Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2007, 19:04   #11
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Bohdan Clak’Labbas

-Prrrr! - Nastąpiła chwila milczenia.

Woźnica był wysoki, miał ciemnozielone oczy, brązowe, falowane, sięgające do szyi rozczochrane włosy i krótko przystrzyżoną brodę. Ubierał kaftan kolczy i skórzaną kurtę z przytroczonym rogiem, do tego miękkie buty z widoczną rękojeścią noża wystającego zza cholewy, na małym palcu urękawiczonej dłoni nosi pierścionek, pamiątkę po żonie.

Powoli położył sobie garłacz na kolanach. Z niejednego pieca chleb jadł i znał różnorakie rodzaje pułapek zastawianych na trakcie. Na wozie panowało milczenie. Powoli podjechał trochę bliżej rozglądając się na boki i zachowując czujność.

-Ty i ty - Wskazał garłaczem wojaka i "Szlachciurka" Sprawdźcie co z nim i weźcie go na wóz! - Kiedy ten drugi zaczął protestować dodał nachylił się nad nim, złapał go za ramię, (a był to kawał chłopa) i dodał przez zęby Zawsze możesz iść piechotę.
 
Angrod jest offline  
Stary 13-05-2007, 19:33   #12
 
Takeshigo's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeshigo nie jest za bardzo znany
Joachim

Ból... ból i przerażenie...i chęć zostania przy życiu. Tylko tyle czuł Joachim gdy zjawy zbliżały się do niego nieubłaganie. Wiedział, że to może być już koniec. Pod wpływem bólu upadł na kolana, uszy zakrył dłońmi myśląc naiwnie, że pozwoli mu to na chwilę wytchnienia. Nie tłumiło to jednak zawodzenia widm. Zaczął krzyczeć, potwornym, nieludzkim krzykiem chciał zagłuszyć wycie. Do oczu nabiegły mu łzy. Zjawy były coraz bliżej. Joachim wstał jednak i zaczął biec. Uciekać tak szybko, na ile potrafił - nawet jeszcze szybciej. Bieg aby przeżyć. Upiory jednak zbliżały się do niego. Pomyślał, że może jeszcze zdołać im umknąć. Biegnąć rzucił zaklęcie, które mogło ocalić mu skórę. Jak kamień w wodę... Tak, chciał zniknąć, przestać istnieć, rozpłynąć się. Jak kamień w wodę. Nabrawszy znacznej przewagi nad ścigającymi, czmychnął gdzieś na bok w zarośla. Tam skulił się i czekał najgorszego.
 
Takeshigo jest offline  
Stary 13-05-2007, 20:15   #13
 
elf_11's Avatar
 
Reputacja: 1 elf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetny
Febrin

Febrin’a zaatakował wewnętrzny niepokój który jednak szybko opanował. Cała sytuacja była wyjątkowo niezręczna.
- Astegorze – zaczął spokojnie – proszę ,wiedz że nie jest mi miłe przynoszenie takich wieści – widząc jednak zachowanie rozmówcy, był gotowy na wszystko. Nie szukał zwady – na potwierdzenie mych słów, ów starzec dał mi jeszcze to – tym razem na ręku przyodzianej w skórzaną rękawiczke pojawił się mały medalion. Jego kształt wskazywał na to, że była to cześć jakieś większej, nieokreślonej całości. Febrin położył wisior przed Astegorem – natknąłem się na Cynthionix’a zmierzając do tej wsi.W ten czas, obca mi była jego osoba. Kiedy do niego dotarłem duch niemal całkowicie opuścił już jego ciało –mówił teraz trochę szybciej – mogę Cię zaprowadzić w to miejsce, wtedy będziesz wiedział ,żę wiarygodne me słowa – jego mina się zmieniła. Spoważniała jeszcze bardziej . Przypomniał sobie co jeszcze mówił starzec . Obawiał się to powiedzieć, ale nie miał wyjścia. Wahał się jeszcze chwile i rzekł
twój przyjaciel powiedział jeszcze jedno. Prosił mnie abym Cię ostrzegł . Ostrzegł przed zagrażającym niebezpieczeństwem - Tego było już zbyt wiele . Jednak taka była wola konającego człowieka. Czy mógł jej nie wypełnić ? – niewiadoma mi jest jednak postać groźby , o której mówił. Może słowa na pergaminie coś wyjaśnią ... - Febrin nie wiedział jak wybrnąć z sytuacji. Widząc uprzednią reakcje Astegora, obawiał się jego odpowiedzi. Czekał w milczeniu, gotowy na każdą ewentualność
 
__________________
Fear it's the pass to the Dark Side.
Fear leads to Anger, Anger leads to Hate, Hate ... leads to the Suffering
elf_11 jest offline  
Stary 13-05-2007, 22:16   #14
 
Goldfinger's Avatar
 
Reputacja: 1 Goldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetnyGoldfinger jest po prostu świetny
Gdy czytał ów zwój, twarz zmieniała się od paskudnej do twardej jak głaz.
Dziwne się to wydawało. Cisza, zmierzch, Odgłosy zwierząt, melancholia...

Poczym odezwał się:
Od tej nieszczęsnej chwili, gdy spotkałeś konającego, twój los stał się losem Świata.
Witaj jeszcze raz Fabri’nie. I wybacz mą szaleńczą naturę. Bałem się że to prawda, co mi mówisz. Obawiałem się tego, co to oznacza. Rozumiesz? Nigdy nie zrozumiesz!
Myślałem że młode lata odeszły w zapomnienie. Tak bardzo chciałem zapomnieć. Niestety, bogowie mnie pokarali. Czy wiesz jaki to jest ciężki żywot biedaka, który stara się zyć w nieświadomości przed tym po co naprawdę przybył na tę ziemie? Tak bardzo chciałem Wierzyc w kłamstwo. I udałoby mi się, lecz musiałeś się tu zjawić!
Wybacz mi jeszcze raz me rozczarowanie.

W myślach: ”O bogowie, czymże my jesteśmy w oczach waszych? „

Do Fabrina:
-Nie na darmo bogowie cię tu przysłali. Wiesz o tym?

Co widziałeś przed sobą to, to jak głupiec, przemienił się w szaleńca. Astegor mówił spokojnie, ton przybrał łagodny i miły wydawał się uszom. Nieludzki szept, wkradł Ci się do głowy. Jego słowa, napełniły ją zdziwieniem i ciekawością.
Mówił:
-Nie przypadkiem spotkałeś Cynthionix’a. Umiesz trzymać miecz. Strach jest Ci obcy.
Nie masz celu. Nie jestes zwykłym wojownikiem. Dlatego teraz musimy uciekać stąd. Uwierz teraz mi, tak jak ja tobie uwierzyłem. Prawda,że dziwne to wszystko sie wydaje. Tak samo dziwne jak to ze ptaki latają.
Zginiesz jeśli tu pozostaniesz, później ja. Dlatego musimy wyruszyć już o świcie. Po drodze pochowamy ciało Cynthionix’a.

Głos się odmienił, nie wiesz czy Ci się to wydawało, czy to raczej prawda co słyszałeś i widziałeś. Jednakże nigdy jeszcze nie miałeś takiego odczucia, jakbyś rozmawiał z człowiekiem, a tym samym bładził gdzieś po lasach, pełen strachu i obaw.

Karczmarz przyniósł jeszcze kubek wina. Astegor wziął kawałek metalu co leżał na stole. Zwiną pergamin i wsadził go za kolczugę.
-chodźmy przyjacielu odpocząć przed jutrem.
W drodze do pokoju,
-Masz rodzinę? Jakiś bliskich? Skąd pochodzisz? I co Cię skusiło by przybyć w te strony?
Przepraszam jeszcze raz za moje zachowanie, i ze tak dużo pytań naraz. Rozumiem, że wybierzesz się ze mną w podróż?
 
Goldfinger jest offline  
Stary 14-05-2007, 00:42   #15
 
elf_11's Avatar
 
Reputacja: 1 elf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetny
Febrin

„Zginiesz jeśli tu pozostaniesz, później ja” – brzmiały słowa w umyśle Febrina. Jeszcze nie dawno niósł wiadomość o niebezpieczeństwie, teraz sam przed taką stanął . To jakaś niedorzeczność - pomyślał.
- to prawda, cała ta sytuacja jest osobliwa – przyznał rację Astegorowi. Chyba tylko dlatego ,że rzeczywiście nie posiadał teraz większego celu , brał całkiem poważnie zaproszenie nowopoznanego człowieka. „twój los stał się losem Świata„? „tak bardzo chciałem zapomnieć. Niestety, bogowie mnie pokarali” ? Co to wszystko miało znaczyć? Role się odwróciły, teraz Febrin czuł w sobie narastające sprzeczności i pytania. Życie w podróży, szybko nauczyło go odpowiedniego dystansu do poznawanych istot, to też nie ufał swojemu nowemu znajomemu. Jednak z drugiej strony podróż, niebezpieczeństwo i przygoda - to rzeczy dla których się tu znalazł. Daleko od domu. Od domu i prawdziwej rodziny. Teraz była to już zamierzchła przeszłość.
Słowa Astegora , wywoływały w nim bardzo sprzeczne odczucia. Jakkolwiek sama jego postać, nabrała teraz jakieś dziwnej głębi. Mowa a bogach, przeznaczeniu i niebezpieczeństwie powodowała dreszcz na plecach Febrina. Był teraz coraz bardziej zaciekawiony tą historią .
Zapłaciwszy karczmarzowi za wino i spędzenie nocy w gospodzie, ruszył za swoim nowym kompanem. Idąc tak do pokoju i słuchając tych wszystkich stawianych mu pytań i kiedy to ilość „widzów” z głównej sali ,znacznie się zmniejszyła , zrzucił z głowy naciągnięty do tej pory kaptur. Astegor mógł teraz dojrzeć twarz Febrina w całej okazałości. Jego blada cera kontrastowała z ciemnymi oczami , rysy twarzy męskie jednakże w specyficzny sposób delikatne. Spiczaste uszy przebijające się przez gęste długie włosy jednoznacznie określiły jego pochodzenie .
- w tych stornach , brak mych krewnych – odpowiedział spokojnie. Jednak te słowa niosły w sobie nutę smutku i tęsknoty. Zanim powiedział cokolwiek więcej, zamilkł na chwilę.
Kontyuował dalej opanowanym głosem :
Zaś co tutaj robię , nie ma większej wagi. Nie obrałem dokładnej drogi. Odpowiedzialność za to ,że tu trafiłem pozostawmy, jak sam oznajmiłeś.., bogom . Porozmawiajmy jutro , teraz odpoczynku czas. –
Nie powiedział nic więcej. Nie pozwoliła mu na to, nieufność do ludzi , nabyta przez całą swoją podróż, po opuszczeniu Lorenu.
Najważniejsze było teraz , co stanie się nazajutrz...
 
__________________
Fear it's the pass to the Dark Side.
Fear leads to Anger, Anger leads to Hate, Hate ... leads to the Suffering
elf_11 jest offline  
Stary 14-05-2007, 00:58   #16
 
Reuvenan's Avatar
 
Reputacja: 1 Reuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetny
Najbliższej wioski nie dane im było ujrzeć. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Ujrzeli za to ścianę lasu. I doszedł ich krzyk. Wrzask potęgował wiejący w ich kierunku wiatr. Nie czekając ani chwili dłużej mocniej chwycił rękojeść topora. Harpin mimowolnie podążył za nim. Weszli w gęstwinę. Młody krasnolud dobył młota. Stanęli oko w oko ze stadem czarnych hien. Szukali źródła krzyku, jednak łowili tylko pnie drzew oraz przeklętą zwierzynę. Jeden ze wściekłych psów skoczył na niego, lecz była to ostatnia rzecz jaką zrobił w swoim żywocie. Rozpłatana na pół czaszka nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Harpin ruszył ku najbliższej hienie. Zamachnął się i chybił. Poprawka jednak była bezlitosna. Uderzył obuchem prosto w samo serce, gruchocząc jeśli nie wszystkie, to na pewno większość żeber. „Zielonooki” dwoma krokami uskoczył przed siebie i szerokim półkolem naznaczył wpierw pierwszą, a potem przyziemną kontrą, drugą bestię. Towarzysz Bogrima poległ na ziemi, broniąc się przed atakiem kolejnego napastnika. Nieszczęśliwie była tam i jeszcze jedna psia kreatura, która wbiła zębiska w jego ramię. Po okolicy rozległ się przejmujący wrzask. Inżynier migiem skierował się w stronę kompana. Panował nad ruchami, niczym fechmistrz nad mieczem. Ciął jak w transie, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, każdemu, który sądził, że jakiejkolwiek hienie okaże litość. Wkrótce runo leśne pościelone było ciałami mrocznych psów i ich krwią. Harpin leżał łapiąc się za nadszarpnięte ramię. Borgim chciał mu podążyć z pomocą, ale znana w całym świecie krasnoludzka duma nie pozwalała Harpinowi jej przyjąć. Wstał z zaciśniętymi wargami i jak gdyby nic się nie stało powiedział:
- Dałbym im sam radę. Rad jednak jestem, że mam Cię u swego boku.
Ponownie usłyszeli krzyk…
__________________________________________________ _______________

Bohdan

Nikt oczywiście na piechotę iść nie zamierzał. Nie zamierzali też stać się w głupi sposób ofiarami rabunku – jeśli rzeczywiście był to element napadu. Ale przecież strach jest dla tych, co nie mają wiary w siebie – pomyślał jeden z pasażerów. Czemuż jednak nikomu nie spieszno było, by podejść do rannego? Tu powstawało się kolejne pytanie – czy aby na pewno był on ranny? Robiło się coraz chłodniej i może nie był to najlepszy powód, ale zawsze jakiś, by w końcu zmusić się i podejść do leżącego osobnika. Zerwali się nagle, ale podchodzili spokojnie. Wojak i „szlachcic”. Z orężem w prawicy i puklerzami w lewicy. Nasłuchiwali i rozglądali się. Nikogo. Niczego. Tylko oni i leżący.
Nagle ów postać zaczęła trząść się konwulsyjnie. Skurcze okazały się tak silne, że ofierze napadu bielma wyszły na wierzch. Pieści zacisnęły się z taką siłą, iż po chwili pociekła z nich krew. Nogi wygięły się w nienaturalny sposób jakby – do boku. Zaczął walić głową w ziemię! Podchodzący początkowo znieruchomieli nagłym obrotem sprawy, jednak zaraz dopadli chorego i złapali mocno. Nie było go łatwo utrzymać, jednak po chwili atak ustąpił. Wojak i „szlachcic” mogli odsapnąć. Moment później ciało człowieka, teraz byli tego pewni, leżało już na wozie. Koń zarżał. Przyglądali mu się w milczeniu. Wkrótce i on przyglądał się im…
__________________________________________________ _______________

Czasami prędzej, czasami szybciej, ale najgorsze zawsze kiedyś przychodzi. I tym razem nie było inaczej. Rój zjaw zbliżał się nieubłaganie. Joachim skrył się naprawdę dobrze. Niewielu było takich, by go zobaczyć w takim miejscu, jakim się schował. Lecz one nie musiały go widzieć. One go wyczuwały.
Zorientowawszy się w sytuacji, guślarz pognał dalej. Zwinnie pokonywał kolejne konary i zwalone pnie. Gnał ile miał sił w nogach. A siły zaczęły w kroku na krok go opuszczać. Czuł, że nie dobiegnie daleko, że niebawem upiory go dogonią. Nie dawał jednak za wygraną. Wtem dostał gałęzią w twarz. Jednak adrenalina robiła swoje. Zaraz potem potknął się o wystający korzeń dębu. Ale podniósł się i bez tchu kontynuował bieg. Następnie kilka razy zmuszony był do wstawania po tym, jak wcześniej poślizgiwał się na wilgotnym mchu. Lecz to też nie był w stanie go powstrzymać od tego, by jak najszybciej znaleźć się jak najdalej. Dźwięk zbliżających się widm karmił ból w jego głowie. Już wydawało się, że osiągnie zamierzony cel. Że uda mu się umknąć napastnikom. Niestety…wpadł prosto w jedną ze zjaw. Szok jaki przeżył unieruchomił go. Chłód opanował jego ciało. Nie należał on jednak do ludzi, którzy poddają się tak łatwo. Zaczął wić się i rzucać ma wszystkie strony jakby go krwawe pijawki na całym ciele osiadły. Wewnętrzna walka, jaką toczył, zakończyła się nagle. Przestał się szamotać. Wnet ujrzał światło zbliżające się ku niemu dość szybko. I słowa…„Setnare ano!” Zbudził się. Zimny pot okrył jego czoło. Ku jego oczom doszedł widok kilku ludzi. Ku jego uszom doszły szepty zmieniające się z każdą chwilą w wyraźne słowa. Dobiegło do niego rżenie konie…
__________________________________________________ _______________

Refleks z jakim uniknął dziwnego ptaka pozazdrościłby mu niejeden. Nie było czasu na zmianę oręża, więc trza było machać nożem. Przykląkł. Kolejny ptak okazał się łatwym celem. Jednym ciosem w korpus Johan zakończył jego życie. Pojedynczo zapewne dałby sobie radę bez problemów. Ale kruków była co najmniej horda. Obsiadły, zdawałoby się, chyba wszystkie gałęzie. I z piskiem je opuszczając podążyli ku myśliwemu. Johan się jak szalony na nogi i przebił się przez pobliskie krzaki. Ptaki przez moment były zdezorientowane, ale tylko przez moment. Chwilę później wzbiły się w powietrze, wypatrzyły ofiarę i rzuciły się w pogoń. Zaznajomiony w terenie przemykał bez trudu, omijając wszelkie przeszkody i próbując zmylić przeciwnika. Chmara ptaszysk nie chciała jednak odpuścić. W oddali prześwit jaki zobaczył napawał go niepokojem. Na otwartym terenie będzie łatwym łupem dla kruków. Śmigając przez las krzyczał od czasu do czasu wołania o pomoc, która zdawała się nie nadchodzić. Jednak, gdy chciał skręcić w lewo, by pozostać w lesie, a nie wybiegać na polanę, dostrzegł dwie postacie. Jeśli miał mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie tej napaści, to właśnie oni ją byli. Nie zmienił więc kierunku ucieczki i z jeszcze głośniejszym apelem o pomoc zmierzał ku dwójce krasnoludów…
__________________________________________________ _______________

Fabrin i Astegor tymczasem powoli udawali sie na spoczynek wymieniając w drodze do pokoi kilka uwag. Przeróżne myśli nie dawały im spokoju. Toteż w sen zapadli nieprędko, prędko natomiast przywitał ich blady świt...
 
__________________
Może chcesz zagrać w sesję on line za pomocą programu OPENRPG albo FANTASY GROUNDS - napisz na moje gg 5192232
Reuvenan jest offline  
Stary 14-05-2007, 10:02   #17
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Bogrim

Bogrim upewnił się, że jego towarzysz jest cały. Rana nie była poważna, lecz bolesna. Nigdy nie lubił lasów. W młodości zawsze powtarzano mu, że bory leśne skrywają tylko kłopoty. Zdążył się nieco otrząsnąć z furii, jaką wywołał w nim atak wilczej watahy, gdy usłyszał ponownie krzyk. Jednakże krzyk ten wydawał się wyraźniejszy. Dwaj Khazadzi spojrzeli przed siebie. Początkowo nic nie widzieli, aczkolwiek po chwili zobaczyli zarys postaci. Nagle usłyszeli potworne, przeszywające ich ciała krakanie. W żyłach krasnoludów krew zaczęła krążyć szybciej, tak jak wtedy, gdy bronili się przed hienami. Ścisnęli rękojeści swoich broni mocniej, ich wszystkie mięśnie napięły się jak cięciwy kusz.
Postać z leśnej czeluści zbliżała się i stawała się coraz wyraźniejsza. Przygotowani na kolejne starcie przyjaciele ujrzeli twarz biegnącego napastnika. Gdy spojrzeli w oczy temu osobnikowi zrozumieli, że nie był on napastnikiem, lecz ofiarą. W jego źrenicach dostrzegli obłędne przerażenie. Bogrim nagle dał się ponieść instynktowi odziedziczonemu po przodkach i wyskoczył do przodu, a za nim młody Harpin. „Zielonooki” wydal z siebie nie naturalny okrzyk, który rozniósł się po lesie. W mgnieniu oka minął uciekającą postać, ostrze topora błysnęło w promieniach słońca przebijających się przez gęstwinę. Rozpołowione ciało ptaka spadło na ziemię. Drugi kruk uderzył o pień drzewa po ciosie harpinowego młota. Zaskoczone nieprzewidzianym atakiem stado jakby zatrzymało się na chwilę w powietrzu. I nagle rozpierzchło się.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1

Ostatnio edytowane przez Kokesz : 14-05-2007 o 15:27.
Kokesz jest offline  
Stary 14-05-2007, 13:13   #18
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
-Co z nim?
-Pewnikiem jest opętany.
-Głupoty gadacie pewno się zatruł.
-Zobaczmy co ma przy sobie!
-Ani mi się waż! Nikt nie będzie nikogo okradał na moim wozie!
-Patrzcie budzi się!
-Uważajcie to może być demon!
-Ja to bym go kołkiem... dla pewności.
-Przestańcie głupoty gadać, jeno na boki się rozglądajcie czy aby nie dybie na nas coś w krzakach. No zróbcie mi miejsce!


Bohdan uważnie przyjrzał się leżącemu, trochę znał się na opiece nad chorymi, nauczyła go tego matka. Nie jest źle, był blady, miał kilka zadrapań i siniaków, poza tym wszystko wydawało się w porządku. Kiedy leżący otworzył oczy, Bohdan uciszył resztę. Rozejrzał się wokół, po czym zwrócił się do niego:
-Hej! Możesz mówić? Kim jesteś i jak znalazłeś się na drodze? Słyszysz mnie?
 
Angrod jest offline  
Stary 14-05-2007, 15:30   #19
 
Templarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Templarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwu
Gdyby Johan napotkał brodatych nieznajomych swobodnie podróżując, zapewne minął by ich lasami nie zwracając na siebie ich uwagi...
Nie znał żadnego przedstawiciela tej gburowatej i twardej, niczym skała w której żyją, rasy a z opowieści o nich krążących nie spieszno mu było się zaznajamiać.

Ale cóż... obecnie dwaj krępi nieznajomi, mimo ,że z bronią w ręce i pośród zmasakrowanych ścierw psów, dla Johana byli wybawieniem... a to jedyne o co mógł prosić.

Gdy tylko przebiegł obok, gdy usłyszał pierwsze odgłosy walki i urywane pokrakiwania padających demonicznych kruków stanął jak wryty...

Mimo tego, że całe życie spędził w lesie, gdzie nauczył się, że jeśli jest się atakowanym - trzeba uciekać - obrócił się na pięcie i przekładając sztylet do lewej dłoni wyjął z jaszczura przy pasie stary, żołnierski miecz, który dostał od swego ojczyma.

Miecz, mimo tego, że wyglądał na wiekowego, posiadał wiele wyszczerbień i śladów rdzy nadal był ostry... a to wszystko co może chcieć wściekły człowiek.

Z wrzaskiem na ustach zaszarżował na umykające już przed furią krasnoludów ptaki.
 
__________________
"All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die."
Templarius jest offline  
Stary 14-05-2007, 15:38   #20
 
elf_11's Avatar
 
Reputacja: 1 elf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetnyelf_11 jest po prostu świetny
Febrin

Otworzył oczy. Jego umysł był jasny a ciało rozbudzone . Nie spał tej nocy zbyt wiele . Wypoczywał , lecz nie spał .Myślał o tym co miało się wydarzyć . Miał serce pełne nadziei , że wszystko to, nie okaże się oszustwem, że będzie mógł się przysłużyć czemuś większemu , że znajdzie przygodę swego życia . Po to opuścił swój dom.

Przeciągnął się na łóżku, poczym wstał i wyprostował. Zapiął koszule i poprawił spodnie. Podszedł do misy z wodą stojącej na małym stoliku, zaraz pod oknem. Wyjrzał przez ów okno poczym przemył twarz wodą. Było jeszcze ciemno ale słońce powoli zaczynało dawać znać o swoim istnieniu .
- Amin naa tualle – przywitał słońce , poczym otworzył okno aby wpuścić do środka trochę Świerzego powietrza . Następnie ze skrzyżowanymi nogami usiadł na podłodzę opierając plecy o ścianę. Wolał czuć na plecach szorstką korę drzewa, lecz w tej sytuacji ściana musiała wystarczyć .
- Ciszo ...przyjdź o mnie – pomyślał i zaczął się wyciszać. Uspokajać swoje ciało. Wyrzucać z niego każde napięcie jakie potrafił zlokalizować. Robił tak odkąd pamiętał. Nauczył go tego jego ojciec . „Oddaj hołd światu, naturze i ziemi z której powstałeś” – mawiał – „Jeśli chcesz aby dobrze Cię usłyszała i służyła twej sprawie , uśpij ciało , wyostrz umysł . Niech wszystkie myśli odejdą . Trwaj tak w ciszy , a usłyszysz głos natury „ – uczył swego syna –„ głos lasu i duchów” –kontynuował – „Poczym wróć do zmysłów i patrz . Oglądaj dzień , bądź uważny. Wtedy dostrzeżesz , że nic nie dzieje się przypadkiem . Że duchy lasu są po twojej stronie . Dostrzeżesz mowę drzew słuchając jak wiatr dmucha w ich liście” – Febrin pamiętał każde jego słowo – „słowa płynącej źródlanej rzeki dodadzą Ci otuchy . Będziesz wiedział ,że las akceptuję cię bezgranicznie

Otworzył oczy . Nie wiedział ile czasu minęło. Wstał przeciągnął się ponownie i zaczął pakować. Pozbierał wszystkie swoje rzeczy. Obejrzał ostrze swojego miecza oraz naciągnął cięciwę na łuk .
- Chroń mnie tak dobrze jak wilczyca swojego potomstwa – powiedział na głos patrząc na miecz – Bądź tak celny jak głodny sokół pikując na swą zdobycz – dodał trzymając w ręku łuk .

Nałożył płaszcz i naciągnął na głowę kaptur. Na plecach powiesił tarczę i wyszedł z pokoju. Zamkną drzwi kluczem i zszedł do głównej sali. Powitał karczmarza skinieniem głowy i usiadł przy wolnym stole.
Karczmarz patrząc podejrzliwie na Febrin’a , pamiętając wczorajsze wydarzenia i zapytał :
- czy życzysz sobie czegoś ?
- grochu z kapustą oraz czystej wody posmakowałyby usta moje - padła cicha odpowiedź .

Kiedy na jego stół trafiła misa pełna jedzenia i dzban wody , zaczął jeść i pić.

-zbudź się Astegorze . Czas ucieka – pomyślał .
 
__________________
Fear it's the pass to the Dark Side.
Fear leads to Anger, Anger leads to Hate, Hate ... leads to the Suffering

Ostatnio edytowane przez elf_11 : 14-05-2007 o 17:13.
elf_11 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172