Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2008, 14:16   #101
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Bugg usiadł na skrzyni. Na dole nie było nikogo. Chociaż napastnicy mogli teraz spróbować zaatakować piętro na którym był. Staruch zaśmiał się. Tyle chałasu o jakieś głupie księgi. Otworzył z ciekawości jedną z nich. W czasie kiedy mieszkał spokojnie w mieście nie miał za dużo do roboty, przez co czytał różne książki. Mimo, że kiedy zaczynał to robić przychodziło mu to z trudem, teraz było łatwiej.

Cholerni strażnicy stali sobie spokonie przy drzwiach a oni musieli walczyć. Odłożył przedmioty których mieli chronić między dwie skrzynki za swoimi plecami, po czym usiedł na nich. Pociągnął małego łyczka ze swojej kochanej butelki. Nienawidził czekać. Na całe szczęście, niebo już trochę jaśniało. Spojżał na podłogę i zamknął oczy. Miał ochotę się położyć.

Mężczyzna nagle pomyślał o drugiej grupie. Czuł że mieli jakieś kłopoty. Pewnie nachlali się i mieli teraz kaca ale wyglądało na to że chodzi o coś więcej.
 
MrYasiuPL jest offline  
Stary 17-10-2008, 07:11   #102
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Alexandra zaczęła się irytować. "Jasne, zaczekajmy na Sigmarytów, a oni rozwiążą problem za nas. Dobrze będzie, jak nie oskarżą nas o przynależność do tych tam, albo o zabicie inkwizytora, herezję, czy inne bzdury" - stwierdziła z przekąsem. "Jeżeli ten niby inkwizytor miał dobre papiery, to nieźle wdepnęliśmy".

Na szczęście przybyła trójka raczej nie sprawiała groźnego wrażenia. Jakiś szczeniak, który wygląda, jakby miał zaraz zemdleć, klecha i parobek, pewnie do tachania ciał. Być może na zewnątrz jest jeszcze ktoś, poza tym zapewnie przyjechali jakimś wozem, żeby zabrać "dowody".

"Ciekawe, co z tego wyniknie. Cokolwiek się stanie, to jaśnie państwo szlachta pewnie się wywinie z kłopotów, a reszta oberwie, jak zwykle" - stwierdziła. "Mam tylko nadzieję, że swoim zamiłowaniem do porządku i postępowania zgodnie z prawem von Holssander nie ściągnie nam na głowę większych problemów" - podsumowała.

Łowczyni była coraz bardziej poddenerwowana. Nie wiedziała, co się dzieje z resztą oddziału. W sumie, ci ludzie nie obchodzili jej aż tak bardzo, ale jeżeli im też ktoś wywinął podobny numer, to oznacza, że z nieznanego jeszcze powodu, ktoś mocno zawziął się na Szwadron. A to zapowiada jeszcze dalszy ciąg komplikacji.
Alexandra najchętniej wyniosłaby się z gospody. Nic tu po niej. Reszta będzie pewnie radzić z klechą na temat napastników. A czy to taki a taki mutant i co to oznacza. A czy to ważne? Dla niej liczyło się, że ktoś próbuje się ich pozbyć i nie ma znaczenia, czy ten ktoś służy temu, czy innemu mrocznemu bóstwu. A już za kompletną bzdurę uważała pozostawanie na miejscu potyczki z mutantami. W każdej chwili mogło się ich pojawić więcej, albo skorumpowana hierarchia kościelna będzie twierdzić, że to Szwadron jest po tej niewłaściwej stronie. "Kto wie w co zamieszany był Stary?"
Swojej frustracji dała upust dobywając noża do rzucania mocowanego do przewieszonego przez ramię pasa. To nic, że jak na razie nie miała zbytniej wprawy w posługiwaniu się takim orężem. Nauczy się, prędzej czy później. Teraz wąskie ostrze noża było idealne do dłubania w blacie stołu, przy którym siedziała, czekając na polecenie wymarszu z tej zapchlonej karczmy. Jej usta ściągnęły się w wąską kreskę, gdy zawzięcie ryła szpicem w drewnie. Pozornie skupiona na tej czynności, nie przestawała jednak bacznie nasłuchiwać, co się dzieje dookoła. Dość miała niespodzianek tej nocy.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 21-10-2008, 09:21   #103
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Sygryd, Matthieu i Alexandra

Dziadek przełknął ślinę i cofnął się, słysząc pytania Sygryda. Dopiero, gdy młody szepnął mu coś na ucho, uniósł ręce w górę i zaczął mówić.

- Owszem, szlachetny rycerzu. Przybywam ze Świątyni, gdzie pełnię funkcję kapłańską, a to, co pokazujesz, to jawny dowód na to, że przeżyliście właśnie atak mutantów. Za parę chwil pojawią się tu ludzie, którzy zabiorą te padliny sprzed oczu maluczkich. - niemal niezauważalnie wymienił się wzrokiem z gburem, oglądającym właśnie zwłoki mutanta. - Szczerze doceniam wasze poświęcenie. Nie tracąc czasu, zaprowadzę was do mojego przełożonego. Tak się składa, że mistrz Neumann gości właśnie w mieście.

Jego głos ani na chwilę się nie zmienił, ale wspomnienie o słynnym inkwizytorze pasowało do wypowiedzi ni przypiął, ni przyłatał. Milczący oprych zmrużył oczy, wlepiając je w starszego mężczyznę. Tamten starał się go ignorować, mówiąc dalej.

- Zanim wyruszymy, opatrzę tylko z Klausem wasze rany. Widzę, że niektórzy z was ucierpieli podczas starcia...

Podstarzały kapłan rozpiął poły płaszcza. Ku waszej uldze, na jego szyi dyndał medalion ze znakiem Młotodzierżcy. Razem z młodym (zapewne Klausem) zaczął zajmować się rannymi. Wasza Żywotność odnawia się o dwa punkty.
Wciąż milczący gburowaty mężczyzna oglądał wszystkie zwłoki, a w szczególności przeszukał gościa, podającego się za inkwizytora.

Kiedy kapłan zmieniał opatrunek na płytkiej ranie Alexandry, spojrzał się jej w oczy. Przez dobre dziesięć sekund łowczyni miała okazję oglądać przekrwawione, wielkie, błękitne oczy tego człowieka - wyrażały one przerażenie i nacisk. Widocznie czegoś się domagał, ale nie mógł powiedzieć tego głośno. Zmarszczył brwi i spojrzał się w stronę swojego towarzysza, który przeszukiwał zwłoki, a potem znów na Alexandrę.

Abri, Mordimer i Valgeir

Złodzieje umknęli, zostawiając was samych. Przez parę pierwszych minut wyglądało na to, że będzie już spokojnie. Niestety, ułudy trzymają się ludzi zwykle zbyt mocno. Ogromny kapitan Valgeir, teoretycznie poruszając się całkiem zdrowo, nagle zrobił się strasznie blady. Dosłownie na oczach Mordimera i Abri, stojących tuż obok, jego oczy wywróciły się na drugą stronę, złapał się za gardło i - wierzgając szaleńczo - padł na ziemię w drgawkach. Nie wiadomo, czy którekolwiek z was przytrzyma chociaż na chwilę wielkie cielsko Artura.

Bugg

Siedząc na tyłku i pilnując ksiąg, które pilnować przecież mieliście, spojrzałeś na okiennice. O, jedna z nich jest otwarta. Zza okna wystaje tylko ręka. Już z drugiego końca sali widać, że się nie porusza, a spod niej po ścianie spływa strużka krwi. Psy na zewnątrz zawodzą, wyją i szczekają - ogólnie rzecz biorąc, hałasują w niebogłosy. Pewnie dlatego, że mokro na zewnątrz.
 
Van der Vill jest offline  
Stary 21-10-2008, 11:18   #104
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Sygryd dziwił się, iż mistrz Neumann przebywa w Middenheim, w końcu nie jest tu on popularną osobą i pewnie przebywa incognito. Nie w smak też było Rycerzowi Panter, że chcą tu w jakiś sposób ograniczać wolność szlachcica.

Spojrzał uważnie w oczy domniemanego kapłana.

- Dalej nie dosłyszałem twojego imienia kapłanie? Z chęcią pojawię się w Świątyni Sigmara. Jutro przed południem i przedstawię sprawę radzie kapłanów. Jak mi wiadomo oni zajmują się takimi sprawamiz ramienia kultu, bynajmniej w Middenheim. Zwalczaniem chaosu zajmują się zaś Rycerze Panter.

Rycerz trochę zdziwił się, gdy kapłan uleczył ich, ale nie protestował też przeciwko temu.

- Na nas już czas. Wybacz, ale jesteśmy zajęci. – po czym podszedł do towarzyszy z oddziału i mruknął.

- Pora już i tak za długo na nas czekają.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 21-10-2008, 13:48   #105
 
Skryty's Avatar
 
Reputacja: 1 Skryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemuSkryty to imię znane każdemu
Mordimer stał nad swoim kapitanem i patrzyła jak ten rzuca się w konwulsjach. Jego oczy wyrażały smutek i współczucie. "Szwadron dostał rozkaz ochrony magazynu. Ty Arturze włamałeś się do skrzyni i dlatego straciłeś opiekę Ulryka w tej walce. Na nic zbroja i twoje umiejętności. Wystarczył jeden cios." Mordimer zaczął na głos recytować przykazania Ulryka.
- "Zawsze wykonuj rozkazy swoich przełożonych. Zawsze broń swojego honoru. Bądź prawy i uczciwy." Włamaniem złamałeś te przykazania. To jest twoja pokuta.
Valgeir powoli się uspokajał oddając swoją duszę w uściski Mora.
W pomieszczeniu został tylko Mordimer i Arbi. Podszedł do niej. Była cała blada i miała mocno podkrążone oczy. "Ja spałem tuż przed wyjściem ale oni nie. Następny atak będzie o ciele cięższy do odparcia"
- Arbi. Ktoś musi przejąć dowództwo aż do świtu. Zakładam że druga część naszego szwadronu została skierowana w inne miejsce. Pewnie dlatego zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Jak widać nasi wrogowie są w stanie bez problemu dostać się do środka.
(Jak Arbi zgodzi się na przejęcie dowództwa przez Mordimera, ten wyda rozkazy. Jeśli będzie oponować zasugeruje co mogliby zrobić)
-Zostań blisko skrzyni i patrz czy nikt znowu nie stara się tu dostać przez tę dziurę w dachu. Jeśli cokolwiek cię zaniepokoi zawołaj nas. Bugg Poszedł na dół i niech tam zostanie. Ja rozejrzę się po magazynie i sprawdzę co z ochroną na zewnątrz.
Mordimer szybko się przekonał że psy nie robią tyle hałasu bez powodu. "Może przynajmniej sprowadzą straże." Przesunął skrzynię tak żeby nie była widoczna z wyłomu w dachu. Rozejrzał się dokładnie pierw po piętrze następnie przeszedł na parter. Po drodze zamknął wszystkie okna.
- Bugg. Nie wiem czy słyszałeś naszą rozmowę na górze. Artur nie żyje. Zabrałeś książki z skrzyni podczas naszej walki? Trzeba je odnieść do skrzyni. Nie chcę się tłumaczyć ich właścicielowi czemu akurat je przenieśliśmy po ataku. Mógłby nas oskarżyć że przejrzeliśmy zawartość tego kufra.
 
__________________
WarHamster rules
Skryty jest offline  
Stary 21-10-2008, 14:13   #106
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Alexandra była zdenerwowana. Do tej pory intuicja nigdy jej nie zawiodła, a teraz coś wręcz w niej krzyczy, że coś tutaj, do kurwy nędzy, nie gra!

"Co jest grane, do cholery?" - patrzyła badawczo to na podstarzałego kapłana, to na parobka.

Wspomnienie starca o inkwizytorze, jako o przełożonym kapłana było co najmniej dziwne. Nie miała jednak czasu na zastanowienie się, gdyż pod wnikliwym spojrzeniem parobka kapłan zmieszał się i jakby dla odwrócenia uwagi od siebie zaoferował swoją pomoc przy opatrywaniu odniesionych przez członków Szwadronu obrażeń.
Kiedy zmieniał opaskę na udzie łowczyni i posłał jej udręczone spojrzenie, wskazując na przeszukującego zwłoki mutantów parobka, drgnęła tknięta kolejnym przeczuciem.

"Na bogów! Mam tego dosyć!" - nie wiedziała o co toczy się ta gra, lecz jej niecierpliwa natura nie pozwalała siedzieć bezczynnie i czekać na rozwój wydarzeń.

Łagodnym ruchem odsunęła od siebie nie stawiającego oporu kapłana. Wpatrzona w sylwetkę fałszywego, jak sądziła, kościelnego sługi pochylonego nad zwłokami równie fałszywego inkwizytora skierowała się w jego stronę, starając się robić jak najmniej hałasu. Jej doświadczenie jako zwiadowczyni ułatwiało jej pozostawać niezauważaną, jeśli chciała. Ciche kroki dodatkowo zagłuszane były przez brzęki pancerzy noszonych przez Sygryda i Matthieu, zaś krzątanina pozostałych także mogła zmylić czujność "przebierańca". Miała nadzieję, że pozostali jak zwykle nie zwrócą na nią uwagi a rozdygotany chłopak, czy inna osoba z obsługi nie zdradzi jej zamiarów nieopatrznym słowem, czy westchnieniem.

Była tuż za plecami zbira przeszukującego ubranie trupa inkwizytora. "Może szuka podrobionych papierów, które pewnikiem posiadał nieboszczyk. Chciałby ukryć dowody spisku. Niedoczekanie skubańca" - stwierdziła z mściwą satysfakcją.

W dłoni kurczowo ściskała krótką, pozbawioną jelca rękojeść noża do rzucania. Nie było czasu na dobycie bardziej skutecznego oręża. Poza tym nie chciała odgłosem dobywanego ostrza zaalarmować najwyraźniej pochłoniętego szukaniem czegoś przeciwnika.

Była zdeterminowana. Gwałtownie szarpnęła mężczyznę za włosy, odchylając jego głowę do tyłu. Jakikolwiek opór miał zostać zdławiony przez niemal jednoczesny, powodujący chwilowy bezdech, wyuczony silny cios kolanem w plecy klęczącego. Zanim krztuszący się mężczyzna zdołał dojść do siebie, jego zmysły zarejestrowały zimną i ostrą stal napierającą na gardło.

Alexandra wcale nie zamierzała być delikatna, więc nie robiło na niej wrażenia, że pokasływanie klęczącego powodowało kaleczenie skóry na szyi. Co więcej, wzmocniła jeszcze nacisk, by dochodzący do siebie mężczyzna nie próbował żadnych numerów.

- Kim, do kurwy nędzy, jesteście?! Czego chcecie od nas?! - jeszcze bardziej nacisnęła na skórę klingą, spod której popłynęła strużka krwi - I kto cię tu przysłał, bydlaku! - niemal wysyczała do trzymanego w szachu fałszywego sługi, rzucając szybkie spojrzenie na salę. Pamiętała nauki Nicolasa, żeby nie zbliżać zanadto swojej głowy do głowy więźnia, gdyż może uderzyć na oślep i trafić w twarz, co, jeśli nawet nie spowoduje złamania nosa, na pewno odbierze łowcy przewagę.

- Raz! - niemal krzyknęła. - Czekam na odpowiedź... - dodała nieco ciszej - Tylko nie zastanawiaj się za długo, bo nie mam dziś cierpliwości... Dwa! - warknęła, ponownie szarpiąc skalp mężczyzny.

Nie wiedziała, co zrobią pozostali ludzie w gospodzie. Nie wiedziała, czy na zewnątrz nie czeka więcej wspólników jej zakładnika. Do diabła! Nie wiedziała nawet, czy jej towarzysze nie rzucą się na nią za chwilę sądząc, że postradała zmysły i zaatakowała kościelnego sługę. Jednak frustracja gromadząca się w niej od dłuższego czasu i stres związany z niedawną potyczką pchał ją do działania. Była pewna, że ten tutaj nie jest prawdziwym sługą. Kapłan wyraźnie bał się tego milczącego mężczyzny. Jeżeli to jakiś adept mrocznej magii, to nie mogła pozwolić mu powiedzieć ani słowa w nieznanym jej języku. Jeżeli ktokolwiek spróbuje jej przeszkodzić, albo fałszywy sługa drgnie, czy powie coś niepokojącego - zamierzała poderżnąć mu gardło. Natychmiast.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 21-10-2008, 18:56   #107
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Alexandra, Sygryd, Matthieu

Mężczyzna kasłał z przerażenia. Nie - więcej, on nie kasłał, on chrapał, krakał jak kruk albo wrona. Brzmiało to dziwacznie, ale i przerażająco. Nawet się nie ruszył, wiedząc, co mu grozi.

- Kobieto!- - zawarczał ochrypłym głosem, zupełnie jak dzikie zwierzę. - Co robisz? - kraknięcie. Jedno, drugie, trzecie. - Zostaw, zostawww! Jestem tylko... khrr... tylko...

Obaj rycerze, Sygryd i Matthieu, znieruchomieli na widok tego, co zrobiła właśnie łowczyni. Zupełnie inaczej zachował się za to stary kapłan, pędząc żwawym krokiem w stronę Alexandry. Z wyrazem pewności siebie stanął prosto przed gburem, po czym niezwykle szybkim ciosem strzelił mu w pysk. Stojąca najbliżej łowczyni zauważyła, że twarz wcale nie przyjęła na siebie uderzenia. Impet włożono w grdykę.
Przed chwilą unieruchomiony, kraczący facet charknął jeszcze dwa razy, po czym zwisł bezwładnie, zawieszony na długich włosach, ściskanych przez Alexandrę. Tuż obok Sygryda młody nowicjusz padł na podłogę, zemdlony.

- D-dobrze. - szepnął sigmaryta. Trzymał teraz ręce bardzo blisko siebie, jakby sam obawiał się tego, co właśnie zrobił. Po chwili spojrzał na resztę, w obawie przed ich reakcją, odgradzając się od nich kobietą. - Teraz najważniejsze. Musicie jak najprędzej stąd uciekać... Stąd... Z tego zajazdu... Z Middenheim. Może nawet sprzed oczu sług Sigmara. Nie jestem pewien. - przetarł twarz. Ręce paskudnie mu drżały. - Neumann tylko oficjalnie ściga tu kupca, tak naprawdę jest tu po Szwadron. Po Szwadron i Holssendera. Tyle udało mi się podsłuchać.

Cofnął się o parę kroków i usiadł, zmęczony i wystraszony przemową.

- Co tu jeszcze robicie? Nie słuchacie mnie? Uciekajcie. Dlaczego wam pomagam? Nawet wśród świętych zdarzają się grzeszki. A ja jestem tu po to, by do jednego nie dopuścić. Nie wiem, co mnie przekonało, ale gdy usłyszałem rozmowę między opatem a Neumannem, poczułem, że po prostu muszę wam pomóc. Że nie mogę dopuścić, by zabito kolejnych ze względu na czyjś apetyt na władzę i majątek. - jego oczy przez chwilę błysnęły żółtawo. Przynajmniej tak się wam zdało. - To...wszystko. Już nie jesteście Szwadronem, szlachtą, ani sławetnymi obrońcami. Teraz ruszajcie. Nie pokazujcie się tu nigdy więcej na oczy.

Monolog kapłana nie trzymał się kupcy, ale z jego oczu biła szczerość.
 
Van der Vill jest offline  
Stary 21-10-2008, 19:22   #108
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Abri widząc uciekające życie z ciała Artura zamarła. Widziała jak ktoś umierał na jej oczach, ale nigdy nie potrafiła do tego przyzwyczaić się. Jej natura była dosyć delikatna i nigdy nie przechodziła obojętnie obok nieszczęścia.

Kiedyś widziała bawiące się na ulicy dzieci, umorusane, wychudzone, po prostu biedne. Ich rodzice ciężko pracowali na kawałek chleba, a dzieci pozostawione były samym sobie. Ciężko przychodziło jej patrzenie na te nikomu winne maluchy, a co dopiero na śmierć, kogoś znajomego, z którym nie jedno przeżyła.

Odwróciła wzrok od martwego już ciała Artura. Nie mogła patrzeć... Po porostu nie mogła... Zbladła, zrobiło się jej słabo, oddech miała płytki i urywany. Próbowała opanować się...

Nagle poczuła czyjeś spojrzenie na sobie, a po chwili słowa: "Arbi. Ktoś musi przejąć dowództwo aż do świtu. Zakładam że druga część naszego szwadronu została skierowana w inne miejsce. Pewnie dlatego zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Jak widać nasi wrogowie są w stanie bez problemu dostać się do środka."

Wzięła głęboki oddech i wbiła swój wzrok w Mordimera.

- Czy to ważne kto przejmuje dowodzenie? Zrozum to nie ma najmniejszego znaczenia. Coś niedobrego dzieje się z tamtą grupą. Czuję to. A teraz jeszcze Artur... - spojrzała w okno, za którym mrok przemieniał się w świt - Niedługo będzie ranek. Poczekamy na tego tileańczyka i trzeba sprawdzić co z drugą grupą się dzieje.

Spojrzała na Mordimera nadal blada, a gdy mówiła głos miała cichy i delikatny. Oczy błyszczały się przez zbierające się w nich łzy.

On odpowiedział jej żeby została i pilnowała góry, a on zejdzie na dół. Skinęła głową i podeszła do okna, a po policzku spływała jej samotna łza.

Zmówiła krótką modlitwę do Bogów, a żeby dusza Artura spoczywała w pokoju w świecie zmarłych.

Chciałaby teraz żeby ktoś ją po prostu przytulił i nic nie mówił, nie pocieszał tylko gestem okazał jej zrozumienie.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline  
Stary 22-10-2008, 08:34   #109
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Abri, Mordimer, Bugg

Gdy Mordimer zamykał okiennice, natrafił na coś, co przeszkodziło mu w tej czynności. Na rękę. Rękę zimną jak lód. Okazało się, że psy ujadają przy swoich panach - czy może "byłych panach" - teraz trupach, zarżniętych bezszelestnie przez napastników. Sztych po gardle wystarczył, by położyć tych osiłków, a nawet psy nie dostrzegły napastnika.
Księżyc jasno świecił, wróżąc jeszcze te parę godzin do wschodu. Zaraz potem pojawił się znajomy tileańczyk, zupełnie, jakby przywiódł go promień światła. Jego dorożka zatrzymała się przed magazynem, a on sam prędko z niej wyskoczył i stanowczym krokiem dotarł do drzwi. Otworzył je i rozejrzał się po wnętrzu.

- I jak, moi wspaniali belladonna? Czy zatańczyliście dziś odpowiednio? Wszystko idzie gładko, bene? Pojawili się tamci?

Z miejsca zasypał was pytaniami, ale wydawał się ogromnie podekscytowany. Wyraźnie zmarszczył brwi, nie zauważając Valgeira.
 

Ostatnio edytowane przez Van der Vill : 22-10-2008 o 14:14.
Van der Vill jest offline  
Stary 22-10-2008, 15:22   #110
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Rycerz podejrzewał już jakąś pułapkę, ale czekał jeszcze na odpowiedź kapłana. Jeśli zabroniłby albo protestował przeciwko opuszczeniu przez towarzyszy gospody przeszedłby do zbrojnych czynów.
Ze zdziwieniem spostrzegł, iż Alexandra rzucił się na gbura. Broń momentalnie znalazła się w ręku Sygryda, już miał rzucić się na kapłana, gdy ten szybkim skokiem dopadł trzymanego w kleszczowym uchwycie bandytę i jednym ciosem zmiażdżył mu gardło.

Słowa kapłana nie były zupełnym zaskoczeniem dla Sygryda. Czegoś podobnego domyślał się już wcześniej, lecz nigdy nie przyszło mu by do głowy, iż chodzi tu tylko o przejęcie majątku. Zresztą wszystko to było śmieszne, a sprawy pochodzenia i szlachectwa łatwe do udowodnienia. Inną sprawą było to, iż musiał na tyle długo pożyć, aby to udowodnić.

Młody Rycerz szybko podszedł do kapłana i serdecznie uściskał mu przedrzemie w geście starym jak Imperium.

- Dzięki przyjacielu. Jak brzmi twoje imię abym mógł się odwdzięczyć, gdy już udowodnię swoje prawa i wykryję dowody zdrady tych uzurpatorów? Mam jeszcze kilka pytań zanim znikniemy?- po tych słowach zwrócił się do Bretończyka.

- Kawalerze Matthieu trzeba się szybko stąd wynieść. Mam do ciebie prośbę w moim pokoju jest plecak i skrzynka. Wrzuć ją do niego i przynieś z łaski swojej. Jest tam też zbroja płytowa, jeśli będziesz chciał przywdziej ją. W obecnej sytuacji jak najlepsza osłona będzie nam potrzebna. Do ciebie też pani mam taka prośbę. Zgarnij z pokojów towarzyszy wszystko, co tylko się da, bo już tu nie wrócimy. Bynajmniej nie za szybko.

Po tych słowach zwrócił się ponownie do kapłana. W międzyczasie, gdy mówił pochyli się nad ciałem gbura. Przeszukał go dokładnie szukając pieniędzy, wszelakich przedmiotów przydatnych oraz papierów.

- Cóż takiego dokładnie słyszałeś przyjacielu. Słyszałeś może imię mistrza zakonu Rycerzy Panter Gotfryda von Kellern’a. Nie chce mi się wierzyć, aby tak prawy człowiek połaszczył się na majątek tym bardziej, iż jako członek zakonu winnym oddać jego połowę zakonowi. Udowodnienie mojego szlachectwa jest proste. Zawsze są kopie dokumentów, do wszystkich nie mogli dotrzeć, a w Middenheim straż miejska nie odważy się zatrzymać Rycerza Panter członka zbrojnego ramienia Elektora Middenheim. W Middenheim mogą działać inkwizytorzy tylko jak bandyci, zresztą już tego dowiedli w dodatku ukrywali mutanta. Mniemam, że uważasz tak jak ja. Trzeba z tego zachłannego plugastwa oczyścić kościół. Na Sigmara! Żadnego poszanowania dla wiary i prawa ustanowionych prze Sigamra nie wykazują. Przekaż mi treść tej rozmowy.
- kapłan zdawał się przytłoczony nieco i zalany pytaniami młodzieńca.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 22-10-2008 o 16:52.
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172