Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-11-2008, 23:22   #101
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Gabriel zamyślił się chwilkę. Podrapał się po brodzie, poprawił zagnieciony mundur i rzekł:
- Aa, tak, tak. Wiem, o czym mówisz panie Lilawanderze. Wiem, jakie zagrożenie masz na myśli. Swoją drogą, nazywam się Gabriel Thingrim, ale to już pewnie wiesz. Chętnie posłucham informacji, których mógłbyś mi udzielić, jednak nie wiem, czy to miejsce jest odpowiednie do tego typu rozmów. Trzeba być szczególnie ostrożnym brnąc w tego typu hmm… tematach. – rzucił swoje spostrzeżenie Gabriel, uśmiechając się do rozmówcy.

- Proponuję rozmowę na ten temat po patrolu, najlepiej w „Strażniczej”. Mają tam w miarę dobry napitek a i dziewki są tam urodziwe. – Gabriel wyszczerzył chyba wszystkie zęby lekko rumieniąc się na twarzy i chichocząc.


Wtem padły słowa, które wprawiły Gabriela w lekką zadumę:

„-[…] Jeśli coś tu jest uwłaczające to podejście straży miejskiej do życia maga światłości – Felixa, porwanego i czekającego na ratunek.

Gabriel zamyślił się, a na jego twarzy pojawił się grymas.

- Ma pan rację, śmierć tego istnienia to byłaby tragedia… jednak śmierć choćby i tysiąca takich jak on to już tylko statystyka. Czymże jest życie w dzisiejszych czasach. Będzie miał szczęście, jeśli umrze szybko i uwolni się od tego… życia. Nie znam tego maga Felixa, ale jeśli będę mógł postaram się mu pomoc jak tylko będę potrafił. Jeśli przyjdzie mi ratować czyjeś istnienie, to prędzej sam zginę niż pozwolę umrzeć komuś w mojej obecności. – dodał Gabriel nieco pochmurnie. Nikt nie wiedział o tym, ale tragiczne sceny z bitwy, których świadkiem był Gabriel właśnie w tym momencie ponownie nawiedziły jego umysł, a biedakowi zakręciło się od nich lekko w głowie, tak, że musiał się podeprzeć o wóz, żeby się nie wywrócić. Po chwili jednak doszedł do siebie i jak zwykle wesołym głosem zakrzyknął:

- No panowie, komu w drogę temu czas! Pamiętajcie, że po patrolu czeka nas obfity posiłek i garniec napitku. Tak więc żwawo i z zapałem proszę!
 
Mortarel jest offline  
Stary 10-11-2008, 00:50   #102
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Nareszcie, elfi mag nadszedł, a wraz z nim jego sługa. Sporo czekali za nim, ale za to przybyli z wozem pełnym oliwy. Nie trzeba było się wiele domyślać, że potem będą mieli coś do roboty z tym wozem, to nawet życiowa intuicja nierozgarniętego chłopa uświadomiłaby go o tym. Mimo wszystko, lepsze to niż Skaveni, i dzisiejsza walka.

Sierżant wyglądał na wkurzonego. Był przykładem typowego służbisty, ale tylko na pokaz. W rzeczywistości był raczej pogodny, uprzejmy, po prostu chciał zaznaczyć pewne wyraźne granice pomiędzy jego osobą, a jego podwładnymi. Widziała też, że coś go dręczyło. Domyślała się, że być może brał udział w obronie Middenheimu. Lizzie miała szczęście, albo raczej pecha, że trafiła tutaj całkiem niedawno. Mimo tego, nie miała zaznaczonego z góry celu. Mogła tutaj zostać, i gnić dalej straży miejskiej. I ten mały chłopiec, Maska… Będzie musiała się z tym przespać. Na razie uważnie przysłuchiwała się rozmowie sierżanta z elfem, mimo, że stała w szeregu z resztą oddziału.

Uważnie przyglądała się elfowi, nie patrzyła się jednak bezczelnie na niego, tylko rejestrowała po woli, czasem zerkając. Lustrowała jego fizjonomię, ubiór, chód, sposób mówienia, sprawdzała, na co zwracał uwagę. Całe szczęście była dość biegła w tej roli, lata praktyki, toteż ich wzrok nie spotykał się nader często. Jego znajomego też obserwowała. Mówiąc prawdę, wyglądało to tak, jakby w ogóle nie zwracała na nich uwagi, a jeżeli było widać podobne oznaki, wyglądało to bardziej jak czysta ciekawość. Kolejny talent ulicznego złodziejaszka. Dziewczyna czasami nie mogła się powstrzymać, by bezpardonowo nie zagrabić czyjejś sakiewki na ulicy, niektórzy aż się o to proszą. Tylko jakby to wyglądało potem, w oczach komendanta. Kazałby ją pewnie wrzucić do lochu, jak to pierwotnie miało mieć miejsce. Gdzieś na prowincji ucięliby jej rękę, tutaj przypłaciła to własną cielesnością. Sama nie wie, co było gorsze. Mimo wszystko, ręka była dla niej ważniejsza. To nic takiego, jednak najbardziej dobijało ją w tym ta bezradność. Nienawidziła tego uczucia, być bezsilnym wobec dziejących się wokół wydarzeń.

Sierżant wydał rozkaz do wymarszu. Podczas ochrony transportu swobodnie rozmawiał z elfem. Lizzie starała się zapamiętać sens ich rozmowy. Maszerowała niedaleko Thingrima i maga. Lilawander jak zapamiętała z rozmowy. Szła, trzymając halabardę nonszalancko na ramieniu, uprzednio rozglądając się, czy nikogo nie zawadzi ostrzem drzewca. W końcu elf przeszedł do konkretów, zaczynając temat Felixa, maga światłości. Cholera. Czy to ten, co był z nią na patrolu, kiedy spotkali Skavenów? Starała się przypomnieć jego twarz, jednak nic nie mogła wymyśleć. Miała jakiś trop. Porwany… była tylko jedna okoliczność, bądź jej następstwa, więc dziewczyna była pewna kto tego dokonał. Jednak, po co Skavenom ludzie... Słyszała różne plotki, jakoby stwory te miały wykorzystywać ludzi jako niewolników, ale słyszała też, że szczuroludzi jest bardzo mało, więc po co im niewolnicy w małych społeczeństwach. Wolała się jednak nie opierać na przesłaniach ludowych, a tym, co sama wiedziała. A wiedziała bardzo niewiele. Analizując stopniowo bieg wydarzeń, chyba przyjdzie im niedługo ponownie spotkać skavenów. Też to będzie pewno miarą przypadku.

Jakby walnięta obuchem, uprzytomniła sobie, że jest na służbie. Maszerowali jak na razie dalej, i nic się nie działo. Poczęła się rozglądać wokół siebie. Popatrzyła pobieżnie, gdzie kto szedł, i czym się zajmuje, po czym słuchała dalej rozmowy. Ostatnie słowa sierżanta potwierdziły jej przypuszczenia. Wiedziała, przez co przechodzi, ona również próbowała maskować swoje emocje, podobnie jak on. W głębi serca współczuła mu, to nic przyjemnego, kiedy świat nagle zostaje wywrócony do góry nogami, a ty musisz w nim żyć. Lepiej od razu podciąć swoje żyły. Ale może będzie lepiej?
 
Revan jest offline  
Stary 10-11-2008, 12:43   #103
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Proponuję rozmowę na ten temat po patrolu, najlepiej w „Strażniczej”. Mają tam w miarę dobry napitek a i dziewki są tam urodziwe. – Gabriel wyszczerzył chyba wszystkie zęby lekko rumieniąc się na twarzy i chichocząc.

„Przynajmniej myśli właściwie, to dobrze, może nie będzie tak źle z tą współpracą.” - pomyślał elf.

- Tak oczywiście, po patrolu…

Elf wcale nie był pewien czy to dobra decyzja, stracą kolejny dzień nim będą mogli podjąć jakieś działania. Choć z drugiej strony elf wcale nie musiał czekać na kolejny patrol by rozpocząć już działania poszukiwawcze.

Gabriel zamyślił się, a na jego twarzy pojawił się grymas.

- Ma pan rację, śmierć tego istnienia to byłaby tragedia… jednak śmierć choćby i tysiąca takich jak on to już tylko statystyka.(…)


Elfowi nie umknęła chwilowa niedyspozycja sierżanta, zastanawiał się czym była spowodowana. „Nadmiar pracy, stresu… a może to moje słowa poruszyły coś osobliwego w Gabrielu?”

- No panowie, komu w drogę temu czas! Pamiętajcie, że po patrolu czeka nas obfity posiłek i garniec napitku. Tak więc żwawo i z zapałem proszę!

Sierżant po raz kolejny zdziwił elfa. Lilawander zastanawiał się na ile „normalny” jest ich sierżant. Nie można było mu zarzucić głupoty, jednak sposób w jaki się zachowywał dawał elfowi do myślenia. Ponure przyrównanie śmierci do statystyki wskazywało chyba na wewnętrzny problem z jakim zmagał się Gabriel. Elfy były empatyczne dość łatwo wyczuwały emocje u innych, nawet te tkwiące głęboko. "Gabriel musiał doznać poważnego szoku podczas ostatnich walk, może zginął jego przyjaciel, rodzina? Dość, że w typowy dla obłąkanych sposób, odsuwa od siebie ponure myśli zastępując je śmiechem na siłę." A przynajmniej tak się elfowi wydawało. Postanowił odpuścić nieco sierżantowi, biorąc pod uwagę jego stan psychiczny. Nie chciał odpowiadać za pogrążenie traumy u tego człowieka.
Uśmiechnął się więc również przyjaźnie i nie obarczał więcej Gabriela swoimi zmartwieniami.
 
Eliasz jest offline  
Stary 10-11-2008, 17:33   #104
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- No naaareszcie! - krzyk sierżanta wytrącił krasnoluda z drzemki. Zdążył się biedaczysko zmęczyć bezowocnym staniem w szeregu, wśród podobnych mu - skazańców. Spojrzał nieprzyjaźnie na natrętnego ludzia.

Ten, jakby gromy ciskane z oczu brodacza nie zrobiły na nim wrażenia, dyskutował z przybyłymi z transportem czegoś, co na milę śmierdziało oliwą, o dalszym eskortowaniu ładunku.

"Taa, jasne. Przynieś, wynieś, pozamiataj. A może jeszcze za uszkiem jaśnie pana podrapać?" - Detlef, mimo spokoju płynącego z facjaty, zaczynał się w środku irytować. Nie leżało w jego dumnej, brodatej naturze, bieganie na posyłki dla jakiś ludziów.

- Mmhmm - skwitował długo oczekiwany rozkaż wymarszu. W sumie, iść gdziekolwiek, nawet z tymi durnymi beczkami, było lepszym rozwiązaniem, niż kwitnąć tutaj. Jeszcze trochę i zapuści korzenie - na wszelki wypadek zerknął, czy jego ubłoconych buciorów nie oplatają jakieś cholerne korzonki, czy insze listki. Uspokojony, uśmiechnął się. "Będzie dobrze..." - pomyślał. "Może gdzie na tych wozach mają jaki gąsiorek gorzałki, czy bukłaczek z zacnym piwkiem..." - rozmarzył się.

Pokrzepiony nową nadzieją raźno ruszył za kolumną wozów. Miał z tym milczącym ludziem pilnować tyłów. Nawet mu to pasowało. Daleko od uciążliwego dowódcy może będzie mógł wypytać woźniców, czy zerknąć na zawartość wozów. Na pewno woźnice mają schowane pod kozłem to i owo.

"Tylko czemu, do cholery, te wozy takie wysokie robią?" - oburzył się, nie mogąc sięgnąć wzrokiem za burty pojazdów. Po prawdzie, to sięgał głową niewiele powyżej opasanych metalową taśmą, drewnianych kół, na których jechały wozy. I nie pomagało wyciąganie szyi. Nic a nic. Co więcej, od tego wyciągania szyi chciało mu się coraz bardziej pić.

"Na brodę Ringila, sceznąć przyjdzie w tym durnym ludzikowym mieście..." - pomyślał zmartwiony brakiem perspektyw na napitek. W takim nastroju wszystko dla Detlefa było durne. Durne beczki. Durny sierżant. Durni żołdacy. "Oo, i durny elf. Do tego czaru-marus zatracony." - krasnal rzucił nieufne spojrzenie w kierunku idącego obok dowódcy elfa. "Patrzcie, jakie ptaszydło trzyma. Żadne z tego pieczyste, a i na zupę ledwo starczy..." - dla podkreślenia swej niechęci splunął na ziemię i zgrzytnął zębami.

Krasnoludy wolały nie mieć nic wspólnego z magią. Detlef nie był tutaj wyjątkiem. Dla niego, jak i dla większości pobratymców, dobry mag - to martwy mag. Żaden z magów nie może rzucić zaklęcia z konkretnym kawałkiem stali w czaszce. Albo bez kończyny. "Taak, bez ręki jakoś tracą zainteresowanie czarowaniem. Biegają wtedy w kółko i wrzeszczą - Urwał mi rękę! Gdzie moja ręka?!" - Detlef widział takiego w którejś z bitew. Ręka maga nie wytrzymała konfrontacji z pociskiem wystrzelonym z balisty. Całkiem zabawny był, jak biegał między zwałami poległych i szukał urwanej kończyny. Jakoś nie umiał wyczarować sobie nowej ręki. No i szybko się wykrwawił. A szkoda, bo Detlef postawił na niego parę złociszy, że będzie tak latał trochę dłużej. "A tu dupa. Wzioł i se zmarł. Zaraza złośliwa." - skrzywił się na to wspomnienie. "Oni wszyscy tacy wredni. Nie dadzą uczciwemu krasnoludowi zarobić trochę złota."
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 11-11-2008, 13:10   #105
 
Bishop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bishop ma wyłączoną reputację
Klaus stanął obok krasnoluda obserwując pozostawioną za plecami ulice i rzucając co jakiś czas okiem na brodacza.

Obecność maga niezbyt obchodziła żołnierza, chociaż dyskusje z Gabrielem niezbyt dobrze o nim świadczyły. Gabriel był dobrym dowódcą, znającym się na robocie i dbającym o swoich ludzi. Jeżeli mag wdawał się z nim w dyskusje to znaczyło że był po prostu ambitny lub chodziło mu o coś więcej...

Z całego oddziału krasnolud wydawał się najbardziej nieszkodliwy. Mimo swoich gabarytów i uzbrojenia momentami wywoływał u Klausa uśmiech-żołnierz widział w życiu wielu krasnoludów i tak jak one ten obecny tutaj wydawał się dumny i dostojny, jednak z powodu zajścia z dzbankiem na zbiórce nie wiedział co ma o nim sądzić.

Klaus spojrzał na brodacza i uśmiechnął się do siebie.

-Długo służysz w armii?
 
Bishop jest offline  
Stary 12-11-2008, 13:09   #106
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Długo służysz w armii?

Zaskoczony krasnal spojrzał podejrzliwie na ludzia. Obrócił się do tyłu by sprawdzić, czy nikt za nim nie stoi, jednak nikogo tam nie było. Zdziwiony podniósł lewą brew i dla pewności wskazał sękatym paluchem na siebie. Z cokolwiek mętnych oczu wyzierało pytanie - co?? do mnie mowisz? Ooppss, to znaczy - Co? Do mnie mówisz?
Jednak fakty mówiły za siebie. Za nim nie było nikogo, do tego ten ludź wyraźnie patrzył na Detlefa. Jeżeli, jak przypuszczał, ludź nie cierpiał na zeza rozbieżnego (zwanego przez krasnoludy "stritem"), to rozwiązanie tej tajemnicy było tuż tuż.

"No to wszystko jasne - do mnie gada" - domyślił się w końcu. Dumny z siebie wypiął pierś i odrzekł.

- Będzie tego trochę. Oo, tyle! - pogmerał trochę paluchami i wystawił trzy u lewej dłoni i cztery u prawej.
- Czekaj, pomyliłem się. Tyle! - tym razem pokazał pięć i dwa. Widząc niezrozumiemie, czy też niedowierzanie na twarzy rozmówcy, dodał. - No, ze czterdzieści wiosen to lekkim dydem - mruknął sympatycznie.

- Ale u was, ludziów, to bedzie od niedawna. Zez piętnaście latek tylko. - zamyślił się. - I tak najlepiej było pod Gromnirem Szarym, na przełęczy Klejnotów Ogra... - zrobił przerwę zerkając na Klausa - I nie pytaj, dlaczego ta przełęcz tak się nazywa - sam się domyśl - wyjaśnił. - Tłukliśmy się tam z zielonoskórymi. Z pięćset ich było, a nas czterdziestu, może pięćdziesięciu. - brodacz wyraźnie zaczął się rozkręcać - po dwóch godzinach ich zostało ze dwieście, w większości poranionych sztuk, a nas może dwudziestu, albo dwudziestu pięciu. Wszyscy ranni i wściekli. - Detlef wziął szybki oddech. Brodę miał już poplutą, więc przetarł usta rękawem kurtki. - Wtedy... - krótka, wyuczona przerwa na podniesienie dramatyzmu - ...skurwie syny przygnali zaćpanego jakimiś ziołami trolla. Wielkie było bydle... - krasnolud starał się pokazać wzrost stwora ręką, ale ze względu na własne rozmiary, nie sięgał zbyt wysoko. Wobec tego wskazał trzonkiem morgenszterna na mijaną dwupiętrową kamienicę. - Oo, taki był, nie przymierzając. Powalił trzech dzielnych krasnoludów mimo, że rąbali go toporami jak jakie drzewo. Sytuację wyjaśnił dopiero jeden z naszych inżynierów. Po prostu potraktował to coś miotaczem płomieni. Chyba z dwie klepsydry miotało się po zboczu, nim scezło. Przy okazji rozdeptując kilkanaście gobasów. Ale to była walka... - przymrużył oczy, wracając do wspomnień.

- To nie to, co tutaj - wskazał na konwój z oliwą - w tym nie ma nic chwalebnego. Bez urazy, oczywiście - dodał szybko, nie chcąc urazić strażnika. - Tutaj szybciej można dostać nożem między łopatki, niż stoczyć bohaterską walkę. - wyjaśnił.

- To nie jest zajęcie dla krasnoluda... - mruknął pod nosem, powracając do szyku. - Co też się porobiło na tym świecie... zakończył filozoficznie.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 12-11-2008, 16:00   #107
 
Bishop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bishop ma wyłączoną reputację
-Nie mylisz się panie krasnoludzie. Po tym co ostatnio się działo wielu ludzi walczy o byt i nie zawaha się zabić dla kawałka jadła czy grosza, a kto ma takich łapać jeżeli nie my...Lepiej zabić niż dać się powiesić za pajdę chleba.

Spluwam na ziemie.
Zdejmuje rękawice z prawej dłoni i podaje krasnoludowi rękę.

-Klaus Rabe. Dobrze poznać w dzisiejszych czasach towarzysza broni zwłaszcza że trochę czasu spędzimy razem. To nie moja sprawa ale pewnie widziałeś sporo świata skoro zawędrowałeś aż tutaj. Podobno daleko na wschodzie w krasnoludzkich twierdzach twoi bracia biją orków...To prawda że to niemal koniec świata? Walczyłem na wielu frontach, także z orkami jednak nigdy nie dotarłem aż tak daleko...

"Świat jest ogromny...Tylko bogowie wiedzą co skrywają równiny ciągnące się za górami otaczającymi Imperium...Świat jest wielki a życie takie krótkie. Kto wie co skrywają daleki ziemie... Wśród żołnierzy krążyły setki opowieści mówiące o skarbach przywiezionych z dalekich krain które zapewniły prostym żołnierzom dostatni byt do kresu dni...Legendy.

Klaus nie znał nikogo w tym parszywym mieście kto pożyczył by pięć pensów żołdakowi na słowo honoru. Ludzie którzy posiadali pieniądze nie dzielili się z nimi...Pewnie dlatego że kto posiadał pieniądz posiadał władze...A władza dawała możliwości...
Możliwość układów, życia w luksusie, najlepszego bytu... i wysyłania podobnych mu prostaków na śmierć...

"Nigdy nie dorabiałem do mojej roboty ideologii. Wojna to parszywe gówno z którego możesz wyjść tylko dobrze rąbiąc mieczem...chociaż czasami i to nie gwarantowało Ci sukcesu. Jeżeli udało Ci się komuś podpaść to lądowałeś w najgorszym możliwym miejscu żegnając się z życiem...Tylko dlatego że krzywo mrugnąłeś patrząc na jakiegoś pana szlachcica..."
 

Ostatnio edytowane przez Bishop : 12-11-2008 o 16:12.
Bishop jest offline  
Stary 13-11-2008, 10:01   #108
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Detlef z Żelazorękich z twierdzy Zhufbar. - ścisnął wyciągniętą prawicę Klausa. - W prawie prostej linii od Rungira Żelazorękiego... - zauważył, że ludź w ogóle nie kojarzy sławnego przodka krasnoluda - Jak był mały, udusił dżabera, wiesz? - mruknął dla wyjaśnienia.

- Klaus Rabe - rzekł rozmówca brodacza. - Dobrze poznać w dzisiejszych czasach towarzysza broni zwłaszcza że trochę czasu spędzimy razem. To nie moja sprawa ale pewnie widziałeś sporo świata skoro zawędrowałeś aż tutaj. Podobno daleko na wschodzie w krasnoludzkich twierdzach twoi bracia biją orków...To prawda że to niemal koniec świata? Walczyłem na wielu frontach, także z orkami jednak nigdy nie dotarłem aż tak daleko...

- Ha! Zapewniam cię, mości panie Klausie, że świat sięga o wiele dalej. Nigdy nie byłem we wschodnich krainach, Mrocznymi zwanych, które oglądałem z Gór Krańca Świata, lecz te rozciągają się dalej, niż wzrokiem sięgnąć. Nasi kupcy podróżują miesiącami do Kitaju, Kataju, czy jak mu tam. To dziwna kraina na wschodzie, żyją tam podobno ludzie tacy, jak wy, ale mają dziwne skośne oczy. I skórę ciemniejszą. Ale nie tak, jak w Arabii, na południu. - zamyślił się przez chwilę.

- Kiedyś z kompanią najemników wyruszyliśmy z Karaz-A-Karak na południe. Kilka potyczek, ostatnia na przełęczy Wściekłego Psa. To najdalej na południe, jak udało mi się dotrzeć. Dalej to już właściwie tylko zielonoskórzy. Niewiele krasnoludzkich osad jeszcze się trzyma poniżej tej przełęczy... - przerwał na moment - Wielu z naszych nie miało możliwości powspominać tej wyprawy... - dodał cichszym głosem.

- Miast się zjednoczyć i niezwyciężoną armią ruszyć na to zielone tałatajstwo, wyrzucić z naszych sztolni i twierdz od lat plugawionych ich obecnością, to nasi przywódcy wolą toczyć między sobą rozgrywki i waśnie, w niwecz obracając to co nam jeszcze zostało - ze złością kopnięciem posłał kamień leżący na ulicy gdzieś w mrok bocznej uliczki. Z ciemności odpowiedziało oburzone miauknięcie jakiegoś zwierzęcia, najpewniej kota. - To tak jak u was, ludziów, jak mniemam? - dodał już normalnym, lekko kpiącym głosem, bardziej stwierdzając, niż pytając.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 15-11-2008, 18:35   #109
 
Bishop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bishop ma wyłączoną reputację
Żołnierz uśmiechnął się.

-Władza...Czasami wydaje mi się że wojny toczą się tylko dla niej.
Walczyłem w wielu bitwach ale nie przypominam sobie by w którejś z nich była toczona dla ludzkiego dobra...
Oczywiście. Walczymy z plugastwem aby ludzie nie musieli ginąć. Jednak kiedy niebezpieczeństwo odchodzi "szlachetnie urodzonym" i innym bogaczom powracają stare nawyki. Prawo które napełnia mieszki i pozwala na wszystko osobom które je ustanawiają. Im więcej złota mają tacy ludzie tym większą mają władze... Człowiek który ma wszystkiego pod dostatkiem i kieruje się tylko pragnieniem władzy nigdy nie przejmie się życiem jednostki która nie może mu nic zaoferować.


Klaus splunął na ziemię.

-Mimo tego co mówisz Detlefie sądzę że wasi władcy lepiej szanują życie swoich ziomków niż nasi nas. Nie jest tajemnicą że nie jesteście przecież rasą tak liczną jak nasza i że nie widzi się was na co dzień, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Czy królowie który posiadają poddanych o takiej wartości są wstanie być tyranami lub rządzić aż tak niedbale? Nie zarzucam Ci kłamstwa Detlefie, jednak wątpię by któryś z was rządził gorzej niż szlacheckie bękarty w ludzkich królestwach.

Klaus odwrócił się i przystanął na chwile obserwując ulice za swoimi plecami, spojrzał w stronę alejek przyświecając latarnią

"Jestem zbyt otwarty...Mimo że ten krasnolud budzi moje zaufanie nie powinienem mówić przy nim i reszcie oddziału o szlachcie w ten sposób...
Gdyby ktoś doniósł...
Do diabła z tym...Miał rację. Przez tyle lat nigdy nie zdarzyło mu się aby jakiś szlachcic uścisnął mu dłoń albo chociaż raczył dobrym słowem.
Dla nich ludzie mojego pokroju byli bydłem które prędzej czy później trzeba będzie wykorzystać."

Klaus odwrócił się i szybkim krokiem dogonił Detlefa.

"Kiedy skończę służbę skorzystam z usług pierwszego zamtuza na jaki trafię.
Mam dość tej chędożonej służby. Całe szczęście że dowódca został Gabriel a nie jakiś pyszałek z ambicjami bo inaczej wyszedł by z siebie...
Musze przemyśleć parę spraw przy kuflu dobrego piwa."
 
Bishop jest offline  
Stary 15-11-2008, 21:03   #110
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Elf nasłuchiwał rozmowy prowadzonej przez krasnoluda i człowieka. Obaj byli potencjalnymi kandydatami do oddziału elfa, oprócz sprytu warto byłoby wesprzeć się konkretną siłą w razie potrzeby.

„Czterdzieści wiosen…” Elf zamyślił się na moment , doświadczenie krasnoluda czyniło go jedną z najbardziej obiecujących osób. Z kolei człowiek chwalił się uczestnictwem w kilku bitwach. Jednakże żaden z nich nie mógłby być użyty w elokwentnych zadaniach, chyba że na czatach…

Elf policzył liczbę strażników jakimi dysponował Gabriel. Krasnolud i człowiek z nim rozmawiający, kobieta i elf, do tego dochodził jakiś młodzian cały czas sterowany przez Gabriela. „Jak zostanie z nim młodzian i drugi człowiek i ewentualnie Jorge jeśli nie znajdzie się żaden inny strażnik na jego miejsce. Wówczas będę miał idealną ekipę i szpiega w oddziale Gabriela. Można powiedzieć dwie pieczenie na jednym ogniu.” -pomyślał jadąc dalej , przy okazji zapytał Gabriela:

- Ile właściwie ludzi liczyć ma nasz oddział specjalny?Czy to już wszyscy?
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172