Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2020, 23:19   #1
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
[Warhammer 2] - Kultyści

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; krypa “Stara Adele”
Czas: 2519.I.06; Konigtag (6/8); zmierzch
Warunki: lekkie kołysanie, zapach ryb i morza, ciepło na zewnątrz zmierzch, sł.wiatr, gęsty śnieg, lodowato






Na zewnątrz dogorywał kolejny dzień z pierwszego tygodnia nowego 2519-go roku. Ten dzień okazał się mocno śnieżny i wietrzny. Wydawało się, że wiatr przywiał pogodę z Norski bo było lodowato. Chociaż teraz na koniec dnia wiatr trochę przycichł więc zrobiło się nieco spokojniej. Na zewnątrz wszystkie odgłosy życia skoncentrowanego wokół portu zamierały. Nie było to dziwne. Zimną ze względu na kiepską pogodę ruch morski na całym Morzu Szponów był wyraźnie słabszy niż w cieplejszej połowie roku. A w końcu całe wybrzeża, w tym też ten skrawek z wybudowanym przed paroma dekadami nordlańskim portem też się pod tym względem nie wybijał. Ale w końcu spora część miejskiej społeczności żyła według rytmu dnia i nocy. Więc wraz z końcem dnia kończył się ich dzień. I o tej porze zamykali już swoje warsztaty, sklepy, kończyli obrządek i wracali grzać się przy ogniu i kominku.

Dlatego i w porcie ruch był niewielki. Zapewne mało kto zwracał uwagę na przechodniów zwłaszcza, że wraz ze zbliżającą się nocą nadeszła też i mgła. Co prawda niezbyt gęsta. Ale jednak dodatkowo ograniczała widoczność pospołu z gęstniejącym z każdym pacierzem nocnym mrokiem. Niewielu pewnie zwróciło uwagę na przechodnia odzianego w płaszcz, futro, kurtkę czy kożuch. A niektórzy przechodnie tak samo jak inni szli zaśnieżonymi ulicami. Mijali grudy brudnego śniegu zasypanego popiołem lub końskim nawozem którego służby porządkowe jeszcze nie zebrały. I możliwe, że nie zbiorą do następnego poranka. A ci szli przez to miasto poprzez zamykane kramy i warsztaty, rozmawiających ze sobą ludzi i kierowali się w stronę portu. A tam jednego z nabrzeży. I w końcu do jednego z przycumowanych przy nabrzeżu statków. Ten statek nie wyglądał zbyt ciekawie. Nie był żadną ani piękną, ani dumną, ani groźną jednostką jak niektóre z jednostek które utknęły na tą zimę w porcie. Raczej wyglądał jak stara, mocno zużyta krypa już raczej nie nadająca się do pełnomorskiego ani właściwie żadnego rejsu. Też zasypana zmarzniętym śniegiem i skrzypiąca takielunkiem i kto wie co jeszcze w tej pływającej ruderze skrzypiało. Chyba wszystko.

I te niektóre postacie zatrzymywały się przy burcie tej burej jednostki z jeszcze czytelną nazwą na dziobie. “Stara Adele”. Przy tej burcie jednomasztowca stukały albo kopały w ciemne, zużyte drewno. Zawsze w ten sam sposób. Mimo, że przychodzili pojedynczo i o różnych porach kończącego się dnia. To wszyscy stukali w ten sam sposób. Wówczas z góry, słychać było zgrzyt otwieranych drzwi. A potem nieregularne, powolne kroki. Nad burtą pojawiała się pomarszczona, zarośnięta, marynarska twarz z nieodłączną chustą na głowie. Chociaż z powodu zimna na niej mieściła się ciepła czapka. Ta marynarska głowa widząc kto przyszedł i tak stuka zsuwała na dół drabinę po której można było wejść na pokład. A dalej już nie trzeba było przewodnika. Przez ostatni sezon każda z postaci wiedziała dokąd dalej iść.

Ku niskim drzwiom w rufowej nadbudówce. Potem trochę schodów no i już tam było cieplej niż na pokładzie i na zewnątrz. Jeszcze korytarz i drzwi do ładowni. Znów ten sam sygnał. I w drzwiach odsuwała się klapka za jaką widać było czujne i bystre oczy. Skoro ktoś z wtajemniczonych to klapka zamykała się. A po zgrzytnięciu zamków drzwi otwierały się. Strażnik wpuszczał gościa do środka by dołączył do reszty prawdziwej rodziny.

I tak co jakiś czas te drzwi otwierały się aż w ciągu kilku pacierzy, akurat na tą końcówkę dnia znaleźli się chyba wszyscy co mieli się zebrać. A powód zebrania wydawał się być tyle niecodzienny co tajemniczy. Ale w ciągu ostatnich dwóch dni każdy z zaproszonych dostał wiadomość by stawić się właśnie dzisiaj o zmierzchu w ich tajnej kryjówce w porcie. Było to o tyle nietypowe, że zazwyczaj spotykali się na sabat w Agnestag. Czyli jutro. No a nie dość, że trzeba było przyjść dzisiaj to już w tej tak sobie ogrzanej ładowni okazało się, że jest chyba większość ich zboru. Co jeszcze bardziej było zastanawiające bo oznaczało, że sprawa dotyczy całego zboru. Ale co to za sprawa tego nie było wiadomo.

---

Skromną kolację złożoną głównie z ryb, trudno było uznać za ucztę czy chociaż biesiadę. Ale za to można było zapomnieć o uczuciu głodu. No i spożyć go w towarzystwie tej pstrokatej rodziny. W samym sercu towarzystwa siedział pulchny Karlik. Co dziwne nie było. Wszyscy wiedzieli, że jest w ich zborze numerem 2 po Starszym. Karlik w przeciwieństwie do ich lidera nie nosił maski. I wydawało się, że ma dobre układy ze wszystkimi. Jak dobry ojczulek czy wujek znalazł czas by zamienić słowo z każdym a nawet wręczyć jakiś drobny datek. Podobno te posiłki to też były serwowane z jego kiesy. Chociaż akurat te świeże ryby to mógł złowić Kuternoga który właściwie mieszkał na tej krypie a cały port traktował jak swój dom. Jednocześnie był strażnikiem ich kryjówki i przekazywać wieści jeśli ktoś miał do kogoś sprawę a nie mogli się spotkać na mieście bezpośrednio.

Z Kurtem rozmawiało się tak sobie. Chyba, że ktoś lubił rozmawiać o morzu, rybach, statkach i pogodzie. Mimo, że już nie pływał to nadal pozostał marynarzem z zamiłowaniem wszystkiego co morskie. Ale raczej odpowiadał na pytania i nie inicjował rozmów. Chyba, że przekazywał od kogoś jakąś informację.

Natomiast inaczej było z pozostałą dwójką bywalców. Silny i Łasica pasowali do siebie jak ogień i woda. Albo pięść do nosa. No i nie było tajemnicą, że ledwo się tolerowali. On był krzepkim mężczyzną i weteranem wielu bójek. Zazwyczaj preferował rozwiązania w których mógł popisać się tą sprawnością i komuś dołożyć. Chętnie o tym opowiadał jak to znów komuś spuścił łomot, kogoś okantował albo jak wyrolował straż czy kogoś takiego.

Ciemnowłosa Łasica mogłaby pewnie zostać uznana za jedną z ozdób tego spotkania. Zgrabna, gibka brunetka. Impulsywna i gwałtowna. Potrafiła się jednak skupić na swoich zadaniach. Preferowała te w których gdzieś trzeba było się przekraść albo podszyć pod kogoś. Też potrafiła nieźle komuś dołożyć ale nie traktowała tego jako pierwsze rozwiązanie jak to bywało z Silnorękim. Ciemnowłosa za to lubowała się w przygodach, romansach, tańcu i muzyce. Lubiła się bawić więc karliki* się jej raczej nie trzymały. I o tym najczęściej opowiadała. Można było nawet odnieść wrażenie, że ta dwójka wiecznie ze sobą rywalizuje na tym polu.

Na wieczerzy nie było jednak najważniejszej osoby. Ich przywódcy. Tego który ich tutaj wezwał. Karlik jednak oświadczył, że przybędzie po wieczerzy. Nawet nie wiedzieli czy jest już na “Adele” czy dopiero przyjdzie. Ale jak już naczynia zostały zebrane i siedzieli przy mocno rozcieńczonym winie dziobowe drzwi do ładowni otwarły się i do środka weszła znajoma postać w masce i kapturze.





- Witajcie drogie dzieci. Bracia i siostry, witajcie. Cieszę się, że jesteśmy już w komplecie bo mam wam coś ważnego do przekazania. - Starszy umiał przemawiać. Ledwo wszedł a momentalnie wszyscy wstali i skoncentrowali uwagę na nim. Jakby przyszedł ojciec, dowódca czy kapłan do swoich wiernych i podwładnych. Ten który o nich dba, pomaga, opiekuje się ale też wie tyle rzeczy. No i ma cel do którego stara się doprowadzić ich pstrokatą załogę. Osoba która jak soczewka koncentrowała w sobie wolę i zamiary innych. Ten który przydzielał zadania, wysłuchiwał problemów, rozsądzał spory, udzielał rad, karał i nagradzał, tłumaczył sny i wizje. Ten który podejmował decyzję dotyczące całej ich małej społeczności. I chyba miał jakieś kontakty z im podobnymi ale nie należącymi do ich grupy.

I gdy wreszcie się zjawił zdradził powód tego zebrania. Wyjątkowy powód. Chodziło o miejskie kazamaty. Trzeba było stamtąd kogoś wyciągnąć. Kobietę. Niestety nawet Starszy nie wiedział kim ona jest ani jak wygląda. Nie spotkał jej nigdy. Ale mimo to był przekonany, że wyznawcy rozpoznają ją od razu. Albo ona ich. Trzeba było tylko dostać się do okrytych złą sławą kazamat, odnaleźć ją i uwolnić. No ale to raczej faktycznie brzmiało jak zadanie dla całej grupy. Kazamaty były jak taki mały fort wewnątrz miasta. Solidne mury, bramy, wieże strażnicze pozwalały nawet niewielkiej załodze odeprzeć liczniejszego przeciwnika. No albo utrzymać kogoś wewnątrz. Wiadomo było, że zbór ma zbyt wątłe siły by zaatakować kazamaty otwarcie czy urządzić oblężenie. Więc trzeba było wymyślić sposób jak się dostać do środka tego odciętego od reszty miasta terenu i wydostać kogo trzeba na zewnątrz.

Po ogłoszeniu tej decyzji była okazja na reakcję. Na wymianę pomysłów i pytania. Karlik rzucił pomysłem, że można by kogoś przekupić. No ale tak w ciemno nie było wiadomo kogo. Łasica zastanawiała się czy dałoby się przekraść. Uważała, że mury powinny być w jej zasięgu no ale jakby nawet się tam znalazła to co dalej? Kurt jak zwykle nie zabierał głosu bo i tak pewnie zostałby pilnować ich wspólnej łajby i schronienia. Silny zaoferował się, że może zlikwidować strażników. Tylko najpierw albo oni by musieli wyjść przed bramę albo on musiałby dostać się do środka. A na razie nie bardzo miał pomysł jak do tego doprowadzić. No i nikt nie miał pojęcia jak rozpoznać kobietę jakiej szukali. Zapewne była uwięziona gdzieś w lochach kazamatów ale gdzie dokładnie to nie wiedzieli. Pocieszające było to, że więźniów zwykle trzymano w lochu aż do najbliższego festynu gdy ich publicznie tracono. Mieli więc kilka tygodni czasu do najbliższego festynu. Niewiadomą było czy straż albo ktoś z łowców czarownic nie zajmie się tą osobą by zmusić ją do mówienia.


---


*karliki - złote monety z wizerunkiem panującego imperatora czyli Karla Franza. W tym kontekście ogólnie chodzi o pieniądze i ich szybkie przepuszczanie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 16-04-2020 o 07:02. Powód: Fabuła posta :)
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172