lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Sesja] Pałace, trucizny i intrygi (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/2309-sesja-palace-trucizny-i-intrygi.html)

Kedrick 05-01-2007 13:35

[Sesja] Pałace, trucizny i intrygi
 
Lethias Tristian d'Pina Oregon

Zmęczony długą wędrówką, znalazłeś się na pograniczu królestwa Santoyo ze świętym królestwem Astarios, w mieście Cebreros. Siedząc w zadbanej karczmie dla podróżników na rogatkach miasta i popijając wspaniałe, wytrawne białe wino (będące wizerunkiem tego miasteczka w Starym Świecie) ze stoków góry Santa Miliena, zauważyłeś podejrzanego osobnika, kierującego się w Twym kierunku. Coś już o nim słyszałeś, to on miał załatwić dla Ciebie pracę w stolicy królestwa Astarios, Magrittcie. Znany był jako Gomez Berenguel d'Gualcazar. Tutejszy karczmarza, Jose Maria d'Cebreros Astarios, zapytany o pracę dla (będąc i tak skromnym) silnego czarodzieja, polecił właśnie jego, Gomeza. Krążą plotki, iż pracuje dla króla Santoyo, ale to jedynie niesprawdzone pogłoski, którym większość rozsądnych ludzi nie dowierza, tak samo jak temu, że miejscowa zielarka strzyże koty i robi sobie z nich futro, czy też piecze ciasta ze zmielonych kości małych dzieci. Ubrany był w zielony, długi płaszcz, bogato zdobiony kaftan wart zapewne niewielką wioskę i przygraniczne tereny oraz, niepasujące do całego ubioru, skórzane spodnie. Twarz jego nie wyrażała żadnych uczuć; była niczym skórzana maska. Zamówiłeś właśnie u Jose pieczone jądra byka (tutejszy przysmak; podobno afrodyzjak) i byłeś już solidnie poirytowany, gdyż najwyraźniej karczmarz mocno się ociągał z ich przyrządzeniem.

Jamisia Capra

Miałaś już serdecznie tego dość. Już od wielu tygodni nie dostałaś zlecenia, a tutejsi wręcz przymuszają Cię do tańczenia w tej obskurnej tawernie w Montenas! Hrabstwo Montenas jest największe ze wszystkich tutejszych państewek, a mimo to wręcz przymiera głodem, a chłopi nie są w stanie nawet Ci zapłacić! Od samego karczmarza dostajesz po pensie za dzień, ale (to chyba jedyna dobra strona tego wszystkiego) funduje Ci obiady, wszelakie trunki i nocleg. Gdyby nie to, iż jesteś poszukiwana w królestwie Astarios, chyba byś tam uciekła. Ale niestety, to jedynie miejsce gdzie jesteś bezpieczna, choć... Też nie. Wielu ma na Ciebie oko, i próbowało Cię zgwałcić, ale większość z nich leży teraz na dnie studni ze skręconymi karkami. Ten wieczór jest szczególnie paskudny. Żar leje się z nieba, słońce dopiero zaczęło zachodzić, a większa część karczmy jest już zapełniona! Może dzisiaj nieco więcej zapłaci Ci ten półelf, karczmarz Geronimo Afnael d'Montenas...

Charlotte Angelique de la Mote Valois de Tilea

Przez pół dnia lał deszcz, a Ty sobie beztrosko siedziałaś w zadaszonej altance, gdzie nikt nawet Ciebie nie szukał (skaveni coś zaczęli ostatnio się niepokoić, Twój ojciec ma wiele zajęć). Wreszcie się rozpogodziło, a nad pięknymi krzewami młodych róż pojawiła się wspaniała tęcza. Doprawdy, życie w Tobaro było cudowne. Żadnych obowiązków, do tego byłaś ukochaną córeczką swego ojca. Niestety, nad słodkim życiem pięknej szlachcicianki zawisły dwie olbrzymie burzowe chmury: jedna, choroba Twego ojca (medycy mawiają Ci na osobności, że nie pożyje dłużej niż trzy tygodnie, choć w trzecim i tak będzie wyglądał całkiem nieźle), a druga, jeszcze gorsza: skaveni. Istnieją plotki, iż na północ od Waszego niewielkiego księstwa zaczęła zbierać się w opuszczonej twierdzy zwanej Skavenblight, armia skavenów. Zaczęła się gromadzić niewielka, acz doborowa armia najemników do obrony Twej stolicy, miałaś jednak wrażenie, że Dies Irae wkrótce nadejdzie... Cała altanka była niewielka, składała się zaledwie z dwóch białych, wygodnych krzeseł, bujanego, wiklinowego fotela, w którym uwielbiała przesiadywać Twa matka, i małego posrebrzanego (Tobaro słynęło z kopalni srebra) stolika.

Jonas Kristof van Koyt

Zmierzałeś na swym ulubionym, jabłkowitym rumaku, zwanym przez uwielbiające jego (oczywiście, tylko dlatego, aby się Tobie przypodobać) dworzanki "Ukochanym Taala", ku Tobaro, aby udać się do Estalii. Niestety, Twa żądza przygód nie przewidziała jednego - bagna, zwanego przez miejscowym Ślepym, gdyż panowała tam tak wielka mgła, że można było poczuć się niczym ślepiec. Na szczęście, uzupełniłeś zapasy w pobliskiej karczmie, i teraz niespiesznie podążasz w owym kierunku stępa, nie chcąc przemęczyć Twego przyjaciela, otrzymanego dawno temu od Weroniki. Znajdujesz się obecnie na niewielkim wzgórzu, skąd rozciąga się wyborny widok na okolicę. Kilka kilometrów stąd, znajduje się piękny sad z dojrzewającymi właśnie jabłkami, i niewielkim gospodarstwem, na podwórzu, którego pewna kobiecina w podeszłym wieku pierze coś w balii. Wokół sadu znajdują się również odgrodzone od siebie pola uprawne, z kolejnymi dwoma obejściami. Za nimi, na oko kilkanaście mil stamtąd, znajduje się mroczne bagno z kilkoma bezlistnymi drzewami... Na brak pieniędzy nie narzekasz, ludzi też nie można nazwać nieuprzejmymi i grubiańskimi. Każdy zaprasza Cię do swego domostwa, aby tylko spadła na nich kapka złota, albo i Twa wdzięczność. Słońce zaczyna opadać na zachód, dobrze byłoby zatrzymać się gdzieś na noc...

Jak widzicie, jedną z mapek przerobiłem. Może być mniej czytelna, ale przynajmniej wiecie co, gdzie i jak.

pannamaslo 05-01-2007 14:18

Skończyła ostatni taniec i podeszła do karczmarza. Starała sięnie okazywać dla niego pogardy. Nie przepadała za tymi spiczastouchymi dziwadłami. Elf, półefl - jeden bies. Starała się pochodzenie Geronimo obrócić w żart. Poza tym płacił, kiepsko, ale zawsze. Przepchnęła się przez ciżbę, odepchnęła rękę, która próbowała chwycić ją za tylną częśc ciała i w końcu dotarła do kontuaru. Ej, spiczastouchy. Co z moimi pensami. Zobacz jaki dzisiaj tłoczno! Może dasz dziewczynie zarobić trochę więcej? - starała się zrobić jak najbardziej niewinną mink, na jakąbyło ją stać. Otworzyć szerzej oczy, popatrzeć błagalnie...Tak, może tym razem zadziała. Wiedziała jak potrafiąna nią reagować mężczyźni. Jest oszałamiająca. Długie, kasztanowe włosy, duże zielone oczy, mały nosek i cudownie rzeźbione rysy twarzy czynią z niej piękność, na której każdy mężczyzna, każdej rasy przynajniej na chwilę zatrzyma wzrok. Sylwetka z szerokimi biodrami i wcięciem w pasie również nie pozostawia wiele do życzenia. Dzięki swojemu urokowi sprawia wrażenie niewinnej, słodkiej istotki, która nie skrzywdziła by muchy.

Koinu 05-01-2007 19:28

Lethias przyglądał się Gomezowi, który szedł w jego kierunku, po chwili nie mógł już wytrzymać czekając na zamówione danie krzykną:
- Panie Jose, kiedy w końcu dostanę te jądra byka??!-

Potem wstał, biorąc ostatni łyk białego wina, cały czas patrząc w kierunku Gomeza.
Lethias jest średniej postury elfem, ze spiczastymi uszami, i lekko skośnymi oczami, jest smukły, przystojny, dość wysoki, jasne włosy sięgają mu poza ramiona. Ma na sobie ciemno-zielony płaszcz, który pasuje mu do koloru skóry.
Stał opierając się jedną ręką o stolik, i pomyślał:
Mam nadzieje, że znalazł dla mnie jakąś pracę, bardzo mu na niej zależało.

Nami 05-01-2007 20:46

Charlotte jest młodą dziewczyną, która wyglądem dorównuje swojemu wiekowi. Tylko nieliczni mają ją za starszą niż w rzeczywistości bywa. Ma zaledwie 164 cm wzrostu i szczupłą, zgrabną, kobiecą sylwetkę. Waży zaledwie 50kg. Ma długie, czarne włosy opadające na ramiona, plecy i piękne, okrągłe, niewielkie piersi, które dzięki gorsetom bądź dekoltom w sukniach i tak wydają się duże. Każdy twierdzi, że ma piękny, szlachecki nos. Jest właścicielką dużych, jadeitowych ocząt oraz pięknych, ponętnych lekko różowych ust. Suknia jej, przynajmniej dziś, koloru jej oczu, bądź lekko starzejącej się trawy i liści. Tak cichy, kruchy a jednocześnie zimny kolor podkreślał jej charakter i niezwykłą wyniosłość jaką śmiała używać wobec niektórych. Wstała niespiesznie z fotela i podeszła, tupiąc delikatnie pantofelkam,i do balustrady. Stanęła przy niej i złapała ją dłońmi. Trzymała się jej i lekko wychyliła by poczuć wiatr muskający jej blade policzki. Uśmiechnęła się do siebie i spojrzała w dal czy przypadkiem nikogo nie widać. Odeszła gwałtownie od białej balustrady i pokazując swą gorycz jak i złość krzyknęła głośno
- Anno! Anno gdzie moja poranna herbata?! - lekko poirytowana z miną obrażonego dziecka usiadła brutalnie w fotelu i zakładając nogę na nogę oraz krzyżując ręce czekała na służkę.

Kedrick 08-01-2007 15:50

Lethias Tristian d'Pina Oregon

Widząc, iż przygotowałeś się na jego przyjście, Gomez uśmiechnął się lekko, przez chwilę błyskając niewielkimi, białymi kłami, po czym podszedł do Twego stolika i rzekł:
-Widzę, iż dobre wychowanie nie jest Twym przymiotem. Doprawdy, nie jest to godne mistrza magii! - Rzekł ów człowiek głosem zarówno melodyjnym, jak i pełnym wyrzutu, przysiadając się do Twego stolika bez najmniejszego pozwolenia.

Gomez był wcale młodym człekiem, z lekkim tylko zarostem. Twarz miał o ostrych, wyrazistych rysach, jednakże nie twardo ociosaną; prostacką. O nie, Gomez był prawdziwie przystojnym mężczyzną, w którym kochało się pół miasteczka (w tym kilku mężczyzn, ale pomińmy to milczeniem)! Gładko zaczesane do tyłu, zadbane włosy barwy kruczych piór były jego prawdziwą chlubą, a jednocześnie tajemnicą. Mawiają, iż jego najskrytszym sekretem jest właśnie specyfik, którym je traktuje. Bogato odziany nie narzeka na brak pieniędzy. Zresztą swym gustem daje upust wrodzonemu wręcz wyrafinowaniu. Unosi się wokół niego również woń oszałamiająco drogich perfum "Tajemnica kurtyzany", które od razu rozpoznałaby każda dama dworu (nawiasem mówiąc, działał na kobiety niczym afrodyzjak).

Jamisia Capra

Prosząc karczmarza o drobną premię, byłaś świadoma, iż zawsze się w Tobie podkochiwał. Może dlatego tak trzymał Cię blisko siebie? Nieważne. W każdym razie, podjęłaś spore ryzyko...
-Pytasz się mnie, dzieweczko, o parę pensów? Powiem Ci coś, z czego może sobie nie zdajesz sprawy. Wojsko buszuje po mieście, nasz hrabia chce uznać siebie za księcia, pewna... Jamisia Capra jest poszukiwana poza naszym małym hrabstwem, zaraz wybuchnie wojna z królestwem Astariosa, które zapewne nas zaraz pochłonie... a ty się pytasz mnie o podwyżkę? - Rzekł karczmarz, po czym wybuchł gromkim śmiechem. Ale... Da się zrobić. Pod pewnym warunkiem. Takim, w nocy odwiedzisz mą sypialnię, stokroteczko. - Pod koniec Geronimo złagodniał, i, jak na siebie, wydał się nawet całkiem czarujący.

Geronimo Afnael d'Montenas był przystojnym półelfem. Liczył sobie zaledwie 21 lat. Ledwie trzy miesiące temu odziedziczył oberżę po swym ojcu, pomnażając znacząco zyski, będące i tak niewielkimi w tych okrutnych dla tego hrabstwa czasach. Chlubił się długimi, sięgającymi do karku blond włosami. Jego opalona, południowa cera była lepem dla wielu pięknych podróżniczek akurat przechodzących przez jego karczmę. Ubrany schludnie, sprawiał wrażenie miłego jegomościa; często się uśmiechał, śmiał i żartował, czasem jednak potrafił kogoś zranić (całkiem niechcący). Może i się nie perfumował, wzorem dworzan, ale też nie bił od niego odór potu. Mył się co dzień, zwłaszcza dlatego, że za jego zajazdem płynął sobie mały strumyczek z czystą, źródlaną wodą prosto z gór.

Charlotte Angelique de la Mote Valois de Tilea

Ku Twej złości, służka nie przybiegła na Twe wołanie; ogród jak był, tak i pozostał pusty. Siedząc tak już od dłuższej chwili na fotelu, usłyszałaś zza róż brzdęk lutni i cichy śpiew młodego chłopaka. Taki, jaki śpiewa się w samotności. Serenadę do nieskalanego miłością serca i tej jedynej, która ma jedynie nadejść. Pieśń, pobudzającą serce i dusze, pieśń, od której niejedna dziewka by zapłakała i zatęskniła do tego tajemniczego jegomościa o wspaniałym, przecudnym głosie... Z różanego krzewu, z płatka jasnoróżowego kwiatku spadła kropla deszczu, i rozbijając się o twarde źdźbło trawy poruszyła Twe serce, umysł i duszę... Każda róża ma kolce, aczkolwiek Ty zapragnęłaś tej róży niczym człowiek spragniony najczystszej wody...

Koinu 08-01-2007 18:04

Lethias popatrzył na Gomeza, nie lubił szczególnie ludzi, tych ludzi, którzy zwracają uwagę elfom, kiedy Gomez skończył mówić, zapytał :

-Co masz na myśli mówiąc, "dobre wychowanie nie jest Twym przymiotem"... Gomezie??-

Jak ja nienawidze tych wywyszszających sie LUDZI, no ale tak czy inaczej on miał dla mnie znaleźć prace westchną Lethias.

-No dobrze... czy znalazłeś dla mnie jakąś prace?? Mówiąc to cały czas wypatrywał czy karczmarz idzie z cohones del torro, dla niego.

pannamaslo 08-01-2007 20:21

Poczuła jak ogarnia ją furia, która skrywała jeszcze inne uczucie, strach. Nie wiedziała, że jej reputacja dogoni ją w tej zapominej przez stwórce dziurze "Ty perfidny, zakłamany elfi bękarcie, ty...ty podły kundlu" Obrzucała go w myślach najróżniejszymi wyzwiskami, jednak żadne z nich nie padło z jej ust. Potrzebowała pieniędzy, desperacko ich potrzebowała, by uciec jeszcze dalej. Trzeba wiać. Tylko gdzie? Chyba zostały tylko lasy Imperium, zamieszkane, "O zgrozo" głównie przez spiczastouche dziwolągi. W jej głowie zaświtał plan...Geronimo miał konia, miał pieniądze i wiedział za dużo...
-Nie zawiedziesz się - opdarła z uśmiechem i odwróciła się na pięcie. - Robie sobie przerwę. No wiesz, kobieca sprawy - doała po chwili. I wyszła do swojego pokoju.

Nami 09-01-2007 12:39

Charlotte początkowo złość ogarnęła całkowicie. W wyobraźni własnego umysłu odtwarzała obraz jakoby przeskoczyła przez balustrade altanki, podbiegła do owego grajka, kopnęła go tam gdzie nikt by się nie ważył, zabrała lutnie i rozbiła ją o skałę bądź głowę grajka. Ahh marzenia. Niestety bądź raczej stety dla grajka dziewczyna w pore się opanowała. Po niedługim czasie owa muzyka zaczęła się jej nawet podobać. Siedziała w ciszy i słuchała. Melodia błądziła po całym jej ciele i po całym ogrodzie. Nie wiedząc czemu Charlotte ucichła.

Całym swym ciałem i całą duszą śledziła nabrzmiałe krople nut sunące delikatnie po każdej gałązce, po każdym listu drzewa. Każdy kolejny dźwięk kładł się na płaszczu wiatru i razem z nim leciał roznosząc pieśń kojącą zmysły. Wszystko było by wprost przepieknie gdyby nie to, że dziewczynie zaschło w gardle. Odrazu ocknęła się z realnego snu i wstała z fotela.
- Dość! Mam już tego serdecznie dość! - krzyknęła z całych sił po czym miała ochotę by zobaczyć osobę, która ją najbardziej na świecie w aktualnej chwili zdenerwowała. Jej obiektem pożądania stał się grajek któremu miała ochotę złamać nos i zakopać w ogródku. Złość jaka ogarnęła dziewczyne dała się słyszeć prawie w całej posiadłości.
- Anno do jasnej cholery mam już tego dosyć!! Mam tego serdecznie dość!! - krzyknęła po raz koleiny i jedyne co dało się słyszeć po jej złości to trzepot skrzydeł przestraszonego ptactwa i po tym już tylko ciszę.
Charlotte zacisnęła małe piąstki i kopnęła w pręt balustrady aż cała zabrzekała.
- Kto. Śmie. Grać. Na. Lutni. W. Moim. OGRODZIE! - każde słowo powiedziała oddzielnie z wielkim zdenerwowaniem, a ostatni wyraz zabrzmiał ton wyżej niż poprzednie.

Kedrick 09-01-2007 17:16

Charlotte

Bard widocznie usłyszał Twój wybuch złości, acz nie zareagował niczym innym, jak tylko śmiechem. Subtelnym, cichym, acz (przynajmniej tak Ci się zdawało) wypełnionym pogardą do Ciebie, po czym znów zaczął grac. Melodię, skoczną i wesołą, wręcz idealną do karczmy. Niestety, ty sobie ją od razu skojarzyłaś z plebejstwem i brakiem szacunku do Ciebie, Charlotte Angelique de la Mote Valois de Tilea.

Poza jego muzyką, było upiornie cicho w ogrodzie. Z posiadłości, którą zresztą zaraz opiszę (przynajmniej ze strony, z której ją widzisz) nie dobiegał żaden odgłos; nie przebiegł krużgankami ni człek, czy też zwierz, lub choćby i pomiot Tego, Czego Lepiej Nie Wymawiać na południe od Skavenblight. Posiadłość Twego ojca była niewielka, acz urządzona z gustem i bez zbędnego przepychu, jednakże pokazywała, iż Twa rodzina do biednych nie należy. Cały ogród był otoczony filigranowym murkiem, umieszczonym tam raczej na pokaz, niż do obrony. Wykonany z bielonych cegieł, wyglądał całkiem ładnie, i jednak zasłaniał co nieco. Najbardziej rzucały się w oczy w całym dworku trzy wieże, umieszczone na planie trójkątu. Przez nie zresztą prowadziły też dwie niewielkie bramy, z których ciągnęły się dwie ścieżki: jedna kamienna, dla koni i wozów, druga żwirowana, dla gości, przechodząca w pewnym momencie przez park. Akurat Ty znajdowałaś się w jednym z rzadko odwiedzanych miejsc, z dala od Pawilonu Koncertowego, gdzie co jakiś czas odbywały się jakoweś przyjęcia. Każda ze wspomnianych wcześniej trzech wieżyczek nieco inaczej wyglądała. Pierwsza, niska, z kamiennych bloków połączonych zaprawą, miała ściśle obronny charakter. Najbardziej wysunięta na północ, na niewielkim klifie z dala od bramy, wyglądała niczym jakaś baszta. Posiada wąskie okna, idealne dla kuszników, tak, że każdy, kto podąża przełęczą do owego niewielkiego zameczku, zostanie wystrzelany. Zwyczajnie nie istnieje możliwość, by nieprzyjaciel dostał się nią gdziekolwiek. Jest ściśle obsadzona, i w żadnym razie nie da się powiedzieć, że ją porzucono. Zresztą, znajduje się także w jej podziemiach niewielka szkoła, którą ufundowała Twoja matka za dawnych czasów. Częstokroć widzisz dzieci służących i dworzan chadzające tam na naukę od podstarzałego już opata pobliskiego klasztoru poświęconego Verenie. Druga wieża jest wysoka i strzelista, wręcz nienadająca się do obrony. Posiada wielkie, przeszklone okna wpadające do pokoi, w których urzędują wysoko postawieni dostojnicy. Znajduje się tam także parę rezydencji, a na jej szczycie znajduje się obserwatorium, z którego regularnie korzysta Wasz nadworny mag tradycji Złota. Zresztą, to nie jedyny urzędujący u Was mag. Mniejsza z tym, trzecia wieża wygląda podobnie do drugiej, tyle, że zamieszkują w niej Ci biedniejsi dworzanie wraz z rodzinami. Okna już nie są tak wielkie i okazałe, przede wszystkim dlatego, iż ta wieża jest nieco ukryta, i trzeba dobrze się przypatrzyć, aby ją zauważyć. Brama znajdująca się pomiędzy wieżą numer dwa i trzy, wygląda raczej jak straszak, gdyż Twa rodzina w swym zadufaniu święcie wierzy, iż "baszta" powstrzyma każdego najeźdźcę. Właściwie z tego miejsca tyle widać, gdyż miejsce w którym jesteś, znajduje się z dala od dworku. Udałaś się tutaj, gdyż miałaś już serdecznie dosyć naprzykrzających się dworzan. Ostatnio też zaczęli uganiać się za Tobą pewni chłopcy, a Ty, dla świętego spokoju (zresztą medyczka zakazała Ci zbyt często i głośno krzyczeć, gdyż możesz stracić głos) udałaś się tutaj, aby pobyć w ciszy.

Jamisia

Twój pokój, jako jedna z nielicznych przyjemnych rzeczy w tej karczmie, był rzeczywiście przyjemny i urządzony z gustem. Posadzka, wykonana z drewna sprowadzanego specjalnie na zamówienie aż z Kiślevu, co prawda już lekko trzeszczała, ale wyglądała naprawdę oszałamiająco. Codziennie czyszczona przez służkę, pobłyskiwała częstokroć w promieniach zachodzącego słońca. Łoże, w którym spokojnie zmieściłoby się i czwórka osób, liczyło już sobie parę lat. Co prawda do nowych nie należało, ale można byłą się tam przyjemnie umościć po trudach dnia. Niestety, właśnie jego nienawidziłaś w całym tym pokoju. Wielkie, a ty jedna, mała i taka samotna... W każdym razie, była wykonana z pewnego czerwonego drewna, co posadzka. Zbytnio nie wiesz, co to za gatunek, ale słyszałaś, iż czasem jest sprowadzany aż z Lustrii. Przy nim znajduje się niewielki sekretarzyk, z położoną na nim posrebrzaną świecą. Niestety, już pokrywa się patyną, ale, bądź co bądź, dzięki niej pokój wygląda całkiem gustownie. W stoliczku trzymasz drobne przedmioty: kilka monet, grzebień i sztylet. Obok świecy znajduje się również wykonany z kamionki wazon, w którym trzymasz podarowaną dwa dni temu przez karczmarza białą różę. Naprzeciw łoża znajduje się o wiele mniejszy kominek, przy którym jednak można się przyjemnie ogrzać w zimne noce (choć teraz są parne, ale mniejsza z tym). Na prawej ścianie pokoju znajduje się niewielkie przeszklone okno, z widokiem na ogródek, przez który przepływa niewielki strumyczek wpadający do pobliskiej rzeczki. Znajduje się tam parę jabłoni, krzewów różanych, jedna marmurowa fontanna zakupiona przez jego pradziadka i dwie ławeczki, przy których można przyjemnie spędzić czas. Niestety, teraz ten zakątek jest już opuszczony, i jedynie Ty o niego dbasz. Taki Twój tajemniczy ogród, oaza, w której możesz odpocząć po trudach dnia. Do okna Twego niewielkiego mieszkanka pnie się winna latorośl, którą zresztą sama pielęgnujesz. Przy ścianie znajduje się również szafa, z kilkoma, nielicznymi niestety, sukniami i jedną, wprost oszałamiającą, podarowaną przez Twego wielbiciela.

Lethias

Po Twych słowach Gomez ściągnął lekko brwi, i rzekł powoli się czerwieniąc ze złości:
-Słuchaj mnie, panie spiczastouchy. Nie robię Ci żadnej łaski szukając dla Ciebie pracy, więc na przyszłość bądź uprzejmiejszy. Ja jestem teraz Twoim szefem, i masz się mnie słuchać, a przede wszystkim - żywic bezgraniczne uwielbienie, lojalność i szacunek. Zwracaj się do mnie "lordzie Gomezie", a może jakoś Ci to ujdzie na sucho. Zrozumiano? Masz odpowiedzieć, choć zważaj na to, co powiesz, gdyż możesz kiedyś skończyć w ciemnym zaułku z poderżniętym gardłem.
Karczmarz jak się nie zjawił, tak się nie zjawił i nic tego nie zmieniło.

Kamilll15 - zaklinam Cię, PISZ DŁUŻSZE POSTY, BO INACZEJ BĘDĘ ZMUSZON CIĘ WYRZUCIĆ Z OWEJ SESJI I EFEKTOWNIE UBIC LUB PRZEJĄC TWA POSTAC, rozumiemy się?

Nami 09-01-2007 18:08

Charlotte opanowała swoje nerwy gdyż zaczynała czuć w gardle dziwne drapanie, które dokuczało jej jak nie jedna nuta wydobywająca się ze strun lutni.

- Przepraszam bardzo... - zaczęła skrupulatnie wychylając się lekko przez barierkę by zobaczyć owego grajka

- ... czy mógłbyś przestać brzękolić na tej cholernej lutni? - dodała w miare łagodnie na swój sposób. Poprawiła włosy które spadały jej co chwile na twarz. Nie mogąc ujarzmić ich trzymała je jedną ręką a drugą złapała za barierkę wychylając się bardziej z powodu niemożności ujrzenia grajka. Gdy zauważyła że jej prośby nie skutkują zaczęła ponownie.

- Wybacz, ale czy mógłbyś szanowny jegomościu przestać grać na tej lutni... powiedziała łagodnie po czym wyprowadzona kolejny raz z równowagi dodała znów krzycząc
-... bo ci ją roz...!! - w pore jednak opanowała strumień emocji i złości, wzięła głęboki oddech i po chwili głosem lekko zdławionym rzekła przez lekko zaciśnięte zęby

- ... rozstroje, mój kochany grajku - po czym uśmiechnęła się i poczuła jak zaczyna się lekko chwiać. Spróbowała złapać równowagę.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:11.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172