Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-03-2009, 12:36   #1
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Faktoria "4 mila"

Faktoria 4 mila 16 Kaldezaita 2516 poranek

Gruby Kurt podziękował wszystkim bogom (a Sigmarowi w szczególności) bo dzień zapowiadał pięknie.
Raz, bo mimo początków zimy słoneczko grzało jeszcze wcale mocno, a dwa jak na te porę roku spodziewał się więcej gości niż zeszłego sezonu.





Odłożył na bok gliniany kufel, który pucował i sięgnął po wiszący za jego plecami pęk kluczy. Postanowił dziś być miłosierny i wypuścić z paki (normalnie pełniącej obowiązki chlewika) wczorajszego rozrabiakę.
Przyjedzie taki nie wiadomo skąd, jedzie nie wiadomo gdzie a rozrabia jak pijany goblin - dumał. Choć z drugiej strony, gdybym usłyszał taką cenę za marna szkapę jakiej zażądał od niego Paul też bym się wściekł.
Przypominając sobie jak przyjezdny (jak on się zwał - chyba Heizenberg) podbił chytremu handlarzowi oko i rozkwasił kartoflowaty nos aż klepnął się po udzie z radości.
Dobrze tak temu zdziercy.
No fakt trzeba, było przyjezdnego potem zamknąć w chlewiku, no może troszkę tu i ówdzie nabił sobie parę sińców uderzając się o różne przedmioty, ale za to Kurt dopilnował by nic mu nie ukradziono i nawet przyniósł kolację (znaczy resztki co zostały po innych) wieczorem.

Otworzył kluczem kłódkę (nie by nie wierzył gościom gospody by mieli jakieś niecne zamiary wobec jego świnek - nie, ot lubił spać spokojnie i tyle) i stanął w progu.
- Hej ty ! Wyłaz !

Ze słomy podniósł się wysoki człowiek o czarnych włosach.
- Wolny jesteś. Twoje rzeczy są pokoju oznaczonym okrętem - bowiem drzwi pokoi jego karczmy oprócz numerów miały także symbole (sztuka czytania bowiem wśród przybyszy ciągnących do "4 mili" nie była tu ani specjalnie popularna, ani też ceniona)
- Nic ci nie ukradziono, a piwo możesz wypić u mnie. Jedno na koszt firmy - szepnął konfidencjonalnie i mrugnął okiem - to za rozkwaszony nos Paula - zachichotał.




Przeciętni goście
w karczmie



Kurt Flucher zszedł powoli po schodach z pięterka gdzie był jego pokój zginając i prostując lewa dłoń.
Uszkodził ja sobie lekko wczoraj na łbie jakiegoś pijanego drwala. Wielki drab złapał niziołka obiecując wypruć mu wszystkie flaki i nazywając oszustem. Mały darł się co prawda, że to nieprawda, że kości są w porządku, ale...
Kurta niewiele to co prawda obchodziło, ale gdy olbrzym biorąc zamach popchnął go rozlewając mu przy tym jego piwo nie mógł nie zareagować.

Wybrał środek najprostszy, odwrócił się z pustym kuflem w ręce i palnął nim drwala w pusty łeb. Może był on i pusty ale chyba drab miał górskiego trolla wśród przodków i Flucher z niesmakiem zgiął znowu palce.
- Panie Flucher - zawołał od stołu Dankan - szanowny panie ! Proszę przysiąść się do mnie. Winienem jestem podziękowanie, no i poczęstunek - szerokim gestem wskazał stół z ze stojąca na nim misa jajecznicy i dzbanem piwa.

Niziołek miał za co dziękować bogom, bowiem widząc jak olbrzymie chłopisko bierze zamach mając zamiar ciosem potężnej pieści urwać mu głowę widział się już martwym.
I to zginąłby za niewinność, wcale bowiem nie oszukiwał. Bo czy można nazwać oszustwem chęć dopomożenia Losowi. Taką małą, niewielką chęć tylko ?
Zresztą jak miał tu zostać na zimę (a mogło tak się stać) dobrze jest mieć w karczmie sojusznika. Dlatego zdecydował się na postawienie człowiekowi śniadania.
Ciekawą postacią wśród gości była tez ta Lizzie. Coś w jej zachowaniu wskazywało niziołkowi, ze hmmm mogą mieć podobne hobby.


Ekhard Weber wstał dziś wcześnie i właśnie śniadał, chciał bowiem w spokoju przemyśleć swoje położenie.
Jego grupa odeszła już z faktorii i nie za bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Przybył tu wczoraj z jakimś krasnoludem który powtarzał co chwila "w rzyci cie mam" tak, ze nawet nie zapamiętał dobrze jego imienia.
Chyba Snogar.
Krasnolud jak na krasnoluda mówił dość dużo a to co mówił dotyczylo głownie jednej kwestii.

Tajemniczego skarbu Fregara.

Proponował zresztą wiosna wspólna wyprawę w góry w celu jego odnalezienia utrzymując, ze handlem zajmuje się tylko chwilowo i dorywczo dopóki w ręce nie wpadnie ów tajemniczy skarb.
Zaproponował nawet Weberowi "aż" 30 % łupu (mocno jednak przy tym się krzywiąc), czym setnie mężczyznę rozbawił.
Popatrzył po gościach karczmy i musiał przyznać, że tworzą ciekawą gromadkę.
Nieopodal plecami do niego jadła śniadanie młoda kobieta.
Ekhard
zastanowił się co ktoś taki jak ona mogla tu robić ? Ta jakby czując jego wzrok odwróciła się i popatrzyła mu w oczy.


Francesca Lombardi musiała przyznać, że od wczoraj jej sytuacja mocno się skomplikowała.
Przybyło tu parę osób i kilka z nich zaniepokoiło ją. Ot choćby ta dziewczyna mówiąca z silnym tileańskim akcentem.
Kim naprawdę była ?
Poszukiwaczką mitycznego skarbu krasnoluda Fregara ukrytego gdzieś w górach, jak utrzymywała, czy kimś innym ?

Albo ten przybyły wczoraj wysoki blondyn z jakimś znakiem wiszącym mu srebrnym łańcuszku. Następny wędrowiec ?

Albo ten drugi w średnim wieku z naderwanym uchem. Francesce bez trudu udało się poznać, ze jego maniery zdradzają kogoś innego niż tylko pospolitego włóczęgę.

Poczuła na swych plecach czyjś wzrok.
Odwróciła się i spojrzała prosto w twarz lekko uśmiechającego się blondyna o którym właśnie przed chwila myślała.


Josef Hulbringen wszedł do sali zamyślony.
Prawdę mówiąc zupełnie nie wiedział o co mogło chodzić jego ojcu.
Przybył tu kierowany przeczuciem i od wczoraj nasłuchał się więcej o tajemniczym skarbie, czy tez grobowcu, niż podczas całej drogi tutaj.

Jakieś zamieszanie wyrwało go z zdumy.
To gruby Kurt wprowadził przez zaplecze wczorajszego rozrabiakę, choć trzeba przyznać, ze gdy Josef wysłuchał całej historii o "pobiciu" handlarza nie mógł czuć do niego odrobiny sympatii.
Za tak paskarską cenę można było nabyć porządnego wierzchowca, a nie licha szkapinę.
Widział jak karczmarz podaje mężczyźnie śniadanie i kufel piwa. Stanął obok niego przy szynkwasie.
- Co podać ? Mamy jajecznice na boczku, polewkę piwna kraszona serem, kiełbasę na gorąco no piwo oczywiście. Dwa gatunki - pochwalił się - ostmarckie mocne i riddersburskiego drwala.
Josef już otwierał usta by odpowiedzieć...


Lizzie dostrzegła dwóch stojących przy barze mężczyzn, ale nie zważała na nich.
- Ostmarckie i jajecznicę !
- Słyszeli panowie o skarbie Fregara ? Na pewno ! Przecież wszyscy o nim słyszeli. Wy też go szukacie ?
No i do kogo tu się dosiąść. Nie lubię sama jeść. -
zmieniła temat.Faktoria "4 mila" zaskoczyła ja mile.
Przypuszczała, ze spotka tu samych zarośniętych, śmierdzących piwem drwali i poszukiwaczy skarbów, a tu proszę jaka niespodzianka. Towarzystwo ciekawe, nie można powiedzieć, do tego tajemniczy skarb.
No i nie można jeszcze zapomnieć o tym niziołku Dankanie.
Coś jej mówiło, ze mogą mieć o wiele więcej wspólnego niż można by sądzić na pierwszy rzut oka. No i miała tu rodaczkę przecież.
Ta dziewczyna musiała, po prostu musiała być Tileanką. Lizzie wiedziała to jak ta wymówiła kilka pierwszych słów.
Ale wczoraj tyle się działo, ze nie było nawet kiedy porozmawiać.


Karawana Groba wjeżdżała w szerokie siodło górskie za którym w odległości już tylko kilku godzin była "4 mila"
Krasnolud poprawił się w siodle swego kuca i spojrzał z duma na swe wozy. Było ich osiem i każdy załadowany aż kopiato towarem. Zarobek godny Groba - pomyślał z duma.
Miał tyluż woźniców, tyluż ludzi ochrony i niziołka kucharza i całkiem dobrego procarza.
Właściwie to byli już na progu domu, ale coś podpowiadało mu, żeby nie dać ani na chwile zwieść się pozornemu spokojowi.
Doświadczenie, przeczucie, czy może się starość ?

Gobosy co prawda omijały te zapadłą i zapomniana przez bogów dolinę ale...
- Yuri sprawdź te skały za wjazdem. Tak dla świętego spokoju, a nuż coś tam się czai...

- Ogry -
spytał z przejęciem niziołek Hugo wymachując wojowniczo swa procą - tam mogą być ogry... ?
- Raczej nie -
z uśmiechem odpowiedzieli mężczyźni, znali bowiem już wszyscy opowiadaną chyba sto razy historię ślubowania malucha.
- Chociaż - chrząknął Grob i mrugnął okiem do rajtara - może jakiś tam się zaplatał. Jak myślisz Yuri

Potężny mężczyzna skinął głową.
Rożne koleje losu rzuciły go teraz tu, na granice Ostmarku, ale prawdę mówiąc nie mógł narzekać. Krasnolud był uczciwy, faktoria w jego opowieściach wydawała się dobrym miejscem gdzie można przezimować, siedząc przy ogniu i słuchając opowieści wędrowców jacy przybędą tam przed zima.

Aha no i jeszcze sławny skarb Fregara, o którym każdej nocy toczyły się spory i dyskusje.
- Może jakiś ogr się czaić - przytaknął z udawana powaga - lepiej to sprawdzić...





Wjazd do doliny gdzie leży "4 mila"


- Co wy jeta białoskórce ?
- Myyy ? Nic.

- Jak nic, jak widze że jeta ?
- A to ??? To mieso.
- To widze spiczastouchu ale jakie mieso ? Skad mata ?
- Nooo mamy...
- Zaraz, zaraz, a gdzie Ratgasch ? Jeta Ratgascha ???
- No wie pan sierdżancie ??? -
obruszyły sie trzy wartujace orki - przeca on od nas. Od jezd jeden nas "Chopcow Mamy".
- To co jeta ???
- Tego... no jak mu było ??? -
zwrócił się kompanów najbardziej brudny z trójki - Lugasch ???
- Ta Lugasch. Ale on jezd od Maggota -
dodał wyjasniajaco drugi.
- I jak go znalezlismy był martwy - pospieszył z wyjasnieniem trzeci.
- Krzyczał ze spi, ale kłamol.
- Ono wszyscy kłamiom.
- I czasem myją !!!
Zawisła pełna niedowierzania cisza. Sierdżant wyraznie pierwszy odzyskał równowagę ducha.
- I wy to jeta ??? Można miec od tego niezdrożnożd !!!
- No wie pan sierdżancie ??? My go zamerynuwowali wczesniej. Godzine.
- Gdzie ???
- Ło tam -
najwiekszy z trojki wskazał na kałużę ohydnego błota.
- A to w porzyndku, jedzta. Aha i zostawta mi noga - sierżant aż mlasnął na sama myśl o dodatku do codziennej racji.
- Aha - odwrócił się jeszcze - i pilnujta tego wjazdu do doliny. Mogom tendy białoskórce, albo kurduple jechać - na myśl o potrawce z samic białokorców z brukwią sierżant poczuł jak burczy mu w żołądku
- Pilnujta dobrze.


 

Ostatnio edytowane przez Arango : 06-03-2009 o 09:03.
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172