Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-05-2021, 15:19   #21
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

Bernard wpatrywał się nieporuszony w elfkę. Słowa kobiety wciąż przebrzmiewały w jego myślach. Ten spoglądał jakby warzył swą decyzję, a oblicze miał spokojnie. Niespodziewanie i dziwnie spokojne. Zamknął oczy.

Nagły ruch. Wprawione ciało koordynuje zrywając bojowego rumaka. Ten skacze taranując żołdaka stojącego u boku nieludki. Równocześnie w mgnieniu oka błyska klinga miecza, płynnym ruchem przechodząc w cięcie na odlew. Niskie, mocne, potęgowane ruchem konia… Całość zalewa się szkarłatem… Bo czemu nie? Elfia dziwka łże. Zabić ją to najbardziej łaskawe co można uczynić!

A może ma rację? Może Dieter wykazał się ekstremalną lekkomyślnością? Gorzki żart Bogów! Ha! Przetrwać cztery bitwy i kilkanaście potyczek. Walczyć i odnosić rany. A potem zginąć w jakimś miejskich zawszonym zaułku.


Rycerz otworzył oczy. Cokolwiek się wydarzyło musiał to sprawdzić. Dieter był oficjalnie giermkiem Zakonu poświęconego Ulrykowi, to też była to sprawa Zakonu. Raz jeszcze otaksował elfkę. Zastanowił się chwilę po czym doszedł do wniosku, że nigdy nie spotkał przyzwoitego elfa! Nie ufał ani jednemu jej słowu.

Mimowolnie ręka powędrowała w stronę miecza. Jakby zastanawiał się chwilę. Po czem splunął na ziemię i bez słowa obrócił konia. Dalsze słowa nie miały już sensu. Ruszył kłusem kierując się do świątyni Ulryka.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.
Junior jest offline  
Stary 19-05-2021, 17:19   #22
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Nie dając się zbytnio prosić, Onufry rozpoczął grę. Dźwięk jego instrumentu pozwalał mu uspokoić umysł i tęsknotę. Tym razem grając obserwował nietypową kobietę. Nie przerywając gry, a jedynie ciszej trącając struny bez słowa słuchał tego, co miała do powiedzenia. Przekrzywił głowę zastanawiając się nad jej ofertą. Nie było to to, co sobie wyobrażał pozostawiając rodzinę i ruszając szukać pracy na zachód. Ale nie mógł sobie pozwolić na bycie wybrednym. Każda złota moneta więcej oznaczała szybszy powrót do Katjuszy. Zagrał jeszcze jeden akord i ostrożnie odstawił instrument.

- Wasza oferta jiest dobra. Niegrzecznie by było, gdybym chciał się targować. Wezmą ją, bo diengi mnie nużne. Ale gdyby panienka wikt i opierunek do tego dodała, ja bym wdzięczny był. Dla was eto nie mnogo, a dla mnie... ziarnko do ziarnka. Wy znacie, za złoto możecie mój topór kupić, ale serce za serce się kupuje. Nu! - przekrzywił głowę, czekając na jej odpowiedź.

- Wy wypijecie ze mną na potwierdzenie, da? - podniósł butelkę horyłki, aby przypieczętować układ.


Robota nie była ciężka, póki co. Kogoś, kogo było stać na płacenie za ochroniarza, nieczęsto zaczepiano. I nie dlatego, że miał wikdajłę ze sobą. Po prostu taki ktoś miał na tyle pieniędzy (a więc i władzy), aby móc się zemścić po dziesiękroć. Albo i stukroć. Onufry potrzebny był jedynie do trzymania z dala motłochu, żebraków, pijaków. I do dodania ważności swej chlebodawczyni. Hrepiczuk nie wnikał w sprawy elfki. Ale praca, którą wykonywał, nie była dla niego pierwszyzną. Często, jeszcze będąc na służbie u tzara, dorabiał sobie w ten sposób.

Przemawiała kobieta, a z wyglądu i ze słów mógł się wiele domyślić.
„Ot szeptucha budiet" pomyślał sobie. Dobrze było wiedzieć, gdzie znaleźć kogoś, kto go połatać w razie konieczności może. Jego rozmyślania przerwało coś, co kazało mu stać się czujnym.

Stanął pomiędzy odzianym w futro ulrykaninem, a Leafanną. Lewą ręką skubał wąsa, a prawą położył na toporze, nieświadomie muskając palcami wycięty na nim znak pioruna.

Mimo, że większość jego druhów lekce sobie ważyła młotodzierżców, Onufry - mimo spokoju - czujnie obserwował ruchy tamtego. Poznał, że tak jak i on, nie był to wojak pierwszej młodości. Swoje w życiu przeszedł i dożył swych lat. A to samo w sobie kazało okazać mu respekt. Mimo uspokajającej dłoni elfki na ramieniu, nie drgnął i nie zmienił swej pozycji. Czekał, obserwował i słuchał.

Większy niepokój od nieznajomego wywołała w nim wzmianka o mordzie w imię chaosu. Ludziom tutaj wydawało się, że zostali przez to plugastwo doświadczeni. Ale zapewne nikt z nich nie przemierzał pustkowi Kislevu, w pobliżu pustkowi, gdzie obecność chaosu była dużo bliższa, niż tutaj. Nie do końca zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie chaos niósł ze sobą.

Czekał wpatrując się w jeźdźca. Gdzieś z boku jakiś mężczyzna wołał swoją kobietę. Duża grupa uchodźców, która została tu spędzona zaczynała się niepokoić i iść w rozsypkę. Kislevita wolałby już stąd się zabrać. Gdyby doszło do jakiś rozruchów, łatwo mógł się wydarzyć jakiś wypadek. Wolał tego uniknąć.

Konny zaczął sięgać do miecza, lecz w końcu zrezygnował i tylko splunął. Onufry nieco się uspokoił. Każda walka niosła ze sobą ryzyko rany. A każda rana ryzyko śmierci. Najlepsze walki to były te, których dało się uniknąć. Nie był tchórzem, ale miał po co wracać. Nie potrzebował też udowadniać wszystkim wokół, jaki to z niego, nomen omen, kozak.

Gdy upewnił się, że niebezpieczeństwo minęło, zerknął na chlebodawczynię.

- Jakie rozkazy, panienko?
 
Gladin jest offline  
Stary 19-05-2021, 18:59   #23
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Medyczka odetchnęła z ulgą. Wyglądało na to, że na razie wszystko szło w miarę sprawnie. Kiedy ludzie zaczęli się przemieszczać i szykować do drogi, powyłapywała wraz z Robertem, tych z uchodźców, którzy zdawali się być bardziej rozgarnięci i wyznaczyła ich do pilnowania względnego porządku.

Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w przepływający tłum. W duchu modliła się do Taala, by strzegł ich w drodze, do Vereny, by obdarzyła ją mądrością w tym trudnym zadaniu i Shallyi, by strzegła ich przed tajemniczą zarazą i innymi chorobami. Wtedy jej wzrok powędrował znów ku Bernardowi oraz Leafannie i zmarszczyła brwi. Sytuacja między nimi wyglądała na napiętą. Melissa nie miała pojęcia o czym rozmawiali, ale sprawy musiały przybrać nieciekawy obrót, skoro rycerz położył dłoń na mieczu. Na szczęście zaniechał ataku. Dziewczyna ponownie odetchnęła z ulgą. Patrzyła smutno jak odjeżdżał. Zdawała sobie sprawę, że bez jego siły będzie im znacznie trudniej ochraniać pochód.

Wtedy z zamyślenia wyrwał ją stukot końskich kopyt. Od portu nadjechał ciemnowłosy mężczyzna. Obserwowała go przez chwilę. Wyraźnie wypytywał i szukał jakiejś dziewczyny o imieniu Klara. W jego oczach widać było tęsknotę. Widok ten poruszył jakąś strunę w sercu Melissy. Ona sama, poza wujem Regisem nie miała już nikogo. Ruszyła więc w stronę mężczyzny, wychodząc mu naprzeciw.
- Proszę, zatrzymaj się szlachetny panie. Widać wyraźnie, że masz jakiś frasunek i szukasz kogoś. Może mogłabym ci pomóc? - Spojrzała na niego ciepło i obdarzyła krzepiącym uśmiechem. - Wszak co dwie pary oczu to nie jedna.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 19-05-2021 o 21:09.
Lua Nova jest offline  
Stary 20-05-2021, 19:12   #24
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Po tym jak się przedstawiła, elfka wręczyła nieco monet jednemu ze swoich zbirów i odesłała go do gospodarza „Bałałajki”, Onufremu odparła zaś.
— Za dzisiaj zapłacę, a od jutra jadła panu nie zabraknie. Tyle że przez następny tydzień śpimy pod gołym niebem. Więc jak panu to przeszkadza, to lepiej niech wystara się o jakiś namiot.
Z kolei na propozycję przypieczętowania umowy alkoholem odparła tak.
— Ależ proszę — przysuwając swoją czarkę. — Pozwoli pan tylko, że wpierw wypowiem własne błogosławieństwo?
Następnie przez około dziesięć sekund wymawiała dziwnym głosem słowa tak osobliwe i złożone, że wiarus nie tylko nie był w stanie ich w ogóle zrozumieć, ale także pojąć, jak można je ustami wyrzec. Wprawdzie pierwszy raz był świadkiem religijnego rytuału obcej rasy, ale tajemnicze błogosławieństwo elfki w jakiś nieodgadniony sposób przypominało mu gusła ungolskich wiedźm, aczkolwiek było w swym wyrazie o wiele bardziej mistyczne i wyrafinowane. Na koniec swej proklamacji kobieta dotknęła butelki i poprosiła, by polać. Potem oboje uroczyście wypili, oficjalnie dobijając transakcji. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu kislevska gardziel Hrepiczuka, choć była nader zaprawiona w smakowaniu przeróżnych likworów, dobitnie odczuła moc owego trunku. Mężczyzna z ledwością powstrzymał kaszel i cisnące się do oczu łzy. Mogłoby się zdawać, że Wasilij pomylił butelki i podał butelczynę czystego spirytusu. Napitek bez wątpienia był mocniejszy od trzykroć destylowanej okowity. A jednak kobieta wydawała się zupełnie niewzruszona jego mocą. Pozornie było to bardzo osobliwe, bo nawet jeśli miała na sobie spodnie, to mimo wszystko nosiła się elegancko i sprawiała wrażenie rozpieszczonej oraz niezwykle delikatnej. Mogła w zasadzie zaprzeczać pozorom i mieć wprawę w kielichu, lub tylko doskonale grać, istniały też inne możliwości, chociażby taka, że jej rodzaj posiadał wrodzoną odporność na alkohol. Tak czy inaczej, nieznajoma pracodawczyni zdawała się być pełna niespodzianek.

Następnego ranka, gdy Bernard po pełnej napięcia chwili gwałtownie odjechał, Lafeneanna odparła swojemu ochroniarzowi, nie spuszczając ze oczu znikającego za zakrętem Middenlandczyka.
— Człowiek-gorączka... W każdym razie kontynuuj swe obowiązki szlachetny druhu. Ale dodatkowo racz mieć na baczeniu najemników — rzekła wskazując głową w stronę Melissy, Roberta i spoczywającego na potężnym rumaku sir Doriana. — I uchodźców. Wszystko, co wyda ci się podejrzane, od razu raportuj do mnie. Pomnij, że chodzi o dobro miasta i twojej społeczności. Niestety nie mogę ci nic więcej zdradzić, ale bądź pewien, że wszystko wyjaśni się w swoim czasie.

Von Sauber nie zdążył nic odrzec Melissie, bowiem w odpowiedzi na jego gromkie okrzyki spośród stuosobowego tłumu uchodźców wyłoniła się poszukiwana niewiasta. Kolumna już ruszyła, więc żołnierze chcieli ją zatrzymać, ale Robert błyskawicznie udzielił pozwolenia, by się zbliżyła. Była to typowa Ostlandka, co najbardziej podkreślał fakt, że przeszła nie mniej niż Hochlandczycy, a nie było widać po niej takiej mizerii. Poranny wiaterek poruszał łachmanami po niegdyś porządnym odzieniu, otulającymi ją niczym wodorosty morski wrak. Fizycznie niewiele zmieniła się od rozstania z rajtarem, jedynie odrobinę zbladła i straciła nieco na wadze, a jej włosy były w delikatnym nieładzie. Nadal jednak była starą, dobrą Klarą.
— Sigmarowi niech będą dzięki! Wiedziałam! — przemówiła terminująca medyczka, ledwo cedząc słowa z powodu przygniatających ją emocji, mimowolnie uroniła łzy szczęścia, które cienkimi strumykami pociekły po jej wychudzonych i przybrudzonych policzkach. — Wiedziałam, że żyjesz!

Cel Teutogena był jasny, dotarcie do świątyni Ulryka w Alei Bogów. Jednak samo przebicie się przez prawie pół Taalagadu, w tym strasznie zatłoczony nawet jak na owo miasto plac targowy, niezależnie od determinacji, autorytetu i pośpiechu zajęło Bernardowi całkiem sporo czasu. A gdy już wreszcie ujrzał pnący się zakolami na wysokość sześćdziesięciu metrów ostatni, szeroki na kilka wozów, acz wciąż zapchany aż po brzegi odcinek Drogi Czarodziejów prowadzący przez Najwyższą Wieżę wprost do Talabheim został powstrzymany przez oddział straży miejskiej.
— Mości Rycerzu, proszę się zatrzymać! — zakrzyknął krzepko sierżant na jego widok. — Nie kojarzę waszmości, a do miasta bez obywatelstwa, odpowiedniej przepustki, bądź glejtu wpuścić nam nie wolno. Nawet kogoś waszego stanu. Takie prawo.
W międzyczasie pół tuzina zbrojnych ostrożnie zagrodziło drogę rycerzowi zakonnemu.
— Jeśli nie macie koniecznych dokumentów, to proszę udać się do biura Miejskiego Urzędu ds. Przepustek.
Niemal mechanicznie wyrecytował wojak, jednocześnie wskazując na mieszczący się obok pobliskiego garnizonu budynek urzędniczy, przed którym znajdowała się spora drewniana tablica ogłoszeniowa poobwieszana licznymi papierami. Do drzwi ciągnęła się mała kolejka złożona z petentów.




Po długiej i dramatycznej rozłące Viktor i Klara wreszcie mogli zaznać nieco szczęścia i w pewnym stopniu nadrobić cały stracony czas. Młoda kobieta nakazem prawa koniecznie i w trybie natychmiastowym musiała opuścić miasto, więc szlachcic nie miał większego wyboru, jak podążyć razem z wybranką w kierunku Breitblatt. W taki to sposób dołączył do wędrującej grupy uchodźców. Zgodnie z rozkazami sędziego Hohenlohe absolutnie nikt nie mógł opuszczać pochodu, ale nie było żadnych wytycznych ani przeciwwskazań odnośnie tego, by dodatkowe osoby dołączały do marszu. Przy okazji Reiklandczyk nawiązał nić porozumienia z medyczką i fanatykiem Vereny, najbardziej otwartymi osobami z tych, które prowadziły zgromadzonych do ich nowych domów.

Po pewnym czasie i bez większych problemów grupa uchodźców przeszła przez Taalagad i dotarła do północno-wschodniej bramy portowego miasta. Tam też obstawa z talabheimskich żołnierzy odstąpiła od nich, po czym sierżant Arvid wydał swoim ludziom natychmiastowy rozkaz powrotu do garnizonu. Dalsza droga podopiecznych poszukiwaczy przygód prowadziła krasnoludzkim szlakiem i przebiegała praktycznie bez zakłóceń. Imponująca ściana Taalbastonu wznosiła się gdzieś za plecami maszerujących, zaś spomiędzy wzgórz wyłaniał się płynący z północnej strony Talabek. W czasie podróży z powodu doskwierającej nudy pojedynczy członkowie pochodu zaczęli zagadywać do niektórych z awanturników, żeby zabić czas. Susi, matka czwórki dzieci i żona Matthiasa Kellera, załamanego spustoszeniem w ojczystym w Hochlandzie mężczyzny, próbowała zagadnąć Werfela, prosząc go, by tchnął nieco wiary i chęci życia w jej małżonka. Z kolei młody, wesoły kowal imieniem Reinhard podróżujący razem ze swym krzepkim mułem, niosącym bezcenne dlań kowadło, zaczepił Onufrego, próbując wyprosić u niego możliwość obejrzenia jego broni, wielce ciekaw kislevskiej sztuki płatnerskiej. Były też irytujące siostry Ebore i Irmgard pochodzące z Breitblatt. Pierwsza wiecznie z gniewnym wyrazem twarzy, druga odpowiadająca monosylabami. Obie wyraźnie niezadowolone z racji powrotu do domu i ciągle narzekające na wszystko dookoła, od pogody po drogę, bolące stopy i powietrze.
— Ten cholerny wiatr chyba nigdy nie przestanie wiać!
— Aha.
— Muszę się napić i to natychmiast.
— Mhm.
Ględziły niemal nieustannie.

W czasie podróży w miarę spokojnie maszerująca Melissa wychwyciła czujnym okiem i słuchem medyczki, że kilkoro dzieci i starszych osób parokrotnie dopadły ataki duszącego kaszlu. Mogło wydać się jej to wielce niepokojące w perspektywie tego, co mówiła jej i towarzyszom elfka przed wstąpieniem do asesora. Kolejną interesującą, acz prawdopodobnie trudną dlań do wytłumaczenia rzeczą było to, że uchodźców z Hochlandu ten problem wydawał się jakoś wcale nie dotyczyć.

Większość maszerujących miała tylko skromny ekwipunek podróżny i koce, więc po zmierzchu położyli się pod gołym niebem, blisko ogniska, przy którym siedział stary drwal Aivars razem ze swym sędziwym ogarem, snując opowieści o duchach Wielkiej Puszczy. Jedynie nieliczne, bogate (jak na uchodźców) rodziny miały własne namioty. O tamtej porze jedyne co pozostało bohaterom do zrobienia, to wyznaczenie osób, które będą trzymały warty. W każdym razie nie widać było, by którykolwiek z uchodźców rwał się do tej roboty. Prowadzący mieli więc do wyboru sami je objąć, albo jakoś przekonać do tego podopiecznych.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 20-05-2021 o 19:19.
Alex Tyler jest offline  
Stary 21-05-2021, 10:07   #25
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Na widok wyłaniającej się z tłumu ludzi Klary, Viktor zupełnie zignorował kobietę, która chwilę wcześniej zaoferowała mu swoją pomoc. Z ulgą przyjął, że ukochana jest cała i zdrowa, choć może nieco mizerniejsza, niż jak ją ostatnio widział i tak jakby przygaszona. Nie dziwił się temu, biorąc pod uwagę, co ostatnio musiała przejść. Najważniejsze jednak, że znów byli razem.

Szlachcic zeskoczył z Krowy, podbiegł do Klary i przytulił ją. Mocno i pewnie, składając pocałunek na zmierzwionych włosach. Po chwili odkleił się od niej i chwycił jej twarzyczkę w obie dłonie. Uśmiechnął się szeroko, ukazując białe, zadbane zęby.
— Ja nawet na moment nie zwątpiłem, że cię odnajdę, najdroższa — powiedział, czując, że serce chce mu wyskoczyć z piersi. — Nawet nie wiesz, ja się cieszę, że znów jesteśmy razem.
— Myślę, że wiem, bo czuję dokładnie to samo. — Klara przytuliła się do niego.
— Jak się miewasz? Wszystko w porządku? — zapytał z troską w głosie.
— Teraz już tak. — Jej głos zadrżał. — Bałam się, że już nigdy się nie zobaczymy. Nie spałam ostatnio zbyt dobrze i nie mogłam jeść… Moja rodzina stąd pomarła, a gdyby jeszcze ciebie coś złego spotkało…
— Ale nie spotkało i nie spotka — powiedział z pewnością w głosie, patrząc jej w oczy. - Wszystko się powoli ułoży, zobaczysz. Pójdziemy razem do Breitblatt, a potem pomyślimy, co dalej. Póki jesteśmy razem, pokonamy każdą przeszkodę.
Klara uśmiechnęła się do niego ufnie i wtuliła w jego pierś. Pomimo zmęczenia wyraźnie rysującego się na jej twarzy wciąż wyglądała dla niego pięknie. Miał zamiar zająć się nią i tym razem nie dopuścić, by zostali rozdzieleni.
— Chodź, będziesz podróżować w siodle. Skoro ostatnio nie jadłaś wiele, to musisz oszczędzać siły. — Chwycił ją za dłoń i zaprowadził do klaczy.
— Ale… ale ty jesteś szlachcicem, a ja zwykłą…
— Przestań, już kiedyś o tym rozmawialiśmy. Kiedy trzeba umiem wykorzystać swoją pozycję, tak samo jak odpowiednio zachować się wobec kobiety, która jest mi bliska. Wskakuj, Krowa na pewno się ucieszy, że niesie ciebie, a nie mnie, bo też się stęskniła. Prawda, Kochana? — Viktor poklepał przyjacielsko klacz po szyi a ta parsknęła wesoło. - Widzisz, mówiłem! - Wyszczerzył się i pomógł Klarze usadowić się w siodle.
— Dziękuję, najmilszy — odpowiedziała medyczka.
— Nie ma potrzeby dziękować, Klaro. Chcę byś czuła się komfortowo — rzucił i ściszył nieco głos. — Gdybyś była głodna, mam w torbie i plecaku trochę jedzenia.
— Dam znać. — Uśmiechnęła się do niego ciepło. — Cieszę się, że znów jesteśmy razem. Może przez to, że jestem zmęczona nie wyglądam, ale radość naprawdę wypełnia moje serce.
— Moje również. A teraz ruszajmy, porozmawiamy w drodze.
Gdy mijał sympatyczną kobietę, która chciała mu pomóc, uśmiechnął się do niej lekko.
— Dziękuję za propozycję pomocy i przepraszam za wcześniejsze zignorowanie — powiedział. — Jak widać, odnalazłem swoją zgubę. — Posłał uśmiech siedzącej w siodle Klarze i spojrzał na nieznajomą. — Nazywam się Viktor von Sauber, członek prestiżowego oddziału rajtarów armii Reiklandu. Chwilowo z dala od domu i kompanii. Przyjdzie nam spędzić trochę czasu w tym towarzystwie, więc chyba warto się poznać.

Dalsza podróż nie nudziła Viktora, głównie za sprawą Klary, z którą rozmawiał na przeróżne tematy. Okazało się, że gdy zostali rozdzieleni, uciekła razem z kilkunastoma uchodźcami w las po drugiej stronie szlaku. Tam kilku zginęło ale jej udało ukryć się w jakiejś jaskini a tamci przestali jej w końcu szukać. Przemoczona i na skraju sił dotarła z kilkoma innymi osobami do przedmieść Talabheim a tam wkrótce zapadła decyzja, że wyruszy wraz z innymi uchodźcami do Breitblatt, który miał zostać jej nowym domem. Została przydzielona do tej grupy również przez to, że znała się na leczeniu, co mogło być przydatne podczas podróży.

Von Sauber cieszył się, że ją odnalazł i będzie mógł mieć na nią oko. Na nią i na resztę tych ludzi, bo gdyby doszło co do czego, trzeba będzie ich bronić. Żadne z uchodźców na pierwszy rzut oka nie wyglądało mu na takich, co by umieli sami stawić czoła niebezpieczeństwu. W międzyczasie porozmawiał trochę z Melissą, która również okazała się być medyczką oraz poznał się z Robertem, fanatykiem Vereny. Mili ludzie, choć i tak większość czasu rajtar spędzał z ukochaną. Trzeba było jakoś nadrobić czas, który stracili przez rozłąkę. Z Onufrym przeciął się jedynie kilka razy, wymieniając parę słów.

W końcu, po całym dniu podróży nadszedł czas na rozbicie obozu, co też uczynili na sporej polanie, kawałek od głównej drogi. Viktor rozłożył swój jednoosobowy namiot, położył tam koc i wskazał Klarze.
— Przenocujesz w namiocie.
— A ty? Nie chcę, żebyś spał pod gołym niebem.
— Razem się tam nie zmieścimy, a nawet jeśli by się udało, to żadne z nas się nie wyśpi na tak małej przestrzeni, a potrzebujemy odpocząć, żeby jutro czuć się dobrze w dalszej podróży — powiedział i sięgnął do sakwy przy siodle, wyciągając zrolowany kawał grubego materiału. — Mam śpiwór, więc nie musisz się martwić. Położę się obok namiotu i będzie mi dobrze. Zresztą, nie w takich warunkach zdarzało mi się sypiać w czasie walk z armiami Archaona.
— No dobrze, skoro tak mówisz…
— Wiem, co mówię. Zaufaj mi. — Uśmiechnął się do niej i złożył na jej ustach długi pocałunek.
Po kolacji część ludzi rozchodziła się do spania. Nikt nie kwapił się, żeby wyznaczyć warty, co było nieodzowne, skoro znaleźli się z dala od miasta. To była podstawa, jeśli chciało się przeżyć do rana. Viktor westchnął i wstał od ogniska.
— Słuchajcie, ludziska — rzucił pewnym głosem, rozglądając się po obozie. — Trzeba wystawić na noc warty. Po zmroku na szlaku nie jest bezpiecznie i nie możemy iść spać, nie mając pewności, że ktoś czuwa nad całym obozem. Wiem, że jesteście zmęczeni po całym dniu podróży, ale im nas więcej będzie stróżować w nocy, tym każdy lepiej się wyśpi. Biorę na siebie pierwszą wartę. Robert, Onufry? Dogadajcie się między sobą, kto bierze kolejne. Reinhard. — Zwrócił się do kowala siedzącego przy ognisku. — Tyś chłop młody, dziarski, przydasz się. Możesz czuwać nad obozem razem z tym swoim kowadłem, co się z nim nie rozstajesz. Ktoś jeszcze się zgłasza? Jeśli chcemy dotrzeć do Breitblatt tak, jak żeśmy wyszli z Taalagadu, to musimy się wspierać i współpracować. Czuwać nad całym pochodem!
Viktor swoim przemówieniem starał się wlać w ich serca pewność siebie i trochę otuchy. No i spróbować zaangażować kogoś jeszcze w nocne czuwanie.
 
Quantum jest offline  
Stary 22-05-2021, 20:46   #26
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Od czasu do czasu przypominała się Hrepiczukowi dziwna moc horyłki w Bałałajce. Zastanawiał się, czy jego mocodawczyni nie potrafiła zaklinać. Może była swego rodzaju wiedźmą? Coby nie mówić, budziła w nim respekt.

Ucieszył się, że chociaż udało mu się wikt zyskać. Na namiot jednak szkoda mu było wydawać pieniędzy. Nie przyjechał tu dla luksusów, ale by zarobić i wrócić. Zresztą, czymże był klimat imperium wobec wiatrów oblastu? A i drewna wokół na opał było wiela. „Nie" postanowił.


Skoro więc poleciła mu baczyć na najemników... począł więc się im przyglądać. Elfka zajęła się swoimi sprawami, w dzień jechała wozem, a wieczorem spała w swoim namiocie. Onufry mało miał czasu na rozmowę z innymi, bo jego zajęcie wymuszało przebywanie w pobliżu chlebodawczyni, ale kilka razy zamienił po parę słów. Kowalowi pozwolił obejrzeć swój topór. Nie podejrzewał, że ten chciałby go ukraść, a w przypadku ataku miał na podorędziu łuk.

Dopiero wieczorem, na postoju, gdy przyszła pora wyznaczyć warty, ożywił się.

- Mości panie - zwrócił się do rajtara. - Warty to i owszem, rzecz słuszna i właściwa, ale - lewą ręką zakręcił wąsa, a prawą zatoczył wkoło. - Na tylu ludzi, jeden wartownik, toć to zdecydowanie zbyt licho. Nie moja to sprawa ani moje zadanie, ale jak każecie się ludziom zorganizować samemu, to licha sprawa budiet. Ja bym podzielił ich wszystkich, a jest ich tu ponad sotnia.

Zadumał się na chwilę.

- Ot tak, ze tri czoty bym zrobił. Na czele każdej wyznaczyłbym atamana. A każdą czotę podzieliłbym na 3 roje i wyznaczył wistuna. Jedno ognisko, jeden rój. A każdy rój swoje warty trzymać winien. Rano, każdy wistun swój rój przeliczyć by musiał i zdać raport do atamana. A każdy ataman, to do setnika. No tak mnie się zdaje, bo jak poznamy, czy kogo nam nie brakuje? Jak wam się to widzi? Jak waszmość zresztą chce, to radzę z nimi pogadać - wskazał ręką w stronę Melissy, Roberta i Doriana. - Oni to marszem tym komenderują.

- A ja sam czuwać będę, ale przy pałatce panienki. Nie podejmę się warty gdzie indziej - dodał na koniec. Potem przygładził osełdec i dodał jeszcze.

- Waszmość widzi, ta trojka to tu dowodzi. Zdawałoby się, szto kniaź winien podzielić ludi. Ale on z wysoka ino smatri i ruki umywa. U niego jest mocnoruki, jemu zawód Robiert. No on toże mienia nie widzi się. On dobry do horyłki i do kuksańców. Szeptucha samaja bystra mnie się widzi. Ona by nadała się. No posłuchu u ludi może nie mieć. Wam ili nam nada s nią rozgawarywat. Nas dwoch by poszło s nioj, jako wykidajły i posłuch by wtedy miała. To kak budiet?


Sotnia - oddział 100 ludzi, dzieli się na 2-3 Czoty (co daje zakres 48 nawet do prawie 180 osób)
Czota - dzieli się na 3 roje, co daje 24-36-56 osób
Rój - dzieli się na 2 (czasami 3) łanki, co daje 8-12 (18) osób
Łanka - 4-6 osób.



 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 22-05-2021 o 21:59.
Gladin jest offline  
Stary 23-05-2021, 08:19   #27
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Rajtar musiał się skupić na tym, co mówi Kislevita niewyraźnym reikspielem, ale ostatecznie przyznał mu rację. Viktor nie do końca dobrze ocenił sytuację, w której się znajdowali i nawet podwójne warty mogły nie być wystarczające, a zmuszać tych zmęczonych i smutnych w większości ludzi, żeby co chwilę robili kółka wokół obozu też nie było sensu.
- Twoja propozycja jest dobra, Onufry - powiedział. - Chodźmy więc do Melissy, a potem zgodnie z tym, co powiedziałeś, podzielimy ludzi na grupki i wyznaczymy tych, którzy będą tych grupek pilnować. Pojedyncze i nawet podwójne warty byłyby niewystarczające na taką grupę ludzi, to fakt.

Moment później ruszył razem z Hrepiczukiem na poszukiwanie Melissy. Miał zamiar przedstawić jej plan i zabrać się do roboty. A potem wziąć pierwszą wartę w swojej grupce, sprawdzić co u Klary i w końcu udać się na spoczynek.
 
Quantum jest offline  
Stary 23-05-2021, 19:43   #28
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Wyłuszczyli szeptusze plan.

- Dumam, szto od ognia do ognia lza iść. Przy każdym ogniu powinien być ktoś, kto mir wokół ma. I on na wizuna by się nadał i do wyznaczania wart. Jak się więcej dziś nie uda zdiełat, to jutro można drążyć dalej. Jak kropla kamień - dodał wiarus, gładząc wąsa.
 
Gladin jest offline  
Stary 24-05-2021, 15:36   #29
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Melissa obserwowała z uśmiechem, jak młody jeździec wita się z ukochaną. Cieszyło ją, że tym dwojgu udało się odnaleźć siebie nawzajem. Kiedy oboje podeszli do niej, spojrzała na nich życzliwie i z uśmiechem się przedstawiła.
- Jestem Melissa Blitz, medyczka z Bechafen i miło mi was poznać. Nie mam panu za złe, miły panie, że w chwili wielkiego szczęścia, jakim jest odnalezienie bliskiej ci osoby, zignorowałeś moją obecność. Jest to w pełni zrozumiałe. Będziemy jeszcze zapewne mieli wiele okazji, żeby porozmawiać ze sobą podczas tej przeprawy. - Mówiąc to, zostawiła młodą parę w swoim towarzystwie i ruszyła przyjrzeć się pozostałym uchodźcom.

***


Podczas drogi Dziewczyna cały czas przemieszczała się wzdłuż pochodu, to w jedną stronę, to w drugą. Zależało jej, żeby rozeznać się trochę, kto wśród ludzi ma większy posłuch, a kto może sprawiać kłopoty. Pragnęła też, by poznali ją bliżej, toteż zagadywała od czasu do czasu różne osoby i rodziny. Nie uszło jej uwagi, że niektóre dzieci i starsi ludzie, niepokojąco kaszlą. Starała się więc na postojach robić wywiad i zbadać choć kilka osób. Cały czas mając w pamięci opowieści elfki o zarazie.

***


Kozak i młody szlachcic znaleźli Melisse pośród dzieci, które właśnie badała. Medyczka nie miała najmniejszego problemu, żeby zrozumieć plan Onufrego. Co więcej, płynnie mu odpowiadała w jego własnej mowie. Słuszność też oddała pomysłowi i zaraz wskazała kandydatów do tego najlepszych, co ich zdążyła dziś poznać rozmawiając z uchodźcami podczas drogi. Razem więc z Kislevczykiem i Victorem od razu udali się do nich.

Dziewczyna wybrała z grupy tych mężczyzn, którzy mieli rodziny: ojców, braci, synów. Próbując ich przekonać do podjęcia wart, apelowała do ich poczucia obowiązku i troski o bliskich. Nie szczędziła im przy tym zmyślnie wplecionych komplementów o ich odwadze i zaradności, i sile. Starała się przekonać, że warty są niezbędne by oni i ich rodziny bezpiecznie dotarli do celu.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 24-05-2021 o 15:47.
Lua Nova jest offline  
Stary 24-05-2021, 17:30   #30
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Mimo właściwego podejścia Melissie nie udało się zbadać ludzi zdradzających objawy chorobowe. Nie byli wobec niej agresywni, raczej uprzejmi, ale ewidentnie bagatelizowali swój stan, nie dając się dotknąć (dzieci nie pozwolili tknąć rodzice) i zrzucając winę za kaszel na kurz podnoszący się z gościńca. Zatem medyczka nie mogła bezpośrednio zweryfikować, co im dolega, ale miała swoje podejrzenia, zwłaszcza że ich wymówki ewidentnie nie brzmiały zbyt wiarygodnie. Najprawdopodobniej obawiali się reakcji innych na wieść o tym, że mogą być schorzali. Nie bez powodu, ludzie w Imperium lękali się wszelkiej zarazy, a samych chorych poddawali agresywnemu ostracyzmowi i przymusowej alienacji. Wśród bardziej zapalczywych z nich rękoczyny też nie należały do rzadkości.

Von Sauber swoją odezwą nie odniósł żadnego skutku, ludzie zupełnie go zignorowali. Może miał na to wpływ jego wyczuwalny reiklandzki akcent, a może wynikało to z faktu, że nie był oficjalnym przewodnikiem grupy i nie miał nad nimi żadnej władzy. Kowal Reinhard wymówił się mętnie koniecznością pilnowania bezcennego kowadła i wiernego muła. Jedynie były kozak odniósł się do propozycji rajtara. Następnie obaj mężczyźni udali się do panny Blitz. Co szybko okazało się świetnym pomysłem, bowiem kobieta nie dość, że wykorzystała kredyt zaufania, który zdobyła rankiem, dokonując przemowy do zgromadzonych, to dodatkowo spożytkowała wiedzę na temat uchodźców zebraną podczas pierwszego dnia marszu. Nie wspominając o zastosowaniu odpowiedniej argumentacji, która zadziałała nad wyraz skutecznie na starannie wyselekcjonowanych przezeń podopiecznych. Potem, kierując się wytycznymi kislevskiego wiarusa, trójka poszukiwaczy przygód zorganizowała całkiem wydajny system wart. Wydawało się, że tej nocy wszyscy powinni spać spokojnie.
 
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172