|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-12-2006, 18:59 | #11 |
Reputacja: 1 | Jonas Mibit - Łuuaaaaaaa - ziewnął głośno halfling wyciągając się na calą długość na posłaniu. Nie było to trudne zważywszy na to, że miał niewiele powyżej metra. - Co? Ląd? Już? - Zaczął się rozglądać po pokładzie. Zerwał się szybko z posłania, poprawił śnieżnobiałą płócienna koszulę, włożył ją na powrót do spodni, przerzucił przez szyję dziwaczną pelerynę wyglądającą jak przyzwoicie uszyty worek założony do góry nogami z szerokim rozcięciem u dołu i dziura na głowę. Sprawdził też wiązania grubej opaski skórzanej na lewym nadgarstku. Rozglądnął się jeszcze raz po pokładzie i dostrzegł schodzącą po trapie parę podróżników estalijskich z którymi się bliżej ostatnio zaprzyjaźnił. Dziwna para, jeszcze dziwniejsz emaniery, ale trzeba wybaczyć ludziom. Tacy już są. "A tacy jak Jonas są po to aby z tego korzystać" uśmiechnął się do siebie i ruszył szybkim krokiem za parą w kierunku tawerny.
__________________ post użytkownika zmoderowano za pisanie głupot |
14-12-2006, 20:51 | #12 |
Reputacja: 1 | Doprawdy wspaniale-wymruczał kwaśno pod nosem Thomas-na widok podążającego w stronę karczmy za Diegiem i jego towarzyszką halfinga.Najpierw wymuskani estalijczycy, co pojęcia o realnym świecie nie mają,a teraz jeszcze ten...pokurcz -pokrecił lekko głową."Lepkie palce"-przypomniał sobie Thomas-tak nazywano halfingi w obozach najemników-szcwane lisy,zawsze gotowe coś ukraść, tolerowano je jeno dlatego, że dobre jadło przyrządzać umiały, a ten tu nie wydawał się być wyjątkiem.KŁOPOTY-to jedno słowo cisneło się mu na usta. Chwila wahania...Iść za nimi czy własną ścieżką podążyć? Lekko wzrusza ramionami w geście rezygnacji-Iść-postanawia.Nagle na młodzieńczej twarzy pojawia się uśmiech-Kto wie?-zadumał się-Może znów okazja nadarzy się by odegrać bretońskiego błędnego rycerza?Jeśli owa...hmmm...Katherina ma taki temperament jak sądzę chwila ta może nadejść bardzo szybko... Rozbawiony tą myślą podążył za halfingiem do karczmy... |
15-12-2006, 00:32 | #13 |
Reputacja: 1 | Jonas - Koń...koń...KOŃ! wiedziałem, że to nie był sen - krzyknąl niziołek, wprawiając tym osłupienie kilku uwijających się po trapie marynarzy i żebraków. Odwócił się na pięcie i popedził pod pokład w poszukiwaniu konia estalijki. - Że też ludzie nie mogą poruszać się piechota, albo jeśli już za pomoca kuców - mruknał do siebie patrząc w górę na lśniącego olbrzyma, którego grzbiet zaczynał sie tam gdzie siegała grzywka Jonasa. - No dobrze wyswiadczmy sobie obaj przysługę, ty bedziesz miły, a ja... nie zaprowadze cię do rzeźnika? - powiedział dodając sobie odwagi halfling. Po czym zaczął wspinać się po ścianie boksu aby rozwiązać uzdę.
__________________ post użytkownika zmoderowano za pisanie głupot |
20-12-2006, 17:03 | #14 |
Reputacja: 1 | Jonas Gdy tylko koń wyczuł Twoją woń, prychnął głośno i zarżał drobiąc kilka kroków po boksie. Mimo wszystko, dopuścił Cię aż do środka. Była to cisawa klacz, o gładkim umaszczeniu zakłóconym jedynie przez dwie białe "skarpetki" - na przednim lewym i tylnym prawym kopycie. Pysk, oprócz okrągłych, ciemych oczu zdobił biały pas sierści, zaczynający się pomiędzy strzyżącymi uszami, a kończący na samym nosie. Z wyglądu przypominała swoją właścielkę - cała kasztanowa i zgrabna. Czy charakter miały podobne, to tego już stwierdzić nie jesteś już w stanie. W każdym bądź razie, klacz wykazała się wielką ugodowością i z pokorą dała się wyprowadzić, bez najmniejszych problemów także na chwiejnym trapie. Wszyscy Ulokowana na wschodnim krańcu nabrzeża karczma zbudowana jest na wzór okrętu piratów: ściany i dach z ciemnego, drewna bez sęków, małą ilością okien otwartych na zewnątrz, z przybitą nad drzwiami metalową, miejscami pordzewiałą kotwicą, a obok niej powiewającą czarną flagą z typową czachą na tle piszczeli. Miało to pewnie na celu stworzenia miłej restauracji jedynie z wystrojem korsarskim, a w efekcie spędziło wszystkich okolicznych zakapiorów w jedno miejsce. Ma to jednak i swoje dobre strony: nie trzeba się bać kieszonkowców. Każdy kto ma rękę mniejszą od arbuza zwyczajnie prosi się aby tu dostać. W końcu to zrozumiałe, że ci panowie nie lubią złodziei, prawda? W podcieniu jakkolwiek było kilka krzeseł i stolik, nie było w nim żywej duszy. Solidne, dwupłatowe drzwi były otwarte na oścież zgrabnie ukazując wnętrze. Kilkanaście trzyosobowych stolików, niektóre będące zajęte przez mniej bądź bardziej trzeźwych marynarzy, inne przez podróżnych. Na wprost drzwi, przy tylnej ścianie znajdował się podłóżny bar, nie zbyt dobrze widoczny z powodu różnicy oświetlenia. Na kotwicy usiadła mewa perfekcyjnie zgrywając się z przedpołudniowym słońcem znajdującym się za nią. Krzyknęła po swojemu.
__________________ I Don't Care If Your World Is Ending Today 'Cause I Wasn't Invited To It Anyway |
26-12-2006, 20:31 | #15 |
Reputacja: 1 | Jonas Pośpiesznym krokiem opuścił kołyszący się jeszcze pokład statku i skierował konia w kierunku tawerny. Nieustannie spoglądał to na konia to stronę żebraków starając się albo ich wyminąć rzucając w ostateczności groźne w jego mniemaniu spojrzenia. Patrzył też aby nie wdepnąć w jakąś nieczystość albo co gorsza nie wpaść na którąś beczkę, bo zaraz wielcy czepialiby się, że chciał coś ukraść albo takie tam. Kiedy podał w końcu lejce stajennemu przy karczmie ruszył szybkim krokiem w kierunku drzwi. Po wejściu przyjrzał się bywalcom, pamiętając aby usunąć się z drogi wejścia. Nigdy nie zapomni momentu kiedy w jednej z pierwszych karczm w Marienburgu oberwał grubym marynarzem, który nie miał czym zapłacić za trunek, a któremu podziękowali za odwiedziny dwaj wikidajło o posturze sugerującej jakieś bliskie spowinowacenie z ogrami. Po chwilowych oględzinach miejsca i ludzi ruszył szybkim krokiem w kierunku baru, wspiął sie na szynkwas i wisząc na dwóch rękach zawołał do karczmarza - Wina dobry człowieku, wina dla spragnionego wędrowca! - po czym opuścił się i stanął plecami do mniej zaludnionego kąta sali czekając na resztę podróżników ze statku.
__________________ post użytkownika zmoderowano za pisanie głupot |
04-01-2007, 09:08 | #16 |
Reputacja: 1 | Diego : Miasto zrobiło na Estalijczyku dość miłe wrażenie. Zabudowa nie była przygnębiająco ciasna, a uliczki nie aż tak zaśmiecone jak w ojczyźnie. Za to wystrój karczmy trochę go rozczarował. Gdy znaleźli się w środku szepnął do Katheriny : - O bogowie. Nie dość, że dopiero co zeszliśmy ze statku, to i mieszkać będziemy na jakiejś krypie. Mam nadzieję, że mają tu łaźnię. Po czym podszedł, prowadząc dziewczynę, do baru. - Czy ty jesteś Burt mości karczmarzu ? – spytał stojącego za kontuarem człowieka. - Pragniemy zatrzymać się w twoim ... – rozejrzał się sceptycznie szukając odpowiedniego słowa – przybytku. Daj najlepszy pokój jaki masz dla tej oto damy. I drugi w pobliżu dla mnie i tego niziołka – wskazał na Jonasa uśmiechając się pod wąsem. - Jesteśmy znużeni podróżą. Można tu u ciebie gdzieś się wykąpać ? A tak przy okazji jest tu coś interesującego w tym waszym mieście ? Wzniósł palec do góry. - Zwarz jednak, że nie interesują nas plebejskie rozrywki. Diego miał nadzieję, że gospodarz zrozumiał przedostatnie słowo. Czekając na jego odpowiedź przyjrzał się gościom kładąc odruchowo dłoń na głowicy rapiera i odruchowo błądząc wzrokiem w poszukiwaniu żeńskiej części obsługi lokalu. |