|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-10-2007, 09:00 | #21 |
Reputacja: 1 | Bogrim siedział i zajadał się baraniną. Z każdym kolejnym kęsem czuł się coraz lepiej, a umysł mu się rozjaśniał. Czuł jak kawałki baraniny wędrują do jego żołądka i napełniają go siłą. Tak, posiłek był tym czego potrzebował. Czekała ich jeszcze długa droga. Potrzebował energii by uczestniczyć w tej przedłużającej się wyprawie oraz by godnie służyć radą przywódcy tej zbieraniny. Zanosiło się na to, że oddział będzie gotowy do wymarszu wcześniej niż przewidywano. Cieszyło to krasnoluda, bo przecież nie mogli stać w miejscu, smok sam do nich nie przyleci. "A szkoda" - pomyślał popijając mięso kozim mlekiem. Dużą zasługę w szybkim doprowadzeniu żołnierzy do porządku miała ta Nari Weils. Jej charakter podobał się inżynierowi. Przypominał mu trochę charaktery przedstawicielek jego rasy. - Melduję gotowość oddziału do wymarszu! Czekamy na rozkaz! - krzyknęła Nari stojąc przed Bogrimem i jego towarzyszami w wojskowej pozie. - Wspaniale się spisałaś - krasnolud uśmiechnął się do kobiety. - Tyle chyba wystarczy - powiedział odstawiając kubek z mlekiem i podnosząc się trochę ociężale z krzesła. - Trzeba nam w drogę ruszać, a o Tobie panno Weils - bo chyba jaszcze panną jesteś? - zapytał trochę retorycznie. - A o Tobie będzie trzeba wspomnieć przywódcy tego oddziału. Niech inni zobaczą, że praca się opłaca. - No i co panowie? - zwrócił się do towarzyszy. - Może poślemy kogoś do dowódców, by im przekazać, że tu wszystko gotowe i mogą ruszyć swoje Jaśnie Oświecone tyłki, bo ich tu zostawimy. - Te słowa jednoznacznie wskazywały, że posiłek poprawił humor Khazadowi.
__________________ Nic nie zostanie zapomniane, Nic nie zostanie wybaczone. Księga Żalu I,1 Ostatnio edytowane przez Kokesz : 12-10-2007 o 18:35. |
11-10-2007, 11:18 | #22 |
Reputacja: 1 | Aslain Mag przeżuwał bez pośpiechu suszoną baraninę, śledząc z daleka prace przyspieszające oddział do wymarszu. Po skończonym posiłku sam także ruszył się z miejsca i spakował swoje osobiste rzeczy do juków, pozwalając służbie zająć się złożeniem namiotu. Kilkanaście minut później dołączył do swoich towarzyszy prowadząc konia za uzdę. Zasiadł obok i czekał spokojnie, aż cały oddział osiągnie pełną gotowość. Meldunek Nari wywołał na jego twarzy mieszane uczucia, a usta skrzywiły się na chwilę w smutnym uśmiechu. Z jednej strony wesołość, iż ta kobieta tak bardzo stara się dorównać mężczyznom w ich męskiej roli i całkiem dobrze jej to wychodzi; z drugiej nostalgię, że los nie pozwolił jej zostać żoną i szczęśliwą matką, z dala od groźby bitwy i pożogi. - Może właśnie ofiara takich kobiet, jak ona, pozwoli tej krainie znów kiedyś rozkwitnąć i wzrastać w pokoju. Mimo wszystko szkoda jej na taką ofiarę. – zakończył swą refleksję, gdy padło pytanie z ust Khazada. - Tak… tak – zamyślony potwierdził sugestię krasnoluda - Niech pierwszy konny ruszy czym prędzej do kapitana i zamelduje gotowość oddziału do wymarszu. Sama dobrze wiesz kogo tam posłać. |