Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2007, 12:20   #21
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Koń wierzgał i stawał dęba co chwilę, Felix z najwyższym trudem opanował zwierzę i ruszył w stronę Skarbimira.Po drodze ciął na prawo i lewo, miał wrażenie jakby walczył z wielką masą, którą można ciąć i ciąć a i tak nie zrobi to jej różnicy. Truposzy było po prostu zbyt wiele. Nie czuły bólu ni strachu. Felix wiedział, że dopóki nekromanta żyje będą atakować, aż w końcu masą zaleją ich wszystkich. Trupy się nie męczyły i choć obecnie ataki Grimma i Cohena dawały jeszcze jakąś nadzieję, to z pozostałą dwójką sytuacja przedstawiała się o wiele gorzej. Felix nie miał pojęcia ile jeszcze ataków przetrzyma, jednak wiedział, że niezbyt dużo.

Po chwili znalazł się blisko woźnicy, po drodze pozbawiając lewej dłoni truposza, który zbyt blisko podszedł.

- Wskakuj Skarbimirze !

Sam przysunął się nieco bliżej głowy konia, zostawiając miejsce człowiekowi, podjechał do niego z jego prawej strony, także mógł pozwolić sobie na wyciągnięcie lewej ręki, jeśli byłoby to potrzebne, aby Skarbimir sprawnie wskoczył na konia.

- Cohenie ! Zajmij się Grimmem i spierdalajmy stąd zanim nas zaleją !

Mówiąc to zmasakrował kolejnemu truposzowi twarz. Cios rozciął twarz stworowi od czoła poprzez oko na podbródku kończąc. Rozcięte wargi, wypływające z rany oko, czarne pieńki zębów buchnęły niepowtarzalnym odorem w stronę Felixsa. Trup nawet się nie zawahał i wymierzył zardzewiałym mieczem cios, którego Felix z najwyższym trudem sparował, poczuł ból w nadgarstku od przyjęcia na miecz impetu ataku. Trupy mimo, że powolne, były też niewiarygodnie silne, a ich znieczulica na ból czyniła z nich prawdziwe maszyny do zabijania.

- Na Morra gińcie podłe ścierwa ! - miał nadzieję, że imię boga zatrzyma truposzy choć na chwilę, może jeśli nie ich to nekromantę, mówiąc to wiedział, że i tak nie ma nic do stracenia, modlił się jednak żarliwie w duchu do Morra gdyż nie chciał skończyć jak ci którzy go właśnie atakowali.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 07-12-2007 o 12:26.
Eliasz jest offline  
Stary 07-12-2007, 19:30   #22
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
- Wskakuj Skarbimirze! - usłyszał poborca za swoimi plecami, gdy ścierał się z kolejnym żywym trupem. Czuł jak pod naporem buławy pękają żebra stwora, który przewracając się upadł na swoich dwóch towarzyszy.

Skarbimir obejrzał się za siebie i zobaczył wyciągniętą dłoń Feliksa. Nie zastanawiając się chwycił ją i wskoczył na konia. Napastników było coraz więcej. Powoli odczuwał trudy walki, był dosyć krępy, ale nigdy nie był bardzo wytrzymały. Nawet adrenalina krążąca razem z krwią po jego ciele nie mogła uchronić go od zmęczenia.

Wiedział, że muszą się stąd wydostać. Pozostanie w tym miejscu wydawało mu się równoznaczne ze śmiercią. Śmiercią, którą szukał krasnolud wymachujący niedaleko Skarbimira i Feliksa swoim toporem. Słyszał wiele opowieści o khazadzkich zabójcach poszukujących śmierci, kto o nich nie słyszał. Był przekonany, że wyciągnięcie go stąd może być trudniejsze niż ucieczka przed ożywieńcami.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 09-12-2007, 15:40   #23
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Szarżując do przodu Cohen rozjechał kilku truposzy kilku rozpłatał pewnym ciosami. Z przodu z lasu nadchodziło coraz więcej żadnego nekromanty nie było widać w pobliżu.
Zawrócił konia u znowu przedzierał się ku towarzyszom usłyszawszy okrzyk Felixa.
Szybko przedarł się prze trupy otaczające krasnoluda posyłając je taka bynajmniej miał nadzieje już ku ostatecznej śmierci.
Wraz z krasnoludem szybko uporali się z truposzczakami otaczającymi Grimm’a.

- Wskakuj to paskudna śmierć stać się pożywieniem jakiś zombi. Trzeba znaleźć tego kto je ożywia – powiedział wyciągając dłoń w kierunku krasnoluda.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 10-12-2007, 19:55   #24
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Przez moment Grimm był bardzo niepocieszony że ten człeczyna Cohen wmieszał się w jego walkę z truposzami, ale gdy usłyszał jego słowa, chcąc nie chcąc przyznał mu rację. To nie była honorowa śmierć, przynajmniej nie na miarę Gustavssonów. Odrąbując kolejnemu nieumarłemu plugawe łapsko zaklął w khazalidzie podając dłoń człeczynie i wgramolił się niezdarnie na wóz.

- Dorwijmy tego nekrusa, z przyjemnością zapoznam go ze swoim ostrzem. Jakem Grimm Gustavsson! - warknął gardłowo zabójca i wyszczerzył białe zęby w szalonym uśmiechu. Towarzysze wciąż mogli dostrzec w jego oczach rządzę mordu.
 

Ostatnio edytowane przez Carnal Grief : 10-12-2007 o 19:58.
Carnal Grief jest offline  
Stary 14-12-2007, 23:02   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Pierścień ścierwa powoli się zaciskał, jednak dzięki kolosalnym trudom Cohena i Grimma zdołaliście przedrzeć się przez ten okrąg. Krasnolud wprost z wozu wskoczył na wierzchowca żołnierza, który odczuwalnie obniżył zad. Przedarliście się przez truposze, błotnistą ścieżką wprost na wschód, dokąd uprzednio wiodła wasza droga. Jednak nie zajechaliście daleko, gdy przed wami stanął szereg kolejnych zombie. Skarbimirowi przez głowę przeszła myśl, aby w przyszłości zakupić jakiś porządny taran. Staliście tak między młotem a kowadłem, z jednej strony wróg, i z drugiej. Żywe trupy ustawiły się w równy szereg, zupełnie jakby za życia byli na musztrze Krasnolud już pienił się, już chciał skoczyć w ich szeregi i poczęstować wroga swoim żelazem. Przez krzaki nawet nie było się co przedzierać. Pozostali głośno zaczęli wymieniać imiona bóstw, które jakimś cudem mogłyby ich uratować z opresji.

- Na brodę Grimnira, rozwalmy te pieprzone umrzyki! – rozdarł się nie wiadomo skąd basowy głos. Felix zauważył jakiś owalny kształt, lecący wprost w chmarę umarlaków, które już gotowały się do frontalnego ataku. Coś zapiszczało, zaiskrzyło, zabłysnęło, a jak huknęło, to aż krasnolud zleciał zadem na ziemię. Ręce, nogi, mózgi, jelita i inne bebechy wzleciały w powietrze, gdzieś zabłysnęła butelka. Fala uderzeniowa zmiotła równe szeregi trupów, które padły jak kłody. Jeb! Kolejny wybuch za wami rozrzucił po okolicy kupę flaków i ziemi. Chwilę potem od strony lasu wzbiły się chóralne okrzyki i gardłowe wrzaski, po chwili zaś z lasu na drogę wypadła uzbrojona banda krasnoludów. Każdy w pstrokatej zbrojnicy z toporem lub młotem w ręku gromił umrzyki gdzie popadło.



Bitwa rozgorzała na nowo, Grimm już dawno rzucił się na przeciwnika, Cohen bez zastanowienia używał żelaza zgodnie ze swoim przeznaczeniem, jedynie Felix ze Skarbimirem krążyli pośród trupów i walczących, gdy ten drugi czasem zdzielił jakiegoś trupa po łbie buławą. Walił tak po łbach, że aż w kościach chrupało.

Cała walka nie trwała dłużej niż kilka minut. Zebraliście się w kupę, wasi niedawni wybawiciele zrobili to samo. Było ich dziewięciu, każdy z brodą sięgającą do kolan, uplecioną w warkocz. Z szeregu wyłonił się krasnolud z wielkim dwuręcznym młotem na ramieniu, już na sam jego widok macaliście nadgarstki, czy aby całe.
- Hola, co wy tu robicie? Cieszcie się, bo gdyby nie my, już dawno bylibyście dołączyli do ich parszywych szeregów. Jestem Moffin, z klanu Młocarzy, a to moja kompania. – na jego słowa krasnoludy wyciągnęły bronie w górę i zaczęły dziko wrzeszczeć. Na pohybel umarlakom! Niech wracają tam skąd przybyli! Alvin to ciota! – Na to ostatnie Moffin odwrócił się, i spojrzał znacząco w stronę kompanii, która natychmiast ucichła. Jego oczy dostrzegły poharataną twarz zabójcy trolli, uśmiechnął się nieznacznie.
 
Revan jest offline  
Stary 15-12-2007, 13:41   #26
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Kurz bitewny opadł. Skarbimir wraz z Felixem dołączyli do kompanów. Przed nimi stała grupa Khazadów. Poborca rozglądając się po pobojowisku był dziękował bogom za uratowanie i zesłanie im tych brodatych wojowników.

Gdy przywódca krasnoludów przemówił i przedstawił się Kislevczyk zsiadł z konia zielarza i stanął mu na przeciw. Schował swoją buławę i poprawił ubranie by się godnie prezentować.

- Jestem wielce kontent z waszego przybycia - zaczął. - Wdzięczny jestem wam i myślę, że moi towarzysze także. Nazywam się Skarbimir Skryba i pochodzę z Kislevu, z kraju ciągle obleganym przez pomioty Chaosu.
- Dzięki wam - ciągnął z uśmiechem na twarzy - może jeszcze zobaczę swoje rodzinne strony. Jeśli zaś chodzi o to, co poza ratowaniem swojego życia przed tymi plugawymi istotami robimy w tutaj, to po prostu wieźliśmy towar do jakiegoś kupca, ale jak widać - dłonią pokazał to co zostało z ich wozu - nie wiele z tego zostało.
- A co taka grupa walecznych krasnoludów robi w Imperium? Jeśli można spytać?
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 15-12-2007, 17:04   #27
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
„- Dawaj go, - Uwaga z prawej, - Kościej z tyłu, - A masz” – krótkie okrzyki bitewne co rusz wydobywał z siebie Felix. Niczym w zawrotnym tańcu powodował koniem tak by utrzymać się w siodle i jednocześnie wymknąć się z zamykającej się obręczy trupów. Gdy już myślał, że się im udało, dalszą drogę zagrodziła im kolumna umarlaków, myślał, że już po nich, gdy nagle z odsieczą przyszedł im oddział krasnoludów. Nigdy by się nie spodziewał, że widok tych kurdupli, może mu przynieść tak wiele radości. Czuł, że wstępują w niego nowe siły, a widząc zmieniającą się na ich korzyść przewagę, tym śmielej ruszył do boju wraz ze skrybą. Z wojenną pieśnią na ustach wybijał, lub dobijał wszelkich osamotnionych truposzy, dołączał się czasem do prowadzonej walki, by płynnym ciosem z tyłu pozbawić truposzczaka głowy.
Gdy kurz bitewny opadł a przywódca wybawicielskiej bandy przedstawił się, Felix również przemówił.

- Dziękujemy wam szlachetni krasnoludowie, zaiste bez Was jedynie z największym trudem moglibyśmy wygrać ta potyczkę (najwyższy trud zakładał interwencję boską, więc Felix nie czuł aby kłamał). – uśmiechnął się tajemniczo do krasnala i dumnie wypiął pierś.

- Mogę odwdzięczyć się wam łatając i cerując rany, jakich może któryś się w tym starciu nabawił? – rozejrzał się pytająco po krasnalach. - Rany zadane przez truposzy należy natychmiast zdezynfekować, no ale w tak doborowym towarzystwie trunku nadającego się do takich zabiegów zabraknąć nie może – tym razem uśmiechnął się od ucha do ucha. Sam zwilżył gardło mocniejszym trunkiem po czym zaczął zmywać szmatką z siebie krew, flaki i inne śmierdzące kawałki nieumarłych.
 
Eliasz jest offline  
Stary 15-12-2007, 17:58   #28
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Rozbił łeb ostatniego z tych umarlaków i postawił topór na ziemi, opierając się ciężko na jego trzonku. Rozejrzał się po pobojowisku z zasępioną miną, uważniej przyglądając się zwłaszcza swpoim pobratymcom, którzy tak szybko pozbawili truposzy szans na wygraną w tym starciu. Krwawił z czoła, z obu ramion, ale nie przejmował się tym zupełnie. Splunął na ziemię śliną zmieszaną z krwią i wyszczerzył białe równe zęby w szalonym uśmiechu. Cóż, jeszcze na pewno będzie miał swoją szansę chwalebnej śmierci w starciu z bardziej finezyjnym przeciwnikiem. Odwrócił się do zakutego w zbroję khazada, który wyglądał na dowódcę. Kiwając mu z uznaniem głową rzucił jedynie krótko:

- Niezła walka.

Poklepał się po gołej klacie, jakby chciał pokazać jak powinna wyglądać prawdziwa odwaga, po czym wyciągnął z plecaka bukłak. Uśmiechnął się do Moffina w swój paskudny sposób po czym pociągnął mocno, wychylając na raz z połowę zawartości. Nie zważał na ból ran, a gorzałka rozgrzała go na tyle, by mógł spokojnie to zlekceważyć.
 
Carnal Grief jest offline  
Stary 24-12-2007, 10:49   #29
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Widząc nadciągająca pomoc w Cohena wstąpiły nowe siły i natarł na umrzyków z nowa mocą na boki odlatywały ręce a ciała były tratowane.
Po zakończonej walce podjechał do przywódcy zeskoczył z konia.

- Witajcie. Cohen do usług. Wielkie dzięki za pomoc było ich jednak zbyt dużo jak na nasze szczupłe siły
- tu powiódł wzrokiem po towarzyszach.

Ciekawe kim jest ten alwin”.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 05-01-2008, 18:45   #30
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
- To wy nie wiecie? – popatrzył na was lekko zdumiony. Zlustrował chwilę pobojowisko, po czym dostrzegł wasz wóz. Lekko zakaszlał, po czym wolnym krokiem zaczął doń podchodzić.
- W okolicy umrzyki powstały, jak dobrze widzicie… Wredota jedna, co się nekrymatem, czy nekromantom zowie martwych do świata naszego przyzywa. Tam uczeni mówili, ze to ciała inne, a dusza w okowach, bo przez wymiar astralny przechodzą, ale to inne bajania. – kompania rozeszła się, jedni kopali leżące truchła i zgniatali czaszki, kilku podeszło za Moffinem do wozu. Jeden z nich spróbował towaru, jaki wieźliście.
- Malinowe. – splunął wojownik.
- Coraz bardziej mnie zadziwiacie, po co wam konfitury w tym miejscu? Zmarłych chcecie karmić? Psia krew, szkoda, ze to nie bimber, czy coś, bardziej by się wam przydał. Naprawdę, nic nie wiecie? To się nie zdarza, mówię. – pokręcił głową, jakby próbując sobie coś przypomnieć. Jednak sprawiało mu to widoczne trudności, więc szybko zaprzestał.
- Żal zostawiać was tutaj samych, chodźcie z nami, w kupie raźniej, jak to mówią. A kupy nikt nie ruszy, bo cuchnie. – to słowo dziwnie pobudziło wasze nosy, gdyż zaczęliście znowu czuć ten wstrętny odór.

Ściemniło się niemal zupełnie. Krasnoludy zebrały się do wymarszu. Nie mieliście jednak innych perspektyw, więc wybraliście. Zachowywali się wcale cicho, jak na kompanię krasnoludów. Maszerowaliście lasem, krasnoludy szły parami, w odległościach kilkunastu stóp od siebie, z pochodniami. Atmosfera była gęsta, niemalże dało się usłyszeć bicie własnego serca. Jednak rozładował nieoczekiwany pierd któregoś z krasnoludów z tyłu, a był on tak głośny, ze usłyszeliście go na przedzie. Wojowie zaśmiali się gromko, i jak na zawołanie, zaczęli znów przypominać bandę krasnoludów. Huczeli swoim basem, rozmawiali, prześcigali się w świńskich zabawach, typu, kto głośniej beknie. Las rozbrzmiał echem, niemalże jakbyście byli na straganie w dzień targowy. Któryś z nich sięgnął po gorzałke. Mazerowaliście tak, dziwiło was to, że zdołali podejść nieumarłych, zachowując takie pozory ciszy. Może to ten Alwin tak nad nimi czuwa?

Moffin zagaił rozmowę.
- Mieliście szczęście, że byliśmy w pobliżu. Bo my tutaj najemnie jesteśmy, właśnie pozbywając się tych trucheł. Jednak to, co spotkaliście to fraszka była. Przynajmniej więcej gorzałki na łeb będzie, jak swoje odpracujemy. Bo w tej przeklętej Sylvanii jakiś przeklęty rokosz był, trupy powstały i trzeba naprawiać błędy Morra, co je wypuścił z rąk swoich. Nekromanci, i inne ścierwo tak teraz wymaszerowali, jednak armia Stritlandu sobie z nimi poradziła raz-dwa, i zagrożenia nie ma… Wioski im jedynie dupczą, to najemników szuka ten książę elektor, i gromimy ich równo. Na Sylvanii wiele takich grup jak my jesteśmy, powiadają, że w okolicy jakaś chorągwia pancerna imperialna zajechała, podobno sami rycerze z Bretonni też tutaj zawitali, chwalebny chrzest przejść. Rzecz dziwna, ale duży drapieżca małego zjada, tak mówią. Teraz idziemy do obozu, jakieś kilkanaście kilometrów na północ musimy iść. To jednak nie jest zwykły obóz, bo sami najemnicy i armia tam siedzą. Odbierają żołd za ilość głów, jednak nas znają i na słowo nam ufają, hehe.
 
Revan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172