|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-01-2007, 12:32 | #1 |
Reputacja: 1 | [Sesja] Zagubieni Zmiana planów. Nowy pomysł. Każdy będzie po kolei pisał co robi o dowolnej godzinie, a ja będę wtrącał co się dzieje, kiedy będę. Mam nadzieję, że wszystkim to odpowiada. Wszyscy znajdujecie się na niewielkiej szalupie, 3mx2m. Z ostatniej nocy pamiętacie tylko bitwę morską, która w waszym przypadku, zakończyła się porażką i ucieczką właśnie tą szalupą. Jest was aż siedmiu na takim małym skrawku drewna. Ale w pewnym momencie, na horyzoncie widzicie statek. Niewielkich rozmiarów okręt, prawdopodobnie statek zwiadowczy albo kuter rybacki. Wasi koledzy, Otto i Mimith wykrzyknęli. Jesteśmy uratowani! Na pewno nas zobaczyli, nie płyną! Dzięki ci, Sigmarze! Co robicie? Aha, ja też będę grał, ale nie spodziewajcie się, że będę jakimś bossem czy jakoś :P Moja postać: Imie: Arpherius Rasa: Człowiek Profesja: Wędrowny Czarodziej (tradycja cienia) Poprzednia profesja: Uczeń Czarodzieja Płeć: Mężczyzna Cechy po rzutach kostką w tym temacie: WW: 35 US: 24 K: 32 Odp: 34 Zr: 35 Int: 50 Sw: 57 Ogd: 31 A: 1 Żyw: 16 S: 1 Wt: 1 Sz: 4 Mag: 4 PO: 0 PP: 5 I apeluję do wszystkich, aby utworzyli sobie posty do rzucania kostkami. Ja sobie zrobię w tym poście, i będę go używał do gry i na realu, i na forum. [dice:d54a987775]1d100+1d10 = 1866876999 [/dice:d54a987775] |
13-01-2007, 17:31 | #2 |
Reputacja: 0 | Cal Ciborius Cal był w paskudnym nastroju. Ciężką potyczkę z ostatniej nocy wciąż jeszcze czuł w kościach. Na widok statku który pojawił się na horyzoncie elf zsunął kaptur z głowy odsłaniając bieluśkie niczym mleko włosy opadające aż do ramion i zmarszczył brwi. "Przedwczesny entuzjazm", pomyślał patrząc na uradowanych Otto i Mimitha. Lata tułaczki po Starym Świecie nauczyły go, by być nieufnym wobec wszystkiego dokoła, dlatego fakt pojawienia się statku przyjął raczej chłodno i z pewną dozą ostrożności. Założył ręce po czym wciąż wpatrując się w okręt rzucił do pozostałych: - Podpłyńmy bliżej tego statku...przekonamy się co to za łajba... - po tych słowach ręka elfa odruchowo spoczęła na rekojeści długiego miecza spoczywającego przy prawym boku. Jutro nie dam rady odpisać. Kolejny mój post dopiero w poniedziałek. Sorrki Yaneks |
13-01-2007, 17:57 | #3 |
Reputacja: 1 | Otto i Mimith brawami i oklaskami powitali słowa Cala. Z chęcią sami zaczęli zawzięcie wiosłować, i po dziesięciu minutach wszyscy znaleźli się tuż obok okrętu. Widzicie, że jest to nieduży okręt. Ma długość 15 metrów, szereokość 5 metrów, a wliczając maszt wysoki na 20 metrów. Żagle są opuszczone. Na pokładzie nie widać nikogo, a statek nie ma nazwy. Wszyscy wiele słyszeli o przeklętych okrętach czekających na rozbitków, ale wszyscy - z Ottem i Mimithem na czele - uważają te opowieści za zabobony. Pierwsi wskoczyli na okręt wołając. Jest nasz! Jest pusty, więc jest nas! Wskakujcie, wracamy do domu! |
13-01-2007, 19:02 | #4 |
Reputacja: 1 | Wyraz twarzy Gustawa dobrze opisywał tragiczne wydarzenia minionej nocy. O dziwo taki wyraz jego oblicza gości niemalże ciągle na jego facjacie, okryty ciemnymi blond włosami, i brązowym kapturem jego płaszcza. Jest bez wyrazu, uczucia, sprawia wrażenie jak by brakowało w nim życia, ale to towarzysze zdążyli już zauważyć. Mimo, że ocalenie wydaje się tak bliskie mój nastrój nie poprawia się. „Okręt pusty na środku morza, taki zbieg okoliczności nie przytrafia się bez przyczyny i ktokolwiek za tym stoi, mam wrażenie, że niedługo go lub to poznamy.”- Mówiąc podążył na pokład z kompanami. Na Pokładzie szukam wskazówek, co mogło się stać z załogą.
__________________ Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności zapoznać się z czeską wersją najczęściej cytowanego fragmentu z ksiąg W. Szekspira, to właśnie macie do tego niepowtarzalną okazję: „Bytaka abo ne bytka – to je zapyta” :) |
13-01-2007, 19:38 | #5 |
Reputacja: 1 | Arpherius wskoczył na okręt, i zaczął go przeszukiwać. Nie znalazł żadnych śladów krwi ani walki. Znalazł za to kilka map, kompas i 10 szabel, a także 4 armaty razem z amunicją. W prochowni znalazł 30 pistoletów po 2 strzały każdy. Natychmiast wszystkim rozdał po pistoletach i szablach. Powiedział wszystkim, że może to dziwne zjawisko, że okręt stoi gdzieś na środku morza kłów, i akurat oni go znajdują, ale powiedział im żeby się nie przejmowali, i myślenie zostawili jemu. Gustaw pomógł Arpheriusowi przeszukać statek. Wszedł na bocianie gniazdo, i spojrzał aż po horyzont. W oddali widzi jakiś ląd. Sprawdził na mapie, ale w pobliżu jego punktu orientacyjnego nie znalazł wyspy. Wydało mu się to dziwne. Otto i Mimith świętowali uratowanie, i co chwilę wznosili modły do Sigmara, że dał im wspaniały okręt wartości ponad 50 000 koron, i do Mora, że nie zabrał do siebie ich dusz. Wkrótce wszyscy ocaleli z szalupy weszli na okręt i rozgościli się. |
14-01-2007, 01:17 | #6 |
Reputacja: 1 | Najpierw statek, teraz wyspa, która nie istnieje, to nie jest przypadek. Obserwuje ją przez chwilę z bocianiego gniazda, szukam np. zarysów budynków lub smug dymu, czegoś, co mogło by świadczyć o obecności ludzi na wyspie. Następnie przekazuje info towarzyszom. Widać ląd na dwunastej-powiedział uniesionym głosem w stronę pokładu do nowej załogi tej łajby i dodał-ale według tej mapy nie powinno go tam być... Może załoga tego statku się tam udała!- odwrócił wzrok sprawdzając czy szalupy tego kutra są na swoich miejscach. Gustaw zszedł z dobrymi nowinami z bocianiego gniazda-przechodząc obok kąpiących się w ekstazie Otta i Mimitha powiedział w przelocie-Zdaje się, że cel już mamy wyznaczony, w tej sytuacji pozostaje nam tylko płynąć do wyspy.-poczym zniknął pod pokładem* i za jakiś czas powrócił-To co, gotowi do drogi *Kapitanowie mają w zwyczaju prowadzić dziennik pokładowy, gdyby udało się go odnaleść, rzuciłby może nieco światła na całą tą sytuację, więc go szukam, nie za długo oczywiście. Zacznę poszukiwania w kajucie kapitana. Gdyby po drodze znalazły się jakieś kosztowności na pewno nimi nie pogardzę, w końcu nie będę spędzał reszty swojego życia na tej łajbie. A, i może coś jadalnego by się znalazło jestem pewien, że wszyscy nic nie jedli już czas jakiś.
__________________ Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności zapoznać się z czeską wersją najczęściej cytowanego fragmentu z ksiąg W. Szekspira, to właśnie macie do tego niepowtarzalną okazję: „Bytaka abo ne bytka – to je zapyta” :) |
14-01-2007, 10:22 | #7 |
Reputacja: 1 | Przez lunetę nie widzisz nic szczególnego. Wyspa jest niewielka, chociaż w waszych oczach - ogromna. Z tej strony widzisz 2 zatoki, jedna wielka, której końca nie widzisz, a druga, która kończy się na plaży. Nie widzisz dymu ani zabudowań. Na wyspie góruje wielka skała, wysokości około 200 metrów. Przeszukałeś dość szybko cały okręt, ponieważ jest niewielki. Pod pokładem zauważyłeś, że wszystkie kajuty są identyczne, nawet prycze w tych samych miejscach. Nie ma kajuty oznaczonej kapitan. W magazynie znalazłeś sporo ryb, kapusty kiszonej i chleba. Obok stały 4 beczki ze słodką wodą. Jednak kiedy przeszukiwałeś ściany w poszukiwaniu jakiś skrytek, coś cię zaintrygowało. Znalazłeś sporej wielkości czaszkę wyrytą w desce, a nad nią wielkimi literami napisane: "Bądźcie przeklęci, marynarze". Kiedy chwilę się nad tym zastanawiałeś, usłyszałeś trzask dobiegający z pokładu. Kątem oka dostrzegłeś że pod czaszką pojawia się napis: "Przeklęte płomienie". Arpherius zobaczył, jak wszystkie szalupy rozpadają się w drzazgi. Cal Ciborius, który akurat sterował statkiem, został rzucony w bok przez migiem obracający się ster. Okręt zmienił kurs. Płynęliście prosto w największą zatokę wyspy. Arpherius, raniony przez rozpadające się szalupy próbował bezskutecznie zmienić kierunek okrętu, ale po chwili skończył tak jak Cal. |
14-01-2007, 11:09 | #8 |
Reputacja: 1 | Cal, Arpherius nic wam nie jest?- krzyknął w ich stronę wychyliwszy głowę spod pokładu. Pobiegł w ich kierunku po szczątkach szalup rozproszonych na pokładzie.-To chyba ty mówiłeś Arpheriusie, że nie mamy się czego obawiać!- spojrzał na jego ranę- Radzę zrewidować ten pogląd raz jeszcze, bo jak byście nie zauważyli, okręt płynie sam bez załogi!…-złapał tchu-a o ile się nie mylę ktoś mi kiedyś powiedział, że nie potrafią robić takich rzeczy i wiecie o, myślę że miał rację!... Gustaw opanował się trochę, poczym podzielił się tym, co zobaczył pod pokładem. O ile nic już nie miało się wydarzyć, wyczekiwał zejścia na ląd.
__________________ Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności zapoznać się z czeską wersją najczęściej cytowanego fragmentu z ksiąg W. Szekspira, to właśnie macie do tego niepowtarzalną okazję: „Bytaka abo ne bytka – to je zapyta” :) |
14-01-2007, 14:32 | #9 |
Reputacja: 0 | - Wszystko gra Gustawie! - rzucił Cal podnosząc się na równe nogi. Zmarszczył brwi, a jego twarz wykrzywił grymas. To co działo się ze statkiem było dość podejrzane, ale elf nie sądził by mogli mieć na to wpływ. - Zrewidowanie nic nie da - mruknął do Gustawa słysząc jego propozycję - Wszystko wskazuje na to, ze statek celowo płynie do tej wyspy...Musimy więc poczekać aż dopłynie do lądu i wtedy pomyślimy co robić dalej...Chyba że któryś z was ma inne propozycje? Cal spojrzał w kierunku wyspy do której się zbliżali. Miał mieszane uczucia, ale zawsze tak było, gdy miał wkroczyć w nieznane. Założył ręce oczekując dobicia do brzegu i zejścia na ląd. |
14-01-2007, 20:00 | #10 |
Reputacja: 1 | Varl Vogt od momentu, gdy ocknął się w szalupie był mrukliwy. Męczył go ból głowy po wypiciu zbyt dużej ilości rumu. Jeszcze na domiar złego ta bitwa... Nie lubił, jak coś idzie nie po jego myśli. Ale miało to też swoje dobre strony. Wyostrzyły mu się zmysły i myślał o dziwo bardzo jasno. Z pozorną obojętnością obserwował poczynania kompanów, gdy dostrzegli, a później wsiadali na tajemniczy statek. Czuł w każdej kości, że tu stanie się coś złego. I nie zdziwił się za bardzo, gdy usłyszał huk łamanych desek. "Co ja tu robię?" - pomyślał - "Już wiem, mam tą swoją zasraną przygodę. Niech będzie... może w końcu zrobi się ciekawie". Usiadł sobie na rufie i z ironicznym uśmieszkiem obserwował wydarzenia. Nie był szczęśliwy, że płyną do tej wyspy. To będzie kolejny nie wypał. Ale lepsze to niż statek. - Nienawidzę statków! - powiedział cicho i zmełł przekleństwo. Siedząc tak, wsłuchiwał się w szum fal. Jego jasne włosy swobodnie opadały na ramiona a zimne zielone oczy lustrowały przestrzeń. Zatęsknił nagle za jedyną bliską mu osobą, która już nie żyła od 4 lat. Peccatus - samotnik. To był ktoś, kto go zawsze rozumiał i znał odpowiedź na każde pytanie. "Pewnie teraz spogląda na mnie gdzieś z góry i tylko mruczy pod nosem, co też ze mnie wyrosło... Ech! Muszę wziąć się w garść." Wstał i przeszedł się po pokładzie... postanowił zrobić coś pożyteczniejszego niż siedzenie i błądzenie zgorszonym wzrokiem po kompanach. - Arpheriusie! Pokaż mi te mapy, co to je znalazłeś. Może znajdę na nich coś ciekawego? |