Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-12-2021, 20:05   #151
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Wciąż zamroczony reagował instynktownie, widząc atakującego Bruno. Broń zdawała się poruszać sama bez udziału woli.
Coś tam dotarło do otumanionego łba Seme]na, jakiś okrzyk medyka, coś o demonie. "W dupę se wsadź demona" pomyślał. O egzorcyście to nawet nie wspomniał. Słyszał opowieści o sukcesach ich działań. Szkoda, iż nie szły w parze ze zdrowiem pacjentów.

k100: 01, 02, 03, 04, 05
żeby nie było wątpliwości czy zdam :P

właściwy rzut
k100: 39, 45, 82, 12, 16



 
Mike jest offline  
Stary 02-12-2021, 21:12   #152
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Palenisko trzaskało wesoło, a gwiazdy migotały miarowo. Siedzący przy wylocie pieczary Eleonora i Bruno za kompana warty mieli jedynie wschodzącego Morrslieba, rozpoczynającego dopiero swą conocną wędrówkę po atramentowym nieboskłonie. Opatuleni w płaszcze zerkali to w dół Wzgórza, na okolicę, to w górę ku gwiezdnym konstelacjom, to w końcu - gdy zerkać nie mieli na co - na siebie nawzajem. Bruno mało ciekawił Łasiczkę, która skupiona była na wachcie, ale ona jego już o wiele bardziej.

- Panience nie za zimno?

- Nie - odparła Eleonora - i naprawdę nie ma potrzeby, by tytułować mnie "panienką". Prosta kobieta jestem.

- Kobietą a jakże, ale czy prostą? Nie powiedziałbym.

Bruno chyba próbował flirtu, bo uśmiechnął się nawet, ale flirt w jego wydaniu wyglądał nieco marnie. Mimo to Eleonora zaśmiała się pod nosem z rycerskich prób zalotów i umizgów. Zerknęła przelotnie przez ramię, ale reszta smacznie chrapała.

- Prosta, prosta - odezwała się. - Wychowałam się na szlaku między miastami właściwie.

- Och?

- Wychowała mnie Trupa Cyrkowa Braci Wagner. Występowałam z matką jako...

- Niezwykły Duet Cassini! - Ożywił się Bruno. - Pamiętam was. Widziałem was lata temu w Wusterburgu, na jarmarku. Dobry był to jarmark.

Eleonora przytaknęła jedynie. "Jaki ten świat mały," przemknęło jej przez myśl na słowa kawalera. Trupa przez lata dała niejeden występ w Wusterburgu, gdzie zresztą często przychodziło im zimować. W latach świetności znało ją wielu ludzi, ale teraz... Teraz zaskoczeniem było, że tkwiła jeszcze w pamięci kogoś innego. Dosyć miłym. Na wpół szeptana rozmowa rozgorzała przez resztę ich wspólnej warty - to o Teoffen, to o Trupie, to o dupie Maryni. Ciężar na eleonorowym sercu jakby zelżał nawet.

- Przyrzekam - Bruno oznajmił nagle i poważnie - że doprowadzimy was do Teoffen. Włos wam z głowy nie spadnie pod moim okiem.

Obiecanki, cacanki...


***



Sen nie należał do najmilszych. Dziwny, niespokojny, nie miał przynieść zwyczajowego spokoju i odpoczynku. Eleonora miotała się niespokojnie na strony, ale tak prędko jak majaki się pojawiały, tak znikały w sennych odmętach, mając być zapomnianymi gdy wzejdzie słońce i przyjdzie czas na pobudkę. Tyle że pobudka nadeszła nagle, niespodziewanie i przed czasem.

Obudziło ją ciepło na twarzy. Rozbudził krzyk. Metaliczny smak w ustach skonfundował. Na wpół jeszcze w krainie snów Eleonora wyrwała się do pozycji siedzącej, mrugając zawzięcie i wodząc mało kojarzącym spojrzeniem wokół. Dłoń przetarła twarz, a palce zebrały coś ciepłego i lepkiego. Obejrzała rękę w świetle dogorywającego paleniska. Krew...? W chwilę później zauważyła Semena z toporem. A jeszcze ułamek sekundy później martwego Johana. Wrzasnęła, zrywając się i szurając buciorami po ziemi. W panice wpadła na Bruno, wczepiając się w koszulę.

- Mater Myrmidio dopomóż...



_______________________________

89, 14, 42, 13, 86
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 03-12-2021 o 00:38.
Aro jest offline  
Stary 03-12-2021, 07:13   #153
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Medyk oprzytomniał najszybciej. Wieloletnie obcowanie z materią, która niejednokrotnie wymagała natychmiastowej reakcji i jeszcze szybszych decyzji, sprawiła że jednym spojrzeniem ogarnął to co się dzieje w jaskini, niemal mimowolnie przeanalizował i wysnuł wniosek. I zdążył go nawet wykrzyczeć, tylko…

… na pewne rzeczy było już za późno. Semen niemal odruchowo zbił w bok cios młodego rycerza, który zadał go równie odruchowo, reagując na śmierć towarzysza. Eleonora, która zdawała się nie pojmować tego co widzi, nikt przy zdrowych zmysłach tego pojąć nie byłby w stanie, krzyknęła przeszywająco i złapała Bruno za ramię domagając się ocalenia, pomocy, osłony przed krwawym demonem w którego przemienił się Semen.

Na próżno…

-Stać! Wszyscy w tył!! - krzyk Ingwara dołączył do słów Theophrastusa. I odniósł podobny skutek, choć stary lordowski sługa miast retorycznych argumentów miał na podorędziu jeszcze kuszę z której strzemieniem teraz się szarpał. Jednak na to, by zatrzymać szarpiącego się z Eleonorą Bruna, czy atakującego kozaka z drugiej strony Carla „Trzy Palce”, było tego zbyt mało.

Theophrastus niemal mimochodem zauważył krwawą aurę w której zdawał się skąpany Semen. Ale nie on jeden. Widział ją wokół Eleonory, widział wokół Ingwara. Sam zadziwiony uniósł swą dłoń przed oczy widząc „coś” czego rozumem nie mógł pojąć. I…

… szczęk zderzającego się oręża wyrwał medyka z otępienia. Semen z wprawnością rzeźnika zbił żeleźcem topora cios rycerskiego miecza i z zaciętym wyrazem twarz skontrował. Furczący niczym piórko; kozak musiał być nie lada mocarzem, bo ciężki oręż nie miał prawa z taką łatwością pracować w jego ręku; topór zatoczył szeroki łuk i byłby niechybnie rozrąbał i Eleonorę, gdyby tej na skalną ścianę nie pchnął cofający się przed ciosem rycerz. Ale nie rozrąbał…

Tupik z wylotu jaskini, uzbrojony w swą podręczną tarczę i broń, obserwował wszystko jak w jakim zwolnieniu. Widział jak Bruno odpycha Eleonorę ocalając jej życie, widział że z prawdziwym wysiłkiem unosi broń na spotkane ze śmiercionośnym żeleźcem semenowego topora. Widział jak miecz odbija się odeń i uderza w twarz Bruna a zaraz po nim w obojczyk rycerza wbija się w obojczyk tamtego miażdżąc kółka kolczugi, tnąc kaftan, ciało, kości. Tupik z przerażenia zrobił jeszcze ze dwa kroki wstecz dostrzegając niemal mimochodem, że nigdzie nie widzi Gudrun. Ale to musiało zaczekać. Theo, Ingwar i Eleonora byli jedynymi, którzy mogli powstrzymać tę rzeź. Mogli…

… albo i nie mogli. Carl „Trzy Palce” widział co straszliwy, zbryzgany kislevita uczynił z jego dwoma towarzyszami. Nie był w ciemię bity i zrozumiał w jednej chwili, że przyszło mu się mierzyć z mocarzem znacznie go przewyższającym. Jednak sam sroce spod ogna nie wypadł i wiedział jak zadbać o swoją skórę. I jak jej tanio nie sprzedać. Przyskoczył do Semena, kiedy ten dochodząc do siebie odrzucił z żeleźca ciało salvatora Eleonory. Kozak nie zdołał uskoczyć, nie zdołał też zablokować pchnięcia, które weszło mu w bok; który to już raz?; wypełniając wnętrzności żarem i eksplodując bólem pod powiekami. Semen zatoczył się w tył, wdepnął nogą w żar ogniska i krzyknął z bólu po raz wtóry zbijając wściekły atak de Horwitza. Cofał się odzyskując powoli kontrolę nad swoim ciałem, umysłem, życiem. Nie mogąc pojąć co się tu dzieje i czemu ten rycerz tak wściekle na niego naciera?

-Stać, na wszystkie moce piekielne! Stać mówię, wszyscy precz! - Ingwar uniósł do góry naładowaną już kuszę mierząc w dwóch pojedynkujących się zbrojnych. Jakby w nadziei na to, że odzyskają świadomość, że będą w stanie zapanować nad emocjami i dać rozumowi szansę na to, by w końcu i on zadziałał.

Na próżno?


***
5k100
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 03-12-2021, 15:31   #154
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Odstąpcie oboje ! Rzućcie broń i czyńcie co Ingwar mówi. – Głos Tupika był ciężki, ostry, władczy. Nie wiedział czy wystarczy, wiedział że potrafi czasami zasiać posłuch, choć w tej sytuacji , w tej chwili…

Przywarł plecami do drzewa u wylotu jaskini, czujnie rozglądał się na boki, w ostatniej chwili zauważył brak Gudrun. Nie mógł tego zlekceważyć po prostu nie mógł. Nie po tym co zaczął wyczyniać Semen. Jeśli i ją opętał demon mogła już czaić się za każdym cieniem by zabić niziołka. Oj mogła.

Była dobrym strzelcem, to pamiętał więc skulił się przy drzewie zasłaniając tarczą i czujnie rozglądał się na boki, także na konary drzew. W tych ciemnościach zapewne widział lepiej niż ona, szósty zmysł pracował na pełnych obrotach wyczulony na nadchodzące zagrożenie.

To w jaskini było przynajmniej widoczne i pewne. To które mogło czaić się gdzieś w gęstwinie lasu mogło być znacznie groźniejsze. Wolał nie odchodzić za daleko, u wylotu jaskini zawsze mógł dołączyć do reszty , choć czy chciał? Reszta rzucała się właśnie sobie do gardeł , w zasadzie to na razie już tylko rycerz i Semen, nie wiadomym było jeszcze jak to się wszystko skończy.


K100 : 84, 06, 14, 90, 19

 
Eliasz jest offline  
Stary 03-12-2021, 20:06   #155
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Gdzie drwa rąbią, tam w dołki się wpada. Czy jakoś tak. Theo jednak powoli miał już dość uciekania. Miał już przygotowany swój specjalny proszek w mieszku i dobra okazję do testów polowych.
Skupieni na sobie szermierze nie reagowali na jego słowa? Niech będzie. Szalik na usta i nos, ręka pod płaszcz, dłoń do mieszka, proszek w okolice twarzy machającej żelastwem dwójki... Nie zależało mu na trafieniu w oczy i pewnie nie oślepną, ale to i lepiej. Ale przy takiej intensywnej walce oddychają szybko i głęboko, muszą zaaspirować proszek do płuc. Kilka minut walki o złapanie oddechu i leżenia w śniegu powinno ich uspokoić.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 03-12-2021, 21:14   #156
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Nagle sytuacja wyklarowała się Semenowi czysto jak źródlana woda. Jebany diabeł przywołany podczas oblężenia, sięgał swymi łapskami nawet tu. Miał nadzieję, że Montmort w piekle zażywa katuszy, za to co na nich sprowadził.
Ale wracając do tu i teraz, stary kozak wiedział, że nie mogą zostawić nikogo żywego z poza ich grona. każdy inny jest zagrożeniem. Choćby nie wiem jak się zarzekał i był wdzięczny i tak ich wyda najbliższemu inkwizytorowi.
Tak więc nie w krwawym widzie, ale z głową świeżą jak rzadko Semen ruszył na Carla.

k100: 23, 58, 63, 42, 12

 
Mike jest offline  
Stary 04-12-2021, 19:45   #157
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Otumaniona resztkami snu i panicznym strachem ściskającym trzewia, Eleonora oprzytomniała dopiero gdy rąbnęła w ścianę jaskini. Ból eksplodujący w obitym barku kompletnie już rozjaśnił na wpół przytomny dotąd umysł, otrzeźwił i wyostrzył spojrzenie na całą sytuację. Pech jedynie, że akurat w momencie gdy Semen rozprawił się z Brunem. Nogi odmówiły Łasiczce posłuszeństwa i blada niczym duch osunęła się jedynie po wyżłobionej naciekami ścianie i pacnęła na żłobioną krwawymi strugami glebę.

Cóż innego mogła począć przy zbrojnym starciu w stosunkowo ciasnej jaskini? Tutaj to nawet naturalny atut szybkości wiele by nie dał, gdzie furia i adrenalina wściekle napędzały zbrojnych mężów. Strzelać? Rzucać nożami? Zdobyczna kusza walała się gdzieś pod nogami, bandolier z wyważonymi ostrzami zaplątał się w jej posłaniu. Został jej jedynie sztylet w cholewie buta i... Eleonora zaszurała, na czworakach dopadając Bruna. Starczyło jedno spojrzenie, by stwierdzić że odszedł do Ogrodów Morra.

- Requiescat in pace.

Mruknęła jedynie, zamykając zaszklone i niewidzące już oczy rycerza, chwytając za rękojeść krwawego miecza po drugiej stronie ciała. Zapewne gdyby to była jakaś ballada czy inna opowieść, rzuciłaby się między wojowników niczym personifikacja furii, gotowa mścić swego salwatora, ale to było życie. Zatoczyła się więc chwiejnym krokiem do tyłu, gotowa jedynie stawić zbrojny opór, gdyby świstające ostrza skierowały się ku jej osobie.



_______________________________

15, 100, 33, 60, 64
 
Aro jest offline  
Stary 06-12-2021, 07:44   #158
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Tupik von Goldenzungen herbu Grota widział już aż w nadmiarze rzeźbę, którą wyprawiali ludzie przy użyciu narzędzi, które w jego przekonaniu winny być używane rzadziej. Znacznie rzadziej niż wymagała tego ludzka natura. Rzeźnik na ten przykład to co innego. Ten mógł i powinien prać co sił swoim instrumentem, taki miał zawód. Jednak, w mniemaniu Tupika, inni ludzie winni wykazywać w tej materii dalece idącą powściągliwość.

Semen daleki był od powściągliwości. Johana sprawił iście jak rzeźnik. To jak się rozprawił z Brunonem, szlachetnie urodzonym pewnie paniczem Neumard, wskazywało na wielkie doświadczenie kozaka w robocie ostrymi narzędziami. Krew sikała wszędzie wokół ochlapując tak jego samego, nieszczęsnego rozdzwonkowanego Bunona, jak i większość pozostałych stłoczonych w jaskini ludzi. Ale szczęk oręża wciąż przypominał o tym tym, że sprawy nie zostały pokończone. Carl de Horwitz słyszał wezwanie Ingwara, słyszał je również Semen. Ale sprawy zaszły za daleko. O wiele, wiele za daleko. Krew przelana domagała się pomsty a i ta krążąca w żyłach napierała co sił, by uwolnić się z okowów nabrzmiałych żył. Krzyk Tupika, który próbował swemu głosowi nadać walor władczości, wywarł na złączonych w morderczym zmaganiu ludziach efekt tak, jakby niziołek z herbem w nazwisku wołał do dwóch kłębiących się wściekłych psów. Obaj zresztą szczerzyli zęby z wysiłku zbijając wzajemne ciosy tak, że leciały skry.

Theophrastus miał przygotowaną na taką okoliczność miksturę. Proszek skryty w mieszku nie wyróżniał się niczym, nie drażnił skóry, ale kiedy tylko dostał się do płuc! Ho ho ho! To już była insza inszość. Próbował kilkukrotnie i z autopsji pamiętał jak ciężko szło mu dochodzenie do równego oddechu po przypadkowym złapaniu w pierś odrobiny swego specyfiku. Teraz nie namyślając się długo, widząc wściekle zwartych w morderczym zmaganiu ludzi, założył na usta i nos szaflik kątem oka widząc mierzącego do walczących z kuszy Ingwara i przesuwającą się pod ścianą ku wyjściu, oszołomioną Eleonorę. Ingwar. Przez chwilę zastanawiał się czy aby nie powinien ku niemu posłać pierwszej dawki swego specyfiku, ale wnet uznał, że najważniejsze to rozdzielić walczących. Poczyniwszy owe spostrzeżenia w ułamku chwili medyk uczynił dwa kroki w kierunku walczących po czym cisnął swój proszek najmocniej jak umiał, wprost w zwarte akurat w uścisku dwie planujące się zamordować postacie.

Carl wściekły z wysiłku odepchnął w końcu napierającego Semena i niemal od razu przeszedł do ataku. Kozak wiedział już, że nie ma do czynienia z ułomkiem. Uznawszy w głowie, że nie może zostawić świadków, natarł nań wpadając wprost w chmurę pyłu ciśniętego przez Theo. Zachłysnął się w jednej chwili czując ból w piersi, jakiego nie czuł nigdy wcześniej. Jednak kontynuował atak prowadząc wdzięczny topór płasko, po szerokim łuku. Nie miał prawa nie trafić. Trafił. Tyle, że walczący również o oddech Carl zblokował cios głownią miecza i przez chwilę obaj trwali złączeni w jakimś dziwnym tańcu, walcząc o przewagę, spychając przeciwnika, walcząc o oddech krztusząc się i dławiąc. Oczy wychodziły im z orbit z wysiłku i braku tlenu. I wściekłości. „Trzy palce” swój przydomek widać jakoś zdobył, bo nagle zjechał po stylisku topora żelazem tnąc po trzymającej go, napierającej ze wszech sił, dłoni kozaka. Semen poczuł ból i odskoczył. Brzęknęła zwalniana cięciwa i wystrzelony z bliska bełt trafił w pierś kozaka. Kozak krzyknął. Carl też krzyknął zdławionym głosem i zaatakował korzystając z zaskoczenia.

Tupik widział walczące postacie i walczące cienie. Wnet wylazła z jaskini Eleonora i przycupnęła obok niego, pod ścianą groty. Przestraszona dziewczyna zbryzgana była krwią, ale nie zdawała się ranna. Oboje wpatrywali się w wylot pieczary oczekując jakiegoś cudu. Brzęknął wystrzelony bełt i rozległ się zdławiony krzyk. Semena. Tupik nie był wojownikiem. Nie cierpiał rozwiązań siłowych, ale teraz, w tej jednej chwili pojął, że „biją naszych”. Z dobytym mieczem i gotową do osłony tarczą wszedł do pieczary, ale tylko tak trochę. No, żeby pomóc jak trzeba, ale może nie trzeba? Może to się jakoś samo… Theo, który miał świadomość, że zrobił już swoje, wypadł z jaskini niemal przewracając niziołka.

-Co tam się dzieje? - krzyknął von Goldenzungen pomagając sobie i medykowi w utrzymaniu pionowej pozycji. Medyk zerwał z wściekłością osłaniającą twarz szmatkę, tu na świeżym powietrzu była już zbędna.

-A zabijają się. Chciałem ich rozdzielić, ale rozdziel ich kurwa! Ingwar się w to wmieszał. Ja tam nie wracam, jak się pozabijają, to potem będę szył i kleił co się da. Ale mam już tego serdecznie dość! - wylał z siebie żółć Theo opierając się o ścianę obok pobladłej Eleonory. Dziewczyna wciąż trzymała w drżącej dłoni miecz wzięty Bunowi, ale nie sprawiała wrażenia jakby była w stanie go użyć. Stali w wejściu do jaskini nasłuchując. Sapania, szczęku oręża i charkotu. Głównie charkotu.

Semen chwiał się po ciosie, który nadszedł niespodziewanie z boku. Bełt przebił kolcze ogniwa kolczugi na plecach i rozrywając mu pierś wyszedł grotem z przodu. Ból eksplodował mu w głowie i zachwiał nim . Oręż osunął się do ziemi z głuchym brzękiem żeleźca. Okrwawiona dłoń paliła, paliła pierś, paliły plecy, paliły oczy. Ale i Carl dostał za swoje i stał z wzniesionym mieczem łapiąc każdy oddech niczym ryba wyrzucona na brzeg. Kozak dostrzegł Ingwara z kuszą. „Wasza godność” która przed chwilą niegodnie strzeliła mu w plecy znów napinała kuszę. Towarzysze Semena, towarzysze… uciekli. Zostawiając go na pastwę wrogów. Na pastwę własnego szaleństwa. A może, nie chcieli wchodzić mu w paradę? Może…

Semen ryknął wypluwając z ust krwawą plwocinę. Wiedział, że nie ma czasu do stracenia, bo kolejny posłany przez Ingwara pocisk powali go bez cienia wątpliwości. Carl widać też to zrozumiał i chcąc wykorzystać przewagę jaką dawał mu sojusznik cofnął się w tył i przysłonił tarczą. Topór kozaka niesiony wściekłością i świadomością jego nieuchronnej zdawało by się śmierci wyrżnął w nadstawioną tarczę i wgryzł się w metal głęboko łamiąc chronione nią ramię. Znów bryznęła krew. Carl cofnął się o krok. Chciał zrobić drugi, ale natrafił na skalną ścianę. Uniósł miecz do pchnięcia, ale kozak zbił go okrwawioną lewicą na której pod dziwnym kątem wisiały dwa palce. Znów eksplozja bólu. Kozak zachwiał się, ale zdołał jeszcze wyrwać topór z tarczy rycerza i z krótkiego zamachu rąbnął go w twarz roztrzaskując nos, usta, czoło i jeden oczodół. Krew znów bryznęła i znów szczęknęła kusza.

Tym razem widzący już czarne plamy przed oczyma kozak miał szczęście. Nie wiedział o tym jednak, bo brak tchu rozrywał mu pierś podobnie jak sterczący z niej bełt, który przeszedł na wylot. Zostawiając osuwającego się po ścianie Carla „Trzy palce” Semen zrobił krok w kierunku Ingwara i leżącego na furach na ziemi lorda. Stary sługa odrzucił precz kuszę i dobył miecza.

-Odstąp! - krzyknął, ale Semen blady jak trup, okrwawiony jak rzeźnicka półtusza, wykrzywiony w upiornym grymasie z wybałuszonymi od braku tchu oczyma, charcząc postąpił w jego kierunku wlokąc za sobą swój spracowany oręż.
- Odpuść! To nie musi się tak skończyć! - w głosie Ingwara pobrzmiewała nuta paniki. Ale Semen mu się nie dziwił. To musiało się skończyć tak, jak musiało. Ospale, zupełnie bez sił, kozak uczynił kolejny krok w kierunku Ingwara, który wyszedł mu na spotkanie odgradzając drogę do rannego lorda. Stary sługa stanął w pozycji, widać na robocie mieczem znał się niemało. Semen szedł, choć chodem tego nazwać było nie sposób. Był to jakiś marsz kościotrupa. Marsz ku śmierci. Marsz…


***


Po jakimś czasie krzyki w pieczarze ustały. Ustał szczęk oręża i krzyki walczących. Ustało charkotliwe walczenie o oddech. Theo, Eleonora i Tupik stali w wylocie jaskini wahając się wejść, nie wejść. W końcu, kiedy podjęli decyzję, ujrzeli sunącego w ich stronę, słabego i okrwawionego kislevitę. Który dowlókłszy się do nich osunął się na ziemię zbyt słaby, by walczyć choćby o kolejny krok. Sterczący mu z piersi bełt, poraniona dłoń, krwawiąca rana po sztychu miecza, druga kolejna na twarzy, poranione przedramię… można było tego wyliczać długo. Theo z poczuciem bezsensu tego wszystkiego ukląkł przy rannym i zabrał się z pomocą Tupika za opatrywanie rannego wojaka. Eleonora w napięciu wpatrywała się w wejście do jaskini jakby wyczekując kto kolejny dołączy do nich na zewnątrz. „Wiedźmie Wzgórze… może była jakaś prawda w tym, że miejsce to było przeklęte?” pomyślała przypominając sobie, że to właśnie tu zaczęły się kłopoty jej trupy. Teraz jednak nie to było ważne. Ważne było co wydarzyło się w jaskini.

-A reszta? - spytała siląc się na spokój, choć całą nią targał niepokój i rozpacz. Jak to wszystko mogło się tak potoczyć? Semen osłabiony ranami zdawał się nie słyszeć jej pytania. Zresztą, nie było pewnym czy w ogóle był przytomny. I czy to aby do niego pytanie swe skierowała. Jednak okazało się po chwili, że usłyszał. Uniósł zmęczone powieki, spojrzał na nią, na swych towarzyszy którzy z niezrozumiałym pietyzmem zabrali się za opatrywanie jego zmasakrowanego ciała, w końcu na niebo jaśniejące pierwszą jutrzenką gdzieś za górami.

A po chwili, która zdawała się wiecznością…

…odpowiedział.





KONIEC


***

Kochani, to przedwczesny koniec, ale koniec. W rękach Waszych pozostawiam to, co ostatecznie wydarzyło się na Wiedźmim Wzgórzu. Czy Ingwar żyje? A Lord Eryck? Nie wiem. Wie Semen, więc proszę w tej materii o kontakt. Albo choć informację w komentarzach. Tak chyba w sumie najlepiej.

Dziękuję za miłą grę i Wasze wspaniałe wpisy. Do zobaczenia w Raporcie sesyjnym, komentarzach których nie zamykam na razie, oraz przyszłych rekrutacjach.


P
b
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172