Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-11-2009, 17:16   #1
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
[WFRP Storytelling] To było dawno i nieprawda...



Kilkanaście ptaków o szarym, ciemnym upierzeniu szybowało wysoko nad zwartą bryłą zamku, pobudowanego pokolenia temu pośród odludnych ostępów Reikwaldu. Warownia pozostawała we władaniu samego Cesarza, ale z uwagi na jej duże oddalenie od głównych traktów i cywilizowanych ludzkich siedzib niezmiernie rzadko gościła swojego gospodarza. W ostatnim roku władca odwiedził zamczysko jedynie raz, wypuściwszy się ze swoim barwnym orszakiem na wielodniowe, udane polowanie na grubego zwierza zakończone huczną ucztą. Wcześniej, przez lata całe nawet raz nie zaszczycił starych, grubych murów swoją obecnością. Zamek czekał jednak zawsze, niczym wierna żona na powrót tułającego się po całym świecie ukochanego męża. Czekał, utrzymując niewielką załogę i służbę, przyjmując czasem w swych progach różnych związanych z rodziną cesarską dostojników i wszelkiej maści innych dygnitarzy korzystających z odbywających się na koszt władcy biesiad i łowów. Przez większą część roku jednak, zamczysko stało niemal puste, sprawiając wrażenie cichego i opuszczonego miejsca. Gdyby w pobliżu znajdowały się jeszcze jakieś siedliska ludzkie, niechybnie zamek zyskałby w okolicy sławę nawiedzonego. Jednak warownia stała pośród ciemnych, gęstych borów Reiklandu na kompletnym odludziu, z dala od handlowych szlaków, na terenach które od wyrębów i odławiania zwierzyny chronione były imperialnymi edyktami, a które przemierzali praktycznie tylko cesarscy gajowi z brutalną skrupulatnością wybijający z głowy nielicznych przybyszów nierozsądne pomysły o kłusowaniu.




Chłodny dzień powoli zmierzał ku zachodowi Poza ruchem ptactwa, krajobraz wydawał się niemal nieruchomy, jak odtworzony ręką malarza na olbrzymim płótnie przedstawiającym zapomniane przez wszystkich zamczysko górujące nad połacią otaczających go liściastych lasów . Tylko brudne, ponure chmury przypominające szarawe kontynenty przesuwały się powolutku na niebie.

Parę ptaków oderwało się od stada, zmieniło kierunek i przysiadło na potężnych, murach warowni, sadowiąc się na blankach z głośnym skrzekiem. Wiatr przybrał nieoczekiwanie na sile, wprawiając w łopotanie imperialne, wystrzępione proporce zatknięte na długich żerdziach sterczących z wież i murów zamku. Niewielkie otwory okienne warowni, umiejscowione wiele metrów nad czubkami starych drzew przywodziły na myśl wyobrażenia o rozpościerających się za nimi opustoszałych, pokrytych pajęczynami zimnych zamkowych komnatach i korytarzach nie tkniętych ludzką stopą od lat.

Jednak gdyby ktoś mógł zmienić się w przelatującego obok ptaka, mógłby usłyszeć że zza jednego z okien, jednego z tych pomiejscowionych najwyżej, dobiegają odgłosy ludzkiej bytności: w postaci odgłosów towarzyszących jedzeniu.

Nie były to jednak dźwięki głośnej biesiady, raczej występujące pośród ciszy rzadkie stuknięcia srebrnego widelca o talerz, stuk odstawionego spokojnie kielicha o drewniany blat stołu czy nieznaczne, niezamierzone szurnięcie krzesła przez któregoś z posilających się. Brakowało przede wszystkim głosów rozbawionych biesiadników, a przynajmniej jakiegoś wybuchu śmiechu czy choćby zdawkowej rozmowy przy stole. Dopiero gdy w pewnym momencie nawet i ciche dźwięki sztućców zanikły, a po drugiej stronie okna cisza stała się wręcz nieznośna, rozległy się pierwsze słowa. Na tle odgłosów łopoczących na wietrze sztandarów słyszalny stał się męski głos, nieco zdarty i chrapliwy, ale wyraźny i mocny.

- Proszę pozwolić mi oficjalnie powitać na zamku tak wyjątkowych i wspaniałych gości, w imieniu gospodarza: Miłościwie Nam Panującego, Jaśnie Pana Imperatora Karla Franza, oby zawsze niebiosa przychylne mu były. - rozpoczął człowiek, jakby z lubością delektując się wypowiadaniem zaszczytnego tytułu - Mnie nazywać możecie po prostu Vautrin, jako wierny sługa mojego Pana jestem tutaj by wyłuszczyć rzecz całą i rozwiać wszelkie wasze wątpliwości. Odpowiadam również za całość przedsięwzięcia, w którym to wszyscy tu zgromadzeni weźmiemy udział, a o którego naturze zaraz wam, szanowni goście, opowiem. Na wstępie upraszam o cierpliwość, pozwólcie mi przekazać wszystko co uważam za niezbędne nie przerywając ,a potem przejdziemy do pytań.

Mimo światła wielu świec, opromieniających urządzoną ze zdumiewającym przepychem komnatę kontrastującym z surowym wyglądem zamku od zewnątrz, miejsce w którym siedział przemawiający było do połowy zanurzone w mroku. Sprawiający niezbyt korzystne wrażenie, niemłody już mężczyzna siedział na strzelistym drewnianym krześle, rzeźbionym wybornie podobnie jak inne krzesła znajdujące się w przestronnej, wysoko sklepionej sali w roślinne motywy imitujące twórczość starszej rasy. Nosił ciemne, prawie czarne włosy, ale mimo że były one dość długie, na wysokim czole tego człowieka było znać wyraźne ślady łysienia. Swobodny ubiór nie wyróżniał się niczym szczególnym, oprócz tego, że był wykonany z porządnego jednolicie szaro barwionego materiału dobrej jakości – ale na tle wiszących na ścianach kłujących w oczy wspaniałych ogromnych obrazów w potężnych, złoconych ramach czy rozstawionych starannie po pomieszczeniu wyszukanych drogich bibelotów, szaty te sprawiały wrażenie wręcz ubogie. Splecione w koszyczek szczupłe palce mężczyzny pozostawały nieruchome, gdy mówił, a co ciekawe pomimo wcale niezbyt podniesionego głosu był doskonale słyszalny nawet w najdalszych zakątkach urządzonej z iście cesarskim przepychem sali.




- Chyba nigdy jeszcze mury te nie gościły tylu tak wybitnych artystów w jednym czasie - uśmiechnął się lekko, nie rozwierając jednak ciemnych, popękanych warg - Dziękuję Wam za przybycie zgodnie z wyznaczoną porą. Spieszę z wyjaśnieniami. Wiem, że każdy z Was otrzymał wiadomość opatrzoną pieczęcią cesarską z zaproszeniem do udziału w pewnym przedsięwzięciu o artystycznym charakterze. Właściwie zostaliście wybrani do zrealizowanego pewnego zamówienia na rzecz naszego Imperatora, choć z pewnych względów nie mogliście dowiedzieć się o nim więcej od razu. Z tego powodu, myślę że można nazwać mnie w tym przypadku..- przez moment zastanawiał się nad określeniem - pełnomocnikiem waszego mecenasa. Zostaliście również poproszeni o dyskrecję, tak więc wszyscy zgodnie ze wskazaniami umowy dotarliście aż tutaj incognito, bez informowania kogokolwiek gdzie i w jakim celu się naprawdę udajecie. Oczywiście nie muszę dodawać, że po waszym powrocie również obowiązywać będzie absolutny zakaz zwierzania się z tego, co się tutaj działo. Komukolwiek. Kiedykolwiek.

Coś w oczach Vaurtrina sprawiało, że przy ostatnich jego słowach przez zebranych przy stole przeszedł dziwny dreszcz, mimo że wypowiedział te słowa nie patrząc na żadnego z gości, ale prosto w okno. Ktoś przełknął ślinę. Zebrani ważyli w myślach początek wypowiedzi gospodarza: oczywiście, że propozycji opatrzonej pieczęcią samego Cesarza nikt nie myślał nawet odrzucić. Z różnych względów. Mogła przede wszystkim oznaczać wejście na najwyższy poziom sławy i dobrobytu. Odrzucona, mogła spowodować szybki i bolesny upadek. Poza tym, za propozycją dyskretni wysłannicy cesarscy przywieźli ze sobą zaliczkę. Zaliczkę, której pokaźność robiła wrażenie nawet na zgromadzonych w tej sali artystach, z których większość posiadała naprawdę ugruntowaną renomę i żądała bezwzględnie zawsze odpowiedniej dla tej renomy stawek. Wreszcie, niektórzy najzwyczajniej w świecie obawiali się odmowy.

Vautrin taktownie nawet nie zająknął się o pieniądzach. Odwrócił chłodny, zamyślony wzrok od okna i na powrót omiótł spojrzeniem towarzystwo, z przyjaznym, ciepłym uśmiechem, jakoś nie pasującym do jego pochmurnej twarzy.

- Teraz, gdy zgodnie z dobrym obyczajem wypoczęliście po znojnej podróży i nasyciliście się tym skromnym poczęstunkiem... - machnął od niechcenia dłonią na zastawiony iście z królewskim rozmachem stół, pełen wyszukanych dań na srebrnych i złotych półmisach, kiści dorodnych owoców oraz rozmaitej maści przewybornych, wyszukanych trunków w kielichach z rżniętego szkła -... winien jestem zaspokojenie Waszej ciekawości.
Wszystkich, którzy zgromadzili się tutaj dzisiaj, łączy jedno. Choć charakter uprawianych przez Was sztuk bywa różny, to każdy z Was zdobył sławę na rozległych ziemiach z jednego powodu. Jesteście Mistrzami w dziedzinie słowa, w dziedzinie splatania robiących wrażenie na ludziach historii. Każdy z Was dał się poznać jako Mistrz w sztuce snucia opowieści...W waszym gronie znajdziecie bardzo różnych artystów, co ma zapewnić różne punkty widzenia. Niektórzy z was reprezentują świat naukowy, podejście scholastyczne. Siłą innych jest doświadczenie życiowe, czy też niczym nie skrępowany talent. Na drugim biegunie są młodzi – co ma przynieść świeże podejście i spontaniczność. Są wreszcie artyści, którzy są najbliżej prostych ludzi...

Po raz pierwszy od zabrania głosu mężczyzna sięgnął leniwie po zdobny rubinami kielich i podniósł go do ust. Przymknął oczy, ale nikt nie usłyszał charakterystycznego pluśnięcia czy odgłosu przełykania. Kielich wrócił na miejsce.

- Dlatego właśnie to Wy zostaliście wybrani, by zrealizować zamierzenie samego Imperatora. W tej położonej na odludziu warowni otrzymacie wszystko, co potrzebne będzie do utworzenia wspaniałego dzieła. W tej samotni otrzymacie przede wszystkim spokój od problemów dnia codziennego, którego absolutnie nikt nie będzie wam zakłócał - o to już zatroszczą się moi ludzie. Zapewniam wszelkie wygody: do waszej dyspozycji pozostaje liczna i kompetentna służba, która spełni wszystkie wasze zachcianki. Nie tylko kulinarne... Wasze komnaty są już gotowe, zgodnie z życzeniem Imperatora ich przepych odzwierciedla nasz szacunek do osiągnięć waszej sztuki. Do waszej dyspozycji przeznaczona jest również łaźnia, biblioteka z dziełami poświęconymi historii Imperium oraz ta sala, w której właśnie jesteśmy. To tutaj będziecie się spotykać, by wspólnie pracować nad szczegółami dzieła, które ma w tych murach powstać. To tutaj będziecie co jakiś czas spotykać się ze mną, by okazać mi wymierne postępy prac. -

W centralnym miejscu wielkiej komnaty, w której toczyła się rozmowa, wisiał najokazalszy obraz w ciężkich, wspaniałych ramach. Z przesadnie wielkiego płótna na gości patrzył sam Kaiser Karl-Franz, zarysowany przez malarza z iście cesarskim przepychem, w paradnej zbroi, dzierżący w dłoni odrażający łeb jednego ze zwyciężonych przez władcę w ostatniej wojnie potworów. Kamienno poważna twarz władcy na portrecie zdawała się podkreślać słowa Vautrina. Mimo to w pomieszczeniu rozległy się szepty.

Vautrin wyprostował się w krześle na odgłos szmeru, który przebiegł wśród zgromadzonych i przybrał poważniejszy wyraz twarzy.

- Wiem, że niektórzy z Was przyzwyczajeni są do pracy indywidualnej. Jednak tym razem, tak, powstałe dzieło ma być dziełem wspólnym. Każdy z Was ma wnieść do niego swe unikalne pomysły. Pomysły, które przed znalezieniem się w ostatecznej wersji, będą podlegały akceptacji. Akceptacji samego Imperatora. Mniej więcej raz w tygodniu będę spotykał się z Wami w celu otrzymania kolejnych fragmentów oraz przekazywał decyzje waszego mecenasa co do aprobaty określonych części dzieła i ich obecności w ostatecznym jego kształcie. Nie martwcie się, nikt nie będzie ingerował w waszą artystyczną wizję... Konieczność akceptacji wynika raczej z tego, że dzieło musi odpowiadać na pewne potrzeby zamawiającego, inaczej mówiąc, musi przyczyniać się do osiągnięcia pewnego założonego celu...

Grono artystyczne przycichło, a mówiący nieoczekiwanie podniósł się z miejsca, wynurzając z półmroku i zaczął przechadzać się powoli wokół stołu. Krążąc za plecami siedzących wygodnie w kunsztownie wykonanych krzesłach postaci, nie przestawał mówić, spokojnym i wyważonym tonem.

- Wszyscy zdajemy sobie sprawę, w jak trudnych czasach przychodzi naszemu Władcy dzierżyć ster mocarstwa. Zatrzymanie inwazji odbyło się wielkim kosztem. Niektóre prowincje jak Middenland czy Nordland są wyczerpane i zaczynają tonąć, a Ostland i Hochland praktycznie przestały istnieć. Gdziekolwiek patrzy przeciętny mieszkaniec Imperium, widzi płonące ruiny i zgliszcza, słyszy płacze sierot i błagania o chleb. Wróg wycofał się, ale nie został pokonany. Lud chwilowo jest jeszcze podbudowany zwycięstwem, ale widział już jakich okropieństw można oczekiwać po kolejnej fali kroczącego Chaosu. Do tego poddanych już teraz zaczynają dziesiątkować głód i zarazy. Wszyscy wiedzą, choć nie ważą się o tym mówić, że najgorsze dopiero przed nami...Przechodzę teraz do sedna: najgorsze jest to, że w sercach ludzi wróg zasiał zwątpienie. Zwątpienie i strach, które właśnie teraz zaczynają kiełkować. Jeśli nie zrobimy niczego, wyrosną potężne i przesłonią ludziom Imperium wszystko...Wtedy zaś...

Odgłos kroków ucichł nagle i zebrani usłyszeli ciche westchnięcie.
- Wtedy zaś wszyscy jesteśmy zgubieni. - dokończył Vautrin.

Za oknem rozległ się skrzek zrywającego się do lotu ptactwa. Zapadło milczenie, ale mężczyzna przerwał je dość szybko, zasiadłwszy na powrót na swoim miejscu.

- Macie dziś szansę przysłużyć się waszym talentem wielkiej sprawie. - powiedział pewnie - Imperium potrzeba wspaniałych opowieści. Opowieści ku pokrzepieniu serc. Opowieści, które dają zwykłym ludziom wiarę, że złu można stawić czoło. Opowieści, w których tacy jak oni nie poddają się zwątpieniu i dzielnie stawają w obronie swoich granic. Zwyciężają. Nawet jeśli ceną zwycięstwa jest śmierć...Jest w naszej najnowszej historii tak wiele pięknych chwil, na których tle opowieści te mogą się toczyć. Choćby obrona Middenheim, ale podaję ją tylko jako przykład. Myślę, że warto jeszcze dodać jedno: na koniec będziecie mieli zaszczyt wystąpić przed samym Imperatorem, który
osobiście przybędzie podziwiać efekt końcowy i poznać twórców tej poruszającej historii. Chyba nie muszę tłumaczyć, jaki wpływ na dalszy rozwój Waszej kariery może mieć to wydarzenie...

Jeszcze raz Vautrin podniósł się i oparł dłonie na blacie stołu, wodząc wzrokiem po wszystkich.

- To co powstanie w tych murach to nie tylko dzieło sztuki. Tu tworzyć się będzie historię. Tu tworzyć się będzie rzeczywistość. Więcej, Cesarz chce, żebyście stworzyli dla niego legendę. Legendę, która przetrwa pokolenia i będzie miała wpływ na życie tysiąca istnień. Czyż nie tego właśnie pragną artyści?!

Zapadła długa cisza.

Mężczyzna usiadł energicznie. Szczupła dłoń znowu ujęła kielich i zacisnęła się na nim, ale tym razem Vautrin nie podniósł go do ust.

- Pozostaje parę kwestii do wyjaśnienia. Forma pozostaje do rozstrzygnięcia między wami. Czy będzie to opowieść w czystej formie, ballada, sztuka do wystawienia na scenie, czy jeszcze coś innego:sami ustalicie najlepiej. To samo dotyczy miejsca zdarzeń i przebiegu całej historii. Nie obchodzi mnie, czy obmyślicie wszystko od początku do końca, czy oprzecie się na prawdziwych zasłyszanych przez Was postaciach czy zdarzeniach. W treści ma znaleźć się jednak na pewno grupa bohaterów z Imperium, którzy wspólnie dokonują wielkich czynów. Każdy z Was stworzy swojego bohatera, który weźmie udział w opowieści. Słyszeliście o Valtenie. Po mojej już stronie, po stronie moich ludzi będzie zadbanie o to, by o tych nowych bohaterach było równie głośno jak o nim. Wasze dzieło obiegnie świat, a stworzone przez Was postaci staną się w opinii poddanych Imperium postaciami z krwi i kości.

- To, co stworzycie...- mężczyzna podniósł wreszcie kielich do ust, po czym odstawił go z donośnym huknięciem o stół - Stanie się prawdą.

Karty zostały odkryte. Imperator patrzył na wszystkich nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem z portretu. Chwila wydawała się być dość podniosła, a zgromadzeni przy suto zastawionym stole poczęli popatrywać po sobie, zastanawiając się kto pierwszy powinien zabrać głos. Zanim rzeczywiście to się stało, raz jeszcze rozbrzmiał jednak głos Vautrin’a.

- Wiem, że imiona i cnoty wasze są szeroko znane, jednakże ze względu na obyczaj proszę każdego z osobna o przedstawienie się. Macie tu wszystko. Doświadczenie i młodość. Uczone księgi i mądrość ludową. Spojrzenie na potrzeby arystokracji i spojrzenie na potrzeby zwykłych biedaków. Powiedzcie, co możecie wnieść do wspólnego dzieła. Czas biegnie, a nieprzyjaciel nie śpi, więc od razu proponuję przystąpić do dyskusji, w jaki to gatunek literacki czy inszą formę zamiarujecie rzecz przyoblec. Im rychlej inne też rzeczy omawiać zaczniecie, tym lepiej. Radą moją jest, byście co dzień w sali tej choć raz razem obradowali. Ja jednak, jak zostało rzeczone, pojawiać się będę tutaj raz w tygodniu. Niebawem już Was opuszczę, aż do następnego spotkania. Dziękuję, że tak jak prosiłem, nie przerywaliście mi. Teraz już zatem głos zacniejszym od siebie oddaję i w słuch się zamieniam.

Cisza jednak zaczęła się przeciągać. Uczestnicy spotkania popatrywali na siebie, taksując się wzrokiem. Kto ma rozpocząć? Może należałoby uhonorować pierwszeństwem tego, który wyraźnie był najstarszy ze wszystkich, nosząc na karku brzemię wielu, wielu już lat? A może głos trzeba oddać młodym Damom, których aż dwie znalazło się w tym gronie? Hmmm, ale chyba nie wszyscy tu zebrani hołdowali zasadom etykiety. Wreszcie, może należało brać pod uwagę osiągnięcia - ale tu znowu pewnie pojawiłyby się spory, kto jest najbardziej utytułowany. Jedno było pewne, taka cisza w grupie osób zawodowo posługujących się słowem nie mogła trwać zbyt długo. I nie trwała...
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 10-11-2009 o 08:33.
arm1tage jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172