|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-02-2007, 00:10 | #121 |
Reputacja: 1 | Gent Gdy wyszedł na powietrze zobaczył tylko ulice i kurz Shan i Nathniela już nie było zreszta zdarzało im się to coraz częsciej...
__________________ Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż... |
03-02-2007, 11:09 | #122 |
Administrator Reputacja: 1 | Gent zdziwionym spojrzeniem odprowadził plecy znikających za rogiem towarzyszy. "Osioł" - pomyślał szczerze, acz niepochlebnie o Nathanielu. - "Nie mógł od razu powiedzieć, że ma zamiar urwać się z dziewczyną?" Pokręcił głową, a potem rozpytał przechodniów o drogę do Koszar. Nie zamierzał - przynajmniej chwilowo - skorzystać z darmowych lekcji szermierki, z których znane było to miejce. Wśród doświadczonych wojowników mógł bez większego trudu zdobyć informacje o miejscach, gdzie można zdobyć najlepsze wyposażenie. Nie spiesząc się wędrował ulicami miasta. Wykorzystywał wolny czas nie po to, by obejrzeć wystawy sklepów. Ciekawiło go, czym Nuln, największe ponoć miasto Imperium, różni się od Altdorfu. |
03-02-2007, 19:22 | #123 |
Reputacja: 1 | (JAKO MG) W mieście panował spokój dzień powoli mijął Gent trenował, a Shan i Nathaniela nie było cały dzień co dziwniejsza również nie było ich na noc, nie mogli wrócić czy nie chcieli.. Miasto w nocy pachnie spokojem a różne myśłi przychodzą na myśł...
__________________ Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż... |
03-02-2007, 23:51 | #124 |
Administrator Reputacja: 1 | Przeciskając się przez tłum przechodniów Gent podążał w stronę Koszar. Mile uśmiechał się do pięknych panien, wywołując przerażenie w sercach ich dostojnych matek i odrzucał zachęcające propozycje ze stron panien parających się zawodem starym jak świat. Pod tym względem Nuln nie różniło się od innych miast Imperium. Pod innymi również. Po ulicach kłębił się tłum przedstawicieli rozmaitych ras, klas i zawodów... Od chłopów po szlachtę, od niewolników po magów i kapłanów, od krasnoludów po elfy... Ulica prowadząca do Koszar nie różniła się zbytnio od innych. Sam budynek Koszar też nie różnił się zbytnio od innych tego typu. Był może nieco większy... "Pewnie typowy dla wojskowych sposób myślenia" - doszedł do wniosku. - "Raz coś wymyślą, a potem już im się nie chce." Szeroko otwarta brama zachęcała do wejścia do środka i Gent bez wahania skorzystał z zaproszenia. - Potrzebujesz treningu? - spytał go młody żołnierz, stojący na warcie. Obrzucił spojrzeniem Genta, na moment zatrzymując wzrok na rękojeści broni. - Rapier... - Bardziej stwierdził, niż zadał pytanie. Gent skinął głową. - Pierwszy korytarz po prawej. Dalej sam usłyszysz - powiedział żołnierz. - I spytaj o sierżant Varl... Gent ruszył korytarzem i, zgodnie ze wskazówkami, skręcił w prawo. Po kilkunastu krokach usłyszał szczęk broni i okrzyki. Skręcił w kolejny korytarz i przez niewielkie drzwi wyszedł na obszerny, zalany słońcem dziedziniec pełen walczących z sobą ludzi. - Gdzie znajdę sierżant Varl? - spytał młodą kobietę, obserwującą dwójkę ludzi krążących wokół siebie z mieczami w dłoniach. - Zaraz - nie odrywając wzroku od walczących kobieta ręką zatrzymała Genta. - Za chwilę... Po paru minutach pojedynek był skończony. - Fatalnie, Max - stwierdziła. - Sieger co najmniej trzy razy Cię zabił. Musisz więcej myśleć. Jeszcze raz... - machnięciem ręki skierowała ich z powrotem do kręgu. Teraz dopiero zwróciła wzrok na Genta. - Chcesz się zaciągnąć, czy...? - wskazała głową walczących. - To drugie - powiedział z uśmiechem Gent. - I parę dobrych rad... - Jeśli chodzi o rapier, to - pokręciła głową - nie masz dziś szczęścia. Ani Borisa, ani Eldreda nie ma w tej chwili. Chyba, że nie wzgardzisz - uśmiechnęła się - moją osobą... ... Dwie godziny później... ... - Dzięki za trening - rzekł Gent, ściskając rękę Varl. - Z rad tez skorzystam. - Pomyśl niekiedy o ochronie - usłyszał na pożegnanie. - A jutro wpadnij, jeśli znajdziesz czas... Wracając do gospody Gent skręcił w niewielką uliczkę i pchnął okute blachę drzwi. - Varl wspomniała mi o tym miejscu - powiedział do siedzącego w głębi krasnoluda. Wyszedł z lżejszą sakiewką, ale bogatszy o kilka nader przydatnych, poza tym - świetnie wykonanych przedmiotów. Po powrocie do gospody zadysponował kąpiel, a potem posiłek. Do wieczora siedział w dużej sali, popijając herbatę i czekając na Shan i Nathaniela. gdy rankiem zszedł na dół dowiedział się, że kompani ciągle nie wrócili. "Stało im się coś" - zastanawiał się - "czy też amory padły im na szare komórki.." |
|
| |