Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-03-2008, 15:29   #11
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
Angarad

Strażnicy zatrzymali Cię przy bramie. Zadali kilka rutynowych pytań jak większość ludzi przybywających do miasta i ostrzegli o nie robieniu pożytku z dwóch mieczy przypiętych do pasa.... Miasto było piękne.. Każdy, kto pojawiał się w nim by zachwycony... Ostatnie promienie słońca odbijały się w tafli rzek... Poszukując karczmy ruszyłeś przed siebie, idac powolnym krokiem oceniałeś wszystkie mijające Cię kobiety jak kiedyś powiedział Twój ojciec- „Kiedyś zginiesz z powodu ładnej twarzy i tyłeczka”. Niestety wiedziałeś, że to prawda.

W głowie jednak wciąż rozbrzmiewały Twoje słowa i słowa wiedźmy. Sławy.. Potęgi. Ty nic nieznaczący chłopiec z wioski??? Sławny??? To marzenie mogłoby być realne... Jednak nie mogłeś pozbyć się echa głosu tej kobiety...

...Sława...Sława...Sława.....

Znalazłeś w miarę porządną karczmę „Pod kucającym Bykiem”. Karczma ta może nie spełniała wszystkich norm, o jakich byś marzył, jednak była i to Cię uszczęśliwiało... Posiłek oraz smak piwa przywróciły siły i humor.. Odprężyłeś się.

...Sława.. Sława... Sława....

Pokój, który otrzymałeś był czysty.. Na pewno czystszy niż leśny trakt... Jednak zatęchłe koce nie zbyt przypadły ci do gustu. W kącie stała misa z wodą. A Przez jedyne okno do niedużego pokoju wlewał się mrok... Oliwna lampa rozjaśniła ciemne ściany... Siedząc w ciszy i samotności na łóżku rozmyślałeś... Ogień z lampy rzucał delikatne światło na Twą strapiona twarz....

...Sława...Sława...Sława...


Katlin

Po karczmie rozlewał się smród niemytych ciał i rozlewanego alkoholu. Stary siwy karczmarz, do którego się skierowałaś odebrał zamówienie i pobrał odpowiednią opłatę.... Ilość pieniędzy w sakwie pomniejszyła się...
Ostatni wolny stolik w karczmie zajęłaś właśnie Ty... Po chwili karczmarz przyniósł Ci dzbanek wspaniałego piwa oraz pysznie wyglądająca, ( lecz gorzej smakująca) potrawę składająca się z jagnięcego miejsca oraz jajek i ziemniaków. Spokojnie dopijając piwo rozglądałaś się po karczmie... Nienawidziłaś wszystkich siedzących tutaj ludzi. Parszywe stworzenia!! Gdyby tylko wiedzieli, kim jesteś powinni paść na kolana i czcić Cię!! Jednak nie.... Ni możesz zdradzać swojego zadania, musisz pozostać w ukryciu... Ale jeszcze się z nimi policzysz... Oj tak....
Znak Pana dał o sobie znać. Zapiekł delikatnie.... Wiedziałaś, że to On kontaktuje się z Tobą... Rozglądnęłaś się..... Twój niezwykle czuły słuch, którym obdarował Cię Pan wyłapywał dźwięki i słowa... Zastanawiałaś się, o co może chodzić...... Zwróciłaś uwagę na siedzących najbliżej mężczyzn.... Wiedziałaś, że Pan każe Ci słuchać tej rozmowy... Mężczyźni nie mieli szans odgadnąć, ze ktoś ich podsłuchuje, ponieważ przygarbiona i siedząca spokojnie nad piwem Katlin nie zwracała na siebie uwagi. Strzępy rozmowy dotarły do Twoich czułych uszu.... Pan miał znów dla Katlin misję, radość znów rozpierała jej serce Katlin.... Znów się wykaże!!! Dziewczyna udając zainteresowanie wyłącznie kuflem piwa przysłuchiwała się dalej rozmowie.....




Nessa

Kupiecka karawana, która zgodziła się zabrać Nessę ze sobą składała się z trzech wypchanych po brzegi wozów oraz paru jucznych koni. Ochronę stanowili jeźdźcy z nabitymi kuszami oraz paru krasnoludów jadących na wozach. Karwaną „dowodził” miły i sympatyczny człowiek, niski i już jak mówi powiedzenie jedną noga w grobie. Kupiec ten nazywał się Albert był dobrze zbudowanym i inteligentnym człowiekiem. Opowiadał mnóstwo wesołych rzeczy, opowiadał o podróżach i przygodach... Ciągle gadał.... Czasami nawet za dużo.. Reszta ludzi i krasnoludów przebywająca w karawanie nie była już tak rozmowna, wręcz na odwrót, zmęczone i zasępione twarze pokazywały się tu i ówdzie. Karawana zatrzymała się na noc, Albert poczęstował Cię piwem oraz jedzeniem ( i ciekawa historią). Następny dzień nie przyniósł żadnej zmiany, Albert gadał jak opętany i chwalił się swoimi przygodami... Pod wieczór dotarliście do Altdorfu. Karawanę zatrzymali strażnicy. Sprawdzili zawartość wozów i przeczytali list, który posiadał przy sobie Albert. Kupcy pożegnali Cię miło i serdecznie i podarowali złoty naszyjnik w zamian za przyjemną wspólna podróż. Rozglądnęłaś się po mieście.... Wszystko było takie duże, fascynujące, piękne. Miasto zachwycało Cię swoją Architekturą, a szczególnie wysoka wieża i to znacznie większa od Twojej. Jednak chcąc nie chcąc zawsze znalazł się minus sytuacji. Tłumy ludzi, nie lubiłaś tego... Drażnili Cię... Nie pozwalali się skoncentrować. Patrząc na Tych wszystkich ludzi tęskniłaś już za Emily i swoją spokojną wieżą.
Altdorf oferował wiele ciekawych rozrywek, które niestety kosztują. Karczmy, stragany i tancerze uliczni, to wszystko mogło zachwycić lub tez mocno zdenerwować.... Dziś nie było już szansy dostać się do Generała i zdobyć odpowiednie informacje... Ściemniało się szybko, a Ty musiałaś odpocząć i przemyśleć strategie działania....


Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan'

I tutaj był problem.... Borys zaczerwienił Się cały i spuścił głowę.
- Miejsce zbrodni zostało sprzątnięte. – Rzekł zdenerwowany.- Dlatego poprosiłem o pomoc. Nie potrafię sam tego wykonać, przyznaję się bez bicia... Ale cóż.. Chodźmy to pokażę Ci wszystko...

Pokój Alexa mieścił się w dobudowanym za świątynią Ulryka domku. Mieszkało tutaj także trzech innych kapłanów. Podczas śmierci Alexa w domku przebywał tylko Erb, który wybiegł pędem (co widziało paru świadków) i zniknął za bramą. Władze miasta jednak oraz sam zakon nie chciały rozgłosu, ze Kapłani Ulryka mogą zabijać się między sobą i okradać więc zrzucili wszystko na słabe serce....

Pokój Alexa był niedużym pomieszczeniem zawierającym biurko, łóżko oraz półkę z książkami. Na środku biurka stał puchar. Do pokoju przez jedno okienko wlewał się delikatny blask księżyca.

- Z tego, co wiemy, Erb podał mu kielich z trucizna.... Specjalista zidentyfikował to jako silny narkotyk o nazwie „Nocny Cień”. Nie wiadomo skąd Erb go mógł mieć. – Odezwał się Borys, przechadzając się po pokoju tam i powrotem patrząc na różne znajdujące się tutaj książki.- Erb musiał pożądać tego, co ukradł. Jest to ponoć magiczny kamień... Czerwony... Kapłan, który zgłosił się do mnie mówił, że jest to potężny Artefakt mający ogromną moc. I tak dalej... Wiesz jak ja interesuje się magia- Stwierdził z krzywym uśmiechem- Można nim leczyć ludzi i patrzeć w przyszłość.. Czy coś takiego??? W każdym bądź razie jest cenny.... Czerwony kamień z literą „K” na środku... Tak to ma wyglądać. Co do wyglądu Erba... Stary człowiek... Z Brodą... Cóż więcej mogę powiedzieć??? Jedynym znakiem szczególnym jest brak kciuka u lewej ręki oraz przecięta twarz. Skąd to wiemy?? Alex musiał bronić się przed śmiercią.. Był tutaj nóż... Oraz kciuk tamtego.... Świadkowie natomiast mówią, że miał przeciętą twarz... Co do ubioru... O ile nie zmienił stroju, to wiesz jak wyglądają kapłani Ulryka.... Aha.. I wiemy tyle, że Erb po zniknięciu z miasta skierował się na północ, powiedział nam to kapitan straży przy głównej bramie. Natomiast wersję potwierdziło paru przybywających do miasta kupców. Widzieli go idącego głównym traktem..... Następnie wiemy, ze zboczył z traktu... Kapłan przypuszcza, że Erb skieruje się do Marienburga lub w stronę morza Szponów gdzie morze czekać na niego statek....Jest jeszcze coś, w czym mogę pomóc??? To chyba już wszystko???- Zapytał Borys- Ja musze zaraz uciekać... Praca u Imperatora nie jest lekka, wiesz sam... Aha.. Byłbym zapomniał...- Rzekł Borys i odpiął sakiewkę od pasa.- W środku jest dwieście pięćdziesiąt złotych koron. Dużo więcej otrzymasz po powrocie z kamieniem.... Wiesz gdzie mnie szukać... W koszarach....

Nicole

Następnego ranka słońce oświetliło Twoją twarz. Nawet nie wiesz, kiedy zapadłaś w sen... Z kuchni roznosił się przyjemny zapach posiłku... Przywitałaś się ze gosposią i zasiadłaś do pysznego jedzenia. Było południe, czas od rana straszliwie dłużył się a smutek wypełniał serce....
Chłopiec zapukał do drzwi... Przekazał pozdrowienia od Kapłana Ulryka i powiadomił o możliwości odwiedzin Generała.

Stan generała był nadal tragiczny... Kiedy go odwiedziłaś Gustaw spał. Mocnym i spokojnym snem. Na twarzy jednak malował się grymas bólu.

- Podałem mu silne środki nasenne... Dlatego tak mocno śpi...- Rzekł Kapłan. Był już stary, jednak trzymał się doskonale. Twarz miał zmarszczoną, ale pogodna i miłą- Uważam, ze jest to podobna choroba serca, na która zmarł nie dawno jeden z naszych zakonników. Nie wiem czy będę mógł coś jeszcze dla niego zrobić. Obawiam się, ze nie zostało mu zbyt wiele życia... A ja nie mam lekarstwa... Ponieważ... No niestety przyznam szczerze skradziono je.... A to była jego ostatnia szansa.... - Rzekł ze smutkiem Kapłan.
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 11-03-2008 o 16:03. Powód: zmiana graczy
Lord Artemis jest offline  
Stary 09-03-2008, 18:54   #12
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan'

Eskil nie rozumiał, jak stolica Cesarstwa może mieć tak niekompetentnych ludzi w straży miejskiej. Jeśli posprzątali tak szybko miejsce zbrodni, to czego on ma tam szukać?
Przecisnęli się przez zatłoczoną karczmę i wyszli na zewnątrz.

- Dvergr! – Eskil krzyknął w cień i po chwili wyłonił się duży, masywny, biały w szare łaty koń. Ranger zarzucił ekwipunek na siodło i ruszyli uliczkami miasta w kierunku Katedry Ulryka. Z opowieści słyszał, że nie równała się z tą w Middenheim. To dziś nie mógł dojść do tego, czemu przyjechał do Altdorfu? Wszędzie zabiegani ludzie, uczeni, szlachta i życie jakiego Götz chyba nigdy nie zrozumie. Przeszli bocznymi uliczkami. Borys znał miasto znacznie lepiej niż Eskil. Promienie słońca oświetlały dziwną architekturę miasta i potężne liczne wieże, z których słynął Altdorf. Doszli w końcu do małego domku na tyłach Katedry Ulryka. Szybkie oględziny i słowa Borysa nie utwierdziły go w przekonaniu co do winy Erba.

- Mér l-kar petta ekki. Dlaczego ktoś chciałby kraść artefakt? To zły znak. Może Erb chciał jedynie bronić artefaktu i był ktoś trzeci. Tak czy inaczej musze odnaleźć tego człowieka.

Eskil wziął zapłatę i przywiązał na rzemień do pasa.

- Já. Możesz już iść Borys. Niech Ulryk nad tobą czuwa. Gdy znajdę tego mężczyznę to zgłoszę się do Ciebie.


* * *

Eskil pożegnał się z Borysem i posilił się w najbliższej karczmie. Czas nie grał na jego korzyść. Ruszył w kierunku północnej bramy. Miał zatroskanych ludzi i warsztaty na obrzeżach miasta. Większość pracowni była już zamknięta. Eskil miał nadzieję dotrzeć do jakiegoś zajazdu zanim zastanie go północ. Lasy w tej części Imperium nie były zbyt bezpieczne. Nawet blisko miasta. Podjechał do murów miasta. Strażnik zatrzymał go wraz z resztą zakutych łbów przy bramie.

- Na noc zamykamy bramę Götz… - Strażnik powiedział do niego po imieniu. Nie było to dziwne. Eskil był dość znanym zwiadowcą w Altdorfie. Poza tym żołnierze lubili plotkować bardziej niż stare baby na targu w słoneczny Festag.

- Já… Wiem… - Przejechał obojętnie i ruszył z galopu przez gościniec.


***

Słowniczek:

Devrgr - karzeł
Mér l-kar petta ekki - nie podoba mi się to
Já - tak
 
DrHyde jest offline  
Stary 10-03-2008, 12:09   #13
 
Kraven's Avatar
 
Reputacja: 1 Kraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwu
Noc była dzisiaj piękna i spokojna, na niebie było tylko kilka obłoków, a księżyc świecił pięknie swym blaskiem. Za kilka dni miała wypadać pełnia. Lampa oliwna, stojąca na stoliku, już dawno się wypaliła i pomieszczenie oświetlały tylko promienie księżyca, wpadające przez okno do pokoju. Angarad siedział na łóżku i wpatrywał się w puste miejsce, na środku pomieszczenia. Nie mógł zasnąć dzisiejszej nocy, w głowie dzwoniło nadal echo, wypowiedzeniach słów starej wiedźmy, z lasów nie opodal Altdoru.

…sława… sława… sława….

Pokój nie był zadowalający, jednak lepsze to niż nic, za takie marne pieniądze, czego mógł się spodziewać, pałacowej komnaty?... Wstał, podszedł do stolika, po drugiej stronie pomieszczenia, nalał sobie trochę wina, do kubka i wypił jednym haustem. Nie był to jakieś wytworne wino, ale dało się pić, młodemu wojownikowi, z nie malutkiej wioski, nie przeszkadzało to, jego głowę zaprzątały inne pytania… Podszedł do okna, otworzył je i wpuścił trochę świeżego powietrza. Miasto było cudowne, najpiękniejsze jakie dotychczas widział, choć musiał przyznać, że nie wiele takich zwiedził, po opuszczeniu rodzinnej wioski. Na horyzoncie widniała wielka biała wieża, sięgająca prawie do nieba. Wojownik oparł się rękami o parapet i spojrzał w niebo, uwielbiał oglądać je nocą, te wszystkie migające światła na czarnym tle, zwane gwiazdami. W jego wiosce powiadali, że to dusze wielkich wojowników, nagrodzone przez wielkiego Taala, za swą odwagę. Marzył, o tym żeby, dostąpić takiego zaszczytu… I samemu znaleźć się wśród innych na nieboskłonie. Hahnrei jego ulubiona, świeciła tej nocy bardzo jasno… Nocną ciszę zagłuszył, nagle hałas patrolu strażników, ubranych w zbroje płytowe… W głowie zadźwięczał nowy szept….

Veron… Kapitan straży….
 
__________________
Wolałbym żyć życiem krótkim, ale w chwale, niż długim, ale w zapomnieniu... bo ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz później, żyją wiecznie w ich towarzystwie...
Kraven jest offline  
Stary 10-03-2008, 12:16   #14
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Nessa pożegnała się ciepło z przedstawicielami karawany, unosząc dłoń w geście pożegnania i nieznacznie machając do oddalających się. Nie było to zachowanie typowe dla jej osoby, jednak gra pozorów zdawała się ważnym elementem dzisiejszej wycieczki. Zdecydowała się więc pozwolić sobie na eksces tego typu i nie przywiązywać ku temu zbytniej uwagi. Zadowolenie było dobrze widoczne na jej łagodnych rysach, kiedy skierowała wzrok swych oczu na złoty amulet podarowany jej przez tą grupkę. Pięknie wykonany, przedstawiający pędzącego jednorożca. Doprawdy nie wiedziała, czym sobie zasłużyła na taką szczodrość. Część jej umysłu natychmiast zrzuciła winę na lekkoduszność podróżnych, jednak ta bardziej pragmatyczna część jej persony natychmiast poczęła dopatrywać się drugiego dna, sugerując, że amulet może być przeklęty, lub posiadać jakiś podobnym…przywar.
- Przyjrzę ci się później, maleństwo…
Rzuciła nieco cierpko, wkładając nietypowe świecidełko do swojego tobołka podróżnego i zmierzając w stronę bram miasta i rozlokowanej przy nich parki strażników. Gruby mężczyzna, który o mydle i gorącej kąpieli mógł słyszeć jedynie z podań ludowych, nawet na nią nie patrząc, zapytał mechanicznie o cel wizyty w stolicy Imperium.
- Rekreacja, mój dobry człowieku…
Uśmiech jakim go obdarowała oscylował jedynie nieznacznie o nutkę złośliwości. Dopiero niezrozumiałe słowo wyrwało go z dziwnego transu. Mrugnął parę razy, podrapał się za uchem i w końcu, całkowicie profesjonalnie odpowiedział:
- Rekrea-co?
- Zabawa i rozrywka.

Podpowiedziała szczerze, sumiennie i pomocnie, wyraźnie i jawnie rozbawiona odpowiedzią osiłka, po czym lekko się skłoniła. Tamten przytaknął z wyrazem twarzy eksperta, któremu po prostu umknął jeden, drobny szczegół, teraz zaś cała teoria nabiera nowego światła, oraz zyskuje sens. Dał gestem ręki pozwolenie do przejścia, z czego Nessa postanowiła natychmiast i bez zbędnej straty czasu skorzystać. Wkroczyła do miasta i…cały jej dobry humor uleciał tak gwałtownie, jak woda z pękniętego naczynia. Przypomniała sobie, dlaczego tak bardzo niecierpki miast. Ludzie. Nie jako rasa. Raczej jako jednostki. Drażnił ją ich nadmiar, tłoczność, ciągły huk rozmów jaki rozbrzmiewał w jej czułych uszach. Westchnęła, unosząc wzrok do jakiejś niewidocznej siły zawieszonej na niebie, obfitując w nie wyrażone pretensje. Na całe szczęście robiło się już ciemno, w skutek czego gwar ustawał. Spojrzała na czerniejący nieboskłon i mruknęła wyraźnie zadumana:
- Cóż generale…to spotkanie będzie musiało poczekać…pozostaje mi mieć nadzieję, że nasze drogi skrzyżują się jutro…
Zakończyła króciutki monolog skierowany do niewidocznego i nieobecnego rozmówcy. Kroki pokierowały ją w kierunku pierwszej karczmy. Niestety, ta nie spełniła jej oczekiwań, smród jaki się z niej wydobywał powaliłby smoka. Dlatego też, Nessa wyznaczyła sobie tej nocy prosty cel – odnalezienie lokalu o najlepszych warunkach, który stanowiłby choć namiastkę tych, które to posiadała w domu. Miała ze sobą niemałą sumkę, więc mogła pozwolić sobie choć na odrobinę wygody, a także sprawdzić jakimi standardami kieruje się stolica. Dokonawszy swego, udała się na górę i wypowiadając kilka magicznych zaklęć ochronnych, pozwoliła sobie na skromną eskapadę do krainy snów.
 
Empress jest offline  
Stary 10-03-2008, 12:48   #15
 
Scarlet's Avatar
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Promienie słońca padające na twarz Nicole przywitały ją o paranku. Słoneczny dzień nie pozwolił jej zapomnieć o dogorywającym przyjacielu. Wstając z łóżka czuła się jakby miała moralnego kaca. Zażyła orzeźwiającej kąpieli z jąśminowym olejkiem. Starała się zrelaksować jednak myśli nie pozwoliły jej odetchnąć. Wyciągnęła z szafy ulubioną sukienkę w kolorze morskiej głębiny, delikatnie roczesała włosy. Na szyi zawiesiła delikatny srebrny łańcuszek wykończony szlachetnym kamieniem w kształcie łzy. Przez chwilę wpatrywała się we własne odbicie. Jej oczy przeniknięte były smutkiem. Można to było dostrzec w każdym jej spojrzeniu. Wspólny posiłek z gosposią przebyła w milczeniu. Eugenia wiedziała, ile Flitz znaczy dla Nicole, i jak ciężko musi jej być w tej chwili. Ona jedyna potrafi zrozumieć jak bardzo teraz cierpi. Podeszła do siedzącej Nicole i przytuliła ją do swego brzucha. Tak jak matka tuli swoje dziecko.
Po sniadaniu udała się do generała. Bała się tego spotkania, ale wiedziała że musi. Słowa kapłana zbiły ją z nóg.

-Skradziono lekarstwo? Jedyną nadzieję?Jak to możliwe? Kto to zrobił?

Nicole rozżalona i ze złością w głosie zaciskała pięści na płaszczu. Czuła jakby coś ściskało jej gardło.

- Znajdę to lekarsto!!! Nie pozwolę mu umrzeć! Nie pozwolę!

Kobieta uniosł się z krzesła a łzy same popłynęły jej po policzkach.

- Kto mógł to zrobić? Prosze, powiedz wszystko co wiesz. Znajdę ten lek. Musze!


Kobieta drżała niemogąc opanować emocji. Determinacja przemawaiała przez jej usta. W tej chwili była skłonna zrobić wszystko, aby móc przywrócić zdrowie przyjaciela.

Przez chwilę cisza zapanowała w pomieszczeniu. Kapłam stał i milczał. Patrzył na kobietę, która stała przed nim gotowa oddać życie w obronie innego człowieka. W tej ciszy słychać było oddech mężczyzny. Schorowanego człowieka. Płytki i spokojny oddech. Zapach medykamentów unosił się w powietrzu.

Nie mogę pozwolić mu odejść....
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?

Ostatnio edytowane przez Scarlet : 10-03-2008 o 16:35.
Scarlet jest offline  
Stary 11-03-2008, 16:29   #16
 
Vivan's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetny
Aldorf… To ohydne miasto aż cuchnie. Nikt nie zna miłości do Pana… ale muszę… Pieniądze się przydadzą. A to jedyny sposób – Pomyślała rozżalona Katlin.

Nie nawidziła tego miasta. Podobnie jak każdego Aldorfu.

ON jednak jest ze mną, nie pozwoli bym gdziekolwiek była sama. Jego obecność jest wszędzie.. Czuję to – dalej myślała dziewczyna i uśmiechała się do siebie pocierając czule wewnętrzną stronę lewej dłoni.
Lewa dłoń, gdyż była bliżej serca. Katlin doskonale o tym wiedziała. Duma rozpierała ją. Nigdy nie myślała o śmierci. Jeśli jednak tak się zdarzyło cieszyła się tą myślą wyobrażając sobie że będzie bliżej swego ukochanego Pana. Była niemal pewna, że zasiądzie obok Pana pełna dumy a Pan będzie wynagradzał ją za wszystkie czyny jakie dokonała w swoim życiu.

-Jeszcze raz, jeszcze jeden czyn, coś wyjątkowego… Muszę jeszcze coś zrobić dla NIEGO…. Uda się… Już niedługo będę wiedziała co…- Powiedziała szeptem do siebie dziewczyna.
-Już niedługo spełni się największy czyn zadawalający mojego Boga…


Katlin zbliżała się powoli do bramy prowadzącej do Aldorfu. Założyła więc swoje skórzane rękawiczki bez palców i z uniesioną do góry głową ruszyła Naprzód. Dzień był przyjemny. Słabe słońce świeciło na niebie a deszcz i chmury, które towarzyszyły parę ostatnich dni już nie doskwierały. Katlin podeszła do strażnika stojącego przed bramą, który zatrzymał ją.

- Co sprowadza Panią do tego Miasta? Zapytał wysoki mężczyzna z delikatną brodą i wąsem.

- Zarobek i nocleg!Nie wiesz gdzie mogę się udać? Odpowiedziała bez namysłu z nutką złośliwości dziewczyna.

- Jest taka Karczma : Pod Złotym Kuflem" Po czym wytłumaczył jej drogę do zapytanego miejsca.

Katlin, bez namysłu odwróciła się i przeszła bramę miasta.

- Aha, zakaz używania broni w mieście!!! Krzyknął strażnik za dziewczyną.

Ta jednak zignorowała go i nie odwracając się podarzyła przed siebie w poszukiwaniu miejsca pracy. Jednak najpierw poszukiwała karczmy by pożywić się po długiej podróży.



Katlin szła przez miasto. Przyglądając się każdemu wyróżniającego się z tłumu osobnikowi. Nikomu nie ufała, Jednak szła według wskazówek strażnika do Karczmy „ Pod Złotym Kuflem”
Co za beznadziejna nazwa – pomyślała.

Całe miasto przytłaczało Katlin. Wiedziała, że nie będzie jej się tu podobać i że nie zabawi tu długo. Kiedy minęła kilka krętych uliczek a na każdej z nich był tłum ludzi zobaczyła na kawałku drzewa wielki napis „KARCZMA POD ZŁOTYM KUFLEM”.

Wiec wreszcie jestem na miejscu – powiedziała do siebie po czym podeszła do wielkich drewnianych drzwi obkutych żelazem i nie wierząc sama w to co robi weszła do środka.

Jaki tu smród!! Jak można, tak żyć.. To smród tych plugawych prostaków zapewne tak się roznosi… Cóż, brzuch pusty, trzeba się posilić. Po mieście rozejdę się w nocy, może wtedy coś zauważę, teraz i tak nic nie znajdę w tym zatłoczonym mieście. - Pomyślała, po czym podeszła do Karczmarza, zamówiła posiłek i piwo. Karczma była równie zatłoczona jak ulice. Jednak Katlin zauważyła jeden wolny stolik stojący w ciemnym rogu. Dziewczyna zajęła wiec miejsce i po przyniesieniu zamówionego dania zaczęła spokojnie jeść, przyglądając się ludziom i wsłuchując się w niektóre rozmowy siedziała nie zwracając na siebie uwagi.

- Dranie! Jeszcze tu wrócę i wam wszystkim pokażę! Moc Pana jest wielka i dosięgnie każdego sprzeciwiającemu się Mu stworzeniu! Zaszeptała do siebie dziewczyna.

W pewnym momencie z jej ust wydostał się cichy syk… Było to dźwięk delikatnego bólu. Nikt go na szczęście nie usłyszał. Dziewczyna automatycznie złapała się za lewą dłoń.

To JEGO znak, Jest blisko, czegoś chce. Tylko czego? – pomyślała dziewczyna- Tylko czego? Takkk, teraz już wiem. -Upewniła się.

Wiedziała bowiem że Bóg kazał jej słuchać rozmowy mężczyzn ze stolika obok. Złośliwy uśmiech nie znikał jej z ust. To jest to czym może wykazać się dla Pana! To właśnie to czym spełni jego największe oczekiwania! Dziewczyna nie zwracając na siebie uwagi siedziała dalej nad piwem i wsłuchiwała się rozmowie, łapiąc każdy jej szczegół.
 
__________________
Bogowie wiedzą, że śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami.

Ostatnio edytowane przez Vivan : 11-03-2008 o 17:08.
Vivan jest offline  
Stary 11-03-2008, 19:22   #17
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
Eskil
Eskil rozmyślał o zatartych śladach i zbyt „szybkich” porządkach dokonanych przez zakonników i żołnierzy Altdorfu. To wręcz nie było podobne do tych zazwyczaj nie paradnych i ospałych ludzi. Był pełen podejrzeń. Nie podobało mu się to. A jeszcze bardziej nie podobało mu się to, że Kapłan Ulryka zabił innego zakonnika i ukradł kamień. To było Bardzo dziwne. Wręcz nie podobne do takich ludzi. Znał wielu kapłanów, ale nie słyszał nigdy o podobnej historii. Kapłani Ulryka nie mordowali, było to zachowanie podobne do wyznawców Khaina.. Ale nie do Ulrykanina!!! Szlag by to trafił... Trzeba zrobić swoje i jak najszybciej zakończyć tą misję. Eskil nie był pewny czy postąpił słusznie zgadzając się na podjęcie tej misji...


Noc była chłodna. Na niewielkiej wysokości unosiła się mgiełka, księżyc oświetlał trakt. Drzewa lekko szumiały, gdy chłodny wietrzyk poruszał nimi. Z nozdrzy konia wydobywała się para. Kopyta stukały o ziemiste podłoże.
Eskil zauważył w oddali zajazd. Przebywał w nim już parę razy, jeszcze za czasów pracy dla Reiksguard i dzięki temu znał bardzo dobrze oberżystę, może nawet i przyjaciela. Skierował się w kierunku zajazdu, musiał zatrzymać się na noc a poza tym miał kilka pytań do oberżysty Olesna. Być może on lub ktoś z obecnych widział lub wie coś na temat Erba....

Dwu piętrowy zajazd zbudowany głównie z desek i cegieł umiejscowiony był na niewielkiej polance... Z okien wylewało się światło świec i pochodni a z komina wylatywał dym. Z boku dobudowana była zagroda dla koni, której pilnowało dwóch młodych chłopców pobierających opłatę. Zajazd w środku był całkiem schludny, tej nocy nie było tu zbyt wielu wędrowców. Zaledwie kilka osób siedziało przy stolikach i popijało piwo bądź jadło posiłek. Nie było tutaj tak jak w innych karczmach, brak smrodu oraz zaduchu. W kominku palił się ogień a za dębową lada stał Olesn polerujący metalowe kufle....

Olesn wyglądał tak jak zawsze. Spasiony i brodaty. Szczery uśmiech zagościł mu na twarzy gdy tylko zobaczył Eskila.

- Stary druhu!!!!! Co Cię do mnie sprowadza??? Znów Patrol w tych okolicach i nie masz ochoty nocować w lesie?? -Olesn natychmiastowo postawił przed Tobą darmowy napój oraz posiłek. Za pokój niestety już policzył pieniądze. Pogawędziliście chwile o interesach oraz pobliskim świecie. Gdy zapytałeś Olesna o możliwe pogłoski bądź też informacje o uciekającym kapłanie oberżysta zbladł.

- Słyszałem. – Dodał ściszonym głosem pochylając się nad Eskilem.- Był tutaj. Odszedł dzisiaj rano.... Wiem tylko tyle ile mi powiedział. ja jestem prosty człowiek i nie wnikam w sprawy kapłanów. No wiec ja myłem naczynia tutaj a on wszedł... Twarz miał okrwawioną... Pomocy szukał. Udzieliłem mu... Nie będę się bogom narażał... Nie pytałem o nic, że on był kapłan ja widział. Mówił coś, że źle się dzieje i żebym nikomu nie mówił, ze łon tu jest... Więc ja nie mówił... Palca miał strasznie rozharatanego.... Dałem mu wody, bandaże i jeść.... No i tyle com go widział... Rano poszedł.. Chłopcy ze stajenki mówili, ze się na północ skierował... Tyle, co go widać było.....-Olsen zakończył swoją dziwną przemowę, wzruszył ramionami i niewinnie zapytał.- Podać coś jeszcze???

Następnego dnia, gdy słońce jeszcze dobrze nie pokazało się zza chmur Eskil wyruszył. Skręcił w miejscu wskazanym przez stajennych, gdzie kapłan skręcił Angarad las. Angarad początku nie było żadnych śladów... Jednak bystre oczy wypatrzyły ślady stóp oraz parę kropel krwi... Koń „Karzeł” posłusznie wędrował koło swojego pana prowadzony za uzdę, Eskil z pełną skupienia twarzą wyszukiwał nowych śladów....

Nicole Totenhoffer

Kapłan popatrzył na Nicole... Położył delikatnie rękę na jej ramieniu i z miłym, ciepłym uśmiechem powiedział.

- Drogie dziecko.... Cieszę się, ze Gustaw ma takich przyjaciół jak Ty. W pewnym sensie zazdroszczę mu.... – Rzekł a przez twarz przeszedł mu cień bólu.

Odwrócił się i podszedł do chorego generała. Przetarł jego twarz szmatką i usiadł na krańcu jego łóżka.... Popatrzył znów na twarz Nicole.

- „Lekarstwo” skradł.. Ah!!! Jakże Ciężko mi to powiedzieć...- Rzekł ze smutkiem gorejącym na twarzy, wziął głęboki oddech- Skradł go jeden z naszych braci. Ulryk nie wybaczy mu tego. Człowiek ten nazywa się Erb. Był kapłanem, ale w imię zła wyrzekł się naszego Boga i zabił swojego przyjaciela. Następnie ukradł magiczny kamień, który służył nam do leczenia i pomocy ludziom. Był to magiczny Artefakt. Kamień, o którym wiedziało bardzo mało ludzi. – Znów wziął głęboki oddech i ciągnął dalej- Mówię Ci to, ponieważ Generał zawsze był dla nas dobrym człowiekiem. Zrobił wiele dobrego dla miasta, bez niego to miasto nie będzie takie jak kiedyś, zrobię co w mojej mocy, aby przeżył ponieważ wydaje mi się, że pozostało mu jeszcze dużo czasu zanim odwiedza go posłańcy Morra. Utrzymam go przy życiu. Tyle mogę zrobić, ale bez kamienia nie jestem w stanie w pełni wyleczyć tego człowieka a co za tym idzie uratować mu życia. Nicole.. Posłuchaj mnie teraz uważnie... Nikt nie może wiedzieć, po co Ci kamień i do czego on służy. Są ludzie tacy jak Erb, którzy mogli by zrobić Ci krzywdę aby odebrać kamień...

Kapłan wstał. Popatrzył z litością na Generała, stanął na wprost Nicole.

- Pomocny okazać może się pewien człowiek. Nazywa się Eskil jest byłym żołnierzem Reiksguard. Mężczyzna koło trzydziestki, ciemne włosy. Z tego, co powiedział mi człowiek, który go zatrudnił mężczyzna ma akcent bardziej podobny do krainy Norski, często dorzuca coś w tym języku. Lecz niestety z tego, co wiem wyruszył na poszukiwanie kamienia wczoraj wieczorem i opuścił miasto. Zatrudniłem go, ponieważ sam nie mogę opuścić Gustawa. Z moich informacji wynika, że Erb skierował się w stronę Marienburga bądź też w kierunku morza szponów. A ścigający go Eskil podąży za nim, to ponoć najlepszy tropiciel i zwiadowca w tych okolicach, ten człowiek może być bardzo pomocny.... Proszę, aby wszystko, o czym tutaj była mowa nie wyszło po za ten pokój.– Uśmiechną się ciepło i zdjął medalion w kształcie głowy wilka.- Mnie przynajmniej na razie nie będzie tak przydatny jak Tobie - Powiedział i podał Nicole medalion- Niech Ulryka ma Cię w swojej opiece drogie dziecko....

Ostatnie spojrzenie na Generała umęczonego nieznaną chorobą odbierało chęci do życia... Jednak można było mu pomóc.. Była nadzieja, wystarczyło odnaleźć klejnot... Ten człowiek przez wiele lat służył Ci radą i pomocą, często opiekował się Tobą... Był oddanym przyjacielem ojca... A teraz sam potrzebował przyjaciół i opieki, a Ty mogłaś mu to zaoferować.....


Wyruszyłaś od razu... Wiedziałaś, że człowiek imieniem Eskil może Ci pomóc... A pomocy potrzebowałaś w tej chwili najbardziej. Liczyło się życie generała....Eskil miał przewagę nad Tobą, ale miałaś jeszcze nadzieję odnaleźć go i pomóc w odnalezieniu klejnotu, który uratuje życie Gustawa.... Koń pędził jak oszalały.. Wiatr rozwiewał włosy... Łzy spadały po policzkach... Po paru godzinach koń zwalniał... Był zmęczony... Musiałaś zatrzymać się na postój.... A jedynym miejscem dogodnym do tego był widoczny w oddali zajazd....



Nessa
Wypoczynek w karczmie kosztował drogo. Ale pieniądze nie grały roli, liczyły się wygody. Brak smrodu, krzyków i tłumów, czyste i wygodne łóżka, piękne pokoje z dużymi oknami oraz kąpiel i wspaniałe wytworne jedzenie, ( które nie dorównywał jednak temu gotowanemu przez Emily) to były rzeczy, które zaoferowała Ci karczma pod „ Zieloną Salamandra”. W sumie rzeczy byłaś usatysfakcjonowana. Cicha i spokojna dzielnica miasta posiadała miłe dla oka ogrody i parki. Nie jest tak źle jak mogłoby być, jednak jak mówi powiedzenie „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Tęskniłaś już za swoją wieża i Daniami serwowanymi przez Emily. Jednak to był dopiero początek Twojej wyprawy i tylko Bóg wie, kiedy ona się zakończy...
Spałaś długo, meczące towarzystwo Alberta oraz sen w nie miłych polowych warunkach musiał nadwątlić Twoje siły. Było już południe. Nie byłaś usatysfakcjonowana z tak długiego snu.. Jednak cóż zrobić, nareszcie wyspałaś się porządnie i w spokoju, w warunkach, na jakie zasługiwała Dama.... Obiad przyszykowany w karczmie smakował wybornie, jednak Emily na pewno zrobiłaby lepszy.... Chwilowo miałaś czas na oglądnięcie Amuletu. Pięknie wykonany i zachwycający wzrok swoim wizerunkiem amulet nie wskazywał na użycie magii. Sprawdziłaś go dyskretnie paroma czarami. Byłaś zadowolona z takiego daru....

Początkowo strażnicy nie chcieli wpuścić Cię do Generała, nie wyjawili powodów, dla których nie chcą tego zrobić.... Kiedy kłamstwa nie pomogły, Nessa użyła siły perswazji a to przekonało Strażników aby wpuścili ja do środka... Po drodze minęłaś kobietę, miała pół elfie rysy i złociste włosy, w jej oczach widać było łzy.... Korytarz, którym podążałaś był chłodnym miejscem, można było odetchnąć od upału rozlewającego się na zewnątrz. Ściany korytarza ozdabiały Herby Imperium oraz Altdorfu. Gdzie niegdzie wisiały portrety sławnych rycerzy i dowódców.

Zapukałaś do pokoju generała... Drewniane okute żelazem drzwi otworzył Ci sadząc po wyglądzie kapłan Ulryka...

- Słucham???- Zapytał z lekkim zdenerwowaniem patrząc na Ciebie... Oczy dziwnie mu się skurczyły a twarz spięła...

W Twojej głowie jak by zaszumiało. Wyczułaś coś. Energie bijąca od Kapłana... Magię... Jednak nie taką, jaką posiadali kapłani Ulryka. Pamiętałaś, jaką magią emanował Merion ( dawny właściciel wieży). Jednak u tego kapłana magia była dziwna i intrygująca.... Aura wokół tego człowieka była czarna... Czarna jak noc...

Kapłan z wymalowanym przerażeniem odsunął się od drzwi. Nessa majestatycznym krokiem wkroczyła do komnaty. Na łóżku leżał starszy człowiek... Po jego umęczonej twarzy widać było, że choroba, która go trawi jest nie tylko bólem na ciele ale i także na duszy..... Kapłan popatrzył na kobietę. Odsunął się pod ścianę i stał tam z ogromną nienawiścią w oczach....

-Czego chcesz wiedźmo??- Zapytał a z jego ust wydobył się głos arogancki i przesiąknięty złem....




Angarad


Veron.... Sława.... Sława.....

Głos w Twojej głowie nie dawał Ci spokoju.... Dziwne szepty w umyśle nakazywały wyruszyć do Verona... Noc była chłodna a chłód wniknął do pokoju. Dolałeś oliwy do lampy i rozpaliłeś ją... Rozłożyłeś leżące na łóżku koce i owinąłeś się nimi... Popatrzyłeś na migoczący płomień ognia, którego blask biegał po Twej twarzy....

Leżąc na łóżku i patrząc w okno oglądałeś wschód słońca. Zmęczone oczy po nie przespanej nocy były strasznie podkrążone... Całą noc w głowie odzywały się głosy.... Nie mogłeś spać... Kiedy tylko przymknąłeś oko od razu stawał Ci przed oczami obraz starej Wiedźmy... Co się ze mną dzieje?? – Zapytałeś sam Siebie i wstałeś łóżka. Pozbierałeś wszystkie swoje rzeczy i udałeś się na dół. Zamówiłeś kufel orzeźwiającego piwa i zjadłeś posiłek. Myśli kłębiły się w głowie..

Sława.... Sława...Sława.... Veron.... Sława....

Kurwa szlag mnie trafi....- Mruknął pod nosem Angarad i wstał od stołu.

Szybkim krokiem wyszedł na ulice.... Poranek tego dnia był chłodny... Angarad odetchnął głęboko świeżym powietrzem. Przeciągnął się lekko i poprawił miecze. Ruszył w nieznana stronę uderzając obcasami o bruk.... Po paru godzinach kluczenia tu i tam odnalazł to, czego chciał.... Budynek straży miejskiej mieścił się niedaleko ratusza. W samym centrum miasta... Angarad zaklął cicho i niepewnym krokiem ruszył w stronę żółtego budynku... Przy wejściu zatrzymało go dwóch strażników. Oceniając wygląd Angarad nie chcieli go wpuścić... Po chwili rozmowy jednak zdecydowali się dać mu szansę. Tuż za drzwiami stali kolejni, poprosili o złożenie broni i stając po obu stronach mężczyzny ruszyli z nim długim korytarzem. Gdy doszli już do drzwi, na których widniała tabliczka „ Kapitan Veron” jeden z nich zapukał.

Veron nie przyjął Angarad zbyt gościnnie. Jednak, gdy usłyszał, z jaka sprawa przychodzi ten mężczyzna uśmiechnął się i rozkazał strażnikom, aby opuścili pokój.

- Alishia powiadasz??? I przysyła Ciebie, żebyś pomógł tak????- Zapytał zaciekawiony Veron z parszywym uśmiechem na twarzy.- No cóż... Według mnie nie nadajesz się do tego zadania, ale skoro ona coś w Tobie widzi to może ma rację...- Dokończył i wzruszył ramionami, po chwili usiadł na fotelu i wyłożył nogi na blat biurka. Włożył sobie kawałek drewienka i przeżuwając go patrzył na Ciebie... Jego czarne jak noc oczy skupiły się na Tobie, wręcz przenikały na wylot...

- No, więc...- Rzekł powoli.- Sprawa jest dosyć poważna... I tutaj zgodzę się z Wiedźmą.. Nie wzbudzisz podejrzeń. Bo ktoś o takim wyglądzie jak Ty... No mniejsza z tym, nie mnie to oceniać.... Ostatnio zaginął pewien cenny artefakt... Mówiąc dokładniej został skradziony... Jest to potężny kamień o wielkiej mocy... I można za jego pomocą zrobić wiele dobrego... Ale został skradziony i teraz potrzeba kogoś, kto go odnajdzie... Nie mogę wysłać żadnego ze swoich żołnierzy, myślę, że odpowiedź jest prosta, czemu nie.... Więc tak... Artefakt to taki czerwony kamyk z literką „K”... Skradł go człowiek, który jest kapłanem Ulryka... Dlaczego Cię zatrudniliśmy??? Ponieważ kapłani Ulryka chcą znaleźć klejnot na własną rękę a my pozwolić na to nie możemy... Według informacji, jakie zgromadziłem Erb przemieszcza się na północ, w kierunku Marienburga lub morza Szponów... Jest wymęczony i ranny.... Ma coś z palcem... Tyle.. To chyba wszystko....Misja jest tajna i nie możesz mówić o niej nikomu... Prawdę mówiąc, jeśli powiesz to może Ci grozić niebezpieczeństwo... Różne osoby interesują się tym klejnotem.. Aha.. No mówiąc szczerze przynosząc mi ten artefakt uczynię Cię sławnym... Kapłani Ulryka i wszyscy w Imperium poznają Twoje imię.... Dostaniesz wszystko, czego pożądasz... Pieniądze.... Kobiety.. Sławę.....

Angarad wracał ze spotkania... Był zły o to jak potraktował go Veron i jak nie wiele informacji mu podał.... Jednak było coś, co skusiło go do tej misji....

...Sława...Sława...Sława....


************************************************** ********************
Gdy tylko Angarad opuścił pokój Veron uśmiechnął się.... Wstał i podszedł do okna.. Popatrzył przez nie... Stojąc z założonymi na plecach rękami przyglądał się wychodzącemu przez bramę dziedzińca człowieka. Po oczach Nerona przebiegły czarne jak noc żyłki....

************************************************** *********************

Katlin

Katlin przysłuchała się całej rozmowie. Dowiedziała się o tym, że jeden z mężczyzn pracuje dla Reiksguard, najlepszej jednostki zwiadowczej w Imperium zajmującej się walką przemytnikami i zwiadami o charakterze wojskowym. Mówił coś o zmarłym kapłanie. O cennej paczce, jaką posiada jakiś człowiek, którego potrzeba odnaleźć. Z rozmowy wynikało także, ze to mężczyzna zabił kapłana. Cenna rzecz... Co to może być???

Katlin patrzyła za wychodzącymi mężczyznami. Wiedziała już, ze nie trafiła przypadkowo do tego śmierdzącego miasta... A Pan żąda właśnie tej paczuszki... Wiedziała to... Czuła to!!! A jak by na potwierdzenie swoich myśli znak zapiekł ja delikatnie. Katlin wstała i wyszła za mężczyznami... Jeden z nich w dziwnym nieznanym Ci dotąd języku zawołał konia. Śledziła ich.... Była w tym dobra. Przez lata spędzone w zakonie wiele się nauczyła. Za mężczyznami dotarła do jakiejś świątyni... Nie obchodziło jej, jakiej i kogo.. Wiedziała jedynie, ze Ci heretycy nie powinni istnieć!!! Powinni być ukarani, że nie wyznają prawdziwego Pana...

Kobieta patrzyła jak mężczyźni wchodzą do dobudowanego obok świątyni domku.. Znikli w środku... Nie wiedział, o czym tam mówią i o co chodzi. Stała tak chwilę.. Słońce powoli skrywało się za horyzontem.... Po dłuższej chwili mężczyźni wyszli, pożegnali się i rozeszli.... Katlin podążyła za jednym z nich, tego, który prowadził konia. Szła za nim aż do karczmy, w której się pożywił. Przeczekała na zewnątrz aż mężczyzna wyjdzie... Następnie śledząc go dotarła do bramy... Strażnik, którego spotkała zaledwie parę godzin temu zamienił kilka słów z Mężczyzną. Katlin ledwo zdążyła wyjść za bramę, gdy ta zamknęła się z hukiem... Popatrzyła za galopującym na koniu mężczyzną i z nerwami wypisanymi na twarzy i w oczach poszła powoli za oddalającą się postacią....

W środku nocy dotarła do zajazdu. Głodna i zmęczona otworzyła drzwi...

************************************************** ************
Mężczyzna w czarnej płytowej zbroi stał na krawędzi lasu.... Na napierśniku miał wymalowany znak... Znak Pana czaszek... Opierał ogromny dwuręczny bastard o nogę. Przed nim stanął ohydny stwór. Wyglądał jak obdarty ze skóry człowiek... Widać mu było mięśnie i żyły... Był odrażający!!!

- Panie mój...- Rzekł Stwór.- Odnaleźliśmy tego wstrętnego człowieka...

- To dobrze... Odbierzcie mu to, co nie jego.. Zabijcie go. Będzie miał nauczkę... Jak powiedziałem „to” ma trafić tam gdzie ja rozkażę...- Dobył się tubalny głos z pod metalowego hełmu.- Wyślij orków...

- Tak jest panie... Zajmę się wszystkim... Lecz jest jeszcze jeden mały problem.... – Rzekł wystraszonym głosem Stwór i cofnął się w tył.- Do sprawy wkroczyli ludzie Nurgla...

- Nimi się nie przejmujcie... Zajmij się swoimi zadaniami.... – Rzekł Wojownik i odwrócił się.....

************************************************** *************************
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 12-03-2008 o 15:46.
Lord Artemis jest offline  
Stary 11-03-2008, 22:13   #18
 
Vivan's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetnyVivan jest po prostu świetny
Katlin siedziała w karczmie, pełnej ludzi. Było tam głośno lecz ją i jej Pana interesowała tylko jedna rozmowa. Narazie dowiedziała się jedynie, że jeden z mężczyzn siedzącym przy stoliku obok pracuje dla Reiksguard!
Aby nie zwracać na siebie uwagi gdy karczmarz podszedł do niej szybko zamówiła kolejne piwo i przysłuchiwała się dalej rozmowie. Mężczyźni na chwilę umilkli i rozglądnęli się po karczmie. W tym czasie Katlin wyciągnęła złote korony z sakwy i zapłaciła za piwo. Zdążyła zauważyć że stan jej sakwy jest naprawdę mizerny.
Szlag by to… - pomyślała. Wiedziała bowiem, że teraz nie ma czasu na gromadzenie pieniędzy, gdyż czeka ją misja dla Pana! Być może to właśnie ta misja, która miała pozwolić jej się wykazać dla NIEGO… Być może, to o czym myślała przed wejściem do Aldorfu!

Mężczyźni nie zauważyli nic podejrzanego. Dlatego kontynuowali rozmowę.

- Kapłan zmarł –
powiedział z naciskiem jeden z mężczyzn. – Bóg mi świadkiem, że on nie żyje!!! – mówił dalej.
Widać było, że mężczyzna powoli tracił cierpliwość… Ale Katlin usłyszała coś jeszcze!

- Ten człowiek ma bardzo cenną paczkę!

Paczkę?? Jaką paczkę? Cenną mówią… Ciekawe co w niej jest? Więc oto Ci chodzi Panie! Chcesz bym zdobyła dla Ciebie właśnie ten pakunek! Znowu zapiekło moje znamię… Więc tak… Nie mylę się.. To tego chcesz Mistrzu! Takkk.. zdobędę to dla Ciebie. Dla Ciebie żyję więc z miłą chęcią podążę za mężczyznami. Ha ha ha!!! Wielki jesteś Panie! Teraz już wiem, jak mogę Cię uszczęśliwić jak nikt dotychczas… - Pomyślała dziewczyna.


Katlin patrzyła za mężczyznami opuszczającymi tą zapchloną karczmę. Wiedziała, że to może być jej jedyna szansa więc poderwała się szybko od stołu, robiąc trochę zamieszania, gdyż zahaczyła Rapierem o blat stołu. Jednak nie przejmując się czy ktoś to usłyszał, czy zauważył szybkim krokiem podeszła do drzwi, szarpnęła je i wybiegła na zewnątrz.

Dziewczyna ani przez chwilę nie spuściła mężczyzn z oczu. Wiedziała, że jest dobra w potajemnym śledzeniu, co dodawało jej pewności siebie. Nagle ku zaskoczeniu jeden z mężczyzn powiedział coś w nieznanym jej języku!

Co on mówi?! Co to za język?! Kim jest ten człowiek?! –
Te pytania nasuwały się na myśl Katlin. Jednak po chwili dziewczyna znała już odpowiedź na jedno z tych pytań.

- Ten parszywiec tylko wezwał konia! – mruknęła sama do siebie.
Oby więcej nie używał tego języka – pomyślała pełna nadziei.

Ponieważ dzień był jeszcze jasny, Katlin nie miała trudności w podążaniu za mężczyznami. Co jakiś czas obracali się i rozglądali na boki, jak podejrzewała dziewczyna by upewnić się, że nikt ich nie śledzi. Jednak ona była sprytniejsza, co sprawiało, że napiawała się dumą jeszcze bardziej. Wiedziała, że lata spędzone w zakonie nie poszły na marne i że wszystkie umiejętności, jakie zdobyła podczas pobytu tam przydają jej się w życiu a w szczególności przydadzą się podczas tej misji. Katlin była inteligentną dziewczyną. Wiedziała, że jeśli Bóg chce tej cennej paczki, musi mieć ona wielkie znaczenie. Inaczej ani Panu by tak na niej nie zależało, ani owi mężczyźni, nie robili by z tego takiej tajemnicy.

Mężczyźni w końcu skręcili w jedną z bocznych uliczek. Znajdowała się tam jakaś świątynia.

Jak można tak plugawić imię Pana! Och tak… zemsta za niewierność prawdziwemu Bogu będzie słodka..- pomyślała dziewczyna uśmiechając się ironicznie.
Jeśli samej nie uda mi się wytępić tego robactwa, ON zajmie się nimi po śmierci… ha ha ha… sama nie wiem co gorsze. –pomyślała dziewczyna , po czym uważniej przyglądała się świątyni.

Mężczyźni wcale nie weszli do środka świątyni. Co uszczęśliwiło Katlin, gdyż nie miała ochoty wchodzić do świątyni Boga, którego według niej nie było. Uważała za kpinę budowanie takich miejsc myśląc, że i tak ludzie modlą się w niej do ścian. Obok budowli stał dobudowany domek. To właśnie tak weszli mężczyźni. Zbyt ryzykowne było by podejść bliżej i słuchać o czym mówią. Katlin to wiedziała. Nie podeszła wiec nigdzie a skryła się nieopodal domku by wszystko widzieć, a żeby nikt jej nie zobaczył. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że nie może popełnić błędu. Musi być ostrożna i wypełnić misję Pana!

Minęło sporo czasu zanim obaj mężczyźni opuścili budynek. Ku zdziwieniu Katlin rozeszli się na różne strony. Coś podpowiadało dziewczynie aby udać się, za mężczyzną prowadzącym konia. Więc gdy tylko mogła bezpiecznie wyjść ze swej kryjówki spokojnie ale i uważnie śledziła owego mężczyznę. Wszedł on do karczmy. Katlin popatrzyła przez brudną szybę co on tam robi. Gdyby spotkał się z kimś jeszcze musi wejść do środka i słuchać! Jednak mężczyzna usiadł sam przy stoliku i zamówił posiłek. Katlin zaczekała więc na zewnątrz, patrząc co chwile ostrożnie przez okno czy aby na pewno ktoś nie dosiadł się do obserwowanej przez nią osoby. Jednak nic specjalnego nie wydarzyło się w karczmie. Po zjedzeniu posiłku mężczyzna opuścił karczmę i udał się w stronę bramy wjazdowej do miasta. Dziewczyna postanowiła iść za nim pewnie, udając że sama zmierza ku wyjściu. Patrzyła z oddali jak mężczyzna przez chwilę rozmawia ze strażnikiem, który wpuszczał ją do miasta po czym wsiadł na konia i powoli ruszył przed siebie. Kobieta zauważyła że strażnik zaczyna zamykać bramę! Pełna zdenerwowania ruszyła co sił w nogach przed siebie! Zdążyła…. Udało jej się przejść przez bramę jednak mężczyzna na koniu przyśpieszył tępo i znikł w oddali.

- Kurwa mać! Jak ja go teraz znajdę! Nawet nie wiem kim on do cholery był! – Krzyknęła dziewczyna, gdy była już dość daleko od bramy i żaden strażnik jej nie usłyszał!
- Nic.. trzeba iść prosto. Może Pan mnie naprowadzi na jego ślad a wtedy go wytropię dowiem się co to za cenna paczka i zdobędę ją dla Mistrza! – Mówiła dalej pełna negatywnych uczyć i złości do siebie, że straciła go z oczu.

Katlin szła przed siebie przez dobre parę godzin. Gdy już dawno było ciemno i zdawało się, że jest już środek nocy zauważyła Zajazd. Głodna i wymęczona podróżą i nerwami podeszła do drzwi i uchylając je lekko weszła do środka ...
 
__________________
Bogowie wiedzą, że śmierć jest nieszczęściem. Inaczej chętnie umieraliby sami.

Ostatnio edytowane przez Vivan : 11-03-2008 o 23:32.
Vivan jest offline  
Stary 12-03-2008, 00:02   #19
 
Empress's Avatar
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Pierwszym odruchem było gwałtowne, pełne energii, przeciągnięcie się pośród delikatnej pościeli, sięgając dłońmi w stronę okna. Drugim, natychmiastowe poderwanie się z łoża i pretensje do samej siebie o zbyt długi czas wypoczynku. Użytkowniczka magii pośpiesznie się oporządziła i doprowadziła do porządku. Zaspokoiła także głód i wystrzeliła z wnętrza karczmy prawie jak bełt z gnomiej kuszy.
- Zbyt wiele czasu straciłam już na subtelności…czas przejść do konkretnych działań, które…przyśpieszą to, co nieuniknione.
Przytaknęła sama sobie, wchodząc do wnętrza budynku i stając przed dwójką strażników. Krótka konwersacja skutecznie utwierdziła ich w przekonaniu, że zatrzymywanie klecącej czary, jest równe zawracaniu rzeki kijem. Dostawszy się do pomieszczenia z generałem, który…raczej nie był w pełni władz fizycznych, elfka cicho zachichotała. Nie trwało to jednak zbyt długo. Otoczka miłej, niewinnej elfiej panny tak jakoś…uleciała. Szybko i bezpowrotnie. Oczy zwężyły się i błysnęły mieszanką kolorów. Nessa mimowolnie się skrzywiła widząc kapłana, promieniującego aurą czerni i rozkładu. Pokręciła nieznacznie głową z kamienną aparycją, wyraźnie zdegustowana, jeśli nie oburzona.
- Potrzebny jest jeden potwór, aby poznać drugiego, prawda? Choć z niejaką satysfakcją muszę przyznać…twój pan poprawia swój zmysł artystyczny…
Dopiero to zdanie wyzwoliło uśmiech pełen zmysłowości i przenikliwości, choć…kłamliwej. Nie miała pewności czyim przedstawicielem jest kapłan. Wiedziała jedynie, że z Ulrykiem miał mniej więcej tyle wspólnego, co przepiękny, diamentowy naszyjnik z ulicznym żebrakiem, przesiąkniętym zarazą. Patrząc na stan osoby do której przybyła, stwierdzenie o zarazie mogło być nad wyraz trafne i uderzyć w czuły punkt.
-Poprawia czy nie... To nie Twoja sprawa.. czego tutaj chcesz i po co przyszłaś wiedźmo....- Zdenerwowanie i negatywne nastawienie, wręcz od niego biły.
- Ah, czy to nie oczywiste? Przybyłam za tym, czego poszukują już zapewne wszyscy w tej parszywej dziurze, która już niedługo zniknie z mapy świata…a ty…mój drogi, powiesz mi co wiesz. Wszystko. Co do pojedynczej litery.
Rzekła, wyciągnąwszy dłonie z połaci swoich szat, stwierdzając oczywisty stan wszechświata, bardziej niż wnosząc prośbę, czy groźbę. Kapłan nie dysponował tak ogromną mocą jak Nessa. Jednak nie miał zamiaru się poddawać... Popatrzył jej prosto w oczy...
- I co zrobisz??? Zabijesz mnie?? Zabij… to tylko przyspieszy moją chwale u mego Boga.. Ten mężczyzna jest już skazany na śmierć.. Zatrułem go... Jutro umrze... Więc nic Ci nie powie.. Jedyną osobą, która wie i może znać odpowiedź na Twoje pytanie jestem ja... A ja nie zamierzam nic mówić... Mój Pan wynagrodzi mnie za wierną służbę służko…
Kapłan zdawał się być przerażony, a to tylko utwierdzało ją w podjętym planie, oraz napełniało jakimś…dziwnym, skrzącym rodzajem ekscytacji.
- Och…biedny, impertynencki głupcze…przed służką Pana Magii nie ma…Tajemnic. Ani teraz, ani nigdy.
Kapłan zbyt późno zdał sobie sprawę z faktu, że patrzenie elfce w oczy nie było tak odważnym i bystrym pomysłem jak sobie z początku założył. Szantaż także nie miał jakichś specjalnych właściwości. Nie przed mocą tego typu. Oczy zaszkliły nieprzeniknionym błękitem, który buchnął niczym pochodnie, porywając kapłana w hipnotyczny trans. Odbierając zdolność mowy, ruchu…jednak przede wszystkim wspomnienia. Elfka opróżniała jego umysł jak naczynie z wody, sama pochłaniając wiedzę niczym gąbka. Informacje które zdobyła, okazały się nadzwyczaj ciekawe. Rozwiązały zarazem tak wiele wątpliwości i niedopowiedzeń. Palce złączyły się w enigmatyczną pajęczynkę, stanowiącą kumulację nowych sekretów, które pomogą w przyszłych działaniach.
- Teraz zaś, czas twej przydatności dobiegł końca…żegnaj…marionetko.
„Kapłan” powrócił do swej pierwotnej postaci, białej, człekokształtnej istoty, bez wyraźnych rysów twarzy, czy skóry jeśli już o to chodzi. Nie wiadomo kiedy marny, tani sztylet znalazł się w jego łapach, następnie zaś przebił serce i gardło chorego, powodując fontannę krwi. Niczemu nie winna dziewczyna krzyknęła przeraźliwie zaskoczona, obserwując natychmiastową interwencję strażników i rozłupanie potworności na pół. Po krótkim przepytaniu przez straż, dziewczyna została zwolniona. Ba, nawet pochwałę otrzymała. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, magini udała się w kierunku bram miasta, opuszczając wytwór cywilizacji i ruszając pewnie za swym nowym celem…musiała szybko nadrobić…swe zaległości prawda?
 

Ostatnio edytowane przez Empress : 12-03-2008 o 00:14.
Empress jest offline  
Stary 12-03-2008, 00:51   #20
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan'

Eskil nie tracił czasu na zbędne rozmowy. Wyspał się po tym jak wysłuchał karczmarza i z samego rana wyruszył, uprzednio uzupełniając sakwę jedzeniem na parę dni. Wjechał na trakt do Middenheim i kłusem ruszył do przodu rozglądając się na boki. Dźwięk śpiewających ptaków i ta cisza wokół działały na niego kojąco. Po chwili minął go pierwszy dyliżans pędzący do Middenheim z pasażerami. Niech Taal nad nimi czuwa. Lasy w tej części Imperium nie były przyjazne. Zwłaszcza Drak Wald - okryty złą sławą. Eskil nie raz widział przerażające i tragiczne obrazy na traktach i rzekach Reiklandu. W końcu miał zaszczyt być żołnierzem Reiksguard. Zaszczyt… Mocno nagięta teoria. Nawet kiedy służył w armii Nordlandu, dostawał większy żołd i był lepiej traktowany. Może to zależało od jakichś czynników? Kogo to z resztą obchodziło. Wjechał w las i zsiadł z konia. Wpadł bardzo szybko na trop ściganego kapłana. Słońce dopiero wynurzało się zza horyzontu. Mężczyzna znów poczuł zapach lasu o poranku. Aż zachciało mu się żyć. Dzień zaczął się bardzo optymistycznie, ale to mogła być cisza przed burzą. Wyjechał na sporą połać łąk.



Przeciął je kłusem pewny tropu, którym zmierzał. W lesie zatrzymał się na popas. Od wczoraj nic nie jadł. Koń podszedł do drzewa i zaczął skubać zieloną trawkę.

- Dvergr. Hvað heldur pú?

Koń pomachał łbem i wrócił do swego zajęcia. Eskil wyciągnął trochę suszonego mięsa i urwał kawałek chleba ze sporego bochenka. Zaczął jeść. Wyciągnął bukłak i zapił wodą. Rozejrzał się po okolicy. W oddali dostrzegł kilka zrąbanych drzew. Może gdzieś tu są jakieś chaty drwali albo tartak. Rozglądał się, lecz nic nie widział. Dostrzegł tylko znaki na drzewach ostrzegające o załomach w ziemi i licznych mrowiskach. Ruszył w dalszą drogę.



Gdy słońce pokazało swe oblicze, dojechał do wodopoju. Mały stawik w leśnej głuszy. Zsiadł i pozwolił Karłowi napić się spokojnie. Szukał śladów.

* * *

Słowniczek:
Dvergr - karzeł
Hvað heldur pú? - co o tym sądzisz?
 
DrHyde jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172