Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-04-2007, 15:28   #1
 
denis's Avatar
 
Reputacja: 1 denis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwu
Dwie drogi

Nad zamkiem Morrigans zbierały sie czarne , deszczowe chmury. Po chwili jasna smuga błyskawicy rozswietliła pietrzace sie w góre potężne mury . Mineło kilka uderzen serca i pierwsze krople upadły pod konskie kopyta . Wędrowiec który dotarł do osady u stóp zamku nie był witany przez zadnego z nielicznych mieszkanców osady . Lecz nie stara , nieco podupadła gospoda zdawała sie celem wedrowca .
Glein Sheog poprawił konski kropierz popedziwszy kona dalej ruszył wybrukowana droga , ktora opasujac wzgórze prowadziła do bram siedziby rodu De Morrigans.
Rozkaz jego przełozonego w Zakonie brzmiał jednoznacznie . Ma dostarczyc zaproszenie do przyłaczenia sie do rycerzy zakonnych niejakiej Annis de Morrigans ...

Na zamku czarne chmury wzmagały czujnosc strazy .Z uwaga raz po raz patrzyli w strone lasu , który rozciagał sie nieopodal . Niegdys prastare dęby były bogactwem okolicy ... dzis stanowiły schornienie dla smiertelnego niebezpieczeństwa które powodowało , ze wiesniacy coraz liczniej opuszczali okoliczne osady a kupcy omijali zamek szerokim łukiem . Wewnatrz poteżnego donzonu młoda kobieta konczyła haftowanie płaszcza , który juz niedługo miał zdobic jej zbroje ... Odgłos błyskawicy spowodował ze uniosła wzrok znad swej pracy i spojrzała w okno . Slady kropli , który zaczął padac dalikatnie zdobiły tafle szkła zygzakowatymi szlaczkami. “To ostatnia noc w zamku ... ostatni dzeszcz “ przemknęło Annis przez głowe ...

Gaston Moltie siedział w zołnierskiej jadalni zamku Morrigans .
Przybył z zamku Beaulix zbyt pózno by zostać przedstawiony swej przyszłej Pani , dzieki ktorej moze kiedys zasiadzie w siodle bojowego rumaka , jako pełnoprawny rycerz Zakonu Jadnorozca . Wychilił kubek ciepłego rosołu ... napewno nastapi to pózniej niz wczesniej ... ale kto wie ? .
Jutro oficjalnie zostanie giermkiem ,nie dosc ze kobiety , to kobiety młodszej od siebie ...
Odepchnał od siebie takie mysli ... W tym momencie dłosne uderzenia pierwszych kropli deszczu o dach zamkowego garnizonu wyrwały go z zadumy .
 
denis jest offline  
Stary 20-04-2007, 16:26   #2
 
Sir_herrbatka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputację
Glein spojrzał z obawą na czerń nad sobą, skulił się w siodle tak jakby ciężkie chmury przygniotły go. Prawda była, jednak taka że było mu odrobinę zimno i tą odrobinę ciepła która mu pozostała chronił niczym szalony chciwiec swojego skarbu.

Zacisną mocniej dłonie na lejcach i przymkną oczy. Usłyszał grzmot ale nic nie dawało znać o tym by miał się nim przejąć, dopiero gdy poczuł dotyk zimnej wilgoci na dłoni otworzył oczy. Zobaczył powolnie rozpoczynający się deszcz. Wyprostował się w siodle i spojrzał zielonkawo niebieskimi oczami z pod kaptura na niebo. Kilka kropel rozbiło się o jego twarz więc spuścił znużony wzrok z powrotem na swoje dłonie.

***

Glein maszerował spokojnym, spacerowym krokiem wzdłuż dziedzińca zamku. Jak zwykle nie wydawało się by się gdzieś śpieszył. Nawet chłód przestał mu przeszkadzać, zresztą wśród murów twierdzy nie koniecznie mogło być cieplej więc ostatnia przyczyna dla której miał się śpieszyć wygasła.

Szedł więc tylko po to by wykonać obowiązek. Obowiązek którego nigdy nie chciał wykonać naprawdę. Jedynie, obawiał się jakie inne obowiązki mogą rozkazać mu wykonać zamiast tego. To było coś co ktoś musiał zrobić i ostatecznie nie było to nic złego.

Mimo wszystko pozostawał pewien niesmak.

***

Glein był wysoki, o przeciętnej budowie ciała. Uderzająca była jego twarz, zdawała być się młodsza niż w rzeczywistość, możliwe że była to zasługa jasnych oczu lub gęstych i ciemnych włosów. Łatwo zdobywał sympatię lub nawet przyjaźń przygodnie poznanych osób, może z racji na łagodny uśmiech lub uprzejmość z której nigdy nie rezygnował.

Mógłby uchodzić za młodzika ze świątyni...

Wciąż jednak nie wydawał się mimo wszystko naprawdę młodym a jego dłonie nie wyglądały tak jakby potrafiły tylko składać się do modlitwy. Tutaj przypominał raczej czeladnika...

***

„Wartownicy stali cierpliwie wypatrując wrogów, którzy z pewnością mogli zaatakować w każdej chwili... Cóż, taki ich obowiązek.”

Glein, miał też swoje obowiązki i swoje sprawy. Ludzie pracy powinni się szanować...

-Witajcie, często tu taka pogoda?

Nie czekając na odpowiedź Glein wyciągną niewielki, starannie zabezpieczony pergamin.

-Zaproszenie dla Annis de Morrigans... a ja jestem posłańcem. Męcząca praca, tak samo jak wasza... Byłbym wdzięczny jeśli moglibyście mi pomóc.
 
__________________
Arriving somewhere but not here
Sir_herrbatka jest offline  
Stary 20-04-2007, 23:19   #3
 
denis's Avatar
 
Reputacja: 1 denis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwu
Gdy Glein ( uprzednio wypytany o cel podrozy) wjechał na zamkowy dziedziniec , a ciezkie drewniane wrota okute żelazem z trzaskiem zamknęły się za jego plecami , narescie mogł nieco się rozluznic .
Kamienne mury wydawały się w nikłym swietle pochodni nadzwyczaj potężne .
Nieliczne krople deszczu uderzały o miedziana blache dążonu powodujac cichy odgłos ...

Po chwili do przybysza podbiegł młody chłopiec , ubrany w płcienne portki i równie zgrzebna koszule ...odebrał konia od Gileina i usmiechajac się wesoło prowadzac zmeczone zwierze do wnatrza drewnianej stajni .
Kon najwyrazniej wyczuł ze podróz dobiegła konca z ochota ruszył za chłopcem .

W tym czasie na dziedzincu pojawiło się trzech starznikow . Jeden znich ... najstarszy wiekiem z sumiastym wasem , połozywszy dłoń na rekojesci miecza spojrzał na wyciagniety pergamin .

- Dobry człowieku , pora już pózna pora a dziedziczka zapewn już spi . Pojdz zatem z nami do koszar . Dostaniesz ciepła strawe a i miejsce do spania się znajdzie . Widac zes nie nawykły do nadmiernej wygody , to i u nasz będzie ci dobrze . A Greta nasza kucharka z pewnoscia da ci gulaszu i chleba . A i kufel piwa się znajdzie . – dłonia wskazał na jasno rozswietlone wejscie za swoimi plecami . – A co do pogody ... od jakiegos czasu ciemne chmury i dzesz często nawiedzaja te okolice ... a z nimi i zwierzoludzie wyłarza na pola ...A teraz wybacz ze nie będę ci towarzyszył , ale obowiazki wzywaja ... – wraz z dwoma przybocznymi ruszył waskimi , kamiennymi schodkami w góre , na blanki ...

Wnętrze koszar było ciepłe , suche i przyjemne . Trzy długie stoły na których stały kaganki , kominek pod sciana w którym płonął ogien i smakowity zapach dobiegajacy z kuchni połozonej za drzwiami .
Przy jednym ze stołow siedział człowiek w wieku lat może 25 ... solidnie zbudowany . przed nim stał dymiacy kubek . Gdy Glein stanał w dzwiach Gaston spojrzał w jego kierunku .
 

Ostatnio edytowane przez denis : 22-04-2007 o 23:20.
denis jest offline  
Stary 21-04-2007, 22:57   #4
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Annis siedziała przy oknie w otoczeniu miękkiego blasku świec.
Kończyła wyszywać srebrzystą nicią skomplikowany wzór haftu jakim postanowiła ozdobić swój płaszcz.
Liście bluszczu jakie lekko polśniewały na ciemnozielonym materiale zdawały się rzucać iskry.
Może to przez odblask światła świec grających w kroplach deszczu płynących po szybach.
Zapatrzyła się przez chwilę w tą swoistą grę ognia i wody.
Odgarnęła za ucho niesforny kosmyk włosów wymykający się z warkocza.
Dwa długie, lśniąco czarne warkocze spływały jej po plecach prawie do linii bioder.

Wyciągnęła nić zakańczając ostatni fragment wzoru.
Starannie złożyła skończony płaszcz i położyła go na skrzyni w jakiej znajdowało się to, co zamierzała ze swego odzienia zabrać w podróż w jaką niedługo wróci.

Przysiadła na niedźwiedziej skórze rozciągniętej przed kominkiem.
Wyciągnęła dłonie w stronę ognia tańczącego na grubych ćwierciach dębowych konarów.
Przez długi czas nie będę miała drugiej takiej okazji...
Ciekawe, czy posłaniec już przybył...Gdzie przyjdzie mi jutro ruszyć...


Zapatrzyła się w ogień...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 23-04-2007, 08:50   #5
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Gaston :

Osobiście Moltier uważał, że nie jest jeszcze tak późno, by nie przedstawić go Pani na Zamku, ale cóż widać tak chciał los, że dzisiejszego dnia jej nie pozna. Wprawdzie jak przez mgłę przypominał sobie ją jak jakiś czas temu była na zamku w Baeulix, ale wspomnienia nie były zbyt wyraźne. Zdaje się, że miała ciemne, długie włosy. Gaston znacznie lepiej pamiętał jej brata. Miał okazję nawet z nim ćwiczyć. Sympatyczny chłopak.
- Szkoda, że zginął. – mruknął do siebie – Widać tak mu było pisane.
Dodał zaraz pociągając łyk ciepłego rosołu z kubka i rozglądając się po komnacie. Nie czuł się zmęczony. Podróż choć długa przebiegała nad wyraz sprawnie, co w czasach, kiedy plugastwo na drogach pojawiało się znacznie częściej niż dawniej było nieomylnym znakiem opatrzności losu. Podekscytowanego Gastona na miejscu zaś czekała przykra niespodzianka. Przywitano go wprawdzie serdecznie.
Ugoszczono, zakwaterowano, dano jeść, ale zostawiono samego. Zupełnie jakby nikt nie wiedział co z nim zrobić. Moltier nie przywykł do tego by być bezużyteczny i nie lubił tego, więc gdy tylko ujrzał zmokniętego nieznajomego wchodzącego do komnaty podniósł rękę w powitalnym geście i gdy człowiek się zbliżył zagadnął uśmiechając się serdecznie :
- Witajcie. Widzę, że i Was los przywiódł do tego zamku. Paskudna pogoda co ? Ja miałem szczęście. Zdążyłem przed ulewą. Zdejmijcie płaszcz i osuszcie go przy kominku. – nie czekając na odpowiedź zerwał się rad, że ma zajęcie i przyciągnął ławę do kominka.
- Rzućcie odzienie na ławę. Głodni jesteście ? Poczekajcie zaraz coś Wam przyniosę. Tutejsza kucharka robi wspaniały gulasz. Chwilkę.
Gaston dziarskim krokiem poszedł do kuchni, by po chwili wrócić z miską pełną strawy, a także ze dzbanem i dwoma szklanicami.
Postawił przed Gleinem gulasz z kaszą, a ze dzbana nalał ciemnoczerwonego, parującego z lekka zapachem polnych ziół płynu.
- Proszę bardzo jedźcie. Przyniosłem też trochę grzańca. Ta kucharka Greta to przemiła kobiecina. Ale ... ale ... wybaczenia proszę. Gadam jak najęty, a nie przedstawiłem się.
Skłonił się lekko kładąc rękę na piersi.
- Jestem Gaston Moltier. Miło mi poznać. Nie chcę być wścibski, ale tak z ciekawości pozwolicie, że spytam co takiego zmusiło Was do przyjechania tutaj. Z tego jak Was tu goszczą mniemam żeście nietutejsi jak ja.
Spytał siadając i nalewając sobie trochę grzanego wina.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 23-04-2007, 10:03   #6
 
denis's Avatar
 
Reputacja: 1 denis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwu
Ciepla strawa , miłe trzaskanie w kominku i potężne mury , które dawały poczucie bezpieczenstwa co czyniło wnetrze przytulnym .
Gaston postawił przed przybyszem miske jadła i kubek grzańca .
Zapewne ruch w sali jadalnej wzbudził ciekawosc zakmowych dziewek .
Trzy jasnowłose głowy wychyliły sie ciekawie zza futyny dzwi . Nie było jednak dane wedrowcom ocenic urody dziewcząt .
"A wy tu czego ? " - obaj panowie usłyszeli głos starszej , nieco korpuletnej kobiety .
Ciche piski i tupot stop po drewnianich deskach podłogi był widomym znakiem , ze trzy "aniołki " uciekły , gdzies w głab koszar .
Kobieta wraz ze swoim solidnej wielkosci brzucjem weszła do pomieszczenia . Miała moze lat 50 a moze troche wiecej ...
Usmiechneła sie wesołym , niemal matczynym usmiechem do obecnych w sali ..
- Jakby trza było by czegus wiecej ... to mówta ... Kuchnia pełna smakołykow dla gosci . Szczególnie w tak niespokojnych czasach ... - widac było ze (podobnie jak i młode niewiasty , ktore z piskiem uciekły od nieznajomych ) chciała zagadac , ale brakowało jej sposobnosc ( czy tez smiałosci ) by zachęcic nieznajomych do opowiesc "co tam w wielkim swiecie "
Dołorzyła drew do kominka i niespiesznie udała sie w strone kuchni ...
Na zewnatrz mimo czarnych chmur deszcz nie przerodził sie w ulewe , tylko leniwie , jakby od niechcenia rzucał to tu , to tam drobne krople deszczu . Wieczorna ciemnosc wkradała sie juz w zakamarki zamkowego dziedzinca . gdzies w oddali , od strony lasu słychac było jakies dzikie ryki ... a uwazny obserwator odnalazł by pomiedzy drzewami szare kształty przemykajace pomiedzy drzewami . Jakac nieprzyjazna siła czaiła sie , poszukujac dogodnej okazji by ugodzic obrońców szybko i bolesnie ...
Stary serzant naciagnał skorzany czepiec mocniej na uszy ... poklapał jednogo z zołnierzy po plecach.
Oni tez widzieli to , ze owe szare kształty z nocy na noc podchodziły blizej murów ... Wiedział ze ta dzika siła z kazdym dniem staje sie wieksza i ze w końcu uderza ... to tylko kwestia czasu .
 
denis jest offline  
Stary 23-04-2007, 20:26   #7
 
Sir_herrbatka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputację
Glein oniemiał na chwilę gdy przywitano go w tak gorący sposób. Niczego więcej nie potrzebował do szczęścia, uśmiechną się i miał coś powiedzieć ale z trudem przychodziło mu znalezienie odpowiednich słów, tak by wyrazić to jak bardzo był wyczerpany i jak bardzo ciążyły mu myśli oraz ulgę jaką otrzymał z rąk gościa. Na szczęście kucharka uratowała całą sytuację dając mu chwilę do namysłu i odetchnięcie. Wszystko to dzięki tej odrobinie zamieszania którą wprowadziła...

Więc...

-Zdrowie Grety!

Zakrzykną wznosząc toast by jakoś zamazać swoje zakłopotanie. Ciężko było dostrzec, że rzucił też okiem za okno i na sierżanta. Jeszcze trudniej było dostrzec że lekko ugiął palce na ten widok, jakby w przypływie bezsilności nie mógł zwinąć dłoni w pięść. Usiadł po hałaśliwym odzewie zebranych i rozciągną plecy obolałe po długiej jeździe konnej. Bolało ale nie nawykł do przejmowania się tym więc uśmiechną się się tylko do Gastona i ponieważ mimo wszystko nie udało mu się znaleźć odpowiednio szczerych a przy tym niezbyt wylewnych słów powiedział tylko:

-Dziękuje za pomoc, mam nadzieję że będę mógł jakoś się odwdzięczyć... Nazywam się Glein Sheog i co nie jest żadną tajemnicą jestem tutaj jako posłaniec, chociaż w żadnym razie nie zajmuje się tym na co dzień, zresztą sądząc po pogodzie chyba na szczęście...

Przerwał tu na chwilę by sięgnąć sękatą, dużą dłonią w stronę grzańca, uniósł naczynie do ust i pociągną solidny haust. W zasadzie od dawna pił bardzo mało ale gorąco napoju było zbyt kuszące, nawet jeśli pominiemy moc trunku. Odstawił z powrotem na stół grzaniec i poczuł maleńki przypływ do swojego skarbca ciepła. Było to bardzo przyjemne.

-Greta to z pewnością dobra kobieta, nikt zły nie przyrządziłby czegoś tak dobrego... ani z pewnością nie zechciałby przynieść odrobiny dla wędrowca.

Glein szybko odzyskiwał siły a ciepło coraz szybciej krążyło po jego ciele. Zamiast ospałości jaka przychodzi po dużej ilości trunków, jeden łyk przywrócił go skutecznie do świata żywych. Co więcej miał radosnego towarzysza który odciągał go od jego własnych problemów. Ze zdziwieniem odkrył że miał ochotę nawet zapoznać się bliżej z którąś z jasnowłosych dziewcząt... ale to nie przystoi dla funkcji jaką pełni. Zresztą jakoś udaje mu się żyć bez tego i nie czuje się przez to źle. Czasami tylko tęskni. Ale to głupie i szczeniackie tęsknoty.

-Zdrowie dobrych ludzi!

Wzniósł kolejny toast który spotkał się z równie entuzjastycznym przyjęciem jak poprzedni co oznaczało także, że mieszkańcy zamku wciąż są w stanie odejść myślami od lasu i szarych cieni z pośród drzew.

Dopóki mogą powinni to robić. Ciągłe zamartwianie się w niczym im nie pomorze.

Powoli zabierał się już za gulasz gdy spojrzał dokładniej na swego towarzysza. Przymkną na chwilę oczy by zebrać myśli.

Tak, to mógł być giermek. Na pewno wojownik.

Podjął decyzję szybko.

-Tak, jestem tu by dostarczyć zaproszenie dla pewnej damy.

Nie wiedział czy postąpił słusznie, zresztą nie wiele miał do zaryzykowania ale po co miał męczyć niepewnością przyszłego giermka? To gorsze niż wygadanie się dla przypadkowego wojaka.
 
__________________
Arriving somewhere but not here
Sir_herrbatka jest offline  
Stary 23-04-2007, 22:08   #8
 
denis's Avatar
 
Reputacja: 1 denis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwudenis jest godny podziwu
Toasty zostały przyjęte przez Grete z lekki rumieńcem i jej „ucieczką „ do kuchni .
Rozmowa obu panów jakoś się nie kleiła ... a po kwadransie Greta ( która już powróciła do równowagi ) zagoniła przybyszów do sypialnej sali . Przygotowane łoża były skromna , przykryte grubymi kocami . jednak słomiane sienniki dawały zmęczonym mięśniom wystarczająca wygodę by obaj panowie usnęli niemal od razu . Wypity w grzancach alkohol , cicho szemrał w ich żyłach i kołysał ich do snu ..
Ogień płonący a kominku cicho trzaskał i dawał sporo ciepła . Nawet hałasy , które powodowali żołnierze schodzący z posterunku koło północy nie zakłóciły odpoczynku gości ...


Tymczasem Annis , zadowolona z efektu swojej pracy , również przebrała się w nocny ubiór i długo leżała w łożu wsłuchując się w niepokojące dziwki dochodzące od strony lasu . W końcu i dziedziczka rodu wszechpotężny Pan śmierci wygrał i zmęczona pogrążyła się we śnie . Ostatnie myśli , które przebiegły jej przez myśl były takie , ze powinna przed odjazdem zagwarantować swoim poddanym bezpieczeństwo ...


Ranek przywitał mieszkańców piękna słoneczną pogodą . Greta obudziła przybyszów wołając ich głośno na śniadanie . Wydawało się że stara kucharka przygotowała dla Gleina cos specjalnego . Nie często na śniadanie przygotowuje się nieznanym gościom pieczeń z dzika i zapiekane ziemniaczki .
Z uśmiecham podała obu panom wyśmienite danie . W końcu , gdy skończyli jeść i popili wybornym winem w sali pojawił się sierżant .
- Dziedziczka oczekuje was w sali rycerskiej , Jurgen zaprowadzi was tam ...

Stary , barczysty mężczyzna odziany w niezbyt wprawnie „zacerowana „ kolczugę spojrzał nieufnie na przybyszów . Czujny wzrok spod krzaczastych brwi zdradzał niechęć do nieznajomych mu ludzi .
Prowadził ich wąskimi schodami dazonu na na drugie piętro , gdzie niezbyt wąskie drzwi prowadziły do wnętrza ostatniego bastionu twierdzy Morrigans .
Dziedziczka , ostatnia z rodu oczekiwała na gości ,


Annis obudziła się wcześniej niż zwykle , jeszcze ostatki nocy nie zniknęły pod zbawiennym wpływem słońca .
Cos nie dawało jej ponownie usnąć . Niczym kamień w bucie wędrowca , cos nie dawało spokoju .
Może to złe przeczucia ? Może obawa przed „nowym” , wszak dziś miała wyruszyć na służbę Pani Jeziora ...

Po jakimś czasie do sali zapukały służki , by pomóc dziedziczkę wdziać odpowiedni dla jej statusu strój ... najstarsza ze służek poinformowała Annis o przybyciu giermka oraz posłańca z zakonu rycerskiego ...
Sala rycerska została przygotowana by ostatnia z rodu de Morrigans godnie przyjęła posłańca .
Sala rycerska , mimo ze sala o która służba dbała najbardziej , nosiła ślady zmierzchu rodu . Jaskrawe kiedyś draperie z herbami wasalnych rodów wyblakły nieco a obrazy z których patrzyły na przebywających w sali oczy dawnych rycerzy . Tron najstarszego z rodu sta po środku północnej sali – naprzeciwko wejścia . Nieco wyblakły czerwony dywan prowadził wprost do dębowego tronu ...
 
denis jest offline  
Stary 24-04-2007, 13:27   #9
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Gaston :

Cały ranek Gaston przygotowywał się na spotkanie ze swoją Panią. Po pierwsze jeszcze przed śniadaniem poszedł do zamkowej studni, by półnagi obmyć się w lodowato zimnej wodzie. Co skutecznie odegnało z jego głowy resztki snu. Prychając, aż z ust dobywały mu się kłęby pary zawzięcie szorował swoje ciało pożyczonym od Gerty szarym mydłem w ten chłodny poranek.
Podczas śniadania był mniej rozmowny niż poprzedniego wieczoru i zjadł posiłek prawie nie odzywając się do Gleina.
Powtarzał sobie w myślach słowa przysięgi jakie miał powiedzieć Annis.
Ubrał odświętną, zapasową błękitną tunikę z wyszytym na piersi herbem Beaulix. Złotym Lwem wspiętym, zwróconym w prawo, dzierżącym w łapie białą lilię.
Tak ubrany z przypasanym do boku mieczem udał się na audiencję. Wchodząc do komnaty rzucił przelotnie okiem na spoglądające z portretów postacie przodków Annis i powoli podszedł do siedzącej na dębowym tronie kobiety.
Nie wydawała się tak młoda jak sądził. Widać było że troski odcisnęły już swe piętno na jej twarzy. Idąc patrzył wprost w oczy kobiety. Decyzja została podjęta już dawno.
Gdy się zbliżył bez wachania obnażył miecz i przyklękając na jedno kolano złożył go u stóp ostatniej z rodu de Morrigans. Potem zgodnie z przysięgą hołdowniczą zwaną immixtio manuum przystąpił do deklaracji zwanej volo. Zaczynając ją od starożytnej i świętej formuły jaką wedle tradycji Charlemagne de Breton złożył Pani Jeziora :
- Madamme, je devien vostre hom. Ofiarowuję Ci moją krew, moje ciało i moje serce. Od teraz mym honorem jest służba Tobie. Rozkaż a umrę w twej obronie. Rozkaż a będę żył służąc Ci. – mówiąc ostatnie słowa głos mu zadrżał ze wzruszenia.
Przysięga jaką złożył nie była zwykła przysięgą giermka. Do niej wystarczyło tylko pierwsze zdanie. Mówiąc te słowa związał swój los z Annis na całe życie. Swoje lub jej. Od jej decyzji zależało jak długo pozostanie w służbie. Jeśli kobieta przyjmie przysięgę i zwróci mu miecz od tej chwili Gaston przestanie być panem swego losu, ale czy był nim do tej pory ? Wszak i tak wszystko było już dawno ustalone.
Czekał spokojnie z pochyloną głową.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 24-04-2007, 14:02   #10
 
Sir_herrbatka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputacjęSir_herrbatka ma wspaniałą reputację
Glein zjadł z apetytem swój posiłek zastanawiając się przy okazji czy kucharka nie okazuje mu zbyt szczególnych względów. Było to bardzo miłe z tej strony a posiłek był szczególny ale nie był pewny czy kobieta nie będzie miała z tego powodu kłopotów. Miał dość powodowania kłopotów.

Gaston z kolei zdawał się być tak pogrążony w myślach, że jedyne co pozostawało zrobić to uszanować jego milczenie.

Przeszukał starannie sakiewkę i znalazł tam srebrną monetę. Teraz pozostawała kwestia wręczenia jej za posiłek, co jednak było trudne do wykonania. Bardzo trudne.

Glein westchną cicho i schował monetę z powrotem do kieszeni. Musiał być jakiś sposób na zapłacenie dla Grety bez zwracania na siebie uwagi i oszczędzenie jej zakłopotania. A jeżeli taki sposób jest to był pewny że w końcu go znajdzie.

Medytacje przerwał mu posłaniec który poinformował o oczekiwaniu na spotkanie. Glein zacisną na jego słowa zęby i wstał gotując się do podążania za nim.

Nie szykował się specjalnie do tego spotkania. Nie miał odświętnego ubrania, które zresztą nie było adekwatne do jego funkcji. Ubrał się w proste ubranie i zbyt się tym nie przejmował, to że było lekko poplamione nie powinno zwrócić niczyjej uwagi. I tak najważniejsza jest sama dama i jej przyszły giermek, na gońca nikt nie będzie zwracać uwagi.

Usprawiedliwiał się sam przed sobą bo podskórnie czuł że zrobił to tylko po to by okazać lekceważenie dla rycerza. Było to głupie zachowanie, najgłupsze na jakie mogło go stać i wiedział o tym...

Szedł jednak pewnie, chociaż może odrobinę zawstydzony własną nieodpowiedzialnością. Postanowił jednak załatwić to szybko. Nie obchodziło go co myśli rycerze, szlachta, mieszczaństwo, kapłaństwo, magowie, chłopi... W zasadzie nie obchodziła go niczyja opinia. To nigdy niczego nie zmieniało.

Gdy wszedł do sali pokłonił się nisko rzucił przelotnie okiem na otoczenie, wysłuchał przysięgi giermka marząc o zakończeniu tej ceremonii.

Pasowanie nic dla niego nie znaczyło, nie był rycerzem ani giermkiem. Nie był nawet wojownikiem.

Był po prostu znudzony, zirytowany nałożonymi obowiązkami oraz tym że nawet nie udało mu się porozmawiać z żadną z uroczych dziewcząt na zamku ani podziękować jakoś dla Grety.

Z każdą chwilą robił się co raz bardziej wściekły na otoczenie i siebie. Dopiero po chwili powiedział w myślach „dość” i zaczął szukać spokoju we własnej głowie.
 
__________________
Arriving somewhere but not here
Sir_herrbatka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172