lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [komentarze] Tysiąc Tronów (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/8958-komentarze-tysiac-tronow.html)

Suarrilk 23-08-2010 09:07

[komentarze] Tysiąc Tronów
 
Na prośbę Sekala zakładam temat z powrotem.

Udało mi się skopiować z google część postów z sesji, ale nie wszystkie - 8 ze strony 2 i 2 ze strony 3, zapisały się kopie z 14. i 15. sierpnia. Wszystkie swoje posty mam zapisane w wordzie, ale np. Sekal nie kopiował własnych. Nie mogę znaleźć strony 1, ale widziałam wiele odnośników "Wyświetl pojedynczy post", może dałoby się odzyskać w ten sposób część danych. Niestety, ja za chwilę wychodzę i nie dam rady tego zrobić, a liczy się czas.

Dlatego prośba do wszystkich graczy, aby spróbowali odzyskać jak najwięcej postów - Solinarus opisuje, jak to zrobić, tutaj.

A może któreś z Was zapisywało całą sesję w dokumencie?

Pozdrawiam
Suarrilk

PS. A może ktoś dostawał powiadomienie na maila i nie kasował potem tych wiadomości? W ten sposób można by odzyskać posty.

Karenira 23-08-2010 12:01

Znalazłam 1 stronę i podobnie jak wyżej 2 strona z 8 postami i 3 z dwoma. Wszystkie swoje posty posiadam.

Tadeus 23-08-2010 13:40

Ja dostawałem wszystkie wasze posty na maila za sprawą subskrypcji, więc mam wszystkie wasze i Mg, poza moimi :)

Wada jest taka, że

A) Są bez formatowania i grafik
B) Są bez waszych późniejszych ewentualnych editów.

Rozwiązania są dwa - albo budujemy wszystko od nowa
albo gramy po prostu dalej - w końcu pamiętamy co tam było. Wcześniejsze posty najwyżej się wrzuci do jakiegoś tam innego tematu (Akt I :>) jak już się uda je złożyć.


----

Noc, po naradzie minęła właściwie spokojnie. Zwyczajowe krzyki sąsiadów, do których Jost był przyzwyczajony, nie były w stanie wyrwać go ze snu. Podobnie rzecz się miała z jękami Manhildy Schtoneecke, starej kurwy mieszkającej w domu obok. To że ta bezzębna, sterana życiem kreatura znalazła znów klienta, graniczyło z cudem. Ciekawe kim był ten „szczęśliwiec”? Pewnie jakimś gołodupnym żakiem lub przyciśniętym potrzebą pijaczyną. Kuśka nie wybiera, pomyślał Jost i odwrócił się na drugi bok. Nieco przeszkadzały mu posapywania i jęki krasnoluda, niespokojnie rzucającego się na ławie pod ścianą, jednak zignorował i te odgłosy. Ze snu wyrwał go huk i łomot. Zerwał się na równe nogi, łapiąc leżący przy łóżku nóż. Dłużnicy przyszli po pieniądze, przemknęło mu przez myśl. Drzwi były zamknięte, a w świetle wpadającym przez okno dostrzegł starego krasnoluda, z toporem schowanym za plecami, stojącego nad resztkami
stołu, rozbitego w drzazgi.
- I tak się rozlatywał - skwitował rechot krasnoluda i jego tłumaczenia. - Kupisz mi nowy, brodaczu...

Rankiem, który o dziwo, nie przywitał ich deszczem, czy chociażby lekką mżawką, a tylko silnym wiatrem i kłębami szarych chmur, ruszyli przez miasto do Doodkanaal, aby dowiedzieć się nieco więcej o domniemanym wcieleniu Sigmara, w przytułku prowadzonym przez siostry. Niestety podróż nie należała do najprzyjemniejszych, a to za sprawą jakiegoś łachudry, który mienił się handlarzem relikwii. Przez cały czas, niechlujny człowieczek, skacząc naokoło drużyny, zachwalał swoje towary. Dla Josta był nikim więcej niż oszustem, żerującym na ludzkiej naiwności i wykorzystującym sytuację. Miał wrażenie, że już go kiedyś widział. Wówczas Josef, bo tak się ów handlarz przedstawił, oferował swoje usługi jako druciarz i reperator garnczków. Teraz miał o wiele ciekawszy towar do zaoferowania. Zęby mleczne, włosy, amulety i inne badziewie, ponoć pobłogosławione przez samego Karla. Doker nie miał ochoty słuchać skrzeczącego głosu Josef
a, kilkakrotnie pogroził mu pięścią, a raz nawet kopnął. Dziadyga był jednak nieugięty.

Nie zaskoczyło go zachowanie najemnika Cohena, który w końcu nie wytrzymał i wyrżnął handlarza swoją tarczą, pokazując jak szybkim jest wojownikiem. Jost nie zauważył nawet momentu, w którym to się stało. W jednej chwili dziadek zachwalał koszulinę, a w drugim już osuwał się na ziemię. Jost pomógł Cohenowi złożyć nieprzytomnego Josefa, na czole którego wykwitł olbrzymi siniec, w bramie mijanej kamienicy. Był wdzięczny najemnikowi za pozbycie się natręta, nie pochwalał jednak tego, że wojownik zabrał jedną z domniemanych relikwii. Mianowicie rozdarta koszula, z wyszytym na niej gołąbkiem, zniknęła w sakwie Cohena. Ten wytłumaczył szybko swój czyn, zapewniając że zwróci, z pewnością skradzione giezło w przytułku.

Do Templewijk dotarli bez dalszych przeszkód. Minęli wielką, granitową świątynię Maanana, której trzy strzeliste wieże, wznosiły się ku niebu na podobieństwo Zeeoogster’a - trójzębu boga, będącego jego symbolem i orężem. Jak zwykle potężne wrota przybytku, znajdujące się poniżej poziomu ulic, były otwarte. Nie zamykano ich niemal nigdy, poza czasem największej niepogody. Przeszli obok ociekającej złotymi i srebrnymi ornamentami świątyni Haendryka, u wrót której gromadzili się głównie petenci, chcący otrzymać od kapłanów boga handlu poradę lub uzyskać kredyt. Świątynię Sigmara można by określić mianem wiejskiej kapliczki w porównaniu do tych dwóch, i to w dodatku zamkniętej. Przed świątynią znajdował się cel ich wizyty, wiedźma. Kobieta uwięziona w stalowej klatce, opluwana i wyzywana przez przechodniów i do tego pilnowana przez dwóch Czarnych Kapeluszy. Chwila obserwacji pozwoliła stwierdzić, że nie odstępują je
j na krok, bacznie przyglądając się wszystkim wokoło i czasem nawet studząc zapał zbyt porywczych mieszczan. Nie pozostawało nic innego jak sobie na razie odpuścić i wrócić tu w nocy. Może wówczas nadarzy się okazja do zamienienia paru słów z nieszczęsną kobietą.

I znów Jost prowadził kompanię przez kręte ulice Marienburga, często pytając przechodniów o drogę. Mimo iż w mieście mieszkał od paru lat, nie znał go w całości, a wielu części Marienburga po prostu wolał unikać. Do innych nie miał po co chodzić, a z jeszcze innych, gdyby się tam zapuścił, zostałby niechybnie wyrzucony. Tym razem zawędrowali do Doodkanaal, najgorszej, podłej dzielnicy Marienburga. Gnijącej i umierającej. Znaleźli przytułek, ulokowany nad cuchnącym kanałem, jednak na tle reszty dzielnicy sprawiający pozytywne wrażenie. W przeciwieństwie do znajdujących się wewnątrz sióstr, które były oschłe, małomówne i niemalże, w odczuciu Josta, wrogie. Nie takie powinny być służki Shallyi, bogini miłosierdzia. Winny nieść pocieszenie i dobre słowo. Koić zbolałe dusze uśmiechem. Zamiast tego kazano im oddać broń, bawiące się na dziedzińcu dzieci zabrano a za przewodniczkę dostali milczącą nowicjuszkę.

- Coś ty taka niemotna, siostrzyczko? - spytał jej Jost, szczerząc się. Zamiast odpowiedzi zaczerwieniła się, zagryzła wargi i odwróciła głowę. Cały czas milcząc, siostra zaprowadziła ich przed oblicze przełożonej i natychmiast zniknęła.
- A cóż to się dzieje, że ta urocza siostrzyczka taka milcząca? - Jost nie wytrzymał i spytał o powód, dla którego siostra nie odzywała się. - Czyżby śluby milczenia obowiązywały kapłanki Shallyi? Bom nigdy o tym nie słyszał. Zawsze uśmiechnięte i rozszczebiotane, gołąbeczki...
- Siostra Kuhn została zdyscyplinowana. Modlitwa, cisza oraz praca odpowiednio przygotują ją na jej stanowisko - odparła grobowym tonem, przełożona. Jostowi odechciało się dalszych pytań.

Opowieść siostry przełożonej, Gerdy Lutzen, pełna była pasji. Opowiadała o Karlu, tak jakby rzeczywiście był kimś obdarzonym niesamowitą charyzmą i wielkim wpływem na ludzi. Brzmiało to niemalże tak, jakby, zamiast Bogini Miłosierdzia, kapłanka oddawała potajemnie cześć dziecku o imieniu Karl. Okazało się też, że kobieta w klatce przed świątynią Sigmara była poprzedniczką Gerdy Lutzen, oskarżoną o herezję i bluźnierstwa. W klatce, z przypiętą etykietą wiedźmy znalazła się tylko dlatego, że zanegowała boskość chłopca. Dziwaczne! Jost swoimi spostrzeżeniami podzielił się z resztą drużyny, gdy wyszli z przytułku, znów odprowadzani przez milczącą siostrę Kuhn. Jost posłał jej ciepły uśmiech. Przeżywała ciężkie chwile, ciekawe za co? Czyżby i ona miała wątpliwości co do prawdziwej natury chłopca?

- Czyście zwrócili uwagę jak ona mówiła o dzieciaku? - spytał towarzyszy. - Niemalże jakby jemu cześć boską oddawała, a nie swej Bogini. I co spotkało jej poprzedniczkę za negowanie boskości dzieciaka? Toż to niesamowite? I one mienią się Siostrami Miłosierdzia!

Splunął przez ramię. Szli z powrotem do Templewijk, przed świątynię Sigmara. Wyglądało na to, że kobieta w klatce, była przełożona przytułku Sióstr Miłosierdzia była kluczem do rozwiązania zagadki Krucjaty. Ona i kapłan Helmut. Kim był ten mężczyzna i czy znajdował się w Marienburgu? Jost podejrzewał, że kapłan wyruszył z dzieckiem i tłumami na Altdorf, jako duchowy doradca i przewodnik Karla. Ale spytać o niego nie zawadzi.

------

Jak ktoś chce jakieś inne swojego posty, to niech do mnie uderza - dostanie na PW. Ja byłbym bardzo wdzięczny za moje - szczególnie jeśli będą już z editami i grafikami :)

EDIT: Ostatniego swojego mam :)

Sekal 23-08-2010 14:04

przywracamy sesje, na razie piszcie swoje posty, jak wroce do wawy to sie zajme skladaniem tego jakos. jest tego na tyle malo, ze mozna

Tadeus 23-08-2010 14:10

Ok, ja już mam wszystkie moje z grafikami za wyjątkiem jednego - tego ze snem i grafiką ze szczurami :)

xeper 23-08-2010 18:23

Ja wszystkie swoje posty mam zapisane na dysku, więc z ich wrzuceniem nie będzie problemu :)

Suarrilk 23-08-2010 20:26

Po prostu nie ma jak poniedziałek :P

Dobra, to może ustalimy jakiś plan działania, co robimy konkretnie z wiedźmą - w sensie, jak zabieramy się do jej uwalniania i czy w ogóle ją uwalniamy, czy jedynie chcemy z nią pogadać, bo w sumie to nie bardzo cokolwiek ustalaliśmy, chyba że coś mnie ominęło :P

Wszak nie będziemy działać każdy w pojedynkę, jak mniemam?

Kombinujemy tu w komentarzach czy w google docu?

Tadeus 23-08-2010 21:19

Chyba nie ma co robić dialogu, bo z nich poza klimatycznym gadaniem niewiele konkretów wychodzi :)

Ja to widzę tak:

1. Ktoś będzie (mobilnie) obserwował patrolujących strażników i w razie czego odwróci ich uwagę.

2 Ktoś będzie stał na czatach przy wejściach na plac (bo zawsze jakaś inna przypadkowa grupa może tam zajrzeć)

3. Ktoś zacznie gadać z wiedźmą. Teoretycznie można zrobić to nawet z ziemi. Sprzęt będzie potrzebny tylko, jeśli chciałoby się ją stamtąd wydostać. Ale nie za bardzo wiem, co byśmy mieli potem z nią zrobić i na co by to nam było. Ale to pewnie zależy od tego, co nam konkretnie powie. Może faktycznie się do czegoś przyda? Warto mieć więc sprzęt w razie czego pod ręką.

Tu jeszcze raz dam mojego posta, by wiadomo było, co robi Degnar:

Gdy stało się już jasne, iż trzeba będzie oswobodzić klatkową babę, postanowił zapewnić sobie w czasie przedstawienia przynajmniej jak najlepsze miejsce (znaczy, jak najdalej od wiedźmy).
- Dobra, kompania! Jeśli już spieszno nam pchać się po babsko, tedy trzeba będzie wystawić kogoś na czatach. A kto lepiej da radę, jak nie krasnolud, nie? Wszak nie od wczoraj wiadomo, że za sprawą Przodków nocą widzim jak za dnia, tedy każdą czarną myckę uchwycę oczyskami, nim podczłapie do waszych zadków na zasięg bełtu.


No i jakoś się zgadali.... Krasnolud omiótł wzrokiem alejki zatopionego w mroku miasta. Tak jak ludziska twierdziły, nocą nie było tu dużo ruchu. Ot, zdarzył się od święta jakiś złodziei albo następny wstydliwy amator płatnych wdzięków. Gdzieś daleko nieśmiało przekradali się też strażnicy, zataczając po okolicy zadziwiająco szerokie koła. Mieli szanse. O ile inni też się przygotowali, z ludziskami wszak nigdy nie było wiadomo... Degnar nie słuchał zbyt uważnie, gdy opowiadali co jeszcze mają zamiar uczynić, nim nad Marienburgiem zapadną ciemności. Jeden chyba jeszcze po jakichś świątyniach chciał łazić... Jakby im jeszcze świętych miejsc nie starczyło... Inni gadali coś o przygotowaniach do spotkania z wiedźmą... Oby przynajmniej drabinę wzięli, abo linę jakąś... A co ze strażnikami? Ktoś też coś o zajęciu dla pobliskich czarnych mycek opowiadał. Krasnolud westchnął, nie lubił zbyt pokomplikowanych planów. Któż to miał wszystko spamiętać!


W końcu spotkali się z resztą nocnych spiskowców i ostrożnie wkroczyli na otoczony pokaźnymi posiadłościami świątynny plac. On sam został przy jednej z czterech bram, mrużąc oczy, by w porę dojrzeć zbliżających się czarnomyckowców. Na Przodków! Czuł w biodrach, że będą problemy!

Suarrilk 23-08-2010 21:33

No dobra. Niechaj i tak będzie. Nastia może się zaoferować do stania na czatach, walczy nieźle, do tego może zabrać ze sobą sługę, Fieofana, który też sobie radzi ze swą kozacką szablą. Wiedźma pewnie prędzej pogada z kimś bez kislevickiego akcentu :P

Tadeus 25-08-2010 16:26

A inni jakieś pomysły mają? Mamy w końcu w kompanii utalentowaną złodziejkę:)

Jak już wróci temat gry, to ja będę mógł od ręki wkleić wszystkie posty - mam maile w skrzynce w odpowiedniej kolejności. Brakuje tylko tego jednego mojego, ale jeśli nikt go nie ma, to mogę żyć bez niego.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172