Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2007, 01:01   #111
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Lilawander szczerze odsapnął. Dopiero teraz w ciepłym i spokojnym miejscu poczuł jak trzęsą mu się ręce i całe ciało. Adrenalina którą pobudziła walka dopiero teraz zaczynała opadać co widocznie odzwierciedlało się na elfie. Krasnoludy jeszcze bardziej podniosły mu ciśnienie, mimo, że w dalekim poważaniu miał te marne próby zniewagi to sama możliwość konfrontacji była wystarczająco niemiłą perspektywą. Szczerze wierzył, że w przypadku przegranej to najlżejszym, czego mogli oczekiwać była śmierć. Całe szczęście w porę zdążyliśmy opuścić to niemiłe miejsce, tu raz jeszcze z podziwem spojrzał na Chloe

- Dziękujemy Ci Pani za przyprowadzenie nas w bezpieczne i schludne miejsce. Dobrze jest poznać tak miłą i przyjazną osobę w tym dzikim miejscu. Co na bogów się stało w tym mieście, że doszło już do takiej deprawacji?? Lincze, agresja, strach…widać, że mieszkańcy nie poradzili sobie jeszcze ze skutkami oblężenia.


- Nie żywię urazy do tych krasnali Wolfgangu. Wyobraź sobie rasę, która ceni swą dumę i historię, na co dzień żyjąc już jedynie pamięcią o świetności. Kiedyś krasnale niepodzielnie władały górami. Dziś z trudem utrzymują ostatnie twierdze, jakie im zostały. Pełno w nich zajadłości, mstowania, wszędzie doszukują się winnych, wytykają źdźbło w oczach innych sami nie widząc belki we własnych… Tak w ogóle to gdzie nauczyłeś się klasycznego?? Nie przypominam sobie, żebyś o tym wspominał… Uśmiechnął się szczerze do towarzysza.

W międzyczasie otworzył torbę, wyjął nieco suchego prowiantu i wodę. Przepłukał solidnie gardło i zagryzał suchara by uspokoić swoje nerwy. Przyglądał się przez moment pracy Chloe po czym zaproponował pomoc.

- Jeśli nie masz nic przeciwko chętnie bym asystował. Już dawno chciałem zobaczyć jak się to robi, nie mam wiedzy, ale moje ręce są sprawne i z wdzięcznością przyjmę tą małą lekcję. Kto wie, może w przyszłości będzie trzeba opatrzyć Ciebie Chloe, choć wolałbym aby do takiej sytuacji nie doszło. Ale, jak do tej pory w tak krótkim czasie dość sporo się już działo a mam przeczucie, ze to dopiero początek.

Uśmiechnął się do dziewczyny, wciąż nie mogąc nacieszyć się z jej obecności.

- Nie wiem czyś szalony Celahirze, ale wysoce cenię sobie tą dumę którą w sobie nosisz. Nie brakło Ci odwagi tam gdzie ja już sam zwątpiłem. Pozostaje mi jedynie podziękować i uczyć się od Ciebie męstwa i odwagi.

Do wszystkich zaś:

- Nie musicie mi dziękować, za tę drobnostkę, którą uczyniłem w karczmie to był mój obowiązek. W porównaniu z Waszą pasją i niesamowitą odwagą to była naprawdę drobnostka, do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, gdy wspominam ostatnie wydarzenia.

Lilawander uspokoił się w końcu, dawno już złapał oddech po szaleńczym biegu, trzęsiawka jaką przeżywał tuż po ochłonięciu również się skończyła. Był gotów pomóc Chloe, jeśli nie będzie miała nic przeciwko a później dołączy się do warty. Marzył o spokojnej nocy i długim śnie obawiał się jednak, że w tym mieście jeszcze długo nie będzie mu to dane…
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 07-09-2007 o 06:23.
Eliasz jest offline  
Stary 07-09-2007, 01:37   #112
 
3killas's Avatar
 
Reputacja: 1 3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany3killas nie jest za bardzo znany
Po kilku minutach wolnego biegu, przerywanego licznymi postojami na zaczerpnięcie oddechu pod osłoną ciemnych zaułków, znaleźli się pod miejscem, które chwilowo nazywał domem. Nie mógł powstrzymać wielkiego, szczerego i zapewne dosyć głupiego uśmiechu, który pojawił mu się na twarzy. W końcu zawsze milej i lżej się robi na duszy i ciele, kiedy uniknie się niepotrzebnego lania. Humoru nie popsuło mu nawet to, że świeżo zasklepiona rana na czole znowu się otworzyła. Nawet nie zauważył kiedy zrobiło się ciemno i zerwał się lekki, choć dokuczliwy wiatr.

Budynek, zapewne przejęty po jakimś bogatym, samotnym bufonie, cechował się modną obecnie architekturą. Front pokryty był licznymi płaskorzeźbami ze złoconymi elementami, okna były bardzo duże i szerokie, przez co wpuszczały dużo słonecznego światła. Nie przepadał za tym stylem, ale trudno było mu odmówić pewnej funkcjonalności wnętrz.

Weszli do środka. Światło wysoko zawieszonego żyrandola w holu przypomniało mu o jego rozciętej skórzanej kurtce. – Niech to szlag, to nowa kurtka była – jęknął… Prawie nowa. Prawie robiło dużo różnicę, jak wiedzieli wszyscy, którzy mijali szyld reklamowy banku w Middenheim, oczerniającego w ten sposób nowo powstały bank rzemieślniczy.

W środku wszyscy zaczęli rozmawiać. Ciepło i przyjaźnie, jak dawno nie widzący się druhowie.

-Celahir! Nie wiedziałem że z ciebie taki kislevski kozak. –zażartował Wolfgang –Dobrze wiedzieć że nie poddajesz się łatwo.

- A tam! – żachnął się elf – w takim towarzystwie każdemu udziela się kozacka fantazja i zażartość, szczególnie mając takiego towarzysza, który nie waha się nazwać bandy pijanych krasnoludów goblinami – roześmiał się głośno patrząc na swojego rozmówcę.

-Nie wiem czyś szalony Celahirze, ale wysoce cenię sobie tą dumę którą w sobie nosisz. Nie brakło Ci odwagi tam gdzie ja już sam zwątpiłem. Pozostaje mi jedynie podziękować i uczyć się od Ciebie męstwa i odwagi. - zagadał do Lilawander.

-Naprawdę odważnym jest ten, kto bezinteresownie pędzi na pomoc nieznajomym, tak jak wy! A bez Ciebie mój drogi sztukmistrzu – klepnął maga w plecy – byłyby z nas zbite psy z powybijanymi zębami. Tobie należą się dzięki!

- Mam nadzieję – powiedział do wszystkich – że jak tylko Chloe pozszywa mnie i tego zacnego wojownika – mówiąc to uśmiechnął się do rudowłosej – to poznamy się bliżej i może wypijemy trochę tego świetnego wina, które siostra przełożona chowa w piwniczkach…
 

Ostatnio edytowane przez 3killas : 07-09-2007 o 22:48.
3killas jest offline  
Stary 08-09-2007, 13:56   #113
 
Mayer's Avatar
 
Reputacja: 1 Mayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znany
Chloe zadowolona wprowadziła wszystkich do swojego domostwa. Jej nowi towarzysze pomimo wszystkiego byli w dobrych nastrojach co i jej sie udzielało. Zaczęła nucić pod nosem znaną jej z altdorfskich tawern piosnkę wyjmując przy tym pęk kluczy. Wybrała jeden, najwiekszy i przekręciła nim w zamku dużych, dębowych drzwi.

-Pozszywam was, pozszywam -
zachichotała - i nie jedno piwo tylko dwa panowie - mrugnęła do Wolfganga - wszak dwóch nam się popsuło, nie jeden- zaśmiała się mijając kuchnię i spiżarnię. Drzwi do nich były otwarte, jednak oprócz zapachu zagotowanej wczorej kapusty nie było tam nic innego czuć. Chloe skierowała się jednak po schodach do góry.

-Tylko nie "Pani", nie jestem taka stara - zaśmiała z udawanym wyrzutem do Lilawandera. - ale bardzo będe rada, że będziesz mi towarzyszył. Pomoc się zawsze przyda. - odpowiedziała i otworzyła jedne z drzwi na korytarzu. Był to jej prywatny pokoik, z kikloma książkami na półkach i bałaganem na czystym, choć zmiętolonym łóżku, widocznie nie zaścielonym rano. Chloe najnormalniej w świecie podeszła do jednej z szafek i wyjęła klucz. Wróciła do reszty. Podała klucz Wolfangowi.

-to jest klucz do Waszego pokoju. - Wskazała drzwi obok - róbta co chceta - zaśmiała się - a reszta tędy - wskazała drzwi naprzeciwko swojego pokoju, za którymi mieścił się jej "gabinet". - "kozak" pierwszy - podchwyciła żart Wolfganga i skinęła z uśmiechem na Celahira.

W gabinecie panował wbrew pozorom porządek, narzędzia i instrumenty medyczne były poukładane na czystym stole, jedynie w paru miejscach zostały zakrzepnięte ślady krwi czy innych wydzielin, których nie dało się zmyć.

-No to zaczynamy - Chloe nie mogła się powstrzymac i z fanatycznym, ba, dla nieprzyzwyczajonych wręcz niepokojącym uśmiechem wskazała reką miejsce gdzie mieli usiąść Celahir i Otto.
 
__________________
"Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku"

Za Panią Jeziora!

Ostatnio edytowane przez Mayer : 08-09-2007 o 13:59.
Mayer jest offline  
Stary 08-09-2007, 14:09   #114
 
Yoda's Avatar
 
Reputacja: 1 Yoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputację
- Nie żywię urazy do tych krasnali Wolfgangu. Wyobraź sobie rasę, która ceni swą dumę i historię, na co dzień żyjąc już jedynie pamięcią o świetności. Kiedyś krasnale niepodzielnie władały górami. Dziś z trudem utrzymują ostatnie twierdze, jakie im zostały. Pełno w nich zajadłości, mstowania, wszędzie doszukują się winnych, wytykają źdźbło w oczach innych sami nie widząc belki we własnych… Tak w ogóle to gdzie nauczyłeś się klasycznego?? Nie przypominam sobie, żebyś o tym wspominał…

-Siedzenie w karczmie, zaglądanie do kufla oraz robienie sobie wrogów nie pomoże im w zmianie tej sytuacji. –odparł z lekką dezaprobatą –Ale mimo wszystko to świetni towarzysze do pijatyki. Za to ich lubię. Ale z tych tutaj to wyjątkowe brodate kanalie. –rzekł po czym dodał
-O wielu innych rzeczach nie wspominałem… – Wolfgang odparł wymijająco z tajemniczym uśmieszkiem ale w jego oczach błąkał się ledwo zauważalny smutek. Szybko zmienił temat
-Liliwander jesteś za skromny. Ocaliłeś nasze dupska i głowy. A to nie lada wyczyn! –spojrzał na maga z uznaniem

- A tam! W takim towarzystwie każdemu udziela się kozacka fantazja i zażartość, szczególnie mając takiego towarzysza, który nie waha się nazwać bandy pijanych krasnoludów goblinami

Roześmiał się razem z Celahirem.
-No cóż jeśli dożyje takiego dnia że doczekam się wnuków to będę miał im co opowiadać. Nazwać krasnoluda goblinem to… no cóż miałem chyba więcej szczęścia. Ale sytuacja i tak już była beznadziejna. A wiecie jak mi od razu lżej się zrobiło. –roześmiał się „Oj tak. Sytuacja była beznadziejna. I to jak! Ale żyję i póki oddycham resztę kłopotów da się rozwiązać.”

- Mam nadzieję że jak tylko Chloe pozszywa mnie i tego zacnego wojownika to poznamy się bliżej i może wypijemy trochę tego świetnego wina, które siostra przełożona chowa w piwniczkach…

Wolf spojrzał bystro na kompanów swym zielonym okiem
-Świetne wino powiadasz…? Nie musisz mówić nic więcej. Co do tych piw, niech stracę. Mogą być dwa. – w tej chwili nawet bolące oko nie mogło zepsuć mu humoru. Jednak wspomnienia i cel w jakim tu przybył od razu sprowadziły go na ziemię. Wziął od Chloe klucz. Po chwili zwrócił się do niej i Celahira poważnym tonem
-Jesteście tu już jakiś czas, zgadza się? Znacie okolice i ludność, tak? Czy mógłbym zadać wam parę pytań?- spytał
 
__________________
Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein

Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę.
Yoda jest offline  
Stary 08-09-2007, 22:20   #115
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Otto z lekkim niepokojem spoglądał na narzędzia i ślady krwi na stole, co prawda były mało widoczne ale on potrafił zauważać takie rzeczy. Miał już parę razy poznać metody medyków i choć musiał przyznać, że ich zdolności są przydatne to nie mógł się zmusić by je polubić. Krojenie ludzi na stole zdawało mu się takie... nienaturalne. Z lekkim strachem przygotował się na to co zamierzała zrobić z nim Chloe, miał tylko nadzieję, że nie będzie zbytnio boleć.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 09-09-2007, 14:54   #116
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- No tacy olbrzymi wojownicy a boją się paru igieł i noży – to mówiąc zaprosiła gestem ręki uzbrojonej w chirurgiczny nóż Celahira, aby wygodnie ułożył się na stole.
W oczach elfa chwilę gościło zdziwienie, ale po chwili spostrzegł, iż Chloe zadrwiła sobie z nich szybko oczyściła rany i fachowa ręką sfastrygowała rany. Równie szybko przy pomocy Lilawandera opatrzyła Otta.
W tym samym czasie Wolfgang, przygotował skromny posiłek złożony z kilku pęt kiełbasy lekko czerstwego chleba, ostatnich dwóch butelek wina. W spiżarni odkrył jeszcze około dwudziestolitrową beczułkę piwa po wadze poznał, iż jest w połowie pełna.

Towarzystwo zasiadło właśnie do obfitego posiłku, gdy do drzwi rozległo się głośne pukanie. Chloe spojrzawszy przez wizjer zobaczyło dwoje młodych ludzi bardzo do siebie podobnych.

- Pani moja siostra chyba rodzi a mówili mi, że tu mieszka medyczka mogłabyś odebrać dziecko – zaaferowany szybko wprowadził do domu dziewczynę.
- Oczywiście, Lilawander pomóż wiesz gdzie ją zaprowadzić, a wy sobie nie przeszkadzajcie – rzuciła przez ramię i postawiła na piecu garnek z wodą.
Szybko udała się do gabinetu.
- Jak woda się zagotuje przynieś ją tu, potem wracaj do towarzyszy – zwróciła się do Lilawandera. Gdy wyszedł ułożyła dziewczynę w odpowiedniej pozycji.
- Dziękuję ci pani my spod samej granicy Kislevu uciekali i nie wiedziałem gdzie zwrócić o pomoc. A to durne dziewuszysko nic ani słowem nie powiedziała, iż jacyś żołdacy ją zgwałcili i jak było już widać to było za późno na spędzenie płodu, tak powiedziała guślarka, co radziłem się w tej sprawie. – bardzo zdenerwowany młodzieniec wyrzucił to prawie jednym tchem gdy elf już wyszedł.
- Dobrze, ale teraz idź już nie jesteś tu potrzebny – poczekaj na zewnątrz.

************************************************** *******

Jakąś godzinę później. Ciałem Chloe wstrząsały niekontrolowane dreszcze wywołane niedawnymi wymiotami buty i dół spodni był upstrzony nimi.
„Shallyo co teraz zrobić dobrze ze dziewczyna zemdlała”. Z przerażeniem spojrzał na zielono łuskiego mutanta machającego nóżkami. „Zabić, ale co z matką też jest skażona. Udusić i powiedzieć, iż umarła przy połogu wykrwawiła się a dziecko umarła, to by się zgadzało ósmy dziewiąty miesiąc wtedy to chyba chaos uderzył może tego być więcej”. Ponownie zwymiotowała i długo nie mogła dojść do siebie wstrząsana dreszczami.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 09-09-2007 o 18:30.
Cedryk jest offline  
Stary 09-09-2007, 15:28   #117
 
Mayer's Avatar
 
Reputacja: 1 Mayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znanyMayer nie jest za bardzo znany
-Jasne, pytaj o co chcesz, najpierw tylko coś zjemy.. no i wypijemy nieco - odpowiedziała Wolfgangowi, po czym wszyscy razem udali się na posiłek.

---

Chloe z uśmiechem otworzyła drzwi rodzeństwu i zaprosiła do środka. Szybko przygotowała odpowiednie warunki do rodzenia dziewczynie. Grzecznie wyprosiła panów i zajęła się rodzącą kobietą. Była to stosunkowo miła odmiana, jeśli można tak powiedzieć. Przez ostatni czas ratowała życie ludzkie, w najgorszych przypadkach łagodziła ból śmierci. Teraz jednak nadszedł czas narodzin, mała radosna iskra w ostatnich jakże ponurych czasach.

Podczas porodu Chloe szeptał co jakiś czas do dziewczyny dodając jej otuchy. Fakt, miała urodzic bękarta zrodzonego z gwałtu, lecz nic to, dziecko nikomu nie zawiniło. Nikt złym się nie rodzi. Podobno.

Pierwsze niepokoje przyszły gdy wyłoniła się główka. Chloe zamrugała niepewnie sprawdzając czy ją wzrok nie mylił. Skóra na główce dziecka była zielonkawa? Skóra?! ..łuski, o bogowie! Chloe przerażona cofnęła się kilka kroków wpijając oczy a maleńkiego mutanta wychodzacego z łona. Dziewczyna dalej rodziłą w bólach zajęta rodzeniem. I dobrze. nie widziała jak medyczka zwymiotowała po raz pierwszy w rogu gabinetu.

Wkrótce pomieszczenie wypełnił płaczliwy krzyk dziecka. Chloe na chwiejnych nogach podeszła do stołu. Odcięła pępowinę i odrzuciła na bok łożysko. Dziweczyna była nieprzytomna. Sięgnęła ręką ku dziecku lecz nie mogła go dotknąć. Brzydziła się. I lękała co nieco. Zwymitowała po raz kolejny, czując jak wymiociny przyklejają się do jej spodni i butów. Kolejna fala dreszczów zalała jej ciało. Padła na kolana.

Dopiero po dziesięciu minutach doszła do siebie. Dziecko uspokoiło się przytulając się do uda matki kwiląc cicho. Chloe podniosła się drżąca. Chyciła za przygotowany z boku kocyk i z nie małym obrzydzeniem ujęła w niego noworodka. Dziecko znowu zaczęło zanosić się płaczem. Medyczke zaczęły dręczyć tysiące myśli.

-Co teraz? Co teraz? Co teraz? - szeptała do siebie w kółko. Co teraz? Matka nie może się obudzić. Nie może zobaczyć dziecka. Chloe trzymała mutanta w rekach jak coś niebezpiecznego, co miało by zaraz ją ugryść i zarazic potworną chorobą. Dziecko jednak opatulone w kocyk uniosło tylko do góry rączki i płakało. Chloe przyłożyła go do piersi dziewczyny. Dziewczyna musi spać. Obawiała się jednak, że nie ma u siebie żadnych ziół i naparów, które utrzymały by ją w tym stanie.

Delikatnie uchyliła drzwi. Trzeba było zaryzykować. Zamknęła je za sobą kluczem.

-Lilawander! uh... Liliawander! - podeszła do schodów prowadzących w dół do kuchni i tam nawoływała. - yhm... możesz mi pomóc? - głos jej dygotał, był płaczliwy, nie mogła ukryć roztrzęsienia.
 
__________________
"Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku"

Za Panią Jeziora!
Mayer jest offline  
Stary 09-09-2007, 16:46   #118
 
Yoda's Avatar
 
Reputacja: 1 Yoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputacjęYoda ma wspaniałą reputację
Wolfgangowi nawet smakowała kiełbasa i czerstwy chleb. Nie był wybredny. Często jadał gorzej. Rozlał wszystkim po równo ostatnie dwie butelki wina. W dodatku schłodzona butelka świetnie nadała się jako okład na oko.
Siedział przy obficie zastawionym stole. W jednej ręce miał zimną butelkę którą przyciskał sobie do twarzy w drugiej kieliszek z tymże winem. Wyglądało to trochę komicznie.
Wolf delektował się dobrym alkoholem. Przez chwilę gawędzili o wszystkim i o niczym.
-Pozwoliłem sobie poszperać w waszych spiżarniach. Jest tam w połowie pełna beczułka. Trzeba będzie ją dokończyć bo szkoda aby się zmarnowała. –jego zielone oko błyszczało, w sumie troszkę już dzisiaj sobie popił.

Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Przyjrzał się nieznajomym swoim zdrowym okiem. Gdy Chloe zaoferowała pomoc i kazała im się nie przejmować Wolfgang postanowił zjeść jeszcze trochę kiełbasy.
-Zrób co musisz i wracaj szybko –powiedział z pełną buzią ale dało się go zrozumieć.
Polał trochę wina kompanom i zaczął rozmawiać z Ottem i Celahirem na temat dzisiejszych zdarzeń.
-Jak sądzicie? Kim byli te szlachciury? I co musiał zrobić ta Ingrid że im aż tak podpadła?
Rozmawiali na o tym a potem Wolfgang delikatnie zagaił rozmowę o tym skąd pochodzą i jak zarabiają na życie. W między czasie razem z Ottem, Celahirem i Liliwanderem spożytkowali beczułkę z piwem. Zapomniał o pytaniach które miał zadać Celahirowi i Chloe

Minęła jakaś godzina a Chloe nie przychodziła. Gdy nagle się pojawiła i prosiła o pomoc Liliwandera. Wolfgang rzekł.
-Co się dzieje? Wyglądasz jakbyś zobaczyła upiora? A poza tym gdzie się pali? Siadaj napijemy się. –Wolfgang był wyraźnie podchmielony. Można było już zauważyć jego niebieskie oko. Opuchlizna zeszła i nie przeszkadzał tak bardzo.
 
__________________
Logic will get you from A to B. Imagination will take you everywhere - Albert Einstein

Problemy z komputerem i Internetem – przepraszam wszystkich. Wkrótce się odezwę.
Yoda jest offline  
Stary 09-09-2007, 18:31   #119
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Elf podawał narzędzia, pomógł założyć opatrunki, cały czas bacznie przyglądając się pracy, jaką wykonywała Chloe. Tylko totalny ignorant mógł nie zauważyć jak dokładne i precyzyjne były szwy, które zakładała rannym. Elf widział, że szyła dokładnie tak jak należy, mimo, że nie znał się na tym to widział, że szwy nie są ani za wąskie ani za szerokie, przy tym cała akcja przebiegała tak sprawnie, że zanim się obejrzał było już po wszystkim. Pomógł jeszcze Chloe w posprzątaniu całego bałaganu jaki narobili. Do gorącej wody wrzucił jeszcze narzędzia – Widziałem kiedyś, że tak robili medycy, ponoć pomaga zdezynfekować narzędzia. Nie wiem co to jest ta cała dezynfekcja ale brzmi na tyle poważnie, że chyba warto o niej pamiętać…
Uśmiechnął się do Chloe po czym postanowił przejść się po budynku dla czystego rozpoznania. W ciągu kwadransa zwiedził względną całość starając się zapamiętać rozmieszczenie pokoi oraz ewentualne wejścia i wyjścia z posesji. Gdy zszedł na dół doleciał go zapach przygotowanej strawy.

Nie dane było jednak nacieszyć się to chwilą, gdyż głośne pukanie i nieoczekiwana wizyta dwojga ludzi przeszkodziła mu w posiłku. Poproszony poszedł zagotować wodę, przygotował też czyste ręczniki i zaparzył zioła na herbatę, którą przyniósł chwilę później.

Gdy wreszcie zabrał się do posiłku poczuł jak odzyskuje siłę i wigor. Potrzebował tego, co najmniej od kilku godzin, dopiero przy jedzeniu w pełni poczuł jak wraca mu energia a cała złość gdzieś ulatuje. Lilawander długo rozkoszował się smakiem posiłku, popijał przy tym podane wino.
Wino dolewał sobie ze dwa razy by ukoić i zagłuszyć nerwy spowodowane wcześniejszymi wydarzeniami. Po posiłku poczuł się po raz pierwszy od długiego już czasu dość szczęśliwy. Zostawił trochę jedzenia dla swojego sokoła, który tym czasie krążył nad posesją. Zabrał swego przyjaciela do wnętrza domu.

- Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzał mój towarzysz Agram – skinął głową na sokoła siedzącego mu na lewym ramieniu. W tym czasie podawał mu kawałki pożywienia.
Dość już wrażeń na dziś przyjacielu. Dobrze się spisałeś.”

Znalazł miejsce dla swego podopiecznego i powrócił do rozmowy toczącej się przy stole. Długo jeszcze myślał o ostatnich wydarzeniach, lecz była to jedynie chwila nim zorientował się, że w tym błogim wypoczynku znów mu coś przeszkadza.

„-Lilawander! uh... Liliawander! - podeszła do schodów prowadzących w dół do kuchni i tam nawoływała. - yhm... możesz mi pomóc? - głos jej dygotał, był płaczliwy, nie mogła ukryć roztrzęsienia.”

Spojrzał się na dziewczynę i bez mrugnięcia wstał i podszedł do niej. Położył spokojnie dłoń na jej ramieniu i przemówił cicho lecz wyraźnie.

- Spokojnie Chloe, co się stało?

Czuł, że ciągnęła go w głąb korytarza i pozwolił jej na to, starając się w trakcie drogi dociec co się stało. Mimowolnie lewą rękę skierował do wnętrza przewieszonej przez ramie torby w której znajdowały się składniki do czarów. Gdy dotarli do pokoju a Chloe cichutko otworzyła drzwi Lilawander omal nie osunął się na podłogę.

Widok małego stworka napawał go obrzydzeniem. Odwrócił się na moment i zwrócił całą kolację na korytarz. Przez chwilę nie był w stanie zrobić cokolwiek. Po opróżnieniu żołądka, przetarł usta i raz jeszcze spojrzał w głąb pokoju. Przez chwilę jeszcze nie dowierzał, próbował nawet przejrzeć iluzję, ale gdy i to nie pomogło zdał sobie sprawę, że trzymają w domu prawdziwego mutanta.

Spojrzał z rezygnacją na Chloe, dobrze teraz rozumiejąc jej emocje. Raz jeszcze przyjrzał się matce, nie widać było po niej śladów mutacji, ale to dziecko. Elfowi raz jeszcze zebrało się na wymioty co już towarzysze chyba wyraźnie usłyszeli.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 09-09-2007 o 18:44.
Eliasz jest offline  
Stary 09-09-2007, 19:12   #120
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Gdy Chloe skończyła z Celahirem przyszła kolej na Otta. Najemnik przygotował się na wiele ale nie na to, że medyczka tak szybko się uwinie. Rana wyglądała na profesjonalnie opatrzoną. Otto uśmiechnął się do Chloe.

-Wielkie dzięki widać, że znasz się na swym fachu.-

Po wszystkim Otto i reszta właśnie mieli zacząć jeść gdy ktoś zapukał do drzwi. Był to kolejny klient do Chloe, kobieta, która właśnie zaczęła rodzić. Więcej najemnika nie interesowało medyczka nie chciała pomocy więc zasiadł do stołu i równocześnie jedząc rozmawiał z towarzyszami.

-Ha! Wiesz Wolfgang. Szlachcice wielkie słowo, bardziej pasuje zbóje i mordercy. Spili się a że miasta nie znają to wynajęli tą całą Ingrid żeby ich gdzieś zaprowadziła. Po drodze któremuś wpadło do pustego łba, żeby się zabawić kosztem sieroty. Zresztą martwym nie trzeba płacić.-

W tym momencie do weszła Chloe prosząc Lilawandera o pomoc.
Otto nie pytał o co chodzi jeśli zechce medyczka sama im powie, wcześniej lub później on był gotów pomóc co by to nie było. Ostatecznie przecież dała im kat do spania, jedzenie, skromne ale zawsze no i opatrzyła go. Najemnik w milczeniu przypatrywał się bladej twarzy kobiety myśląc o co też może chodzić.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172