|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-09-2021, 10:41 | #21 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
09-09-2021, 20:34 | #22 |
Reputacja: 1 | Wrzask! W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI |
09-09-2021, 21:06 | #23 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
12-09-2021, 12:38 | #24 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
12-09-2021, 20:20 | #25 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Obca : 12-09-2021 o 21:16. Powód: Bo zapomniałam o Gryfie :-P |
12-09-2021, 22:13 | #26 |
Reputacja: 1 | Drżące uda W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI |
13-09-2021, 07:16 | #27 |
Reputacja: 1 | Źle się to wszystko zaczęło. Grzeczny czuł to w krwi. Kiedy wilki rzuciły się skoordynowaną sforą czuł, że dzieje się coś złego. To nie były zwykłe dzikie bestie. Księżyc kochał swoje zwierzęta. Lars czuł się jednym z nich, ale te tu bestie nic wspólnego nie miały z Dziećmi Księżyca. Krew wezbrała w jego żyłach, fala furii spływała zbyt wolno. Czuł, że to nie to miejsce, nie ta walka. Mimo to skoczył do przodu na spotkanie bestiom. Nie zwykł się cofać. Ostrze przecięło powietrze a on siłą rozpędu ściął jakiegoś świerka. Kurwa, a jak mówił rozpalić ognisko, to te chuje opału znaleźć nie mogły! Kły bestii rozorały jego ciało, fala gorąca rozlała się w jego żyłach dając mu dodatkowy impuls. Ryknął wściekle i rzucił się w wir walki, która jak zwykle w takich sytuacjach przybrała coraz bardziej chaotyczny obrót. Wielki miecz, którego nie pamiętał już w jaki sposób zdobył, rąbał powietrze, drzewa i krzewy a on popadał w coraz większy gniew. „Do kurwy, gdzie oni wszyscy są?!” „Chodźcie tu jebańcy!” chciał krzyknąć, ale z jego ust bluznęły słowa, które w tym miejscu mógł zrozumieć tylko on -Kom igjen, dere jævla gutter! Przeciwnicy jednak trzymali się od niego z dala, jakby wyczuwając furię, której na drodze nic nie chciało stanąć. Ciął, czując jakiś ruch z boku i z wściekłością skonstatował, że znów nie jest to wróg. Ani przyjaciel. Ani sojusznik. Obojętne mu było. Liczyło się tylko, że nie miał czego rąbać. A krew, wrząca krew w jego żyłach domagająca się ofiary i jeszcze większej ilości krwi, tętniła rozsadzając mu czaszkę. Nie dbał o zadawane mu rany, bo były bez znaczenia. Bez znaczenia było wszystko. Liczyło się tylko to, że Księżyc domagał się krwi. Kim on był, by rozsądzać czyja krew będzie tą właściwą? Na koniec i tak wszyscy wrócą do błota. Czuł jednak, że słabnie z każdym uderzeniem serca a walka gasła. Poprzedził to wszystko jakiś ryk, straszliwy ryk bestii. Poczuł w jednej chwili, że znalazł cel. To mogła być piękna walka. On i ta bestia. Krew jednak stygła a on czuł ból rany. Pulsujące szarpanie, które zwykle na końcu bitki oznaczało, że było blisko. Splunął krwawą plwociną nie pamiętając nawet kiedy przecięto mu usta. A może sam zagryzł je porwany furią? Któż mógł to wiedzieć? Krew jak krew. Na chuj było drążyć temat? -Lars, wracaj tu jestem! - głos wdarł się w jego głowę, w której furia zgasła już niemal zupełnie. Jeszcze poczuł ukłucie, jak cierń w bucie, coś co kazało mu ruszyć i skończyć zaczęte dzieło. Zważył miecz w dłoni. To nie był jego ukochany topór, ale się nadawał. Ruszył w kierunku krzykaczki, świadom tego co trzeba było zrobić. Nabiegnięte krwią oczy jak przez mgłę dostrzegały znajome sylwetki. I pobojowisko. Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy na pewno brał udział w tej bitce. Czy była godna pieśni? Czy… Furia zgasła zupełnie a on sam powoli dotarł do towarzyszy. Miecz jakoś niezgrabnie leżał mu w dłoni. Nie pasował. Nie chciał go. Ból w ranie pulsował a on już nasycił się gniewem, który wypłynął zeń wraz z ostatnimi oddechami. Półprzytomnym wzrokiem potoczył w koło przysiadając na jakimś pniu. Po czym czując, jak niektórzy patrzą nań, ze zgrozą, szyderczo lub w inny, trudny dlań do rozpoznania sposób, wzruszył ramionami i splunął powtórnie. Krwawo. Po czym oparł się na głowicy wbitego przed sobą w śnieg miecza. - I chuj… - wyszeptał przymykając oczy - … wciąż żyję… .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
13-09-2021, 08:44 | #28 |
Reputacja: 1 | W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI Traper ruszył ściskając oburącz włócznie, ale myślami był bardzo daleko stąd. Młody chłopak, jeszcze gołowąsy regimencie maszerował i obszczany włócznie trzymał, a na przeciw ciżbę goblinów, moc których wilków dosiadających. Oj pociąć mieli ich wtedy srodze. Setnika szlag trafił już na samym początku, i gdyby nie dziesiętnicy co mieli w karbach swe drużyny nie ogarnęli wrzaskiem swych chłopów to rozbiegłoby się towarzystwo na zatracenie i śmierć z goblińskich ostrzy. Ale i tak brali po grzbiecie atakowani z każdej strony. Ryknął na cały głos bezwiednie, rzucając się na najbliższego basiora koło sierżanta. Skierował go tam wyniesion z bitew instynkt aby bronić dowódców zawsze i wszędzie. I choć sierżnat Kanppe chociaż był takim dziesiętnikiem jak z koziej dupy trąba, to jednak teraz w zamęcie walki, podświadomie okazał się ogniewem łączącym Franza z przeszłością. Grot i prawie trzewik wsunąły się w paszcze wilka z makabrycznym chrzętem przebijając podniebienie i opierając się na drzewcach zabezpieczonych poprzeczką. Nawet nie zauważył elfiej strzały jak przemknęła mu przed nosem. Zwierz skowycząc przeraźliwie z bólu począł wierzgać jak szalony i bał się już Franz, że basior drzewce ułamie, ale naparł mocniej i wnet wilka życia pozbawił, gdy włócznia w końcu wbiła się w miękkie. Naparł na truchło butem, wyrwał włócznie z szaleńczym wrzaskiem i opętańczym wzrokiem owiał pole bitwy. Sierżant był bezpieczny... Gobliny na jeźdzcach cięły ludzi z wilczych grzbietów niemiłosiernie, a Franz wył, wrzeszczał i srał pod siebie starając się tylko przeżyć. Włócznie złamał na pierwszym jeźdźcu. Teraz robił toporem na lewo i prawo ledwo widząc co się czyniło wokół. Ale gardło czarodzieja przeszyte czarną strzałą dostrzegł mimo wszystko. Splatane wolą maga wiatry magii ustały nagle, regiment stracił wsparcie i Franz począł tracić nadzieję, że ujdzie z tego żyw... W stronę Oliwii bierzył rączo kolejny basior i Franz wiedział, że czarodzieja znów utracić nie może, bo ich rozniosą. Z wrzaskiem gorszym niźli potępieńczy skowit drakwaldzkich wilców, rzucił się w przód i przebiwszy bestię na wylot Oliwii grożącą, przygwoździł ją do ziemi, tak że tylko harknęła zdychając. Czarodziej był również bezpieczny... Basior tak rażon został, że przez poprzeczkę przelazł i teraz przyszpilon do ziemi zdychał na drzewcu. Nie lada trzeba by krzepy aby wyrwać włócznie z cielska teraz, dlatego też sięgnął po topór i jął nim kolejnego wilca okładać. Zwierz jednak uskoczył zręcznie, może widząc co wrzeszczący jak demon człek uczynił dwóm jego pobratymcom, a może juchy wilczej czując odór bardziej niźli człeczej, pomiarkował się i odstąpił, co zresztą i inne wilcy uczyniły, nocną potyczkę kończąc. Byliby wszyscy zdechli na tym zapomnianym przez bogów polu, ale chyba gobliny zooczyły, że łatwa to nie będzie przeprawa i nagle nie uszli w tył plecy odsłaniając. Nie miał nawet sił regiment w pogoń ruszyć, bo ręce i nogi słuchać odmawiały. Zresztą nie trza było ich gonić, bo z lasu yłoniła się reiklandzka lekka jazda i nie rozniosła psubratów na rohatynach, mieczach i toporach. Mauer drzeć się w końcu przestał widząc, że walka skończona a wilcy z podkulonymi ogonami pola oddają. Sapiąc cięzko niźli kowalski miech oparł się o drzewo i pot starł z czoła. Spojrzał na dłoń, lecz nie pot to był a ciepła wilcza jucha, co ją rozamzał teraz ręką po twarzy iście diabelnego wyglądu sobie przysparzając. Nie wyjechała z zagajnika kawaleria tym razem, ale wiedział Mauer, że sforę mocno przetrzebili, tak iż kilka razy miarkować będą, nim tę grupę ludzi znów zaatakują. Odsapnąwszy chwilę jął Mauer włócznie z ścierwa wyrywać, a trzeba było nieco toporem porąbać wilca, nim ją uwolnił. Musiał mi Morr siły dodać, że obkurieńca tak ugodził - pomyślał i zaczął krótką modlitwę panu kruków składać co by za łaskę otrzymaną podziękować. Wynik rzutu: Rzut 1: 4 kości 100-ściennych Wynik: 121 28 + 2 + 24 + 67 Rzut 2: 3 kości 10-ściennych Wynik: 27 10 + 10 + 7 |
13-09-2021, 16:48 | #29 |
Reputacja: 1 | To nie była elegancka walka. Ba, nie była nawet cywilizowana.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est Ostatnio edytowane przez Asmodian : 15-09-2021 o 18:28. |
13-09-2021, 16:51 | #30 |
Reputacja: 1 | Bitwa ucichła. Wilki srogo pokąsane odskoczyły. Miejsce okrzyków bitewnych zajęły -jakże im bliskie- odgłosy jęków, płaczu i bólu. Biel śniegu zmieszał się z krwi czerwienią. Gdzieś w oddali, niczym echo słychać było powarkiwania wilków. Tam gdzieś zmagania życia i śmierci wciąż miały miejsce. Choć ci którzy uciekli nie mieli większych szans. Lori chwilę jeszcze ściskał łuk w ręku. I choć był całkowicie pewien, że drapieżcy ustąpili to jednak zachowywał czujność. Lub po prostu przyglądał się scenerii. Jedna osoba szczególnie budziła jego ciekawość i nijak tego nie ukrywał. Wielobarwna kobieta, która jeszcze parę chwil temu przedstawiła się biegłością w magii. Jakaż to inna była sztuka względem tej którą znał Maedhros! I choć zwulgaryzowana to bezsprzecznie skuteczna. Wielobarwna odpowiedziała na spojrzenie: - Lori. Widzę cię, osłaniaj mnie, podejdź opowiedz! Ktoś celowo nas w pułapkę ciągnął specjalnie zostawiając ślady, by nagle kiedy chciał je zatrzeć zniknąć, czy to sztuczka dla ciebie za trudna? Elf podszedł bliżej. Zdawał się ignorować lub nie dostrzegać sarkazmu. - Odeszły. Ale wciąż będą trzymać się blisko. Od zmroku nam towarzyszyły. Przystanął blisko, ale pozostawiając Wielobarwnej swobodę działania. Lata życia wśród ludzi nauczyły go zachowywać stosowny dystans. Młodszy lud nie czuł się swobodnie w bliskości starszych braci. Lori wiedział o tym aż zbyt dobrze. Obraz pokrwawionej hołoty napawał elfa spokojem. Trupa jaką zebrał sierżant bardziej pasowała do cyrku niżli do pogoni w zimową noc. Większość zbieraniny jedynie spowolniła marsz. A i w obliczu zagrożenia byli warci tyle co nic. Niczym tłuste cielsko czekające na upuszczenie krwi. Także i tutaj przelana krew była niczym remedium na słabość. Której Lori z oczywistych powodów nie miał ochoty tolerować.
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce. Ostatnio edytowane przez Junior : 14-09-2021 o 12:02. |