Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Sesja RPG Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2007, 17:39   #21
 
Macharius's Avatar
 
Reputacja: 1 Macharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputacjęMacharius ma wspaniałą reputację
Hrafn pochylił trochę głowę przed Wyniosłym, nie za nisko żeby można to uznać za poddaństwo ale też na tyle nisko żeby okazać wielki szacunek i respekt jakim darzył obcego. Po chwili uniósł głowę i spojrzał bystro na elfa.

- Zwą mnie Hrafn Joslkaraksen z plemienia Kaerssonlingów z Norski. Jednak omyliłeś się, nie jestem bardem, nie opowiadam ckliwych pieśni o mężnych rycerzach i ich rozterkach sercowych, ja prawię prawdziwe historie w mych pieśniach! Jestem bowiem skaldem, to mnie przypadł honor opowiadania historii bogów, bohaterów i ich walk z potworami. Dlatego też tu, Południowcy zwykli mnie zwać Hrafnem Skaldem, bodaj nie jest nas tu wielu.

Dotknął lekko medalionu na szyi i znów przemówił.

- Widzę że podoba ci się mój medalion, przedstawia on jak zresztą widzisz głowę wilka, jest to symbol prawdziwego boga północy Olrica który niegdyś przybędzie i zniszczy Upadłych Bogów! Tak prawią legendy Kaerssonlingów i pieśń zwana "Gotterdammerung" co można przetłumaczyć jako "Zmierzch Bogów". Z twego zaproszenia na wieczerze chętnie skorzystam, tu na dalekim południu można dostać doprawdy dziwne napitki i jadło jednak jest ono naprawdę wyborne. Choć muszę przyznać że nigdy nie dorówna miodowi pitnemu z mroźnej północy i ciepłemu mięsiwie wielkich czarnych niedźwiedzi.
 
Macharius jest offline  
Stary 18-10-2007, 18:58   #22
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Cieszę się, że wyjaśniłeś mi tą subtelną różnicę Hrafnie Joskaraksenie - Uśmiechnął się do człowieka. - Mam nadzieję, że przedstawisz mnie swoim towarzyszom abym mógł objąć zaproszeniem także i ich .

Gdy rozmówca wskazał mu medalion elf szybko poprawił się w myślach, aby na przyszłość nie pomylić boga jakiego wyznaje ów skald.

- Jesteś więc człowiekiem lodu, takie opowieści krążyły wśród mojego ludu o dumnych wojownikach nie znających ni strachu ni przeciwności którym nie byli by w stanie podołać. Czy Loki, Odyn lub Thor należą do Twego panteonu? Wybacz, jeśli czynię jakąś pomyłkę, ale słyszałem coś o Twojej wierze łącznie z Ragnarokiem sławnej bitwie bogów co to dopiero ma nastąpić. Jednak opowieści które słyszałem opowiadane były mi dość dawno, więc może nie wszystko dobre zapamiętałem, tak czy inaczej miło mi będzie jak wyjaśnisz mi przy dobrym piwie podwaliny swojej wiary. Czym by była istota myśląca bez wiary w Boga?ponoć pustą skorupą jak mawiają mędrcy.
 
Eliasz jest offline  
Stary 19-10-2007, 00:53   #23
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
W klasztorze panowała głucha cisza przerywana od czasu do czasu odgłosami gromu. Klucznik prowadził was przez bramę wewnętrzną, przez wewnętrzny dziedziniec, potem jakimś korytarzem. Od całkowitej ciemności i pewnego upadku chroniły was pochodnie rozlokowane na ścianach. Niestety, w dość dużych odległościach między sobą, co powodowało, że większość czasu patrzeliście sobie pod nogi. Lilawander znał drogę, więc jako jedyny nie musiał patrzeć pod nogi – bawiło go trochę patrzenie na was w tym stanie. Środkiem korytarza przebiegł szczur. Zakonnik zatrzymał się i wydobył z habitu pęk kluczy (dość pokaźny). Przekręcił klucz i otworzył wam drzwi do skromnie urządzonej komnaty. Wszyscy spoczęliście zatem w pokazanej wam przez klucznika komnacie. Spał tam jeszcze jeden mężczyzna – z daleka i nawet spod koca wyglądał na zbrojnego – rzucało się to w oczy. Spał ciężkim snem, więc nie pobudziliście go. Zamieniliście jeszcze kilka słów, a następnie wszyscy poszliście w ślady nieznajomego. Spaliście bardzo głęboko z jednym wyjątkiem.


Lilawander zbudził się koło północy. Zdjął z siebie rękę Ericki – ta kapłanka go trochę denerwowała tym rozpychaniem się na łóżku. Miał dylemat czy popchnąć ją zwyczajnie w szparę między ścianą a barłogiem (dotarło do niego, że łóżko to zbyt wielkie słowo), czy po prostu odsunąć ją na swoje miejsce. Pioruny trzaskały tak często, że było jaśniej niż za dnia. W pewnym momencie zaczęło mu się wydawać, że słyszy coś jeszcze, coś oprócz piorunów. Kiedy nastąpiła kilkusekundowa przerwa był już tego pewien – słyszał czyjeś bolesne jęki. Podszedł więc do okna i wyjrzał przez nie ostrożnie. Na środku dziedzińca stała samotna naga postać, która bezlitośnie okładała się po plecach biczem. Krew z ran od razu spływała by użyźnić tutejszą trawę, a co za tym idzie nie zostać znalezioną. Jaki w tym sens? Przeszło przez głowę elfa.

Następnego ranka obudziliście się razem w pokoju gościnnym, który w dzień nie wyglądał tak posępnie jak w nocy. Ericka zaczerwieniła się widząc odcisk jej małej dłoni na policzku Lilawandera. Elf nie skomentował. Najkrócej znany wam jegomość przedstawił się jako Kurt. Teraz już było ewidentne, że to wojownik – blizn na jego twarzy i tych sztywnych, wyćwiczonych ruchów nikt nie mógłby nie zauważyć. Po chwili przyszedł do was Klucznik Wilhelm – wasz ratownik z zeszłej nocy. Wydawał się, że był w dobrym humorze – być może to jutrznia dodawała mu co dzień otuchy, bo pora była akurat taka, jaką Ericka by oceniła na „po jutrzni”. Na to samo wskazywał fakt, że zabrano was do jadalni, a w tych czasach rankiem po słoneczku i po nabożeństwie zakonnicy podają pierwszy posiłek, by mieć „siły do pracy i do modlitwy i oprzeć się pokusie, kiedy będzie trzeba” jak mawiał opat.

Siedzieliście wokół stołu dość suto zastawionego jadłem jak na poranny posiłek. Tradycja mówiła, że pierwszy posiłek jest najważniejszy, ponadto mnisi pozbawieni niektórych rozkoszy ziemskich nadrabiali to sobie jedzeniem. Większość z nich była otyła lub też miała nadwagę. Opat przywitał was jako gości i zaprosił do jedzenia dając tym samym sygnał pozostałym. Przez jakiś czas słychać było tylko ciamkanie, chrupanie i oblizywanie palców. Kiedy, można by rzec, uczta dobiegła końca opat – człowiek starszy, aczkolwiek widać było, że wiek nie przygniótł go jeszcze swym ciężarem, wstał od stołu i wygłosił błogosławieństwo na cały dzień. Później zaś wskazał na was byście poszli za nim. Zabrał was głęboko do jakiejś piwnicy.

-Tutaj leżał Mathias. Ostatni z zaginionych.

Sigmaryta pokazał wam okowy przykute na środku pokoju do podłogi, były one przewidziane zarówno na ręce i na nogi. Nie było wątpliwości, że pozycja, w której ten Mathias leżał, nie należała do zbyt wygodnych. Ericka spojrzała się wzrokiem pełnym wyrzutu na opata.

-Musisz zrozumieć, że tutaj na tym oddziale leżą tylko ci, dla których nie ma już żadnej nadziei. Ci, dla których próbowaliśmy już wszystkiego, a na dodatek jeszcze okazywali agresję i trzeba było ich odosobnić. Do rzeczy, zniknęło czterech więźniów z naszego zamkniętego sanatorium. Nie mamy pojęcia co się z nimi stało. Mówię to wam, ponieważ podejrzewam kogoś z wewnątrz tych murów. Nie wiem, po co, ani dlaczego, ale nikt z miasteczka nie miałby tu dostępu po nocy. Zanim przyszliście myślałem już nawet o wynajęciu najmitów z miejscowej gildii, ale cała ta ich kamienna wieża poszła z dymem wczoraj popołudniem, kiedy to w dodatku wszystkich dziesięciu naszych najmitów odpoczywało po walce z jakimś dziwnym stworem, który to się okazał poza miastem. Podobno przypadkowo wybuchła beczka z prochem, potem zapaliło się siano i bęc! Pokładam więc tylko w was swoją nadzieję. Proszę was, byście zorganizowali śledztwo, które najlepiej by było, żeby zakończyło się odnalezieniem naszych uciekinierów, czy też porwanych. Przypominam jeszcze raz o dyskrecji - żaden klasztor nie chce, by plotkowano o nim, że gubi swoich pacjentów, ponadto jak mówiłem - to musi być ktoś z wnętrza klasztoru.

Opat patrzył na was badawcza, wręcz świdrował wzrokiem. Widać było, że to dobry człowiek, ale sytuacja była dla niego widocznie wyjątkowo niezręczna. W pomieszczeniu było dość duszno i ciemno. Padające krople znaczyły upływający czas.

-Możecie być pewni, że moja wdzięczność będzie ogromna.

Kurt w tym momencie zauważył, że Ericka nosi wisiorek z symbolem kruka i maleńkimi czaszkami na szyi, a jej włosy... ona nie ma włosów - jest całkowicie łysa! Ten poważny wyraz twarzy powiedział mu wszystko co ten chciał wiedzieć na ten temat.

Volkbert odchrząknął delikatnie.

-Ja rozumiem, że to poważna sprawa i chcecie imć państwo pokontemplować na ten temat, ale dobrze by było, byście coś rzekli. Jestem zdany na waszą łaskę - chciałbym wiedzieć, na czym stoję.

Ponownie zapadła cisza.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 24-10-2007 o 09:59.
 
Stary 19-10-2007, 01:25   #24
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Zamieniliście jeszcze kilka słów, a następnie wszyscy poszliście w ślady nieznajomego. Spaliście bardzo głęboko z jednym wyjątkiem.

Elf zdążył się przedstawić pozostałym nieznajomym, każdy z nich uczynił to samo nim zmęczenie wepchało ich do łóżek.

Lilawandrowi nie przeszkadzała obecność kobiety, wręcz cieszył się z płynącego od niej ciepła, mimo to wstał nocy obudzony czyimś jękiem. Gdy zobaczył nieznajomego biczującego się na dziedzińcu pomyślał, że to jakiś tutejszy fanatyk, dopiero poranna rozmowa z opatem uświadomiła mu, że niekoniecznie…

Z przyjemnością pałaszował strawę podaną przez mnichów, było to o wiele więcej niż spożywał w drodze do klasztoru. Z rozkoszą popijał trunkiem podanym przez mnichów, braciszkowie wyjątkowo dobrze warzyli swoje piwo.

Gdy Sigmaryta opowiedział o ostatnich wydarzeniach, kończąc:

-Ja rozumiem, że to poważna sprawa i chcecie imć państwo pokontemplować na ten temat, ale dobrze by było, byście coś rzekli. Jestem zdany na waszą łaskę - chciałbym wiedzieć, na czym stoję.

Elf przemyślał całą sprawę, po czym odrzekł.

- Możesz liczyć na moją pomoc bez względu na nagrodę. Już okazałeś dość uprzejmości przyjmując mnie w Wasze święte progi i dopuszczając do wiedzy gromadzonej przez lata. Kiedy miała miejsce ta ucieczka? Czy byłaby możliwa bez pomocy któregoś z mnichów?? Podszedł do okuć sprawdzając czy były otwarte czy też rozerwane. - Czy podejrzewasz, który z mnichów mógłby posunąć się tak daleko??

Lilawander przerwał nieznośną chwilę ciszy jaka zapadła po jego pytaniach. Rozumiał, że w akcie ucieczki musiał uczestniczyć któryś z mnichów mimo to musiał mieć co do tego absolutną pewność.

- W nocy zostałem wybudzony ze snu – mrugnął ukradkowo i porozumiewawczo okiem w stronę kapłanki Morra, - zobaczyłem nagiego człowieka biczującego się na dziedzińcu -Dokładnie opisał jego wygląd, po czym zapytał.

- Czy wiesz który to z mnichów i dlaczego miałby to robić w środku nocy??

- Jako nie Sigmaryta odebrał bym to jako pokutę za czyn jaki popełnił, pokutę zadaną sobie bez informowania o tym pozostałych mnichów, gdyż w przeciwnym razie po cóż miałby ją wykonywać w środku nocy, jeśli nie po to, by wymazać grzechy w ukryciu przed członkami bractwa…? Sigmarytą jednak nie jestem, więc jeśli mylę się w swoich przypuszczeniach to o wytłumaczenie proszę.

- Co zaś się tyczy „przypadkowego” wybuchu, to mam tu poważne wątpliwości. Zrozumiałbym gdyby stało się to w miejscu i wśród osób nie obytych z prochem, jednak najmici z gildii z pewnością do takich nie należą.
Co wiadomo Ci o stworze grasującym za miastem? Od jak dawna je trapi i czy śmierć stwora została jakoś stwierdzona i poparta dowodem choćby w postaci głowy bestyji?? Słyszałem, że wśród najmitów taki właśnie obyczaj panuje.

- Możesz też być pewien mojej dyskrecji, nic co mogłoby rzutować na reputację klasztoru, nie zostanie przeze mnie przekazane obcym.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 19-10-2007 o 03:07.
Eliasz jest offline  
Stary 19-10-2007, 12:36   #25
 
Skin_Poznań's Avatar
 
Reputacja: 1 Skin_Poznań ma wyłączoną reputację


Wasylij obudził się , z wielkim ciężarem podnosząc ospałe powieki.Zanim jeszcze podniósł się z siennika już myślał o tym co przyniesie dzisiejszy dzień-dobre stanowisko i leczenie bolącej od jazdy rzyci.
Nawet mnie rzyć boli.Nie zazdroszczę służce Morra -pomyślał z szerokim uśmiechem.

Zaraz potem gdy podniósł się udał się w stronę studni, żeby obmyć swoje zmęczone i cuchnące potem i końmi ciało.Podszedł do żurawia i nie krępując się zbytnio nabrał wody do cebrzyka i całą jego zawartość wylał na swoją głowinę, spłukując z siebie kurz, słomę i i zaschnięty pot.
Gdy kąpiel miał już za sobą niemal biegiem powrócił do przydzielonej przez fratra kwatery aby przyodziać się w ciuch o fasonie godnym jego dzisiejszej roli.
Zaczął przyodziewać białą, czystą koszulę oraz szkarłatny żupan który starannie przepasł długim tkanym z jedwabiu pasem.Na wszystko
ubrał wełniany płaszcz sięgający poniżej kolan, z luźnymi, pociętymi rękawami , również w kolorze szkarłatu jednak płaszcz ów był pełen haftowanych złotą nicią motywów roślinnych.Ważnym elementem kreacji był szeroki i gruby pas kontuszowy za który Wasylij zatknął swoją szablicę .Wykończył ubiór ciepła czapką z sobolowej futra z zatkniętymi w nią orlimi piórami.
Przyodziany jak należy wyruszył jeszcze na krótki, formalny posiłek z braćmi zakonnymi i już miał udać się na swoje nowe włości.

Wszedł do komnaty w której bracia wraz z jego towarzyszami śniadali sobie w najlepsze. Pokłonił się lekko najpierw opatowi...
Do pioruna! Z tego co mi ojciec mówili powinien siedzieć na najlepszym miejscu oraz bratu Wilhelmowi za to,że wczoraj przyjął ich w progi monastyru.
Usiadł w miejscu blisko wiery. I zabrał się do posiłku. Cały czas szeroko uśmiechnięty rozglądał się po sali jadalnej.Szybko spostrzegł gdzie siedziała reszta kompanii wraz tym szatańskim widziadłem-Elfem co mienił się bodajże Lilawander.
Jego uwagę przykuł też młody jegomość z dość szorską aparycją który na pewno nie był fratrem. Może jakiś to podkomedny ?Do diabła z nim, jem i biegusiem do swych nowych kwater .
Gdy skończył jeść chciał od razu udać się do Baszty, jednak widząc sprawę przeora udał się za nim jak i resztą towarzyszy.

Gdy już dotarli do piwnicy, nonszalancko oparł się o ścianę i słuchał co ma opat za opowięści dla nich i miał nadzieję ,że chytrus Sigmaryta nie zażyczy sobie teraz bezinteresownej ofiary za przygarnięcie ich na noc.
Kiedy usłyszał o tym, że bracia chcieli nająć ludzi do sprawy oczy jego zabłysły jak gwiazdy, jednak gdy opat powiedział o spalonej wieży twarz Kislewity zaczęła trząść się niemiłosiernie, zacisnął zęby a jego oczy wyglądały na oczy niedalekiego mordercy.Jego pięść zacisnęła się i mocno walnęła w mur piwnicy.

- Co waści za oszczerstwa prawicie ?! Że co się stało? Jakiś pioruński cymbał wieżę wysadził?! To niemożliwe?! Przecież nie widzielim na niebie dymu ?! Cóż ojciec prawi ?! Niechże ojciec szybko pośle jakiego młodzika, nowicjusza co by szybko wskazał mie miejsce! Jam miał być włodarz...

Ostatnie słowa powiedział wyjątkowo cicho i smutno, jednocześnie uderzając się pięścią o czoło i zakrywają dłońmi twarz w geście wielkiego żalu.
 
__________________
Szukasz świata w którym rzeki w środku miasta mają 1600m szerokości, a ujściu 160 m?Szukasz świata gdzie występują 3 równonoce? Witamy w Starym Świecie :D

In GRIND We CRUST !
Skin_Poznań jest offline  
Stary 19-10-2007, 15:29   #26
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość


Sen zmęczonego młodego podróżnika był zbyt mocny aby wejście gawiedzi go obudziło.
Gdy pierwsze promienie słońca zagościły w komnacie, Kurt przeciągał się rozprostowując kości. I noc ciepła, a i gorący temperament chłopaka, pozwalały mu na spanie bez koszuli, chodź noc chłodna. Wstając z barłogu rzucił wzrokiem na pozostałych śpiących.
" Ot i śmieszne zbiegowisko. No nic to trza się odziać, bo za chwil kilka i zakonnik wejść może na jedzenie wołając" Jak pomyślał tak zrobił i przyodziewając koszule na swe szeroki i pokryte paroma bliznami plecy, myślał nad dalszym celem jego wędrówki. Spoglądał przez okno.

No i zasiadł wkońcu za stołem, jako i reszta gawiedzi, wraz z habitowanymi. Jadł za dwóch, bo chłop postawny z niego, a i siły musi mieć na resztę dnia. Taką zasadę wyznają też zakonnicy co mu się bardzo uśmiecha i nie żałuje sobie strawy. Nie zwracał uwagi na nowo przybyłych, a skupiając się na zaspokojeniu głodu.

Opat zabrał gestem nie zakonników na dół do piwnic. Trochę zdziwiony tym, ale posłusznie idący Kurt wdzięczny za nocleg i jedzenie.
Gdy Ojciec zaczął mówić, mina wojownika coraz bardziej poważniała z każdym słowem. Gdy doszło do momentu gdzie wypowiedziane zostało ich zadanie, uwcześniej prosząc o zgodę, Kurt nie mógł po prostu odmówić.
Teraz dopiero zaczął przyglądać się osobom tutaj przybyłym.
"Oć i zbiegowisko. Długaśno uchy z lasu, Kislevita z krwi i kości co na emocjami nie panuje raczej, jakiś starszy jegomość z bujną czupryną, a i... nie może być. Kapłanka Mora. Kapłanka? Nigdy na swe oczęta nie widział żeby kobieta służyła Panu Śmierci. Ot człowiek z każdym krokiem czegoś nowego się uczy."

- Za gościnę podziękować muszę to i się zgodzić mi wypada. Więc możecie liczyć na mnie, nowo przybyli , ja służę swym ramieniem i orężem- Powiedział delikatnie się kłaniając, a i zerkając na kapłankę delikatnie.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 22-10-2007, 00:56   #27
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany


To była męcząca noc. – stwierdziła z przekąsem Erica, masując obolałe nogi i uda. Pioruny trzaskały niemiłosiernie, jednak mimo tego próbowała spać twardo. W dodatku nigdy nie spała z innym mężczyzną w jednym „łożu”, początkowo ją to krępowało, ale dzielnie starała się trwać na swojej części. Obawiała się jednak, że troszkę przesadziła, gdy zobaczyła odcisk swojej dłoni na twarzy elfa. Początkowo chciała go za to przeprosić, ale stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, widać niej miał do niej żalu…

Gdy przyszła pora posiłku, Erica usiadła w kącie stołu. Serce jej rosło od widoku tak zastawionego stołu, w klasztorze mogłaby o takich rzeczach co najwyżej pomarzyć. Tyle, co jadł jeden mnich z pewnością starczyłoby trzem innym ludziom, widać pojęcie wstrzemięźliwości było im zupełnie obce. Erica nie podobało jej się to zbytnio, ale nic nie mogła na to zaradzić. Była świadkiem wielu okrucieństw i tragedii, pomagała ofiarom wielu konfliktów zbrojnych, niosła spokój i ukojenie rodzinom poległych żołnierzy. Uśmierzała ból po stracie najbliższych. Tak naprawdę wiele tych rzeczy by się nie wydarzyło, gdyby nie pycha i chciwość ludzka. Wielu ofiar można było uniknąć. Tyle razy już widziała, jak ludzie umierali z powodu głodu i zarazy. Chciała temu zapobiec, ale nie ma na to wpływu... tyle razy to sobie powtarzała.

Po skończonym posiłku odmówiła modlitwę wspólnie z sigmarytami, by potem pójść za opatem i towarzyszami podróży do piwnicy. Rzecz, którą zobaczyła, wstrząsnął nią. Do ziemi za pomocą okopów był przymocowany człowiek w niezbyt wygodnej pozycji. W oczach Eryci opat stracił ze swojego autorytetu, dotychczas wierzyła, że tacy odpowiedzialni ludzie powinni mieć do tego odpowiednie predyspozycje, a przede wszystkim odczuwać powołanie. Dopiero teraz zrozumiała granice, jakie dzielą wyznawców Sigmara od innych. Uważają, że wszyscy powinni cierpieć i umierać w imię imperatora, gnuśnieć w swoim brudzie i walczyć z Chaosem, za nic mieli sobie tysiące dusz, które świadomie skazywali na cierpienie, walcząc w imię wyższości. Tak naprawdę sami są tymi potworami, z którymi walczą..

Widać, urządzili sobie w podziemiach Narrenturm, i kilku pacjentów wyrwało się na wolność. Przykra sprawa, Volkbert też pewnie by uciekł, więc nie dziwota. Zazwyczaj skazywano takich na potępienie, tylko dlatego, że byli mniej ogarnięci niż zwykle, a matka natura poskąpiła im umysłu. Czasem też wiedźmy mogły czarować ludzi, zsyłając na nich potępienie i dotykając spacznią ich organy wewnętrzne. Erica uparcie wierzyła, że człowiek od urodzenia nie jest winny niczemu i każdy ma takie samo prawo do życia, jak i wolności.

- Dla dobra innych ludzi, trzeba zbiegów złapać, i to jak najszybciej. Czy aby ten człowiek oraz zbiegowie nie przejawiali oznak spaczenia chaosem? W takim razie powinniście się jak najszybciej poradzić u inkwizycji, aby przysłali wam jakową pomoc, bo inaczej trudno sobie z tym poradzić, herezje trzeba tępić w zarodku. – co do jednego była zgodna z sigmarytami.
- Jednak za okazaną pomoc możemy pomóc w śledztwu. – przez cały czas starała się zachować powagę. Już przywykła do ukradkowych spojrzeń w jej kierunku, rzadko kiedy w końcu widywało się służkę Morra na prowincjach. Starała się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z wojownikiem.

Erica zrozumiała ból Wasylija, niestety, nic nie mogła na to poradzić. Jak zwykle…
 
Revan jest offline  
Stary 22-10-2007, 17:02   #28
 
Skin_Poznań's Avatar
 
Reputacja: 1 Skin_Poznań ma wyłączoną reputację


Głową Wasylija targała burza emocji które trudne były do opanowania.
Do diabła ! Toż to zdrada! Strzegłem rzyci łotrom przed mocniejszymi łotrami, wojowałem z najgorszymi bestyjami jakie oko ludzkie widziało.Wreszcie przejechałem szmat drogi żeby objąć pozycję jaka mi się należy... moje zasługi, czy dla bogów to nic nie znaczy?Nie skończę tej sprawy tak, oj nie bratku, oj nie ! Dowiem się jaki infamis uczynił ,że znów bez ziemi jestem.Tak ! Pojmię go i własnoręcznie ubiję.Postanowione!

Kislewita przebudził się ze stanu otępienia.Jego twarz ponownie przywdziała charakterystyczny uśmiech od ucha do ucha.Widać chwilę milczenia wykorzystał na przemyślenie sytuacji, i do pioruna ! poszło mu to migiem.

- Wybaczcie moją gorącą głowę ojcze.Ciężkie to dla mnie słowa, ale żyjem dalej i dowiem się kto stoi za tym haniebnym czynem,a wtedy niech boska ręka chroni przed spotkaniem z synem Fyodora.Rzecz ta nie cierpi zwłoki, więc chyżo bierzmy się za nią.Chciałbym porozmawiać z Tobą ojcze na osobności, gdy znajdziesz czas pomiędzy twymi obowiązkami w monastyrze.Oczywiście jeśl się zgadzacie ?
 
__________________
Szukasz świata w którym rzeki w środku miasta mają 1600m szerokości, a ujściu 160 m?Szukasz świata gdzie występują 3 równonoce? Witamy w Starym Świecie :D

In GRIND We CRUST !
Skin_Poznań jest offline  
Stary 24-10-2007, 11:49   #29
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
W ciemnej izbie więziennej było dość zimno na tyle, by już po chwili na całym ciele wystąpiła wam gęsia skórka. Któż w środku lata spodziewałby się takiego chłodu? Erice, która była drobną przecież kobietą, nogi zaczęły się lekko trząść od zimna. Zebrała w sobie całą swoją wolę by nie narzekać, ale rozwiązanie napięcia tym spowodowanego nadeszło szybko. Opat zaproponował przeniesienie się w bardziej przystępne miejsce, by dokończyć rozmowę i by nie wynikły z tego żadne odmrożenia. Szliście więc z Volkbertem do jego gabinetu. Opat paplał:

-Oczywiście wybaczam ci Wasyliju. Cóż też miałbym zrobić? Kazać cię ściąć? Według opata był to bardzo śmieszny żart, gdyż zarechotał.Co ja więcej wiem nad to co powiedziałem? Nic więcej! Zapytać się miejscowego bajlifa ci przyjdzie, jeżeli chcesz tę sprawę dalej egzaminować. Mi się wydaje, że nasz Konrad się tym dobrze zajmie - skuteczność to jego drugie imię. Zastanawiasz się pewnie skąd znam Twoje imię panie niedoszły dowódco naszych najemnych chwatów? Mówiono, żeś miał przyjechać, stąd znam Twoje miano. Wyglądu jednak nikt nie podał, zatem nie poznałem cię od razu. Ważna dla nas personą jest dajmy na to również karczmarz - ubili gdzieś zwierzoludzie dobrego pana i teraz jego córka sama pilnuje interesu. Nieraz jej nie ma, ludzie gadają, że miłośnika ma. Wtedy jest smutek wśród naszych braci, bo okropnie lubią na tę dziewczynę spoglądać - niepospolicie niebrzydka powiadam. Lilawanderze, z Twojego opisu nie mogę nikogo rozpoznać. Łysy i przy kości jest prawie każdy z mnichów. Zaś nie będziemy przecież sprawdzać, kto ma ślady na plecach, a kto nie. Sugerował bym raczej zapomnieć o tej sprawie - liczni są przecież ludzie, którzy za swą niegodność się karzą i w ten sposób korzą przed Sigmarem. Jeżeli zaś coś rzeczywiście jest na rzeczy, to powinno wyjść w trakcie waszego śledztwa, skoro to może być ktoś z klasztoru, to powinniście z moimi podopiecznymi porozmawiać.

Podczas wędrówki po ciemnych korytarzach Kurt zerkał co jakiś czas na piękną i jednocześnie bardzo go intrygującą Erickę. Pierwszy raz w życiu widział kapłankę Mora. Poza pięknością, wiarą i opanowaniem w mowie kapłanka zaimponowała mu rzewną wiarą, którą tylko inny wierny potrafi rozpoznać. Skoro mieli ze sobą tyle wspólnego, to dlaczego nie mieli by być ze sobą? Przeszło mu przez głowę wciąż trochę młodzieńcza myśl. Nic o obowiązkowym celibacie wśród sług Morra nie słyszał. W mroku wyglądała jeszcze bardziej pociągająco. W pewnym momencie Ericka złapała spojrzenie Kurta i pod jeo wzgledem zmieszała się trochę i odwróciła się. Z jego spojrzenia wiedziała jednak, że nie jest to człowiek, dla którego liczy się tylko fizyczna atrakcyjność. Uświadamiając to sobie zmieszała sie tym bardziej...

Wreszcie byliście na świeżym powietrzu. Tutaj świeże i w miarę ciepłe powietrze ulżyło nowo powołanym śledczym. Rzuciło się wam w oczy, że kilku robotników remontowało chodniki wewnątrz klasztoru. Najwyraźniej nie zauważyliście niczego ostatniej nocy, ponieważ było dość ciemno, poza tym nikt nie przewidywał, że tu zostaniecie celem wypełniania jakichś misji. Robotnicy, zapewne przybyli z miasta, mieli najwidoczniej przerwę i zajadali się kanapkami i przyglądali się wam ze zdziwieniem, zdumieniem i lekkim przestrachem - tylu zbrojnych, których kompletnie nie znali, nie widzieli od dawna. Opat nie przejął się nimi za bardzo, kontynuował:

-Oczywiście ubolewam nad Waszą sprawą mości Wasyliju, byłbym jednak wdzięczny i mogę zaoferować swoją pomoc, jeżeli tylko byłbyś tak rozsądny i pomógł nam ze sprawą więźniów. Kto wie, może okaże się, że w trakcie śledztwa spotkasz i tego, który jest odpowiedzialny za pożar baszty, jeżeli ktokolwiek jest za to odpowiedzialny oczywiście... Aha, bym był zapomniał pani Ericka pytała o skażenie Chaosem. Nie byli oni w żaden widoczny sposób skażeni Chaosem, jedynie ich umysły były powykręcane i zachowywali się niebezpiecznie dla wszystkich wokół. Nie dało się ich karmić w inny sposób niż właśnie skutych, gdyż ryzykowne było przedsiębrać cokolwiek w ich obecności.


W końcu wkroczyliście do gabinetu imć Volkberta. Podłogi były tutaj wyłożone drewnianymi deskami, a na ścianach pełno było obrazów, symbolów kultu Sigmara – obok stołu, przy którym zasiadł opat był nawet młot – replika sławnego Ghal Maraza. Opat wskazał ręką byście zasiedli przy stole. Ciepło bijące z bazaltowego kominka sprawiało, że w pokoju było dość ciepło. Wasze szaty tym razem wydawały się na odwrót – za ciepłe. Opat zdjął swój ornat, który zazwyczaj zakładał na nabożeństwa i siedział czekając na pytania.

-Żeście pytaniami nie przerywali mi mojego mętnego i zapewne trudnego do spamiętania monologu bardzo wam dziękuję. Być może staraliście się spamiętać wszelkie informacje, a to również Wam się chwali. Teraz jednak czeka wam mała nagroda, teraz odpowiem na wszelkie wasze pytania. Możemy tutaj siedzieć i do nocy, jeżeli będzie taka potrzeba. Oczywiście już kiedy zaczniecie, co chciałbym oczywiście ze względu na sytuację było jak najprędzej, to również jestem zawsze do waszej dyspozycji. Radzić się mnie możecie w każdej kwestii.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 24-10-2007 o 12:30.
 
Stary 24-10-2007, 14:19   #30
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację


Elf zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, po głowie wciąż chodziły mu kolejne pytania, wielu z rzeczy tu zastanych nie rozumiał i miał pełen zamiar je szybko zrozumieć.

- Szanowny Opacie powiedz nam proszę ilu mnichów chowają mury tego wspaniałego klasztoru??


Było to jedno z łatwiejszych pytań opat odpowiedział niemal bez zastanowienia
- Trzydziestu czterech, mamy też czterech nowicjuszów oraz pięciu starszych.
Opat czekał na dalsze pytania, więc elf kontynuował.

- Czy możemy z każdym bez wyjątku podjąć rozmowę, wypytać go nawet w sposób nieco natarczywy lub podstępny?
Opat uśmiechnął się, oczy nieco mu zabłysły - Tak, właśnie o takie metody śledcze mi chodziło, będą oni poinstruowani do udzielania wam wszelkich odpowiedzi.

- Dziękuję to z pewnością ułatwi sprawę, czy możemy więc liczyć na całkowite poparcie w działaniach wewnątrz klasztoru, a na jakie wsparcie możemy liczyć na zewnątrz?

Opat zdumiał się na moment, po czym rozważnie wypowiadał każde słowo.
- Wewnątrz klasztoru ręczę za was ja i nikt nie ma wobec was praw do jakichkolwiek działań, które nie były by wam pomocne.
Nie mam władzy na zewnątrz klasztoru, ale moje słowo za wami na pewno sprawi, że wśród wiernych Sigmara będziecie mieć posłuch


Elf uśmiechnął się na te słowa, zastanawiał się też w jaki sposób ludzie z zewnątrz będą wiedzieć o poparciu Opata, no ale z pewnością miał on na to swoje sposoby – pomyślał, po czym kontynuował pytania by mieć jak najlepszy obraz ostatnich wydarzeń.

- Czy jeszcze coś oprócz ucieczki więźniów i podpalenia wieży wydarzyło się ostatnio w okolicy? Co wiadomo Ci o stworze? Są tu jakieś kulty zagrożenia czy inne ciekawostki?

- Nie, o niczym więcej mi nie wiadomo -opat zamyślił się znów, po czym rzekł: - Stwór? Czy jam go widział kiedy? Słyszałem jeno, że okropna bestia nic też nie wiem o jakichkolwiek kultach zepsucia.
Zafrapował się na myśl o wstrętnych zgniliznach które niosą za sobą kulty chaosu, nie czas jednak i miejsce było na tego typu rozmyślania, z pomocą przyszedł mu elf rzucając kolejną garść pytań.

- A co z tym biczowaniem, czy to codzienny rytuał?

- Nie - to niecodzienne i nie pochwalam takich działań. Nie jest to jednak zbrodnia żadna. Ot małe wykroczenie - nic wobec naszych dzisiejszych problemów. Opat najwyraźniej lekceważył wydarzenie ostatniej nocy.

- Który z braci miał dostęp do cel? Czy wszyscy? Z wyrazem zdziwienia elf dodał jeszcze - Nie mieliście tego miejsca pod kluczem??

- W nocy dostępu do cel nie ma nikt i dlatego właśnie tak wielkie jest moje zdziwienie - klucze trzymałem ja, kopię ma także Wilhelm. Nie podejrzewam go jednak - to mój najbardziej zaufany człowiek

"No proszę" – pomyślał elf, "im głębiej w las tym więcej drzew…"

- Kim jest ów Wilhelm? Jaką funkcję tu pełni? Oczywiście chcielibyśmy i z nim porozmawiać. Może ktoś ukradł jemu lub tobie klucze po czym podłożył je z powrotem - czy to możliwe? Czy jesteś pewien, że zasypiałeś z kluczami i czy nikt nie miał dostępu do Twojej komnaty?

- Wilhelm jest drugim po mnie najdostojniejszym mnichem. Pełni funkcję klucznika - ma dostęp wszędzie. Jeżeli ja bym umarł to on zapewne objąłby moją funkcję. Znamy się od urodzenia praktycznie i moje zaufanie do niego jest bezgraniczne – zakończył a po wyrazie na twarzy widać było, że nie miał wobec Wilhelma jakichkolwiek wątpliwości. Z kolejnym zdaniem miał pewne trudności, ciężko było mu poruszyć tą kwestię widząc jednak pytające spojrzenia nie miał wyjścia.
- Nie wiemy dokładnie której nocy zginęli więźniowie. Wszystko w sprawie kluczy jest więc możliwe. Na twarzy opata wypełzł niewielki rumieniec, widać było, że trochę się zawstydził, że nie wie, kiedy zginęli więźniowie.

Elf niemal padł z wrażenia, niemal też wybuchnął, choć z trudem, ale powstrzymał się przed tym.

- Nie wiecie kiedy?? Czy mam przez to rozumieć, że nie karmiliście ich każdego dnia?

- Karmiliśmy, lecz mnich, który się tym zajmował zachorował i nie poprosił nikogo o zastępstwo. Możliwe są więc dwa terminy. Zeszły poniedziałek i wtorek. Te słowa nieco uspokoiły elfa, przynajmnie nie głodzili tu więźniów.

- Czy są tu komnaty niedostępne dla mnichów? Komnaty ukryte przed światem, do których dostęp ma jedynie klucznik lub Ty opacie??

- Moje prywatne komnaty są niedostępne dla mnichów. Czasami rozmawiam tam z Wilhelmem, więc on o nich wie i również ma do nich klucze z racji pełnionej funkcji - odrzekł opat.

- Kim jest karmiący więźniów mnich? Na jaką przypadłość zapadł?


- Heidrich zapadł na straszliwą zarazę zwaną grypą. Byłby zapewne nie wyzdrowiał, gdyby nie nasze gorące modły. Byliśmy tak przejęci, że zapomnieliśmy o więźniach
Jest on opiekunem zamkniętego działu naszego sanatorium. Zajmuje się właśnie więźniami, wobec których nie ma już nadziei - czyli tymi, z których to czterech zniknęło…Został tylko jeden.


- Dziękuję, chcielibyśmy zapewne zobaczyć te komnaty, wybacz opacie, ale dla dobra śledztwa musimy uznać za podejrzanych wszystkich - po to choćby by z czystym sumieniem móc później orzec, że są niewinni. Jeśli z góry założymy czyjąś niewinność - to działaniami swymi nie uczynimy choć kroku by to sprawdzić.

Elfem kierowała też zwykła ciekawość, zobaczyć choćby komnaty do których niewielu tu miało dostęp było cenne same w sobie. Uśmiechnął się w duchu wyczekując na dpowiedź.

- No dobrze, niech będzie to dowód mojej niewinności. Opat niechętnie przystał na propozycję elfa, sam przecież chyba dobrze wiedział, że jest niewinny. W końcu to on starał się wyjaśnić sprawę a nie o niej zapomnieć. Tymczasem elf widząc jak pytania towarzyszą cisną im się na usta, zamilkł na chwilę by i im dać możliwość dopytania się opata.
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172