Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2007, 12:25   #1
 
klik's Avatar
 
Reputacja: 1 klik ma wyłączoną reputację
[Warhammer] Jesienne gawędy

Jolan

- Na co czekasz, wybierz pierwszy znak.
- Którykolwiek? - upewnił się.
- Tak, tak – pobielony siwizną kosmyk włosów zafalował przed szarawą twarzą staruchy.
Jej dłoń zatrzepotała jak pomarszczona ćma nad deska, na której rozłożone były niewielkie, drewniane płytki. Prostokątne, porysowane, otoczone widoczną warstwą lepkiego brudu, według wróżbiarki skrywały zaklęte w sobie wszelkie tajemnice czasu: przyszłe i minione wojny, kolor włosów przyszłej żony obarczonej sowitym – jakżeby inaczej – posagiem, możliwe i niemożliwe kolory, cale szczęście i znój życia. Jolan, doskonale znający cenę wszelkich prawd i kłamstw, zwykł kwitować większość takich rewelacji jednym słowem: bzdury. Nie one go jednak teraz interesowały lecz siedząca naprzeciwko kobieta i jej sztuczki – dobór słów jakimi zachwala swoje usługi, sposoby odwracania uwagi klienta, intonacja głosu czy charakterystyczne gesty. Uczyć się trzeba całe życie, jak mawiał Gustaw Heller delikatnie gestykulując skalpelem nad ciałem kolejnego zwierzęcia. Uczyć się trzeba, panie Tarkhard, nawet gdy sam proces nauki jest cóż... odrobinę odrażający.
Bycie kłamcą i oszustem czasem nie jest zbyt dalekie od bycia magiem.
Zerkając na wróżbiarkę odwrócił jedno z drewienek. Na ciemnej, wytartej powierzchni ledwie, ledwie rysowały się niewyraźne sploty linii. Wieża? Lichtarz? Zmrużył oczy. Pies? Kogut chyba. Na postumencie. Pomnik Miłościwie Panującego Koguta?
- Ten znak określa twoja przeszłość, panocku. To karta Głupca zwanego też Wędrowcem. Błądziłeś, a twoja podróż była długa – zapatrzyła się w przestrzeń gdzieś nad lewym ramieniem Jolana. - Jednak odwrócona, jednak odwrócona więc twoja podróż zapewne nie skończona. Do początku się zbliża, nie do końca. Zapewne błądzić jeszcze będziesz, zapewne głupcem jeszcze się nieraz okażesz...
- Zapewne powinienem teraz drugi znak odsłonić? – machinalnie przeczesał palcami brodę wytrzepując z niej kilka zapomnianych okruszków. W gruncie rzeczy lepszy głupiec niż kura na postumencie. Na chyblił-trafił odsłonił kolejny zamazany obrazek. Nie próbował już nawet zgadywać co przedstawia.
- Słonce. To twoje teraz – przekrzywiła głowę. - Zwrócone w stronę południa, to też cudze teraz. Słońce dla ciebie, słońce dla nas, ogień dla innych.
Jolan z uznaniem pokiwał głową. Przypominająca ubrany w stare szmaty nieforemny kawał kamienia starucha była dobra. Wędrowiec – to było oczywiste bacząc na to, że do miasta przybył niedawno a jego ubranie jeszcze nosiło na sobie ślady podróży. Błądził? Spalona na brąz twarz, akcent bez lekkiego, melodyjnego kislevickiego zaśpiewu charakterystycznego dla północnych ziem granicznych, zgrubienia na palcach dłoni po dawnych złamaniach. Oczywiście, że błądził, mylił trop, zacierał ślady. A słońce – zapatrzył się w rozjarzoną kopułę bezchmurnego błękitu – nie mogła trafić bardziej akuratnie.
Błogosławione przez wszystkich mieszkańców cienie znikały – zbliżało się południe. Wróżbiarka niezgrabnie przesunęła się bliżej ściany kamienicy przy której widoczny był jeszcze cienki pasek cienia. Prowizoryczny stolik, który trzymała na kolanach zachybotał się gwałtownie i część drewienek z cichym stukiem uderzyła o bruk.
- A to co ma znaczyć? To miała być uczciwa wróżba! - Wstał gwałtownie. Jego ciekawość została zaspokojona, nie musiał już dłużej brać udziału w tym przedstawieniu. Niezręczność staruchy była drobnym podarkiem od losu. - Nie dam się oszukiwać w tak prymitywny sposób! Nie zapłacę za zafałszowane przepowiednie! – Odchodząc podniósł z ziemi jedno z drewienek i rzucił na stolik. Z ciemnego drewna w niebo patrzyła niewyraźna twarz wisielca.

Leniwie krążył po rozgrzanym labiryncie wąskich ulic wpamiętując swoją twarz w oczy mieszczan. Potrafił doskonale wyobrazić sobie myśli jakie mogą powstać w umysłach ludzi gdy powietrze jest duszne i rozedrgane jak przed burza; gdy studnie wysychają a widmo głodu staje się coraz bardziej wyraźne. Będą szukać winnych, będą szukać obcych, nieznajomych, odmiennych; na wszelki wypadek, gdyby zdecydował się przezimować w tym miejscu wpisywał się więc w to miasto na krańcu świata. Wpisywał się w szare uliczki, wąskie, ściśnięte kamienice, w nierówny bruk, w kruki unoszące się nad domami, żywiące się ciałami powieszonych i resztkami wyrzucanymi przez rzeźników; oswajał zapach rynsztoka, niemytych ciał, gorąca i pachnideł; dołączał swój głos w pełen dysonansów chór znajdujący się na placu targowym i jak wszyscy starał się zarobić trochę grosza. Sprzedawał kłamstwa, opowieści i magię. Jego sztuczki były jak drewienka wróżbiarki – głupiec mógł stać się w cudzych oczach kogutem, słońce – złocistą koroną a wisielec obfitymi piersiami jasnowłosej kramarki. W niewyraźnych liniach każdy widzi to, co pragnie ujrzeć jego serce. Cały kunszt znajduje się w dobrym sprzedawcy, który potrafi podyktować lub właściwie odczytać owe pragnienia. Jolanowi zazwyczaj się to udawało.
Leniwie krąży po rozgrzanym labiryncie wąskich ulic wsłuchując się w dźwięki miasta. Przeczuwał ich zmianę już tam, gdzie niedaleko zewnętrznych murów miasta otulona szmatami siedziała stara wróżbiarka. Przekraczając śmierdzący, wypełniony posoką pochyły rynsztok ulicy Rzeźników, zbliżając się do targowiska – jest jej już pewien. Głosy trochę ściszone, więcej w nich napiętych nut, dziwne bo na ulicach mniej zbrojnych niż zwykle. Pomiędzy nimi przenikliwy glos herolda – dwa podbródki, zamaszyste gesty lewego ramienia, w prawym pergamin sygnowany pieczęcią Zarządcy, obok dwóch gwardzistów w pokrytych barwami miasta tunikach. „Z woli Zarządcy Johanna Hellmanna, hrabiego Lowenthal ogłasza się co następuje...”. Delikatny powiew wiatru przynosi ze sobą nowy zapach. Dzwony wybijają południe.
Słońce dla nas, ogień dla innych.
Dobra jest starucha.
Osłania oczy dłonią i patrzy tam, gdzie znajduje się południowa brama i Jamy.
Dzień, w którym Zarządca wschodnich ziem Ostermarku, rozkazał zabić i spalić ciała wszystkich trędowatych, nie różnił się od innych dni tego lata.
 
klik jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172