Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-09-2021, 10:41   #21
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Rozbrzmiewające dzikim charkotem bestie runęły na gromadę ściskających oręż ludzi próbując przewrócić ich na śnieg i rozerwać kłami gardła. Wilcze ujadanie, krzyki obrońców, poszczękiwanie metalu i skrzypienie śniegu zlały się w jedną szaleńczą kakofonią. Ściskający w zalanej potem rękawicy miecz Bernard Knappe ujrzał nadbiegający ku sobie dziki kłąb mięśni, zębów i pazurów. Nie potrzebował zachęty, aby uwierzyć w to, że wilki z Drakwaldu słusznie uchodziły za najstraszniejszych przedstawicieli swego gatunku.

Po raz kolejny w życiu w oczy strażnika zajrzała rychła śmierć. I po raz kolejny Morr obdarzył Knappe swoją łaską. Podobnie jak wcześniej w Grefrath, w Garzweiler i całe lata wcześniej w Langerwehe.

Szkaradny, a mimo to wciąż bluźnierczo piękny elf zaczął poruszać się tak szybko, że Bernard wręcz nie potrafił nadążyć za nim wzrokiem. Długi zdobiony łuk o pięknych kształtach pojawił się w rękach nieludzia niczym wyczarowany różdżką maga, w powietrzu syknęła pierwsza strzała - lecz ledwie otarła się o grzbiet wilka, który już wił się z przeraźliwym skowytem na przebijającej go na wylot włóczni brodatego trapera z Ostermarku. Zwierzę drapało szaleńczo grubą warstwę śniegu, szarpało się wściekle próbując uwolnić z morderczej pułapki drzewca,

Sierżant odsunął się od skowyczącego w agonii wilka, nadzianego na włócznię trapera niczym gigantyczny robak na patyk. Wznosząc wyżej swój miecz Knappe skoczył w stronę piszczącego niczym pacholę Guntera i wtedy przed twarzą Bernarda zaśpiewała druga elfia strzała, a jej świst przeszedł w przeraźliwe wycie kolejnej bestii.

Przynajmniej część wielkich wilków natrafiła na zdobycz trudniejszą do pożarcia niż by się to chwilę wcześniej mogło wydawać.


Ten post posłuży mi po 15:00 do zrobienia serii rzutów dla NPC-ów, wilki oraz tych BG, którzy zapomnieli coś rzucić

Bart już rzucił na dodatkowe obrażenia dla swoich dwóch celnych ataków w poście #12 i okazało się, że zabił wilka skaczącego na sierżanta JEDNYM ciosem włóczni!


 
Ketharian jest offline  
Stary 09-09-2021, 20:34   #22
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Wrzask!

W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Nabierając powietrza w płuca widziała jak wpełzają do jest ust kolorowe wstęgi podobne gąsienicom, wiatry magii plączące Verite uformowały się gdzieś w jej wnętrzu rozkwitając w gwiazdę. Może na drodze głosu w gardle, kiedy szeptała słowa, może w sercu skąd płynęło przesłanie, albo w rozgorączkowanej główce.

Wypluła. Wyrzygała cała obawę, złość, wszystkie barwy splotły się w przeraźliwy wrzask. Skrzeczenie niemożliwe dla ludzkich ust, nieprzystojne ustom tak pięknym, aż zabolały uszy.

W rozkroku między przerażeniem, a orgazmem Olivia powiodła prędko oczyma dookoła. Lewe oka całe załzawione, zmęczone kalejdoskopowymi zmianami wiatrów eteru, przysłoniła, prawe wciąż bystre. Dopiero dotarły dźwięki rzezi.

Wbiła miecz przed siebie w śnieg podnosząc jednocześnie odcięty łeb zwierza.

- Żadnej Trwogi! Walczcie! Jam jest Gryfem! To mój gniew słyszycie! - uniosła przed siebie odciętą przez Karla Niersa głowę wilka, znacząc własne oblicze jego krwią.

- Chwała zwycięscy! Zabierz swe dzieci Ulryku, ratuj ich!

Ostatni tekst to już chyba deklaracja na kolejne rundy. Dość już narozrabiała.
W kolejnych jeśli dziewczyna nie będzie atakowana to strzeli z kuszy, czyli po tekście w drugiej przeładuje. Jak by była drama to ma na podorędziu miecz, w razie jakiejkolwiek walki bezpośredniej defens.

Wybaczcie niespodziankę kompani

 
Nanatar jest offline  
Stary 09-09-2021, 21:06   #23
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Przeraźliwy gryfi skrzek przeciął ciemność zimowej nocy niczym brzytwa, odbił się echem od masywnych pni, od rozłożystych konarów i wystających spod grubej pokrywy śniegu bryl wapienia. Ludzie i bestie wzdrygnęli się pospołu w spaźmie przerażenia wierząc, iż prawdziwie na pobojowisko zmierzał dużo groźniejszy drapieżca i był już na wyciągnięcie ręki.

- Żadnej trwogi! Walczcie! Jam jest Gryfem! - wykrzyczała tajemnicza dziewka z Ostermarku, ta o różnobarwnych oczach i świeżo ubrzyganym odzieniu - To mój gniew słyszycie!

Potężne bestie zakręciły się w miejscu skowycząc niepewnie, z miejsca straciły całą swoją dotychczasową zajadłość. Dziewka o strasznych oczach uniosła w górę odcięty wilczy łeb, nic sobie nie robiąc z plamiącej jej odzienie krwi.

- Chwała zwycięzcy! - krzyknęła na całe gardło młódka, która w oczach wieśniaków z Sindelfingen objawiła się znienacka wiedźmą - Zabierz swe bestie, Ulryku! Ratuj je!

Nie wiedzieć czym bardziej przerażeni - wielkimi wilkami czy czarownicą w swych szeregach, chłopi rzucili się z dzikimi wrzaskami na zdezorientowane zwierzęta.


Po namyśle zdecydowałem, że przestraszone tym gryfim wrzaskiem wilki na dwie rundy otrzymają karę -20 do WW. Tym samym rzucam dalej kostki licząc akcje pozostałych walczących.


 
Ketharian jest offline  
Stary 12-09-2021, 12:38   #24
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Dźgane i sieczone stalą, kłute grotami strzał i zatrwożone przeraźliwym skrzekiem ukrytego gdzieś w pobliżu gryfa, wielkie wilki poszły w końcu w rozsypkę. Pozostawiając na zdeptanym i zbroczonym krwią śniegu cztery nieruchome cielska drapieżniki podkuliły ogony i pomknęły w ciemność nocy wydając z siebie bolesne skowyty.

Ścigał je ochrypły ryk wymachującego dwuręcznym mieczem Norsmena, który nie bacząc na tryskającą z rany na udzie krew miotał się na wszystkie strony rąbiąc w szale zniszczenia stojące mu na drodze młode świerki.

- Ég rof fæturna úr rassinum á þér! - krzyczał w swojej barbarzyńskiej mowie ogromny wojownik, ku uldze sierżanta Knappe nie tylko szybko słabnąc, ale i oddalając się chwiejnie od zbitej w kupę gromady obrońców.

- Zaraz mogą wrócić! - powietrze przeciął ostry głos miecznika w kapeluszu, wycierającego zbroczone krwią ostrze pałasza w futro martwego wilka - Rannych obejrzeć, a żwawo! I niech mi żaden kurwi syn nie próbuje uciekać, już dwóch psubratów waszych ziomków śnieg gryzie gdzieś w tej dziczy, tchórzy chędożonych! Olivia, jak ci?!

Miecznik postąpił ku brudnej od rzygowin i wilczej krwi pannie o różnobarwnych oczach i widząc jej wykrzywioną w grymasie niezrozumiałej ekstazy twarz Bernard Knappe wzdrygnął się mimowolnie. Czarownica! Adeptka sztuk magicznych! W jednej chwili jej zadziwiający wygląd i jej niezwyczajne maniery stały się dla sierżanta całkowicie zrozumiałe, chociaż bynajmniej nie uspokajające. Od razu też strażnik inaczej wejrzał na towarzyszących dziewczynie mężczyzn. Obaj okazali się nielichymi rębajłami, w mig rozprawiwszy się z połową watahy i odpędzając jej resztę.

Sierżant Knappe rzadko widywał cesarskich czarodziejówi, ale wiedział na ich temat dość wiele, aby móc podejrzewać, że owa ekscentryczna niewiasta przynależy do Bursztynowego Kolegium i włada magią zwierząt. I być może nawet potrafi zmieniać swoją człowieczą postać w skrzydlatego gryfa! Krew w żyłach strażnika dróg zlodowaciała na samo wyobrażenie takiej przemiany, toteż Knappe sięgnął czym prędzej po wiszący na szyi amulet Sigmara, aby zmówić pod nosem krótką modlitwę.

- Jest dobrze - młoda kobieta odpowiedziała dość głośno, by sierżant dosłyszał jej słowa - Żałuję jeno, że Hans Hans tego nie widział. Nocy my mu zbrakło, coby przestać kryć podziw dla mnie za zwyczajową drwiną.

- Ten obszczymur już pewnikiem do Albionu dotarł, chędożony, zamiast do nas dołączyć - prychnął kapelusznik, który wcześniej w rozmowie z sierżantem w Sindelfinden kazał się zwać panem Niersem.

- Jeśli tak, trza Albiończykom współczuć - wtrącił z udawanym przekąsem brodaty traper, który w międzyczasie wsparł się na swej włóczni - Ktoś taki jak Hans Hans w pojedynkę mógłby przywieść Londinium do upadku.

Podsłuchana konwersacja tylko spotęgowała ciekawość Bernarda Knappe wobec tajemniczego tercetu z Ostermarku, zwłaszcza zaś ich niecodzienna wiedza o zamorskich krainach - wszyscy umilkli jednak w tej samej chwili, kiedy sierżant się do nich zbliżył w drodze ku leżącemu na śniegu młodemu Ruprechtowi.

- Słyszeliście pana Niersa! - zakrzyknął Knappe - Nie rozchodzić się, rannych obejrzeć! Ty elfie też! I ty, Norsmenie! Na Sigmara, zostawże już w spokoju ten pień, cóż on ci uczynił?!


Szanowni, za chwilę rzucę w tym poście 4k100 i 4k10, aby sprawdzić, czy kwartet wilków gryzących Hummela i Ruprechta poczyni jakieś dodatkowe szkody. To rzuty dla rundy 2, a więc bestie wciąż mają karę do WW, które wynosi obecnie jedynie 16 (co wszakże w rundzie 1 nie przeszkodziło im poharatać Larsa i jednego z wieśniaków). Interpretację wyników podam w technicznym, Was zaś zapraszam do odpisów!


 
Ketharian jest offline  
Stary 12-09-2021, 20:20   #25
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Mysza prawie nie przewrócił się jak wilki rzuciły się do ucieczki. Sam nie wierzył że udało mu się zranić bestie celnie i to za każdym razem to jego ciosy były bardziej drażnieniem wielkiego złego wilka niż faktyczna walka. Na szczęście udało się i Thomas przeżył.

Przyklęknął koło Ruprechta i powiedział krótka szybką modlitwę do bóstwa które chyba nad nimi dziś czuwało bo Urlyk to na pewno nie był.

- Dziś żołnierze zwyciężają,
Kiedy plan, nie dzikość, mają
Strategiczną mieć przewagę
Daje pewność i odwagę.
Nikt też wroga się nie boi,
Gdy zna lukę w jego zbroi,
Tak Myrmidii pisma prawią:
Niejednemu życie zbawią.-


- Hej brachu żyjesz? - Spytał rannego patrząc na pogryzienia jakie zadały mu wilki. Starał się nie patrzyć w stronę tamtej trójki. Wiedźmy zmieniające się w potwory nie wróżyły nic złego nawet jeśli stoją po twojej stronie. Tylko czy na pewno stoją po twojej stronie. Na pewno byli niebezpieczni.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 12-09-2021 o 21:16. Powód: Bo zapomniałam o Gryfie :-P
Obca jest offline  
Stary 12-09-2021, 22:13   #26
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Drżące uda

W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Oddech nie chciał zwolnić, pomogły formuły z praktyki, na tyle by normalnie nawiązać słowa z Niersem. Otarła twarz śniegiem, ale nic ponad krew wilka. wszystkie barwy pochodziły z eteru, choć wciąż z jej wnętrza, wzdrygnęła się. Dopiero dotarło do niej jakie przedstawienie urządziła, a tak pragnęła pozostać w cieniu. Odczytała to jak znak, że magia cienia nie jest jej przeznaczeniem. Wciąż odpadały kolejne opcje i adeptka nie widziała celu rozwoju swego talentu.

Pospiesznie oceniła sytuację wodząc wzrokiem, tym budzącym niepokój, nic już ponad jak grać rozpoczętą rolę. Ujęła jeszcze za ramie Niersa. - Dziękuję Karl - spojrzała łagodnie tak, że szermierz mógł jak mało kto spojrzeć jej normalnie w oczy, bez owego niepokojącego dualizmu. Wydała mu się nawet apetyczną świnką z tą buzią w wilczej posoce. Wykorzystała moment. - Zbierz ich!, Słuchają cię! Zbierz ich w kupę i utrzymaj przysięgami. Zbieramy pachołków. - uśmiechnęła się tajemniczo. Puściła ramię mężczyzny i zwróciła się w kierunku urwanego tropu. - I zatrzymajcie tego osiłka trzeba go opatrzyć. Lars, wracaj tu jestem!

Niers oddalił się i chwilę pozostała między nim i decyzją, poczuła, że uda trzęsą się jej, a każdy krok jest niepewny. Wolno dotarła na miejsce i opadła w przyklęk, rozpościerając kożuszek na śniegu w niemal idealne koło, w centrum dziewczyna skryta pod kapturem.

- Lori. Widzę cię, osłaniaj mnie, podejdź opowiedz! Ktoś celowo nas w pułapkę ciągnął specjalnie zostawiając ślady, by nagle kiedy chciał je zatrzeć zniknąć, czy to sztuczka dla ciebie za trudna?

Poczekała na elfa. Wzrok ledwo się uspokoił, a różnooka adeptka znów wyostrzyła go w świat zmieszanych wymiarów i bodźców. Kolory grały symfonie, zapachy ugniatały opuszki wyciągniętych nad tropem paluszków, uda drżały łechtane wibracjami eteru.

Drżały wciąż kiedy wstała i zawróciła w krąg towarzyszy. Dumna i wyprostowana, drżenie przeszło w mrowienie.

- Powinniśmy się chyba cofnąć. - zawyrokowała. - Mamy rannych. Trzeba ich dobrze opatrzyć. - pozostawała rzeczowa i stanowcza, choć miała ochotę założyć maskę powściągliwości, to wiedziała, że byłoby to w tej sytuacji jeszcze większym dziwactwem. Patrząc w oblicza miejscowych postrzegała trwogę, co zamierzała wykorzystać.

- Dalej, pełnić przykazy pana Niersa!

Nie wiem czy elf coś zdradzi zaczepiony, ale i tak licząc na jego osłonę Olivia wykona test wiedźmiego wzroku.

Organizację zostawia panna Niersowi i Mayerowi im ufając najbardziej. Swoje wtrąciła.

W miarę możliwości Olivia zaopatrzyłaby rany barbarzyńcy i strażników. Nie ma wymaganej umiejętności, ale jest to jej cel i punkt zainteresowań, ma narzędzia, choć w tym wypadku to pewnie potrzebne są głównie bandaże i opaski uciskowe.



Jeśli by kto chciał brać trofea to adeptka stanowczo się sprzeciwi. !!!!

Szansa na Wiedźmi Wzrok 66%

 
Nanatar jest offline  
Stary 13-09-2021, 07:16   #27
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Źle się to wszystko zaczęło. Grzeczny czuł to w krwi. Kiedy wilki rzuciły się skoordynowaną sforą czuł, że dzieje się coś złego. To nie były zwykłe dzikie bestie. Księżyc kochał swoje zwierzęta. Lars czuł się jednym z nich, ale te tu bestie nic wspólnego nie miały z Dziećmi Księżyca. Krew wezbrała w jego żyłach, fala furii spływała zbyt wolno. Czuł, że to nie to miejsce, nie ta walka. Mimo to skoczył do przodu na spotkanie bestiom. Nie zwykł się cofać.

Ostrze przecięło powietrze a on siłą rozpędu ściął jakiegoś świerka. Kurwa, a jak mówił rozpalić ognisko, to te chuje opału znaleźć nie mogły! Kły bestii rozorały jego ciało, fala gorąca rozlała się w jego żyłach dając mu dodatkowy impuls. Ryknął wściekle i rzucił się w wir walki, która jak zwykle w takich sytuacjach przybrała coraz bardziej chaotyczny obrót. Wielki miecz, którego nie pamiętał już w jaki sposób zdobył, rąbał powietrze, drzewa i krzewy a on popadał w coraz większy gniew. „Do kurwy, gdzie oni wszyscy są?!”

„Chodźcie tu jebańcy!” chciał krzyknąć, ale z jego ust bluznęły słowa, które w tym miejscu mógł zrozumieć tylko on -Kom igjen, dere jævla gutter!

Przeciwnicy jednak trzymali się od niego z dala, jakby wyczuwając furię, której na drodze nic nie chciało stanąć. Ciął, czując jakiś ruch z boku i z wściekłością skonstatował, że znów nie jest to wróg. Ani przyjaciel. Ani sojusznik. Obojętne mu było. Liczyło się tylko, że nie miał czego rąbać. A krew, wrząca krew w jego żyłach domagająca się ofiary i jeszcze większej ilości krwi, tętniła rozsadzając mu czaszkę. Nie dbał o zadawane mu rany, bo były bez znaczenia. Bez znaczenia było wszystko. Liczyło się tylko to, że Księżyc domagał się krwi. Kim on był, by rozsądzać czyja krew będzie tą właściwą? Na koniec i tak wszyscy wrócą do błota.

Czuł jednak, że słabnie z każdym uderzeniem serca a walka gasła. Poprzedził to wszystko jakiś ryk, straszliwy ryk bestii. Poczuł w jednej chwili, że znalazł cel. To mogła być piękna walka. On i ta bestia. Krew jednak stygła a on czuł ból rany. Pulsujące szarpanie, które zwykle na końcu bitki oznaczało, że było blisko. Splunął krwawą plwociną nie pamiętając nawet kiedy przecięto mu usta. A może sam zagryzł je porwany furią? Któż mógł to wiedzieć? Krew jak krew. Na chuj było drążyć temat?

-Lars, wracaj tu jestem! - głos wdarł się w jego głowę, w której furia zgasła już niemal zupełnie. Jeszcze poczuł ukłucie, jak cierń w bucie, coś co kazało mu ruszyć i skończyć zaczęte dzieło. Zważył miecz w dłoni. To nie był jego ukochany topór, ale się nadawał. Ruszył w kierunku krzykaczki, świadom tego co trzeba było zrobić. Nabiegnięte krwią oczy jak przez mgłę dostrzegały znajome sylwetki. I pobojowisko. Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy na pewno brał udział w tej bitce. Czy była godna pieśni? Czy…

Furia zgasła zupełnie a on sam powoli dotarł do towarzyszy. Miecz jakoś niezgrabnie leżał mu w dłoni. Nie pasował. Nie chciał go. Ból w ranie pulsował a on już nasycił się gniewem, który wypłynął zeń wraz z ostatnimi oddechami. Półprzytomnym wzrokiem potoczył w koło przysiadając na jakimś pniu. Po czym czując, jak niektórzy patrzą nań, ze zgrozą, szyderczo lub w inny, trudny dlań do rozpoznania sposób, wzruszył ramionami i splunął powtórnie. Krwawo. Po czym oparł się na głowicy wbitego przed sobą w śnieg miecza.

- I chuj… - wyszeptał przymykając oczy - … wciąż żyję…

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 13-09-2021, 08:44   #28
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
W dziczy Drakwaldu, 29 Urlikzeit 2518 KI

Traper ruszył ściskając oburącz włócznie, ale myślami był bardzo daleko stąd.

Młody chłopak, jeszcze gołowąsy regimencie maszerował i obszczany włócznie trzymał, a na przeciw ciżbę goblinów, moc których wilków dosiadających. Oj pociąć mieli ich wtedy srodze. Setnika szlag trafił już na samym początku, i gdyby nie dziesiętnicy co mieli w karbach swe drużyny nie ogarnęli wrzaskiem swych chłopów to rozbiegłoby się towarzystwo na zatracenie i śmierć z goblińskich ostrzy. Ale i tak brali po grzbiecie atakowani z każdej strony.

Ryknął na cały głos bezwiednie, rzucając się na najbliższego basiora koło sierżanta. Skierował go tam wyniesion z bitew instynkt aby bronić dowódców zawsze i wszędzie. I choć sierżnat Kanppe chociaż był takim dziesiętnikiem jak z koziej dupy trąba, to jednak teraz w zamęcie walki, podświadomie okazał się ogniewem łączącym Franza z przeszłością. Grot i prawie trzewik wsunąły się w paszcze wilka z makabrycznym chrzętem przebijając podniebienie i opierając się na drzewcach zabezpieczonych poprzeczką. Nawet nie zauważył elfiej strzały jak przemknęła mu przed nosem. Zwierz skowycząc przeraźliwie z bólu począł wierzgać jak szalony i bał się już Franz, że basior drzewce ułamie, ale naparł mocniej i wnet wilka życia pozbawił, gdy włócznia w końcu wbiła się w miękkie. Naparł na truchło butem, wyrwał włócznie z szaleńczym wrzaskiem i opętańczym wzrokiem owiał pole bitwy. Sierżant był bezpieczny...

Gobliny na jeźdzcach cięły ludzi z wilczych grzbietów niemiłosiernie, a Franz wył, wrzeszczał i srał pod siebie starając się tylko przeżyć. Włócznie złamał na pierwszym jeźdźcu. Teraz robił toporem na lewo i prawo ledwo widząc co się czyniło wokół. Ale gardło czarodzieja przeszyte czarną strzałą dostrzegł mimo wszystko. Splatane wolą maga wiatry magii ustały nagle, regiment stracił wsparcie i Franz począł tracić nadzieję, że ujdzie z tego żyw...

W stronę Oliwii bierzył rączo kolejny basior i Franz wiedział, że czarodzieja znów utracić nie może, bo ich rozniosą. Z wrzaskiem gorszym niźli potępieńczy skowit drakwaldzkich wilców, rzucił się w przód i przebiwszy bestię na wylot Oliwii grożącą, przygwoździł ją do ziemi, tak że tylko harknęła zdychając. Czarodziej był również bezpieczny...

Basior tak rażon został, że przez poprzeczkę przelazł i teraz przyszpilon do ziemi zdychał na drzewcu. Nie lada trzeba by krzepy aby wyrwać włócznie z cielska teraz, dlatego też sięgnął po topór i jął nim kolejnego wilca okładać. Zwierz jednak uskoczył zręcznie, może widząc co wrzeszczący jak demon człek uczynił dwóm jego pobratymcom, a może juchy wilczej czując odór bardziej niźli człeczej, pomiarkował się i odstąpił, co zresztą i inne wilcy uczyniły, nocną potyczkę kończąc.

Byliby wszyscy zdechli na tym zapomnianym przez bogów polu, ale chyba gobliny zooczyły, że łatwa to nie będzie przeprawa i nagle nie uszli w tył plecy odsłaniając. Nie miał nawet sił regiment w pogoń ruszyć, bo ręce i nogi słuchać odmawiały. Zresztą nie trza było ich gonić, bo z lasu yłoniła się reiklandzka lekka jazda i nie rozniosła psubratów na rohatynach, mieczach i toporach.

Mauer drzeć się w końcu przestał widząc, że walka skończona a wilcy z podkulonymi ogonami pola oddają. Sapiąc cięzko niźli kowalski miech oparł się o drzewo i pot starł z czoła. Spojrzał na dłoń, lecz nie pot to był a ciepła wilcza jucha, co ją rozamzał teraz ręką po twarzy iście diabelnego wyglądu sobie przysparzając. Nie wyjechała z zagajnika kawaleria tym razem, ale wiedział Mauer, że sforę mocno przetrzebili, tak iż kilka razy miarkować będą, nim tę grupę ludzi znów zaatakują. Odsapnąwszy chwilę jął Mauer włócznie z ścierwa wyrywać, a trzeba było nieco toporem porąbać wilca, nim ją uwolnił.

Musiał mi Morr siły dodać, że obkurieńca tak ugodził - pomyślał i zaczął krótką modlitwę panu kruków składać co by za łaskę otrzymaną podziękować.


Wynik rzutu:

Rzut 1: 4 kości 100-ściennych Wynik: 121 28 + 2 + 24 + 67
Rzut 2: 3 kości 10-ściennych Wynik: 27 10 + 10 + 7
 
8art jest offline  
Stary 13-09-2021, 16:48   #29
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
To nie była elegancka walka. Ba, nie była nawet cywilizowana.
Kły przeciw stali. Krzyki ludzi przeciw zwierzęcemu skowytowi. Zaczęło się nawet nieźle. Pierwszy cios Niersa przepięknie sięgnął celu. Kolejne chybiały zwinnego niczym żywe srebro wilka ale i kontratak bestii załamywał się przed świszczącym ostrzem miecznika. W dodatku wygrywał. Bestia tańcowała jeszcze kilka chwil zanim Niers nie odrąłbał mu łba jednym, celnym ciosem pałasza. Ostrze, wychodząc naprzeciwko desperackiemu nieco kłapnięciu wilka spotkało jego masywny kark. Wstrząs w ramieniu Niers poczuł mocno, ale nie było wcale większe od chybionego uderzenia w czyjąś zasłonę. Po prawdzie miecznik miewał już niejeden cios przyjęty na czyjś stalowy puklerz czy rotellę i na Sigmara, zawsze czuł te statyczne zasłony w nadgarstkach. Tu było inaczej.
Opór ciała i grubego futra, zgrzyt ostrza o kość kręgosłupa, a potem te uczucie słabnącego oporu, kiedy ostrze wychodziło drugą stroną ciała, wysyłając fontannę juchy długą na sążeń. Bestia nawet nie wydała dźwięku, a bezgłowe ciało wilka padło niemal u stóp miecznika, który nie miał jednak czasu go podziwiać. Kolejny wilk, kolejne ciosy. Walka ze zwierzętami nie sprawiała radości. Ot, zabijanie zwykłych sierściuchów, nawet jeśli były wielkie niczym konie.

Przeraźliwy krzyk, dziwnie znajomy zza pleców posłał pioruny po plecach Niersa, przez co wpadł na kolejnego zwierza całkowicie wytrącony z koncentracji.
Dźwięk, dziwnie znajomy, kojarzył się miecznikowi z przemarszem Imperialnych wojsk zdążających ulicami miasta w stronę Folkshalle. Pamiętał wielkie, kudłate i opierzone niczym ogromne koguty stworzenia. Półgryfy. Pamiętał, jak jeden sięgnął dziobem w gromadzący się tłum. Pamiętał krzyk kobiety, urwany krzyk dzieciaka i fontannę krwii. Pamiętał, że ulica wyludniła się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Kojarzył ich skrzek, dziwnie podobny do dźwięku który zmrożił go teraz.
“Niemożliwe” pomyślał odrzucając tą absurdalną myśl, zwłaszcza, kiedy zęby wilka niemal zacisnęły się na ręce Larsa. Elfia strzała jednak osadziła zapędy szarej bestii. Niers spostrzegł zaś zapraszające otwarcie. Strzała obróciła zwierzę bokiem do miecznika. Rzezimieszek skierował sztych prosto pod łopatkę, i natarł silnie.
Pchnięcie złamało żebra i łopatkę wilka, przyszpilając go do ziemi.
Złowił spojrzenie umierającego wilka. Gasł powoli, ale spokojnie, z cichym pojękiwaniem. Niemal jak człowiek.

Kiedy Niers podniósł wzrok, ogarniając pobojowisko, wilki zaczęły już uciekać. Nogi ludzi, a nawet elfa nie były dostatecznie długie, aby dotrzymać im kroku. Wygrali, ale kosztowne to było zwycięstwo. Zbyt kosztowne jak dla rzezimieszka.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 15-09-2021 o 18:28.
Asmodian jest offline  
Stary 13-09-2021, 16:51   #30
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

Bitwa ucichła. Wilki srogo pokąsane odskoczyły. Miejsce okrzyków bitewnych zajęły -jakże im bliskie- odgłosy jęków, płaczu i bólu. Biel śniegu zmieszał się z krwi czerwienią. Gdzieś w oddali, niczym echo słychać było powarkiwania wilków. Tam gdzieś zmagania życia i śmierci wciąż miały miejsce. Choć ci którzy uciekli nie mieli większych szans.

Lori chwilę jeszcze ściskał łuk w ręku. I choć był całkowicie pewien, że drapieżcy ustąpili to jednak zachowywał czujność. Lub po prostu przyglądał się scenerii. Jedna osoba szczególnie budziła jego ciekawość i nijak tego nie ukrywał. Wielobarwna kobieta, która jeszcze parę chwil temu przedstawiła się biegłością w magii. Jakaż to inna była sztuka względem tej którą znał Maedhros! I choć zwulgaryzowana to bezsprzecznie skuteczna. Wielobarwna odpowiedziała na spojrzenie:
- Lori. Widzę cię, osłaniaj mnie, podejdź opowiedz! Ktoś celowo nas w pułapkę ciągnął specjalnie zostawiając ślady, by nagle kiedy chciał je zatrzeć zniknąć, czy to sztuczka dla ciebie za trudna?
Elf podszedł bliżej. Zdawał się ignorować lub nie dostrzegać sarkazmu.
- Odeszły. Ale wciąż będą trzymać się blisko. Od zmroku nam towarzyszyły.
Przystanął blisko, ale pozostawiając Wielobarwnej swobodę działania. Lata życia wśród ludzi nauczyły go zachowywać stosowny dystans. Młodszy lud nie czuł się swobodnie w bliskości starszych braci. Lori wiedział o tym aż zbyt dobrze.

Obraz pokrwawionej hołoty napawał elfa spokojem. Trupa jaką zebrał sierżant bardziej pasowała do cyrku niżli do pogoni w zimową noc. Większość zbieraniny jedynie spowolniła marsz. A i w obliczu zagrożenia byli warci tyle co nic. Niczym tłuste cielsko czekające na upuszczenie krwi. Także i tutaj przelana krew była niczym remedium na słabość. Której Lori z oczywistych powodów nie miał ochoty tolerować.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.

Ostatnio edytowane przez Junior : 14-09-2021 o 12:02.
Junior jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172