Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-07-2009, 09:23   #21
 
Charlotte's Avatar
 
Reputacja: 1 Charlotte nie jest za bardzo znany
Hlega rozmawiała z Faethorem na różne tematy. Zdziwił ją nieco fakt, że na pytanie o to czym się zajmuje odpowiedział ogólnikami i zaproponował sprawdzenie się.
– Jeśli będzie ku temu okazja, to czemu nie. Musimy zapatrzeć się tylko w drewniane miecze, znam dobry stragan z bronią ćwiczebną. odparła swobodnie. Co prawda Helga odczuwała, że raczej nie będzie miała większych szans w starciu ze zwinniejszym od niej elfem, niemniej jednak nie miała zamiaru rezygnować – przynajmniej nie od razu.

Faethora zdziwił fakt, że Helga umie czytać. Co prawda owo „czytać” w jej przypadku oznaczało powolne składanie liter, zwłaszcza w przypadku trudnych słów, niemniej jednak potrafiła czytać.
– Potrafię czytać, innych sztuk nie znam za wiele, są to głównie sztuki związane z walką mieczem i strzelaniem z łuku, niemniej potrafię także wytropić niemal każde zwierzę … dodała z dużą dozą pewności Helga. Na koniec uśmiechnęła się, przez co końcówki jej warg zadrżały.

Po chwili, gdy papierowa kulka dosięgnęła celu, Faethor podniósł ją z ziemi, podrzucił raz czy dwa. Helga starając się prowadzić rozmowę z Thersą jednocześnie starała się uważać na Faethora. Była niemal pewna, że ten odrzuci kulką, jednakże nie zrobił tego. Po chwili przeglądania ksiąg ruszył w stronę znakomicie wykonanej mapy przeznaczonej zapewne dla osoby majętnej i władnej. Nie uczynił jednakże przy tym żadnego żartu czy psikusu. Helga powróciła do rozmowy z Thersą.
 
__________________
Dla każdego żywego bytu istnieje broń, przed którą nie może się on uchronić. Czas. Choroba. Żelazo. Wina...
Charlotte jest offline  
Stary 28-07-2009, 10:28   #22
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Siedziba Kancelarii
Faethor, Anna, Helga


Po wyjściu z pokoju w którym przebywali Faethor, Helga oraz Thersa (w roli Anny Laheks) kancelista porzuciwszy wszelką godność puścił się pędem godnym ogara długim korytarzem. Biegł co tchu, ile sił w nogach, całkiem jakby puszczono za nim stado wygłodniałych wilków, czy goblinów. Goniąc resztkami tchu wbiegł na drugie piętro i resztkami sił truchtał korytarzem w stronę ostatniego z pokoi. W myślach po paru metrach klął niczym szewc, po pierwszym piętrze wiedział, że praca w Kancelarii była błędem, na drugim miał wszystkiego i wszystkich serdecznie dość – był gotów powiedzieć co myśli o Kanclerzu, Kancelarii. Na całe jego szczęście przed wejściem do komnat podkanclerza stał strażnik, który na widok zgonionego i spienionego, niczym koń po długim galopie, kancelisty kazał mu odetchnąć kilka razy głęboko i ochędożyć się nieco. Ba! Dał mu nawet łyk mocno rozwodnionego wina. Dzięki tym zabiegom kancelista przestał wyglądać jakby miał paść zaraz za progiem, a i na świat patrzył nieco przychylniej.

Kancelista przed wejściem odetchnął głęboko, zebrał w sobie odwagę, i zapukał. Po chwili ze środka padło ostre, wręcz wojskowe WEJŚĆ !! . W środku wielkiej komnaty wyłożonej starym dębowym parkietem, pełniej przepychu i bogato zdobionych mebli przechadzał się, niczym dziki zwierz po klatce, podkanclerz. Podkanclerz Karol van Eickmar od kilkunastu dni chodził, łagodnie mówiąc „zły”. Chociaż każdy kancelista wiedział, że Eickmar jest nie dość, że wkur... znaczy się „zły” to jeszcze do tego porywczy. Od czasu do czasu nie raz zdarzało mu się „uszkodzić” co którego kancelistę, zwłaszcza gdy ten przynosił złe wieści. Ostatniego za opieszałość jednego zdzielił „delikatnie” buzdyganem – w efekcie czego w Kancelarii pojawił się wakat.
– Panie podkanclerzu, przybyło troje chętnych … zaczął dukać kancelista, niepewny nastroju Eickmara.
– Kto ? przerwał mu obcesowo podkanclerz, starając się przy tym nie peszyć kancelisty. W końcu po ostatnim incydencie Kanclerz „natarł mu uszu”.
– Elf i dwie kobiety – Faethor Laure, Anna Laheks z Altdorfu i Helga van Förster, panie odpowiedział nieco pewniej kancelista.
– Kto jest na nasłuchu ? padło kolejne pytanie.
– Młody Sigsauer … zaczął kancelista i pewnie by coś na temat młodego Sigsauera powiedział, lecz podkanclerz machnął ręką i nakazał odejść dodając – Niech poczekają z pół godzinki na mnie, w tym czasie Sigsauer niech prowadzi nasłuch, chcę na dziś wieczór mieć dokładną rozpiskę o czym mówili. Kancelista skłonił się w pas i puścił się biegiem do pokoju nasłuchowego, który dzięki wymyślnemu systemowi niewidocznych otworów pozwalał podsłuchiwać o czym mówi się w pokoju w którym przebywali Faethor, Helga i Thersa.

Podkanclerz Eickmar tymczasem powoli zastanawiał się nad tym co by tu ubrać na takową okazję. Najchętniej ubrałby pełną płytę jak za dawnych lat. W strojach kancelarii czuł się mało swobodnie. Co prawda przywykł już do nich, lecz o wiele bardziej wolał czuć ciężar i ucisk pancernych blach, niemyte w drodze ciało niźli pachnący ługiem strój podkanclerski. Decyzja została podjęta – podkanclerz wyjął z szafy kabat w modnym ostatnimi czaszy kolorze ecru z wielkim żabotem. Odruchowo, przed lustrem, sprawdził utrefienie swoich włosów i przystrzyżenie wąsów. Delikatnie poprawił ułożenie wąsa. Stwierdził, że dzionek jest pewnikiem gorący i nieznośny – z wielkiego flakonu nie pożałował perfumy. W końcu w zeszłym tygodniu mył się, a teraz nie widział powodów czy czynić ponowne ablucje.

W międzyczasie Faethor, Helga i Anna rozmawiali na różne tematy, spędzali czas na popijaniu wina, piwa, miodu, podjadaniu smakołyków ze stołu – a nawet tracili czas na krotochwilne żarty. Z wypowiadanych przez nich słów młody kancelista Sigsauer starał się nie uronić ni słowa – tak aby podkanclerz był zadowolony z raportu jaki mu przedstawi. Na całe szczęście Ci na dole nie mówili za wiele i nie wszyscy naraz. Ot zwykłe pogaduszki. Najciekawszy był fragment o Hirschenstien – Sigsauer szybko się zorientował, że osoby na dole wiedzą co nieco o tym mieście, lecz plotki i fakty mieszają się tam niemożebnie. Najwięcej zdawał się wiedzieć ten mężczyzna – elf, niejaki Faethor.

Faethor wziął z półki „Herbarz Imperialny” starał się odnaleźć herb, który by pasował do otrzymanego guzika. Niektóre z herbów wydawały mu się podobne, inne nieco mniej. Jednoznaczne dopasowanie guzika do herbu stanowił fakt, że guzik był nieco zużyty. W pewnym momencie zdawało się mu, że znalazł odpowiedni herb, studiował położenie linii i układ elementów, gdy papierowa kulka trafiła go prosto w ucho. Po chwili, gdy wrócił do herbarza wrażenie podobieństwa zniknęło. Przez myśl przemknęło mu, że być może zapyta kogoś o wiele bieglejszego w herbach niż on.

W pewnym momencie do pokoju Sigsauera wkroczył podkanclerz Eickmar. Zapytawszy o czym rozmawiają tam na dole uzyskał dość satysfakcjonującą go odpowiedź. Najważniejsze, że o tym co się dzieje w Hirschenstein wiedzieli tyle co z plotek i historii. To dobrze. pomyślał w duchu podkanclerz.

Eickmar odruchowo poprawił żabot. Wyszedł z pokoju w którym siedział Sigsauer i po drodze wezwał najbliższego kancelistę.
– Prowadź na dół, później mnie zaanonsujesz. Weź laskę. powiedział całkiem łagodnie.
Kancelista skinął głową, szybko pobiegł do magazynku i wziął laskę. Następnie zaprowadził Eickmara pod same drzwi. Poczekał chwilę, gdy podkanclerz sprawdził po raz kolejny swój ubiór.

W pokoju w którym przebywali Faethor, Thersa i Helga akuratnie trwała chwila ciszy. Faethor kontemplował mapę, Helga podeszła do stołu coś zjeść, a Thersa stała nieco z boku obserwując dwoje pozostałych. Nagle drzwi, którymi weszli do środka, otworzyły się – do środka wszedł kancelista z wielką laską, zastukał nią trzy razy w podłogę mówiąc jednocześnie donośnym głosem:
– Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar !
– Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar !
– Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar !

Na koniec ukłonił się stając bokiem do wejścia. Do pokoju wszedł Karol van Eickmar


Człowiek w wieku około dwudziestu paru lub trzydziestu paru lat, ubrany w obcisły, modnie pikowany, kabat w równie modnym kolorze ecru z wielką białą kryzą. Całości dopełniały spodnie, ewidentnie wywodzące się od bryczesów. Włosy podkanclerza miały kolor kary, podobnie zresztą jak wąsy, i podobnie jak one, były misternie utrefione. Całości stroju dopełniał kolczyk z perłą i rapier u boku. Od mości podkanclerza dochodził dość silny zapaszek perfum. Zapach był kwiatowy ale jego natężenie sprawiało, że nie był miły, lecz lekko mdlący. Podkanclerz krótko otaksował Helgę, Thersę oraz Faethora.

– Jestem podkanclerz Karol van Eickmar … oznajmił, całkiem jakby nie był anonsowany. Cała trójka bohaterów ukłoniła się podkanclerzowi. Ten niedbałym ruchem dłoni odprawił kancelistę dodając – Przywołaj mi tu Sebastiana, jeno migiem chłopcze. słowa wypowiedział niedbale, ale uwadze trójki bohaterów nie umknęło, że kancelista dosłownie pomknął wykonać rozkaz.
– Usiądźcie, proszę. poprosił podkanclerz wskazując krzesła. Całej trójce ruchy rąk podkanclerza wydawały się nieco zbędne i zniewieściałe. Ponadto zaduch dochodzący od Eickmara powodował, że każdy chciał siedzieć jak najdalej. Koniec końców najbliżej siedział Faethor, później Helga, a Thersa na końcu. Podkanclerz pozostał na stojąco, aby po chwili usiąść.

– Mamy nadzieję, że przybyliście do nas w sprawie zadania, które ma dla was Jego Magnificencja Kanclerz Justus von Reichermann. ewidentnie nie czekając na odpowiedź nikogo z bohaterów podkanclerz kontynuował.
– Myślę, że zaczniemy wam opowiadać od początku, tak sądzimy będzie najlepiej. W połowie zdania do pokoju wszedł starszy kancelista, ukłonił się podkanclerzowi i nie mówiąc słowa czekał na rozkazy.
– Wybaczcie na chwilę. Sebastianie, usiądź proszę, być może będziesz nam potrzebny. kancelista ukłonił się ponownie i usiadł za biurkiem.
– Wybaczcie mi, że zacznę od pewnej historii, lecz bez tego nie wytłumaczymy wam szczegółów zadania.
– Sprawa jest dość dawna i być może słyszeliście o niej.
– ˜Hirchenstein to dość znane w okolicy centrum wydobycia żelaza, liczy około 200 mieszkańców, skarbnikiem cesarskim jest tam jest niejaki Edward von Thiel. Jeśli znane wam to miano – to dobrze, jeśli nie to wam powiem – to syn jednego z największych kupców w Altdorfie. Swego czasu przebywał na dworze cesarskim. Burmistrzem miasteczka jest niejaki Joahim Lawierre. Ma on pewne koneksje o których nie chcę tu mówić, ale są bardzo mocne i rozległe.
– Samo miasto żyje z wydobycia żelaza, węgla, cyny i srebra. Większość kopalń należy do prywatnych kupców lub kompanii handlowych, jedynie kopalnie srebra i największa kopalnia żelaza są lennem cesarskim. Do cesarza należą dwie spośród licznych faktorii na terenie miasta. Faktorie te produkują różne rzeczy – między innymi uzbrojenie na rzecz armii imperialnej. Miasteczko założył graf Heinrich Ademhar von Hőle, zwany też Rębaczem. Początkowo miasteczko było typowo rolnicze aż niecałe dwadzieścia lat temu odkryto w pobliskich górach żelazo, srebro, cynę i węgiel, od tego też czasu wyrastają tam manufaktury. Pierwsze kopalnie i kuźnie należały do cesarza, obecnie została w jego rękach jedynie jedna kopalnia i dwie faktorie.
– Ciekawi Was panie pewnie co robi synalek jednego z największych kupców na takim wygnaniu? To dość stara historia, ale Edward oskarżył pewnego z baronetów o wychwalanie przeklętych bogów chaosu, posiadanie ksiąg nekromanckich i co tam kto jeszcze chce. Oskarżonego przez Edwarda szybko uwięziono. Jednakże informacje tegoż Edwarda okazały się bezpodstawne, informacje od szpicli fałszywe, przeszukania nic nie dały, a tortur nie zastosowano.
– Spotkania w których brał udział baronet okazały się schadzkami młodych bogaczy, którzy spędzali czas na hazardzie, piciu i innych przyjemnych rzeczach. Posiadane przez baroneta książki okazały się nie złowróżbnymi grimuarami, lecz zwykłą poezją, książkami o heraldyce, historii i innych tematach.
– Sąd cesarski robiąc dobrą minę do złej gry musiał zwolnić oskarżonego, opłacając w dodatku jego „szkody moralne”. Nadgorliwy Edward został odesłany na placówkę w charakterze skarbnika w mało znaczący zakątek – z delikatną prośbą o nie narzucanie się przełożonym.
podkanclerz przerwał tyradę na małą chwilę, by sięgnąć po szklanicę do wina, które skwapliwie nalał mu kancelista. Podkanclerz pociągnął solidny łyk i kontynuował.

– Tyle słowem wstępu, jeśli macie pytania zadacie je na końcu, a ja odpowiem najlepiej jak będę potrafił.
– Zapewne niemniej ciekawi was czego Kancelaria chce od was. Otóż Edward von Thiel napisał do samego cesarza list. W tym liście zwarł donos na Joahima Lawierre'a. Napisał, że szanowny pan burmistrz para się nekromancją, w okolicy nagminnie ginie trzoda i rozmaita rogacizna, którą później znajdują wypatroszoną, albo bez krwi, jakby tego było mało burmistrz ma podobnież przewodzić sekcie wyznawców Slaanesha. Krótko mówiąc Edward von Thiel domaga się zatrzymania i osądzenia Joahima Lawierre'a. Powiecie, że sprawa prosta – otóż nie jest aż tak prosta.
Raz, że Lawierre ma mocne poparcie na dworze cesarskim i nie możemy go aresztować ot tak bez wyraźnych powodów. Dwa Cesarz, ze względu na dawną wpadkę Edwarda oraz koneksje Joahima i możliwe konsekwencje jego aresztowania nie zgodził się na drogę oficjalną, ale jednocześnie nakazał nam zbadać sprawę. Po trzecie nie możemy w tej sprawie prosić o pomoc łowców czarownic. Naszym zdaniem sprawę należy zbadać delikatnie.
podkanclerz łyknął ponownie wina.
– Czy zgodzilibyście się przeprowadzić małe śledztwo dla Kancelarii? Czy zgodzicie się pojechać do Hirshenstein i sprawdzić, zbadać, czy jak to zwać, czy rzeczywiście Joahim Lawierre jest zamieszany w jakieś nieczyste sprawki jak twierdzi Edward, czy to też tylko próba rozegrania lokalnego konfliktu rękoma Kancelarii? Jeśliście ciekawi co w przypadku, gdy podejrzenia Edwarda są słuszne – podówczas zgłaszacie się do rycerzy Sigmara w Hirshenstein, a oni załatwią aresztowanie i przewiezienie oskarżonego do Altdorfu. Jeżeli oskarżenia są bezpodstawne wówczas wracacie z wynikami waszego śledztwa do Kancelarii. Rzecz jasna dostaniecie list, glejt w którym nominujemy was na śledczych polowych, a Kancelaria prosi wszelakie osoby o pomoc w waszym zadaniu. Po przemyśleniu sprawy proponujemy wam jako wynagrodzenie 100 koron. 40 płatne z góry, natomiast 60 po wykonaniu zadania. podkanclerz skinął w stronę bohaterów prosząc o odpowiedź.

Cała trójka czuła, że sprawa jest nieco śliska – prowadzenie śledztwa w sprawie burmistrza z mocnymi „plecami” z oskarżenia Edwarda von Thiel może skończyć się różnie. Jedynie Thersa nie miała tu zbyt wiele problemów z opowiedzą – jej zadaniem było jedynie wysłuchać co ma do powiedzenia podkanclerz i zdanie relacji Annie.

Należało coś powiedzieć, być może zadać jakieś pytanie. W powietrzu zawisła cisza.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 05-08-2009, 12:23   #23
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Ushi Ysabel Shivarr

Ushi nie wiedzieć który raz tego dość chłodnego poranka szła po mieście. Nie to żeby lubiła poranne spacerki po Altdorfie – co to, to nie. Mieszkała w tym mieście już na tyle by wiedzieć, że to miasto nigdy naprawdę nie śpi. Ale obowiązki to obowiązki …

Idąc opustoszałymi ulicami w stronę karczmy „Srebrzysty Garniec” mamrotała pod nosem, że to ostatni raz, gdy dała się namówić na tak poranne wstawanie. Trzeba tu jednak oddać honor pracodawcy – ciężka sakiewka wypełniona całkiem ładnymi złotymi monetami dość szybko wywiała Ushi z głowy wszelkie obiekcje i „ale”. Co prawda niczym rasowy artysta, za jakiego miewała się Ushi, pomarudziła trochę, ponarzekała, ceny nie udało się jej podbić, ale przynajmniej wiedziała że zrobiła co mogła w tej kwestii. A że słowo się rzekło i transakcję przybiło – trzeba iść do pracy.

Ponieważ do celu wędrówki należało przejść całkiem ładny kawałek miasta elfka miała się na baczności. Co prawda od niedawna liczba napaści w mieście nieco spadła – ale nadal łatwiej było o rzezimieszka czy co gorsza pijanego drwala w bramie niźli przyjazną duszę. W drodze mamrocząc pod nosem, narzekając i pomstując na czym świat stoi jednocześnie starała się zachować czujność. Po drodze w umyśle Ushi przewijały się wspomnienia z rodzinnej, szczęśliwej wioski – jednocześnie jakby całkiem niedawno słyszane przestrogi rodziców, wspomnienia z pracy w barze u Klausa. Aż wreszcie wspomnienie Klauskusa – mentora, przyjaciela i opiekuna. Ushi nie pierwszy raz uroniła łzę wspominając Klauskusa. Nagle z bramy wytoczył się jakiś pijaczyna – nawalony niczym stodoła sianem. Tylko dzięki wrodzonym odruchom i napiętej uwadze uniknęła zderzenia z nim oraz bardzo panoramicznego pawia, którego pijaczyna był łaskaw puścić.

To miasto schodzi na psy … mruknęła pod nosem elfka. Poprawiła odruchowo lutnię, sprawdziła czy mieszek oraz sztylet są na miejscu. Wszystko było w porządku. Ruszyła nieco spieszniej … na horyzoncie zaczęły malować się pierwsze przejawy świtu – niezbyt widoczne dla zwykłego człowieka, ale dla elfa – widoczne jak na dłoni.

Po dobrych kilkunastu minutach marszu Ushi dotarła do karczmy „Srebrzysty Garniec”. Znajdująca się w bogatszej części miasta, blisko dzielnicy kupieckiej i świątynnej karczma, gromadziła w swych podwojach głównie szlachtę, botach kupców. Oprócz nazwy wymalowanej całkiem zdatnie nad drzwiami wisiał wielki garniec pomalowany srebrzystą farbą. A może i był ze srebra? Któż to wie? Kupcy prześcigali się w wymyślnych nazwach karczm, dań i wszystkim innym – byle zarobić.

Ushi poprawiła strój. Biała koszula leżała idealnie, brązowe spodnie nie miały śladów błota czy innych śmieci, jedynie na wysokich czarnych kozakach o szerokiej cholewie znajdowało się kilka paprochów. Dbająca o swój wizerunek elfka strzepnęła je zgrabnym ruchem równie zgrabnej nogi i weszła do środka.

W karczmie oprócz trzech osób nie było nikogo. Pierwszą osobą był znudzony karczmarz – ewidentnie obudzony bez skrupułów, ziewający co chwila i machinalnie czyszczący kubki. Drugą osobą był ten, który zapłacił za spotkanie – halfling, urzędnik Kancelarii, który przedstawił się jako Klaus Kinkel. Trzecią osobą była oczywiście Ushi. Halfling szerokim gestem zaprosił elfkę do stolika, zaproponował grzane, korzenne piwo na rozgrzewkę oraz kapłona na przegryzkę. Nieco przemarznięta Ushi skwapliwie skorzystała z okazji. Po kilku minutach ciszy, po jedzeniu, Klaus zapytał czy Ushi nie zechciałaby zagrać na urodzinach podkanclerza Celestusa Augustusa Joahima Wernera Teodora Adolfusa Warmera. Oczywiście stawka, którą proponowała Kancelaria była bajecznie wysoka, ale niejaki Edwin de Cèrcy polecił jej osobę jako najbardziej odpowiednią.

Przez chwilę elfka zastanawiała się skąd zna nazwisko de Cèrcy, ale dość szybko przypomniała sobie, że spotkała go w Gisoreux podczas podróży ze swoim mentorem – Klauskusem. Przez krótką chwilę zastanawiała się skąd znajomość Edwina z podkanclerzem, ale że nie miała pojęcia, zaprzestała zaprzątać sobie tym głowę.

Potrzymała przez chwilę rozmowę z Klasuem kierując ją na osobę pana Edwina, ale nie urzędnik Kancelarii ewidentnie nie pragnął plotkować na ten temat. Po krótkich targach kontrakt został przyjęty – dziś wieczorem Ushi miała zgłosić się do Kancelarii, gdzie da koncert na urodzinach podkanclerza Celestusa. Klaus wypytał ją o większość znanych pieśni – „Pieśń o Albionie”, „Bohaterskie opowieści”, „Pierścień i inne ballady”. Mimo nalegań elfki nie był ciekaw jak gra, zadowoliły go jedynie jej odpowiedzi, że zna te pieśni. Na koniec Ushi zapytała czy są jakieś pieśni, poematy, które podkanclerz szczególnie lubi bądź nie – w końcu profesjonalizm zobowiązuje. Na całe szczęście pan podkanclerz lubił pieśni wszelakie – zapewne jakby mu zagrać na grzebieniu nie odróżniłby tego od grania na lutni, cytrze czy nawet waltorni. Na koniec Ushi wytargowała nieco monet celem nabycia nowych eleganckich ubrań i błyskotek – nie było tego za wiele, ale zawsze coś.

Przed koncertem Ushi zdołała zakupić elegancką koszulę z żabotem i srebrną spinkę w kształcie liścia na końcu której błyskał się, niczym kropla rosy, sztuczny kamyk imitujący agat. Koncert był dla Ushi zwykłą rutyną ale jakoś nie mogła porwać słuchaczy – mimo zmian tematów, tempa i innych zabiegów całe towarzystwo o wiele więcej zainteresowane było rozmowami na temat jakiegoś miasteczka niźli muzyką elfki czy samymi urodzinami. Co ciekawsze imć podkanclerz Celestus Augustus, którego miano jakoś umknęło w natłoku imion, nie zjawił się. Przy kilku przerwach Ushi dowiedziała się kto jest kim, poplotkowała trochę – dowiedziała się że towarzystwo rozmawia o Hirshenstein, i że Kancelaria ma tam jakiś kłopot i planuje wynajęcie do rozwiązania tegoż kilkoro śmiałków. Jutro w tej sprawie mieli po mieście ogłaszać heroldzi. Jednym z plotkujących był uroczy człowiek w wieku około dwudziestu paru lub trzydziestu paru lat, ubrany w obcisły, modnie pikowany, kabat w równie modnym kolorze ecru z wielką białą kryzą. Całości dopełniały spodnie, ewidentnie wywodzące się od bryczesów. Włosy podkanclerza miały kolor kary, podobnie zresztą jak wąsy, i podobnie jak one, były misternie utrefione. Całości stroju dopełniał kolczyk z perłą i rapier u boku. Znacznie później Ushi dowiedziała się od służącego, że to Jego Magnificencja Podkanclerz Karol van Eickmar , nerwus i raptus jakich mało oraz, że to on ma sprawować nadzór nad naborem osób, które pojadą do Hirshenstein.

Przy okazji kolejnej przerwy Ushi postanowiła znów porozmawiać z podkanclerzem Eickmarem. Rozmowa dała tyle, że podkanclerz osobiście zaproponował Uhsi czy nie zechce pojechać do Hirschenstein oraz dokładnie wyjaśnił jej cele tej podróży. Jeżeli szacowna rybałtka byłaby zainteresowana pracą dla kancelarii i zarobkiem 170 złotych koron wówczas ma się zgłosić za dwa dni do kancelarii, tyle zapewne zajmie nabór. Oczywiście podkanclerz prosił o utrzymanie tajemnicy co do samego zadania.

Nieco po północy urodziny podkanclerza Celestusa zostały zakończone, Ushi otrzymała od Klausa umówioną zapłatę i transport karetą do dowolnej karczmy w Altdorfie.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 09-08-2009, 21:23   #24
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Faethor błysnął zębami słysząc jak Helga przyjmuje wyzwanie. Patrząc na jej zgrabną i silną sylwetkę zaczął się zastanawiać czy aby nie porachuje mu zbytnio kości, jednak perspektywa siniaków nigdy nie powstrzymała go przed wszelkiego rodzaju próbowaniem swoich sił. Zwłaszcza wobec tak uroczego adwersarza.

Dziewczyna potwierdziła również jego podejrzenia, że i w lesie potrafiłaby sobie poradzić. Solennie obiecał sobie przedyskutować to z nią później - nie były to umiejętności znane przeciętnej mieszczce czy chłopce. Albo i szlachciance, nawet z Północy.

* * *

Ceremoniał związany z zaanonsowaniem podkanclerza strawił tyle czasu że Faethor zdążył zapamiętać ostatni kwadrat mapy. Odwrócił się do drzwi przybierając lodowatą maskę obojętności. Mróz w jego oczach pogłębił się na widok wchodzącego.

"Wystroił się, pompatyczny dupek, niczym na bal maskowy" - pomyślał obserwując modnisia. Nieodparcie przyszły mu na myśl opowieści ojca i dziadka o Wysokim Mistrzu Wiedzy Teclisie czy Mistrzach Wiedzy Yrtle i Finreirze. Nawet wielkiego Teclisa, aroganckiego, nieprzyjemnego w obejściu i zgorzkniałego, nie otaczał tak bizantyjski rytuał. I nie oczekiwał on czołobitności. Jednak rzut oka na dłonie podkanclerza sprawił że mimo odczuwanej niechęci Asrai miał się na baczności. Podobnie niekwestionowany posłuch ostrzegł go że w van Eickmarze może tkwić więcej niż mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka. Mimo wszystko nie przestał porównywać go z (nielicznymi, przyznajmy) znanymi mu wielkimi tego świata. Wspomnienie Yrtle zabolało go jak zawsze, mimo upływu dwustu zim od śmierci tego ostatniego - tym bardziej że rodowa pamiątka w jego posiadaniu ściśle wiązała się z pobytem wielkiego maga w rodzinnym lesie.

Faethor ukłonił się, naśladując nieco niezgrabnie kancelistę. Niestety, faktycznie zajął miejsce najbliższe strojnisia. Uśmiechnął się ponuro w duchu - nic z tego co podkanclerz użyłby do wzbogacenia swojego "bukietu" nie może się równać z przenikliwym smrodem zepsucia którym przepojone są stwory i wyznawcy Rujnujących Potęg. Na niewygodę wszelkiego rodzaju jest od dawna odporny. A z bliska nie ujdzie jego uwagi żaden gest czy grymas van Eickmara.

Przemowa podkanclerza sprawiała że pod obojętną maską twarzy Laure coraz bardziej gotował się z wściekłości. Czuł jak gniew zaciska mu palący chwyt wokół piersi. Historia była tak naciągana że trzeszczała w szwach. Słowa którymi podkanclerz opisywał miasteczko i osoby wcześniejszego dramatu tak przypominały zasłyszane przez Faethora wieści że ten dostrzegał jedynie dwie możliwości: albo van Eickmar przysłuchiwał się elfowi gdy ten przekazywał kobietom wyniki swoich poszukiwań, albo z jakiegoś powodu sama Kancelaria rozpuszczała pogłoski i plotki które z kolei Asrai posłyszał. Nie musiał przypominać sobie gorzkich słów Romulusa Wygnańca o szlachcie Imperium: "Są oni gorsi od dzikich bestii poprzez swoją zachłanność władzy i niskie gry o nią. Są bardziej gotowi walczyć ze sobą o kęs dóbr i zaszczytów niż dbać o wypędzenie Mroku z tej krainy". Najchętniej wyszedłby bez słowa, zabierając ze sobą Helgę i panią Annę, trzaskając drzwiami, nie mając ochoty tłumaczyć aroganckiemu błaznowi że nie jest durniem za jakiego ten go najwyraźniej uważa. Bycie młodzikiem, pełnym wiary we własne siły nie oznacza że ma ochotę ryzykować wolnością, zdrowiem lub wręcz życiem dla wewnętrznych rozgrywek między arystokratami. Przed wyjściem powstrzymywała go jedynie świadomość że Helga nie wie co płonie w jego duszy i może błędnie zinterpretować jego zachowanie.

Dlatego gdy zapadła cisza, poczekał chwilę by grzecznie dać paniom pierwsze słowo (niestety, pani Anna zdaje się być obojętną w stosunku do sprawy, zaś Helga milczy, zapewne ze względu na niewieścią nieśmiałość i skromność). I by zelżała żelazna obręcz wściekłości wokół jego serca. Dopiero gdy był pewien że panuje nad głosem w wystarczającym stopniu, odczekał jeszcze parę uderzeń serca i odezwał się do van Eickmara, nie siląc się jednak na zbytnio uniżony ton. Na początek zadał kilka pytań, pilnie obserwując reakcje szlachcica (i sługi z tyłu), przecież istnieje możliwość że elf się pomylił w swoich domysłach:

- Dziękuję wam, mości podkanclerzu, za tak interesującą propozycję. Dostrzegam jednak parę kwestii które chciałbym wyjaśnić przed podjęciem decyzji. Z tego co mi wiadomo Kancelaria nie przejęła kompetencji Inkwizycji, a pod rozwagę tej ostatniej poddaje się oskarżenia o nekromancję czy wyznawanie Rujnujących Potęg - zajedno, wobec szlachcica czy też nie. Racz więc wytłumaczyć dlaczego nie można wezwać inkwizytorów? Oskarżyciel, Edward von Thiel, musi być świadom że wcześniejsze niesłuszne czy też nieskuteczne oskarżenie podważa jego wiarygodność. Skoro więc decyduje się na kolejne takie posunięcie, musi mieć zapewne podstawy ku temu. Chciałbym poznać dokładną treść donosu. Jakimi to koneksjami dysponuje Joachim Lawierre? Rozumiem że nie chcieliście o nich mówić bowiem zajęłoby to wiele czasu, jednak mają one znaczenie dla osób które najpewniej będą musiały się z tymi koneksjami zmierzyć. Podobnie, jakimi sprzymierzeńcami, dokładniej, dysponuje oskarżyciel?

Przerwał na chwilę, zastanawiając się co dalej. Po raz kolejny przed jego oczami stanęła sylwetka Romulusa, rzadko wyglądanego, często potrzebnego, ale nigdy - mile widzianego. Przypomniał sobie jego pełne goryczy zdania o wewnętrznych napięciach i sporach w Imperium.

- Po drugie, mówicie, mości podkanclerzu, o delikatności sprawy. Do tej pory sprawa, jeśli nie treść samego donosu, znana jest zapewne od Gór Krańca Świata po Wielkie Morze Wschodnie - tu Faethor ma na myśli tradycyjną nazwę używaną na Ulthuanie, dla człowieka będzie to zapewne wyglądało na błąd geograficzny - nie wspominając o odległym o kilka dni drogi Hirshenstein, skoro list dotarł najpierw na dwór cesarza. Nieco to ... skomplikuje ... zarówno poszukiwanie prawdy jak i poczynania śledczych powołanych tak oficjalnie przez Kancelarię.

- Po trzecie, jeśli mamy wystąpić jako przedstawiciele Kanclerza, jako śledczy polowi Kancelarii, chciałbym otrzymać prawne podstawy takiej funkcji do zapoznania się z nimi.

- Po czwarte, jaki czas mielibyśmy na przeprowadzenie śledztwa?
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 11-08-2009, 15:40   #25
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Podczas drogi powrotnej z urodzin podkanclerza Celestusa Augustusa Joahima Wernera Teodora Adolfusa Warmera Ushi zastanawiała się nad propozycją Eickmara, która wydała jej się interesująca.

Gdy kareta zatrzymała się pod karczmą gdzie miała wynajęty pokój, Ushi rzucając w stronę woźnicy suche Dziękuję... weszła do środka.
Zmęczona ciężkim i długim dniem jak i wieczorem, poszła od razu do pokoju.
Mam dwa dni... myślała kładąc głowę na poduszkę.
W sumie to co miałam do zrobienia - załatwiłam, nic mnie już tu nie trzyma... I gdy opadły Jej powieki przysłaniając srebrzyste oczy zapadła w głęboki sen.

Gdy się obudziła było prawie południe. Przeciągnęła się mrucząc jak kotka, ubrała i zeszła na posiłek. Podczas jedzenia zastanowiła się czy nie potrzebuje czegoś na ewentualną wycieczkę do Hirshenstein, lecz pozostała przy myśli że załatwi to ewentualnie jutro po wizycie w kancelarii.
Martwmy się o dziś - jutro to przyszłość, któż wie co zdarzy się za chwilę...

Z braku zajęcia ruszyła na Targ, lecz niestety, mimo iż wypatrzyła kilka dobrze zrobionych ozdóbek nic tak naprawdę nie wywołało uśmiechu na jej twarzy. Może była to wina Jej nastroju...
Nie lubiła tak naprawdę mieć czasu wolnego gdyż nie wiedziała co z sobą począć... Wolnym krokiem ruszyła dalej.
W końcu na jednym ze stoisk wypatrzyła kilka posrebrzanych bransoletek. Nie znała się na metalach szlachetnych by to stwierdzić, ale niezbyt wysoka cena mówiła sama za siebie.
Nie były zbyt grube, ale i nie za cienkie, by połamać przy pierwszej nadarzającej się okazji, aczkolwiek gdy wzięła trzy do delikatnej dłoni, przełożyła przez palce i nadgarstek, zagrały prześlicznie przy każdym ruchu jej ręki. Tak... Są idealne...
Obdarowała kramarza cudownym uśmiechem, wysypując na jego dłoń odliczoną ilość monet, po czym jak zaczarowana odeszła bez słowa. Spojrzała na słońce, które wydawało by się z nią igrać, gdyż jeszcze chwila a zacznie chować się za najwyższymi budynkami. To już tak późno? Czyżby te kramiki tak mnie wciągnęły... Jej niepewność rozwiało burczenie dochodzące z brzucha.
Wciąż ciesząc się z nowego zakupu ruszyła do karczmy. Tam niespiesznie napełniła domagający się coraz mocniej czegoś do przetrawienia żołądek, wypiła kielich wina do posiłku, potem jeszcze jeden sączyła przyglądając się wciąż wchodzącym bądź wychodzącym gościom.

Rankiem wstała wypoczęta, zamówiła kąpiel i doprowadziła się do Jej zdaniem najbardziej idealnego wyglądu. Zjadła lekkie śniadanie po czym ruszyła do kancelarii.
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]

Ostatnio edytowane przez Puzzelini : 11-08-2009 o 15:42.
Puzzelini jest offline  
Stary 13-08-2009, 12:22   #26
 
Charlotte's Avatar
 
Reputacja: 1 Charlotte nie jest za bardzo znany
Helga miała poniekąd dość czekania na jegomość podkanclerza i chętnie by wróciła do domu, gdyby nie fakt że po zamknięciu drzwi pracowni nie bardzo miała do czego wracać. Bez Martina nie miała szans na ich otworzenie. W duchu miała nadzieję, że sprawa na Thay pójdzie w miarę gładko …

Anons podkanclerza, godzien samego Cesarza, nieco śmieszył Helgę, rzuciła okiem na pozostałych. Anna zachowywała spokój. Faethor zdawał się nieprzenikniony. Helga spuściła nieco rzęsy powstrzymując wesołe ogniki w oczach. Durny, nadęty, pompatyczny Trep … pomyślała w duchu używając slangu z najgorszych dzielnic Altdorfu. Strój podkanclerza nie zaciekawił Helgi, mimo jej zamiłowania do fatałaszków. Jej ukochany Martin, zwany czasem wśród znajomych arbiterem elegantiarum, już dawno zaprzestał noszenia szerokiej kryzy twierdząc, że to przeżytek.
wystroił się jak szczur na otwarcie kanałów … . Jednakże coś w postawie i zachowaniu podkanclerza powodowały, że Helga miała się na baczności i pilnowała języka. W końcu bądź, co bądź nie chciała skończyć na bezlistnym drzewie … Również Helga złożyła ukłon wobec osoby kanclerza, nie starała się przy tym się go naśladować, wykonała całkiem znośne dygnięcie. Widząc piruet Faethora była gotów wybuchnąć śmiechem, ale powaga sytuacji i osoba van Eickmara powstrzymały ją od tego. Jednakże elf złowił kątem oka jej oczach wesołe ogniki.

Gdy jegomość podkanclerz zbliżył się nieco i pozwolił usiąść do nozdrzy Helgi doszedł zapaszek dobiegający ewidentnie od van Eickmara. Helga przyzwyczajona do różnorakich zapachów wielkiego miasta miała dziwne wrażenie, że to nie smród lecz nadmiar perfumy był w tym „bukiecie” zbyt intensywny. Próbowała siąść nieco dalej od źródła zapachu, ale udało się to jej połowicznie – siedziała w środku. W duchu współczuła elfowi, który siedział najbliżej i nieco zazdrościła Annie siedzącej na końcu.

Gdy podkanclerz zaczął mówić Helga wyłowiła w jego głosie kilka złowróżbnych nutek, co utwierdziło ją w przekonaniu by być grzecznym. Początek historii był dokładnie taki, jakim przedstawił go Faethor i taki jaki mówiły liczne plotki. Dziwne wydało się jej że słowa podkanclerza były dokładnie takie same jak Faethora. Pomyślała, że zaprawdę ściany mają uszy.
Dalsza część informacji wyjaśniła Heldze dość sporo w wielu sprawach. Domyślała się już dlaczego nie powiadamiano łowców czarownic, dlaczego nie chciano angażować sądu cesarskiego, sądu Kanclerskiego. Jako dziewczyna urodzona i wychowana w wielkim mieście nie raz widziała co znaczy protekcja wielkich i możnych rodzin. Jak za błahe sprawki batożą biedaka, podczas gdy bogacz wykupuje się lichym brzdękiem lub jeno słowem.

Początkowo Helga zbierała się by pierwsza zabrać głos w sprawie, ale powstrzymała się chcąc dokładniej przemyśleć słowa i gesty. W ten sposób Faethor odezwał się przed nią. Jego pytanie o inkwizycję dało jej do zrozumienia, że młody elf niewiele wie o złożoności zależności w społeczeństwie wielkiego miasta i wielkich pieniędzy. W sumie podzielała wątpliwości elfa. Skoro plotkowano o mieście to i być może o samej sprawie. Koniec końców Helga zadała kilka pytań.

– Mości podkanclerzu, zdajecie sobie sprawę, że zwykli zjadacze Altdorfiańskiego chleba, niełatwego co prawda, nie za wiele zdziałać mogą w tej sprawie? Sprawa w którą zamieszane są dwie wpływowe siły może się źle skończyć dla osób wtykających w nią swe nosy.

– Mówicie Panie podkanclerzu o tym, że w razie potwierdzenia się doniesień z listu Edwarda von Thiela mamy zawiadomić odpowiednie służby. A jeśli oskarżony zechce uciec i będzie trzeba go zatrzymać, aresztować? Różnie może się to potoczyć dla niego i dla nas … domyślacie się pewnie o czym mówię.

Helga zamilkła czekając reakcji podkanclerza.
 
__________________
Dla każdego żywego bytu istnieje broń, przed którą nie może się on uchronić. Czas. Choroba. Żelazo. Wina...
Charlotte jest offline  
Stary 27-08-2009, 08:27   #27
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Siedziba kancelarii – bankiet

Ushi Ysabel Shivarr

W trakcie rozmowy z podkanclerzem Eickmarem, gdy ów przedstawiał sprawę trapiącą miasteczko Hirshenstein Ushi miała dziwne wrażenie, że jegomość van Eickmar nie powiedział jej wszystkiego. A może wszystkiego sam nie wiedział? W to ostatnie elfka nie bardzo chciała uwierzyć.

- Mówisz Panie że jest wyznawcą Slaanesha. Co to jest za bóstwo? zapytała z czystej ciekawości. Należy tu nadmienić, że Ushi mimo swojego wieku nie miała do czynienia z plugawymi kultami i ich bóstwami, niewiele interesowała się również wydarzeniami w Imperium, przez co czasem nie wiedziała o czym mówią.
Brew podkanclerza powędrowała w górę, Ushi zorientowała się, że jej pytanie wprawiło podkanclerza w konsternację. Ewidentnie nie wiedział co i jak ma ująć. Zapewne zastanawiał się czy elfka rzeczywiście nie wie o jakim bogu mowa czy też stroi sobie żarty... Ostatecznie Eickmar skinął na służącego by ten podał mu wina. Łyknął solidnie, łypnął okiem na elfkę i odpowiedział:
- Slaanesh to jeden z plugawych bogów chaosu. Jest on bogiem rozkoszy cielesnych znanym także przez lud całego Imperium jako: Pan Rozkoszy, Książę Pożądania i Plugawiec Zmysłów. Niech Cię Pani nie zmyli owa cielesna rozkosz – jego wyznawcy są zepsuci do szpiku kości! Eickmar uczynił gest jakby miał splunąć, lecz ostatecznie powstrzymał się.

Gdy podkanclerz skończył mówić, Ushi postanowiła zagrać w otwarte karty i zapytała wprost:
-Czyli po prostu i bez ogródek - mam być szpiegiem, czyż nie? A czy za szpiegostwo nie wisi się na stryczku? Jeśli zdarzy się iż mnie złapią, mam się ujawnić? Czarny scenariusz może się przytrafić... Oczywiście nie zakładam z góry porażki lecz staram się myśleć rozsądnie.
Van Eickmar wybuchnął śmiechem – jednakże Ushi wyczuwała, że ów śmiech maskuje jego prawdziwe uczucia – popatrzył na nią lekko z ukosa i po chwili zastanowienia, gdy wypił kolejny kielich wina i dokładnie obejrzał jego frezy odparł wprost:
– Szpiegostwo … to takie nieładne słowo. Wolę określenie agent. Zresztą nieważne jak to zwać, możesz to nazwać szpiegostwem jeśli taka Twa wola. Zauważ jednakże, że tu nie działasz na rzecz osób prywatnych lecz na rzecz Kancelarii powołanej przez samego Cesarza. Jak wspomniałem dostaniesz glejt w którym powołamy Cię na agenta kancelarii – a więc nie będziesz szpiegiem, jeno urzędnikiem Kancelarii. Rzecz jasna ów glejt nie ochroni nijak Twej szyi przed bandą goblinów czy innych złoczyńców, którzy za nic mają prawo!
W tej sprawie odkrycie Twego zadania sprawić może jedynie, że oskarżany spali wszelkie dowody i będzie udawał bardziej świętego niż jest … W razie gdyby zaszła takowa potrzeba owszem okażesz glejt Kanclerski, a każdy urzędnik ma prawo i obowiązek pomóc w Twej sprawie w miarę swych możliwości.


- Co do tego listu to użyć go chyba należy tylko do potwierdzenia prawdomówności dla Rycerzy. Myślę ze każda dodatkowa osoba która będzie o tym wiedziała jest potencjalnym zagrożeniem gdyż może być informatorem owego domniemanego nekromanty. Jeśli mogę poprosić, to owszem ale list proszę napisać w języku klasycznym by byle wieśniak nie mógł go przeczytać czy nawet poskładać literek... dodała Ushi z uśmiechem.
-Hmmm... List nie może być napisany w klasycznym. Zapytasz pewnie dlaczego. Otóż w wielu miejscach Imperium, w tym w samym Hirshensten znajdować się mogą osoby, które nie znają tego języka, a są urzędnikami różnych szczebli... Pomyślę nad tym co powiedziałaś Pani i postaram się uczynić ten list bezpieczniejszym dla Ciebie ...

Na koniec rozmowy Ushi stwierdziła, że podoba się jej propozycja podkanclerza. Będzie to jakieś urozmaicenie nudnego życia w mieście.
- Oczywiście, podoba mi się takie urozmaicenie. Z chęcią wezmę w tym udział. Pojawię się w kancelarii. Wtedy dopełnimy formalności.
Podkanclerz ukłonił się jej z godnością i dodał – Do zobaczenia w Kancelarii. A teraz proszę o wybaczenie, zbyt długo nie rozmawiałem z resztą gości. Po kolejnym ukłonie podkanclerz oddalił się do gości.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 27-08-2009, 09:15   #28
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf


Ushi

Tego ranka, po bankiecie w siedzibie Kancelarii, Ushi wstała kole południa. Koguty już dawno ochrypły od piania, a ona dopiero podniosła się z łóżka. Być może to z powodu wina wypitego w czasie bankietu, a być może to zwykłe zmęczenie...

Dzień nie był niczym niezwykłym, początkowo zastanawiała się zy nie potrzebuje czegoś na ewentualną wycieczkę do Hirshenstein, lecz pozostała przy myśli że załatwi to ewentualnie jutro po wizycie w Kancelarii. Później odwiedziła targ. Większość rzeczy, które tam obejrzała nie wywołało żadnego zainteresowania mimo usilnych starań kramarzy.
W końcu dotarła do straganu pełnego różnorodnych błyskotek. Nawet bez usilnych starań nizołka, który tu sprzedawał, Ushi wypatrzyła kilka ładnych błyskotek. Niestety złote okazały się zbyt drogie – jej zdaniem były warte jedynie połowy swej paskarskiej ceny, lecz mimo różnych prób targowania się nizołek pozostał nieugięty.

Ushi w czasie targowania się wypatrzyła kątem oka kilka posrebrzanych bransoletek. Nadawały się idealnie na jej zgrabną dłoń – nie były zbyt grube, ani zbyt cienkie, do tego padające na nie światło powodowało, że wydawały się jeszcze piękniejsze. Wizyta na targu tak zaabsorbowała Ushi, że zapomniała o całym świecie, dopiero brutalne burczenie w brzuchu przywołało ją do rzeczywistości. Wróciła do karczmy zjadła co nieco i wypiła.
Rano zamówiła kąpiel, doprowadziła się do najlepszego wyglądu jaki jej zdaniem mogła uzyskać, zjadła lekkie śniadanie i wyruszyła do Kancelarii. Ranek był rześki, mimo że wiosna rozpoczęła się na dobre.

Droga do celu nie owocowała niczym specjalnie ciekawym – ot piekarze idący na targ zdołali ją skusić na ciepłego i pachnącego precelka. Na targ spieszyły całe rzesze kupców i kupujących, żebracy wyruszali na swoje miejsca, w tłumie ciągnącym tu i tam w różne strony zapewne roiło się od rzezimieszków. Ushi odruchowo sprawdziła czy sakiewka jest na miejscu, a po chwili namysłu odpięła ją z pasa i schowała w nieco pewniejsze miejsce. Po chwili ktoś z tłumu ją potrącił – tuż obok przemknął jakiś młodzieniec w ciemnej pelerynie.
Dziwnym zrządzeniem losu Uhsi zdołała spojrzeć w jego twarz – twarz pucołowatego niziołka o zielonkawych oczach i rdzawych włosach. Mimo że widziała go tylko chwilę niziołek puścił jej oko i dalej pomknął niczym rącza łania.

Za nim biegło trzech strażników miejskich i zdyszany, grubawy krasnolud - wyglądający na kupca.
– Złodziej, złodziej, łapać, trzymać wołali gromko strażnicy, krasnolud dysząc i sapiąc niczym miech kowalski gonił ostatkiem sił.
Mimo prób nikt z tłumu nie zdołał zatrzymać złodzieja. Ten i ów już prawie trzymał go za kaptur czy rękaw by po chwili okazało się że ucapił powietrze. Część osób z tłumu wcale nie pomagała w łapaniu złodziejaszka woleli patrzeć, niektórzy ze śmiechem komentowali próby łapania.
-Ej Klaus, patrzaj no – trep ucapił jeno łajno !!! odezwało się dubas koło Ushi.
Złodziej zniknął w tłumie, zdyszany krasnolud poniechał pościgu i stanął koło Ushi. Sapiąc i dysząc zapytał ją:
-Widziałaś go? Widziałaś obwiesia? Tego co nie tylko skradł moje złoto ale i córkę wyonacył? Pomóż mi, a złotem zapłacę!
Krasnolud wyglądał na zdesperowanego i bogatego, a że pieniądz nie śmierdzi jak mawia klasyczne przysłowie, Ushi porozmawiała chwilę z krasnoludem. W efekcie dowiedziała się że nazywa się on Dunbar syn Gnorsta ze Szarych Wzgórz i faktycznie jest kupcem – dokładniej złotnikiem. Wymiana zdań przyniosła jej kilka ładnie świecących złotych krążków w mieszku.

Koniec końców po przygodzie ze złodziejem Ushi dotarła koło południa przed budynek Kancelarii, ponownie sprawdziła swój wygląd. Wszystko wydawało się jej w porządku.
Weszła do środka – w wielkim prawie pustym holu za dużym dębowym biurkiem siedział kancelista wypełniający coś w papierach. Co jakiś czas między różnymi drzwiami przebiegali lub przechodzili różni urzędnicy.
Ushi śmiało podeszła do biurka i powiedział dość głośno:
– Witam, nazywam się Ushi Ysabel Shivarr jegomość podkanclerz van Eickmar mnie oczekuje.
początkowo kancelista nie wydawał się zwracać na nią uwagi, lecz nazwisko podkanclerza zadziałało niczym magiczne zaklęcie. Kancelista spojrzał na elfkę i odparł:
– Podkanclerz jest dzisiaj zajęty ma ważne spotkanie, proszę wpisać się do księgi oczekujących na spotkanie lub zostawić wiadomość.
– A wiem, że ma spotkanie i domyślam się w jakiej sprawie. Zapewne omawia sprawy związane z Hirshenstein. Ja również jestem tutaj w tej sprawie. odpowiedź Uhsi była nieco buńczuczna, mówiła niby spokojnie ale zaakcentowała silniej zdanie o mieście dając do zrozumienia że wie sporo w tej sprawie.
Urzędnik spojrzał na nią nieco uważniej, odłożył pióro i wyciągnął niewielki dzwonek. Zadzwonił niby nie za głośno, lecz po chwili obok Ushi pojawił się młody elf.
– Słuchaj Filavandrelu. Pójdziesz do podkanclerza van Eickmara, jest w pokoju trzecim, przekażesz mu, że przybyła pani Ushi Ysabel Shivarr w sprawie związanej z Hirshenstein. A i nie martw się Eickmar ma dzisiaj dobry humor … uwadze Ushi nie umknęło, że młody elf wolałby zapewne iść samotnie w ciemny las lub po Altdorfie po północy niźli do podkanclerza. Ostatnie zdanie ewidentnie go uspokoiło. Młodzieniec szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. Ushi zauważyła że stoi przed nimi ochroniarz – krasnolud.
– Proszę zaczekać, podkanclerz zostanie powiadomiony.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 27-08-2009, 11:09   #29
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
2028, Pflugzeit – Altdorf

Siedziba Kancelarii
Faethor, Anna, Helga, Ushi


W pokoju w którym przebywali akurat Faethor, Anna i Helga zawisło oczekiwanie. Po słowach podkanclerza każdy zastanawiał się co by powiedzieć. W końcu pierwszy odezwał się Faethor
- Dziękuję wam, mości podkanclerzu, za tak interesującą propozycję. Dostrzegam jednak parę kwestii które chciałbym wyjaśnić przed podjęciem decyzji. Z tego co mi wiadomo Kancelaria nie przejęła kompetencji Inkwizycji, a pod rozwagę tej ostatniej poddaje się oskarżenia o nekromancję czy wyznawanie Rujnujących Potęg - zajedno, wobec szlachcica czy też nie. Racz więc wytłumaczyć dlaczego nie można wezwać inkwizytorów? Oskarżyciel, Edward von Thiel, musi być świadom że wcześniejsze niesłuszne czy też nieskuteczne oskarżenie podważa jego wiarygodność. Skoro więc decyduje się na kolejne takie posunięcie, musi mieć zapewne podstawy ku temu. Chciałbym poznać dokładną treść donosu. Jakimi to koneksjami dysponuje Joachim Lawierre? Rozumiem że nie chcieliście o nich mówić bowiem zajęłoby to wiele czasu, jednak mają one znaczenie dla osób które najpewniej będą musiały się z tymi koneksjami zmierzyć. Podobnie, jakimi sprzymierzeńcami, dokładniej, dysponuje oskarżyciel? w słowach elfa znalazło się wiele goryczy, Eickmar musiał wyczuć ją w tonie elfa bo odpowiedział spokojnie i rzeczowo:

– Masz tu rację młody elfie. Kancelaria nijak nie przejęła zadań i kompetencji Inkwizycji czy łowców czarownic. W pierwszym momencie po otrzymaniu listu od Edwarda von Thiela Cesarz i Jego Magnificencja Kanclerz mieli zamiar powiadomić odpowiednie instytucje i osoby. Niestety na przeszkodzie stanęły koneksje Lawierrea – otóż Wielkim Inkwizytorem i Wielką Mistrzynią Zakonu jest nie kto inny ale sama baronessa Alchaima von Baates, pani Alachima jest nieodrodną wnuczką Magnusa Bertoldiego, córką Clathuma von Baatesa i Flavii Bertoldi, z kolei Lawierre jest kuzynem Calthuma i bardzo przyjacielem rodziny Bertoldich i de Donne. Domyślasz się, że po oskarżeniu Lawierre dość szybko by trafił w ręce, a raczej pod skrzydła Alachimy. Cesarz i Kanclerz mają podejrzenia że wówczas śledztwo szybko by umorzono z braku dowodów lub miałoby miejsce coś podobnego, a sam Lawierre wyszedł by z tego bez szwanku i do tego z odszkodowaniem za niesłuszne aresztowanie i oskarżenie.

Edward von Thiel rzeczywiście musi być świadom, że jego poprzednie nieskuteczne oskarżenia mogą mieć wpływ na osąd obecnych oskarżeń, być może dysponuje jakimiś dowodami – jednakże nie ma o nich w liście ani słowa. Dodatkowo być może jest to rozgrywka polityczna między Thielem a Lawierrem. Thiel będąc ambitnym synem bogatego kupca, być może chce zostać burmistrzem miasteczka co jest z pewnością większym prestiżem niż stołek skarbnika. To jest również jeden z powodów by nie mieszać w to Inkwizycji czy łowców czarownic.

Koneksje Lawierra wiążą się z rodziną Bertoldich, jest on kuzynem Calthuma von Baatesa i bardzo przyjacielem rodziny Bertoldich i de Donne. Rodzina Bertoldich to bardzo bogaci i wielce wpływowi bankierzy, członkowie ich rodzin obsadzają wiele różnych i wpływowych stanowisk. Rodzina de Donne jest blisko spokrewniona z Bertoldimi, są to głównie kupcy.


Po chwili Faethor odezwał się ponownie:
- Po drugie, mówicie, mości podkanclerzu, o delikatności sprawy. Do tej pory sprawa, jeśli nie treść samego donosu, znana jest zapewne od Gór Krańca Świata po Wielkie Morze Wschodnie nie wspominając o odległym o kilka dni drogi Hirschenstein, skoro list dotarł najpierw na dwór cesarza. Nieco to ... skomplikuje ... zarówno poszukiwanie prawdy jak i poczynania śledczych powołanych tak oficjalnie przez Kancelarię.
Eickmar przez chwilę zastanawiał się o czym dokładnie mówi ów elf, jakie Wielkie Morze Wschodnie, chyba coś mu się we łbie pokiełbasiło. Niemniej jednak postanowił odpowiedzieć na pytanie elfa. Tym razem w jego słowach nie było zbyt wiele uprzejmości.
– Być może jest jak mówisz i treść listu może być znana wielu osobom. Jednakże Edward nie jest głupcem – list wysłał przez zaufanego członka swojej rodziny do ojca - swojego wuja. Ten przekazał go Cesarzowi. Z tego co wiemy o dokładnej treści listu poza nami, którzy tu jesteśmy wie Cesarz, ojciec i wuj Edwarda. Kancelaria czyni starania by treść listu nie wyszła poza jej mury – oczywiście wszędzie są plotki, ale cóż na to poradzić.

Odpowiedź podkanclerza wyjaśniła co nieco Faethorowi, niezrażony tonem wypowiedzi Eickmara zapytał ponownie:
- Po trzecie, jeśli mamy wystąpić jako przedstawiciele Kanclerza, jako śledczy polowi Kancelarii, chciałbym otrzymać prawne podstawy takiej funkcji do zapoznania się z nimi. No i po czwarte, jaki czas mielibyśmy na przeprowadzenie śledztwa?
Eickmar westchnął głęboko, wszystkim zdawało się że coś wymamrotał pod nosem, ale to zapewne tylko wrażenie.

– Mości Faethorze, jak mówiłem wcześniej dostaniecie list polecający, glejt w którym Kancelaria mianuje was śledczymi, a każdy przedstawiciel władzy lokalnej jest obowiązany wam pomóc. Jeśli chodzi o podstawy prawne takowej funkcji to kancelista Sebastian dostarczy Ci odpowiednie informacje, a jeśliś w piśmie nie biegły – pomoże przeczytać, czy wyjaśni wątpliwości. Czasu na śledztwo nie mamy raczej za wiele – Edward może zrobić coś głupiego … moim zdaniem półtora miesiąca to aż nadto.

Po chwili odezwała się dotychczas milcząca Helga:
– Mości podkanclerzu, zdajecie sobie sprawę, że zwykli zjadacze Altdorfiańskiego chleba, niełatwego co prawda, nie za wiele zdziałać mogą w tej sprawie? Sprawa w którą zamieszane są dwie wpływowe siły może się źle skończyć dla osób wtykających w nią swe nosy.

***

Podkanclerz wydawał się rozbawiony jej wypowiedzią ale nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ rozległo się pukanie … Podkanclerz popatrzył na kancelistę Sebastiana – ten wstał i podszedł do drzwi. Faethor i Helga zauważyli, że rozmawia on z drugim kancelistą. Po chwili Sebastian wrócił i podszedł do podkanclerza.
– Wybaczcie mi mości podkanclerzu, podobnież przyszedł jeszcze ktoś w sprawie o której tu mówicie – niejaka Ushi Ysabel Shivarr – elfka, czeka na zewnątrz... kancelista mówił dość cicho, ale cała trójka bohaterów dokładnie usłyszała każde słowo.
– Ot i cali poszukiwacze przygód, potrafią się spóźnić i przyjść w połowie spotkania... odezwał się głośniej od Sebastiana podkanclerz.
– Zrobimy tak. Przekażesz jej wszystko o czym tu mówiliśmy, żeby dwa razy języka nie strzępić. My w tym czasie zjemy coś. Gdy już wszystko jej opowiesz – przyjdźcie do nas, a wówczas będziemy kontynuować. A poproś kucharza niech podadzą nam coś na ząb – zgłodniałem

Kancelista wyszedł szybko, niecałe dziesięć minut później do pokoju w którym przebywali bohaterowie wjechał wózek z mięsiwem, winem, miodem, ciasteczkami, itp.

***

Po chwili do Ushi przyszedł inny, starszy kancelista, który wyszedł z pokoju.
– Witam Cię Pani. Imię moje Sebastian, mam za zadanie opowiedzieć o czym rozmawia podkanclerz z trzema śmiałkami, który przybyli poznać zadanie związane z miasteczkiem Hirschenstein. kancelista ukłonił się zgrabnie.
– Może przejdziemy tam? wskazał na pokój znajdujący się tuż obok tego, do którego pukał młody elf.
Ushi przyjęła propozycję kancelisty, dobrze jest przecież wiedzieć co i jak żeby nie powtarzać pytań.
Po wejściu do pokoju oczom elfki ukazał się niewielki stół i cztery krzesła. Oprócz tego niewielkie biurko z przyborami do pisania. Na stole znajdowało się wino, piwo, miód pitny i owoce. Kancelista zaproponował poczęstunek elfce, ta skosztowała tego i owego. W międzyczasie Sebastian zdał dokładną relację o rozmowach, które toczono w pokoju obok. Rozmowa trwała około dwudziestu minut. Po jej zakończeniu Sebastian powiedział:
– Przejdźmy do pokoju obok, podkanclerz van Eickmar odpowie na wszelkie pytania.

***

Po dwudziestu minutach spędzonych na jedzeniu, popijaniu i tym podobnych sprawach do pokoju wszedł Sebastian i kłaniając się w progu zaanonsował nową osobę:
– Pani Ushi Ysabel Shivarr

Przed wejściem Ushi zarówno podkanclerz van Eickmar, jak i pozostała trójka bohaterów wstała chcąc okazać szacunek nowo przybyłej.


Do pokoju weszła dość wysoka elfka w średnim wieku. Jej oczy miały interesujący srebrno – szary kolor, a czarne włosy, w których igrały fioletowe ogniki, spływały gładko na ramiona. Ubrana była w brązowe skórzane spodnie, wysokie czarne kozaki, białą koszulę, pas z ładną sprzączką w kształcie harfy. Całości ubioru dopełniały ładne, delikatne srebrne bransoletki.

– Tuszę, że Sebastian zdał Pani sprawę z naszych rozmów?. Sebastianie – krzesło dla Pani. zapach bijący od podkanclerza był jeszcze mocniejszy gdy ten wstał.
Ushi potwierdziła, że wszystko jest jej już wiadome. Po krótkiej chwili kancelista Sebastian podstawił jej krzesło obok Anny i wrócił na swoje miejsce. Podkanclerz przedstawił pozostałą trójkę Ushi:
– To są Anna Laheks z Altdorfu, Helga van Förster oraz Faethor Laure. podkanclerz delikatnym ruchem wskazywał kolejno odpowiednie osoby.
– Skoro mamy formalności za sobą wracajmy do sprawy. Jak mawiają uczeni tempus fugit, aeternitas manet . Mówiłaś Pani, tu podkanclerz skierował swą uwagę do Helgi że niewiele możecie zdziałać w tej sprawie oraz że być może jest ona niebezpieczna. Cóż powiedzieć mam? Owszem różnie może to być – jeśli będziecie ostrożni, to wówczas nic wam nie grozi. A czasem zwykli zjadacze chleba mogą zdziałać więcej niźli cała amia kancelistów …

Helga uśmiechnęła się na takie dictum. Była nieco zła. W końcu do pokoju w którym siedziała ona i ów młody elf Faethor weszła zjawiskowa elfka. Helga czuła dziwne ukłucia zazdrości tu i tam. Opanowała swe emocje na chwilę i zapytała co jeżeli okaże się, że Lawierre jest winny, a zechce on uciec i będzie trzeba by go zatrzymać.
– Jeżeli będzie chciał uciec – znaczy jest winien. Należy powiadomić Kancelarię i należałoby go aresztować, dobrze jeśli żywego. Jeśli nie uda się zatrzymać żywego – trudno.

Czy są jeszcze jakieś pytania?
van Eickmar ewidentnie znużony tłumił ziewanie i znużenie. Czekał niecierpliwie na koniec rozmów. Dzisiaj miało być polowanie, a on chciał wziąć w nim udział.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas
Toho jest offline  
Stary 06-09-2009, 18:33   #30
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Słów podkanclerza Laure słuchał z kamienną twarzą. Wyjaśnienia i argumenty van Eickmara brzmiały logicznie ... ale nie rozpraszały złości i przeczucia Faethora że mimo zapewnień podkanclerza Kancelaria faktycznie uczestniczy w jakiejś rozgrywce możnych rodów Imperium. Co nie podobało mu się ani trochę. Obserwując zachowanie van Eickmara był coraz bardziej przekonany że przeznaczona grupie rola to rola kozłów ofiarnych, wabików czy dowodu że Kancelaria podjęła "odpowiednie działania". Dlaczego bowiem do delikatnego śledztwa kompletowana jest grupa z osób - nie ma co się oszukiwać - przypadkowych? Zgromadzonych w sposób mający z dyskrecją niewiele wspólnego?

Zamierzona przez podkanclerza zniewaga - jeśli podejrzenia Faethora że van Eickmar postarał się zdobyć jak najwięcej informacji o grupie są uzasadnione to powinien wiedzieć że elf jest biegły w słowie pisanym - spłynęła po nim niczym woda po rogu jednorożca. Pytanie Helgi potwierdziło przynajmniej część wątpliwości elfa - skoro ludzka kobieta dostrzega to samo niebezpieczeństwo co i on, jego obawy są uzasadnione...

Pukanie przerwało podkanclerzowi w odpowiedzi. Kancelista Sebastian otworzył drzwi i zaczął rozmawiać z wysokim, smukłym młodzieńcem - Laure wytężył wzrok, w korytarzyku jest wszak dość ciemno - nie, elfem! Ten jednak nie spojrzał na Faethora, wycofał się po zaanonsowaniu przybycia ... elfiej niewiasty? Nie był pewien czy dobrze usłyszał, choć imię na pewno do ludzkich nie należy. Słowa podkanclerza o przerwie przywitał z ulgą, zamyślił się, przetrawił wyjaśnienia van Eickmara. W trakcie posiłku, choć miał wielką ochotę podyskutować z Helgą, zachował milczenie, usługując jej tylko i przyglądając się, ciekaw jej przemyśleń - podkanclerz i sługa byli zbyt blisko by rozmawiać o zadaniu. Widząc cień tego samego bladego uśmiechu którym obdarzyła go podczas anonsowania podkanclerza skrzywił się i nieznacznie wzruszył szerokimi ramionami.

***

- Pani Ushi Ysabel Shivarr!

Podobnie jak pozostałe osoby, Faethor wyprostował się na całą imponującą wysokość. Faktycznie, słuch wcześniej go nie mylił - w drzwiach pojawiła się elfia niewiasta. Laure czekał na jakieś jej słowa, ciekaw do którego elfiego szczepu należy. Gdy podkanclerz przedstawiał go, skłonił głowę, przyłożył dłoń do serca i wyciągnął ją otwartą do Ushi, okazując szczerość intencji.

- Selli, Krewniaczko, miło mi Cię poznać - na chwilę kamienna maska zniknęła, gdy powitał ją w fan-eltharinie.

Nie było jednak czasu na dłuższą pogawędkę. Przez chwilę z leciutko zmarszczonym czołem kontemplował wygląd pobratymczyni - jej piękno i gust jeśli chodzi o ubiór nie ulega wątpliwości, jednak brak broni i ilość biżuterii wyglądają nader ... niepraktycznie. Dopiero po chwili mentalnie trzepnął się w czoło - wszak jako minstrelka, jeśli tak może wnioskować z jej aparycji, w Altdorfie nie potrzebuje broni a i na ozdóbki może sobie tutaj spokojnie pozwolić. Przyjrzał się jej nadgarstkom, palcom oraz szyi, w poszukiwaniu jej wieku i innych informacji, jednak po chwili przeniósł spojrzenie na podkanclerza.

Ten właśnie próbował zbyć obawy Helgi. Kompletnie ignorując fakt że cała sprawa prędzej czy później wyjdzie na jaw, przynajmniej dla bezpośrednio zainteresowanych i ich rodzin. Oczywiście, nie wspomniał o wielkiej mściwości możnych Imperium, o której elf nie raz się nasłuchał, podobnie jak o ich arogancji i chciwości...

Laure przyjął do wiadomości zimne słowa dotyczące możliwego losu Joachima Lawierre i rozpoczął kolejną serię pytań...

- Chciałbym poznać dokładną treść donosu, mości podkanclerzu. Wymieniliście, zapewne pokrótce, zarzuty Edwarda von Thiel wobec Joachima Lawierre, jednak chciałbym wiedzieć na co skarbnik położył największą wagę, co uważa za pewnik a co jedynie podejrzewa.

Spojrzał na kancelistę Sebastiana.
- Podstawy prawne dotyczące funkcji śledczego, jak najbardziej, interesują mnie.

- Czy Edward von Thiel został czy też zostanie poinformowany o wysłaniu śledczych? Podobnie, czy tamtejszy dowódca rycerzy Sigmara zostanie powiadomiony o całej sprawie i śledztwie? Kto nim jest?

- Czy w poprzednich latach dochodziły z Hirschenstein jakieś niepokojące wieści, jak obecność ... zakazanych kultów? Lub częsta obecność zwierzoludzi, mutantów w tamtejszych lasach?


Elf zachowywał kamienną twarz, choć najchętniej wyszedłby w tej właśnie chwili... Jednak, sytuacja jest skomplikowana - jako spadkobierca Caledora ma zakodowany imperatyw obrony kobiet w jego pieczy, a tak traktuje panią Annę, Helgę i Ushi. Niezależnie od tego jak krótko zna niewiasty które najwidoczniej zamierzają podjąć się zadania, nie może lekką ręką machnąć na ich los...

Być może innym sposobem je ostrzeże.

- Proponujecie, panie podkanclerzu, sto złotych koron z czego czterdzieści z góry, resztę po wykonaniu zadania. Co przez to ostatnie rozumiecie? Może się zdarzyć że von Thiel po raz kolejny prawi banialuki i nic podejrzanego nie odkryjemy? Co wtedy z naszym wynagrodzeniem?

Poczekał na odpowiedź podkanclerza i skinął głową, przechodząc do następnego pytania.

- Dobrze że wyjaśniłeś nam, panie, z kim będziemy mieli do czynienia, a raczej kim są patroni poszczególnych stron, mówię tu zwłaszcza o osobie Wielkiego Inkwizytora. Zadzieranie z kimś takim jest na pewno warte więcej niż proponowane sto koron, a - nie oszukujmy się - prędzej czy później fakt prowadzenia śledztwa i osoby biorące w nim udział staną się znane tym osobom. Dlatego też podejmę się tego zadania za dwieście koron, a i panie - spojrzał na niewiasty - prędzej będą usatysfakcjonowane takim wynagrodzeniem, przy połowie płatnej z góry. Dajcie mi, mości podkanclerzu, dokończyć - podniósł rękę, powstrzymując słowa strojnisia - sto koron kosztował dobrze wykonany łuk który widziałem na tutejszym targowisku, i to bez strzał i kołczanu, dodajmy. Tak delikatne i dotyczące tak wysoko postawionych osób zlecenie zasługuje na wynagrodzenie większe niż cena łuku...

Zastanowił się przez chwilę. Możliwe że jeśli van Eickmar nie zgodzi się na podwyższenie propozycji, problem podejrzanej misji rozwiąże się sam, gdy jego słowa uzmysłowią kobietom zagrożenie a podkanclerz zblamuje się skąpstwem...

- Bardzo możliwe że prowadzenie śledztwa wymagać będzie wręczenia ... pewnych sum ... niektórym osobom czy zakupienia odpowiedniego ekwipunku, umożliwiającego poruszanie się wśród wyższych sfer w Hirschenstein. Będzie to - Faethor spojrzał na kobiety, kalkulując szybko możliwe wydatki - dwieście koron do dyspozycji naszej grupy. Wasz skryba zapewne wie w jaki sposób można szybko dotrzeć do Hirschenstein? Wspominaliście o konieczności pośpiechu, a koszt takiej podróży jest na pewno znaczny.

Przerwał, twardo spoglądając na podkanclerza i zastanawiając się nad panią Anną. Jej bierność i dziwne zachowanie nie pasowały do tej całej sytuacji. Niepokoiło go to... Odegnał to jednak, czekając na odpowiedź van Eickmara.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172