|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
27-02-2007, 15:59 | #1 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [Warhammer] Popioły Middenheim Przypomnę panujące zasady: - za robienie sobie jaj i nieusprawiedliwioną wcześniej absencję na sesji eliminuję od razu, - piszemy opisowo (nie jest to wielki wysiłek), - nie sprzeczamy się z MG, chyba że popełni poważny błąd, - gramy drużynowo, nie zabijając się nawzajem i zapewniając sobie miłą zabawę, - posty nie muszą być bardzo długie, ważne by były treściwe, - jeden post na 48 h zupełnie wystarczy zwłaszcza że ja momentami również będę mieć chwilowe przestoje, - piszemy w trzeciej osobie liczby pojedynczej zwracając uwagę na pisownię i błędy ortograficzne, Chyba wszystko. Reszta wyjdzie „w praniu”. Życzę wszystkim graczom udanej zabawy i zaczynamy... ><><><><><><><><><><>< CZĘŚĆ I: POPIOŁY MIDDENHEIM Burza Chaosu sie skończyła. Miastu Middenheim udalo sie odeprzeć oblężenie wojsk Archaona, pana końca czasów. W Talabheim panuje zaraza. Podczas wojny przebywaliście w Untergardzie i tam się poznaliście. Przeklęci zwierzoludzie zmusili was jednak do ewakuacji. Przedarliście sie do Middenheim, ale podczas podrózy kapłan Sigmara z którym podróżowaliście zginał, przekazując wam relikwię Mlotodzierżcy. Prosił, byście zanieśli ją do ojca Mortena, do swiątyni w Middenheim. Przed wami od kilku chwil rysowało się wielkie Miasto Bialego Wilka wznoszace sie na górze Faushlag. Dotarliście tutaj wczesnym południem. Prowadziły do niego cztery ogromne akwedukty. Jeden z nich (wschodni), oplatany był żelazną winoroślą - podczas oblężenia, Middenheim chcialo zburzyć akwedukt, ale siły Chaosu blyskawicznie odpowiedzialy na to magią. Nie byliście sami. Dokoła was szły tabuny ludzie strapionych i umęczonych wydarzeniami ostatnich tygodni. Uchodźcy, którzy wierzyli iż w Middenheim odnajdą spokój po szturmie Archeona. Pogoda była pod psem – cieżkie ołowiane chmury wisiały nad Middenlandem od rana, dodatkowo siąpił zimny deszcz który, oprócz tego że dawał się we znaki ciału, to jeszcze wprawiał was w ponury nastrój. Jedyne o czym myśleliście w tym momencie, to jakiś ciepły kąt by wysuszyć przemoczone do cna ubrania i napić się jakiegoś rozgrzewającego trunku. Widać było jak na dłoni, że miasto mocno ucierpialo po walce z Wojskami Chaosu. Niegdyś potężne, ogromne Miasto Bialego Wilka bylo teraz mocno zniszczone. Mury z wszystkich stron byly uszkodzone (niektórych w ogóle nie było), niektóre domy wciąż płonęły, a nad Middenheim wznosila sie chmura dymu - wygladała jakby próbowała oslonić widoczne zniszczenia miasta przed wyśmianiem. Na górze Faushlag zauważyliście ciała pozabijanych mutantów, przyczepione do skalistej ściany ogromnymi pazurami. Doskonale zdawaliście sobie sprawę że nie tylko Middenheim bylo w zlym stanie. Drzewa Drakwaldu ucierpialy po szturmie Armii Chaosu. Setki mutantów i zwierzoludzi leżało w stosach, palonych przez ludzi ubranych w specjalne, ochronne stroje. Po uderzeniach dział zostalo wiele ogromnych dziur w ziemi, okoliczne farmy zostaly spustoszone i ograbione. Byliście tymi „szczęściarzami”, którym udało się przetrwać natarcie Archeona. Ale czy naprawdę można było mówić w tym momencie o szczęściu? W pierwszym poście opiszcie swoich bohaterów, ewentualnie nawiążcie jakąś rozmowę. Zresztą, sami wiecie . Prosze równiez o wrzucenie avatarków waszych bohaterów. |
27-02-2007, 16:30 | #2 |
Reputacja: 1 | Spokojnie, mimo padającego deszczu, tuż za kolumną uchodźców kroczyła szczupła, wysoka postać. Pewny krok świadczył o odrobinie wojskowego przeszkolenia mężczyzny. Lecz każdy kolejny ukazywał również ukrytą, kocią zwinność osobnika. Spokojne, czarne oczy płonące niczym dwa ogniki błyszczały spod kaptura smolisto czarnego płaszcza pochodzącego wprost z Middenlandu. Mężczyzna często ukrywał swoją twarz - był elfem, a wielu ludzi nie lubiło innych. "Niebo płacze nad Middenheim", pomyślał Yavandir spoglądając na mroczne chmury nad miastem. Od razu jednak jego myśli skierowały się na inne tory. Swego czasu wrócił z Praag walcząć z najeźdźcami Chaosu i niejeden oszalałby od tego co widział i czego doświadczył tam elf. Spod jego obszytego futrem kaptura wypływały brązowe zmierzwione włosy, które były dziwacznie jasne przy grzywce, wręcz białe. Przy jednym boku wisiał rapier bojowy o finezyjnie rzeźbionej głowni, natomiast przy drugim prosty miecz który już wiele lat był najważniejszym przyjacielem szermierza. Obie te bronie zdradzały iż elf najprawdopodobniej jest oburęczny, co oczywiście pokrywało się z faktami. Yav już wiele lat temu odrzucił dziwny dla jego rasy sposób mówienia w tonie którego zawsze brzmiała wyższość nad innymi rasami. Przez dziewięćdziesiąt lat swego życia doświadczył wiele a spotkanie Reinharda, wspaniałego fechmistrza i kobieciarza odmieniło całe życie Yava. Dawny mistrz pokazał jak żyć chwilą, cieszyć się z tego co sie ma i bronić przed wrogami. Dopiero gdy uczeń nauczył sie tego mistrz pokazał mu jak atakować. Wiele razy wracało to i wraca do niego w myślach. Jedyne co często irytowało kompanów to buntowniczy sposób zachowania który wiele razy wkopywał szermierza w kłopoty. Lecz po pewny czasie przebywania ze szpiczastouchem dochodziło się do wniosku, że nie ma on złośliwej natury a jedynie zawadiackie serce które lubi zabawę, śmiech, piekne kobiety i dobrą walkę. - Ale paskudna pogoda...Musimy zanieść relikwię jak najszybciej do Świątyni Sigmara, a potem pomyślimy co dalej...Ja planuje zostać jeszcze kilka dni w Middenheim, mam nadzieję, że nie będzie nam dane jeszcze się rozstawać...Przyzwyczaiłem się już do waszych twarzyczek - rzucił zawadiacko do swych nowych kompanów, w których towarzystwie podróżował od Untergardu. "Ciekaw jestem czy stary Johann prowadzi jeszcze "Tonącego Szczura", pomyślał elf i uśmiechnął się do siebie w duchu. "Można by go odwiedzić". Zaciągnąwszy kaptur mocniej na głowę skupił się na marszu w kierunku Middenheim oczekując na to, co mają do powiedzenia jego towarzysze. |
27-02-2007, 17:14 | #3 |
Reputacja: 1 | Wzrokiem objął wszystkich biedaków będących w drodze do Middenheim. Nie znając jeszcze nikogo z uchodźców z Untergardu, podszedł do Yavandira. Yavandir wzbudził w nim zaufanie, w końcu sam był elfem. Paskudna pogoda, prawda?. Płynnym, zamaszystym ruchem zarzucił kaptur na głowę. Jego lekki, wysoki łuk zawieszony był na plecach. Jednak życie nauczyło Gildirila przezorności. Strzały spoczywały w kołczanie zawieszonym z prawej strony pasa elfa, a jedno wierzgnięcie ramieniem wystarczy, by dobyć łuku. Oprócz łuku Gildiril nic nie miał. Podróż do Middenheim była jego jedyną, możliwą drogą. W przeciwnym razie zostałby zabity przez ukrywające się w Drakwaldzie gobliny i zwierzoludzi. Bystry wzrok elfa na chwilę spoczął w dziurach w fortyfikacjach miasta. Tu i ówdzie zauważył kawałek drewna, czy odrąbany kamień nie pasujący chociażby kolorem do muru. Jak myślisz, jakich machin użyli? - mruknął do Yavandira. Dobrze znał zwierzoludzi z bitew w Laurelorn - w końcu sam był wojownikiem klanowym. Przez chwilę pomyślał, jak cierpieli mieszkańcy podczas bitwy. Sam nie znał uczucia strachu, więc nie potrafił sobie wyobrazić przerażenia mieszkańców. Spojrzał ponad głowami tłumów jaka droga dzieli ich od najbliższej bramy. |
27-02-2007, 17:32 | #4 |
Reputacja: 1 | Słysząc pytanie Gildrila, Yavandir omiótł wzrokiem mury i bramy miasta które były świadectwem ciężkich walk jakie tu prowadzono. W pewnym momencie elf żałował nawet że nie mógł być w tym miejscu, by wspomóc lud bliskiego jego sercu Middenheim w tych ciężkich chwilach. Gdy Archeon napadł na Miasto Białego Wilka, Yavandir z ramienia hrabiego von Raukowa walczyl wraz ze swym oddziałem najemnym z pomiotami Tzeentcha w Krugenheim. Deszcz niemiłosiernie ciął go po twarzy, gdy posępnym wzrokiem wpatrywał się w szkody jakie Chaos wyrządził Middenheim. - Na pewno użyli jakichś ciężkich machin wojennych...Widać też ślady magii, na przykład tam... - Yav skinął głową wskazując Gildrilowi jedną z wysokich wież wznoszących się nad murami. A raczej na to, co z niej pozostało. - Słyszałem też, że walczyli tutaj nawet ze smokami Chaosu, ale czy to prawda tego już nie jestem w stanie powiedzieć... W każdym razie miasto powaznie ucierpiało, bardziej niż się spodziewałem..Za chwilę się przekonamy jak wygląda od wewnątrz...Pewnie niewiele lepiej... Elf poprawił skórzaną torbę podróżną przewieszoną przez prawy bark po czym ruszył ramię w ramię z Gildrilem i pozostałymi towarzyszami ku bramie miasta omijając powolnie idących uchodźców. |
27-02-2007, 17:59 | #5 |
Reputacja: 1 | Nagle jeden z ludzi został odepchnięty na bok i na jego miejsce wepchał się Ibrahim Strauss nie miał kaptura dlatego jego długie, czarne włosy były mokre, może to i dobrze? W końcu od tych paru dni znajomości jego towrzysze odnieśli wrażenie że nigdy ich nie mył, miał bladą cerę, strasznie bladą kiedy go o to spytano to powiedział że to przejścia po chorobie. Po zarazie w jego rodzinnym miasteczku Eskheim leżącym na północny wschód od Middenheim. Szarpnął naglę głową w stronę elfów, wyglądało to jakby chciał sobie skręcić kark. Jedno oko zasłaniało bielmo zaś drugie, zielone jak głębia lasu zdawało się napawać niepokojem... czyżby widać w nim było nutkę szaleństwa? U boku zwisała mu dość sporych rozmiarów torba. Pokazywał wam co w niej jest. Noże, piły, skalpele. Był w końcu cyrulikiem. - Nie narzekajcie na pogodę przyjaciele, cieszcie się że Bogowie dali nam kolejny dzień w którym żyjemy! Chwała im za to! - roześmiał się. - Mówicie o bitwie o Miasto Białego Wilka co? Mieszkam tu w Middenlandzie i słyszałem plotki jakoby... - rozejrzał się i ściszył głos - ... jakoby pomagały w oblężeniu dziwne krasnoludy służące potęgom Chaosu... podobno miały wielkie działa które były po części machinami a po części... - teraz było go ledwo co słychać - ... demonami!. Odgarnął mokre włosy z oczu. Ale to tylko plotki... przynajmniej mi się tak wydaje...
__________________ Poznaj mroczne tajemnice czterdziestego millenium |
27-02-2007, 18:11 | #6 |
Reputacja: 1 | Za elfami kroczył gnom. Gnom to nie był zwykły gdyż miał na sobie kolczugę, na głowie stalowy hełm, a po ziemi na rzemieniu ciągnał się miecz półtoraręczny. Kenowi dopisywał dzisiaj humor, może dlatego, że zanosiło się na spotkanie z siłami chaosu i ścięcie kilku dorodnych muntancich głów, a może dlatego, że wypił już połowę swojej manierki z mocną gorzałką. Nie zwracał uwagi na ludzi smętnie podążających w kierunku miasta. Podskakiwał sobie nonszalancko i nucił jakąś skoczną piosenkę. Miecz ewidentnie nie był szanowany to też przy każdym podskoku gnoma zataczał w powietrzu niebezpieczny łuk. Szczerzył zęby w nikotynowym uśmiechu, albo przyglądał się z daleka miastu. Nikt nie przypuściłby, że uważa i słucha z zainteresowaniem jak to on nazywał elfów "szyszkojadów". W końcu znudził mu się pochód bez słowa i powiedział do siebie : - Ulryk się zemści. Czuję to. Jest wściekły, a wszyscy chyba wiedzą co to oznacza. Biada tym co napadną na Miasto Białego Wilka. - rozejrzał się po towarzyszach,a w końcu spojrzał się na Yavandira i dodał podnosząc flaszkę - Łyka ?
__________________ Młot na czarownice. |
28-02-2007, 08:30 | #7 |
Reputacja: 1 | Elf popatrzył na swego niskiego towarzysza, uśmiechnął się krzywo i wziął do ręki flaszkę podawaną mu przez gnoma: - Nie pogardzę Ken...Przyda się coś na rozgrzanie...- jednym szybkim ruchem Yavandir pociągnął dwa łyki z butelki a chwilę potem jego twarz wykrzywił sardoniczny grymas - Dawno żem nie pił tak mocnego alkoholu...Zresztą, ja to raczej tylko w czerwonym winie gustuję, prosto z winnic Averheim... - elf rozmarzył się na moment przypominając sobie wspaniałą konsystencję tamtejszych wyrobów alkoholowych. Przetarł usta dłonią odzianą w rękawicę bez palców po czym oddał flaszkę Kenowi. Popatrzył na Ibrahima po czym rzucił do niego: - Mnie równiez doszły słuchy o krasnoludach dotkniętych Chaosem...Ponoć też szczuroludzie próbowali zabrać się za miasto od wewnątrz, ale wiecie jak to jest z tym co się słyszy tu i ówdzie...Ludzie lubią sobie powymyślać niektóre rzeczy, a wyobraźnię to wy macie dosyć bujną, prawda Ibrahim? - uśmiechnął się lekko do kompana. Poprawił rapier spoczywający przy prawym boku po czym skoncentrował się na podążaniu do miasta i tym co odpowie jego towarzysz. |
28-02-2007, 08:47 | #8 |
Reputacja: 1 | Cyrulik roześmiał się serdecznie. - Szczuroludzie! Haha! Te skaveny czy jak im tam? O tym mówisz? Dwumetrowe szczury chodzące na dwóch nogach jak ja czy ty? Przecież one nie istnieją. Pewno mieszkańców Middenheim zaatakowała jakaś sekta Chaosu od wewnątrz a nie szczuroludzie! Też dobre, kiedyś słyszałem bajania jakoby te dwu metrowe szczury tworzyły jeszcze większe! Ha! Tworzył! Co one niby Bogami są? - poklepał elfa po ramieniu - Sporo jeszcze bajań usłyszysz od mego narodu ale przynajmniej jest się z czego pośmiać.
__________________ Poznaj mroczne tajemnice czterdziestego millenium |
28-02-2007, 10:31 | #9 |
Reputacja: 1 | Gildiril błyskawicznie odwrócił się do cyrulika, i spojrzał na niego z pogardą. - Nie słyszałeś opowieści tileańskich bohaterów? Wyglądasz mi na mądrego, powinieneś wiedzieć takie rzeczy. Zdecydowana większość tamtejszych wojowników twierdzi, że na tak zwanych Dusznych Bagnach zbudowano kiedyś miasto. Znam tylko jednego człowieka, tileańczyka, który przeżył podróż przez te bagniska. Na pewno takich ludzi było więcej, ale to mój jedyny znajomy. Twierdzi, że płynąc przez bagniska trafił do sporego miasta. Zamieszkane było przez dziwne stwory. Rozmiarami przypominały wysokich ludzi, ale pokryci byli futrem. I mieli szczurze łby. Z tego co utrzymuje wynika, że posługiwały się własnym językiem. Miasto nazywały Skavenblight. - uśmiechnął się blado - Tak. Skaven-blight. Oczywiście możemy uznać to za oznakę poważnej choroby psychicznej związanej z urojeniami, ale możesz mi wierzyć, doktorku - ufam moim przyjaciołom. Oni nigdy by mnie nie okłamali. Po tych słowach z powrotem odwrócił głowę ku murom miasta. Wzrokiem objął wieżę pokazaną mu przez Yavandira. - Myślę, że skoro mieli pomoc krasnoludów, mogli użyć w najlepszym wypadku katapult, a w najgorszym wypadku dział oblężniczych. Wygląda to podobnie do Wolfenburga, z tym uzupełnieniem, że Middenheim przetrwało szturm. Słyszeliście może o licznej hordzie wielkiego wodza chaosu, Surthy-Lenka? Ta wiedza przydałaby się naszemu niedowiarkowi cyrulikowi. Ci, którzy przeżyli szturm na Wolfenburg twierdzą, że u boku Surthy-Lenka maszerowały zastępy skavenów. I komu tu wierzyć...? Miejmy nadzieję, że nie będzie nam dane na własne oczy przekonać sie, czy skaveny to istoty mityczne, czy prawdziwe. |
28-02-2007, 10:50 | #10 |
Reputacja: 1 | - Jeśli prawdą jest to co mówisz cóż... miałem kiedyś teze że to po prostu grupa zwykłych mutantów ale mutanty by własnego miasta przecież nie założyły, są na to za głupie... a opowieści tileańczyków nigdy nie słyszałem. Jedynie jak byłem malcem to pewien wędrowny bajarz który zawitał do Eskheim opowiedział bajkę o Giovannim i Althorien... ale to raczej nie ma nic wspólnego ze skavenami co? - Zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy - O hordzie Surty-Lenka słyszałem ale nie o wędrujących u jego boku szczuroludziach. To on złupił Miasto Wilka? Szkoda że nie zdążyłem go nigdy zwiedzić... zastanawia mnie skąd tu się wzięły krasnoludy? Ponoć walczą teraz i walczyły podczas wojny z zielonymi i z inną hordą Mrocznych Bóstw na dalekim wchodzie, za górami. Tak przynajmniej mówił po Burzy Chaosu pewien oficer który spił się w karczmie w Carroburgu...
__________________ Poznaj mroczne tajemnice czterdziestego millenium |