Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2007, 19:12   #11
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Lethias Jeszcze nigdy nie czół takiego upokorzenia, był tak wkurzony, że gdyby mógł to od razu by zabił Gomeza, spojrzał na niego, lecz poskromił swój gniew i odpowiedział:

-TAK, zrozumiałem... Lordzie Gomezie.-

Kiedy Lethias to mówił, słowa mu z trudem przechodziły przez usta. Jeszcze tego pożałójeż ty skończony idioto, rozwale ci łeb... zabije cie!, cały czas czół pewnego rodzaju upokorzenie, z każdą chwilą coraz bardziej nienawidził Gomeza, kiedy wymawiał słowa w jego stronę, zaciskał pięści, miał ochotę go po porostu zabić.

Czyy... znalazłeś dla mnie jakąś prace, Lordzie Gomezie?? spytał Lethias.

Noo, chyba na cohones del torro to nie mam co liczyć pomyślał.
 
Koinu jest offline  
Stary 10-01-2007, 12:15   #12
 
pannamaslo's Avatar
 
Reputacja: 1 pannamaslo ma wyłączoną reputację
Podeszła do biurka i wzięła różę. "Mężczyźni potrafią być tacy głupi". Przyłożyła kwiat do nosa i zmiażdżyła w dłoni. Płatki posypały sięna drewniany blat. Odrzuciła resztki rośliny na bok. Niecierpiała kwiatów. "Trzeba działać..." Wyjeła spod łóżka sakwę podróżną i wpakowała do niej sukienki, sztylet, grzebień i te marne grosze, które udało jej sięzwrobićw tej zaplutej kaczmie i monety... Jeszcze tylko jakieś zapasy. Zeszła na dół i jeszcze raz odezwała się do półelfa. - Panie, jestem chora. Kobieca przypadłość...Zrobiła zbolałą minkę. Wezmęsobie z kuchni coś do jedzenia i pójdę do siebie. Nie wiem czy dam radędzisiaj tańczyć...-
 
__________________
Abstynent - człowiek niepociągający.

Jedna czysta owca może zatruć życie całej parszywej owczarni.
pannamaslo jest offline  
Stary 10-01-2007, 16:13   #13
 
Kedrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Kedrick ma wyłączoną reputację
Jamisia

Karczmarz wyglądał na naprawdę zmartwionego. Zmarszczył lekko brwi, martwiąc się o Ciebie, po czym rzekł zdumiewająco łagodnie:
-Rozumiem, na ten jeden dzień możesz odpocząć. Nie kładź się tylko od razu do łoża, gdyż służka przyniesie Ci kolację i zioła na hmm... Twa dolegliwość. - Pod koniec lekko się zarumienił. Nie trudź się, w kuchni jest teraz bałagan, gdyż będziemy gościć samego syna naszego hrabiego! Będzie u nas mała uczta, gdy poczujesz się lepiej, ubierz się w najpiękniejszą suknię i może... Może nawet porozmawiasz z nim samym, kochana? Jeszcze jedno - nie idz do kuchni. Mogą uznać, że chcesz zatruć nasze potrawy, a straże pilnują wejścia i wyjścia z niej. - Skończył, po czym jeszcze się zreflektował. Ach, i jeszcze jedno. Zaostrzono w mieście prawa, także... Uważaj na siebie.
Skończył mówić do Ciebie, po czym zajął się przygotowaniem listy potraw. Zanosi się na to, iż może karczma wejdzie w swój złoty wiek w tych niespokojnych czasach? Może tak, a może nie...

Charlotte

Niestety, nie udało Ci się utrzymać równowagi, po czym spadłaś wprost w opiekuńcze ramiona barda. Był młodym, wręcz arcyprzystojnym elfem. Jego trójkątna, acz delikatna twarz o atłasowo białej karnacji, na pierwszy rzut oka była nieludzka. Spiczasty nos; olbrzymie oczy o wyrazie wiecznej niewinności; wąskie usta rozciągnięte w szerokim uśmiechu i, oczywiście, wyraźnie spiczaste uszy. Długie, opadające kaskadą za plecy włosy barwy zachodzącego słońca z wplecionymi w nie ekstrawaganckimi czarnymi wstążkami, wydawały się raczej kobiece niźli należące do mężczyzny. Ubrany... hmm... Powiedzmy, że nie był ubrany. Spodziewał się raczej, że nikt jego nie będzie nękać. Miał na sobie jedynie skąpą przepaskę biodrową i płaszcz wykonany z jedwabiu barwy szmaragdu oraz z wszytymi w niego żelaznymi liśćmi. Był właściwie czymś w rodzaju galowego pancerza, obecnie leżał na ziemi. Akurat Ty wylądowałaś w wyciągniętych ramionach barda, który zapewne się Ciebie spodziewał, gdyż nie okazał śladu zdziwienia. Ku Twemu zaskoczeniu, rzekł dotykając delikatnie Twych ust palcem, aby na chwilę Cię uciszyć:
-Wybacz, ma droga pani. Nie spodziewałem się, iż będę miał zaszczyt ujrzeć tak piękną młodą damę w tym opuszczonym zakątku tak z dala od posiadłości, dlatego mój strój jest nieco niekompletny. Mam nadzieję, iż cudna pani raczy Mi wybaczyć.. Co do panienki pytania - oczywiście, zakończę grę na mej lutni, zwanej też Elwirą. Zwę się Valahuir z Lasu Loren, a panienka to zapewne czcigodna Angelique de la Mote Valois? Wybacz, moja pani, iż nie będę mówić do panienki na per "Charlotte", gdyż melodyjne imię "Angelique" kojarzy Mi się z niebiańskimi chórami wychwalającymi Twą urodę. - Skończył mówić, po czym odjął palec od Twoich warg, oczekując odpowiedzi. Jednocześnie uśmiechnął się do Ciebie promiennie, wyrażając swe uczucia względem Ciebie.

Lethias

Słysząc słowo "lord" Gomez zaśmiał się gromko. Gdy już się uspokoił, powiedział:
-No no, widzę, iż to, co myślisz, a to, co mówisz to dwie różne sprawy. Czemuż Mi się nie sprzeciwiłeś? Tak to bym wziął Cię za człeka... hmm... Z charakterem, a nie uległego i przygłupiego. Cóż, nie wszyscy się rodzą inteligentni. Ty zapewne należysz do grupy zwanej "Wioskowymi Przygłupami". - Rzekł, po czym znów wybuchnął niepohamowanym śmiechem.

Glein Sheog

Zachód słońca. Miasteczko Azuara w Świętym Królestwie Novareno. Obecnie przesiadujesz nad rzeczką Bidouze od niechcenia obserwując ryby. Piękna, czysta woda przepływała swym spokojnym nurtem do zatoki o tym samym mianie, a Ty powoli zajadałeś się jabłkami podarowanymi przez córę tutejszego kowala, kiedy pomogłeś im wypędzić okrutnego władykę. Od paru lat nękał tutejszą ludność, podjudzając ich do buntu obelgami i coraz wyższymi podatkami. Tak naprawdę, Azuara ma teraz dwa wyjścia: zostanie zmieciona z powierzchni ziemi przez królewską armię, albo też ogłosi się Republiką Azuary. Zaczynał Cię trochę drażnić jednostajny stukot młotka, odgłos piłowania, heblowania, czy też co tam robili. Całkiem szybko wznoszono przed miastem palisadę, mając na celu umocnienie miasta. Zanosiło się na bitwę, w której nie miałeś zamiaru brać udziału. Siedziałeś w cieniu wielkiego dębu, rozkoszując się spokojem i chłodną wodą opływającą Twe zmęczone stopy. Byłeś nieco zmartwiony pewną wiadomością od nowo powołanej Rady Miasta:

Drogi panie Gleinie Sheogh,

Z radością zawiadamiamy Pana o pewnym fakcie: z racji na udzieloną pomoc, udzielamy Panu niezwykłego honoru. Ogłaszamy Pana honorowym obywatelem miasta, nie zważając na Pańskie pochodzenie. Aby dodatkowo uczcić nasze zwycięstwo nad warchołem, zlecamy Panu pewną pracę na rzecz miasta: nadzorowanie prac nad palisadą. Aby tym mocniej Pana umotywować, może Pan zamieszkać w byłym kompleksie Akademii Wojskowej wraz z panną Yolande Miguel d'Bilbali Tigarre, byłą małżonką owego szlachcica, Herberta de Parravon.

Z wyrazami szacunku,
Don Jose Ramon d'Azuara Novareno.


Obecnie owa wiadomość jest już zapewne w delcie rzeki pływając z pewnymi miłymi stworzeniami zamieszkującymi ją. Wyraznie dałeś im do zrozumienia, iż udzielona miastu pomoc jest jedynie chwilowa, gdyż nie lubisz zagrzewać dłużej niż krótką chwilę w jednym miejscu. Masz nadzieję, iż nikt jeszcze nie odkrył Twego Daru...

Drugi brzeg rzeki był właściwie jednym wielkim pastwiskiem. Z owej strony dobiegały Cię jedynie odgłosy beczenia owiec i wesoły trel ptaków. Rosła tam świeża, soczysta trawa tak uwielbiana przez porośnięte wełną stworzenia. Całe pastwisko było niewielką polaną pośród olbrzymiego lasu, który ciągnął się aż do gór Irrana. Znajdowało się tam parę chatek pasterskich, nic więcej. Pośród owiec znajdował się ubogo ubrany mały chłopiec, obecnie przysypiający w cieniu lipy. Z tej (całkiem sporej) odległości nie mogłeś stwierdzić nic poza tym, iż wyglądał na (chyba) dziesięć lat.

Jonas Kristof van Koyt

Ta podróż jest doprawdy męcząca. Trwa już od dwóch dni, a Wy wciąż nie dotarliście na Wyspę Liści! Była częścią archipelagu Wysp Syren, z których chciałeś się przedostać do stolicy księstwa Tobaro o takim samym mianie. Siedziałeś obecnie w swej kajucie, mając paskudny nastrój z powodu niedawnej choroby morskiej. Niestety, chorują na niej równie dobrze ludzie, w których żyłach płynie błękitna krew, jak i zwykli kmiecie. Jedyną Twą pociechą była wspaniale zaopatrzona kajuta (w końcu to ty dobierałeś do niej meble). Niestety, miała dwie wady: była obrzydliwie ciasna i druga - niezmiennie jednak podłoga pod Tobą nie należała do najbardziej niezmiennych. Siedziałeś obecnie na jednym z dwóch krzeseł wyściełanych jedwabnymi poduszkami o barwie suchego piasku na słonecznej plaży.
Stół był okrągły, acz niewielki. Wykonany z dębowego drewna, był twardy i mocny; w sam raz na taką podróż. Łoże było właściwie odrobinę wygodniejszą koją; ciężko była się w nim wyspać, a jeszcze ciężej zasnąć. Była tam również wbudowana w ścianę szafa, specjalnie dla Ciebie tam umieszczona. Można było w ten sposób zaoszczędzić trochę miejsca, gdyż nie zajmowała żadnej, najmniejszej nawet przestrzeni. Pod niewielkim okienkiem z grubego, wytrzymałego szkła znajdowała się również mała biblioteczka. Znajdowało się tam parę powieści przygodowych, pewien stary zielnik, dwie książki kucharskie, tomik wierszy, i, o dziwo, poradnik szkutniczy. Przewertowałeś już wszystko, starannie jednak omijając ostatnią pozycję. Obecnie zatopiłeś się w myślach, leniwie wspominając chwile spędzone z Weroniką starając się zabić choć odrobinę czasu.
 
__________________
Popierajmy Arcyksiężną Milly!
Kedrick jest offline  
Stary 10-01-2007, 19:09   #14
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Nie! Tego już za wiele

Pomyślał Lethias, a po chwili wybuchnął złością

- Jeśli mowa o "Wioskowych Przygłupach", to z pewnością do takich nie należę, w przeciwieństwie do Ciebie!! Uważaj na słowa LORDZIE Gomezie (mówiąc to nałożył szczególny nacisk na słowo "LORDZIE"), bo taki "szpiczasto-uchy" może porządnie dokopać takiemu prostakowi jak TY!!! A co do INTELIGENCJI, to na pewno mi w niej nie dorównujesz!!!

Lethias był tak wzburzony, że całkowicie zapomniał o cohones del torro, ale za to bardzo dobrze pamiętał, że ten PROSTAK miał znaleźć dla niego pracę.

Jeśli mi nie da żadnej pracy, to sobie jakoś sam poradzę, nie będzie mi jakiś nadęty człowiek podskakiwał
 
Koinu jest offline  
Stary 11-01-2007, 12:56   #15
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Jonas Kristof Van Koyt
Mimo pozostawienia większości luksusów daleko za morzem, Jonas cieszył się z nowych okoliczności w swoim życiu. Nie było dla niego chyba nic gorszego niż monotonia. Użeranie się z biurokratyczną stroną życia, wysłuchiwanie nowych postulatów i rozporządzeń oraz tego jak wpłyną one na dalsze władanie jego włościami było najgorszą męką, jaką poznał w życiu. Wolał forsowne marsze ze swoim oddziałem po wietrznym pogórzu niż te dyrdymały. Po kilkunastu minutach ogarniała go taka senność, że musiał ratować się ucieczką przekładając dokończenie dysputy na później. Podobną niechęcią napawały go notoryczne bale i przyjęcia, kiedy to musiał wymyślać najróżniejsze powody, żeby tylko uciec od tej całej pompy i umizgów: tak Panie baronie, dziękuję Panie baronie, miał tego dość. Odmowa przekazana wprost byłaby obrazą, podobnie jak nieobecność bez ważnego powodu. Wyjazd z Tilei „w ważnej sprawie” był najlepszym antidotum na jego bolączki. Żal mu było jedynie opuszczać swoich podwładnych, którzy czasem przychodzili do niego z prośbą o rozstrzygnięcie jakiegoś sporu. Powierzył te sprawy jednak opiece swojego sekretarza, Eduardo, którego uważał za człowieka sumiennego i uczciwego.

Jonas siedział przy stoliku zamknięty w kajucie, czekając na informację o widocznym lądzie. Wyzbyty z wierzchniego odzienia zadowalał się jedwabną, białą koszulą na swoich plecach i pomarańczowymi obcisłymi spodniami sięgającymi pod kolana, wykonanymi z jakiegoś egzotycznego materiału, którego nazwy nawet nie starał się zapamiętać. Na stopach nosił białe podkolanówki i sięgające nieco niżej, eleganckie, skórzane buty miodowego koloru z wywijanymi cholewkami.
Jonas był młodym, bo dopiero 24-letnim człowiekiem, miał czarne, krótko przystrzyżone, żołnierskim zwyczajem, włosy, niebieskie oczy i mierzył niecałe 6 stóp wysokości. Na jego szczęście, bądź też nieszczęście, (bo jak wiadomo ludzka zawiść, podobnie jak głupota, nie zna granic) matka natura nie poskąpiła mu urody i wdzięku, co w miarę swoich możliwości, gdy zachodziła taka potrzeba, a w ręcz konieczność, wykorzystywał, jako swego rodzaju oręż. Jak każdy arystokrata, on także podkreślał ten dar kosztownymi pierścieniami dobranymi stosownie do jego statusu, by nie uchodzić za zbyt bogatego, ani za zbyt ubogiego.

Dobre wieści nie nadchodziły, dlatego oddawał się na przemian czytaniu dostępnych w kajucie powieści lub poezji. W reszcie, kiedy i to go znużyło, rozgrywał, z braku lepszego towarzystwa, sam ze sobą kilka partyjek pokera o butelkę rumu stojącą przy krześle. Dzięki zawsze pewnej wygranej mógł grać ostro, co by gra była bardziej emocjonująca i tak też czynił.
 
Lorn jest offline  
Stary 11-01-2007, 15:53   #16
 
Sir_herrbatka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputację
Glein siedział, patrzył spojrzeniem nieruchomych oczu sycąc się zielenią.

Chociaż jego oczy były jasne, w zielono-błękitnym odcieniu to włosy miał czarne jak smoła i tak samo gęste. Był młody, wyglądał zaś jeszcze młodziej, prawie jak nastolatek.

„Ale czułem się staro. Dojdzie tu do rozlewu krwi, nie ważne kto wygra, to pokonani zginą z mojej winy. Czułem się staro i byłem zmęczony. Sam nie wiedziałem czy postąpiłem słusznie...

Przynajmniej jabłka są słodkie i dojrzałe...”

A trawa zielona, woda chłodna. Glein sięgną po kolejny owoc i wgryzł się w niego. Położył się wpatrując się w błękitne niebo jasnym spojrzeniem.

„A przecież, zrobiłbym to jeszcze raz! Bo było to coś odpowiedniego, jakaś ulga, jakaś godność dla tych ludzi. Gdy... jeżeli wrócę tu jeszcze to nie będę mógł spojrzeć w oczy tym ludziom, oni zaś będą mnie nienawidzić. Ale to co zrobiłem było czymś dobrym!”

Glein sam nie wierzył własnym myślom, nie potrafił uwierzyć, nie chciał. Wpatrywał się tylko w niebo powoli przybierające barwę miedzi. Cicho nucił melodię która kiedyś wpadła mu w ucho, nie pamiętał kiedy, nie wiedział gdzie. Nie interesowało go to nawet...

Jeśli myślisz, że wykorzystaliśmy wszystkie szanse
I szansę by wszystko zrobić dobrze
Popełniaj te same stare błędy

Przestał nucić, otaczał go jedynie łagodny szum wody. Sam czuł tylko wściekły żal i wstyd.

„Następnym razem postaraj się bardziej!”

Glein podniósł się z ziemi. Był wysoki i silny, ale czuł się mały i słaby. Założył swoje buty, zapiął także ubranie. Mógł udawać rzemieślnika w takim stroju; ubrany był bowiem skromnie, bez żadnych ozdób ale za to solidnie i czysto. Jak zawsze.

Ruszył powolnym krokiem w kierunku chłopca, w lewej dłoni podrzucał nadgryziony owoc. Trawa uginała się pod stopami, zaś Glein mimo wszystko czuł się prawie szczęśliwym; miejsce napawało go spokojem i było piękne. Polubił tutejszych mieszkańców, choćby córkę kowala która podarowała mu jabłka.

Wziął kolejny kęs do ust...

Doszedł do chłopaka.

-Smacznego! Nie przejmuj się, nie są robaczywe.

Rzucił mu z koszyka słodki owoc do rąk a sam ruszył spoglądając na gasnące słońce. Kierował się w stronę miasta.

„I tak zagrzałem tu zbyt długo miejsce...”

Glein przeszedł spokojnym, długim i miarowym krokiem po raz wtóry rzekę...
 
__________________
Arriving somewhere but not here
Sir_herrbatka jest offline  
Stary 11-01-2007, 16:13   #17
 
pannamaslo's Avatar
 
Reputacja: 1 pannamaslo ma wyłączoną reputację
"Syn hrabiego?" Oczy Jamisii rozbłysły. To był jej żywioł. Władza i władcy, może nie jest za późno aby odbić się od dna? Jednak natychmiast przypominała sobie jak wpadła w kłopoty ostatnim razem, gdy zachciało jej się intryg. Sprawy jescze nie przyschły, a wizja pętli na szyi zbytnio do niej nie przemawiała. A jednak...Zostanie, zobaczy. Hazard był cześcią jej życia od dnia narodzin.

Patrząc na karczmarza, zdecydowała, że zawsze lepiej mieć go po swojej stronie. Zwinnym ruchem przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała. "Dziękuję, wyszeptała mu do ucha - że się tak o mnie martwisz. Kobieta czasem potrzebuje silnego, męskiego ramienia"

Poczuła, że kolejny raz złamała daną sobie obietnice, że nigdy nie da się dotknąć nieczłowiekowi. "Ale" - dodała w myślach - "Od czego są obietnice"
 
__________________
Abstynent - człowiek niepociągający.

Jedna czysta owca może zatruć życie całej parszywej owczarni.
pannamaslo jest offline  
Stary 12-01-2007, 18:09   #18
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Charlotte na początku chciała już uderzyć go w twarz, zacząć krzyczeć o pomoc, że jest molestowana, bądź coś pod ten deseń. Piękne, niebiańskie oczy elfa uniemożliwiły jej to. Serce zaczęło jej mocno walić i przypomniała sobie, że właściwie urodziła się w szlacheckiej rodzinie, więc choć trochę mogła chociaż taką być.
- Umm...jaa... - zająkała się gdy przesunęła ręke z pięknej klatki piersiowej urodziwego mężczyzny trochę w dół.
- Przepraszam, że Ci przeszkodziłam. - Charlotte zarumieniła się delikatnie jak kwitnący kwiat wiśni. Jej suknia dziś, koloru czerwonego wina, oddawa całą jej kobiecość i piękno. Oczy nagle zalśniły mocniejszym szmaragdem.
- Czemu twa lutnia zwie się Elwirą? Czy to imię Twej ukochanej? - spytała chcąc wiedzieć na czym stoi...a raczej siedzi.
Nagle poczuła jak ręka elfa delikatnie gładzi ją po jej talii.
- Ah...i wybacz, że tak na Ciebie runęłam jak Anioł z nieba. - uśmiechnęła się łagodnie patrząc mu w oczy. Te piękne oczy, które tak ją urzekły zauroczły.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 20-01-2007, 08:30   #19
 
Kedrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Kedrick ma wyłączoną reputację
Glein

Przechodząc przez małą rzeczkę całkiem nieźle sobie przemoczyłeś spodnie, jak i buty. Na szczęście jest dziś upalny, letni dzień więc raczej obędzie się bez większych konsekwencji. Kiedy doszedłeś do chłopaka, zobaczyłeś, iż w międzyczasie położył się pod drzewem i przysnął. Był młodym chłopcem, góra trzynaście lat. Był ubrany podobnie jak ty, ale jeszcze ubożej. Wyglądał na syna w miarę bogatego chłopa, gdyż koszula, spodnie i buty były skromne, acz czyste. Jego twarz była zakryta przez burzę włosów. Były w miarę zadbane i błyszczące w odblaskach słońca. Znad owych włosów wystawały koniuszki spiczastych uszu. Położyłeś jemu jabłko do otwartej dłoni i odszedłeś w kierunku miasta, które widniało niedaleko na horyzoncie. Chcąc przejść inną drogą niż zazwyczaj, zszedłeś do niedaleko położonej kotlinki. Ciągnęła się pionowo przez jakieś dwie minuty niespiesznego chodu, nawet nie marszu. Został stworzony z jednego olbrzymiego kawału piaskowca, z którego tutejsi rzemieślnicy stworzyli małe dzieło sztuki. Po jego stronach wiły się kunsztowne arabeski. Były tam róże, z których wyrastały winne latorośla, które niespiesznie
płynęły, wiły się niespiesznie przez całe dzieło sztuki. Pod nimi znajdowały się jeszcze kafelki w kształcie trójkątnych obelisków. Całość prezentowała się mniej więcej tak:



Tutejsze arabskie miasteczko słynęło właśnie ze wszelkiego asortymentu rzemieślników, a zwłaszcza kamieniarzy. To właśnie im zlecono to zadanie, a do tego tutejszy czarodziej rozpostarł nad korytarzykiem drobne zaklęcie ochrony przed deszczem. Było to swoistym symbolem bogactwa i potęgi nowopowstałego małego państewka.

Charlotte

Valahuir, owy bard, uśmiechnął się do Ciebie promiennie, zapewne chcąc Cię uspokoić.
-To ja błagam panienkę o wybaczenie. Nie dość, że śmiałem znajdować się z panienką w tym samym miejscu, to jeszcze roznegliżowałem się! Szczerze przepraszam. - Rzekł ze skruchą wpatrując się wręcz nieświadomie w Twe oczy. Zapewne się panienka zastanawia, jak mogę jednocześnie grac na lutni i złapać panienkę! - Wraz z tymi słowami lutnia sama z siebie wydała cichy trel. Zapewne słyszała panienka Angelique o nowym magu, który miał przybyć do Twego zamku. To właśnie ja, Valahuir, Niebiański Mistrz. Zapewne domyśla się pani, iż specjalizuję się w magii przeznaczenia i wiatru. Właśnie to robię z mą lutnią. Chciałaby panienka polatać? A może przepowiedzieć pani przyszłość? Nawet teraz już czuję potęgę drugiego proroctwa Amaul... - Uśmiechnął się do ciebie promiennie, puszczając filuternie oczko. Może to i ryzykowne, ale dla pani mego serca - wszystko.

Jonas

Przesiadując w swym pokoju, nagle usłyszałeś cichą, piękną pieśń, zdaje się, dobiegającą zza okna. Była przecudna, gdyż (mimo, że słowa prawdziwego uświadczyć się w niej nie dało) miała coś niepowtarzalnego w sobie. Raz się wznosiła, raz opadała, jakby chciała zaprosić Cię do wody. Na jedną, jedyną krótką kąpiel... Pod powierzchnią wody coś zaczęło się kotłować, ale co - nie byłeś w stanie ujrzeć. Raz po raz "to coś" śmigało wokół statku. Co do samego statku - była to nieduża galera. Szybka, zwrotna i wprost idealna do transportu. Na dolnym pokładzie znajdował się magazyn, w którym (głównie) przewożono wino. Znajdował się tam również ładunek zbrój do Miragliano i zamówiona dostawa mieczy i tarcz do Tobaro. Reszta statku składała się z kajut, i, rzecz jasna, sali "wioślarskiej". Na szczęście w tej podróży towarzyszył Wam lekki, przyjemny zefirek, tak, że statek poruszał się szybko i nie był uzależniony od siły i wytrzymałości ludzkich ramion. Cała galera wyglądała mniej więcej tak: .
Nagle usłyszałeś ciche, nieśmiałe pukanie do drzwi...

Jamisia

-Ach, ale... ja... nie myślałem, że ty... jesteś zwykłą, sprzedajną dziewką. - Z początku był zaskoczony, ale później ściągnął gniewnie brwi. To była jedynie gra. Chciałem Ci jakoś urozmaicić pobyt tutaj. Wynoś się stąd. Wynocha. Nie chcę tutaj takich jak ty. Panna Myrmidia nie popiera takich jak ty. I jeszcze jedno - za dobrą pracę, masz tutaj dwie złote korony. - Rzekł, po czym rzucił łaskawie na kontuar dwie złote korony. Jeżeli nie wyjdziesz stąd do przybycia książęcego syna - oskarżę cię o próbę morderstwa. I teraz idz, pókim dobry.

Lethias

-Och. Nie chciałem mości pana urazić, to była tylko taka gra. Forma zabawy czyimś kosztem. Chyba nie ma nic w tym złego? W każdym razie - jaka forma praca zainteresowałaby pewnego elfiego jegomościa?
 
__________________
Popierajmy Arcyksiężną Milly!
Kedrick jest offline  
Stary 20-01-2007, 17:42   #20
 
Sir_herrbatka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputację
Glein przyglądał się w milczeniu dla dzieła jakiegoś zapomnianego kamieniarza. Nie potrafił jednak się uśmiechnąć, chociaż ornamenty cieszyły jego oko to odwrócił wzrok.

„Idź durniu! Ściemnia się!”

Glein ruszył dopiero parę chwil później. Tempem wolniejszym niż poprzednio i nie tak swobodnym chodem.

Miał nadzieję że kiedyś będzie mieć możliwość jeszcze tu wrócić i że to miejsce, jakimś szczęśliwym trafem losu nie zmieni się w tym czasie. Było dobre takie jakie jest teraz...

Kierował się w pierwszej kolejności do owego Don Jose Ramon d'Azuara Novareno, był nawet dumny że potrafił powtórzyć jego skomplikowane miano. Przypominały mu się domowe strony gdzie imiona były proste, takie jak Ulrich, chociaż oczywiście zdarzało się, i to często spotkać kupca który kazał się nazywać imieniem które brzmiało jak kaszel...

„Don Jose Ramon d'Azuara Novareno; przynajmniej pożegnam się z nim, upewnię się że jednak nie mają mi za złe tego co tu zrobiłem, spojrzę mu w oczy by nie myślał że uciekam jak tchórz... i zapytam czy jeszcze jakoś mogę im pomóc...”

Chociaż wiedział, że nie mógł, to zamierzał pytać szczerze. Miał nadzieję, że zrozumie on, że nie zostanie tu by walczyć. Miał nadzieję, że uszanuje jego powody chociaż ich nie zna.

„Byle tylko moja nadzieja nie okazała się płonna...”

Było mu wszystko jedno gdzie pójdzie po tym mieście. Był pewnym że jakoś da sobie radę, zastanawiało go tylko czy wino będzie tam tak dobre jak tutaj, a dziewczyny tak skore do rozdawania jabłek.

Doprawdy! Było mu wszystko jedno!

Uśmiechną się gorzko i ruszył dalej.
 
__________________
Arriving somewhere but not here
Sir_herrbatka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172