Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2008, 00:20   #1
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
[warhammer 1ed] Klejnot krwii

Wojna wybuchła dawno temu, jednak do teraz odczuwano jej skutki. Na początku walczące strony nie mogły uzyskać zdecydowanej przewagi. Jednak w końcu zjednoczone armie elfów, krasnoludów i ludzi wyparły siły Chaosu. Armia pod dowództwem Legendarnego Championa Chaosu poszła w rozsypkę. Sam Champion o imieniu Markus zginął. Jednak stało się coś, czego nikt nie oczekiwał. Klejnot, który był w mieczu Markusa zniknął, a mógł on spowodować wiele zła, bardzo wiele. Gdyby dostał się w niepowołane ręce??? Tak jak wcześniej w ręce Markus... Teraz jednak zaginął i tylko Bogowie wiedzą gdzie może być... Gdy świat podniósł się już z klęski i wracano powoli do normy, klejnot znów dał o sobie znać...


************************************************** ******************
Miecz leżał tam gdzie padł-koło ciała Markusa... Zaschnięta krew spoczywała na wyszczerbionym ostrzu pobojowiskiem zimna już ręka trzymała rękojeść. Nad pobojowiskiem wysoko powietrzu unosiły się ptaki. Padlinożercy... Większość z nich jednak zleciała już nad zasłaną ciałami ziemię. Rozpoczęły ucztę, wbijając zakrzywione dzioby w martwe ciała i wyszarpując kawałki mięsa. Bitwa jednak nie skończyła się... Toczyła się dalej, albowiem każdy kawałek mięsa był wiele wart. Mężczyzna w czarnym habicie z zaciągniętym na głowę kapturem zbliżał się. Jego ciężkie buty ugniatały miękką zroszoną krwią trawę. Kruk przekręcił głowę, przyglądnął się nadchodzącej postaci i wzbił powietrze. Mężczyzna parł na przód, przeszedł na ciałem żołnierza z Middenheim, aby po chwili uklęknąć przy ciele Championa Chaosu... Pogrzebał chwilę w kieszeni i habitu i wyciągnął mały nóż. Rozwarł zaciśnięte na mieczu palce i przybliżył do siebie broń... Czerwony kamień z czarną literą „K” na środku przyciągnął jego wzrok... Położył miecz na kolanie i trzymał mocno w jednej ręce, drugą zaś przysunął do kamienia. Z początku czerwony rubin stawiał opór małemu ostrzu noża, jednak po chwili uległ i cicho upadł na ziemię... Spracowana ręka wysunęła się z rękawa, aby podnieść kamień... Ten rozjarzył się na chwilę czerwonym światłem, lecz po chwili zgasł... Mężczyzna wstał... Schował kamień pod habit i ruszył w tylko sobie znanym kierunku....
************************************************** ***************
Ogień z pochodni rzucał migotliwe światło na zimne ściany. Komnata była mała i nie było w niej okna. Na środku stał drewniany stół a przy nim na pięknie rzeźbionym krześle siedziała starsza jednak wciąż piękna kobieta. Nosiła białe szaty obszyte delikatnie złotem. Na szyi wisiał łańcuszek z przywieszką w kształcie białego gołębia. Od strony jedynych w komnacie drzwi rozległo się pukanie, kapłanka potarła zmęczone oczy i spokojnie powiedziała- Wejść...- Do Sali powolnym i majestatycznym krokiem wkroczyła młoda kobieta ubrana na wzór siedzącej już tutaj kapłanki.
- Pani?? Wzywałaś mnie??- Zapytała młodsza delikatnym dźwięcznym głosem.
- Tak... Zamknij za sobą drzwi i słuchaj, ponieważ jest to sprawa bardzo ważna i od jej wykonania mogą zależeć setki tysięcy istnień.
-Tak pani...- Odezwała się młodsza kapłanka i zamknęła drzwi.
- Czy wiesz, co to jest klejnot krwi??? – Zapytała z zaciekawieniem w oczach Alinae.
- Słyszałam pewne plotki i pogłoski o tym Artefakcie. Jednak nie sadzę, żeby wszystko to, co mówią było prawdą...
- Oj dziecko moje...- Westchnęła Alinae- Klejnot krwi naprawdę istnieje... To potężny Artefakt mający moc władzy nad duszami... Khorn zesłał go w darze swemu Championowi, jednak ten poległ w bitwie parę lat temu a kamień przepadł bez wieści...
- I nikt go nie szukał??? – Zapytała zdziwiona kapłanka.
- Ależ szukali.. Kapłani Ulryka, Sigmara... Jednak klejnot przepadł bez wieści. A teraz znów dał o sobie znać... Wyczułam go, wykryłam jego magię. Lecz jestem pewna, że odczuli to tez inni kapłani i niestety także siły Chaosu... Dwa dni później zjawił się tutaj mój zaufany przyjaciel....
-Iii??? – Zapytała zaciekawiona.
- Lauro... Mam informacje od pewnej zaufanej osoby... O miejscu gdzie możliwie znajduje się klejnot Krwi... Wiedz, że Klejnot ten ma wielką moc wyniszcza i zniewala dusze przeciągając je na stronę Khorna.... Musisz go odnaleźć Lauro, tylko ty jedna możesz to zrobić.... - Powiedziała naczelna Kapłanka Shallyi do stojącej obok niej młodej pięknej kobiety.- Wierze Ciebie... Nie zawiedź mnie. Jeżeli nie odnajdziesz tego klejnotu przed bratem Markusa, który także wpadł na trop będzie on mógł sprowadzić brata z powrotem na ziemię, a wtedy świat znów zaleje czarna horda... Idź i odnajdź klejnot krwi i przynieś go, aby można było go zniszczyć.. I nie pozwól trafić mu w ręce nikogo z innych zakonów!!! Ponieważ wtedy cała łaska spłynie na nich.... On musi być....- Przerwała jednak w pół słowa i nie dokończyła, zdania....
-Dlaczego ja??? -Zapytała zszokowana Laura.
-Ponieważ jesteś najczystszą kapłanek i Tobie mogę zaufać... Z moich informacji wynika, że klejnot jest........................

************************************************** ***************
Liście na drzewach zaszeleściły pod lekkim naporem wiatru.... Ubrana na zielono postać w ciemnym płaszczu podążała po wzniesienie... Jego piękna delikatna twarz, ostre rysy oraz szpiczaste uszy wskazywały, że jest Elfem. Chyba ich zgubiłem?? – Pomyślał- Cholera by ją wzięła... Eyrmin stał na wzgórzu. Patrzył z góry na las. Myślał o tym, czego się dowiedział. Odkrył zdrajcę, wręcz nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał!!! Musiał dotrzeć do Meriona- Kapłana Ulryka, który posiadał aktualnie kamień- przekazać mu informacje, ostrzec go. Powoli zszedł z wzgórza. Starał się być czujnym, ponieważ w powietrzu wisiało widmo śmierci, wyczuwał je! Prawie czuł smak.... Eyrmin za późno jednak zorientował się o położeniu wroga... Nie był w stanie niczego zrobić.... Nie dane mu było dotrzeć do Meriona. Czarno pióra strzała przecięła powietrze trafiając prosto w klatkę piersiowa. Elf opadł na kolana i cicho jęknął, gdy strużka krwi popłynęła z rany. Mgła zasnuła mu oczy, zdążył jeszcze zobaczyć wychodzącą z krzaków postać niosącą łuk... Potem jego dusza odleciała do krainy bogów....
************************************************** ***************
Na ogromnych drewnianych drzwiach świątyni Ulrykaw Altdorfie wisiała przybita kartka... Każdy, kto tylko umiał czytać mógł dowiedzieć się z niej o śmierci wysoko postawionego kapłana Alexa... Kapłan zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, lecz najprawdopodobniej przyczyną śmierci była choroba serca....
************************************************** ****************
Około stu kilometrów na północ od Altdorfu....
Był zimny pochmurny dzień. Wiatr wyginał gałęzie drzew i porywał liście unosząc je wysoko w powietrze... Deszcz niczym woda wylana z wiadra opadał na ziemię tworząc ogromne błotne kałużę. Cztery rosłe postacie uzbrojone po zęby stały na środku traktu patrząc na coś leżącego w błocie. Wystające z pod hełmów włosy rozwiewały się na wietrze. To, na co patrzyli wyciągnęło w górę rękę... To był człowiek... Jedna z postaci wysunęła się na przód:

-Ja nie powtarzać… Ty …Dać mi to, czego ja chcieć...I ty żyć!!- Zagrzmiała postać o zielonej skórze. Miał basowy mocny głos.
-Ty nic nie rozumiesz! Groomstohrm prawda? Gdy oni dostaną "to" nie będziesz im już dłużej potrzebny.-Odrzekł mężczyzna powoli wstając. Miał na sobie szaty kapłana, teraz brudne i splamione. Z wargi ściekała mu krew mieszająca się z płynącymi po twarzy strużkami deszczu.
Ogromny młot wzniósł się do góry, błagalne krzyki mężczyzny ginęły głucho w szalejącej zamieci. Młot opadł, a ciało mężczyzny uderzyło o ziemię, rozchlapując wodę i błoto.
-Szukajta...Tego...Szukajta ty nędzny gnojku, bo ci skręcem kark-Wrzeszczał Groomstohrm waląc jednego ze swoich nahajką po łbie i plecach.

************************************************** **********
Nicole Totenhoffer

Gdy parę dni temu otrzymałaś wiadomość o ciężkiej chorobie zaufanego przyjaciela Twojego ojca-Generała Gustawa Flitz -zasmuciłaś się i bez zwłoki wyruszyłaś w podróż. Mimo iż generał był już starszym człowiekiem to jednak nigdy nie dopuściłaś myśli, że może on....To nie możliwe!!!!. A dlaczego??? Może, dlatego iż energiczny i dobrze zbudowany człowiek to także i Twój przyjaciel? Prawie członek rodziny?? Być może, dlatego iż Gustaw był bardzo ważny dla miasta i odgrywał rolę-ostatniego już niestety- spoiwa „łańcucha” łączącego Cię z czasami, gdy jeszcze żył Ojciec?

W oddali widniało miasto- Altdorf-ogromna forteca otoczona potężnymi kamiennymi murami. Stolica Imperium usytuowana w zlewisku rzek Reik i Talabek zapierała dech w piersiach...Jednak i ten tak dobrze znany widok nie poprawił Ci humoru, wręcz na odwrót- obudził jeszcze więcej bolesnych wspomnień....




Götz Eskil Ketilson

Götz był smutny... Jako gorliwy wyznawca smucił się śmiercią najwyższego kapłana Ulryka..... Jednak Teraz nie miał zbytnio czasu na rozmyślanie, co tak naprawdę mogło się stać. Musiał zająć się swoimi problemami.... Karczma „Pod Złotym kuflem” wypchana ludźmi od ściany do ściany była niewątpliwie największą speluną w Altdorfie...Stary siwy karczmarz wraz ze swymi pomocnikami biegał ciągle po nowe dostawy cudownego piwa a przyznać trzeba, ze było to jedno z najlepszych piw w mieście... Götz wiedział skąd jest ten magiczny napój i jak się tutaj dostaje-kiedy łapie się przemytników można się wiele dowiedzieć. Jednak nie był już żołnierzem i nie miał zamiaru robić nic za darmo a zwłaszcza, ze piwo było takie dobre!! Götz zamówił kolejny dzban piwa i czekał.... Parę dni temu zgłosił się do niego stary przyjaciel Borys z propozycją zarobku... Całkiem sporego i dużo lepiej płatnego niż ciężka praca jako żołnierz łapiący przemytników. Borys miał spotkać się z Götzem w tej karczmie dzisiaj i wytłumaczyć, na czym polega praca...

Angarad

Las szumiał dookoła.... Promienie słońca Przebijały się z przez zielone liście... Wędrowałeś już parę dni o suchym chlebie i wodzie. Przydałoby się zjeść coś porządnego i ciepłego. Miasto zbliżało się, a raczej Ty zbliżałeś się do niego. Zmęczone nogi prosiły o odpoczynek a sakwa o napełnienie monetami. Ogólnie taki był Twój cel.... Praca.... Jednak stało się coś, czego nie oczekiwałeś... Z lasu powolnym krokiem, przedzierając się przez liście wyszła stara kobieta podpierająca się o laskę, owinięta w jakieś stare szmaty z paskudnym uśmiechem na pomarszczonej twarzy...
-Czego pragniesz wojowniku?????- Zapytała jak gdybyś był jest starym przyjacielem i odsłoniła resztki swych żółtych zębów.

Katlin

Zmierzałaś do Altdorfu, tego parszywego miasta gdzie nikt nie kochał Pana tak jak TY!... Jednak musiałaś tam się udać.... Potrzebowałaś pieniędzy... A tylko w mieście mogłaś porządnie zarobić i być może użyć noża w imię swego Pana...
Mimo zmęczenia wielodniową podróżą humor dopisywał Katlin ponieważ znów się wykazała... Twój Pan znów będzie zadowolony, zabiłaś wrogów i to w taki sposób, jaki najbardziej podoba się Panu.. Te śmierdzące sługi Slannesha musiały umrzeć.... Dokonałaś tego a znamię Pana pojawiło się tego dnia na wewnętrznej stronie dłoni!!! Czułaś się ogromnie doceniona i dumna wiedząc, że Twój Pan patrzy na Ciebie i któregoś dnia osobiście pochwali cię za twe czyny i służbę dla niego... Teraz jednak Wiedziałaś, że Aby Pan zaufał ci całkowicie musisz poddać się ostatecznej próbie i pokazać ile Pan dla Ciebie znaczy i co jesteś w stanie dla niego zrobić.... Już niedługo- Zaświtała w głowie myśl.....


Nessa Tinúviel

Emily skończyła sprzątać talerze po sytej kolacji, gdy już wychodziłaś do swej komnaty. Łóżko jak zwykle świeże i pachnące... Cieszyłaś się, ze ktoś taki jak Emily jest u Twego boku... Była istnym skarbem, może nie zbyt rozgarnięta i inteligentna, ale umiała sprzątać i gotowała wprost wybornie. I zawsze była posłuszna, nigdy nie zakwestionowała Twojego zdania... Za to ją ceniłaś....
Gdy poczułaś miękkość łóżka ogarnęło Cię zmęczenie... No tak... Dziwić się??? Cały dzień na nogach i w dodatku jeszcze parę rzuconych czarów??? Oczy zamknęły się szybko.....

Sny zjawiły się szybko.. Ale szczególnie jeden był wyjątkowo dziwny... Mgła... Nad ogromną przestrzenią... Pełno ciał... Klejnot... Czerwony... Krew... Wielka bitwa... Jakiś starzec padający na twarz... Znów klejnot... Kapłanka... Miecz... Pan Czaszek.... Znów klejnot... -Wizje przewijały się szybko, a do snu dołączył nagle jakby padający z oddali głos- Zniszcz... Nagroda.... Potęga... Obudziłaś się zlana potem a głos istoty wciąż rozbrzmiewał w Twojej głowie.....
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 19-03-2008 o 15:53. Powód: Zmiana graczy
Lord Artemis jest offline  
Stary 07-03-2008, 01:39   #2
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Nessa poderwała się do góry ze swojego łoża, niemal jak rażona piorunem. Łykała szybkie hausty powietrza, podobnie jakby była niezmiernie spragniona wody. O innej konsystencji. Jej dłoń przegnała jasne włosy, które sięgały za kark z oblicza. Wyglądało na to, że śnił jej się koszmar, jednak…z drugiej strony…po koszmarze nikt raczej nie przedstawiał na swojej twarzy głębokiego wyrazu zadowolenia i uśmiechu wręcz buchającego pewnością siebie jak wulkan…och nie, z pewnością nie. Powstała i przeciągnęła się jak kotka, zmuszając się nawet do wydania parodii pomruku ukontentowania.
- To może okazać się, niezwykle ciekawe…och tak.
To mówiąc przytaknęła sama sobie, muskając paznokciem usta i udała się w stronę niższych izb, aby doprowadzić się do porządku. Dokładnie obmyła swe ciało w gorącej bali z wodą, używając jednocześnie rozmaitych olejków aromatycznych, dostarczonych jej przez zaprzyjaźnionego kupca z pobliskiej mieściny. Rozkoszując się zapachem i opłukując swoją bladą, acz piękną skórę, zastanawiała się jakie kroki powinna właściwie podjąć…w celu zbliżenia się choć o krok, do przedmiotu który widziała w swej wizji. W końcu…wpadła na całkiem znośną procedurę. Woda zaczęła robić się letnia, zaś ona, otuliwszy się szczelnie jasno-błękitnym ręcznikiem, udała się na powrót do najwyższej komnaty.
Po kilkunastu minutach, praca dosłownie wrzała. Jej prywatny tobołek goszczący w sobie odpowiednie przedmioty został przygotowany. Sakiewki i schowki zawierające rozmaite komponenty w mnogiej ilości (których i tak pozostało multum w składziku), były gotowe. Srebrna laska z wykończeniem w postaci złotego szponu jakiejś smoczej bestii zaciskającej się na granatowym, szlachetnym kamieniu, stała posłusznie obok pakunków. Podróżniczka otuliła się w swe ulubione szaty, przeplatające biel i jasny błękit oceanu, a także ciemno niebieski, przeciwdeszczowy płaszcz z kapturem, który starał się idealnie pasować. Jednak…nie wyruszyła nigdzie. Och nie. Zaległa miast tego nad książkami wertując je z fanatyzmem jakiego nie powstydziłby się łowca czarownic. Czytała coś o tym kamieniu. Słyszała o nim…musiała znaleźć więcej informacji zanim wyruszy…
 
Empress jest offline  
Stary 07-03-2008, 12:17   #3
 
Kraven's Avatar
 
Reputacja: 1 Kraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwu
Szum drzew i wiatru ucichł, albo tylko tak m się zdawało, stanął naprzeciw starszej kobiety w lekkim szoku. Przez myśl przechodziły mu pytania… Jak tej kobiecinie udało się do mnie zbliżyć tak blisko i ja mogłem tego nie zauważyłem, czyżby dzisiejsze śniadanie, z zebranych, z rana grzybów, nie było aż tak do końca zdrowe?… Tak to musi być to, przecież nie jestem byle wieśniakiem i nie tak łatwo mnie zaskoczyć, a jeszcze trudniej podejść do mnie tak blisko i nie zostać przeze mnie zauważonym… Starucha nie wyglądała na groźną, ale jak się już przekonał, pozory mylą i to bardzo… Czujny wpatrywał się w wiedźmę…

-Czego pragniesz wojowniku?????

-Kim jesteś Pani, co tu robisz sama… Tak daleko od miasta, las jest bardzo niebezpieczny, nie powinnaś sam chodzić po lesie… - Powiedział to w wielkim spokoju.

-O mnie się nie musisz martwić chłopcze, las jest mym domem i znam go bardzo dobrze, ale powiedz czego tak naprawdę pragniesz?????

Czego pragniesz wojowniku? Czego tak naprawdę pragnę? – brzmiało to jak by się znali od bardzo dawna, powiedziała to z taką łatwością jak by go znała od małego, jak by była jego starą przyjaciółką. Mówiła do niego prawie, jak by była członkiem jego rodziny… Poczuł się dziwnie, ale nie wzbudziło to w nim niepokoju, wręcz przeciwnie, poczuł się spokojny i bezpieczny… Czego pragnę, bogactw, tytułu…

-Nie wiem… Nigdy się nad tym nie zastanawiałem - odpowiedział szybko.

Skłamałem, dobrze wiedziałem czego pragnę, już od małego marzyłem o sławie, o tym że moje imię będzie równie znane co władcy imperium… Przez myśl zaczęły przepływać różne obrazy, wielkiej bitwy… Wspomnienia marzeń z dzieciństwa powróciły… Jak walczę z dziesiątkami wrogów, stawiając im czoła i pokonując ich jeden za drugim… Jak, moja sława dociera do najdalszych zakątków kontynentu… Jak trzymam na dłoniach losy całego świata i mogę decydować o wszystkim… Kobieta wpatrywała się we niego, jak by patrzyła przez niego, i nie chodzi o to że widzi co znajduje się za nim, ale widzi go całego, jego myśli, jego uczucia, jego pragnienia…

-Potęgi i Sławy….

Słowa same wyleciały mu z ust, Czy na pewno tego pragnę i o tym marze, a może to coś innego… Zaraz niech pomyślę… Starucha przez chwile wpatrywała się w Angarada swymi oczami i nagle na jej twarzy pokazał się uśmiech, jeszcze większy i bardzo dziwny, jak by byłą zadowolona z jego odpowiedzi, tylko dlaczego…
 
__________________
Wolałbym żyć życiem krótkim, ale w chwale, niż długim, ale w zapomnieniu... bo ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz później, żyją wiecznie w ich towarzystwie...

Ostatnio edytowane przez Kraven : 10-03-2008 o 10:06.
Kraven jest offline  
Stary 07-03-2008, 15:56   #4
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Ostatnie dni podróży Nicole przebyła w milczeniu. Wiadomość o stanie generała Flitza poruszyła nią bardzo. Nawet zaczepki towarzyszy i próby rozbawienia jej nie dawały skutku.

Dlaczego generał??? Czyżby tak nagle podupadł na zdrowiu?

Przemierzając trakt w stronę Altdorfu, niejednokrotnie oczy napływały jej łzami na myśl, że znów może utracić bliską jej sercu osobę. W myślach jawiły się jej obrazy młodego jeszcze generała, tryskajacego energią i radością życia.

A teraz???Jak będzie teraz? Lata robią swoje. Wiosny mijają, a życie przecież nie jest wieczne. Nie dla nas...

Widok majestatycznej twierdzy stolicy wcale nie przyniósł ukojenia. Wręcz przeciwnie. Strach opanował ciało Nicole. Bała się ujrzeć struchlałego i zchorowanego przyjaciela. Jedyną osobę, która łączyła jej wspomnienia z ojcem. Bała się, że to wszystko odejdzie, że nie wytrzyma i podda się uczuciom. Nie chciała, aby widzieli jej słabość. Obiecała to sobie. Wzięła kilka głębszych wdechów aby opanować kłębiące się niej emocje.


- To co moja bando? Miasto wita. W końcu będziemy mogli się zabawić. Pewnie jakieś panienki czekają na was z otwartymi ramionami, co nie Karl?- Nicole uśmiechnęła się zalotnie do mężczyzny- Za tobą młody, to panny sznurem- Uwaga Nicole jak zawsze rozbawiła pozostałą dwójkę towarzyszy, Urlyka i Bianca. Nie czekając na reakcję chłopaka wcisnęli swoje "trzy srebrniki"

- A jak! Z Karla to taki amant, jak ze mnie kapłanka Shayli- Bianco wybuchł gromkim śmiechem- Ale baby łażą za nim, jak za jakim majętnym księciunkiem obrzyconym klejnotami.-Gdybym ja miał takie powodzenie, to już dawno bym se jaka kobitke na stałe skołował, a nie wlukł się po świecie w poszukiwaniu ideału- wtrącił Urlyk zadowolony z siebie
- A jak. I dzieciaki robił, żeby dla potomności się zachowały- zaśmiał się Bianco

- Wy niczego nie rozumiecie- wkońcu Karl odpowiedział na zabawny atak towarzyszy- To musi być ktoś wyjątkowy, kto pójdzie za mną na koniec świata, ta, która odda mi się bez pamięci. Taka kobieta, która będzie dzieliła ze mną marzenia, pragnienia, smutki i radości. Która będzie mnie wspierała, a nie tylko liczyła na pieniądze i wygodne życie.
-Dobra, dobra. Dajcie mu spokój. Młody wie czego chce.- Nicole uśmiechnęła się do niego. A wy wyszalejcie się, bo później znów czeka was celibat

Nicole spięła strzemiona i pospieszyła konia wyprzedzajac towarzyszy. Koń galopował najszybciej jak mógł. Wiatr rozwiewał jej połyskujące w promieniach włosy. Przyjemny powiew ochładzał jej twarz. Uwielbiała to uczucie. Gnała przed siebie, nie chciała się zatrzymać...
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?

Ostatnio edytowane przez Scarlet : 08-03-2008 o 09:31.
Scarlet jest offline  
Stary 08-03-2008, 00:20   #5
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan'

Karczma „Pod złotym kuflem” tętniła życiem. Smród niemytych ciał i rozlewanego alkoholu towarzyszył parszywym ryjom w karczmie. Altdorf okazał się niezbyt trafnym wyborem. Eskil mógł zostać w Górach. Tam przynajmniej nikt nie mówił mu co ma robić i nie musiał płacić za to, że oddycha. Podatki i edykty cesarskie stały się równie uciążliwe, co dręczące latem komary. Może nawet i gorzej. Götz popatrzył przez okno na potężne wieże miasta. Zaskakująca a niektórych momentach architektura, przerażała nieprzyzwyczajonego do takiego życia człowieka.



Usiadł sobie koło okna i postawił dzban z piwem na parapecie. Oparł nogi o mały stołek. Nie chciał pakować się w jakieś kłopoty. Nie dziś. Czekał spokojnie na Borysa i miał nadzieje, że ten stan rzeczy się utrzyma. Zdjął brązową kamizelkę z metalowymi oczkami i rozpiął zgniłozieloną kurtkę skórzaną. Niegdyś biała koszula i jego ciało nie wydawało zachęcającej woni. Dolną część jego ciała okrywały brązowe spodnie, podtrzymywane przez gruby pas z klamrą w kształcie wilka. Na nogach miał jeździeckie buty, które potrzebowały już wymiany. Eskil potrzebował pieniędzy. Nagle jego uwagę zwrócił młody mężczyzna, który bacznie się mu przyglądał. Miał na sobie mundur Reiksguard, ale był jedynie zwykłym posłańcem. Podszedł w końcu do okna i zagadał.

- Czy mam przyjemność z Eskilem z Reiksguard? – Chłopak odezwał się jakoś nieśmiało.

- Augnablik … - Eskil wiedział, że mężczyzna nie zna języka Norsów i śmiał się z jego reakcji w duchu. Wstał z krzesła i odstawił piwo.

- Słucham? – Wykrztusił z siebie w końcu zdziwiony mundurowy.

- Fjandinn! Ile razy mam wam powtarzać, że już nie jestem w służbie Reiksguard. Nie interesuje mnie przeszukiwanie krzaków za motłochem. Weźcie sobie jakichś nierobów ze straży miejskiej. Farðu!


- Zostałem poinformowany …

- Gówno mnie to obchodzi. – Eskil usiadł i wpatrywał się w szybę, sącząc piwo. Młodzik jeszcze coś gadał, ale bezskutecznie. Cała farsa zakończyła się niepowodzeniem dla żołnierza. Nic dziwnego. Za takie pieniądze to i kanalarz by się nie skusił. Eskil czekał dalej.

***

Słowniczek :

Augnablik - chwilkę
Fjandinn - cholera
Farðu - zjeżdżaj, odwal się
 
DrHyde jest offline  
Stary 08-03-2008, 11:56   #6
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
Katlin

Promienie słońca ogrzewały Twą twarz, gdy przechodziłaś przez bramy Altdorfu i liczyłaś ostatki pieniędzy pozostałych w sakwie. Tuż przy bramie stali strażnicy ubrani w niebiesko czerwone stroje. Jeden z nich podszedł do ciebie i zapytał o cel wizyty oraz poinformował o zakazie używania broni w mieście. Mówiąc to patrzył na schowany w pochwie u pasa Rapier. Korzystając z okazji zadałaś mu pytanie o najtańsze noclegi i posiłki w Mieście, ponieważ brak pieniędzy był odczuwalny i nie mogłaś pozwolić sobie na wygody. Po chwili przekazał Ci informacje o bardzo taniej Karczmie „ Pod Złotym kuflem” znajdującej się parę uliczek dalej. Przekroczyłaś przez bramę i wtopiłaś się w otaczający Cię tłum. Przyglądałaś się miastu a ono poraziło Cię swą wielkością i kunsztem wykonania... Dookoła przewijały się tłumy ludzi, kupcy, wieśniacy, żołnierze, szlachcice.... Nikt nie zwrócił uwagi na stojącą tuż przed bramą młodą kobietę. Katlin oszołomiona ogromem miasta oraz ilością ludzi, którzy przechodzili koło niej stała w miejscu i rozglądałą się nie pewnie na boki. Po chwili zacisnęła ręce w pięści, dotknęła znaku Pana i poczęła pocierać go palcami-aby dodać sobie otuchy...


Nessa Tinúviel

Książka za książką wylatywała z rąk Nessy... Choć już spora liczba książek przewinęła się przez jej ręce ta nie mogła niczego znaleźć ( a przyznać trzeba, że bibliotekę miała sporą!!)... Kobieta wiedziała, że kamień musi być magiczny skoro skierowano ją, aby się nim zainteresowała... Klika porządnych książek nie rzuciło jednak światła na niewyjaśnioną wizję dopiero chwila skupienia pozwoliła Tinúviel połączyć fakty. Bitwa, Pan czaszek, klejnot... Z drżącą ręka wyciągała kolejną książkę, teraz już wiedziała, od czego zacząć i czego szukać....

Kronika Imperium
Rok 2522
Drugi Najazd Chaosu pod dowództwem Markusa „Krwawego Miecza” trwa dwa miesiące. Zjednoczone Armie Elfów ludzi i Krasnoludów odpierają siły Chaosu spod murów Middenheim.. Kapitan Hans von Totenhoffer odznaczony pośmiertnie Medalem Walecznych. Gustaw Flitz Awansuje na generała. Klejnot krwi przepada bez wieści.. Narodziny Williama- syna wielkiego Imperatora. Odbudowa północnego Imperium
.”

Trochę rozjaśnienia rzucił także stary zakurzony dziennik Poprzedniego właściciela Wieży- Meriona... Choć brakowało kilku kartek a reszta była przypalona bądź pokreślona, udało odczytać się tylko strzępy informacji. Na przypalonej i wytarganej stronie widniał napis: Klejnot krwi... Rok 2521...

„...Markus przemieścił się na północ wraz ze swa Armią... Nie mam jak podejść do niego i wykraść Magicznego Kamienia... –Zamazany tekst- Siła, jaka drzemie w klejnocie jest potężna i chyba nawet sam Markus nie zdaje sobie do końca z tego sprawy....Odkryłem przerażającą tajemnice..... – Znów braki, w tekscie-Jednak nie chodzi tylko o to? Khorn wiedział, co czyni umieszcz....”

Kartka była zbyt wypalona, aby można było dalej czegokolwiek się doczytać....

Angarad

Starucha uśmiechnęła się obrzydliwie po Twoich słowach „Potęgi i sławy” .Oparła się o swoją laskę i wbiła czarne jak noc oczy w Twoją Twarz.. W tych oczach było coś dziwnego....
-Znam Cię mości wojowniku... – Odezwała się po chwili- I to lepiej niż myślisz, Czekałam tutaj na Ciebie... Nie pytaj skąd Cię znam i skąd wiedziałam, ze tutaj będziesz.... Powiem Ci tylko tyle, że mogę podarować Ci ogromny dar!!! Sławę... Potęgę władze.... Śledziłam Cię... I wiem, ze nadasz się do tego zadania... Przynieś mi pewną rzecz a dobrze Cię wynagrodzę... Bardzo dobrze... I staniesz się sławny... Udaj się do miasta i spotkaj z kapitanem straży Veronem... On wytłumaczy, o co chodzi... Oczywiście, jeżeli chcesz.... Powiedz, że przysłała Cię Alishia.... Otrzymasz sowita zapłatę... I będziesz sławny.. O tak!!!...I uwierz mi, że nie pożałujesz...- Wiedźma skończyła mówić a na jej twarzy znów widniał się paskudny uśmiech.... Odwracając się do Ciebie plecami ruszyła w las... Nie pozostało Ci nic innego jak ruszyć dalej w swoją droga i przemyśleć, co powiedziała starucha...

__________________________________________________ _______________
Laska upadła na ziemię... Chustka zsunęła się Starej kobiecie z głowy... Ta jednak podążała dalej... Jej oczy nabiegły krwią... Po chwili wiedźma znikneła a zamiast niej pojawił się cień wysokiej postaci padający na trawę....


Nicole Totenhoffer

Nicole gnając przed siebie zostawiła towarzyszy daleko w tyle... Zatrzymała się dopiero w niedalekiej odległości od bramy i zaczekała na towarzyszy. Strażnicy przy bramie dobrze ją już znali, więc nie pytali nawet o cel podróży. Jeden ze strażników uśmiechnął się do niej i lekko skinął głową... Gdy tylko rozbrykana trójka towarzyszy dogoniła ją ruszyli od razu w stronę Garnizonu. Nicole nie mogła już wytrzymać. Łzy same cisnęły się jej do oczu... Jednak jeszcze nie czas...

Stan generała był tragiczny... Kiedy widział Generała ostatni raz był dobrze zbudowanymi, umięśnionym i uśmiechniętym energicznym człowiekiem. Teraz jednak... Na Boga!!! Wychudzony i wynędzniały Gustawa z podkrążonymi oczami leżał na łóżku przykryty futrem. Na twarzy widać było ból i cierpienie... Pot wystąpił na czole... Generał jak by trochę podniósł się na duchu, gdy rozmawiał z Nicole.. Jednak nie był już to ten sam człowiek... Nicole nigdy nie widziała, żeby ten człowiek tak wyglądał. I co gorsza praktycznie błagał o życie, bredził jakieś głupoty o kamieniu i o „nich”, że żyją, żeby wzięli stąd kogoś... Nicole nie miała jednak pojęcia, o czym mówi jej stary przyjaciel a kapłan Ulryka opiekujący się generałem poprosił o pozostawienie już Gustawa samego, nie chciał podać jak na razie żadnych informacji na temat chorego...

- Proszę dziś odpocząć i pożywić się... Wiem ile Pani dla niego znaczy a on dla Pani.. Jutro porozmawiamy... Zgłoszę się do Pani... Teraz mam jeszcze dużopracy przy chorym...
Ostatnie spojrzenie na schorowanego i umęczonego Gustawa sprawiło, że prawie pękło jej serce... Łzy cisnęły się do oczu... Nicole zawsze traktowała go jak „drugiego” ojca... Mieli swój wspólny świat... Długie rozmowy pełne śmiechu i przyjaźni... Nie mogła pozwolić, aby Flitz umarł... Nie tym razem, nie tak jak jej ojciec i matka...


Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan'


Po krótkiej wymianie zdań z posłańcem, który już się oddalił nastała znów chwila tylko dla Ciebie i Twojego kufla z piwem...
Borys spóźniał się... Nigdy tego nie robił... Niecierpliwie wyczekując jego nadejścia patrzyłeś w okno... Z oddali w stronę karczmy zbliżała się postać, nie był to jednak Borys natomiast jakiś dziwnie zachowujący się wysoki młodzieniec o długich włosach. Wszedł do karczmy, twój wzrok utknął na nim chwile, jednak po chwili straciłeś dla niego zainteresowanie i zwróciłeś się znów w kierunku okna...

Pojawił się Borys... Wyglądał tak samo jak zwykle....Wysoki i chudy mężczyzna z lekką bródką i silnymi dłońmi. Zmieniło się tylko jedno- Jego twarz nosiła więcej trosk niż zwykle... Dosiadł się do Ciebie... Na początku przeprosił za spóźnienie i zamówił piwo. Porozmawialiście chwile po przyjacielsku, lecz w końcu Borys przemówił.

- Przyjacielu....- Rzekł... –Nie przyszedłem tutaj w imieniu Reiksguard... Ale przyznając szczerze przyszedłem tutaj, aby Cię zwerbować...Więc przejdźmy do sedna sprawy....

Borys po chwili rozpoczął długą i ciekawa rozmowę. Parę dni temu zgłosił się do niego pewien Kapłan. Przyjaciel zmarłego Kapłana Alexa i poprosił o pomoc w pewnej dość poważnej sprawie. Wszystko polega na odnalezieniu człowieka... I odzyskaniu od niego małej paczuszki, którą posiada przy sobie.. Borys twierdzi, ze nie może podjąć się tego zadania, ponieważ nie dostanie przepustki na okres pracy a najlepszym tropicielem i zwiadowcą, jakiego zna jesteś właśnie Ty. Posiadasz pewne odpowiednie zdolności do tej misji, których nie posiadają inni. Za zadanie dostaniesz porządną sumę pieniędzy, która wystarczy na zakupienie pięknego domu oraz dostatnie życie do końca swych dni. Człowiek, którego się poszukuje uciekł gdzieś na północ od Altdorfu. Nieoficjalnie Kapłan powiedział Borysowi, że to ten osobnik jest odpowiedzialny za śmierć kapłana. A cenna paczuszka, którą chcą odzyskać została skradziona Alexowi. Ważne jest abyś odzyskał tą cenną rzecz.
- Więcej informacji podam Ci, jeżeli zgodzisz się na tą misję.. Dostaniesz także zaliczkę... Sporą... I uważam, że będzie to zajęcie bardziej godne niż łapanie przemytników.. Zwłaszcza dla kogoś tak dobrego w swoim fachu... – Zakończył Borys ze szczerym uśmiechem i pociągnął długi łyk piwa, które sobie zamówił.
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 11-03-2008 o 15:32. Powód: Zmiana graczy
Lord Artemis jest offline  
Stary 08-03-2008, 12:57   #7
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Götz Eskil Ketilson 'Úlfapokan'

Słuchał uważnie tego, co miał do powiedzenia Borys. Rozglądał się przy okazji czy ktoś okazuje nadmiernego zainteresowania rozmową. Eskil rozważał w myślach propozycję. Jeśli weźmie tą robotę, to tylko ze względu na zmarłego klechę Alexa. Nie chciał mieć do czynienia z wojskiem, a ostatnio wszystko śmierdziało w tym mieście polityką. Powietrze w Altdorfie zdecydowanie mu nie służyło. Gdyby nie to co stało się w Nordlandzie, teraz stał by sobie na skalistym wybrzeżu w Hahndorf. W myślach lewitował teraz we mgle, rozciągającej się nad wybrzeżem i rybackim portem rodzimej wsi. Tęsknił za tamtym powietrzem. Za dawnym błogim życiem. Obiecanki Borysa jakoby to Eskil miał wieźć dostatnie życie do końca swych dni, akurat gówno go obchodziły. Nie potrzebował pałacu Cesarza ani dworku szlacheckiego. Musieli by mu dopłacić, żeby tu został. Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to nic. Eskil cenił sobie wolność i beztroskie życie w Królestwie Taala. Potrzebował jednak gotówki, aby zakupić trochę sprzętu na wyprawę w Góry.

- Więcej informacji podam Ci, jeżeli zgodzisz się na tą misję.. Dostaniesz także zaliczkę... Sporą... I uważam, że będzie to zajęcie bardziej godne niż łapanie przemytników.. Zwłaszcza dla kogoś tak dobrego w swoim fachu...
– Zakończył Borys ze szczerym uśmiechem i pociągnął długi łyk piwa, które sobie zamówił.

- Borys pewnie ma rację. W dodatku zaliczka na początek. Niezła propozycja. – Pomyślał Eskil.

- Fyrir Olric! Wezmę tą robotę. Muszę zobaczyć miejsce zbrodni i kradzieży. Każdy trop może być ważny.
- Eskil miał nadzieję, że nie będzie żałował swojej decyzji. Jak mawiają ludzie – Nadzieja Matką Głupców.

***

Słowniczek :

Fyrir Olric - Na Ulryka
 

Ostatnio edytowane przez DrHyde : 08-03-2008 o 16:07.
DrHyde jest offline  
Stary 08-03-2008, 21:04   #8
 
Reputacja: 1 Empress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwuEmpress jest godny podziwu
Palce bębniły niespokojnie o smukłe drewno, kiedy oczy za nic w świecie nie mogły zlokalizować informacji, których poszukiwały. Lekka irytacja krążyła wokół pannicy jak niewidzialna zmora, co jakiś czas wbijając swoje szpile w umysł, wyzwalając ciche syknięcia oraz słowa pochlebne mniej, które niechętnie opuszczały usta. W końcu jednak rozsądek i zimna logika wzięły górę w owym konflikcie, doprowadzając do zrozumienia.
-Wiem…(!)
W cichy, skryty sposób okazała swój triumf, sięgając po opasłe tomiszcze, które widziało lepsze dni. Palce z niemałą precyzją odnalazły czerwoną wstęgę, która do tej pory czyniła za zakładkę, teraz jednak została natychmiast odtrącona i odrzucona.
- Heh…Mam cię kruszyno…
Wypowiedział głos pełen satysfakcji a także mrocznego zabarwienia, w akompaniamencie palca wskazującego, który muskał pożółkły papier z dziwną czułością. Oczy poruszały się jak galopujące konie, podczas gdy umysł potwierdzał swoje przypuszczenia z każdą pokonywaną przez nie linijką tekstu. Pamiętała owe wydarzenia aż za dobrze, zupełnie jakby sekundę temu, przywrócono jej wspomnienia za pacnięciem czarodziejskiej różdżki. Informacje posiadały…szereg luk. Szereg wypalonych luk. Luk, które zostały powołane przez nią, podczas przejmowania tego przybytku, z rąk…niefortunnego denata. Była nieco…rozczarowana tym, że to, czego dopełniła się dobre kilka lat temu, teraz odbiło się na niej w tak…niemiły sposób. Pokręciła głową nieco rozczarowana. Jednak jej licem na powrót zawładnęło zadowolenie.
- Khorne. Pan Krwi i Czaszek. Jedna z Czterech Potęg. I jego skromny artefakt. Jakże wiele zabawy wspólnie odczujemy. Hmmm…głupi, krwiożerczy pieniacze.
Powiedziała sama do siebie, nakręcając na palec zabłąkany kosmyk włosów i najwyraźniej zwięźle podsumowując wszystkich wyznawców tego, który kojarzył jej się zawsze z…ogrodnictwem i pożywnym śniadaniem. Doprawdy, nie wiedziała dlaczego. Pozostało jedynie pytanie, gdzie zacząć poszukiwania. Odpowiedź nadeszła bezgłośnie, choć w umyśle rozbrzmiała jak odgłos dzwonu. Totenhoffer. On już dożył końca swej użyteczności…jednak Flitz…ten stanowił zupełnie inną kwestię. Decyzja została podjęta. Kierunek, Altdorf. Nessa odziała się, wyekwipowała i przygotowała do drogi. Emily otrzymała instrukcje, odnośnie poczynań w jej nieobecności, zaś sama władczyni wieży wyszła na zewnątrz. Odetchnęła świeżym powietrzem, cierpliwie wypatrując w oddali jednej z karawan kupieckich, z których co najmniej kilka przejeżdżało codziennie, nie tak daleko od jej wieży, kierując się wprost do stolicy. Szczerze wierzyła, że kupcy nie pogardzą tak…doborowym towarzystwem.
 
Empress jest offline  
Stary 08-03-2008, 21:43   #9
 
Kraven's Avatar
 
Reputacja: 1 Kraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwuKraven jest godny podziwu
Wiedźma znikła równie szybko jak się pojawiła, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Stał nie ruchomo, tak jeszcze przez chwile, a w głowie kotłowały się myśli, zrodzone z ostatnich słów wiedźmy. ... Przynieś mi pewną rzecz, a dobrze Cię wynagrodzę... Bardzo dobrze... I staniesz się sławny... Te słowa utkwiły mi bardzo dobrze w pamięci, brzmiały tak banalnie i absurdalnie, a jednak było w nich coś, co nie pozwalało mi o nich zapomnieć. Może to, jak je wypowiedziała, a może… Sam nie wiem… Jej słowa, w mojej głowie, wiązały się razem, z wspomnieniami dziecięcych marzeń, przybierając realną postać. Zasadziły małe ziarenko w mej duszy… Potęga i Sława, zawsze były moim wyznacznikiem, to dla niej opuściłem dom, zerwałem więzy rodzinne i wyruszyłem w największą podróż mego życia, chcę by moje imię było pamiętane przez wszystkich i nigdy nie zapomniane… Wiatr zawiał mu w twarz, rozbudzając z letargu zamyślenia, nie pozostało mi nic innego jak udać się w dalszą drogę, w stronę Altdorfu. Całą podróż, spędził rozmyślając nad znaczeniem słów Alishiy … Jednak z drugiej strony mam przynieść jej coś z miasta, w którego kierunku podążam i to mam mnie uczynić sławnym, co może mieć takiego do zaoferowania mówiąc że hojnie mnie obdarz… Nie potrzebne mi żadne bogactwa, wystarczy parę srebrników i droga… A z resztą kim jest ta cała Alishia. Droga do miasta była jeszcze długa, dalsza podróż nie owocowała już w niespodzianki i wieczorem dotarł pod bramy stolicy. Przy wrotach stało dwóch strażników, ubranych w niebiesko czerwone stroje. Jak będę mieć szczęście to obejdzie się bez większych ceregieli. Znajdę, nie drogą karczmę, zjem ciepły posiłek i położę się do łóżka, dawno już nie zaznałem uczucia miękkiego posłania i zimnego piwa korzennego w ustach... Nie zabawię jednak długo, miasto to nie miejsce dla mnie, czuł bym się jak dziki ptak w klatce… Angarad ruszył, w stronę strażników, pewny siebie.
 
__________________
Wolałbym żyć życiem krótkim, ale w chwale, niż długim, ale w zapomnieniu... bo ulubieńcy bogów umierają młodo, lecz później, żyją wiecznie w ich towarzystwie...

Ostatnio edytowane przez Kraven : 10-03-2008 o 10:08.
Kraven jest offline  
Stary 09-03-2008, 13:30   #10
 
Reputacja: 1 Scarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemuScarlet to imię znane każdemu
Spotkanie z generałem wywarło na Nicole takie same uczucie żalu, jakie towarzyszyło jej w chwili, kiedy dowiedziała się o śmierci ojca. Czuła sie słabo, jakby wszystkie siły witalne opuściły ją na dobre. Siedząc przy łóżku generała ściskała jego dłoń. Nie chciała go męczyć pytaniami. Słowa jakie wypowiadał majacząc umknęły gdzieś w nicości. Jej myśli były przy Flitzu. Na prośbę Urlykanina Nicole opuściła pokój generała.

-Będę czekała na jakiś znak od pana. Chciałabym jutro odwiedzić generała jeśli to możliwe. Mieszkam na ulicy Miodowej 5.- Nicole prawie ze łzami w oczach pożegnała się z generałem składając pocałunek na jego skalanym starością czole.

Szła w kierunku domostwa, a w środku niej wszystko sie gotowało. Starała się powstrzymać te uczucia. Wbiegła do domu i nie witając sie nawet ze starą gosposią pobiegła do pokoju. Rzuciła się na łóżko i wtulając twarz w poduszkę płakała jak małe dziecko. Żal i bezsilność...

Nie mogę do tego dopuścić... Nie mogę!
 
__________________
Didn't you read the tale Where happily ever after was to kiss a frog? Don't you know this tale In which all I ever wanted I'll never have For who could ever learn to love a beast?
Scarlet jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172