Szmaelc myśloł. Snoti siem zamkneuy bo majo tom skarp! Jak wszyćko splondrujom to siem otfoszom. Ni byo czasu. Musioł fracoć do jaskiniu i sobi jaskiniem sropić... szeby ni splondrofauy tego co je jego! |
|
Szmælc zakasał renkawy i wzioł siem do roboty. Do obranej przez siebie jaskini przeniósł ksionżki, wagem, kotły, zebrał szkła. Beczki z mozołem przytachał, ciasno siem zrobiło. A i jeszcze dwie wagi były, których nie przytargał. No i ta szklana kula na trójnogu... Ale mógł siem też wybrać po żabem albo po młotek i dłuta... ________________ Czmych dołonczył do Kamulca i zaczeli korbować dalej. Drgneła po czym siem zaklinowała. Ale w pewnym momencie Epigobleusz przesunoł jakomś wajchem i... korba zaczeła siem obracać! Tak samo jak korba Przykurcza i Gobelina. Dayo i Zakapior jednak swojom nie mogli zakrencić. Wraz z krenceniem korby dziób klucza zaczoł siem obracać. - Krenci siem! Krenci! - kryczał rozemocjonowany Epigobleusz. - Jak to teraz ruszyć z miejsca? Powinno jechać, jak przełożem wajchem - eksyctował siem i przesunoł dźwigniem. Obracanie od razu stało siem cienższe i chwilem potem snoty nie były w stanie już przekrencić korb z miejsca. Inżynier ponownie wrócił do poprzedniego położenia. Klucz zaczoł siem krencić po uruchomieniu korb. |
|
Przykurcz korblował ile miał tylko siłów. Ale był już coraz bardziej zmenczon. W końcu przed kwilom machał zajadle kilofem. - Łodpoczonć by siem zdało - łodezwał siem do tego co siem trudno nazywał. Mówionc to szszedł z urzondzenia i łoparł siem o jego tylnom czenść co by łodsapnonć. |
Cosik działało, więc Kamulec krencił korblą. - Pchac cza, czy samo pojadzie...? - Popaczał na Epigobleusza. |
- Znajdź no w beczkach olej i zmieszaj z białymi kryształami, to farbem bendziesz miał. Tylko w moździerzu kryształy utrzyj! - usłużnie powiedział Szmælcowi przelatujoncy duch i pofrunoł dalej, przez zamkniente drzwi tam, gdzie klucz był. Handlarz rad nierad, do beczek zaglondał. W wienkszości kryształy w różnych kolorach były, ale w jednym faktycznie jakiś olej pluskał. Chyba o to duchowi chodziło. Białe kryształy też miał znalezione wcześniej, wienc utłukł je i zmieszał z olejem. To znaczy próbował zmieszać, bo biały proszek nic a nic nie chciał siem rozpuścić. Po wymieszaniu opadał na dno. ________________ Duch tymczasem odbył naradem naukowom z Epigobleuszem i kazał snotom zajrzeć do stojoncej w jaskini beczki. W środku było smarowidło, którym należało nasmarować stare mechanizmy, aby lżej siem krenciły. Przykurcz użył swojej misy do płukania złota i przyniósł sporo mazidła, po czym zabrali siem do pracy. Epigobleusz z przemondrzałom minom wskazywał miejsca, gdzie napaćkać smarem. Wykorzystano umiejętność: inżynieria Snoty ponownie staneły przy korbach. Inżynier może i był przemondrzały, ale faktycznie krenciło siem łatwiej, chociaż Dayo i Zakapior swojom korbom nadal zakrencić nie potrafili. Niestety, zachowanie pojazdu niewiele siem zmieniło. Testy Int Czmych 79/17, Przykurcz 11/15, Gobelin 45/23, Kamulec 85/14, Dayo 46/20, Zakapior 66/14 W końcu Przykurcz wymyślił, coby spróbowali innych koreb. Po kilku próbach okazało siem, że zarówno poszukiwacz jak i Czmych w pojedynkem dajom radem krencić sami. Natomiast po zestawieniu Gobelina z Dayo i Kamulca z Zakapiorem, ich korby również siem ruszyły. Razem wszystkie snoty były w stanie nakrencić 4 korby.Co wiencej, przy takim rozłożeniu sił Epigobleusz przełonczył wajchem i klucz zaczoł sam jechać do przodu! Rozradowane snoty jeły wiwatować. Dzik z kwikiem ruszył w najdalszy kont pieczary. Inżynier majstrujonc dźwigniami skierował w końcu klucz w stronem wyjścia. Z impetem weń uderzyli, ale drzwi siem nie otworzyły. Mondrala znowu przekrencił coś i klucz zaczoł siem obracać. Fragmenty skały odrywały siem, a w wielkim głazie zaczeła siem robić dziura. Trochem czasu im zajeło, ale w końcu przebili siem na drugom stronem. Epigobleusz po kilku kolejnych próbach cofnoł klucz. Snoty mogły wyjść przez powstały otwór. Dzik niekoniecznie. Klucz - w żadnym wypadku. Mogli wyjść, ale by przejechać kluczem, musieli pokorblować wiencej. ________________ Duch wrócił do zdenerwowanego Szmælca. - To muszom być w takim razie inne kryształy. One muszom być w butylce z wodom - tłumaczył niepowodzenie handlarza. - Ty miał mnie od razu powiedzieć, że w butylce! - warknoł snot i rozejrzał siem, za odpowiedniom butelkom z kryształami. Po pewnym czasie znalazł obiecujoncom flaszkem i zapytał ducha, czy to ta. Ten energicznie potwierdził. Gdy tylko kamyki wysypał do moździerza i zaczoł je rozcierać, zaczeły siem blado świecić. - Widzisz!? - ucieszył siem duch. - Mówiłem ci! Szmælc metodom prób i błendów uzyskał satysfakcjonujoncom go genstość. Miał już farbem. Nie pomyślał tylko o jednym. Czym bendzie malował? Palcem? Patykiem? Musiał siem pospieszyć, bo zza zamknientych drzwi dochodziły hałasy. Pozostałe snoty chyba zaczeły je otwierać. ________________ Trartex położył siem i zamknoł oczy. Ciemność przychodziła do niego na tyle czensto, że co mu to za różnicem robiło. Leżał tak i ignorował różne głosy, które od czasu do czasu do niego docierały. W końcu zorientował siem, że przestał już słyszeć cokolwiek. Przetoczył siem na bok i otworzył ślepia. Obok niego oczy szczerzył szkielet, a na krengosłupie wisiał mu amulet. |
|
Przykurcz był zadowolon, że łone wyszli. Rozeglondnoł siem i łobaczył jak Szmalec maluje farbom. Jego farbom! To łon miał mieć farbem, a nie Szmalcownik! - Ło ty złodzieju! - krzyknoł do snota z farbom! - Łoddawaj! Albo nie! Lepi! Maluj łobok swoja morda tyż moja morda! My bedziem wspólniki! Ty bedziesz sprzedawał szmelc, a ja bedem go szukał. Ja mam kamykóf co my za nich duża złota zarobim! |
- Mogem cje spszedoć farbem w zamion sa tszy pszysługi! Wincej farbu ni ma nisz to! Namalujem podobiznem sfojom w moje jaskiniu, a ti daley rup czo chcysz, alu ja jaskiniu siem nie dzielem! |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:19. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0