Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-12-2011, 11:04   #251
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sala... cóż... zachęcająco nie wyglądała. Przestronne, zakurzone, pozbawione okien pomieszczenie miało dość nietypowy kształt, przynajmniej jeśli chodzi o komnaty, które zwykle miały cztery ściany.
No i ta księga... Raczej nie wyglądała na egzemplarz z jakiejś miejskiej biblioteki. Nie żeby Gotfryd miał zbyt wiele doświadczenia, jeśli chodzi o biblioteki czy księgi, ale... Wielka sala przeznaczona dla jednego (chociaż wielkiego) księgi? To jakoś mu nie pasowało. I, w zasadzie, nie dziwił się najemnikom, którzy woleli się trzymać z daleka od obiektu, którym zainteresował się Martin.
Prawdę mówiąc magowi też się nie dziwił. Swój do swego ciągnie... Sam na jego miejscu też by się tym zainteresował. Może tylko byłby nieco ostrożniejszy? Może by nie ciągnął za łańcuch?

Słysząc przeciągły zgrzyt uniósł kuszę, którą naładował gdy tylko ruszyli zwiedzać korytarze. I, jak się okazało, słusznie spodziewał się kłopotów.


Sytuacja była, jak to powiadali niektórzy dowcipnisie, dobra, ale nie beznadziejna. Wszak mieli przewagę liczebną... Była jednak i druga strona medalu.

Nawet gdyby zabrana przez Martina księga była najcenniejszym magicznym woluminem na świecie, to chyba by nie była warta kłopotów, jakie na nich ściągnęła. A sądząc po tym, jacy strażnicy ją pilnowali, musiała najpewniej zawierać sekrety jakiejś plugawej magii.
- Won, kupo zgnilizny! - powiedział, strzelając do najbliższych ożywionych zwłok.
Miał świadomość, że zanim zdąży ponownie naciągnąć kuszę i załadować bełt, będzie miał zombie na karku. Dlatego też natychmiast po strzale sięgnął po miecz. Dobry kawał stali był przeciwko ruszającemu się truposzowi lepszy, niż najbardziej kunsztownie powyginany kawał drewna zwany kuszą.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-12-2011 o 11:30.
Kerm jest offline  
Stary 05-12-2011, 21:01   #252
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
A więc Gnordi spotkał swój koniec, którego poszukiwał. Zmazał przewiny, które skłoniły go do wybrania ścieżki zabójcy. Następny towarzysz poległ. Z grupy, z którą Varl przybył do Middenheim zostało ich tylko czterech. Na szczęście byli z nimi najemnicy, którzy jak już wszyscy zdążyli się zorientować, bronią władać umieli.

I ich umiejętności miały się przydać po raz kolejny. W końcu weszli do komnaty z księgą. Innej drogi nie było, ale co gorsza, z wielokątnego pomieszczenia też nie było widać dalszego wyjścia. Rozwiązaniem zagadki mogą okazać się spoczywająca na piedestale księga. Tylko Martin był w stanie ją odczytać, do czego przystąpił niezwłocznie po wejściu do komnaty.

Nie wiedział dlaczego podszedł wraz do pulpitu wraz z innymi. Powinien trzymać się z tyłu, tam gdzie stali najemnicy. Przecież ta księga na pierwszy rzut oka musiała być przeklęta. Z pewnością był to jakiś dawno zapomniany artefakt Chaosu. Na samą myśl o tym, Varla przeszły ciarki i nie kryjąc strachu, wykonał gest komety. Sigmarze czuwaj nad nami...

Ale Sigmar najwidoczniej nie miał zbytniej władzy w tych przeklętych podziemiach, gdyż zamiast spodziewanej pomocy, nastąpił atak. Ściany legły w gruzach i do pomieszczenia wdarł się przyprawiający o mdłości odór zgnilizny. Uderzenie serca potem z wnęk wyłoniły się ożywione trupy, w różnym stadium rozkładu. Na bliższe oględziny nie było czasu, gdyż martwiaki natychmiast zaatakowały.

- Martin! Zostaw tą przeklętą księgę! – krzyknął Varl do stojącego obok maga, podejrzewając, że ten może w chwili obecnej znajdować się pod wpływem jakiegoś uroku emanującego z heretyckich stronnic. – Brońmy się!
Flisak obawiał się, że pałka jaką się posługiwał nie będzie zbyt dobrym narzędziem do walki z trupami. Dlatego też na swojego przeciwnika wybrał najbardziej posunięte w rozkładzie zwłoki, szkielet niemalże. Nagie kości dawały nadzieję na ich pokruszenie i zdruzgotanie. Niezwłocznie przystąpił do ataku.
 
xeper jest offline  
Stary 06-12-2011, 00:30   #253
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Ta jedna kluczowa cecha czarodzieja, uczonego, która prowadziła go tak długo teraz wpakowała go w kłopoty. Nie mógł zaprzeczyć, że po księgę sięgnął szukając wyjścia, jednak gdyby nie jego ciekawość z pewnością byłby wstanie powiązać hałas z łańcuszkiem. Teraz gdyby miał czas plułby sobie w brodę.

Najpierw zatrzasnęły się drzwi wejściowe mimo starań siły najemników. Martin odruchowo wstrzymał oddech, wiele razy w różnych woluminach wspominano o grobowcach dawnych królów lub czarnoksiężników wypełnionych zdradzieckimi pułapkami. Z wszystkich najgorsza wydawała się ta w której do zamkniętej komnaty wlewała się woda i topiła uwięzionych nieszczęśników lub gdy ginęli od trującego powietrza.

Strach urodzony w wyobraźni rozwiał się na widok realnego zagrożenia. Mimo obrzydzenia do tego co widział, gnijących rozkładających się ciał czuł trochę ulgi. Ożywione stworzenia ciężko zabić, jednak da się, przynajmniej teoretycznie. Całe te jego rozważania trwały dłużej niż chciał. Dopiero Varl musiał go wyrwać z zamyślenia.

Natychmiast przystąpił do działania, najchętniej wykrzyczałby rodowe zawołanie, gdyby tylko miał czas. Zamiast już starej formuły mającej dodać walczącemu odwagi użył bogowie wiedzą czy nie starszej może nawet pradawnej mającej zabić. Ręką sięgnął do przygotowanego z poprzedniej walki składnika i splótł magię wypowiadając inkantację.
Jeżeli będzie miał czas powtórzy, jeżeli nie niech całość rozstrzygnie się w uświęcony tradycją sposób na klingach mieczy i mniej tradycyjnie przy użyciu zaklęć między ciosami.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 17-12-2011, 14:54   #254
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Ożywione zwłoki powoli i z metodycznym jękiem zmierzały w stronę świeżego mięsa. To jednak nie zamierzało posłusznie czekać aż zostanie skonsumowane. Zadziałały instynkty. Drużyna stojąca przy postumencie momentalnie podzieliła się zadaniami bez zamienienia nawet jednego słowa. Gotfryd podniósł kuszę i bez celowania wystrzelił pocisk. Może to właśnie spowodowało, że chybił o kilka cali, najemnik wolał to jednak zwalić na dość spory brak ciała w które mógłby trafić. Jego towarzysz czarodziej miał więcej szczęścia. Coś odgrodziło go od większego skupienia wiatrów, ale te które zaplótł na palcach wystarczyły by posłach magiczny pocisk wprost w nadchodzącego nieumarłego. Siła uderzenia była tak duża, że trafiona noga pękła jak zapałka co spowodowało zwolnienie stwora. Ten, mimo posiadania dodatkowego kolana, co wyglądało jakby szedł do nich klęcząc, był nieugięty w swoim pochodzie. Sytuację wykorzystał jednak Gotfryd, który błyskawicznie wyszarpnął miecz i płaskim cięciem pozbawił trupa głowy, oraz wszelkiej woli do dalszego ruchu.

Mablung ruszył razem z Varl’em. Obaj nie posiadali odpowiedniego uzbrojenia, dlatego wybrali najbardziej obdartego ze skóry przeciwnika. Elf zakręcił kijem i uderzył stwora rzepkę, powodując jego tymczasowe klęknięcie, ale zombie nic nie robiło sobie z tego ciosu. Wyciągnęło ręce w stronę długouchego, tylko po to by otrzymać kolejne uderzenie pałką. Również ten atak nie przyniósł efektu, ale Ostlandczyk nie włożył w niego nawet połowy siły. Wojownicy krążyli wokół stwora, który machał bezradnie łapami chcąc pochwycić któregoś z nich. Człowiek i elf odwdzięczali się mu ze wszystkich stron, ale ich ataki były chaotyczne i za słabe, by zaszkodzić komukolwiek. W końcu Mablung zaryzykował. Zatrzymał się, obrócił kijem w palcach i wziął zamach zza barku. Stwór na szczęście był zbyt zajęty okładającym go Varl’em by zauważyć, że druga ofiara przestała się ruszać. Uderzenie elfa w bark stwora skończyło się głośnym trzaskiem łamanych kości. Chyba nawet on sam był zdumiony siła jaką włożył w ten atak, gdyż pół-szkielet, pół-zombie huknęło o ścianę, roztrzaskując swoją czaszkę i osuwając się bez życia na ziemię

Wynajęci żołnierze przy drzwiach również się podzielili. Olbrzym ruszył w lewo do stwora z połową twarzy, a kobieta do ostatniego po prawej. Jak przystało na zaprawionego w walce wojownika, pierwszy cios zagłębił się do połowy trzonka w czaszce stwora. Jakież było zdziwienie Grunthora, gdy potwór nie tylko dalej stał, ale sięgał do niego łapami, próbując go dodatkowo ugryźć.
- Osz, ty pokrako jedna! – krzyknął i zdzielił stwora pięścią między oko i oczodół. Wyrwał ze stęknięciem swój topór i zamachnął się ponownie. Drugi cios dokończył już sprawę, a zombi zostało przybite ostrzem do ściany pomieszczenia.
Dla Eleny ten dzień z pewnością nie należał do udanych. Przy pierwszym ataku potknęła się, nie trafiając wolnego stwora, a samemu omal nie lądując w jego łapach. Drugi cios mieczem był zbyt płytki by zranić potwora. Nieumarły zrobił trzy szybsze kroki, czym zaskoczył dziewczynę. Złapał ją za barki i razem upadli na ziemię kotłując się na niej przed chwilę. Elenie brakowało sił w pojedynku z tym stworzeniem. Pazury rozdarły jej szatę, a zęby rozwarły wiązania w pancerzu. W tym momencie rozległ się strzał. To Peter, który stał ciągle przy drzwiach i bacznie przyglądał się całej sytuacji, wykorzystał moment i wystrzelił do potwora, ratując swoją towarzyszkę. Chwila później i dziewczyna miała by w brzuchu norkę na robaki. Do pomocy przybył też Varl, który z rozpędu zdzielił stwora pałką, zrzucając go z dziewczyny. Pozostali mogli tylko patrzeć na walczącą dwójkę. Grunthor szarpał się rozpaczliwie z toporem, Gotfryd przeładowywał kuszę, a Martin stał z wyciągniętymi rękoma z których przed momentem uciekła magia, mająca na celu uformowanie magicznego pocisku.
Ten stwór był inny. Varl poczuł to wyraźnie. Odrobinę szybszy i zdecydowanie silniejszy. Nie miotał łapami w powietrzu bez celu, ale próbował pochwycić swoją ofiarę. Flisak zakleszczył się z nim i tylko jego nadzwyczajna siła uchroniła go przed losem dziewczyny. Niewiadomo jednak jak skończyła by się ta walka, gdyby nie Peter, który pojawił się obok walczących i szybkim cięcie nie przebił kręgosłupa potwora.

Walka była skończona. Jak na gust podróżników to nawet za szybko. Wietrzyli jakąś dodatkową pułapkę. Kiedy opadła już adrenalina, usłyszeli znajomy zgrzyt. Był jednak znacznie głośniejszy i dobiegał z oddali. Gdy znowu nastała cisza, drzwi uchyliły się lekko, jakby zwolnione z blokującej je zasuwy. Drużyna skupiła się na środku pomieszczenia, gotowa do obrony przed czymkolwiek co było powodem tych dziwnych odgłosów. Czas jednak mijał, a nic nie pojawiało się w wejściu.
- Idźcie to sprawdzić – rozkazał Peter do swoich podopiecznych. Ci ruszyli niemrawo do przodu, ostrożnie stawiając każdy krok. W międzyczasie, Mablung zainteresował się książką, która mogła być ich jedynym ratunkiem z tego dziwnego miejsca.
- Spójrzcie na to – zawołał swoich towarzyszy, którzy podeszli do postumentu. Elf przewracał kartkę za kartką. – Czy to tylko ja, czy na każdej z nich są takie same symbole?
Miał racje. Każdej ze stron znajdowały się dokładnie te same wzory, ułożone w ten sam sposób. To był jakiś poemat dzielony na wiersze i strofy. Martin pochylił się ostrożnie nad książką chcąc odcyfrować co tam jest zapisane. Jednak to Varl odezwał się pierwszy:

- By uciec z drogi zatracenia, drogi bez przyszłości, drogi śmierci
Z pokoju piÄ…tego znaku o tylu drogach
Musisz podążyć drogą odkupienia i niewinności… niczym dziecko


Nie wiedział dlaczego, ale czuł że właśnie to znaczą te słowa. Nie potrafił czytać a jednak te znaki wbiły się w mu głowę i wręcz same wydobywały się z jego ust. Podobnie było z Mablungiem:

- Drogą którą wędruje mityczny ptak, gdy zbudzi się z popiołu
Tam tylko gdzie krasnoludy żyją i pracują


Trzeciego wersu nikt nie odszyfrował, ale to nie przeszkodziło elfowi w kontynuowaniu

- Ptak męczy się w podróży,
Traci siły, spada.
Jego moc niszczy to co elfy uważają za domy
To co daje żywność, odpoczynek, budulec i schronienie
Co nie jest bezpieczne, a potrzebne


W końcu nawet czarodziej poczuł tę przemożną ochotę wypowiedzenia na głos tego co przeczytał, ale jego głos był znacznie pewniejszy i silniejszy.

- Pozostaje tylko popiół, symbol stałości i przemijania
To co wszyscy czujemy, choć nie zdajemy sobie sprawy z jego wielkości
A co wszyscy szanujemy bo żywi nas i chroni


- Ptak umiera, rodzi siÄ™ pustka
To co było, jest i będzie
Domena uwielbiana przez Niszczycieli
Którzy dążą by wróciła jak najszybciej i pożarła IMPERIUM!!


Varl wrzasnął jakby ktoś przypalał go rozgrzanym żelazem i upadł na jedno kolano. Peter momentalnie podszedł do niego, przestraszony tą sytuacją, ale fliska zrzucił z ramienia jego dłoń i kontynuował

- To co pozostaje tym samym, a jednocześnie innym
Co jest tym co widać, a jednocześnie tym co odbija
Co jest tym co do życia potrzebne
By istniały rośliny, zwierzęta i ludzie
Zabierzcie to ze sobą bo wam życie uratuje

…………………………………………†¦.

Przy ostatnim zdaniu jedynie usta Varl’a poruszały się, nie wydobywając z siebie głosu. Na koniec odezwał się Gotfryd, który tak samo jak pozostali stał niewzruszenie, wpatrując się w książkę:

- … Podążajcie za symbolami, odnajdźcie drogę
I zgińcie w jej czeluściach albo uratujcie duszyczkę, poświęcając swoje
Tak uciekniecie
.

W sali nagle wzbił się podmuch wiatru, który zatrzasnął księgę. Czterech czytających otrząsnęło się, jakby dopiero się obudzili. Pamiętali wszystko co się działo, a słowa utknęły w ich głowach i nie chciały ich opuścić. Patrzyli na siebie pytającym wzrokiem. Zwłaszcza na Martin’a który powinien mieć w danej sferze najwięcej do powiedzenia. Nie było jednak czasu na odpowiedzi, gdyż z korytarza dobiegł rozpaczliwy krzyk Grunthora. Leżał u stóp schodów, cały blady i spocony. Obok niego klęczała Elena i energicznie nim potrząsała.
- Co się stało? – spytał Peter. Olbrzym spojrzał na niego powoli po czym wskazał szczyt schodów.
- Tam… coś jest… widziałem… dziecko, ale to nie było dziecko… ja…
Najemnik był wyraźnie roztrzęsiony, a przerazić takiego byka z pewnością nie było łatwo. Wszyscy spojrzeli w miejsce w które wskazywał. U szczytu schodów, gdzie wcześniej znajdował się sufit, dało radę teraz dojrzeć jakiś prześwit. Wyglądało to na otwór do pomieszczenia wyżej.
- Opamiętaj się Gunthor! Mamroczesz. Miałeś po prostu zwidy– warknął dowódca. - A to może być jedyna droga na ucieczkę z tego piekielnego miejsca - dodał i jako pierwszy ruszył w tym kierunku. Pozostali podróżnicy poczuli pewnego rodzaju ulgę, gdyż rzeczywiście było to przysłowiowe światełko w tunelu. Jedynie elf patrzył na otwór z zaciętą miną, jakby miał złe przeczucia.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 17-12-2011, 18:41   #255
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie ma to jak dobra współpraca.
Gotfryd z zadowoleniem spojrzał na głowę truposza, która po pięknym i celnym ciosie potoczyła się w kąt. Pozbawione głowy ciało zwaliło się na wyłożoną kamiennymi płytami posadzkę.
Gotfryd rozejrzał się, gotów do ruszenia z pomocą komuś, kto by jej potrzebował. Kolejna para ożywionych zwłok powoli zmierzała ku kresowi swego drugiego istnienia i tutaj, w zasadzie, nie było już nic do roboty. Tylko ostatni truposz uparcie nie chciał zrozumieć, że pora się położyć i nie stawiać oporu. Nie dość na tym - za wszelką cenę usiłował dobrać się do jedynej w ich gronie przedstawicielki płci piękne. Zew płci? A może Elena po prostu była najbliżej?
W każdym razie bez względu na dobre chęci Gotfryd nie mógł pomóc najemniczce. Wokół najbardziej bojowego truposza zrobił się taki tłok, że pewnie musiałby odepchnąć któregoś z kompanów, albo nawet powalić na podłogę, by móc zaatakować walczącego trupa. W takiej sytuacji Gotfryd wolał ponownie naładować kuszę i rozglądać się dokoła, by nie dać się zaskoczyć kolejnemu niebezpieczeństwu, gdyby to zechciało nagle wyskoczyć z którejś ze ścian. Tak się jednak nie stało i po chwili ostatni truposz dołączył do swych kompanów.

Czy niby-życie czwartego potwora w jakiś sposób związane było z całą tą przedziwną komnatą? Pewnie tak, bowiem kres istnienia potwora w jakiś sposób zbiegł się w czasie z kolejnym zgrzytem. Trudno było sądzić, że przez przypadek po pokonaniu ostatniego z truposzy nagle drzwi się otworzyły same z siebie.
Otwarte drzwi sugerowały, że należy jak najszybciej opuścić mało gościnne pomieszczenie, jednak, ku zdziwieniu Gotfryda, jego kopani zaczęli recytować jakieś ni to wiersze, ni to proroctwa. Nawet Varl...
O czym oni mówili? O mitycznym feniksie? O kopalniach krasnoludów? O lasach? O wodzie? Po co te wszystkie słowa?

"Skończcie z tym i chodźmy wreszcie!" chciał powiedzieć, ale na dobrych chęciach się skończyło. Jak przywiązany tkwił przy księdze, wpatrywał się w znaczki, których nie rozumiał, po to, by w końcu, wbrew swej woli, również wyrecytować jakiś nie mający większego sensu fragment.
A może jednak jakiś sens w tym był, tylko Gotfryd nie potrafił go dostrzec? Za jakimi symbolami mieli podążać? Mieli ocalić jakąś duszę, tracąc swoje? To jak mieli wyjść? Jak jakieś żywe trupy? Gdzie tu sens?
- Chodźmy już - powiedział. Rzucił okiem na truposze, sprawdzając, czy wśród koście nie ma czegoś cennego, a potem ruszył w stronę najemników i znajdujących się dalej schodów, być może stanowiących, jak to powiedział Peter, drogę do wyjścia. Do wolności. Ale czy na pewno?
Ledwo padły słowa o jakiejś duszy czekającej na uwolnienie, a już Grunthor zobaczył jakąś zjawę. Omam? Sugestia? A może naprawdę duch?
Gotfryd, rozglądając się na wszystkie strony, ruszył za Peterem. gdzieś tam czekała wolność. Albo i kłopoty.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-12-2011, 10:52   #256
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nie do końca umarli przeciwnicy zostali pokonani bez większych problemów, drzwi stanęły otworem i można było ruszać dalej, gdyby nie księga. Tak jak już Varl zdążył wcześniej zauważyć była przeklęta i teraz to potwierdziła w całej okazałości. Varl nie posiadł umiejętności czytania, gdyż owa nie była mu nigdy potrzebna, a mimo to podszedł do księgi i popatrzył na zapisane strony.

Nie rozumiał tych znaków wypisanych na papierze, ale one same zaczynały układać mu się w głowie i wyrywać na wolność. Mimowolnie otworzył usta i zaczął recytować słowa, których nie pojmował. Po prostu je wyrecytował i zamilkł zdziwiony. Teraz kolejny z nich recytował kolejne wersy. I tak cały czas. Gdy przyszła znów na niego kolej, chciał się odwrócić, uciec z pomieszczenia, jak najdalej od księgi. Nie mógł oderwać od niej wzroku, nie był w stanie nawet wezwać Sigmara na pomoc. Jedyne co mógł to recytować słowa.

A z każdym wypowiedzianym słowem, coraz bardziej oddalał się od podziemnej, tajemniczej komnaty. Szybował w całkowitej ciemności, która dopiero po chwili rozbłysnęła setkami kolorowych, migoczących punkcików. Jego ciało owiał ciepły, cuchnący wiatr i Varl poczuł, że stoi na czymś miękkim. Zapadał się w to, aż po kolana. Punkty rozjarzyły się na tyle, że w ich szkarłatno-zielonym blasku dostrzegł równinę. Jej powierzchnia była pofalowana i delikatnie pulsowała w wolnym rytmie. Flisak czuł owe skurcze, gdy substancja zaciskała się wokół jego nóg. Zrobił krok i znów się zapadł. Gdzieś w oddali dosłyszał jęk, narastający z każdą chwilą. Starał się zatkać uszy, gdyż dźwięk świdrował mu czaszkę, ale to nie pomagało. Gdy hałas był już nie do zniesienia, nagle się urwał, a Varl ostrożnie podniósł się z ziemi, na którą upadł. Przed sobą dostrzegł ruch. Gigantyczna sylwetka, przysłaniająca błyszczący nieboskłon zbliżała się ku niemu. Wielkością porównywalna była do znacznej stodoły lub spichrza. Wokół niej wirowały setki macek, wyrastających z obłego, ociekającego ropnym śluzem ciała. Niezliczona ilość, zdeformowanych, wykrzywionych w bólu twarzy patrzyła na niego przekrwionymi oczami, a usta poruszały się w niemym krzyku.

A potem wszystko zniknęło, a Varl, cały mokry od potu, stał ciężko dysząc w komnacie pod ziemią. Trząsł się cały i nie mógł pozbyć się sprzed oczu widoku potwora, jakiego ujrzał. Popatrzył na pozostałych, ale oni wyglądali zwyczajnie. Byli tylko wszyscy zaskoczeni wydarzeniami, jakie ich spotykały.
- Chodźmy stąd – szepnął i opierając się o ścianę wyszedł z pomieszczenia. Schody prowadziły do kolejnego pomieszczenia, ale nie mogli iść dalej, gdyż Gunthor panikował. Leżał i mamrotał o jakiś zjawach.

- Poczekajmy chwilę i pomódlmy się do Sigmara – zaproponował. – Ja też miałem straszną wizję. Powiedzcie mi, co tu się dzieje?! Gdzie jesteśmy?
 
xeper jest offline  
Stary 28-12-2011, 19:53   #257
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Widział swoich ludzi i musiał przyznać chłopiec, który ich mu przyprowadził spisał się. Ich dwójka walczyła sprawnie. Z dumą stwierdził, że ich stara grupa też. Stwór padł nim dotarł do nich. Wielokrotnie słyszał o tym jaka ważna jest sprawność w walce mieczem, ojciec i kapitan zbrojnych mylili się, słowa i bełty okazały się bardziej mordercze niż miecze. O ile bełt zrozumieliby to niestety wielu ludzi nie znało mocy odpowiednich słów i nie darzyło znających je uczonych odpowiednim szacunkiem.
Gdy w końcu się uporali z wrogiem mógł ponownie zająć się księgą. Zauważył to jednak to Varl wypowiedział to czego on nie był w stanie, to nie mieściło się w rozumie. Wszystkie znaki takie same. Co gorsza oni je rozumieli! Gdy on sam mimo swojej edukacji nie był wstanie. Do czasu.
On sam też wypowiadał słowa dziwnej zagadki wgryzającej się w umysł. Nie chciał ale mówił księga złamała wolę ich wszystkich. Z nauk pamiętał, że to właśnie ona jest podstawą fachu czarodzieja, wiedza pozwalała ją wykorzystać ale to siła woli naginała wiatry magii i stanowiła tarcze umysłu przed chaosem. Będąc zmuszonym czuł się pokonanym, słabym. Najpierw stracił wiarę w swoje zmysły teraz to miejsce zabierało mu kontrolę nad własnym rozumem. Nie mógł nic zrobić i postanowił próbować grać w tą grę na tych warunkach. W przeciwieństwie do najemnika, który się załamał.
-Podążyć drogą odkupienia i niewinności niczym dziecko. Czyli za tą marą. Weźmy się w garść, chodźmy i wypatrujmy znaków z zagadki. Obecnie to nasza najlepsza szansa na znalezienie wyjścia.
Nie mógł też zostawić Varla bez odpowiedzi na jego pytanie.
-Nie wiem gdzie jesteśmy i co się tu dzieje, jeszcze.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 29-02-2012, 23:49   #258
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
- To przeklęte miejsce – również odpowiedział na pytanie flisaka elf. Podobnie jak reszta drużyny był blady i spocony. – Ke’at’her mean’shi. Miejsce duchów, wola lasu… Tak my na to mówimy. Wy macie na to inne nazwy…
- Pieprzenie! – wtrącił wyraźnie podirytowany dowódca najemników, stojąc w połowie schodów. – Nie ważne czym to miejsce jest, mam zamiar się stąd wydostać!
Nie zważając na nikogo, ruszył po schodach. Za nim ruszyła Elena, chociaż po minie widać było, że najchętniej została by zresztą. Nikt jednak nie powinien zostawać w tej sytuacji sam.
Reszta wykorzystała tę chwilę by odsapnąć, zebrać myśli i pomodlić się. Do tego ostatniego najbardziej żarliwie przystąpili Varl i Grunthor. Olbrzym zmienił się właściwie nie do poznania. Bardziej przypominał teraz drżącego ze strachu wieśniaka niż potężnego wojownika. Nadal nie potrafił opisać tego co zobaczył. Nie było sensu go o to dopytywać, gdyż na każde wspomnienie tamtego wydarzenia zaczynał dukać i panikować.

Kilka pacierzy później szli już schodami do komnaty nad nimi. Z daleka zauważyli, że nie było śladu po jakiejkolwiek zapadni albo innym mechanizmie, który otwierał tę dziurę. Tak jakby po prostu kawał posadzki zniknął jak po dotknięciu różdżki. Światło również odrobinę się zmieniło, przyjmując zgniłozielony poblask. Gotfryd jako pierwszy zajrzał do środka, osłaniając się tarczą. Elena i jej kapitan nie odpowiadali na ich zawołania, więc trzeba było być ostrożnym. Pochód zamykał Grunthor, który nerwowo ściskał swoją broń. Byle hałas mógł spowodować u niego panikę, a przy jego postawi na wąskich schodach byłoby to niebezpieczne.
Na szczęście w kolejnej komnacie nie czekały na nich żadne niespodzianki, poza tym, że po dwójce ich towarzyszy nie było ani śladu. Komnata miała podobny kształt jak ta z księgą, była jednak od niej znacznie większa oraz pusta. Jedyne co zdobiło tę salę to lampion podpięty u sufitu, palący się zielonym ogniem oraz znaki na ścianach. Dodatkowo przy każdej ścianie było wejście do skąpanego w ciemności korytarza. Elena i kapitan musieli udać się jednym z nich. Pięć korytarzy, pięciu członków drużyny. To nie mógł być przypadek. Po kolejnych okrzykach nie było żadnej odezwy, co jednocześnie martwiło ale i cieszyło.
- Mamy się teraz rozdzielić? – spytał olbrzym, nerwowo przełykając ślinę.
- Nie ma mowy. Trzymamy się razem – stanowczo zaprzeczył Gotfryd. Podchodził do każdego z korytarzy, chcąc sprawdzić ciąg powietrza, płomień nie zadrżał przy żadnym. Powietrze było ciężkie oraz duszne. Bez przewiewów. Nawet w katakumbach nie spotkał się z czymś podobnym. Martin spróbował użyć swoich sztuczek, ale magia również nie była zbyt pomocna w tej sytuacji. Brakowało mu doświadczenia i wiedzy w tej sprawie. Varl chodził po całym pomieszczeniu, szukając jakiś wskazówek oraz dokładnie opukując ściany i podłogę. Mablung tymczasem podszedł do jednego z korytarzy. Wpatrywał się w zakurzony symbol, który znajdował się nad wejściem.
- Grunthor, podsadź mnie.
Olbrzym uniósł elfa jak piórko, chociaż nie był zadowolony z rozkazującego tonu. Postanowił jednak odsunąć niesnaski na bok do czasu opuszczenia tego przeklętego miejsca. Elf wytarł grubą warstwę kurzu, która pokryła ściany.
- Ha! Wiedziałem. To hwo’ear. Elficki symbol lasu. Sprawdźcie pozostałe korytarze.
Po krótkiej chwili zza brudu wyłoniły się wszystkie znaki.
- Tak… są tutaj wszystkie żywioły tworzenia. Ziemia, las, ogień, powietrze. Zgodnie z naszymi starożytnymi wierzeniami. – wyliczał Mablung, okrążając salę. – Ale ten piąty symbol… gdzieś już go widziałem, tylko nie mogę sobie teraz przypomnieć…
Nie musiał. Każdy człowiek który słyszał i interesował się wydarzeniami ostatnich miesięcy, skojarzy ten symbol ze sztandarami Archeona, na których krwią poległych rysowano znak Chaosu, ostatecznego zniszczenia.
- Dobra więc mamy te znaki. I co teraz? – spytał zniecierpliwiony Grunthor. Najwyraźniej myślenie nie było jedną z jego największych zalet.
- To jeszcze nie wszystko – przerwał Varl, stojący bezpośrednio pod lampą, patrząc w sufit. – Spójrzcie na to.
Jedynie z tego miejsca, dzięki zielonkawemu światłu, można było zobaczyć odbicie małych wyżłobień w suficie, wyglądających na pierwszy rzut oka jak lecący ptak.
- Ktoś ma jakiś pomysł co teraz?
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 01-03-2012, 18:10   #259
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Co za myśli czy dążenia spowodowały, że Peter ruszył przodem, nie czekając na pozostałych? Szkoda, że również Elena pospieszyła za nim. W ten prosty sposób stracili bez walki dwoje ludzi. Albo i trzech, bowiem Grunthor, przerażony spotkaniem z duchem, zdawał się być niezdolnym do żadnej walki i z trudem zachowywał spokój. W takim stanie ducha łatwo mógł się stać niebezpiecznym dla tych, za których ochronę mu płacono. Ale pozbyć się go byłoby czynem podłym, na który nie powinien się zdecydować nikt, jeśli ma w sobie choć odrobinę honoru.

Podążając w górę schodów Gotfryd jeszcze raz zastanowił się nad wersami, które padły z ust jego kompanów.
Ptaki wędrują powietrznymi szlakami, a mityczny ich przedstawiciel, Feniks to z pewnością ogień. Domem elfów był las, ale co miałby oznaczać popiół? Spalone drewno? To by bez sensu. A może popiół to pył? Pył, kurz, piasek? Ziemia po prostu, która wszystkich żywi. Tylko co z tym wszystkim miało wspólnego zniszczenie, jakie niesie ze sobą śmiertelny wróg Imperium, Chaos? Czyżby się aż tak pomylił w rozumowaniach?
Za to ostatniej rzeczy był pewien. Tu musiało chodzić o wodę. Wszak to właśnie woda jest, a jakby jej nie było. I przejrzeć się w niej można, chmury odbija i słońce. O tak, bez wątpienia woda by się im przydała. Ale jak na razie studni ni strumyka raczej nie było.


Strofy odczytane z przeklętej księgi wspominały zarówno o wielu drogach, jak i o znakach. No i nagle trafili do komnaty, w której były i korytarze liczne, i symbole, w tym i ów piąty, co do którego wcześniej Gotfryd miał wątpliwości - Chaos. Tylko znaczenie słów 'droga niewinności' jakoś Gotfrydowi uciekało. Może dlatego, że już nie pamiętał, jak to było być dzieckiem.
- Może o wodę tu chodzi - powiedział, wpatrując się w wyżłobienia. - Księga również o niej powiadała, mówiąc że życia bez niej nie ma. Ale i tak nie wiem, do czego ową wiedzę moglibyśmy wykorzystać.
Ruszył się z miejsca by jeszcze raz sprawdzić korytarze. Może znajdzie jakąś wskazówkę? Kolejny symbol? A może chociaż dostrzeże, w którymś z korytarzy, ślady pozostawione przez buty Eleny czy Petera? Co mu szkodziło spróbować.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172