Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2008, 22:08   #1
 
Skryty's Avatar
 
Reputacja: 1 Skryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemu
[Warhammer 2ed] - Zgodnie z prawem

Prolog
Trzy miesiące wstecz
Wąską drogą jechały trzy powozy. Dzień był zimny i pochmurny. Zima zbliżała się dużymi krokami i las dawał to po sobie poznać. Mag Zieleni popatrzył po jadących razem z nim osobach. W normalnych okolicznościach poszedł by na piechotę albo w ogóle by nie poszedł. List który dostało jego kolegium powinien trafić do inkwizycji. A już osobiste zainteresowanie tą sprawą to wynik głębokiej nudy… No i może po części trochę to go interesowało.
Dojechali po południu do pokaźnego dworu. Z powozów wyszli ludzie. Większość to służba i nic nie znacząca ochrona ale czterech z nich to inna sprawa. Na dziedziniec wybiegł dobrze ubrany majordomus by powitać przybyłych. Jeśli szybko załatwią sprawę to zdążą jeszcze wrócić do zajazdu i tam przenocować. Tu nie jest bezpiecznie. Skupił się i po chwili dostrzegł płynące wiatry magii.
- Mało tu magii. Byłem pewien że ujrzę jej więcej. Pewnie wszystko jest głęboko pod ziemią. Pójdźmy tam i miejmy to za sobą. – powiedział.


[media]http://sites.google.com/site/muzanasesje/Home/noc_cmentarz_niepokoj2.mp3[/media] Podstarzały profesor podszedł z wolna do stołu na którym leżało ciało młodej kobiety. Wokół niego zgromadziło się kilku ludzi.
- Powiadają że badanie na martwych to zbrodnia – powiedział cichym ochrypłym głosem – ale z drugiej strony cel uświęca środki.
Zabrał z leżącej obok tacy sporej wielkości nóż wygięty w dziwaczny sposób. I zaczął powoli rozcinać brzuch zmarłej. Po chwili zgromadzonych uderzył odór zgnilizny dobiegający z jej wnętrza. Profesor niewzruszony zmienił narzędzia i zaczął wykrajać w całości wnętrzności kobiety. Po dłuższym czasie przełożył wszystko na sąsiedni stół.
- Jak myślicie gdzie w tym wszystkim znajduje się dusza? – Spojrzał na sino czerwone serce. Zabrał je do ręki i przeniósł do urządzenia przy ścianie. Zgromadzeni przeszli w skupieniu i patrzyli jak starzec wkłuwa w nie mnóstwo metalowych igieł po czym wszystkie łączy i doczepia do ogromnej kuli. Ze stęknięciem wdrapał się na kilka schodów. I przełączył pordzewiałą dźwignię. Urządzenie ze szczękiem zaczęło pracować przy głośnym syku pary. Następnie z przejęciem podbiegł do stołu trzymając w drewnianych szczypcach żelazny łańcuch. Z każdym brzęknięciem z jego ogniw sypały się iskry i pojawiały się przebłyski jakby miniaturowych błyskawic rozjaśniających ciemność.
Jedna z osób ubrana w ciemnoniebieską szatę pokiwała z aprobatą.
- A więc też ujarzmiłeś pioruny? Na to też trzeba mieć pozwolenie.
Starzec uśmiechnął się szyderczo i założył ciemne szkła na oczy. Odwrócił się do wypreparowanego serca i przycisnął do przewodów łańcuch. Kolejny piorun z hukiem przeskoczył z metalu na metal oślepiając zgromadzonych. Po chwili wszyscy patrzyli na bijące miarowo serce. Piątka zgromadzonych skrzywiła się z niesmakiem.
- Natomiast to jest nazywane zwykłą nekromancją i nie ma na coś takiego pozwoleń.
Profesor uśmiechnął się szeroko i wskazał na szereg wskaźników podpisanych symbolami poszczególnych wiatrów magii. Bez słowa wskazał na wskaźnik pośrodku podpisany jako Dhar. Jego wskazówka od początku nawet nie drgnęła.
- Chyba sobie kpisz. – Odezwał się mężczyzna w czerni – Mamy swoje sposoby żeby wykrywać magię a w tym momencie tu będzie aż gęsto od czarnego wiatru.
Wszyscy byli coraz bardziej zdenerwowani głupim uśmiechem pseudonaukowca.
- Zdaje mi się że powinniście się skupić żeby do dojrzeć.
-W tym momencie jesteś już martwy a twoja bezczelność nic ci nie pomoże. – powiedział ten ubrany na czerwono.
- Czy więc mógłbym was prosić żebyście dla mnie się skupili?
Każdy mag wiedział że przy dużym natężeniu magii chaosu lepiej jej nie koncentrować bo można ujrzeć więcej niż by się chciało. Starsza kobieta z białym szalem uwijającym całe jej ciało westchnęła.
- Tak więc twoje zbrodnie zostaną osądzone w tym miejscu a to niech będzie ostateczny dowód. – Mówiąc to pochyliła głowę i splotła ręce. Gdy ją podniosła jej oczy wypełniał biały poblask. Z początku wyrażały wściekłość i gotowość do walki. Jednak te uczucia zastąpiło przerażenie. Profesor wyprostował się gwałtownie i z szerokim uśmiechem głośno spytał
- Jak tam Dhar?
Kobieta popatrzyła ze zdziwieniem na pozostałych i wyszeptała słabo
-…nie ma…


Obecnie
[media]http://www.musicuploader.org/MUSIC/8171641223211116.mp3[/media]

Adhrazar Goltber

Ostatnie miesiące spędziłeś na studiowaniu ksiąg w Middenheimskiej Gildii Czarodziejów i Alchemików. Już piąty rok mija odkąd zyskałeś uprawnienia i interesujące cię tytuły. Teraz zaczyna się kolejny rozdział w twojej drodze magii. Rada Gildii wybrała cię do ważnej misji. Jest to nie tylko zadanie ale też możliwość dla ciebie aby się wykazać i udowodnić swoją wyższość nad innymi wędrownymi czarodziejami.
Zostałeś wezwany do wierzy Białego Mistrza. Zapukałeś cicho po czym wszedłeś do środka. Przy ławie pod oknem siedział mały, niepozornie wyglądający starzec intensywnie wpatrujący się w kilka wirujących wokół siebie kryształowych kul.
- Adharazar. Dobrze że się zjawiłeś. Pamiętasz jak ci opowiadałem o Lordzie Farcastelu? Rada postanowiła że jego badania są nazbyt niebezpieczne. – Starzec sięgnął po soją laskę i powoli dokuśtykał do biurka – Jednak co śmieszne, można powiedzieć, że jest silniejszy od kolegiów. Jego badania nie mają nic wspólnego z magią, jest licencjonowanym naukowcem i ma wszystkie zezwolenia prawne.
Mistrz wręczył ci plik papierów i wszelkich zezwoleń.
- To są zezwolenia gildii na obserwację i ponowne zbadanie jego urządzeń. Jednak sprawa jest cięższa niż mogłoby się wydawać. Już raz komisja stwierdziła że jego badania naruszają wiatrów magii. Z tego powodu Farcastel może odmówić nam wglądu w jego badania. Kolegium Cienia doniosło nam że jego badania przyciągnęły uwagę wielu oczu. Obawiam się że te oczy są niebezpieczniejsze niż sam lord. – Starzec popatrzył się na siebie ponad okularami, czy na pewno dotarło do ciebie znaczenie jego słów.

Elandil
- Kurwa rzesz jego mać! – Po ciele maga co chwile przelatywały małe płomienie. – Oni wogóle nie zdają sobie sprawy z prawdziwego zagrożenia.
Stałeś spokojnie na środku gabinetu. Po twarzy spływała ci cienka stróżka krwi. Oczy maga płonęły nienaturalną poświatą. Wiedziałeś że jego gniew jest wzmocniony przez wieloletnie wystawienie na działanie wiatru Aqshy. Uczeni nazywali to tajemnym piętnem i w tym momencie jedyne co mogłeś zrobić to przeczekać nagły wybuch agresji swojego Mistrza.
- Pojedziesz tam razem z jakimś innym magiem – Cisnął w ciebie tubą z dokumentami –Masz dowiedzieć się kto się interesuje badaniami tego dupka i dlaczego. Idź stąd.
Wymaszerowałeś posłusznie z pomieszczenia cudem unikając lecącą za tobą książkę. Otworzyłeś tubę i zacząłeś przeglądać papiery. Większość to zezwolenia na poruszanie się po wsiach należących do Lorda-naukowca i nakazy prawne. Ani słowa o jego dworze pomyślałeś. Oznaczało to że nie będziesz mógł z impetem wparować do jego laboratorium aby na własne oczy zobaczyć „niemagiczną nekromancję”. Jest też opis samego Lorda. O w mordę sama lista posiadłości zajmowała dwa pergaminy. Do tego przywileje i tytuły że aż ci się zakręciło w głowie. Nic dziwnego że nie spłonął przy pierwszej okazji. A teraz kolegium nieświadomie samo go obroniło mówiąc że nie ma przy nim nic z magii.
Idąc wolnym krokiem i przeglądając papiery dotarłeś do biblioteki.
-Potrzebuję wglądy do map.
- Nie wolno w bibliotece pić! – wykrzyczał dziadek za ladą patrząc na twoją tubę z dokumentami – Za moich czasów…
Szybko oddaliłeś się w głąb pomieszczeń zostawiając za sobą zrzędzącego Bibliotekarza. "On jest niemożliwy. Jedyna osoba która nie zawachałaby się naryczeć na Mistrzów gdyby ci mieli brudne ręce przy czytaniu. Powiadają że Archon uciekł spod Middencheim bo nie mógł wytrzymać jego skrzeczenia."
Przeanalizowałeś mapy. Jest jedna karczma o dzień drogi powozem od dworu Farcastela.
- A więc tam zaczniemy.



Erwin Tilman
Było już po zmierzchu gdy wyszedłeś z karczmy. Kierowałeś się w stronę podłej z bardziej popularnej i zdecydowanie najmniej bezpiecznej speluny w mieście. Było coraz chłodniej. Zima nadchodziła dużymi krokami ale dla swoich informatorów byłeś w stanie zrobić naprawdę dużo. Wszedłeś do środka „najbardziej na lewo tuż koło okna, kurde mógł chociaż wybrać miejsce koło komina”. Usiadłeś w wyznaczanym miejscu i cierpliwie czekałeś. Obok ciebie leżał na wpół nieprzytomny, śmierdzący wódą zdechlak. Popatrzył na ciebie zezując.
- Erwin? – pokazał swój szczerbaty uśmiech i oparł się o ciebie.
Już miałeś wbić mu sztylet pod żebra gdy z zadziewającą trzeźwością zaczął szeptać
- Lord Farcastel jest osobą niezwykle wpływową. Powiadają że przekupił nawet magów.
Ze zdziwieniem stwierdziłeś że to musi być twój informator. Ukradkiem wsunąłeś mu do kieszeni płaszcza ciężką sakiewkę i od razu poczułeś żal po rozstaniu.
- Zajmuje się nekromancją i ożywianiem zmarłych. Gildia magów była u niego i popiera jego badania. Musiał sypnąć sporą sumą pieniędzy bo nawet inkwizycja zostawiła go w spokoju. Jednak nie ma żadnych dowodów żeby był jednym z panów nocy. Widziano go nieraz za dnia. Niemniej nikt nie wie że prowadzi badania i ożywia zmarłych. Dotarłem do świadków którzy widzieli jak ożywił wyciągnięte z człowieka serce. Jest pewna gospoda gdzie mógłbyś zacząć swoje poszukiwania…
Schowałeś trzymany od dłuższej chwili sztylet i wyszedłeś z karczmy.


Carlos de Guante
Siedziałeś w dobrej karczmie popijając gorzkie wino. Przed tobą siedział człowiek z którym miałeś się spotkać. Przyprowadził innego. Ten natomiast wyglądał na dobrze usytuowanego mieszczanina który raczej nieczęsto musiał walczyć.
- To jest pan Porter. Będziesz pomagał mu przez następne dni a dokładniej dbał o to żeby mu nie przeszkadzano. Jesteś najęty w formie ochroniarza. Po powrocie dostaniesz wyznaczoną sumę pieniędzy jak i prawa do mieszkania na tę zimę. Więc czy masz jeszcze jakieś pytania?
Oczywiście że mam” pomyślałeś. Jednak po co jedziemy co będzie robił i inne tego typu zagadnienia nie miały sensu. Ma ochraniać to będzie ochraniał. A wszystkiego i tak się dowie w swoim czasie. Teraz natomiast najważniejsze było żeby sakiewka znowu była pełna. Musi też zadbać o wikt na zimę. „Skoro już utkniemy tu to przynajmniej w dużym mieście”. Na dodatek musiał zarobić nie tylko na siebie ale też na Wolfganga i jego pierońską nogę.
- Więc mówicie że wyruszamy dzisiaj? Dobra. Jestem gotowy tak jak stoję a w plecaku jest wszystko spakowane.


Porter Mały
A więc to był twój ochroniarz. Był nawet dobrze ubranym człowiekiem. „Z pewnością Estalijczyk” stwierdziłeś po głosie i zachowaniu. Już nieraz w ratuszu przewijali się tacy chcąc się zarejestrować. „gdybyśmy mieli rejestrować każdego kto wchodzi do miasta…” Brak obeznania z prawem obcokrajowców był tragiczny". Twój przełożony poszedł. Przejrzałeś papiery które otrzymałeś z urzędu. Same zezwolenia i uprawnienia. Opis włości Lorda Farcastela. Niektóre z tych papierów były naprawdę imponujące. W ostateczności mógłbyś nawet tymczasowo przejąć jedną z wsi Lorda lub zarekwirować wszystkie wozy w jakimś miasteczku. Oczywiście wykorzystanie czegoś takiego byłoby równe ze zwróceniem na siebie uwagi całego elektoratu. Był też bilet na przewóz do jakiegoś zajazdu. Resztę dokumentów prześlą razem z drugą osobą do pomocy. „O ile taką mi przydzielą
- A więc będziemy razem podróżować. Chodźmy więc już dwie godziny po świcie i za niedługo wyjeżdża nasz dyliżans.
Jesteś urzędnikiem już od dawna i nieraz pracowałeś w terenie. Całe szczęście że nie idziesz tam jako poborca podatkowy. Masz o wiele większe uzdolnienia żeby zajmować się czymś takim. „Będzie trzeba coś wymyśleć. Można na przykład spisać ludność tam gdzie się pojawię i zliczyć plony. Można też sprawdzić czy podatek nie jest za mały albo czy dziesięcinę od chłopów lord nie bierze za dużą. Możliwości jest mnóstwo i trzeba najpierw znaleźć na naszego Lorda jakiegoś haka”.
Miałeś jasno wyznaczone zadanie. Gildia magów coś ukrywa i owy Lord jest w to wmieszany. Podobno prowadzi badania na zmarłych i ma pozwolenia od gildii medyków i od magów. „Ja natomiast jeszcze raz przyjrzę się sprawie i zobaczymy czy wszystko jest
ZGODNIE Z PRAWEM
 
__________________
WarHamster rules

Ostatnio edytowane przez Skryty : 05-10-2008 o 15:51.
Skryty jest offline  
Stary 04-10-2008, 23:36   #2
 
Skryty's Avatar
 
Reputacja: 1 Skryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemu
Rozdział 1 - Zajazd "Przed Szlachtą"


Porter Mały, Carlos de Guante
Był mokry deszczowy dzień. Padało jak na wiosnę i było zimno. "I jeszcze wiatr pomyślał" Carlos. krótko ujmując przyroda postanowiła utrudnić wam podróż jak tylko można. Jechaliście już trzy dni i ten zapowiadał się ostatni gdyby powóz się nie zatrzymał. Nie było to wcale takie złe. Woźnica chwile porozmawiał z kimś z grubsza wyglądającego jak ubłocony palladyn z bajek i pojechalibyście dalej. Tyle że zamiast tego
- No w mordę jeża! - To już brzmiało źle. - Hej wy wewnątrz! Droga nieprzejezdna. Błoto zszedło ze skarpy i zalało drogę. Ten tam powiedział że wraca bo i nawet koniem się nie przejedzie. Zajazd jest tu mogę zostawić was lub wracacie ze mną aż do miasta. To jak?
No i co można było zrobić? Zostaliście w zajeździe.
- Jak przestanie lać to możecie przejść moczarami. Tam kładki są porozstawiane - powiedział karczmarz - Ale teraz pewnie wodą są zalane i trzeba odczekać aż rzeka wszystko zbierze.
Tamtego dnia szybko padliście zmęczeni po podróży. Wstaliście grubo po południu. Na dole przy ławach siedziało kilka osób. Przy oknie gadały żywo dwie osoby. Ich ubrania raczej nie nadawały się na dalszą podróż więc musiały być z tych okolic. Przy kominie siedział opatulony w płaszcz podróżny. musiał podróżować na koniu lub pieszo bo nie dość że przemókł to cały po pas był ubrudzony. Widać kolejna ofiara błota.



Erwin Tilman
Koło południa dotarłeś to ogromnego usypiska. Zwały ziemi osunęły się na drogę i raczej ciężko by próbować. "Ciężko to nie znaczy że niemożliwe". No i tak na własne życzenie cały ubabrałeś się w błocie. A jak na ironię losu po 200 metrach zobaczyłeś tabliczkę kierującą cię z powrotem do szukanego zajazdu.
- Szczęście mi sprzyja. A wystarczyło dać znak 5stajen wcześniej.
Teraz siedzisz od paru minut przy kominie i starasz się wygrzać zanim powrócisz do życia. Po chwili z rumorem po schodach zeszli szczęśliwi podróżni którzy trafili tu bez problemów. Przyjrzałeś się im przez chwilę. Jeden lepszy od drugiego a obaj ubrani w nie najgorsze ciuchy. Bardziej zainteresował cię bard za kominem który stroił bałałajkę. Tu miałeś trochę więcej szczęścia bo muzyk w takim miejscu to rzadkość.
Z barmanem już wcześniej gadałeś i o zgrozo to nie ten zajazd.
- Ten którego szukasz jest w miasteczku ale tam ni pieron nie dojdziesz w taką pogodę. Przez moczary się da dojść ale woda za wysoka jak na ten dzień.
"I znowu pech" Oceniłeś jeszcze raz ludzi w pomieszczeniu. Tylko ten w brązowym stroju z rapierem przy pasie zdaje się być poszukiwaczem przygód. Potem zagadam do niego.

Adhrazar Goltber, Elandil
Jak to na magów przystało każdy pojechał oddzielnie. Spotkaliście się w budynku Kampanii Przewozowej Biały Wilk. Jechaliście około sześciu godzin, licząc od południa z myślą że za kolejne 3 będziecie w jednej z mieścin należącej do Lorda Farcastela. Nagle konie zaczęły rżeć i powóz przechylił się. Musieliście wyjść przez dach. Okazało się że droga rozmiękła i powóz zmyło do rowu.
- Panie przepraszam bardzo! - krzyczał przerażony woźnica - No to nie ma szans żeby go wyciągnąć. Jakąś godzinę drogi stąd była karczma. Ja muszę zawiadomić o tym szefa. - Chłopak cały był roztrzęsiony - Pojadę z powrotem na koniu a jutro ktoś was zabierze stamtąd. Nie jesteście źli panie, prawda?
No i nie było wyjścia. "Godzina marszu w deszczu. A do tego za niedługo będzie ciemno". "Jutro wyruszymy dalej" z tą myślą pomaszerowaliście.
Dotarliście na miejsce jeszcze przed nocą wewnątrz już siedziało kilka osób.
 
__________________
WarHamster rules

Ostatnio edytowane przez Skryty : 05-10-2008 o 15:43.
Skryty jest offline  
Stary 05-10-2008, 10:27   #3
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rozmowa o przyszłej pracy była nader krótka i owocna. Na szczęście niektórzy nie lubili gadać zbyt wiele. Same konkrety. Szkoda tylko, że o samej pracy nie rzekł ani słowa. Ochroniarz... To było wieloznaczne...
Prawa do mieszkania... Ci Imperialni mieli poprzewracane w głowach. Według nich na wszystko trzeba było mieć papierek. Banda kretynów. Stąd się biorą potem te tłumy urzędasów... A do pracy potem nie ma nikogo...

Spojrzał na niejakiego pana Pottera, któremu miał towarzyszyć w owej podróży.
Najwidoczniej był kimś ważnym.

- Carlos de Guante - przedstawił się.

A jechać mógł natychmiast. Miał wszystko co potrzeba pod ręką. O czym natychmiast poinformował rozmówcę.

- Więc mówicie, że wyruszamy dzisiaj? Dobra. Jestem gotowy. Mogę jechać tak jak stoję, a w plecaku jest wszystko spakowane.

(...)

Podróż była pod psem. Pogoda sparszywiała, a słońce schowało się, jakby przestraszyło się chmur. Dzięki bogom podróżowali powozem, a nie konno i nie lało im się prosto na głowy. Mimo tego było zimno i nieprzyjemnie...

"Ostatni dzień i zobaczymy, co nas tam czeka" - pomyślał.

Jego rozmówca nie miał zamiaru dzielić się informacjami na ten temat. Przeglądał tylko różne papiery, na pierwszy rzut oka oficjalne, których ilość sprawiała imponujące wrażenie...

"Nudziarz, jakich mało" - skomentował w myślach. - "Czy on widzi cokolwiek poza tym swoimi papierkami?"

Informacja o zniszczonej drodze niezbyt go zachwyciła. Zapowiadał się kolejny nudny dzień, tyle, że dla odmiany spędzony pod dachem. Na szczęście jego podopieczny nie zechciał wracać do miasta...

(...)

Wstał wyjątkowo późno. Widocznie deszcz bijący w dach i panująca w zajeździe cisza skłaniała do dłuższego spania.
By rozprostować kości wyciągnął rapier. Poranna, czy też może raczej popołudniowa walka z cieniem nie trwała długo. Jego towarzysz podróży też otworzył oczy i nie zamierzał sie wylegiwać. Razem zeszli do jadalni.

Zajazd najwyraźniej nie cieszył się tego dnia zbyt wielką popularnością. Może z powodu drogi... Po co przyjeżdżać do miejsca, z którego nie można dotrzeć dalej... Dwóch miejscowych. Jakiś pechowy, ubłocony po uszy podróżny, który miał widać mniej szczęścia niż oni. I bard. Potrzebny w tym momencie jak dziura w moście.
"Dla kogo on chce grać" - pomyślał. Ale najwyraźniej grajkowi płacono nie za godziny pracy, a nie od ilości słuchaczy...

Podszedł do karczmarza.
- Dwa razy danie dnia - powiedział. - I coś do picia. Też dwa razy.
- Jeszcze jedno - spytał cicho, tak by tylko karczmarz go słyszał. - Poleci pan kogoś, kto zna drogę przez te bagna? Rzecz jasna nie zamierzamy ruszać w tej chwili...
 
Kerm jest offline  
Stary 05-10-2008, 12:13   #4
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Erwin siedział przy kominku, grzejąc swoje plecy. Jego ręce były pomarszczone od wilgoci, twarz i płaszcz umorusane od błota a całe ciało zmarznięte. Grzejąc się w ogniu Erwin przeklinał pogodę, oraz błoto na wszystkich drogach świata. Kominek dawał sporo ciepła, tak, że po jakimś czasie było mu już dość gorąco. Ściągnął z głowy kapelusz kładąc go przed sobą na stole. Zdjął następnie swój przemoczony płaszcz i powiesił w pobliżu kominka. Następnie z niewielkim trudem ściągnął swoją skórznię, którą położył na ławie, na której siedział, dla wyschnięcia. Ze zmęczonego ciała ściągnął kolczugę Został już tylko w portkach i koszulinie, kiedy znów poczuł lekki chłód. Usiadł tedy jak siedział wcześniej, wszystkie ściągnięte odzienie złożył na ławie w taki sposób, aby ciepło kominka je wysuszyło. Plecak, broń i sakwy złożył pod stołem, zaglądając do ich wnętrza upewnił się, że ich zawartość nie jest aż tak strasznie przemoczona, w zasadzie jest niemal sucha. Kiedy Erwin zrobił porządek ze swym ekwipunkiem postanowił zjeść co nieco dla nabrania krzepy. Wygrzebał z tobołków sakiewkę ze złotem i zajrzał do środka.
-„ Rzeczywiście, muszę jak najszybciej dotrzeć do karczmy w miasteczku, bowiem złociszy już niemal brakuje”- pomyślał zdegustowany Tilmann.

- Karczmarzu! Misę ciepłej kaszy z mięsiwem a do tego garniec grzańca! – zakrzyknął do właściciela gospody, potrząsając sakiewką, na znak, że ma czym zapłacić.

Nie musiał długo czekać, kiedy karczmarz przyniósł mu misę ze strawą i garniec gorącego piwa, którego imbirowy zapach dodawał apetytu Erwinowi. Zadowolony z jedzenia wcisnął karczmarzowi w rękę kilka monet nie szczędząc na napiwku.

- Karczmarzu, jak przejść najszybciej przez bagna. Musze jak najprędzej dostać się do miasteczka. Może znasz jakiegoś pachołka, którego mógłbym nająć, aby przeprowadził mnie przez trzęsawiska. – zapytał szeptem właściciela przybytku. – A tak a propos, jakieś ciekawe nowiny czy plotki krążą po okolicy? Nikt nie widział czegoś dziwnego? A cmentarz tu macie? Wszystko tam w porządku? – zaczął dopytywać się karczmarza, trzymając go za kaftan i nie dając mu odejść zanim nie udzieli odpowiedzi. Uśmiechał się przy tym jak dziecko, które bawiło się nową zabawką.

Kiedy już wysłuchał tego, co karczmarz miał do powiedzenia rozpostarł się wygodnie w ławie, opierając jedną rękę na stole. Przyglądał się przy tym gościom, którzy także znajdowali się w sali. Jego uwagę zwrócił śmieszny urzędasie, który poruszał się w towarzystwie osoby wyglądającej na obcokrajowca, a przeto wojownika.
-„Czyżby urzędasek potrzebował ochroniarza. Ha! A jakby inaczej” -pomyślał Tilmann uśmiechając się szyderczo. Zaczął przyglądać się nietypowej parze, zainteresowała go bardzo broń zagranicznika. Miała nietypowy kształt i długość, wyglądała jednak na bardzo dobry oręż. Erwin już gdzieś taką widział, ale nie przypominał sobie szczegółów, dlatego też szybo przestał o niej myśleć koncentrując się bardziej na swoim grzańcu.

Sprawdził jak tam jego ubranie, było trochę mniej mokre, Błoto zaś zaczynało zasychać tworząc skorupę na płaszczu Erwina. Skorupę tą można było łatwo odłupać palcami, dlatego też Erwin zaczął raz za razem wyszukiwać na odzieniu zaschniętych grudek błota, które odłupywał palcami. Zajęcie to pochłonęło go na dobrą chwilę, aż w końcu znużony podparł głowę rękoma i ciął sobie lekką drzemkę.
 
Mortarel jest offline  
Stary 05-10-2008, 20:02   #5
 
Arcagnon's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumny
Elendil ledwie wytrzymal atak agresji mistrza. Gdyby nie to, ze nauczyl sie walczyc o przetrwanie podczas, jak to nazywali uczniowie w Kolegium, "furii", to pewnie by juz nie zyl. Na jego nieszczescie dostal akurat takie niewdzieczne zadanie. "Kula ognista nic nie pomoze... To jest zadanie dla kogos z Kolegium Cienia... Cholera!" Ledwo uniknal lecacej w niego ksiegi. Opasly tom poszybowal w gore i odbil sie od szybko zamknietych drzwi. Na korytarzu, mozna bylo przejrzec papiery na spokojnie. "Same zezwolenia... Pieprzona biurokracja. Trzeba sie rozejrzec gdzie ten zajazd..."

Spotkal sie ze swoim wspolpracownikiem. Gorzej byc nie moglo. Jeden z tych Bialych Magow... Okropnie nudni, najmadrzejsi, najbardziej opanowani... Wyruszyli z Bialego Wilka okolo poludnia. Droga byla blotnista. Poczatkowo dalo sie to zniesc, ale kiedy woz sie przewrocil... Tego bylo juz za wiele. Czarodziej wyszedl z powozu przez dach, nakrzyczal na woznice i razem z towarzyszem ruszyl droga, blocac sobie nowe buty. Staral sie isc po trawie, z lewej strony drogi, ale niewiele to dalo. Do tego padal deszcz. Na maga ognia dzialalo to depresyjnie, wiec przez caly czas nie odzywal sie do idacego obok.

Po jakims czasie doszli do brudnej, zapyzialej karczmy. Dziedziniec nie byl lepszy od traktu. Tez wszedzie brud, smrod i zawszenie... Demonstracyjnie wszedl do sali glownej i stanawszy na srodku, rozejrzal sie wokolo. Paru gosci siedzialo przy stolach. Spodziewal sie zobaczyc pustki, ale coz... Przy kominku grzal sie jakis dziwny typ, pewnie najemnik, a w innym miejscu byl mezczyzna wygladajacy na urzedasa. Ale nie byl sam. Mial przy sobie goryla. "A coz to? Teraz to ksiegowi boja sie chodzic sami? Potrzebuja ochrony? Za czasow mojego mistrza ksiegowi potrafili jednym palcem podniesc krate w bramach miasta..." Zasmial sie glosno ze swojego kawalu. Zreszta, nikt by tego nie zrozumial... Podszedl do kominka. Ogien przyjemnie buchal, co poprawilo mu humor. Usiadl na krzesle i wyciagnal nogi w strone zrodla ciepla. Suszyl przy tym obuwie. Krzyknal do krzatajacego sie karczmarza:
- Panie, dajcie mi tu zaraz cos cieplego i piwo!
Nastepnie przymknal oczy i czeroal przyjemnosc z tej chwili wytchnienia.
 
Arcagnon jest offline  
Stary 05-10-2008, 23:18   #6
 
Skryty's Avatar
 
Reputacja: 1 Skryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemu
[media]http://www.musicuploader.org/MUSIC/4671121223237735.mp3[/media] Było już po zmroku. W zajeździe powoli cichły rozmowy a goście wsłuchiwali się w trzeszczenie kominka. *Pęg!* kolejna struna instrumentu dźwięcznie pękła. Zrozpaczony grajek już od dłuższego czasu starał się naprawić swoją bałałajkę. Ktoś parsknął śmiechem. Na dworze nadal lało. „Jak nie przestanie padać to i za miesiąc stąd nie wyjedziemy” myśleli zgromadzeni goście.
- Kalfer!! – Drzwi otworzyły się z ogłuszającym hukiem ciągnięte silnym przeciągiem. Do pomieszczenie wpadła mała dziewcznka.- KAlfer! Ja się w stajni z psem ganiałam a to już ci koń na podwórze wjechał! Sam jeden pusty!
Zgromadzeni przyglądali się jak malec żywo gestykuluje opisując konia bez jeźdźca. Zza baru wybiegł na podwórze młody karczmarz. Kilka osób popatrzyło się po sobie. „Czyżby coś się działo?” Pomyślał szermierz. Jeden z podróżnych, do tej pory drzemiący przy kominie rozglądał się zaspanymi oczami.
- Coś się dzieje – Stwierdził cicho
Szermierz obrócił oczami „dzięki za odpowiedź”. Na podwórzu słychać było rżenie konia.





Li Mei Yanagawa
Nie spała dobrze od ponad tygodnia a od trzech dni nic nie jadła. Ostatnio mogła pozwolić sobie tylko na krótkie drzemki. Nie byłoby tak źle. Mogłaby wytrzymać. Ale już trzeci raz coś ją zaatakowało. Lewy bok miała poszarpany. Koń był przemęczony a ona potrzebowała dobrego opatrzenia ran i odpoczynku. Niecałe dwie godziny temu znowu musiała walczyć. To coś zginęło a ona znowu nie wiedziała gdzie jechać. Połowę drogi szła modląc się żeby nie pochłonęło jej bagno. Oczy same się jej zamykały. W końcu wyjechała na trakt. Kolejne godziny jazdy. Ciągle padało i było z nią coraz gorzej. Koń ślizgał się na rozmiękłej drodze i potykał co oznaczało że nie mogła stracić czujności. Obok w rowie leżał powóz mówiący co oznacza jej strata.
Kolejnej godziny jazdy nie wytrzymała. W końcu poczuła silne uderzenie w bok. Połowę twarzy zalała jej woda. „Co jest?” Spadła z siodła a koń ruszył kłusem dalej. „Nie. Zaczekaj!” Wyciągnęła drżącą rękę. Była zbyt słaba żeby się podnieść. „To koniec. Dokąd pojechał? Powinien czekać…” Odchyliła głowę do góry.
- Światło – wyszeptała zanim jej oczy się zamknęły. Nie wiedziała że poddała się kilkadziesiąt jardów przed zajazded „Przed Szlachtą”.
 
__________________
WarHamster rules

Ostatnio edytowane przez Skryty : 06-10-2008 o 03:38.
Skryty jest offline  
Stary 05-10-2008, 23:46   #7
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Kolejne zlecenie poza ratuszem. Porter sam nie wiedział czy powinien się z tego powodu cieszyć czy może raczej bać. Bądź co bądź poza urzędowym budynkiem mógł pozostawać w cieniu innych lub popadać w zapomnienie. Kolejna ciemna myśl przesłoniła twarz Portera.

"Czyżby zamierzali się mnie pozbyć? To było by prawdopodobne, ale jak na razie należy obrócić to zlecenie jak zwykle na swoją korzyść."

Otrzymując potrzebne wszelkie wiadome oraz niezbędne dokumenty, niski urzędnik postanowił je dość dokładnie przestudiować. Mogło być tak, że coś przeoczono i jego obecność w posiadłości była by zbędna. Z powodu braku czasu zdążył jedynie przejrzeć je powierzchowo, kiedy przełożony przedstawił mu osobistego ochroniarza. Ale czy aby na pewno miał być to ochroniarz miast kata? Szybko rozwiał te ponure myśli i postanowił zrewanżować się swojemu rozmówcy.
-Porter Mały.
Nie zamierzał tracić niepotrzebie czasu słysząc deklarację estalijczyka gotowego do drogi. Bardzo go to cieszyło. Im szybciej wróciłby od Lorda Farcastela do swojego bióra tym lepiej. Jadąc powozem przy dzwiękach dudniących kropel o dach, powrócił do swojej lektury. Wiele z podanych danych było bardzo interesujących i sprawiało wrażenie, że jednak warto sprawdzić tą sprawę. Kiedy tylko usłyszał wiadomość o zablokowanej i nieprzejezdnej drodzę od razu wiedział czemu to właśnie jego wybierają w takie misje- z racji jego pochodzenia. Bez wachania Porter wyszedł na deszcz i wpadając po kostki w błoto trochę się zasępił, gdyż po przybyciu do zajezdni czeka go dokładne czyszczenie odzienia. Podczas podróży nie zamierzał nawet przez chwilę skomleć a jedynie schował pod poły kurty i żupanu wszelkie dokumenty i cenne drobiazgi, którym może zaszkodzić deszcz. Po dotarciu już na miejsce i wykupieniu noclegu, resztkami sił Porter wyczyścił jeszcze świeże plamy z ubrań i butów. Żupan, hajdawery i buty ucierpiały najbardziej dlatego na wyszorowaniu zachlapań Mały szczególniej się przyłożył. To były elementy widocznego stroju i nie zamierzał się pokazywać jak prostak. Zmęczenie padło na jego osobę nie pozwalając dokończyć dzieła. Na szczęście zostały tylko buty, którym nie stało się nic złego z powodu późniejszego czyszczenia. Kiedy obudził się, zauważył jak jest już późno i szybko doszorowując zaschnięte błoto ze skórzanych butów ubrał się. Założył na siebie wpierw ubrania: brązowe hajdawery i żupan, zaś na wierzch skórzaną kórtę a przy pasie przypiął miecz i ruszył na dół zabierając ze sobą plik dokumentów i wciskając na głowę czarną czapkę z agrafką na której był widoczny herb Middenheim. Cała twarz tego niskiego człowieka upstrzona była piegami pasując do brązowawych włosów. Oczy niczym dwa węgle mogły nie jedno powiedzieć o doświadczeniu życiowym tego osobnika. W sali widać było kilku podróżnych i miejscowych. Najwyraźniej pogoda zmusiła wszystkich do pozostania w tym miejscu. Porter nie był dusigroszem ani rozrzutnym, zblazowanym szlachcicem ale słysząc zamawianie posiłków przez Carlosa zastanowiło go kto za to zapłaci.
-Dla mnie wszystko poza alkoholem.
Nie zamierzał się tłumaczyć komukolwiek ze swojej decyzji. Nagle dostrzegł barda co bardzo go ucieszyło.

"Trochę kultury przyda się w tym zapomnianym przez Sigmara miejscu."

Wolał nie izolować się jak zwykli mieć w zwyczaju osoby wysokiego pochodzenia. Od razu ruszył w najwygodniejszą stronę- do kominka. Ciepło buchające ze środka ogrzewało nie tylko ciało ale i dusze kojąc srach przed duchami śmierci. Podchodząc bliżej skłonił się podróżnikowi i przedstawił.
-Witam, nazywam się Porter Mały. Czy można dosiąść się? Jest ze mną jeszcze tamten człowiek.- Nawet nie zamierzał czekać na zgodę, siadając przy kominku wysuwa nogi bliżej paleniska. Odwracając głowę do ubłoconego uśmiecha się i dodaje.-Bogowie chyba mają zły dzień. Takiej pogody dawno nie było co by tak zalewało trakt.
Ostatnie zdania były raczej stwierdzeniem. Nie zmartwiło by to więc Portera, że podróżnik nie zamierza rozmawiać. W ten czas karczmarz przygotował posiłki i trunki. Odbierając jadło upewnił się, że jest opłacone zaś gdyby było inaczej przyszło by mu z westchnęciem zapłacić.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 06-10-2008, 07:16   #8
 
Arcagnon's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumnyArcagnon ma z czego być dumny
Mag przysypial. Czerpal z ognia, ze zrodla ciepla, rozkosze garsciami. Uwielbial takie chwile, gdy na zewnatrz pada, jest burza, a w jakims pomieszczeniu w kominku cos przyjemnie pryska i strzela... Nagle uslyszal straszny huk. Zaczal sie rozgladac. Okazalo sie, ze to przeciag lomotnal drzwiami. Ale zaraz wbiegla do srodka mala dziewczynka. Zaczela cos krzyczec o koniu bez jezdzca, opisywala go... "Hmm... To musi byc gdzies blisko... Gdyby jakis stwor kogos zaatakowal dalej, to konia by nie oszczedzil..." Czarodziej niechetnie zdjal nogi z kominka, okryl sie plaszczem z kapturem i wybiegl na zewnatrz, rozchlapujac bloto na wszystkie strony. Wcale nie mial ochoty walczyc, ale magia ognia to jego pasja, ktora musial realizowac. Gdy byl juz na trakcie poza dziedzincem rozgladnal sie w poszukiwaniu swiezych sladow kopyt i szybkim krokiem ruszyl za nimi.
 
Arcagnon jest offline  
Stary 06-10-2008, 11:18   #9
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
„Znowu ludzie zwalają na elfa niechcianą robotę. Nie dość, że walczy się za nich nadstawia karku w ryzykownych wyprawach to jeszcze zrzucają na mnie parkowa robotę. Jakże nienawidzę odczytywać tych ich koślawych liter. Niewiele się różnią od piktogramów Orków czy Skavenów, tak samo zacofana kultura.”
Takie myśli nurtowały Adhrazar’a Goltber’a maga światłości. Miłe ciepło promieniujące od kominka wywabiło w końcu z sakwy Essela. Biała fretka zaczęła dokazywać na stole pomiędzy naczyniami i dokumentami.

„Co tu masz. No, co. Ciekawe, śmieszne, no śmieszne.”

W głowie maga rozległ się piskliwy głos jego chwańca.

„Masz coś dla mnie. Daj, no daj, jak masz, daj cukier. Utrapieńcu skąd ja ci wezmę cukier tutaj. Przestań się w końcu wiercić, bo przewrócisz kaganek i podpalisz wszystko.”

Elf szybkimi ruchami pozbierał dokumenty i spojrzał na siedzącego naprzeciw Elendila z Altdorfu.

„Niewesoło się rozpoczęła ta podróż, najpierw ten ognisty mag, potem popsuty powóz. Nieszczęścia chodzą parami jak mawiają ludzie. Elendil - profan jak śmie używać naszych świętych imion. Ze wszystkiego nas chcą ograbić z ziemi, lasów teraz jeszcze z imion.”
Gorzkie myśli spłynęły na elfa, lawiną. Sam wszak nosi nadane przez ludzi nazwisko Goltber, zamiast elfiego Awea’lalando, jakie miał jego rodzina, zanim zmuszona była do przyjęcia innego, na potrzeby rejestrów Imperialnych.

„Mag ognia. Z kim to przychodzi mi podrutować oni nadają się tylko do walki, a nie do rozwiązywania problemów intelektualnych.”

Rozważania elfa przerwała mała dziewczynka, która krzykiem obwieściła pojawienie się samotnego konia. Takie sprawy zawsze zwiastowały rychłe kłopoty. Widząc jak mag ognia się poderwał. Przywołał chowańca do sakwy i sam ruszył za narwańcem.

Na dworze zapadał już noc oczywiście nie stanowiło to żadnego problemu dla wzroku elfa.

„No jak zwykle narwaniec nawet o światłe nie pomyślał."

Pomyślał widząc idącego przed nim człowieka. Odrzucił niecierpliwym ruchem koński ogon, w który były spięte jego białe włosy.

- Lux – rozległo się zaklęcie. Trzymany prze elfa sztylet rozjarzył się światłe, w srebrnych oczach odbił się jego blask.

„Nie wiem, czemu ludzie rzucają to zaklątko na niepotrzebne rzeczy. Długiego czasu potrzeba, aby się tego odzwyczaili. Pewnie myślą, że zniknął. Głupota czysto ludzka, czy leczony magią przeze mnie człowiek znika tylko, dlatego że rzuciłem na niego czar. Tak nie jest, więc ciekawe skąd wziął się przesąd, aby czar ten rzucać na niepotrzebne rzeczy.”

Nie było jednak czasu na takie rozwarzania. Mag z jednego z pojemniczków wyjął stalowe ogniwo i wypowiedział następną formułę czaru.

- Deox – na pierwszy rzut oka nic się nie stało, ale obdarzeni wiedźmim wzrokiem mogli dostrzec, iż maga otoczyła bariera mocy.

Po takich przygotowaniach ruszył za Ognistym Magiem

Splatanie magii poblask udany [Rzut w Kostnicy: 63]
Moc poblask [Rzut w Kostnicy: 13]
Splatanie magii Pancerz eteru udany [Rzut w Kostnicy: 0]
Moc Pancerz Eteru użyty składnik [Rzut w Kostnicy: 10]
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 15-10-2008 o 21:06.
Cedryk jest offline  
Stary 06-10-2008, 18:53   #10
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Erwin siedział już dłuższy czas na ławie, kiedy przysiadł się do niego ten śmieszny urzędasek.

-Witam, nazywam się Porter Mały. Czy można dosiąść się? Jest ze mną jeszcze tamten człowiek.-” – zwrócił się do Erwina przyjemniaczek nie czekając na jego odpowiedź zają miejsce tuż przy Tilmannie. Erwin nic nie odpowiedział, jeno spod ronda swego kapelusza przyglądał się bacznie jegomościowi.

-Bogowie chyba mają zły dzień. Takiej pogody dawno nie było, co by tak zalewało trakt.” –
Porter próbował nawiązać jakąś konwersację, a Tilmann wyczuł w tym okazję.

- Panie Porterze Mały. – Zwrócił się do niego nie ściągając kapelusza z głowy. – Raczy pan bogów w tą pogodę nie mieszać. Jeśli chce pan znać prawdziwe przyczyny takiej felernej pogody, oraz tajemniczych i niewyjaśnionych zjawisk w okolicy, raczy pan wysłuchać mnie. Bowiem wiem więcej niż niejeden. – W tym momencie Erwin zbliżył się do Portera robiąc poufały gest, aby ten nadstawił ucha
- Jeno w gardle mi zaschło, raczy pan postawić kolebeczkę, na przepłukanie ust, aby moje słowa wyraźniej i bardziej klarownie dotarły do pana uszu.- Powiedział Erwin uśmiechając się miło.


Kiedy Erwin przekonał się, ze jego odzienie już niemal całkiem wyschło, założył swą zbroję i skórznię, bowiem czuł się w nich jakoś bezpieczniej. Siedział na swej ławie, zmienił jeno miejsce na trochę dalsze od ognia. Bowiem było już mu dostatecznie ciepło.

Wtem do karczmy wpadła mała dziewczynka. Mamrotała coś o koniu bez jeźdźca. Erwin rzucił okiem przez okno na podwórze. Było ciemno i lało. Cóż to za pogoda. Jeśli jeździec spadł z konia, to zapewne leży gdzieś nieborak przy drodze. Nie można go tak zostawić, zwłaszcza, że po nocy na świat wychodzą różne cholerstwa. Tilmann zarzucił na siebie swój płaszcz, plecak oddał na przechowanie do karczmarza, zabrał swoją broń i sakiewki i ruszył w stronę drzwi. Erwin zobaczył, że dwóch jegomości także wstało z miejsca. Wydali mu się jacyś dziwni. Wtem jeden jegomość sprawił, jakąś nieznaną Erwinowi mocą, że jego sztylety poczęły świecić się jasnym światłem. -„Ależ zaiste, nadzwyczajne z nich cudaki”- pomyślał Erwin. „-Pewnie magowie, zwłaszcza, ze jeden z nich to elf.”- dodał w myślach. Tilmann dobył uprzednio wyciągniętą z plecaka latarnię oliwną, w jej wnętrzu znajdowało się dość sporo oliwy, także po zapaleniu dawała ona jasne światło. Knot lampy płonął osłonięty szklanymi ściankami, które dawały ochronę przed wiatrem i deszczem.

Skoro magowie, zapewne ślęcząc nad książkami nie będą potrafili poruszać się w terenie jak ja. Erwin obserwował bacznie ich poczynania. Jegomość idący na przedzie zaczął pochylać się nad drogą w poszukiwaniu śladów kopyt. „Powodzenia, przecież to uczęszczany trakt, na którym jest masa śladów kopyt, do tego pada deszcz i wszystko jest rozmyte”- pomyślał Erwin. Tilmann zatrzymał się przy drodze, użył wszystkich swoich zdolności i wiedzy na temat odnajdywania śladów. Dostrzegł jeden trop, który wydał mu się właściwy i nie oglądając się na pozostałych ruszył w obranym przez siebie kierunku.
 
Mortarel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172