Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2009, 19:50   #271
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Ciąganie poszukiwaczy to w jedną stronę to w drugą wcale nie działało budująco dla blondyna. Nerwowo przeczesując włosy palcami ruszył za resztą poznając dodatkową drużynę, z którą renegaci mieli teraz współpracować. Bądź co bądź, praworządne i dobre istoty działały odpychająco.
Kiwając głową potwierdzająco na słowa Louisa, ten człowiek zgadzał się z bretończykiem w jednym. Chciał jak najszybciej opuścić to miasto i ludzi, z którymi los go związał na dłużej niż dzień. Do tego ataki nieumarłych powodowały narodziny przerażenia w sercu Baliusa. Kiedy zauważył, że wszyscy spoglądają na niego oczekując aż się przedstawi zrozumiał, że jednak chwilęw zadumie musiał już przebywać. W duszy zbeształ się za brak ostrożności i zastanawiał się czy nie wymyśleć jakiejś bajeczki.

-Nazywam się Ardo Laupindus i jestem kupcem, którego osądzono za handel nielegalnym towarem. To oczywiście bzdura i nic takiego nie miało miejsca!- Udając w ostatnim zdaniu oburzenie pogratulował sobie zagrania. Tym razem wyszło mu to dużo lepiej i nadrabiało chwilowe zamyślenie, które mogło spowodować jego śmierć od zabłąkanego noża.

Kątem oka spoglądał na Louisa zastanawiając się czy kompan poprzednie nazwisko potraktował poważnie czy jako kłamstwo i czy będzie chciał jakąś wiedze wykorzystać dla własnych celów. Postanowił teraz trzymać się na baczności i pilnować każdego. Może nadarzy się okazja aby któregoś z nowo poznanych awanturników pozbawić życia podczas snu i wykorzystać okazję do ucieczki.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 15-06-2009, 18:47   #272
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Po słowach Louisa na twarzy Bergow zagościł uśmiech, którego nie chciał by zobaczyć nikt o zdrowych zmysłach. Choć z pozoru człowiek ten zdawał się być racjonalnym i kompetentnym dowódca to teraz wydało wam się, że cieszy go myśl o walce z nekromantą. Stanowczo była w nim odrobina szaleńca ale w gruncie rzeczy w kim jej nie ma?

Na moment zapanowała niezręczna cisza przerywana jedynie cichym odgłosem wydawanym przez grzebiącego kopytem wierzchowca. Przerwać postanowiła ją Elanie, która ściągnąwszy hełm rzuciła go bezceremonialnie pod ścianę.

- Mówiłam, żeby użył innego stopu. – westchnęła cicho – Jak ja mam walczyć z czymś takim na głowie? Przecież to się kompletnie nie nadaje! Równie dobrze mogę założyć na głowę garnek!

Wszyscy spojrzeli na nią lekko zdziwieni tym niezrozumiałym wybuchem. Kobieta szybko zdała sobie sprawę, że stałą się centrum uwagi, więc postanowiła to wykorzystać.

- Miałam dostać hełm wykonany z innego metalu, ten jest cięższy i że tak powiem słabo reaguje na trupy.
Bergow wzniósł oczy do nieba, ale nie rzekł ani słowa. Krasnolud z kolei splunął na ziemię i skrzywił się nieznacznie.

- Kawałek solidnej stali w zupełności wystarcza, czy to na sobie czy to w ręce. Na cholerę ci jakieś durne wymysły? -
- Nie pleć głupstw. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie przepadam za noszeniem na sobie tony zbędnego żelastwa.
- Zbędnego żelastwa? Co nazywasz zbędnym żelastwem paniusiu hę!?
- A choćby to brodaty durniu. – urękawiczona dłoń wskazała na jakiś element zbroi.
- Patrzcie ją tylko. A od kiedy ty się znasz na….

Kłótnia rozładowała nieco ponurą atmosferę, która zaczęła się tworzyć na placu. Dowódca wzruszył lekko ramionami i ruszył z powrotem w stronę budynku.

- W razie potrzeby wiecie, gdzie mnie znaleźć. Co do naszych nowych kompanów to Mordwin lub Elanie pokażą wam, gdzie możecie wybrać potrzebny wam ekwipunek. Potem macie czas dla siebie, opuścić budynek możecie tylko za moim pozwoleniem. Wieczorem macie się stawić na zebranie, gdzie ogłoszę dalsze plany. Kiedy wróci Adrian niech się do mnie zgłosi… -

Sprzeczka ucichła jak ucięta nożem, nawet Hektor spojrzał w stronę Bergowa z czymś innym niż złością w oczach. Jednak po krótkiej chwili wszystko wróciło do normy. Krasnal już normalnym tonem zaczął wymieniać wojowniczką jakieś opinie o uzbrojeniu, a sam dowódca zniknął za drzwiami. Jeśli wierzyć jego słowom mieliście do zagospodarowania parę godzin wolnego czasu.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 30-06-2009, 20:44   #273
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Kłótnia o elementy zbroi nie wywarła żadnego wrażenia na Bretończyku. Jeszcze kilka tygodni temu musiał wysłuchiwać takie sprzeczki niemal codziennie. Jego dawni kompani tak jak i ci tutaj głośno wyrażali swoje zdanie. I choć często ich opinie były warte tyle co pukiel sierści zdechłego psa, to jednak w tym momencie brakowało ich Louisowi. Kiedyś banita miał władzę. Może nie była to duża władza – miał pod sobą ledwo kilku zabijaków i złodziei. Aczkolwiek był ich przywódcą i napawało go to dumą. Teraz bez swojej kompani nie wiele znaczył.

Czuł się jak pies na smyczy. Niby mógł się poruszać, ale i tak zawsze szedł tam gdzie zaciągnął go jego pan. Czuł w kościach, że pogoń za nekromantą będzie jego ostatnią przygodą. Nie wierzył w to, że grupa najmitów może pokonać jakiegoś czarnoksiężnika. Do takiej roboty potrzebny był mag lub przynajmniej jakiś kapłan. Przecież w tym przeklętym kraju mają jakiś kapłanów Sigmara czy innego bożka. Przeczuwał, że już dawno spisano tą grupę na straty. Wynajęto ich tylko po to, by wieśniacy i mieszczanie myśleli, że arystokracja działa.

Louis nie wsłuchiwał się w toczącą się rozmowę. Podszedł do Elanie i dosyć szorstko poprosił ją o pokazanie mu zbrojowni. Po kobiecie widać było zadowolenia z roli przewodniczki. Szybkim, stanowczym krokiem zaprowadziła Bretończyka pod drzwi zbrojowni. Następnie nie odzywając się słowem odeszła.

Zbrojownia była Dość dużą, podłużna salą. Na środku stała długa ława, o którą oparte były bronie. Broń znajdowała się także przy ścianach. W pomieszczeniu panował względny porządek. Części zbroi były umieszczone w na jednym końcu sali. Broń znajdowała się na drugim końcu, a właściwie zajmowała pozostałą powierzchnię komnaty.

Przez dłuższą chwilę Louis spacerował po zbrojowni uważnie przyglądając się znajdującemu się w niej ekwipunkowi. Szukał swojego młota. Jednak nie znalazł go, co nie poprawiło mu humoru.
„Ot, kundle…” - pomyślał przypominając sobie scenę jego zatrzymania przez strażników miejskich.
- Już zdążyli ukraść moją broń. Niech no ja tylko spotkam… Łapy powykręcam. – Powiedział na głos sam do siebie.

Przeszukał raz jeszcze zbrojownie w poszukiwaniu odpowiedniej dla siebie broni. Znalazł półtora-ręczny miecz. Miecz stał oparty o ścianę i schowany do skurzanej pochwy. Bretończyk chwycił go obiema rękoma. Leżał w dłoniach idealnie. Był dobrze wyważony. Widać, że była to porządna robota, choć może nie mistrzowska. Prócz miecza ze zbrojowni zabrał jeszcze sztylet o długim ostrzu, łuk i kołczan ze strzałami. W ten sposób z jego dawnego ekwipunku zostały mu jedynie ubrania i kaftan kolczy.

Przez chwilę zastanawiał się co dalej robić. Szybko jednak żołądek przypomniał mu, że dawno nie jadł. Udał się, więc na poszukiwanie jakiegoś jadła. Znalazł w reszcie kuchnię. Kucharki nie powiały go radośnie. Aczkolwiek widząc uzbrojonego mężczyznę szczególnie nie protestowały, gdy ten zaglądał do kolejnych garów. Louis zalazłszy w jednym z kotłów jakąś potrawkę, nalał ją sobie do głębokiej misy. Usiadł przy stole, który stał na środku kuchni. Siorbiąc i zagryzając chlebem szybko pochłonął zawartość naczynia.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172