersiami rękoma uśmiechała się tylko lekko. Z satysfakcją. Panowie świetnie to rozegrali, nie musiała się póki co wtrącać.
- To… To jego znak. - Palec karczmarza, starego Karla, wskazujący na Oppenkrote prezentował się niemal oskarżycielsko. Baer, kapłan Taala, podszedł również, z wyrazem zaskoczenia i smutku na twarzy.
- Ottonie?
- Nie… Nie.. To nie tak…
- Oppenkrote wycofywał się powoli.
Krasnolud stał już za jego plecami. Nie odzywał się dłuższy czas, a zajętych przemową Gerhardta okrążył szerokim łukiem. Dłoń trzymał na toporku, który mógł zostać uniesiony do ciosu w każdej chwili.
- Ottonie?- Głos ojca Baera, słaby z wieku, nabrał jednak stanowczości. - - Co masz nam do powiedzenia?
- Nie… Ja nie...

Krok za krokiem, powoli, przesuwał się w tył, aż Garil zatrzymał go.
- Ja… Ja nie chciałem… To przypadek...
- Panie Oppenkrote, opowiedzcie zatem jak to było, od początku. Wierzę, że nie chcieliście nikogo zabijać. Konrad, jak słyszeliśmy, niedawno zrobił się jakiś nerwowy i uparty, nie mogliście się z nim dogadać… - Zaczął dając sołtysowi jakiś punkt zaczepienia. Bo choć prawo nieszczególnie dbało o powód zabójstwa, Gerhardt i owszem. Jeśli to kieł spowodował zmianę spokojnych wieśniaków w porywczych, zdolnych do zabójstwa szaleńców, dobrze by było się tego dowiedzieć zanim wioskę spotka zagłada. Raz, że w końcu taka rola zarządcy, dwa, że pewnie byłoby na niego. No i ojciec będzie dumny. Może. Oby.
- Nie chciałem… - Otton pochylił głowę. - On mnie odepchnął… Ja jego… Upadł… Uderzył…
- Morderca! Spalić go!

Wieśniacy szybko znaleźli nowy cel, a kapłan raczej nieskutecznie próbował ich uspokoić.
- Ludzie! Poczekajcie, musimy to omówić!
- Tatooo, nieeee!


Sytuacja zmieniała się diametralnie. Jedno się nie zmieniło. Pokłady ludzkiej zazdrości, agresji, zła potrzebowały ujścia.
- Spokój! - podniósł głos Gerhardt - Jak bez sądu, bez wyroku zabijecie sołtysa to będziecie musieli zapłacić główszczyznę. I odszkodowanie Hrabiemu, cała wieś solidarnie - miał nadzieję, że argument finansowy zadziała - Przecież on i tak nigdzie nie ucieknie - kiwnął Garilowi głową by “dokonał aresztowania”. Ten nie oczekiwał dłużej, ale z braku przygotowanego sznura do spętania rąk Ottona użył jego własnej kurty, ściągając ją ciasno na nadgarstkach obwinionego bez zdejmowania zeń odzienia.
Elke przyglądała się wszystkiemu, nie ingerując, bo i nie miała po co, skoro Garil i Ger tak dobrze sobie radzili. Nawet nie musiała okazywać rysunku buta, który wykonała w chacie Konrada, bo Oppenkrote przygnieciony ciężarem dowodów sam się przyznał. Jedno było jednak pewne: nie mogli pozwolić zlinczować go ludziom.
- Uspokójcie się! - Krzyknęła ostro, patrząc gniewnie w stronę wieśniaków. - Obiecuję wam, że sprawiedliwość go nie ominie. A teraz zamiast próbować wyżyć się na sołtysie, uwolnijcie biedną Ilsę i błagajcie ją, żeby wam przebaczyła, żeście ją za niewinność spalić chcieli!
Argumenty śledczych dotarły w końcu do zgromadzonych. Oppenkrote został związany i odprowadzony do kapliczki. Kummelowa zajęła się zapłakanymi i wystraszonymi córkami sołtysa. Ilsa, niedoszła wiedźma z Krote, uwolniona z więzów, rzuciła się na szyję Elke, próbując wyrazić wdzięczność pomiędzy kolejnymi szlochami.
Egzekucja została przerwana lub może tylko odroczona.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172