Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-12-2009, 21:48   #21
 
Trojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
,,Grzeczny"


Nie podobało mu się wszystko. Nie podobał mu się Miżoch. Nie podobał mu się
nastrój w ,,Rzeźni" który boleśnie kojarzył mu się z brzęczeniem much nad
pokrytym białymi larwami ciałem. Nie podobało mu się zadanie. Nie podobała mu się para jego totumfackich. Na koniec zaś nie podobała mu się pogoda. Trzy dni lało bez przerwy zmieniając uliczki w rwące potoki a dziś musiało się
rozpogodzić i nad miastem zalśnił blady księżyc. Ten gorszy. Matt nie zwracał
zazwyczaj uwagi na takie drobiazgi prąc przez życiowe koleiny niczym
krasnoludzki samołaz, ale teraz zrobił sobie wyjątek. Kolejny niefortunny zbieg
okoliczności. To również mu się nie podobało. Zbiegi okoliczności, przypadki i
niewyjaśnione sytuacje zwykle miały proste wyjaśnienie. ,,Ktoś kopie pod tobą". Katalog możliwych ,,ktosiów" był jednak na tyle szeroki, że nie było co zawracać sobie nimi głowy. ,,Co ma być, to będzie" brzmiała podstawowa filozofia życiowa "samołaza". ,,Grzeczny" wręcz prowokował swoją ignorancją i lekceważeniem sytuacje sporne. Te wręcz uwielbiały tego potężnego mięśniaka. Jednak fakt faktem było to uczucie odwzajemnione.


Idąc za Tupikiem, kiedy już pozbyli się towarzystwa zleceniodawcy, ,,Grzeczny" kombinował całą drogę zastanawiając się nad możliwymi rozwiązaniami. W ramach ćwiczeń umysłu, by już zupełnie nie skapcaniał przy tej ilości wypijanej okowity. Wszystko zaś co wykombinował, przekazywał półszeptem Tupikowi. Maluch miał dobrze poukładane w głowie. I wiedział sporo. To była jego część roboty w ich grupie. Jedna z części.


- Miżoch to twardy gość. Te dwa ciule są nam na sranie. Ani to nie wesprze, ani się nie wkradnie. Po co nam oni? Jednak Miżoch, to gość! Zobacz, wszedł do Rzeźni na twardego, nie wymiękł przy tylu chłopakach. A widziałeś jego pas i broń? Z pyska nawet wygląda na takiego, co to jej użyć potrafi. Myślę, że gdyby faktycznie chciał sprzątnąć Karla, zrobił by to sprawniej sam. I teraz patrz, idziemy tam, robimy włam i gościa zdejmujemy, tak? Teraz z jego łbem walimy do starego młyna. Gdybyś kogoś do takiej mokrej roboty wynajął, czekał byś tam na niego? Po co? Do młyna przyjść mamy po kasę już po robocie. Znaczy się Złoty Karl już nie żyje, po co więcej płacić? Ja bym się zwinął i miałbym w dupie morderców, bo przecie do straży nie doniosą. Po co więc chce się spotkać? Tylko dla odwrócenia uwagi? Pomyśl, jakbyś sam zlecał taką robotę jak byś to rozwiązał? I gdzie do kurwy jest Grabarz, jak jest nam najbardziej potrzebny?


,,Grzeczny" mruczał pod nosem a Tupik szedł obok w ogóle nie dając po sobie
poznać, że słyszy słowa szeptane przez osiłka. Każdy z nich kombinował w myślach zdrowo, bo cała sytuacja pachniała szwindlem na milę. Tylko jeszcze nie wiadomo było kto kogo próbuje zrobić w konia i kto na tym najwięcej może zyskać. ,,Grzeczny" szedł zamyślony od czasu do czasu zerkając na nowych kompanów. ,,Kim byli? I po co im ich Miżoch nadał? I co ich z nim wiązało?" pytań znów było więcej niż odpowiedzi i zirytowany natłokiem myśli Matt skurwował w końcu jakiegoś ujadającego burka przeganiając go gromkimi słowy. Uciszyli go wszyscy. Resztę drogi do ,,Rzeźni", gdzie spotkać się mieli z Levanem, pokonał w milczeniu. Tu jednak postawa dwójki znajomków Miżocha zirytowała go niezmiernie. Zachowywali się, jakby to oni dyktowali warunki.


- Posłuchajcie wypierdki. - ,,Grzeczny" zaczął delikatnie nakładając ciężki kastet na grubą pięść i zaciskając knykcie aż trzasnęły kości. Tupik i Levan zniknęli w gospodzie, była okazja pogadać. - W dupie mam, żeście są od Miżocha. Nie chcecie gadać coście za jedni, wasza sprawa. Dla mnie jednak na razie jesteście jak to psie gówno na bucie. I równie przydatni. Jednak ja i chłopaki, jesteśmy pragmatykami i nie robimy nic niepotrzebnie. Zatem, pomimo tego że wszystkie znaki wskazują na to, iż powinniśmy was zwyczajnie zabić, pozwolimy wam żyć. Jeśli tylko podacie nam po temu sensowny powód. Nie! - przerwał młodemu rycerzykowi, który uniósłszy się ambicją, chciał zaoponować. Teraz mówił ,,Grzeczny" a on nie lubił jak mu się przerywa. - Posłuchaj mnie uważnie szczylu, pytamy, bo chcemy was ulokować. Albo pośród wrogów, albo gdzieś indziej. Od odpowiedzi zależy więc wasz dalszy los. I los naszej współpracy. Nikt z nas nie pójdzie na akcję mając za plecami was. Opowiedzcie nam zatem bajeczkę, taką którą byśmy przełknęli i w którą chcieli byśmy wierzyć. Póki prosimy grzecznie. I nie unoście się ambicją. Nie mówię tego po to, by was obrazić. Widzisz synku, ty masz jakieś piętnaście, może kilka więcej lat za sobą. Ja tyle już żyję na ulicy. To zmienia pogląd na wiele spraw. Zatem teraz czas na waszą bajkę a pytania mego kompana czekają. Kim jesteście? Co robicie dla Miżocha? Co wiecie o celu? Co wy z tego macie? Co wiecie o naszym miłym sponsorze i na koniec, na czym się znacie, byśmy wiedzieli jak z waszej pomocy skorzystać? Zatem mówcie. Bez nerwów i ambicji. Pierdolcie ambicję bo ona nie pomaga w oddychaniu. A nie otwarte gardło owszem.


Dla poparcia swoich słów ,,Grzeczny" sięgnął do jednej z kos i ująwszy ją w dłoń zaczął się bawić nożem, który płynnie zmieniał ułożenie w jego ręku. Jakby był na stałe zrośnięty z umięśnioną prawicą osiłka.
 
Trojan jest offline  
Stary 31-12-2009, 07:37   #22
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
W bramie:


W ciemnej bramie opodal „Rzeźni” chłopaki Grabarza i dwójka ludzi od ich zleceniodawcy stało naprzeciw siebie nerwowo mierząc swoje szanse i zastanawiając się co gadać. Nie ufali sobie, co było oczywiste. Nie mieli prawa sobie ufać. Nikt przy zdrowych zmysłach mający jakie takie doświadczenie uliczne nie ufał by znajomościom poznanym w takich okolicznościach. Mimo to Miżoch nalegał i tak to zaplanował. A przecież sprawiał wrażenie człowieka, który ulicę zna na podobnym poziomie co najgorsze oprychy z Resenbergu. Podobnie jak rządzące nią prawa i zależności. Tylko szaleniec uwierzył by, że uda im się znaleźć wspólny język. Musieli się ściąć tylko kwestią czasu było kiedy to nastąpi. Za sprawą słów Grzecznego, który z grzeczności nie słynął, mogło nastąpić to wcześniej.


***


Tupik, Levan:


Niziołek wszedł do oberży z mocnym postanowieniem rozpoznania sytuacji, załatwienia sprawy długu a nadto nie wdawania się w żadne chryje. Wiadomo było, że dziś musi być czujny, jeśli nie chce pokpić roboty. Nawet w połowie drogi zaczął sobie wyrzucać, że mogli się z zapłatą wstrzymać do jutra, bo Harap by poczekał, ale mleko się już rozlało. Minął dwóch wykidajłów, których karki podobne były w budowie karkowi Grzecznego i nie marudząc ni chwili wszedł do oberży.


Biesiadna była tak samo gwarna a jego przybycie nie wzbudziło niczyich podejrzeń. Ot, kilka kąśliwych uwag, kilka ironicznych; w końcu nie układało im się ostatnio najlepiej o czym wiedzieli wszyscy; spojrzeń. Tupik błyskawicznie wyłowił stół Szefa, stojący na uboczu, na podwyższeniu. Siedziało tam kilku byczków o znanej reputacji oraz Rachmistrz. Gość, który w imieniu Szefa prowadził wszelkie rozliczenia. Był w sumie najlepszą osobą do tego, by się rozliczyć, bo zawracanie dupy Harapowi z byle pierdołą było równie mądre jak nie płacenie długu. Tupik usłyszał nerwowe otwarcie drzwi za plecami i spieszne kroki. Odwrócił się akurat w porę, by ujrzeć zaczerwienione z wysiłku oblicze Levana. Który szarpnął go i szybko dał znać, że musi pilnie z Niziołkiem pogadać…


=================================================

Przepraszam, że tak krótko, ale dzięki temu popchniemy akcję. Raz jeszcze Szczęśliwego Nowego Roku.
 
Bielon jest offline  
Stary 31-12-2009, 10:06   #23
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halfling myślał dużo w trakcie drogi nad spostrzeżeniami "Grzecznego". Wiedział już dawno, że sprawa śmierdzi, ale dopiero "Grzeczny" uświadomił mu rozmiar tego fetoru. "Skoro nawet grzeczny się domyślił..." Nie chciał mu nic mówić w drodze, mimo cichej rozmowy i tak bał się podsłuchania a na tym etapie jeszcze nie chciał się dzielić z obcymi swą wiedzą. Grzeczny do obcych nie należał, ale wyjawienie mu planów Tupika nic by nie zmieniło a tylko naraziłoby je na szwank. Zwrócił jedak uwagę Tupika bezpośrednio na osobę Miżocha a to co mówił zgdzało się z doświadczeniem Tupika, człowiek taki jak Miżoch sam załatwiał swoje sprawki i na pewno nie potrzebował dodatkowych świadków zlecenia. W tej chwili mieli jednak całą sumkę potrzebną do spłacenia długu...jak dotąd za darmo... a to liczyło się najbardziej.

Gdy przekroczył próg zamierzał iść bezpośrednio do Szefa. Kurwa pomyślałby nie jeden ze zbirów, musi mieć jajca. Halfling był jednak pewien, że jeśli nie porozmawia z Harapem jutro może tych jaj nie mieć.

Gdy tak już szedł w stronę liczmistrza z duszą na ramieniu do środka wpadł Levan. Halfling natychmiast obrócił się z wyciągniętym myśliwskim nożem. Nie wiedział kto za nim wparował, ale wydawało mu się to niebezpieczne, tym bardziej, że przeczuwał kolejną pułapkę. A może to te 300 marek jakie z sobą nosił stawiało jego nerwy na najwyższe obroty? Z ulgą przyjął widok Levana, z podwójna ulgą. Cieszył się, że powrócił cało i zdrowo, dlatego wysłał właśnie jego, wiedział, że w razie problemów poradzi sobie z przeciwnikiem sam na sam, wiedział, że przy przeważającej liczbie wycofa się z walki. Grzeczny też by sobie z jednym czy dwoma poradził ale nawet nie spróbował by ucieczki nawet przy przewadze wroga. Cichy zaś wykonałby misję pewnie równie dobrze jak Levan, ale Tupik nie miałby specjalnie co liczyć na obszerną opowieść z wykonanej misji...Jeśli w ogóle by coś usłyszał...

Schował nóż i nie dał się dłużej prosić. Wyszedł z Levanem na zewnątrz, by tam przy zamkniętych drzwiach móc spokojnie podyskutować. Oczywiście szeptem, stojąc tuż obok siebie i zasłaniając usta, aby nikt nie odczytał z nich słów.

-Cieszę się, że wróciłeś, widzę po tobie i twym pośpiechu, że warto było...mów więc.

Halfling po prostu musiał usłyszeć nowe informację. Tak ważne informację, działając bez nich naruszałby własną zasadę, aby działać zgodnie aktualnym stanem wiedzy. Praktyka stosowania tej zasady wymuszała na Tupiku ciągłe poszerzanie swojej wiedzy. Wiedział, że im więcej wiadomych danym tym mniejsza szansa na popełnienie błędu. Głupotą byłoby nie zaciągnąć języka, kiedy miał ku temu okazję.
 
Eliasz jest offline  
Stary 31-12-2009, 10:14   #24
 
Moldgard's Avatar
 
Reputacja: 1 Moldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemuMoldgard to imię znane każdemu
W bramie:

- Dobrze dobieraj słowa osiłku, ponieważ mogą być one twymi ostatnimi - rzekł prowokująco do oprycha, niewidocznie przygotowując się do starcia które w każdej już chwili mogło nastąpić. Po nerwowym poprawieniu miecza kontynuował - Odpowiem ci na twoje pytania ale wy też się macie wytłumaczyć, poznaliśmy tego człowieka na szlaku do Marienburga. Pomógł on nam ocalić nasz dobytek przed bandą złodzieji. Jakoż, że stałem się jego dłużnikiem nie mogłem zrobić nic innego jak zgodzić się na to zadanie! Ale kim jest ten człowiek? Nie mam pojęcia. - cała wypowiedź brzmiała szczerze lecz nie była wypowiedziana łagodnym głosem. Dłoń na rękojeści miecza opadła a Mathieu się uspokoił zadając też kilka pytań. - Teraz twoja kolej... Co to za manewry i po jakie licho ciągle do siebie szepczecie? Kiedy dostaniemy swoją część gotówki? I najważniejsze jak mam się do ciebie zwracać?
 
__________________
Quick! Like a Shadows we must be!

Ostatnio edytowane przez Moldgard : 31-12-2009 o 10:20.
Moldgard jest offline  
Stary 31-12-2009, 12:10   #25
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik zauważył zamieszanie w grupce którą pozostawił na zewnątrz. " No pięknie tylko spuścić z nich na chwilę oko..." pomyślał, wiedząc już dobrze dlaczego Grabaż przyjął go do bandy. Sam po prostu już nie mógł bądź nie chciał pilnować "Chłopaków" na okrągło. Tupik do dziś doskonale pamiętał zlecenie nastraszenia gościa, krążyły o tym plotki przez tygodnie. Po tej akcji nie dziwota, że Grabaż zatroszczył się o to by Chłopacy nie zaginęli w akcji...przydzielił im Tupika. Może gdyby ich ścieżki skrzyżowały się wcześniej, Gustaf Fernigson wciąż mógłby chodzić...z tego co Tupik słyszał biedak do dziś nie uporał się z wielokrotnym złamaniem miednicy oraz strzaskanymi kolanami, nie mówiąc o łokciach i nieciekawych obrażeniach głowy. Dziwne , że w ogóle przeżył.




Nie miał jednak czasu ich rozdzielać, ważniejsze było wysłuchanie relacji z nocnego śledzenia. Rzucił jedynie groźnym wzrokiem na wszystkich którzy stali w bramie. Wątpił aby obcy odważyli się wszczynać burdę...nie tak blisko Rzeźni. Z drugiej strony znał rozmiar i potęgę ludzkiej głupoty.

"-Ja prawie nic o Złotym Karlu nie wiem, dopiero dziś dowiedziałem się że on w ogóle żyje. A co do ręczenia za prawdomówność Miżocha to jeśli spróbuje nas oszukać nie pożyje zbyt długo." - halfling przypomniał sobie słowa Ariela usłyszane gdy wracali do Rzeźni.

Obcy mogli być sojusznikami, Tupik był niemal pewny, że Miżoch ich oszukał a to oznaczało że oszukał i obcych, ba jak można kłaść zaufanie w kimś poznanym zaledwie wczoraj? To nie było w guście człowieka jakim był Miżoch, może jakiś elegancik żyjący jak pączek w maśle byłby w stanie zaufać każdemu...ale nie ktoś taki jak Miżoch, ktoś kto nie bał się wejść do "Rzeźni" wiedząc co tam zastanie.

Obserwując podnoszącą się atmosferę "dyskusji" jaka toczyła się w bramie, miał tylko nadzieję, że nikt z obcy nie okaże się na tyle głupi aby bronić się przy pomocy broni. Wiedział, że Grzeczny może dla przykładu sprzedać im kilka kuksańców, ale też nic poważnego by im nie zrobił...chyba, że by musiał. Na taką formę rozładowania emocji mógł przystać, ale broń... broń to już była inna sprawa. Potrzebował wszystkich chłopaków w nienagannej kondycji, szczególnie tej nocy. Pal licho z obcymi, tych można łatwo zastąpić, aby pokonać Złotego Karla Tupik i tak już główkował jak tu wciągnąć outsiderów z przestępczego półświatka do akcji. Tymczasem jednak nie był pewien czy nie będzie ich musiał zwołać za chwilę. Wolał jednak sam opanować zarzewie kłutni, ocalić obcych - potencjalnych sprzymierzeńców, niż nasyłać na nich ekipę z Rzeźni. Wiedział, że wystarczy okrzyk "rozpierducha na zewnątrz!, fanty do podziału!" i ekipa z środka ruszy jak bydło postawione przed oazą. Najęci zabijacy nie mieli jednak osobistego powodu do rewanżu na Miżochu, natomiast obcy mieć mogli, a to zwiększało ich potencjalną wartość...

- Mów szybko, bo widzę, że będę musiał zaraz uspokoić idiotów. Halfling nie zamierzał dzielić się informacjami z obcymi, nie kiedy jeszcze nie znał tych informacji sam. Niczym wytrawny kucharz przeglądał przyniesione smakołyki, aby wybrać co można podać gościom...
 
Eliasz jest offline  
Stary 31-12-2009, 17:19   #26
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Levan wychodząc za Tupikiem przed budynek od razu widział co się święci. Nie myśląc zbyt długo warknął po kieslevsku. Wiedział, że mało kto będzie w stanie zrozumieć jego:

- Uspokój ich do kurwy nędzy, mamy kłopoty!!

Poza Wasilijem, do którego skierowane były te słowa. Miał nadzieję, że ten zaczai, że bez ważnego powodu nie używałby ich ojczystego języka. Mimo, że dialekty którymi posługiwali się były nieco odmienne, to w tym przypadku nie powinno to stanowić problemu. Kryuk nie patrzył dłużej w ich stronę. Stanął tak by widzieć drzwi „Rzeźni” i zaczął relacjonować swój wieczorny spacer.
W ciągu dwóch minut Tupik mógł usłyszeć z ust Levana tyle, co przez cały tydzień. Levan nie pominął nic. Dokładnie przypomniał sobie ile osób widział w magazynie, skupił się na powtórzeniu całych zdań, tak by Tupik sam mógł nadać im sens. Jak się okazało Grotołaz myślał dokładnie to samo. Tupik już na początku nie wyglądał na zrelaksowanego, ani pewnego siebie, a to co wstąpiło na jego oblicze w czasie monologu Levana, było niepokojące.

- Tupik musimy to wykorzystać, mamy przewagę, wiemy na czym stoimy, a te buce myślą, że nie… - podsumował swą relację. Levan dobrze wiedział co to inicjatywa w pojedynku. Miquel mu o niej wiele opowiedział. Życie to pojedynek. Jeśli wszystkie swe kroki będziesz traktował jak fechtunek, to zrobisz wszystko by się nie poślizgnąć – mawiał Miquel. Teraz to my atakujemy – myślał Levan a najlepsze w tym wszystkim jest to, że przeciwnik sądzi, że się bronimy. Jakie jest miejsce Złotego Karla. I dlaczego do cholery myślał o nim jak o Złotym, nie jak o Czarnym. Przypomniał sobie, że jeśli oni go nie załatwią, to zrobią to ludzie Burego. Może warto na nich poczekać u Karla, dobrze się okopać, przyczaić. Kto wie? – myślał.
 
Azazello jest offline  
Stary 31-12-2009, 18:51   #27
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik nie przerywał Levanowi ani na moment, w przypadku kogokolwiek innego musiałby dopytywać się o szczegóły, odpowiedzi, o każde słowo, gdyż Tupik dobrze wiedział, iż niczego nie należy lekceważyć. Zdziwił się nieco gdy usłyszał, że Miżoch dogadał się z Burym, Bury sporo ryzykował ale mógł i sporo zyskać, gdyby udał im się przedstawiony przez Levana plan. Kislevita miał rację, teraz chłopcy Grabarza mieli idealną okazję do pozbycia się Burego, jednej prawdziwej konkurencji. Tupik miał swój własny powód aby raz na zawsze pozbyć się Burego i jego sadystycznych chłoptasi. Po prostu nienawidził bezsensownej przemocy, krzywdzenia i pastwienia się nad słabszymi - co był chlebem codziennym dla Burego i jego chłoptasi. Teraz mieli okazję z tym skończyć i to przy pełnej akceptacji Harpa, kiedy Szef szefów dowie się jak Bury kombinował za jego plecami... informacja o Złotym Karlu była równie cenna jak wszystkie pozostałe, skoro Szef będzie niezadowolony z śmieci Karla, to i będzie niezadowolony z tego , że Bury planuje kropnięcie go mimo, że zna pogląd Szefa na ten temat... Należało to wykorzystać.

- Masz rację, świetna robota - pochwalił Levana Tupik. - Uderzymy zanim oni uderzą w nas, kwestia tylko wyboru miejsca i czasu a to już wybierać będziemy my. - podkreślił nie bez dumy halfling. Levan był najrozsądniejszym z Chłopaków, jeśli Tupik miał się z kimkolwiek konsultować to właśnie z nim. Liczył się ze zdaniem reszty chłopaków, ale w tej chwili potrzebowali decyzji kogoś mądrego a nie większości.

- Trzeba przyjąć i działać tak jakby Grabarz już nie żył... a właściwie jakby dogorywał - bo zamierzam go jeszcze poszukać. Miał się spotkać z nami osobiście, a tu nie wiadomo z której parafii wpada bandzior i zleca nam zadanie mówią , że przysyła go grabarz. Chwilę później dyskutuje z nami jakby to było jego zlecenie - co zresztą Twoja misja dowiodła. Trzeba będzie sprawdzić co z Grabarzem, jeszcze tej nocy, może jeszcze żyje... - dodał choć nie bardzo w to wierzył.

- Jednak na razie będziemy musieli porozmawiać z Harapem - halfling dostrzegł skrzywienie malujące się na obliczu Levana, dlatego dodał uspokajająco.

- Nie martw się, ewentualną złość szefa biorę na siebie...nie mamy po prostu wyjścia, a jeśli jest rozsądny to zrozumie... Jest szefem , musi być rozsądny, musi zrozumieć... Halfling przekonywał po trochu sam siebie. - Zresztą sam mówiłeś , że Bury powiedział, że szef się nie ucieszy jak mu przekaże , że ktoś stuknął Karla. Kurwa, gdybyśmy osobiście sprzątnęli Karla, to nawet gdybyśmy później dali radę Buremu to i tak mielibyśmy przechlapane u Szefa. Pomyśl, jaka byłaby reakcja szefa, gdyby Bury powiedział mu, że osobiście sprzątnął Karla... Szef obdarłby go ze skóry... Będziesz tylko relacjonował to co widziałeś, tak jak mi słowo w słowo. Ja zajmę się resztą, czyli przekuciem tych informacji w miecz którym rozpruje Burkowi flaki.

- Zakładając, że Grabarz nie żyje , musimy wybrać nowego szefa naszej bandy inaczej Harap w ogóle nie będzie chciał z nami gadać...no ale z nowym szefem bandy Grabarza będzie musiał, choćby po to by ustalić czy podtrzymać warunki współpracy. Proponuje siebie ale zrozumiem jeśli będziecie chcieli to jeszcze przedyskutować, na razie mam pewien plan i przynajmniej na czas rozmowy z Szefem ustalimy że póki co zastąpiłem Grabarza...już tak oficjalnie. Tylko ani mru mru przy innych, potrzebujemy czasu i spokoju na przeprowadzenie cięcia, a nie żeby nas reszta sępów dziobała podczas nieobecności Grabarza. Tylko szef może się o tym dowiedzieć. Dobrze, że mamy te trzy stówki, jeśli śmierć Grabarza będzie potwierdzona wówczas ta kasa będzie pierwszą ratą nowego gangu... prezentem, zaliczką , zwał jak zwał. Umocni naszą pozycję - co jest ważne tuż przed sporem z Burkiem. Szef nie pozwoli aby coś zarżnęło kurę znoszącą złote jajka, no i w najgorszym razie, jeśli polegniemy w starciu z Burkiem to ten pies się wypcha a nie zdobędzie choćby jednej marki na które tak bardzo liczył...Choć biorąc pod uwagę iż nie damy się mu zaskoczyć, a raczej sami go zaskoczymy, to raczej będzie błagał o litość nim z nim skończę. Choćbym miał go karocą do Rzeźni ściągnąć...

- Nie widzę za bardzo życia gdzie indziej, a jeśli mamy tu zostać i działać to musimy się wkupić Harapowi w łaskę, gdy pozbędziemy się Burka i tak szybko odrobimy sobie wszystko, zajmiemy jego teren a i nikt nie będzie się rzucał po tej daninie jaką wpłacimy szefowi... Tak ja to widzę, nie chce jeszcze planować ataku czy obrony dopóki sprawa nie zostanie przedyskutowana z Harpem. Ja na jego miejscu rozszarpałbym skurwysyna który bez mojej zgody zabija kogoś kto przynosi mi pieniądze... albo zabija osobę poważną i powiązaną, przez co tracę jeszcze więcej pieniędzy...
Nawet jak zajmiemy się Burkiem na własną rękę, to jutro może być za późno na tłumaczenia. Pozwól, że uspokoję tych debili i pójdziemy do szefa, on musi się wszystkiego dowiedzieć.


Halfling podszedł do bramy.

- Słuchajcie wszyscy, nie mamy teraz czasu na sprzeczki. Z tego co mówi nasz przyjaciel, Miżoch wynajął ludzi aby się nas pozbyli, poprzez nas mam na myśli nie tylko naszą bandę ale i was drodzy goście. Moje słowa będziecie mogli wkrótce sprawdzić, oto bowiem w miejscu gdzie mamy się spotkać z Miżochem - w starym młynie, czekać ma na nas pułapka. W takiej sytuacji zgodzić się ze mną musicie, że wszyscy zostaliśmy oszukani a wiedzcie, że chłopaki Grabarza nie odpuszczą tej sprawy. Jeśli chcecie uczestniczyć w naszej zemście proszę bardzo, wyjaśnię wam wszystko włącznie z tym co konkretnie zamierzam zrobić, ale wytrwajcie jeszcze w spokoju przez kilka pacierzy. Muszę porozmawiać z kimś kto najwięcej wie o Złotym czy Czarnym Karlu, z kimś kto zdecyduje czy Miżoch ma zginąć krótką śmiercią czy też ma zostać przywleczony i konać miesiącami, z kimś kto w razie naszej śmierci dopadnie zabójców i zemści się w sposób niewyobrażalny. - ostatnie zdanie było prawdą zakładając, że Tupik wykupi łaski dla chłopaków okrągłą sumką, długiem Grabarza. Harpen powinien docenić ten gest, szczególnie po smierci Grabarza. Chłopaki mogli przecież zwyczajnie się rozwiązać i rozejść, zabierając pieniądze. Tupik mimo , że dawno już myślał i planował odejście, w jakiś dziwny sposób na tyle związał się z chłopakami iż teraz jakoś już mu nie zależało na wydostaniu się z miasta. Teraz dopiero czuł, że nabiera wiatru w żagle...

Nie czekając specjalnie na reakcję towarzystwa, raz jeszcze nakazał im spokój i wstrzymanie się z agresją aż wróci. - Grzeczny, oszczędzaj siły, dziś będziemy mieli na głowie cały gang Burego, może załatwię nam jeszcze jakiś ludzi, ale póki co mamy tych dwóch, oboje tak jak my, mieli zostać zabici w tym starym młynie, oboje mają powód do zemsty więc mogą się przydać. Nawet po rozprawieniu się z Burym, musimy to zrobić tak aby zachować dobrą kondycję i silny wygląd, inaczej pozostali rzucą się na nas niczym wygłodniałe hieny, choć tym też zamierzam się zaraz zająć. Teraz idę do Szefa z Levanem, czekajcie nas i nie róbcie niczego czego ja bym nie zrobił.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 31-12-2009 o 19:32.
Eliasz jest offline  
Stary 01-01-2010, 22:07   #28
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Animositas szedł przez miasteczko razem z kompanią, zbieraniną najróżniejszych typów spod ciemnej gwiazdy, szli do „Rzeźni” z powrotem do „Rzeźni”, miejsca którego Ariel wolałby już nigdy więcej nie oglądać. Na przedzie jak zwykle, jak zwykle chyba, szedł Tupik, halfing który jako jeden z niewielu nie podał swojej profesji i nie było po nim widać kim był, na pewno był inteligentny, to można o nim powiedzieć na pewno.

Ulicami miasteczka szedł Animositas Ariel, łysy, wysoki człowiek, Akolita Sigmara, szukający chaosu w księstwach granicznych, który nie mógł nikomu zdradzić kim jest, niestety Mathieu już wiedział, obiecał on jednak że nikomu nie powie, „w końcu zawdzięcza mi życie”.

Drużyna doszła wreszcie do „Rzeźni”, jedynym który wszedł do karczmy był Tupik, kazał im zostać przed karczmą, Annimositas stał przed karczmą, po chwili przybiegł kislevczyk, chyba Levan, ten też kazał im zostać.

Po chwili z „Rzeźni” wyszedł Tupik i powiedział:

- Słuchajcie wszyscy, nie mamy teraz czasu na sprzeczki. Z tego co mówi nasz przyjaciel, Miżoch wynajął ludzi aby się nas pozbyli, poprzez nas mam na myśli nie tylko naszą bandę ale i was drodzy goście. Moje słowa będziecie mogli wkrótce sprawdzić, oto bowiem w miejscu gdzie mamy się spotkać z Miżochem - w starym młynie, czekać ma na nas pułapka. W takiej sytuacji zgodzić się ze mną musicie, że wszyscy zostaliśmy oszukani a wiedzcie, że chłopaki Grabarza nie odpuszczą tej sprawy. Jeśli chcecie uczestniczyć w naszej zemście proszę bardzo, wyjaśnię wam wszystko włącznie z tym co konkretnie zamierzam zrobić, ale wytrwajcie jeszcze w spokoju przez kilka pacierzy. Muszę porozmawiać z kimś kto najwięcej wie o Złotym czy Czarnym Karlu, z kimś kto zdecyduje czy Miżoch ma zginąć krótką śmiercią czy też ma zostać przywleczony i konać miesiącami, z kimś kto w razie naszej śmierci dopadnie zabójców i zemści się w sposób niewyobrażalny.

Animositas skitował to krótkimi słowami:

-No to mamy problem, i to duży, szczerze mówiąc tego się obawiałem.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 02-01-2010, 09:44   #29
 
Trojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
„Grzeczny” Matt Burgen



Kiedyś:


Przydrożna karczma ziała pustką, szlak nie był uczęszczany od dawna. Matt siedział na dworze z pienistym kufelkiem, grzejąc się w blaskach zachodzącego słoneczka. Odpoczywał. Przez półprzymknięte powieki świat był po stokroć piękniejszy niż gdy otworzyło się oczy. Nie widać było na przykład mogił na skraju pobliskiego lasku. Karczmarz był dobrym człowiekiem, pochówek nieznajomych nie należał do jego obowiązków. Mógł wrzucić ich do płynącej sto kroków dalej rzeczki. Raki by ich pochowały.


Siedzący osiłek musiał się zdrzemnąć, bo parskanie konia usłyszał dopiero wówczas, kiedy trzech jeźdźców zaryło się kopytami u wrót karczmy. Ich konie były strudzone, ale oni sami nie wyglądali na nazbyt zmęczonych. W końcu to oni jechali na koniach a nie na odwrót. Od pierwszego momentu widać było, że pachną kłopotami. Matt obstawił by nawet trupa. Cuchnęli trupem. Na milę.


- Zająłeś moje miejsce. Spadaj! - powiedział ten największy, który u siodła woził ogromny miecz. Teraz zsiadł i ruszył ku półleżącemu na ganku karczmy Mattowi wznosząc się nad nim niczym góra. Jego ramiona były potężniejsze od ud półleżącego mężczyzny. A wściekły grymas na twarzy sprawiał wrażenie, jakby faktycznie gniewał się o to, że ktoś zajął „jego” kawałek werandy.


- To usiądź obok. - poradził „Grzeczny” niedbale popijając z kufla. Lepiej było piwo wypić, bo co w brzuchu, to twoje. A nie zanosiło się na skończenie kufelka. Wielkolud spojrzał na Matta jakby ten był nimfą. Zdumienie i zaskoczenie walczyły na jego obliczu o palmę pierwszeństwa. Gdyby można było je jakoś odróżnić. Towarzysze wielkiego zaśmiali się i też zsiedli z koni. Matt chciał wierzyć, że popełnili błąd. Wiszące u siodeł kusze dawały by im zdecydowaną przewagę. Podchodzili szeroko, po kilka kroków z każdego boku wielkiego, odcinając Mattowi drogi ewentualnej ucieczki. Profesjonaliści ostrzy jak brzytwa i podstępni jak trucizna.


Wielkolud zaatakował z zaskoczenie, nie wypowiadając żadnej mrocznej i posępnej sentencji, nie odgrażając się ni nie strasząc. W ułamku chwili był już w ruchu a w jego prawicy wielkiej jak bochen chleba pojawił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, długi nóż. Ciął szeroko, niedbale. Pewny swego. Trafił w pustkę a chwilę po tym resztka piwa zalała jego szeroką, zaskoczoną mordę. A zaraz po niej kufel z głuchym trzaskiem wyrżnął go w potylicę roztrzaskując się w drobny mak. Matt cofnął się głębiej na werandę, ale dwójka towarzyszy zbierającego się z ziemi wielkoluda już przesadzało jej rachityczne ogrodzenie. Zachodząc go z dwóch przeciwnych stron. Nie czekał aż ustalą plan. Skoczył ku najbliższemu. Dwa dobyte noże skryte za przedramionami nie zaskoczyły jego przeciwnika, ale i tak popełnił błąd. Po tym co spotkało wielkiego, powinien być ostrożniejszy. Prosty sztych mieczem Matt zbił jednym ze sztyletów wchodząc w półdystans i na ułamek chwili zwierając się z gościem. Kiedy mijali się w swoim śmiertelnym tańcu tamten już nie żył, ale nie wiedział jeszcze o tym. Jelita wypadły mu z rozprutego brzucha trzy kroki dalej. Zaskakując wszystkich.


Wielkolud zerwał się z rykiem mijając opadającego na klęczki druha. Wściekłość wykrzywiła jego szerokie oblicze zmieniając ją w jakąś koszmarną, teatralną maskę. Powinna być raczej pełna zdumienia. Bo ciśnięty przez Matta nóż z furkotem przeciął powietrze i wbił się głęboko w jego oczodół dochodząc do mózgu, gdzieś głębiej. O ile tamten coś takiego miał. Kolejne kroki postępującego do przodu olbrzyma zdawały się temu przeczyć. W końcu jednak ukląkł a po chwili runął na twarz. Został ostatni, który zatrzymał się spoglądając pełen zgrozy na werandę. Kilka minut temu pewnie tego nie przewidywał.


- Zabiłeś Duliaja! I Gorgea! - stwierdził oczywistość. Teraz Matt zrozumiał czemu tamten się włóczył po szlakach. Nie mógł być buchalterem, prawnikiem czy aktorem, bo z myślenia by nie wyżył.


- Może tylko śpią? - podpowiedział mu rozwiązanie. Nie łyknął tego.


- Jesteśmy Strażnikami Dróg! Wyszczałeś się pod huragan durniu! - straszył. Ale też powiedział kilka słów za dużo. Teraz nie pozostawił Mattowi wyboru.


- I po co się było chwalić? Teraz muszę wysłać i ciebie na ten ostatni szlak. Popilnujecie ostatniej drogi, która przed wami. Wiesz, że inaczej być nie może... - wiedział. Kiedy Matt gadał on wyjął nóż i cisnął płynnym ruchem. Ale jego rzut, choć celny z odległości czterech kroków, chybił o tyle, że uderzył trzonkiem w szerokie czoło Matta. To był już niemal koniec pojedynku, ale z drugiej strony początek. Początek czegoś nowego, dla każdego z nich...



* * * * * * * *




Tupik „Szef” był równie groteskowy co „Grzeczny” myśliciel. Obaj jednak mogli by niejednego zaskoczyć. Fakt, że „Grzeczny” sprawiał wrażenie, że zewnętrzna powłoka zbyt ciasna jest na to co w nią wtłoczono, zapewne sugerował wrodzoną tępotę osiłka. Tu niejeden mógł się zdziwić a i jego druhowie nie raz i nie dwa poddawali się temu uproszczeniu. Tak samo było z Tupikiem. W zasadzie niziołek już od dawna pełnił funkcję mózgu bandy, bo Grabarz ostatnio coraz częściej załatwiał własne sprawki. I coraz częściej dawał im wolną rękę. Jednak niziołek „Szef” wyglądał groteskowo. Słysząc jego pełne powagi słowa „Grzeczny” stłumił parsknięcie. Nie chciał podważać autorytetu „Szefa”. Jednak swoje wtrącić musiał. Tupik bowiem sprawiał wrażenie kogoś, komu umyka kilka spraw. I to nie tych, które celowo zataił, by nie obnosić się ze swoimi spostrzeżeniami przed nowymi.


- Słuchaj Grotołaz, myślisz że dobrze wyjdzie jak popytasz chłopaków czy nam kto nie pomoże? To nie poprawi naszej sytuacji. Pomyśl o tym. Ale idź, ja z nowymi się dogadam. Tak sądzę. Są a tak samo czarnej dupie jak my. No, bardziej, bo oni tu nikogo nie znają.


„Grzeczny” wrócił do rozmów z nowymi. Widział i był pewny, że się dogadają. To leżało w ich, szczególnie ich interesie.
 
Trojan jest offline  
Stary 02-01-2010, 11:46   #30
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Grzeczny" miał rację, wciąganie kogokolwiek z półświatka groziło co najmniej tym, że ten ktoś stanie, ale po przeciwnej stronie barykady. Wiedział, że to potencjalnie niebezpieczne zagranie, ale i nie zamierzał się z nim wychylać dopóki nie porozmawia z "Szefem". Wciąganie do gry którejkolwiek z pozostałych band mijało się z celem. Tamci na pewno dopilnują aby i gang Burego i Grabarza odszedł w zapomnienie... Nie, halfling liczył na outsiderów - szalonego Bergarda, szczerbatego Zonka czy choćby "Pijaka". Dla każdego znalazłby miejsce w zadaniu, tym bardziej, że i halfling miał już początkowe zamysły ataku, wiązały się one z dużą ilością oliwy i ognia... Stary młyn i zgromadzeni tam przeciwnicy mogli zostać łatwo wykurzeni ze schronienia i akuratnie Tupika nie obchodziło czy wybiegać będą niczym płonące pochodnie, czy zaduszą się w środku, nie zważał w tej chwili nawet na ewentualność rozszerzenia się ognia. Wiedział, że odpowiedź skierowana do Burego musi być tak wyrazista aby popamiętali ją wszyscy. Tupik zamierzał zrobić totalną rozpierduchę, byleby tylko dać jasny sygnał pozostałym, iż zadzieranie z bandą Grabarza zawsze będzie kończyło się tragicznie, bez względu na koszty.

- Wiem, - odpowiedział Grzecznemu, w myślach dodając " Mówię to tylko po to byś nie zmuszał mnie do szukania większego wsparcia niż obecnie mamy...Zresztą, nie zamierzam nikogo wciągać, dopóki nie porozmawiam z Szefem. Jeśli Harpen zdecyduje się zlikwidować gang Burego to nikt nam nie będzie się przeciwstawiał i będzie można spokojnie podpytać...choć na pewno nie tych już zorganizowanych...".

"Grzeczny" wielokrotnie już zaskakiwał Tupika, na tyle często iż ten musiał w ostatnim czasie nieco poprawić własne spostrzeżenia na temat kamrata. Czasami okazywał daleko idące opanowanie, czasami błysnął pomysłem na który Tupik nieprędko by wpadł, albo wcale. Częstotliwość tych przebłysków, powoli sugerowały, że "Grzeczny" nie jest tym na kogo wygląda...na kogo pozuje przez większość czasu. Różnica zdań polegała głównie na totalnie odwrotnej strategi którą obaj stosowali. Grzeczny wyznawał strategię tarana. Uderzyć, zmiażdżyć, nie bać się, pokonać. Oczywiście nie w jakiś prosty i głupi sposób, Grzeczny zawsze szukał skutecznych sposobów, ale po prostu się nie bał, nadmiernie wierzył we własne i innych siły. Tupik zaś kombinował czasem jak koń pod górkę, myślał o wszelkich możliwych zabezpieczeniach, zawsze powątpiewał we własne i innych siły po to by uzbroić się jeszcze bardziej. Nie inaczej było tym razem, halfling podejrzewał, że w myślach osiłka rodzi się myśl , ta sama zresztą co zawsze " Damy radę ! " . Tak...ale Burego gang był silny, był nastawiony na siłowe i krwawe rozwiązania. Nie mieli gorszej konkurencji, nie bez powodu Bury w swoim zadufaniu nie brał nikogo innego do pomocy, wierząc że sam poradzi sobie z chłopakami Grabarza. Do tego dochodził jeszcze ten Miżoch, człowiek który wiedział co zrobić ze swoim arsenałem. Natomiast na tych dwóch nowych nie można było jeszcze liczyć. Giermek mógł mieć pojęcie o walce, ale zapewne nie doświadczone, tak jak u chłopaków Grabarza, natomiast ten drugi...nawet nie wiadomo było czym się zajmuje, więc nie wiadomo było czego się można spodziewać. Na dodatek nie ufał im do końca, nie był pewny czy nie postanowią zwiać...dlatego w ogólnym rozrachunku traktował ich tak jakby nie było na kogo liczyć... To oznaczało, że Bury ma jakąś dwukrotną przewagę liczebną...a to już wymagało zmiany sił.

- Ale dzięki, że przypominasz - dodał poważnie.
- Kurwa tyle się dzieje na raz, że już nie wiem nad czym myśleć - dodał jeszcze tym razem nieco mniej poważnie. - Sprawdzimy co z Grabarzem, ale najpierw rozliczenie... A co do was - zwrócił się w kierunku "obcych"

- Cieszę się, że wspólnie rozumiemy problem. Rozumiem wasze rozterki, sam kiedyś żyłem w podobny sposób do waszego i gdyby mnie ktoś wcisnął do współpracy z ... rozejrzał się po towarzyszach, - no z przestępcami, to grubo bym się nad tym zastanawiał. Wygląda na to, że zostaliście wciągnięci w grę a po sposobie działania Miżocha, zastanawiam się czy on sam nie doprowadził do sytuacji w której winni mu jesteście przysługę... Jeśli z każdym postępuje w ten sposób co z nami, to nawet Bury musi uważać czy i na niego Miżoch kogoś nie nasłał. To ktoś z zewnątrz, z poza miasta, wie jednak o nim na tyle dużo, że działa jak u siebie. Tyle , że mamy teraz przewagę, wiemy co Miżoch zamierza zrobić a on myśli , że wie co zrobimy my. Powiem więcej... zastanawiam się czy Miżoch nie jest jakimś pierdolonym kultystą. Jeśli ściga Karla z powodu jego przestępstw i wypaczeń...no sorki chłopaki, ale on nie wygląda na kogoś kogo by obchodziła krzywda innych. Poza tym po co mu kurwa głowa? Do kolekcji czy co?

Tupik wolał przybyszom skierować myślenie na ten tor, niż przedstawianie czegoś bardziej oczywistego, tego, że Miżoch był prawdopodobnie z poza miastowej konkurencji. Prawdopodobnie szykował przewrót w tutejszym półświatku, halfling nie wiedział jeszcze tylko czy po to aby zrobić sobie miejsce, czy też po to aby całkowicie przejąć rynek... To ostanie, nawet jeśli tylko prawdopodobne, mogło być prawdziwie wkurwiającą informacją...a tylko jedna osoba mogła stracić panowanie nad tutejszym półświatkiem...tylko jedna osoba je miała - Harap. Dlatego rozmowa z nim była obecnie najważniejsza.
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172