Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-06-2008, 16:59   #1
 
Pandemonicum's Avatar
 
Reputacja: 1 Pandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłość
[WFRP II ed.]Boska Gra (Chaos)

Trochę o pisaniu postów:
Ja piszę co cztery dni – czyli okres jednej tury. W tym czasie każdy z was powinien napisać minimum jednego posta. Jeśli mu się to nie uda – jego los zostaje w moich rękach. Postarajcie się więc lepiej nadążyć w terminie… Piszcie posty długie i ładne, takie przynajmniej na pół strony. Refleksje postaci i działania. Wyprzedajcie trochę, w rozmowach z NPCami dawajcie długie wypowiedzi, żeby dowiedzieć się wszystkiego na raz. Możecie też przeprowadzać dialogi na gadugadu, tak będzie najlepiej, bo najszybciej. Dobrze by było, gdybyście dialogi między sobą ustalali również na gg. Wypowiedzi piszemy po – i kursywą, myśli tak: „Jakaś myśl.” Zdaję sobie sprawę, że pierwsza tura kończy się w dość mało atrakcyjnym i oryginalnym momencie, ale ja uznaję, że postaci graczy powinny się zawsze najpierw trochę poznać… W pierwszym poście obowiązkowy jest opis wyglądu! Pogadajcie trochę ze sobą. To na razie wszystko, zaczynamy:

(muzyka do prologu)
[MEDIA]http://www.youtube.com/v/nJi8dXecK00&hl=pl[/MEDIA]



Prolog



Na niebie pojawiła się pokrzywiona, jaśniejąca linia. Uderzyła w drzewo, wraz z całą swoją destrukcyjną siłą. Ludzie z południa zwą ją piorunem. My zwiemy ją gniewnym spojrzeniem, którym przez krótki moment obrzucił te miejsce Bóg. Potem nadszedł grzmot. Tak przynajmniej południowcy nazywają ten przepełniony mocą dźwięk, który jest prychnięciem Boa, którego irytuje, że niektóry małe, żałosne istoty ośmielają się mu przeciwstawiać. Oni, gdy widzą kometę lecącą na tle czarnego, nocnego nieba, mówią, że to manifestacja ich bożka. My wiemy jednak, że to zaledwie niepotrzebny okruch, który został strzepnięty z ramienia jednego z czterech prawdziwych Bogów. Szum fal, wrzask ofiary na moment przed śmiercią, płacz nowo narodzonego dziecka – to wszystko jest niczym w obliczu Potęg, a zarazem jest ich częścią, nieznaczącą, niegodną uwagi. Trzeba wam wiedzieć, że ludzie południa za boga uznają człowieka, zwykłego, żałosnego śmiertelnika, który już od ponad dwóch tysiącleci jest martwy. Nie zostało już z niego nic, jest teraz częścią ziemi, wiatru i wody, jak wszystko, co umarło. A oni opierają na nim swe nadzieje, oni czują sądzą, że im pomoże, że ich słucha, że się nimi opiekuje. Ma ich zawsze chronić. Są ślepi, wszyscy bez wyjątku. Nie rozumieją, że są mrugnięciem Wszechświata, nieistotnym, które nadeszło, lecz po chwili już go nie będzie.

Z pewnością domyślacie się już, co z tego wynika. Ludzie gubią gdzieś sens życia, starają się go odszukać w tym, co chwilowe, ulotne. Są żałosnymi głupcami, sądzą, że wystarczy pomagać innym przez czterdzieści lat swojego życia, a spełniło się cel w życiu. Czterdzieści lat jest niczym, tak jakby nie istniało. Bez względu na to ilu ludzi uczyniło się szczęśliwym przez ten okres. Jedynym prawdziwym, słusznym celem jest wieczność. Wtedy dopiero, kiedy nie będzie się już ograniczonym przez czas, można myśleć o tym, jak sprawić, by świat był lepszy. Jest tylko jeden słuszny wniosek. Należy oczyścić świat ze wszelkiego kurzu, który jedynie obrzydza nasz dom, ze wszelkich istot niegodnych, by w nim żyć, a potem stanąć na czele Wszechświata i urządzić go tak, jak chcą Bogowie. To jest celem każdego człowieka, który posmakował mądrości. Niech więc i na was wszystkich spłynie prawda.

Najpierw dotarła do ludzi nowina. Była niczym stado nietoperzy. Spadła nagle, wywołując zwątpienie, które z czasem narodziło strach, gdy idea stawała się z wolna prawdą. Wtedy też jedni stracili rozum i te drobne strzępy mądrości, które posiadali wcześniej. Wyszli na ulicę, zadając sobie ból biczami, nie odczuwając jednak z niego przyjemności, robiąc to więc zupełnie bezcelowo, w imieniu wartości, który były niczym więcej niż kłamstwem w ustach pijanego kapłana. Inni zamknęli się w swoich myślach, starali się dalej robić to, co robili dawniej, mimo że nie miało to już żadnego znaczenia. Nigdy nie miało, ale wcześniej przynajmniej przynosiło wyimaginowane ukojenie. Teraz było niczym. Niektórych strach pochłonął całkowicie, nie byli w stanie tego wytrzymać. Uciekali wtedy od źródła strachu. Od cienia z północy, od swych własnych ziem lub od życia. Tylko niektórzy, zaledwie jednostki, starały się ujrzeć mądrość. Niewielu było jednak takich, którym było to dane, większość z nich robiła to bowiem z przerażenia lub desperacji, wmawiając sobie siłę. Ci najczęściej ginęli. Tylko nieliczni czynili to, bo ujrzeli w tym prawdę, bo poczuli prawdziwą potęgę Wszechświata. Było ich bardzo niewielu, ale to dobrze. Chaos nie potrzebuje plebsu, by przeżyć.

Później pojawił się sam Cień w całej swej okazałości. Był masą, która toczyła się przez krainy, pochłaniając wszystko. Był tysiącem istnień, okrzyków i zapachów, a jednak działał jak jedność, jak gdyby był ogromną falą wzburzonego oceanu. Nadszedł, a wcześniejszy strach się wreszcie urzeczywistnił, groźba przerodziła się w mord. Zastał wariatów, zdesperowanych i przerażonych, zabił wszystkich. Przeżyli tylko nieliczni, tylko ci, którzy wcześniej ujrzeli prawdę. Ona pokazała się teraz przed ich oczami.

Tylko posiadający potęgę lub jej pragnący są godni, by żyć. Reszta… reszta niech zginie.

Taka jest wola Bogów. A Wy żyjecie po to, by ją wypełniać.

Rozdział pierwszy


Sindri Halldorson

Czułeś całą swoją duszą, jak bardzo się zhańbiłeś. Przegrałeś w pojedynku, a mimo tego nie umarłeś. Wiedziałeś, że Bóg Krwi nie potrzebuje słabeuszy i takich, którzy przeżywają jedynie dzięki szczęściu, a nie własnej sile. Tacy są godni jedynie lizać stopy tego żałosnego komedianta, który stara się być jedną z Potęg – Slaanesha. A jednak w oczach swego Boga po ostatniej walce musiałeś właśnie na kogoś takiego wyglądać. Kult Khorna opiera się na prostych zasadach, za największą wartość uznając siłę. Wiedziałeś zatem, że hańbę można zmyć tylko krwią wrogów. Osiągnięciu tego celu sprzyjały warunki – byłeś w końcu w samym centrum kraju południowców, ci żałośni słabeusze wyznający fałszywych bogów byli wszędzie wokół! Do kolejnej ofensywy było jednak jeszcze daleko… Archaon potrzebował więcej sił, znacznie więcej, by być w stanie zmiażdżyć imperialistów. Ale to była tylko kwestia czasu. Dla wyznawców Chaosu najwyższą wartością była potęga, a Archaon nią wprost emanował. Widziałeś go, wsłuchiwałeś się w jego słowa, gdy przemawiał. Ogromny, zakuty w lśniącą czarną zbroję ze złotymi wykończeniami, obwieszony czaszkami swych wrogów, a przynajmniej tej niewielkiej ich części, bowiem wymordował już przecież setki ludzi i innych istot. Gdy mówił, jego głos niósł się pomiędzy górami, zdawało się, że nawet jego mowa jest przepełniona mocą. Dla niego byłeś w stanie nawet przez chwilę współpracować z wyznawcami Pana Rozkoszy lub odsunąć na pewien czas na bok pogardę dla popleczników Władcy Losu.

Twoja pokuta ma się wypełnić. Pewnej nocy do twojego namiotu wszedł wybraniec Chaosu, jeden z dowódców. Był zakuty w błękitny pancerz i jego strój ozdabiały symbole Tzeentcha.


Chodząca ironia – wojownik, który oddaje się Bogu magii, mimo że zapewne nie posiada talentu, by władać Wiatrami. Wszyscy, którzy byli w namiocie zaraz obrzucili go wyzywającym spojrzeniem lub prychnęli z pogardą, byłeś przecież wśród swoich, grabieżców Khorna. On oczywiście to zignorował, tacy jak on zawsze to robili, nigdy nie byli wystarczająco odważni, by przyjąć wyzwanie i, jak na zwolennika Chaosu przystało, wyrżnąć wszystkich, którzy mu się sprzeciwiają. Przebiegł wzrokiem po namiocie, zatrzymał spojrzenie na tobie. Wycelował w twoją głowę czubkiem miecza i powiedział powoli głosem zimnym i spokojnym:
- Ty pójdziesz ze mną. Nie rób takiej żałosnej miny skrzywdzonego kundla. Idziesz na wyprawę. Zbieraj się i za parę chwil masz być na placu, gotowy do drogi.
Bez zbędnego pożegnania obrócił się na pięcie i wyszedł.
Nadchodził twój czas…

Skrzypek

Największym cudem, jaki zdarzył się w twoim życiu było to, że wciąż jeszcze żyjesz. Zwolennicy Chaosu nie mogli poszczycić się wysoką tolerancją. Gdy stwierdziłeś, że chcesz do nich dołączyć, najpierw byłeś bity. Długo i brutalnie. Widziałeś też innych, z którymi tak robili. Wtedy była w tobie tylko złość, później zdałeś sobie sprawę, że robili tak, żeby sprawdzić czy ktoś jest godny choćby wlec się za nimi. Bardzo cenili sobie swoją dumę. Ta ich duma zresztą odbiła się na twoim zdrowiu fizycznym, który przez pewien czas utrzymywało się na bardzo niskim poziomie… Chaos. To legendarne zło, o którym tyle w Imperium się mówi. Teraz byłeś w nim.

W Górach Środkowych, gdzie zgromadziły się resztki rozbitej armii, noc była wyjątkowo zimna. Namioty zarezerwowane były dla prawdziwych wojowników, nie takich wrzodów jak ty, więc spałeś na zewnątrz, pośród innych, którzy dopiero niedawno zmienili stronę. Nie mogłeś zasnąć, starałeś opanować drgawki. Było wyjątkowo jasno, Morrslieb i Mannslieb świeciły wysoko na niebie. Bez trudu dostrzegłeś więc zbliżającego się od obozu ogromnego, zmutowanego Kurgana.


Przyjrzał się rozłożonemu na ziemi wokół ognisk towarzystwu, po czym ryknął tak, że z pewnością słyszano go w promieniu kilometra:
- POBUDKA, POPAPRAŃCY!! Ustawić się przede mną w szeregu NATYCHMIAST!!
Czułeś, że lepiej z nim nie zadzierać. Wytężyłeś swoją siłę woli, by wyjść na mróz i pobiegłeś, by stanąć przed wojownikiem. Tak samo zrobiła reszta, tworząc po chwili długą i ewidentnie przestraszoną linię. Wojownik przebiegł po was wzrokiem. I wtedy do jego uszu dotarło przeciągłe chrapanie. Oczy barbarzyńcy powędrowały w kierunku źródła tego odgłosu. Jakiś człowiek wciąż spał przy ognisku. Błysk w oku, toporek przeleciał tuż obok głowy jednego ze stojących w szeregu i wbił się w plecy śpiącego. W dolinie rozległ się wrzask. Następny toporek trafił w głowę.
Po uporaniu się z problemem Kurgan obrzucił was pogardliwym spojrzeniem i orzekł z sadystycznym uśmiechem:
- Kilkunastu popapranych szczęściarzy będzie miało okazję się wykazać. Wszyscy, których wskażę, pójdą za mną.
Przechadzając się wzdłuż szeregu przyglądał się wszystkim, co pewien czas wskazując kogoś, kto miał to wątpliwe szczęście zostać wybranym. Nie wiedziałeś na jakiej podstawie ocenia. Może po prostu wskazywał kogoś, kiedy miał na to ochotę? W każdym razie nie wybierał, czego się spodziewałeś, tych najbardziej muskularnych.
Zbliżał się do ciebie powoli, a ty czułeś coraz większy niepokój, który stopniowo zamieniał się w strach. Kiedy by już bardzo blisko zatrzymał się i skinął głową na brodacza stojącego obok ciebie.
- Ty pójdziesz ze mną – stwierdził. Już miał zamiar przejść dalej, gdy nagle wybraniec, blady na twarzy, powiedział cicho, niepewnie:
- Nie… nie chcę iść.
Krew trysła na twój prawy policzek, gdy ręka Kurgana przebiła człowieka na wylot. Zsunął go z przedramienia i rzuciła ziemię z wyraźnym obrzydzeniem.
- Chcesz podzielić jego los? – zdałeś sobie sprawę, że mówi do ciebie. Nie będąc w stanie z przerażenia nic powiedzieć, pokręciłeś tylko głową.
- W takim razie idziesz ze mną.
Zostałeś wybrany…

Sharesh Braam

Okazja na kolejną przygodę nadeszła błyskawicznie. Z południa nadciągała nowina. Armia Archaona została pobita, lecz sam dowódca nie zginął i teraz zbiera nowe siły w samym sercu imperium. To doskonała okazja do nabycia nowych doświadczeń i – co ważniejsze – zobaczenia scen i historii, która może się już nie powtórzyć. Z portów Norski wypływało wtedy wiele okrętów – setki wojowników, którzy nie ruszyli na pierwszą inwazję. Popłynąłeś na jednym z nich, nie płacąc oczywiście – bo po co? Twoja charyzma, historie i trochę wódki wystarczyły, by przekonać kapitana. No dobra, sporo wódki… W każdym razie w towarzystwie sympatycznych ludzi podróż zleciała dość szybko. Razem z hordą przedarłeś się do Gór Środka, kiedy już dotarliście do brzegów Imperium. Przejście to nie było zbyt ryzykowne, te tereny były i tak dawno opustoszałe po pierwszej ofensywie, inni uciekli, a jeszcze inni zostali wymordowani. W obozie przez dość długi czas spędziłeś na hazardzie, zabawianiu wojów historiami i nudzeniu się. Potem usłyszałeś plotki o planowanej wyprawie kilkudziesięciu małych grup, by dać przedsmak tego, co nastanie, zdobyć więcej sojuszników i głosić dobrą nowinę. Oczywiście nie były to jakieś tam zwykłe plotki, wiedziało o tym bardzo niewielu. I jakoś nie czułeś potrzeby dzielenia się tym z innymi. Zamiast tego przy najbliżej okazji poleciałeś do wysokiego rangą maga i powiedziałeś o swojej potrzebie wyruszenia na wycieczkę po Imperium…

Gaeth Seters

Roboty miałeś coraz więcej, ale pieniędzy dostawałeś coraz mniej. Imperium z czasem stawało się biedne, całe pieniądze pochłaniały przygotowania na kolejną ofensywę Chaosu i było coraz więcej wariatów, którzy są gotowi zabijać za darmo w imię dobra. Nie były to korzystne warunki do rozwoju kariery, stanowczo nie. Nie podobało ci się to. Kiedy więc pewnego razu przyszedł do ciebie człowiek, którego oczy wydzielały niebieskie światło, a palce zakończone były podobnymi do ptasich szponami, nie przejąłeś się tym zbytnio. Położył przed tobą sakwę wypchaną monetami, co było znacznie ważniejsze. Od tego czasu zacząłeś pracować dla Chaosu regularnie. Wyznawcy Potęg nie rozumieli rządzy zysku. Dążyli jedynie do potęgi, pieniądze były dla nich środkiem do jej osiągnięcia, nie oszczędzali więc. To powodowało, że twoje zyski były naprawdę spore. Pewnego razu jednak zlecenie, które otrzymałeś, było wybitnie nietypowe. Nic ci nie zaoferowano, ale powiedzieli, że jeśli pojedziesz do Gór Środkowych, będziesz miał okazję na znacznie ogromny zarobek… Takiej okazji nie mogłeś przepuścić. Gdy dotarłeś na miejsce, okazało się, że to nie będzie zwykłe zlecenie. Obiecano ci ogromną ilość pieniędzy, jeśli tylko będziesz działał na rzecz Chaosu w jednej z wypadowych grup do kolejnej ofensywy Chaosu. Dostałeś przedsmak – sporo tego było. Zgodziłeś się więc, jak do tej pory Chaos był godny zaufania pod względem finansowym. W końcu ich naprawdę pieniądze nie obchodziły…

Wszyscy


Panowała głęboka noc, gdy wyruszyliście. Wcześniej, po tym, jak brutalnie przerwano wam sen i przywleczono na plac, zostaliście przegrupowani. Nikt z was nie miał pojęcia czy mieli na grupy jakiś pomysł. Były bardzo różne. Czasem było to siedmiu grabieżców i wybraniec, czasem paru wojowników i guślarz, co jeszcze miało jakiś sens. Wasza grupa była małą, dziwaczną zbieraniną. Każdej grupie przydzielono konie i wyraźny cel, do którego mają dążyć. Wy podróżowaliście na południowy-zachód, do miasteczka Hawerdorf, znajdującego się na wschód od Delberz. Z waszej grupy tylko Gaeth i Skrzypek wiedzieli, gdzie jest i co to jest Delberz. Mieliście dojść do tamtejszej gospody, by skontaktować się z Darnachem. Żadnych innych wskazówek, nikt z was nie miał pojęcia kto to jest. Podobno jednak znalezienie go nie będzie trudne...

Po pewnym czasie drogi wszyscy odczuliście potrzebę wyspania się przez resztę nocy. Dlatego kiedy jeden z was się zatrzymał, reszta zrobiła to również, nawet nie myśląc. Bez słowa zeszliście z koni i zaczęliście rozkładać prowizoryczny obóz na parę godzin. Zdaliście sobie sprawę, że będziecie musieli od teraz pracować ze sobą jeszcze pewnie przez długi czas…
 

Ostatnio edytowane przez Pandemonicum : 28-06-2008 o 17:30.
Pandemonicum jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172