|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-05-2022, 22:23 | #1 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Kultyści - Lato 2519 Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Portowa; koga “Stara Adele” Czas: 2519.06.27; agt; wieczór Warunki: ładownia, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz jasno, sła.wiatr, pogodnie, ciepło link: https://www.stivesgallery.co.uk/imag...our_lights.jpg Zbór Nad zatoką wzdłuż jakiej wybudowano Neus Emskrank kończył się ciepły, letni dzień. Mewy jeszcze piszczały nad wodą i miastem ale one też już szykowały się do zakończenia dnia. Mieszkańcy, dokerzy oraz marynarze kończyli swój dzień roboty i udawali się do domów, tawern i karczm aby nasycić żołądki i ugasić pragnienie. Zaś w trzewiach jednej ze starych kryp jaka już od dawna nie pływała tylko bujała się na falach przyboju robiąc za pływający magazyn robiło się coraz tłoczniej i głośniej. W miarę jak kolejne postacie podchodziły do burty “Starej Adele” stukały umówione hasło a po chwili słyszeli nieregularne kroki i nad burtą pokazywała się głowa starego bosmana obwiązana chustą na marynarski wzór. Widząc kto przyszedł spuszczał na dół drabinę po której można było wejść na pokład a potem do tylnej nadbudówki i schodami na dół do krótkiego korytarza i ładowni. Gdzie można było spotkać znajome twarze jakie często nie widziało się od zeszłego tygodnia. Można było usiąść przy stole do wspólnego posiłku. Jak zwykle królowały ryby. To akurat nie było dziwne w portowym mieście. A Kurt był mistrzem w łowieniu, przyrządzaniu i podawaniu ryb. Nawet ze zwykłych płotek potrafił zrobić całkiem smaczną zupę rybną albo gulasz. Ale dzisiaj na stole królował tłusty sum i młody tuńczyk. Suma Kuternoga złapał sam a tuńczyka kupił od znajomego rybaka. Ale część rzeczy i tak trzeba było kupić. Odkąd zabrakło Karlika który sponsorował te posiłki trzeba było robić zrzutki podczas tych zborów. I to co się uzbierało jednego tygodnia szło na zrobienie gościny w następnym. Schemat się powtarzał co tydzień. Przywitanie, wspólny posiłek przy stole, luźniejsze pogaduchy o plotkach i strapieniach a także załatwianie pomniejszych spraw pomiędzy członkami zboru. W końcu to była jedna z niewielu okazji gdzie mogli się spotkać w jednym miejscu osoby z całkiem różnych warstw społecznych co poza burtami tego zboru byłoby nie takie proste. W samym zborze zaś mniej się liczyło pochodzenie a bardziej osiągnięcia dla grupy, staż i zaufanie jakim się cieszył u pozostałych. Tak zimą Egon awansował ze względnie świeżego rekruta na kogoś kto dorównywał autrytetem Kurtowi a ponad nim byli już tylko Silny i Łasica. Więc nawet jeśli na zewnątrz dla zachowania pozorów ktoś komuś musiał czapkować czy całować w rączkę to tutaj panowały dość braterskie i rodzinne relacje. W końcu w razie wsypy wszystkich ich by czekał marny koniec co pokazał ostatniej zimy przykład śmierci Karlika. Dziś jednak wyczuwało się większą ekscytację i podniecenie. Bo już w poprzednim tygodniu Starszy obiecał, że zapewne będzie miał do ogłoszenia coś interesującego. I faktycznie tak się stało. Gdy umył w misce ręce, wstał ze swojego miejsca w centrum złączonych stołów i wyszedł na środek ładowni. Zaraz za nim podążyła Merga. Znak, że właściwe spotkanie właśnie się zaczyna. link: https://i.pinimg.com/originals/ac/06...e51f6cb354.jpg - Drogie dzieci! Spójrzcie na nas! Spójrzcie na siebie! Rok temu nie było nas nawet pół tuzina! A teraz? Dwa tuziny! Spójrzcie jak rośniemy w siłę! To znak! To znak jak bardzo skorumpowane i zdeprawowane jest to miasto! To społeczeństwo! Jak bardzo podatne jest na podszepty naszych patronów! Nieważne którego! Nieważne skąd kto pochodzi i czym się zajmuje! Nieważne co ma na sumieniu! Wszyscy mogą znaleźć u nas swój dom i schronienie! Wszyscy możemy walczyć z reżimem zakłamanych ciemiężycieli którzy nas uciskają i oddają cześć słabym, fałszywym bogom! To my mamy rację! To my jesteśmy wyjątkowi, my jesteśmy wybrańcami prawdziwych bogów! To my zaprowadzimy w tym mieście nasze porządki! Wyrównamy rachunki krzywd! Dziś my musimy zginać karki! To my musimy się do nich fałszywie uśmiechać i udawać pokorę! Ale to się skończy! Nadejdzie dzień gdy to oni padną u naszych stóp i będą jęczeć o naszą łaskę! Oni będą się żreć między sobą dla naszej przyjemności i walczyć o okruchy z naszego stołu! Nie dzisiaj i nie jutro ale ten dzień w końcu nadejdzie! Pomścimy śmierć Karlika! Wygnanie Sebastiana! Mordęgę naszych sióstr i braci zakatowanych w kazamatach! Poddanych kaźni i straconych dla uciechy bezmózgiej tłuszczy! To my będziemy na szczycie i urządzimy to miasto po swojemu! - zamaskowany mężczyzna znany na zborze jako Starszy zaczął przemowę. A, że był płomiennym mówcom od razu porwał swoją publiczność. Dały się słyszeć oklaski, okrzyki poparcia i buntu na zastaną za burtami rzeczywistość. Wszyscy byli w jakiejś mierze buntownikami i rewolucjonistami walki z obecnym systemem. Dlatego ten system nie mógł dać im pardonu i musiał ich zniszczyć. Ale najpierw musiałby ich odnaleźć. A to jak dotąd siłom sterowanym z ratusza się nie udało. Ale przyjemnie było posłuchać jego przemowy jaka niosła nadzieję, że los się odmieni i to oni będą w końcu na górze. - Pierwszym krokiem będzie odnalezienie darów jakie zesłali nam bogowie. One gdzieś tu są. Szepczą do nas. Słyszymy ich głos. Ale trudno było go zrozumieć. Ale na szczęście jest z nami nasza czcigodna wyrocznia która potrafi usłyszeć mowę bogów i zrozumieć ich przesłanie. - Starszy zakończył przemowę żegnany oklaskami i cofnął się o krok do tyłu wskazując na rogatą kobietę o niesamowitym blasu bijącym z oczu i fioletowej skórze. link: https://i.imgur.com/szvwUUK.png - Dziękuję ci mistrzu. - Merga skinęła głową oddając hołd swojemu gospodarzowi i opiekunowi. Od chwili uwolnienia wiedźmy oboje okazywali sobie wzajemny szacunek stając się z czasem duetem który zarządzał całą grupą. - Myślę, że udało mi się odczytać słowa naszych patronów na tyle, że wreszcie mamy wskazówki jakie mogą nas doprowadzić do upragnionego celu. Każda z Czterech Sióstr zostawiła w tej okolicy skarby poświęcone swoim patronom. Co więcej odkryłam niedawno, że to zapewne tylko pierwszy krok i jest coś więcej. Dlatego echo tych tropów nakładało się na siebie i mnie tak długo zwodziło. Ale wreszcie mogę na to spojrzeć z właściwej perspektywy. - wyrocznia przechodziła spojrzeniem od twarzy do twarzy siedzących za złączonymi stołami i mówiła ciepłym, łagodnym głosem w jakim brzmiała jednak pewność siebie poparta wiedzą i doświadczeniem. To, że gdzieś “tutaj” są jakieś artefakty pozostawione przez legendarne Cztery Siostry to wiedzieli wszyscy na zborze już od paru miesięcy. Niestety nie wiedzieli wiele więcej dlatego nie bardzo było jak zacząć te poszukiwania. Ale wreszcie mieli przełom. Norra jaka poświęciła się krwawemu bogowi zostawiła swój wyczuwalny dla Mergi ślad w lesie. To musiało być w jakimś lesie, polana i stos czaszek na niej. Gdzieś na południu od miasta. Znamię było silne więc musieli być wyczuleni na wszelkie oznaki niezrozumiałego szału, ataków, buntów, walk i ogólnie aktom przemocy i rozlewowi krwi. Zwłaszcza takiego pozornie bezsensownego. Tak silny artefakt jaki Merga wyczuwała aż stąd musiał też jakoś wpływać i na umysły śmiertelników jacy byli znacznie bliżej tego miejsca. Oster zafascynowana Oczulkiem Nurgle powędrowała i wracała ze wschodu. Ona ukryła swój dar gdzieś pod ziemią. W jakiejś dziurze, jaskini, lochach czy czymś takim. Powinno być tam dużo wody, stojącej, zatęchłej wody w jakiej roi się od robactwa. Czyli pasowałoby to preferencji Ojczulla. Ta woda oznaczała, że może to być gdzieś w pobliżu moża, jeziora czy rzeki. No i jakieś lochy, ruiny czy coś takiego pod ziemią. Oznaką tego mogą być ogniska nieznanych chorób i innych błogosławieństw jakie tak szczodrze Ojczulek zsyłał na ten ziemski padół. Soren, wyuzdana ulubienica Księcia Przyjemności powędrowała na południe, w głąb kontynentu znacząc swój szlak spłodzonymi bękartami różnej maści. Ona też zostawiła prezent dla swoich wyznawców i tych co zdecydowali się podążać jej drogą. Tu jednak wyrocznia miała pewien dylemat. Wszystko wskazywało, że ów artefakt powinien być gdzieś na południu. W wodzie lub blisko niej, przy rzece, jeziorze, strumyku. Pewnie w ładnej i sielskiej okolicy sprzyjającej miłości wszelakiej i natchnieniu artystów. Bardzo możliwe, że miało to jakiś związek z syreną i alabastrem. Bowiem to nagłe pojawienie się wszelakich syren czy w snach, plotkach czy jako alabastrowych figurek w ciągu paru ostatnich miesięcy to też zapewne nie był przypadek. I ta syrena z Wrakowiska może być tego częścią. W każdym razie pamiątka po Soren powinna wabić do siebie kochanków i dewiantów, poetów i malarzy aby tam znależli ukojenie i spełnienie. Vesta zaś przemawiała do Mergi najsilniej. Być może dlatego, że poświeciły się temu samemu patronowi. A być może dlatego, że ten artefakt wydawał się być najsilniejszy lub był najbliżej. Całkiem możliwe, że na terenie samego miasta lub blisko niego. Raczej na zachód od rzeki Salt jaka rozdzielała miasto na dwie połowy. Objawem działania mocy Vesty powinny być dziwne zjawiska, zaburzenia czasu, nietypowe sny i wizje związane z czasem i symbolami z nim związane. Po prostu trzeba było mieć otwarty umysł na wszelkie nienaturalne zjawiska. - A oprócz tej sprawy z Czteremia Siostrami jest jeszcze coś. - Merga zakończyła omawiać to jakich śladów i gdzie powinni wypatrywać ale zanim zaczęli o tym rozmawiać wszyscy to podjęła nowy wątek. Spojrzała jednak na zamaskowanego lidera zboru aby teraz ten podjął ten wątek. Ten skinął jej głową i stanął obok niej zwracając się do pozostałych. - Tak. Merga wkrótce nas opuści. Wróci w swoje rodzime strony. Do Norsci. Jesteśmy w trakcie organizowania tej wyprawy. Wróci do nas prędzej czy później aby wspomóc nas w poszukiwaniach swoimi wyjątkowymi umiejętnościami ale też przez jakiś czas jej nie będzie. To jest też okazja dla nas. - Starszy przedstawił wieść jaka była nowością. Odkąd bowiem udało się uwolnić błękitnoskórą i złotooką wyrocznię cały czas była z nimi i chyba nikt się nie spodziewał, że mogłaby ich opuścić. Ta wiadomość wywołała na większości zebranych poruszenie i zaskoczone spojrzenia i szepty. - Tak, to prawda. Postaram się uzyskać tam pomoc dla nas. Ale nie ukrywam, że łatwiej by mi było coś ugrać jakby ktoś stąd popłynął ze mną. Ktoś silny i władczy. Moi współplemieńcy szanują silłę i zaradność. Mogą się sprzymierzyć z wielkim wodzem i silną armią. Ale pogardzają słabymi i żebrzącymi o pomoc. Na statek nie zabierzemy całej armii nawet jakbyśmy tu taką mieli. Ale też dobrze jakby mi towarzyszyli ludzie sprytni, silni i zaradni, jacy pomogliby mi przekonać moich sprzymierzeńców, że warto tu przypłynąć po chwałę i łupy. Że mają tu cennych i silnych sprzymierzeńców a nie słabeuszy i nieudaczników jacy liczą na ich łaskę bo sami nie umieją sobie poradzić. Dobrze też aby to bylu ludzie z więcej niż jednego patrona aby nie zamykać się na wsparcie od pozostałych. - złotooka mówiła prostymi słowami i poważnym tonem aby jej przekaz był czytelny i zrozumiały dla każdego. - Czcigodna jest pewna, że ktoś z jej plemienia do niej dołączy podczas wyprawy powrotnej. No ale im lepsze wrażenie na nich zrobimy, im silniejszym partnerem w interesach się pokażemy tym będą nas poważniej traktować. I tym większy będziemy mieć na nich wpływ jak już będą tutaj. I swoją drogą dlatego też musimy znaleźć kryjówkę dla ich łodzi, ludzi i zapewnić im wikt i opierunek pewnie też i rozrywki bo inaczej ich krewki charakter może obrócić się przeciw nam wszystkim. Wiem, że to dla was nowość więc na razie tylko o tym mówię. Macie czas na przemyślenie nad tym wszystkim. Ale za tydzień chciałbym już mieć odpowiedź. Musimy wiedzieć kto by zamierzał zostać na miejscu i zająć się poszukiwaniami Sióstr a kto by szykował się na wyprawę na północ. Sama wyprawa raczej nie powinna ruszyć wcześniej niż w połowie przyszłego miesiąca. Jak macie jakichś zaufanych ludzi co byliby skłonni do wyprawy do Norsci to też dajcie mi znać, może uda się ich zwerbować. Załogę tego statku też musimy skompletować. - Starszy dopowiedział jakie są te wstępne zamiary na drugą połowę lata. Szykowało się sporo wypraw. Ale myśl o kontyngencie norsmeńskich wojowników nie jako piratów czy rabusiów ale jako sojusznikach wydawała się bardzo kusząca. Tylko to było jak z ostrym toporem co w nieumiejętnych rękach może pokaleczyć samego właściciela. Element był to bardzo krnąbrny i trudny do utrzymania w ryzach, zwłaszcza w większej liczbie. Mistrz dawał wszystkim swoim dzieciom czas do przyszłego zboru aby się nad tym każdy na spokojnie zastanowił. Chociaż od razu Łasica i Burgund przyklasnęły temu pomysłowi i co prawda nie zgłosiły się z miejsca na wyprawę do Norsci ale w sprawie dostarczania rozrywek norsmeńskich wojownikom i wojowniczkom jakby się takie też trafiły to były bardzo chętne. Vasilij zaś zgłosił, ze zna wybrzeże na tyle, że dla samego statku i jego załogi to by kryjówkę znalazł. Chociaż nie ukrywał, że bytowanie trudnej teraz do oszacowania liczby wojowników z północy byłoby dla niego trudne do zorganizowania bez wsparcia reszty kultu. Starszy jednak zapewnił go nie zostwią go samego z tym ambarasem i pochwalił jego postawę. Jak i obu łotrzyc bo właśnie o taką współpracę z Norsmenami chodziło. Później zaczęła się już mniej planowa dyskusja wszystkich ze wszystkimi i o wszystkim. A na końcu te indywidualne rozmowy ze Starszym gdzie każdy mógł z nim porozmawiać o tych sprawach jakie niekoniecznie chciał poruszać przy wszystkich. Albo zapytać o radę czy zdać relację jak się posuwają sprawy jakie co jakiś czas mistrz zlecał niektórym kultystom. Nad portem słoneczny blask już dawno znikł gdy z jednej z zacumowanych na stałe kryp spuszczono drabinę. A potem co jakiś czas pojedyncze sylwetki, czasem duety, schodziły po niej na pirs po czym szły mieszając się z wieczornym, portowym gwarem i tłumem. Nic zdawało się nie wskazywać, że na tej starej i nieciekawej łajbie odbyło się jakieś nielegalne spotkanie. Dalej leniwie kiwała się na falach zatoki skrzypiąc cicho i uspokajająco wysłużonym drewnem i linami.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
05-06-2022, 18:26 | #2 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 01 - 2519.06.27; agt; wieczór Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Portowa; koga “Stara Adele” Czas: 2519.06.27; agt; wieczór Warunki: ładownia, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz jasno, sła.wiatr, pogodnie, ciepło Zbór Słowa obojga liderów kulty wywołały spore poruszenie. Od dłuższego czasu snuto przypuszczenia, zwłaszcza na zborach, że na coś się zanosi. Ale jednak nie było potwierdzenia od tej najważniejszej dwójki w zborze czyli Mergi i Starszego. Łasica która po tragicznej śmierci Karlika po części przejęła rolę łącznika i koordynatora między nimi a resztą zboru też nic nie wiedziała albo skutecznie udawała, że nic nie wie. Była dość mocno zabiegana bo jak spora część kultu była zbiegami i musiała się ukrywać i najlepiej nie pokazywać w mieście to na nią spadło koordynowanie działań poszczególnych członków rozproszonych po mieście. A jej prawą ręką została jej kamratka Burgund. Więc z tą dwójką pozostali kultyści najczęściej mieli do czynienia gdy chodziło o przekazywanie wieści od szefostwa czy pomiędzy sobą. A ciągle coś załatwiały i w mieście i poza nim. Więc krążyły plotki o tym, że coś się szykuje. Ale co to nie było wiadomo aż do dzisiaj jak oficjalnie Merga i Starszy ogłosili jakby otwarcie nowego rozdziału w działalności kultu. To, że to wyjątkowy zbór świadczyła pełna frekwencja jakiej od dawna nie było. Nawet Silny i Egon wrócili z wygnania bo gdy stopniały śniegi i uruchomiono port Starszy kazał Vasilijowi aby ich przemycił za miasto. A gdy to się stało to Strupas poprowadził ich do jaskini mutantów z jakiej pochodziła Lilly. A tam Kopf i Opal przyjęli ich w gościnę pomni na pomoc żywnościową jaką w zimie zbór Starszego zorganizował w tym głodowym czasie. Więc duet mięśniaków tam właśnie spędzał zwykle ostatnie miesiące późnej jesieni i wczesnego lata. A teraz pierwszy raz od tamtego czasu wrócili do miasta więc młodsi członkowie zboru co zostali zwerbowani już po ich ewakuacji pierwszy raz mogli się z nimi poznać. https://thumbs.dreamstime.com/b/brav...-179674102.jpg Rune wydawał się z miejsca znaleźć z nimi wspólny język. Więc siedzieli we czwókę, ta czwarta to była Norma to Axe, wszyscy o wojowniczej naturze i wymieniali się różnymi przygodami, doświadczeniami i plotkami. I tych z dawnych lat, i ostatniego sezonu i tego co kto robił ostatniej zimy no i tego co się działo ostatnie tygodnie w mieście. W naturalny sposób często wracał temat turnieju rycerskiego jaki miał się wkróce odbyć. Dokładniej to za tydzień, zaraz po rasnoludzkim święcie sagi i dla ludzi to niejako była kontynuacja jaką świętowali corocznym turniejem rycerskim. Cała trójka mężczyzn i norsmeńska wojowniczka była żywo zainteresowana tym turniejem i najchętniej by w nim wystąpiła. - Nas to nie dopuszczą. Nie jesteśmy szlachetnej krwi, nie mamy pięknej zbroi, rumaka i kopii. To zabawa dla tych paniczyków z dobrymi nazwiskami. - mruknął kwaśno Rune. Pozostali pokiwali głowami zgadzając się z tym wnioskiem. - Nie można? Dlaczego? U nas wszyscy walczą. Co chcą. Tak wybieramy najlepszych wojowników. - reikspiel Normy od zimy bardzo się poprawił. Mogła już się samodzielnie nim posługiwać. Chociaż nadal mówiła dość prostymi słowami i nie dało się ukryć, że to nie jest jej ojczysty język. - U was to w tej wiosce może być wszystkich tyle co u nas samej szlachty. To nie ma co porównywać. No ale szkoda. Chętnie dałbym przez łeb jakiemuś paniczykowi, tak na oczach wszystkich. - Silny machnął ręką bo jednak nie uznawał, żeby jakaś wiocha za północnym morzem mogła się równać do ich miasta. To i tutaj jak się zebrała jakaś wioska na wesele czy co to można było spokojnie wszystkich w jednej chacie albo obejściu pomieścić. A miasto to była całkiem inna sprawa. Niemniej żałował, że nie będzie mógł pokazać swoich bojowych możliwości publiczności. - My to i tak byśmy nie mogli się pokazać na oczy. Dalej za nami wiszą listy gończe. Od razu by nas capnęli. - Egon pokręcił głową na znak, że nawet jakby Norma czy Rune jakimś sposobem zdołali się zapisać na stawanie w szrankach to dla niego i Silnego i tak była to zamknięta furtka. Każdy strażnik by ich z chęcią złapał i odstawił heretyckich buntowników d lochu przed oblicza sprawiedliwości. - Jakbyśmy mieli jakiegoś patrona to by może w jego barwach moglibyśmy stawać. No wiadomo ani konno ani ze szlachetnie urodzonymi ale może coś by było dla giermków czy zwykłych zbrojnych. Ale jak nie mamy patrona z koneksjami to dupa blada. - Rune znał realia z armii to wiedział jak to działa. No ale tam były inne zasady jak wszyscy należeli do armii. Teraz ten turniej organizowali możni i rycerze więc robili go z myślą o samych sobie a nie pospulstwie które mogło co najwyżej pełnić rolę widowni. I chętnie ją pełniło bo to było nie lada wydarzenie podobne do festynu. - Może jarl by pomógł. Ona wielka pani. Potężna. Wiele może. Ja też bym chciała walczyć i pokazać co umiem. - Norma odezwała się po chwili zastanowienia. Wiadomo było, że jarlem czyli wodzem, nazywa Froyę van Hansen z którą w ciągu ostatnich miesięcy weszła w niezłą komitywę. Oprócz niej z kultystów jeszcze tylko Pirora miała z nią tak dobre relacje no ale jej jako szlachciance było łatwiej a Norma była tylko zwykłym wojownikiem. Teraz chyba zastanawiała się, czy blondwłosa piękność z zamiłowaniem do męskich rozrywek mogłaby jakoś pomóc w tej sprawie. Czwórka zbrojnych jaka mniej lub bardziej otwarcie oddała się dominacji Krwawego Boga stanowiła główną siłę uderzeniową zboru. Chociaż nie było do tej pory taiej potrzeby a i tak zwykle dwóch z nich na stałe nie było w mieście a na miejscu Norma i Rune poza zborami rzadko działali razem. W oczywisty jednak sposób byli chętni podążać za śladami Norry. Dysutowali na ten temat całkiem żywo. Myśl, że gdzieś w okolicy mogą być jakieś artefakty pobłogosławione przez ich patrona bardzo im przypadła do serca. - Ja bym spróbował ze zwierzoludźmi. Jak gadałem z odmieńcami co u nich mieszkamy to tam mówią, że coś tym kopytnym odbija. Rzucają się po całym lesie, polują na wszystko co się rusza. Opal rzucała jakieś wróżby czy co tam. Nie znam się. I coś może być na rzeczy. Ale to trzeba by wkroczyć na ich teren. No my nawet jakbyśmy poszli we czwórkę to może być mało. Może kogoś z tych z jaskini by wziąć do pomocy. Paru co umieją dzidę trzymać w łapach chyba by się znalazło. No ale czy by wystarczyło to nie wiem. - Silny główkował czy to co słyszał od plemienia Kopfa i Opal o ich kopytnych sąsiadów z lasu to może być ten ewfekt krwawego zewu Norry na jaki dzicy zwierzoludzie byli bardziej podatni niż ludzie czy nie. Opis mniej wiecej zgadzał się z tym o czym mówiła Merga jednak trudno było zgadnąć czy to właśnie to. Przecież zwierzoludzie zawsze byli dzicy i polowali na to co się dało. - E tam, ty to zawsze wszystko tylko na jedno kopyto. Nic tylko pałą, przez łeb i kosa w żebra. Żadnej finezji. - z sąsiedztwa dobiegł ich pełen wyższości głos Łasicy. Nawet ci nowi słyszeli, że ta dwójka nie przepada za sobą. Ale póki na miejscu była tylko niebieskowłosa łotrzyca to wyglądało to na zwykłe plotki. Jednak teraz gdy Silny znów zawitał na “Adele” było to widać prawie od początku, że oboje starają się unikać i nie wchodzić w drogę. - A ty co? Pewnie byś zaległa na plecach, rozłożyła nogi i czekała aż z tobą skończą. - Silny spojrzał na nią i odezwał się z nieukrywaną pogardą. Zrobiło się jakby ciszej bo po śmierci Karlika to właśnie ta dwójka była najwyżej w hierarchii po Merdze i Starszym. Z czego jak Silnego właściwie non stop nie było to właśnie kultyskta Węża stała się numerem 3 w ich hierarchii. Wcześniej, w zimie, mieli mniej wiecej równą pozycję no ale po tym jak właśnie Łasica najbardziej i najdłużej narażała się w konspiracyjnej robocie w kazamatach to i Merga i Starszy docenili jej poświęcenie i niejako mianowali swoją prawą ręką i wysłanniczką. Co strasznie zirytowało jej głównego oponenta w zborze czyli Silnego właśnie. No ale nawet on nie mógł zaprzeczyć, że właśnie ona siedziała w tych kazamatach najdłużej i nie dało się pomniejszyć jej roli w wydobyciu Mergi, Gretchen i innych z lochów. Nawet jeśli nie zrobiła tego w pojedynkę bo w końcu bezpośrednio czy pośrednio zaangażował się w ten numer cały zbór Starszego. - Nie no co ty? Masz mnie za jakąś amatorkę? Albo kawałek drewna? Najpierw to są buziaki i robota na klęczkach. A potem to zależy jak się rozwinie sytuacja. No i nie poszłabym tam sama tylko wzięła jakieś fajne koleżanki do wspólnej zabawy. - Łasica odparła z dumną nonszalancją jakby jakaś pani nuczycielka mówiła do małego chłopca pouczając go w oczywistych rzeczach jakie ten przegapił. Wskazała nawet na chociaż część tych fajnych koleżanek jakie siedziały obo niej i te zaśmiały się wesoło na taki pomysł. - Rżnęłabyś się ze zwierzoludźmi? - Rune mimo wszystko zapytał jakby i z niedowierzaniem i zafascynowaniem jednocześnie. On w końcu nie miał jakichś zatargów z dziewczyną z ferajny i wianuszkiem jej koleżanek to nie był na nią cięty jak Silny. - No pewnie. Jeszcze tego nie robiłam to jestem ciekawa jakby było. A patrząc jakie Lilly ma talenty w tej materii to mogłoby być całkiem ciekawie. No a jak już byśmy się z nimi zaprzyjaźniły to sami by nas zaprowadzili do siebie i tego co tam mają. No a Lilly umie gadać po ichniemu to można by zapytać co im odbija od paru miesięcy. I by nikogo nie trzeba było zabijać. - łotrzyca mówiła to lekko i wesoło jakby miała własny plan na rozwiązanie zagadkowej nadaktywności zwierzoludzi. Ale przez to trudno było stwierdzić czy mówi to na poważnie czy tak tylko podpuszcza Silnego aby go wkurzyć. - To jak byśmy miały to robić z nimi to stać lepiej nie. To trzeba się położyć i wypiąć kuperkiem dogóry. To jest uległa postawa samicy do kopulacji. Jak się stoi twarzą w twarz to to jest ostrzeżenie i wyzwanie. Jak się odwraca i ucieka to tchórzostwo i znak do zaczęcia polowania. No a jak się położy i wypnie kuper to znak gotowości do kopulacji. Znaczy jak samica to robi. - Lilly albo wzięła słowa koleżanki na poważnie albo tak chciała pochwalić się swoją znajomością zwyczajów kopytnych. Faktycznie jak się widziało jej kopyta zamiast stóp i zwierzęce łydki porośnięte różowym futrem to można ją było wziąć za kogoś z tego dzikiego plemienia. Chociaż urodziła się jako człowiek w jednej z okolicznych wiosek. I miała na tyle dyskretne te mutacje, że jak założyła długą suknie które przecież były powszechne wśród kobiet i obwiązała czymś swoje kopyta i łydki to właściwie mogła chodzić po mieście jak każda inna mieszczka. I lubiła chodzić po tym mieście i poznawać nowe miejsca i ludzi bo miasto wciąż ją fascynowało. - Położyć się z kuperkiem do góry? No będę musiała spróbować jak będzie okazja. A na razie to ja bym proponowała się zająć naszą syrenką. Gdzieś tu jest, pewnie gdzieś na Wrakowisku i czeka tam na nas. Może nas zaprowadzić do tej wody i daru od Soren. Jak będziemy mieć coś co sprawia, że ludzie tracą głowę, zrzucają z siebie ubrania i zaczynają się kochać to całe miasto będzie nasze. Wystarczy pozwolić na orgie. Ja bym chętnie wzięła udział w takiej orgii. A tą syrenkę to Joachim spotkał pod koniec zimy więc gdzieś tam jest naprawdę a nie jakieś plotki. - łotrzyca uśmiechnęła się słodko do Lilly na te wieści jakby zakarbowała sobie te informacje w głowie do wykorzystania w przyszłości. Ale wróciła do tego co Merga mówiła o wskazówkach pozostawionych wiernym przez Cztery Siostry. Ona sama była zwolenniczką Węża. Nie było więc dziwne, że ciągnął ją lubieżny zew Soren. A to, że Joachim pod koniec zimy miał nieco niefortunne ale jednak spotkanie z syreną o jakiej krążyło po mieście tyle plotek to chyba wiedzieli wszyscy. No i to był jeden z kluczowych dowodów, że to nie są wyssane z palca plotki tylko ta syrena naprawdę gdzieś tu jest. No i zapewne też jakoś jest związana z zewem Soren. Być może podobnie jak zwierzoludzie inne istoty były bardziej podatne na ten zew sióstr. Tak to rozważał przynajmniej Starszy i Merga. - Ja spotkałam takiego jednego ostatnio. - na te słowa odezwała się milcząca do tej pory Onyx. https://i.pinimg.com/564x/b0/8b/65/b...b0f689f960.jpg - Taki trochę bard a trochę poeta. Artysta. No i potem na zwierzenia mu się zebrało i chyba chciał na mnie zrobić wrażenie. Bo mówił, że znalazł uroczy zakąte nad jakąś zatoczką Salt na południe stąd. No i tam spływało na niego natchnienie. Zwłaszcza w pisaniu ody do miłości. To chyba można by tam pojechać i sprawdzić czy coś jest na rzeczy. Merga mówiła, że to coś może być z wodą związane. Nawet jak nic tam nie ma i tylko mnie bajerował to podobno ładne miejsce. Najwyżej zrobimy sobie jakiś piknik na plaży i jakąś orgię czy co. - młoda, rudowłosa hedonista mówiła z zastanowieniem. Bo chyba wcześniej na słowa owego znajomego nie zwróciła większej uwagi. Pomimo jego starań. Dopiero teraz słowa wyroczni przypomniały jej bo opis brzmiał dość podobnie do tego co opisywała rogata wiedźma. https://cdnb.artstation.com/p/assets...jpg?1591226328 - E tam! Orgie! Niedorzeczność i stata czasu! - Sigismundus też nie wytrzymał i prychnął pogardliwie. Wydawało się, że młode, zdrowe i pełne życia osoby go irytują. Zwłaszcza jak nie mógł ich poddać swoim eksperymentom. Bo wtedy to młode, zdrowe i pełne życia osoby zwykle stawały się jeszcze bardziej pełne życia. Innego życia. Co niesamowicie go cieszyło i fascynowało gdy mógł obserwować te kolejne etapy jakim jego patron od plag przemieniał zdrowe i żywe czyli nudne ciało w coś o wiele ciekawszego i barwniejszego. - No… Chyba, że te he he orgie by służyły do rozniesienia błogosławieństwa nowego życia… No to tak, wtedy to tak, to he he tak, mogłyby się przydać takie orgie. - mężczyzna w ozdobnych szatach nagle jakby dostrzegł pewną sprzyjającą okoliczność dla jakich znajdował coś pozytywnego w takich orgiach w jakich lubowały się kultystki Węża. Te spojrzały na niego z niesmakiem bo raczej nie miały ochoty się z nim zadawać i stać się obiektem jego plugawych eksperymentów. - Mnie się trafił ostatnio ciekawy okaz. Kobieta. Młoda, silna, zdrowa. Chyba ładna. Pewnie by wam się spodobała ale nie, nie, nie dla psa kiełbasa. Ona jest moja. I jest piękna! Ma piękne wrzody i robaki, tak, tak, piękne ma te robaki. Na początku krzyczała i mówiła, że jestem potworem. Ale teraz już nie krzyczy. W ogóle już wiele nie mówi. Jeszcze trochę, jeszcze trochę poczekać i pokocha to wszystko tak samo jak ja. O tak, i teraz ma sny. Sny o jaskini, szczurach smrodzie i robakach. I bagiennej wodzie. To tak, Oster przez nią przemawia, to pewne. Mówi o jaskini, o jaskini w klifie. Tam trzeba szukać. Na wschodzie. Ona jest silna i wytrzymała, wygląda chudo ale może dużo znieść. Myślę, że musiała się zetknąć z jakimś dotykiem Oster wcześniej i ona ją pobłogosłowiła. Bo wszyscy inni umarli od nadmiaru błogosławieństw Ojczulka a ona jeszcze nie. I pochodzi ze wschodu, wschodniego wybrzeża, tam trzeba szukać tej jaskini. Na pewno tam jest dar od Oster. Weźmiemy ją na smycz i niech nas prowadzi. Niech jej sny nas prowadzą. Tak wam mówię trzeba he he zrobić a nie jaieś orgie i zabijanie, to dziecinada, trzeba działać pełnoskalowo. Jeden dar od Oster i to miasto padnie w krwawych biegunkach i plwocinach dając początek nowemu życiu. - Sigismundus zaśmiał się chrapliwie na koniec a cały czas mówił szybko i jednym ciągiem jak jakiś nawiedzony kaznodzieja. I głosił swoje poglądy z całą mocą i pewnością siebie. To też do pewnego stopnia zazębiało się z tym co Merga mówiła o darze od Oster bo właśnie chodziło o jakąś stojącą wodę i jaskinie. Może to to samo o czym mówił szalony medyk i aptekarz? Nie wiadomo. - Jesteś ohydny. - mężczyzna w gustownym kubraku z modnymi, bufiastymi rękawami rzucił do kolegi ze zboru obdarzając go niechętnym spojrzeniem. https://www.nicepng.com/png/full/116...d-merchant.png - Jakbyście użyli logiki i połączyli fakty w logiczną całość to wskazówka rzucana przez Vestę jest oczywista. - Tobias był zapewne jednym z najlepiej wykształconcyh członków kultu. Był też guwernantem i nauczycielem pociech tych których było na to stać. Często wiec zdradzał takie profesorkie zapędy co nawet na zborze wiele osób drażniło. Ale chyba trudno było mu nie okazać swojej wyższości intelekturalnej nad innymi. - Jakie fakty? - zapytała Łasica starając się zachować neutralny ton. Na to pytanie Tobias widocznie czekał bo uśmiechnął się z wyższością gotów udzielić swojego wykładu. - To oczywiste. Pamiętacie te dziwne zdarzenia z ostatniej zimy jakie miały miejsce gdy przenoszono jakiś tajemniczy ładunek do Akademii Morskiej? Komuś ponoć nawet eksplodowała głowa. To przecież oczywista wskazówka, że mamy do czynienia z czymś nadnaturalnym. Możliwe, że magicznym. A czyją domeną jest magia? Więc myślę, że właśnie w trzewiach Akademii powinniśmy szukać daru od Vesty. Nawet taka prosta dziewczyna jak ty powinna to dostrzec i przyznać mi rację. - dodał z nieukrywaną wyższością jaką odczuwał wobec niepiśmiennej dziewczyny z ferajny jaką była niebieskowłosa łotrzyca. I sądząc po jej mocno zaciśniętych ustach raczej nie zarobił w jej oczach plusa takim stylem wypowiedzi. Dyskusja rozgorzała na dobre bo wyglądało na to, że w sprawie Sióstr każde stronnictwo parło ku swojej patronce aby to właśnie tym poszukiwaniom nadać priorytet. A raczej zbór chociaż znacznie powiększył się liczebnie podczas ostatniego roku to jednak nie miał sił aby aż tak się rozczłonkować i wysłać w miasto a nawet poza miasto kilka grup poszukiwawczych. Jasne było, że trzeba na coś się zdecydować i od czegoś zacząć. Ostateczny głos pewnie mieli Merga i Starszy ale ci na razie nie ingerowali w dyskusję czekając co się z tego żywiołowego kotła wyklaruje.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
10-06-2022, 22:16 | #3 |
Reputacja: 1 | - Dzieci, dzieci! - zawołał Otto unosząc dłonie, aby uspokoić zbór - Wszystkie wasze pomysły mają wartość i wszystkie będą wzięte pod uwagę. - Spojrzał na Łasicę i Silnego - Nie ma sensu się obrażać i wywyższać… jeszcze.
__________________ Mother always said: Don't lose! |
11-06-2022, 17:59 | #4 |
Edgelord Reputacja: 1 |
__________________ Writing is a socially acceptable form of schizophrenia. Ostatnio edytowane przez Zell : 15-06-2022 o 08:27. |
15-06-2022, 03:45 | #5 |
Reputacja: 1 |
|
25-06-2022, 01:41 | #6 |
Reputacja: 1 |
__________________ Mother always said: Don't lose! |
03-07-2022, 04:38 | #7 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 02 - 2519.06.28; fst; przedpołudnie Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Portowa; koga “Stara Adele” Czas: 2519.06.27; agt; wieczór Warunki: ładownia, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz jasno, sła.wiatr, pogodnie, ciepło Zbór - Za tydzień jest to krasnoludzkie święto sagi a potem turniej rycerski. Będzie kilkudniowy festyn na całego. Zjedzie się wielu gości, także z okolicy, pewnie i z Saltburga ktoś przybędzie aby stanąć w szranki lub obejrzeć zmagania. Więc zbór za tydzień będzie pod znakiem takiego festynu. Myślę więc, że możemy poświęcić parę najbliższych dni aby rozeznać się w sytuacji które z tropów rokują najlepiej. - gdy w końcu mistrz zboru zabrał głos po wysłuchaniu tych różnych argumenty w dyskusji swoich podpopiecznych to uznał, że mają jeszcze czas na podjęcie kluczowych decyzji zanim skoncentrują uwagę na konkretnej ścieżce. - Co do tego turnieju to myślę, że będzie on związany z jakąś niespodzianką albo skandalem. Zdumieniem i rozczarowaniem. Może to jakoś wpływać na nasze losy i sytuację chociaż na razie nie jest to dla mnie jasne jak bardzo i w jaki sposób. - Merga pokiwała swoimi pięknymi rogami które tak imponowały Lilly dorzucając swoją ni to uwagę ni przestrogę. Potem jak już te najważniejsze rzeczy mieli ustalone zostały sprawy organizacyjne. Kto, z kim, kiedy i gdzie. Teraz mieli okazję rozmawiać swobodnie i bez ogródek bo na zewnątrz to już nie było takie oczywiste. O ile powiedzmy Łasica czy Burgund jak się przebrały za jakieś służki to jeszcze były naturalnym widokiem w kamienicy Pirory to już taki śmierdziel jak Garbus czy obcy mężczyzna jak Henrich wzbudzali by pewnie pytające spojrzenia. Sigismundus ochoczo zgłosił się aby razem ze Strupasem “wyprowadzić lochę” na zewnątrz. A owa “locha” jak ją nazwał Otto bardzo mu się spodobała. Aż zarechtorał radośnie na to zgrabne określenie. - Tak, tak, Locha jej pasuje. Będzie się tarzać w błocie i gnoju jak prawdziwa locha! Pokocha to! I zaprowadzi nas do daru pozostawionego przez Oster! I będzie miała zaszczyt być narzędziem i naczyniem dla błogosławieństw Ojczulka! O tak, tak, właśnie tak! Ona jeszcze nie wie jaki zaszczyt ją spotkał, jak powinna być wdzięczna za swój wspaniały los! - aptekarz i cyrulik zaśmiał się chrapliwie co nadawało mu dość szalonego wyglądu. Ale mimo wszystko zdawał się być racjonalny w swoich kalkulacjach. A Festag mu pasował na takie próbne “wyprowadzenie lochy”. Zamierzał rano, o ile pogoda pozwoli, spróbować co z tego wyjdzie. Strupas miał mu towarzyszyć bo jak zawsze był chętny do knucia i rozpowszechniania błogosławieństw Ojczulka. Ale jak ktoś miał ochotę to mógł do nich dołączyć. Dziś rano przy południowej bramie mieli się zerbać we trójkę i zobaczyć czy owa locha się nadaje do czegoś sensownego z tym szukaniem błogosławionych plagą trufli. - No cóż, dziewczyny, to kopulowanie z koziołkami chyba będziemy musiały odłożyć na później. Ale mam nadzieję, że w zamian dostaniemy kopulowanie z jakąś ładną syrenką. - Łasica ewidentnie nie miała ochoty brać udziału w jakimś szukaniu źródeł zarazy. Za to jej była myśl o ekscytujących przygodach, zwłaszcza takich co zwykle kończyły się w alkowie. Jednak nie tak dosłownie. Widocznie miłość na łonie natury gdzieś w lesie czy na plaży też żywo ją interesowała. Zwłaszcza z tak egzotycznymi i niecodziennymi kochankami. Skoro jednak tajne spotkanie ze zwierzoludźmi nie miało takiego poparcia jak szukanie kontaktu z syreną która prawdopodbnie była jakoś związana z tym samym patronem co ona i jej koleżanki no to była skłonna pójść na kompromis dla dobra sprawy i zboru. Zwłaszcza jakby ta syrena okazała się jakaś ładna, zgrabna i powabna na co chyba miała nadzieję. Jak zwykle mówiła tak swobodnie i z uśmiechem, że nie do końca było pewne czy żartuje czy mówi na poważnie. Co do obserwacji werbowników w “Kwarcie” zdania były podzielone. W oczywisty sposób Łasica z koleżankami wydawały się w sam raz. W końcu już nie raz wchodziły w rolę służek i kelnerek czy dziewcząt do towarzystwa. A większość najemników była mężczyznami co lubili się otaczać właśnie kobietami takiego pokroju. No ale dziewczęta nie mogły się rozdwoić więc albo by musiały bytować w “Kwarcie” albo udać się gdzie indziej. W końcu Pirora wspomniała, że ma znajomą najemniczkę którą właściwie dawno nie widziała więc może jakoś od niej uda jej się czegoś dowiedzieć. I na razie na tym stanęło z tymi werbownikami. No chyba, że Heinrich czy ktoś inny miałby ochotę sam wziąć się za śledztwo w tej sprawie to oczywiście droga była wolna. Tobias niejako w naturalny sposób skierował się do Joachima w sprawie Morskiej Akademii. No i obaj poświęcili się temu samemu patronowi. Z całego zboru oni dwaj mieli najlepsze możliwości aby tam się udać pod jakimś oficjalnym pozorem. Przynajmniej do bibloteki. Bo większość pozostałych to już musiałaby kombinować na etapie bramy i rozmowy ze strażnikami a oni to chociaż ten pierwszy próg mieli otwarty. No ale w Festag to Akademia była zamknięta więc jak już to trzeba było zacząć od nowego tygodnia. Silny i Egon na razie mieli pozostać w kryjówce na statku. Na wypadek gdyby było potrzebne ich siłowe wsparcie. Ale, że nadal byli poszukiwani listami gończymi to docelowo mieli opuścić miasto. Albo będą towarzyszyć Merdze w wyprawie na północ albo którejś z wypraw jeśli udałoby się zdobyć jakiś obiecujący trop. - No to powiedzmy jutro po mszy w “Mewie”. Zastanawiam się czy szukać Nije czy lepiej nie. Albo Lilly. - Łasica ustaliła punkt i miejsce zbiórki na swoją ulubioną tawernę w porcie. Ona i Burgund były chętne wyruszyć na szukanie syreny. Onyks też ale w końcu dogadały się, że może lepiej jak spróbuje poszukać tego swojego poetę co coś tam mówił o tej zatoce miłości. Bo tylko ona go znała to miała największą szansę go odnaleźć. Zaś z Nije Simonsberg sprawa była o tyle niejednoznaczna, że poprzednio, jeszcze w zimie całkiem ładnie jej poszedł ten śpiew i muzyczne konkury z syreną. No ale nie należała do zboru. Gdyby działali tylko siłami zboru mieliby większą swobodę manewru gdyby to faktycznie chodziło o spotkanie z istotą naznaczoną przez Chaos. Zwłaszcza, że Wrakowisko nie leżało tak blisko miasta więc były spore szanse, że nawet w dzień nie będzie tam wielu gapiów. Może jacyś rybacy na morzu jak już. No ale bez Nije nie mieli żadnego zawodowego barda ani śpiewaka. Nie było więc pewne czy udałoby się tak jak jej jakoś wywabić syrenę chociaż do tego pierwszego, śpiewnego kontaktu jak to miało miejsce zimą. No a Lilly była mutantką. Do tego z mutacjami typowymi dla jej wężowego patrona. A nawet ze znamieniem ukrytym na podbrzuszu. Co robiło wrażenie na jego wyznawcach. Łasica też je miała choć nie tak wyraźne. No ale jednak z Lilly było to ryzyko, że póki byli w mieście to zawsze było ryzyko wpadki gdyby ktoś zajrzał jej pod spódnicę czy choćby jakiś nadgorliwy strażnik chciał ją przeszukać. Zwłaszcza, że ona sama, pomimo nauk Łasicy, wciąż była wręcz w dziecięcy sposób zafascynowana miastem i jej mieszkańcami, zwłaszcza księżniczkami czyli pięknymi i kolorowo ubranymi kobietami. I czasami dawała się ponieść tej fascynacji co mogło ją i jej towarzyszy wpakować w jakieś tarapaty. Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Portowa; tawerna “Wesoła mewa” Czas: 2519.06.28; fst; przedpołudnie Warunki: główna izba, jasno, ciepło, gwar rozmów; na zewnątrz jasno, łag.wiatr, mżawka, chłodno Grupa Łasicy - Trochę pada. - Burgund patrzyła za okno. Widać było kawałek ulicy i wody zatoki razem z bujającymi się na falach statkami. Nie było to niespodzianką, od rana się chmurzyło no i wreszcie zaczęło padać. Chociaż raczej drobna mżawka niż pełnoprawny deszcz. W jednej z alków tawerny mieli całkiem dyskretne warunki spotkania, zwłaszcza jak się zasunęło kotarę oddzielajacą ją od głównej sali. Teraz była odsunięta bo dziewczyny chciały widzieć kto przyszedł skoro czekały na spotkanie no i by inni kultyści też mogli ich zobaczyć jakby przyszli. - No pada. Ale słabo. Będzie błoto na tej plaży. Ciekawe czy ta syrenka by lubiła zabawy w błocie tak jak my. Jak tak to by mogło być całkiem ciekawie. - zamyśliła się włamywaczka też rzucając okiem na widok za oknem. Mżawka była pewnym utrudnieniem ale nie padało aż tak aby rezygnować z wyprawy za miasto. - Pójdę do Cori po oliwę. - oszustka o burgundowych włosach wstała i ruszyła do szynkwasu gdzie urzędowała ich ulubiona blond kelnerka. Chwilę tam rozmawiały w przyjaznej atmosferze po czym blondynka pokiwała głową i wyszła po coś na zaplecze. - Pożyczyłam wóz to możemy tam podjechać. Ktoś z was umie powozić? No ja mogę albo Burgund no ale jak ktoś chce to proszę bardzo. - zwróciła się do reszty czekających towarzyszy. Właściwie to byli prawie w komplecie i można było ruszać do tego wozu a potem do bramy i dalej za miasto plażą aż do Wrakowiska. - Ja to będę się niedługo zbierać. - Onyx też z nimi siedziała. Chociaż nie zamierzała ruszać na tą syrenią wyprawę tylko miała w planie poszukać swojego piewcę ody do miłości co tak zachwalał romantyczny zakątek nad jakąś zatoczką Salt. Ale na razie jeszcze siedziała razem z nimi. - A ja mam nadzieję, że to będzie jakaś ładna syrenka. A nie obślizgła maszkara. Jak będzie jakaś szpetna to nic z nią nie będę robić. - myśli Łasicy krążyły widocznie wokół tajemniczej istoty kryjącej się w morskich głębinach. Bo chociaż grupie Joachima w zimie udało się z nią nawiązać kontakt to jej nie widzieli więcej niż kawałek ogona bujającego się wesoło pomiędzy skałami o jakie rozbijała się wodna kipiel. I dało się poznać, że kultystka Księcia Przyjemności chętnie zawarła by bliższą znajomość z jakaś atrakcyjną syrenką no ale nie ze szpetną maszkarą. - Jak jakaś szpetna to może Fabi by dała się namówić? Ona lubi takie ekstremalne przygody. Chyba nawet bardziej niż my. - zaproponowała rudowłosa kultystka wracając do stołu i machając wesoło zdobytą butelką oliwy. Przez chwilę trzy kultystki dyskutowały o tej interesującej możliwości ale skończyło się na tym, że trochę późno aby brać to pod uwagę na dzisiaj bo trzeba by to umówić, pewnie przez Pirorę co miała z nią najlepszy kontakt i dostęp no a gdyby syrenka okazała się jakaś taka niczego sobie to i Burgund z Łasicą by sobie pewnie z nią poradziły w jakichś wesołych karesach. Oczywiście gdyby już doszło do jakiegoś kontaktu na tyle aby dojść do tego etapu. Ale czego się można było spodziewać po istocie z Wrakowiska tego tak naprawdę nikt nie wiedział. Dlatego dziewczyny miały u pasa po długim nożu a w zapasie kostur który można było użyć jako lagi czy tępej włóczni. Jednak miały nadzieję na pokojowe a najlepiej łóżkowe rozwiązanie i, że przemoc nie będzie potrzebna. Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; Dzielnica Południowa; brama południowa Czas: 2519.06.28; fst; przedpołudnie Warunki: zaułek; na zewnątrz jasno, łag.wiatr, mżawka, chłodno Grupa Sigismudna - Dobre miejsce wybrałeś. Ładnie tutaj. Podoba mi się. - Sigismundus pochwalił kolegę w wierze co do wyboru miejsca spotkania. Podobało mu się. Odór odpadków, moczu, kału i końskiego nawozu jaki zalegał w mrocznym zaułku wabił jego zdeprawowane nozdrza. Do tego padało, lekko ale jednak. Co sprawiało, że to wszystko nasiąkało wodą tworząc ładne kałuże i błoto. Chociaż nieco tłumiło ten przyjemny zapach rozkładu. - No. Ile czekamy? - Strupas pokiwał swoją brzydką, zniekształconą głową na znak zgody. Nie byli do końca pewni gdzie ich ta wyprawa zaprowadzi i czy ktoś dołączy do nich jeszcze czy nie. Ani czy gdziekolwiek dotrą. Nawet czy Locha do czegoś się będzie nadawać z tym tropieniem to do końca nie byli pewni. - Jeszcze możemy trochę poczekać. Jak nikt to sami pójdziemy. - aptekarz wzruszył ramionami. Z jednej strony zdradzał ekscytację bo wiele sobie obiecywał po tej wyprawie. No ale racjonalna część jego umysłu mówiła mu, że to pierwsza próba z Lochą jako przewodniczką to nie miał pojęcia czy coś z tego będzie. Do tej pory nie używał jej w tej roli. No ale jak Starszy dał mu zielone światło na tą próbę to postanowił spróbować. - Może zdjąć jej tą smycz? Trochę głupio tak wygląda. Rzuca się w oczy. - garbus dość gładko podporządkował się Sigismundowi doceniając go w roli swojego lidera. Po odejściu Sebastiana przez chwilę został sam jako oddany patronowi rozkładu ale wiosną do grupy dołaczył właśnie aptekarz którego aż kusiło aby nazwać szalonym i bezwzlgędnym eksperymentatorem. Ale garbus doceniał jego intelekt i wolę rozsiewania błogosławieństw ich patrona więc szybko mu się podporządkował. Razem stanowili zgrany duet i często ze sobą współpracowali. Jednak wczoraj Starszy zgodził się, że kobieta prowadzona po mieście na smyczy to za bardzo rzuca się w oczy i lepiej tego unikać. Skoro to były słowa ich mistrza to woleli się podporządkować no i brzmiało sensownie. - Jeszcze nie. A jak gdzieś poleci? Dopiero jak wyjdziemy i będziemy szli przez bramę. Potem jak będziemy w lesie to znów jej założymy. - aptekarz popatrzył na uwiązaną do haka wbitego w ścianę kobietę. Siedziała osowiale i kiwała się w monotonnym rytmie. Ale wiedział, że potrafiła być silna gdy miała napady agresji czy pobudzenia. Faktycznie to był ryzykowny moment przechodzenia przez bramę. Mogli ją co najwyzej trzymać jakoś za rękę czy co. Bo bezpieczniej było na smyczy ale tak jak to wczoraj było mówione za bardzo rzucało się w oczy. Strażniczy mogli się przyczepić. Zwłaszcza jak chodziło o młodą i nawet ładną kobietę. - Szkoda, że ją umyłeś. Wcześniej bardziej mi się podobała. - Garbus stanął obok niego też patrząc na tą z jaką wiązali takie nadzieje. No tak, skoro mieli wyjść z nią na miasto to Sigismundus musiał zadbać o pozory i umyć ją i ubrać jakoś by wyglądała w miarę normalnie. Co niestety w ich oczach mocno zepsuło jej atrakcyjny wizerunek no ale musieli dbać o pozory. - Trzeba było. Ale jak się wytarza w błocie to znów będzie jak przedtem. Dobra, czekamy jeszcze trochę i idziemy. Niewiadomo gdzie to się skończy. Nie zamierzam nocować na zewnątrz. - aptekarz westchnął i spojrzał w niebo. Dzień był jeszcze dość wczesny. Niedawno dzwony były dziewięć razy więc było już po porannej mszy. A locha jakby ich gdzieś zaczęła prowadzić to nie wiadomo czy to tak na pół dnia drogi, dzień czy tydzień. Ale chciał sprawdzić czy w ogóle gdzieś ich będzie prowadzić. Na razie siedziała na podłodze opuszczonego domu i mamrotała czasem coś do siebie, albo nuciła coś lub zapadała w letarg. I ogólnie sprawiała wrażenie obłąkanej albo opóźnionej w rozwoju.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
09-07-2022, 21:11 | #8 |
Edgelord Reputacja: 1 |
__________________ Writing is a socially acceptable form of schizophrenia. |
09-07-2022, 21:17 | #9 |
Reputacja: 1 | Dzień święty trzeba święcić. Otto ruszył z rana do świątyni Mananna pomóc Martinowi w jego przygotowaniach.
__________________ Mother always said: Don't lose! |
10-07-2022, 14:31 | #10 |
Reputacja: 1 | Joachim miał dużo do przemyślenia wieczorem po spotkaniu Zboru. Pojawiało się przed nim coraz więcej ścieżek, a patrzenie przez gwiazdy na ścieżki losu nie zawsze było łatwe, choć dzięki naukom Mergi jego wiedza i moc się zwiększały. Jednak tak jak powiedział, chciał zakończyć sprawę Syreny skoro ją już rozpoczął. Raz już wziął na łowy uroczą bardkę Nije, chociaż udział kogoś nie będącego w Kulcie w tej misji mógł rodzić trudności, dlatego więc zdecydował się postawić wróżbę. Pogoda dzisiaj pozwalała na obserwację gwiazd, jednak wynik, jak stwierdził z westchnieniem, wcale nie był jednoznaczny. Dobrze widoczna była Gwiazda Uroku, która zwykle oznacza coś magicznego i złowieszczego, spotkanie z czymś tajemniczym i nieznanym. Co zazwyczaj interpretuje się jako złowróżbne ostrzeżenie. Dość dobrze widoczna była Tancerka. Co zwykle jest symbolem pasji, pożądania i namiętności. Zastanawiał się, czy miało to symbolizować zarówno Nije jak i namiętne Slaneeshytki z którymi w tej sprawie połączył siły. Dobrze widoczne też były Dudy, symbolizujące oszustwo, podstęp i intryganctwo. Mogło to być ostrzeżenie przed podstępną naturą stworzenia, jak i przed tym, że zabranie Nije to niezbyt dobry pomysł skoro niej dotyczyła wróżba. Ale też te znaki mogły wynikać z tego, że poza Nije reszta grupki to byliby kultyści, więc sprawa wiązała się z oszustwem i intrygami pod adresem bardki. Postanowił się z tym przespać. Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 10-07-2022 o 20:07. |