Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-01-2011, 20:49   #101
 
zgrzyt's Avatar
 
Reputacja: 1 zgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwu
Wszyscy

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3pTUvB9uExI&feature=related[/MEDIA]

Tass, Gaurim


Wybiegacie z karczmy niczym rażeni mocno naładowaną błyskawicą. Mówiąc inaczej: wylatujecie jak z procy pędząc w stronę posiadłości. Nie straszne wam błota, kałuże czy porozrzucane na trakcie kamienie. Kierunek wyznacza tylko ścieżka biegnąca wzdłuż brzegu jeziora. W końcu docieracie do drzwi przybytku. W tej chwili krasnolud pada na kolana z wyczerpania. Zupełnie jakby dopiero teraz przypomniał sobie o zmęczeniu. Żaden diabeł nie jest w stanie zmusić brodaczy do niezaplanowanego sprintu. Tymczasem w tej sytuacji wystarczył dosyć niejasny okrzyk niziołka. Co takiego odkrył towarzysz podróży by wzbudzać paniczny zamęt? Odpowiedź miała się znajdować w środku. Zdyszani otwieracie stare, mocno skrzypiące drzwi. Wszystko po to by usłyszeć dobiegające z sąsiedniego pokoju okrzyki.

- Zginiesz suko! Wbije Ci ten nóż prosto w plugawe serce!

Głos brzmi bardzo znajomo. W pierwszej chwili nie dowierzacie przypuszczeniom. Wkraczacie do pomieszczenia z którego dochodzą hałasy by przeżyć nie mały szok. Na ziemi tarzają się dwie kobiety. Jedną jest służąca Jagoda, drugą zaś Anabel. Niewiasty próbują się nawzajem uśmiercić. Chcą tego dokonać trzymanymi w rękach nożami. Pojedynek wygląda bardzo groźnie. Żadna z nich nie przebierają w środkach. Co chwila któraś łapie, drugą za włosy, wyzywa lub brutalnie gryzie. Prawdziwe szaleństwo.

- On jest mój! Rozumiesz?! Mój!

Na co dzień spokojne teraz wyglądają jak wygłodniałe zwierzęta walczące o strzępek padliny.

- Po moim trupie!

Krzyczy Anabel. Za chwilę odpowiada jej Jagoda.

- Już niebawem!

Jak czegoś nie zrobicie to najpewniej zaraz się pozabijają.

Leonardo


Rozmowa z najemnikami przebiega w niekorzystnym kierunku. Wy nie ufacie im a oni wam. Co gorsza zostałeś w tych negocjacjach sam co całą waszą trójkę stawia w nie najlepszym świetle. W końcu panowie dochodzą do wniosku, że sami spróbują ubić tego potwora.

- Widzę, że się nie dogadamy. Nie pozostaje nam więc nic innego jak ruszyć z Gorkiem w góry. Może a nóż dopisze nam szczęście i sami zabijemy to plugastwo. Nie zmarnujemy okazji na zarobek. Zwłaszcza, że ostatnimi czasy ciężko o robotę. Jakbyście zmienili zdanie to jeszcze przez godzinę będziemy u klechy w świątyni. Stary ma nam dać jakieś święconki odstraszające demony. Ja tam w takie zabobony nie wierzę ale jak to mawiają "Strzeżonego Pan Morr strzeże". Tymczasem bywaj.

Po chwili podchodzi do ciebie Simona. Po wyjściu wojaków zostałeś z nią w karczmie sam na sam.

- Interesy idą słabo?

Pyta jakby czytając w Twoich myślach. W jej głosie nie ma jednak wścibskiej ciekawości. Raczej pewna wynikająca z wyczulenia empatia.

- Może podam piwo? To wam mężczyznom zawsze poprawia nastrój.
 

Ostatnio edytowane przez zgrzyt : 23-01-2011 o 20:59.
zgrzyt jest offline  
Stary 24-01-2011, 00:04   #102
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Leonardo w zamyśleniu kiwnął głową.
- Nie teraz belissima. Najpierw muszę jeszcze coś załatwić. Jeśli jednak mogłabyś użyczyć mi trochę tych twoich specyfików leczących byłbym ci krewien. Zapłacę później, jeśli pozwolisz signorita.
Wytwornie ukłonił się dziewczynie i pocałował ją w rękę. Czekał chwilę na reakcję i wybiegł w ślad za towarzyszami.

Dotarł na miejsce i usłyszał wyzwiska. Potem zobaczył o co chodzi. Nie lubił kiedy historia się powtarzała, bo zazwyczaj ktoś próbował go wtedy zabić, okraść, a z rzadka zgwałcić. Ale nie po to ratował przedtem Anabel przed izerajem, żeby teraz pozwolić jej zginąć z rąk kogoś innego. Fakt, prawdopodobnie sama była sobie winna, ale przecież Tileańczykowi nie raz zdarzyło się wpieprzyć w gówno i zawsze jakimś cudem się ratował. Z drugiej strony już raz dzisiaj otarł się o śmierć w nie swojej sprawie. Zrobił to, co robił najlepiej - uciekł. Zrzucił odpowiedzialność na kogoś innego.
- Co robimy, amici?
 
razdwaczy jest offline  
Stary 24-01-2011, 00:20   #103
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
- No właśnie kurwa nie wiem!
Krzyknął Tass patrząc na tarmoszące się kobiety po podłodze. W sumie bawiła go ta scena, obydwie panie bowiem były dalekie od zabicia się. W końcu stwierdził że ma tego dość i spojrzał na Leonarda.
- Na trzy?
Ale nie miał odwagi liczyć wiec wymownym spojrzeniem chciał aby któryś z jego kompanów zadecydował. Nie znał się na walce z gospodyniami domowymi.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline  
Stary 24-01-2011, 01:12   #104
 
Nahgraz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znany
- TRZY! - Rykną gniewnie brodacz. Wcale nie liczył od 'raz', miał już po prostu serdecznie dość tych wszystkich tajemnic i dziwnych konfliktów o troll wiec co. Ludzie to jednak kłótliwa hałastra, nie to co zgrana brać krasnoludów. Eee nie było teraz czasu na rozmyślanie o pierdołach, Gaurim chciał jak najszybciej wyjaśnić wszystkie tajemnice i sekrety, dla tego też nie czekając aż któryś z towarzyszy raczy w końcu interweniować, sam postanowił rozdzielić walczące kobiety.

- Cicho! Spokój mnie tu baby! - Złapał obie i porządnie potrząsną.
- Uspokoicie się czy mam w mordę dać jednej jak i drugiej? - Rzecz jasna wcale nie miał takiego zamiaru, ale pogrozić nie zaszkodzi.
- A wy nie stójcie tak jak te kołki, pomóżcie je rozdzielić. - Rzucił do kompanów.
 
Nahgraz jest offline  
Stary 26-01-2011, 19:22   #105
 
zgrzyt's Avatar
 
Reputacja: 1 zgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwu
Gaurim bierzesz się do roboty i z niemałym trudem odciągasz od siebie opętane szałem kobiety. Obie wyładują swój gniew na Tobie i tylko ćwiekowana zbroja zdołała ochronić Cię przed chaotycznymi cięciami noży. Nawet usadowione daleko od siebie wciąż krzyczą i złorzeczą.

- Ta dziwka chciała mi odbić męża!

Drze się Anabel. Jagoda nie pozostaje jej dłużna.

- Pożądasz tylko jego pieniędzy! Nie masz pojęcia czym jest prawdziwa miłość!

Bierzecie głęboki oddech próbując dociec, która z nich mówi prawdę. Samoistnie nasuwa się pytanie co zrobić z tak rozgniewanymi paniami. Pozostawienie ich samych w takim stanie na pewno wywoła kolejną bójkę. Ostatecznie możecie je związać lub zamknąć w piwnicy. W tym czasie posiadłość pozostaje bez ochrony. Bez trudu możecie odwiedzić znajdującą się pod ziemią piwniczkę z winem lub schowaną za ciężkimi drzwiami zbrojownię. Najemnicy właśnie szykują się do wymarszu w góry. To ostatnia szansa by iść z nimi. Chmury na horyzoncie przybierają jeszcze bardziej krwawy odcień. Co raz słychać echo uderzającej w górach błyskawicy. Jest to o tyle dziwne, że nie spada przy tym ani kropla deszczu. Zupełnie jakby rozbrzmiewająca tam burza miała czysto energetyczny wymiar.
 
zgrzyt jest offline  
Stary 26-01-2011, 20:46   #106
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Leo spojrzał po towarzyszach.
- Mimo iż najchętniej obejrzałbym zmagania w błocie tych dwóch, to jednak chyba nie mamy czasu na pierdoły, ani tym bardziej ochoty na rozwiązywanie problemów całego świata, a bab z wścieklizną macicy w szczególności. Jeśli nie potrafią sobie same poradzić to niech zwycięży lepsza. Jeśli zaś o nas chodzi, to może byśmy zajęli się własnymi sprawami i wylizali rany. Najemnicy, co prawda oczekują naszej pomocy, ale już raz próbowali zdybać mnie od tylca, więc nie będzie mi ich specjalnie żal. Poza tym to ja mam mapę, a nie oni.
Spojrzał na walczące.
- Jeżeli nie potraficie być przydatne, to przynajmniej nie utrudniajcie. Jesteśmy jedyną szansą, aby wasz spór nie był bezprzedmiotowy, więc może byście wszyscy przestali zabawiać się w półsłówka i pierdolenie jakichś smutów, tylko wyłożyli jak dziecku o co właściwie chodzi. Czyż to nie byłoby piękne signoras? Ludzie którzy wiedzą dlaczego ktoś próbuje ich zabić. I kim właściwie jest ten ktoś, co bardziej istotne.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 31-01-2011, 14:19   #107
 
Nahgraz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znany
***
Posiadłość Lorensa
- Widzę panowie, że nie wiele tu wskóramy. Myślałem, że bestia tu zaatakuje czy coś podobnego, a tu tylko dwie baby kłócą się o chłopa, który za pewne już dawno z Morrem tańcuje. Nie wiele tu wskóram, a muszę jeszcze załatwić pewną sprawę we wsi, więc jeśli pozwolicie udam się tam i zaraz wracam. No chyba, że jest coś jeszcze tu do załatwienia. Nim wrócę możecie próbować wycisnąć jakieś odpowiedzi od tych panien, ale nie wiem czy to aby nie daremny wysiłek.

Gaurim poczekał chwilę aby się upewnić czy aby żaden z jego kompanów nie ma nic przeciwko tym aby brodacz poszedł załatwić swoje sprawy po czym ruszył w kierunku drzwi.

***
Wieś, Warsztat kowalski

Khazad rozejrzał się w poszukiwaniu handlarza, ten stał koło swojego wozu.

- Witaj ponownie. Chciałem przeprosić za całe to zamieszanie i wypożyczenie jednego z twoich artefaktów. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie będę wstanie dokończyć naprawy koła w tym momencie. Muszę wyruszyć w góry aby ocalić ludzkie życie, bądź nawet kilka o ile zdołamy dotrzeć tam na czas. Naprawił bym koło po powrocie, ale nie mogę obiecać, że wrócę żywy z tej wyprawy, a i zapewne do tego czasu już ciebie tu nie będzie. Przykro mi, że tak się sprawy potoczyły. W ramach zadośćuczynienia mam dla ciebie ten oto umagiczniony krótki miecz, z pewnością uda ci się go sprzedać za godziwą sumę, która wynagrodzi ci te kłopoty. Jeśli nadal będziesz we wsi po moim powrocie oczywiście będę czuł się zobowiązany pomóc ci w jakiejkolwiek sprawie.


Gaurim oddał mieczyk kupcowi po czym pożegnał się i ruszył w kierunku posiadłości Lorensa. Szedł dość szybko, bo nigdy nie wiadomo, co mogło się wydarzyć pod jego nieobecność.
 
Nahgraz jest offline  
Stary 16-02-2011, 00:57   #108
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Tass oparł się łokciem o framugę i westchnął głęboko. Gardło okrutnie go zapiekło i postanowił bardziej kontrolować swoje nerwy. W końcu odwrócił się spojrzał na krzyczącego do kobiet przyjaciela i cicho zaklął. Nie pewnie przygladał mu się przez chwilę i przypomniał sobie jak celnym rzutem widłami ocalił mu życie. Zasłużył na szczerość.
- Leo... mogę cię amici na chwilkę poprosić na zewnątrz?
Gdy wyszli na niechlujne podwórze wszystko skryte było w purpurowej poświacie księżyca. Tass spojrzał w kierunku gór i okrywającego je u stóp lasu. Tam to wszystko prowadziło. Ale najpierw czas... być szczerym. Foxellini nie pośpieszał go choć wiedział że zależy cudzoziemcowi na czasie. Spojrzał szlachcicowi w oczy, odczytał w nich oczekiwanie i napięcie. Tass sięgnął do kieszeni pod płaszczem i wyciągnął dwie broszki, jedną która należała do niego, a drugą zdjętą z szyi skrytobójcy. Rzucił jedną Leonardowi po czym zaczął mówić.
- Nie jestem łowcą nagród, a raczej nie zawsze nim byłem. Powiedz mi Leonardo, nie wiem jak jest w twoim kraju, ale czy wiesz co to są mniej więcej gildie? U nas w Imperium mamy kilka legalnych zgromadzeń, Gildia Rzemiosła, Gildia Kupiecka i tym podobna, są też zgrupowania nie legalne, typu Gildie Złodziejskie czy Skrytobójcze, ale nie wiele osób wie, może właśnie z faktu na to że taki jest jeden z głównych celów, iż są Gildie o których istnieniu nie mamy pojęcia. To co trzymasz w ręku to oznaka przynależności do Hartów Imperium czegoś w rodzaju Gildi Najemników.
Tass przygryzł wargę. Od czego zacząć mu to tłumaczyć.
- O jej istnieniu wiedzą tylko Imperator, poszczególne książęta i magnaci tego kraju. - Kontynuował Tass - Istnieje od dawien dawna, nie przyjmują nikogo z zewnątrz, i choć wiem jak naciąganie to zabrzmi i mało wiarygodnie trafiają tam tylko sieroty, albo dzieci porzucone przez rodziców, choć nie wiem ile jest w tym do końca prawdy. W każdym razie nie wiem jak było ze mną, w każdym razie od dziecka przydzielono mnie pod opiekę rotmistrza Faustyna von Gezzell'a. Był już starszym mężczyzną powyżej lat 60. Uczył mnie i ósemkę innych dzieci w posługiwaniu się bronią dystansową, w sztuce perswazji, w tajnikach złodziejskiego rzemiosła. Miał twardą rękę, nie żałował na nas bata, a jego twarz nigdy nie zmieniała wyrazu. Jego trening przetrwała jedynie trójka z nas i zaznała "zaszczytu", jak to nam tłumaczono, przystąpienia do czynnej służby. Od tamtego czasu nigdy nie spotkałem Sowy i Kukułki. Tak, dobrze myślisz nie mieliśmy imion, każde z nas miało swój totem, na siłę można to nazwać imieniem, pochodnym od zwierzęcia. Nienawidziłem swojego totemu, był beznadziejny i aż prosił się o kpinę z niego. Słuchanie docinek z jego powodu było gorsze niż baty sprezentowane nam przez starego Faustyna gdy przyłapano nas na kradzieży konfitur z magazynu. W każdym razie w końcu trafiłem po za mury Gildi, byłem szpiegiem, byłem złodziejem bywałem najemnikiem. Ale nie pospolitym kolesiem za złoto. Nie, nigdy nie dostawałem wynagrodzenia, wszystkich nas opłacano u kogoś z wyższych członków Gildi. My w zamian za swoją pracę dostawaliśmy miejsce do spania, jedzenie i najlepszy z najlepszych ekwipunków, a jak ktoś zasłużył to i mógł się od czasu do czasu nacieszyć obecnością kurtyzany w jego łożu. Czy się nikt nie buntował? Buntowali się, owszem, ale nigdy kilku, zawsze to był jeden szaleniec, który pragnął śmiesznej dla nas wtedy wolności. I od tego Gildia miała Gońców. Jadali osobno, sypiali w osobnych częściach, nawet osobne mieli wyjście. Podejrzewam, że mieli najgorzej z nas, bo fundowano im totalną czyśćkę z mózgu, oddani i posłuszni niczym prawdziwe psy, raz na kogoś napuszczone nie odpuszczą chyba, że śmierć im przeszkodzi.
Tass westchnął i jeszcze raz pożałował, rana na szyi zapiekła nie miłosiernie. Foxellini milczał toteż niziołek kontynuował.
- Pewien kapłan zaginął w górach, Hieronim się bodajże zwał. Napisał on pewno księgę dość rażącą dla wszystkich ludzi wiary. Toteż po jego zaginięciu wszyscy niczym hieny rzucili się po tę księgę. I moje usługi wynajęto w tym celu. Pod fałszywym imieniem i nazwiskiem Tasselhofa Greenhilla dołączyłem do garstki szaleńców pragnących zdobyć tę księgę i opchnąć ją temu kto da więcej. Tacy idioci byli idealni do brudnej roboty. Szybko jednak, jeden po drugim zaczęli wymiękać, jak ci z którymi jeszcze nie dawno podróżowaliśmy. Z podkulonymi ogonami uciekali z Psiej Góry, aż w końcu została nas trójka, Ja, Tupik Grotołaz i jeszcze jeden mężczyzna. Już nie pamiętam jego imienia, zaginął gdzieś bez wieści. Tupik był pierwszym niziołkiem, sam rozumiesz, pierwszym rodakiem, z którym miałem tak bliski kontakt na wolności, jego styl bycia, opowieści o przygodach jakich zaznał oraz jego postawa wobec mnie i ślepe poświęcenie i zaufanie jakim mnie darzył sprawiły, że budowana przez gildie bariera wewnątrz mojego otumanionego umysłu zaczęła kruszeć, a w końcu kiedy ocalił mi życie pękła i się rozsypała. On był taki inny i był przeciwieństwem tego czego mnie uczono. Wpajano mi zasady " Powodzenie misji jest ważniejsze od ciebie i życia innych", "Jeśli twoja osoba może zagrażać interesom Gildi powinieneś się usunąć" i tym podobne głupoty. W końcu pełen obaw wyznałem mu prawdę, a on ... on się roześmiał i powiedział coś w stylu " chędożyć tę jebaną księgę " po czym zaoferował mi swoje towarzystwo i pomoc w odnalezieniu się na świecie. Rzuciłem Gildię bez słowa i ruszyłem razem z nim w pełni świadom konsekwencji jakie to ze sobą będzie nieść. U jego boku przeżyłem kilka naprawdę fascynujących chwil. Zapomniałem chyba wspomnieć, że od tamtego czasu Tasselhof Greenhill stało się moim prawdziwym imieniem, to dzięki niemu dostałem drugą szansę narodzin i nowe życie.
Tass zamyślił się obracając w dłoni broszę w kształcie psiego łba. Spojrzał na wioskę odbijającą się w spokojnej tafli jeziora. Kontynuował dalej wciąż patrząc się w mętną toń wody.
- W końcu musieliśmy się rozstać, Gildia wpadła na mój trop. Oczywiście stałem się niewygodną przeszkodą, wiedziałem o nich wszystko, gdzie mają siedzibę jak działają, było jasne że poślą za mną Gońców. Jeden z nich okazał się totalną klapą, nazywał siebie Irie von Shulc czy jakoś tak. Zauważyłem go jako pierwszy, wypytywał się o dwóch niziołków z psem, a w szczególności o niskiego blondwłosego, czyli o mnie. Nie potrzebowałem wiele więcej aby wiedzieć kim jest. Z Tupikiem doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie się rozejść przynajmniej na jakiś czas, zmylić trop. I tak od roku tułałem się sam, dołączyłem do grupy łowców nagród i stałem się sam tym kim byli moi prześladowcy. Polowałem na morderców, banitów i tym podobnych ludzi. Aż w końcu spotkałem was i uznałem, że będziecie dla mnie świetną przykrywką. I prawdopodobnie któregoś dnia nad ranem zniknął bym bez słowa i nigdy byśmy się już nie zobaczyli, gdyby nie ta przeklęta dziewka i ten obłąkany Obsraj. Tam w tej chacie zrobiłeś coś czego nie rozumiem. Postawiłeś swe życie na szali za kogoś kogo w ogóle nie znałeś, kto był ci obcy i który mógł zachować się inaczej w twej sytuacji. I choć po części uważam to za akt głupoty... jestem ci wdzięczny. Dlatego uważam, że zasłużyłeś na szczerość z mej strony. Jesteś drugą osobą której się zwierzyłem i jeśli nie przekażesz tego nikomu dalej Gildia nie będzie miała o tobie zielonego pojęcia. Oczywiście to oznacza, że po zakończeniu tej nieszczęsnej przygody nadejdzie czas abyśmy się rozeszli. Nie mam prawa zmuszać was abyście wy czy ktokolwiek inny nadstawiali za mnie karku.
Tass zamilkł, do gospodarstwa zbliżał się już z powrotem Gaurim.
- Jeżeli uznasz, że powinien wiedzieć, możesz mu powiedzieć, nie będę miał o to żalu, wiedz jednak, że wtedy i jego na razisz na mój los.
Jego wzrok utkwił jeszcze raz na lesie, a raczej jego skraju, ujrzał tam dwóch rzezimieszków z karczmy, prawdopodobnie postanowili iść samemu.
- Sądzę, że to nasza ostatnia szansa, aby wraz z nimi ruszyć, co wy na to?
Spytał gdy w końcu Gaurim do nich dołączył.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline  
Stary 16-02-2011, 20:09   #109
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Leonardo z uwagą wysłuchał opowieści niziołka. Kiedy ten zakończył zrobił coś, co niewątpliwie nie było najbardziej racjonalnym zachowaniem, ale dla kogoś kto znałby Leo nie byłoby w żaden sposób dziwne.
Roześmiał się.
- Teraz ja coś ci powiem, koleżko. Mamy, wbrew pozorom, sporo wspólnego. Obydwaj uciekamy, obydwaj utknęliśmy na tym zasranym zadupiu i obydwaj mamy jednego przyjaciela. Mój ma na imię Wolfram von Schicklgruber, alias von Richthofen. Jest sierotą. Właściwie półsierotą, bo jego ojciec ma się dobrze. Jest synem barona von Richthofena, o którym może nie słyszałeś, a który ma tak zajebiste wpływy, że nie jesteś nawet sobie w stanie tego wyobrazić. Kiedy jego matka chciała, żeby przyjął dziecko na dwór, za jakiegoś pazia, albo coś takiego, przybił jej jelita do drzewa i ganiał wokoło na koniu. Bękarta kazał zabić, ale udało mu się uciec. I teraz krótko: ten idiota ubzdurał sobie, że doprowadzi do upadku barona. Znalazł sobie drugiego idiotę, który obiecał mu w tym pomóc. I tak Leonardo Foxellini i Wolfram von Richthofen podróżowali po Imperium zapowiadając rychły koniec tyranii barona i stojącej za nim skorumpowanej cesarskiej administracji. Mało tego, jeden z baccala miał brata który podejrzewał go o romans ze swoją żoną. Ugadali się z baronem, że pozbędzie się po cichu problemu, a w zamian dostanie kontrakt handlowy w Imperium. I wysłał swoich ludzi, aby utopili idiotów w gnojówce. Cudem udało nam się wypłynąć na brzeg gówna i przeżyć. I co? Parę dni później znowu chlaliśmy w karczmie zapowiadając kres barona. Morał z tego taki: po pierwsze znam całkiem dobrze uroki pławienia się w gównie, po drugie: mam za miękkie serce dla towarzyszy, po trzecie: twoja szczerość zaskoczyła mnie do tego stopnia, że też chciałem się czymś z tobą podzielić, a padło akurat na tę historyjkę życia Wolfa.
Splunął na ziemię.
- Chciałem cię przeprosić. Zanim się wmieszaliście, już prawie cię im wydałem. Kiedy zobaczyli Gaurima zaczęliśmy walczyć i gdyby nie ty, już bym nie żył. Nigdy nie byłem zbyt religijny, ale mój rzut widłami nie miał prawa trafić i to skłoniło mnie do zastanowienia. A może żyję po to, by pomóc ci w realizacji jakiegoś boskiego planu. Może przekonamy się na tym już w tym lesie.
Uśmiechnął się.
- Jeśli teraz ruszymy za nimi, ciągle będziemy odczuwali nasze rany. - stwierdził trzeźwo.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 17-02-2011, 10:47   #110
 
zgrzyt's Avatar
 
Reputacja: 1 zgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwuzgrzyt jest godny podziwu
Rozdział IV



Wyruszacie w góry. Chcecie zakończyć to co raz zaczęliście. Jesteście przekonani, że gdzieś tam w skalnych, zapomnianych przez świat odstępach znajdziecie odpowiedź na trapiące was pytania. Wszystkie te tajemnice zaczęły wam już mocno grać na nerwach. W pewnym momencie przestały być tylko popłatnym zadaniem. Stały się wyzwaniem. Wyzwaniem, którego wasza ambicja nie pozwala zostawić w spokoju.

Osadę zostawiacie daleko w tyle. Problem z Anabel i Jagodą rozwiązał się samoistnie. Obie zmęczone walką kobiety zaczęły bowiem w pewnym momencie płakać. Co więcej, uczucie żalu po stracie ukochanego zbliżyło je do tego stopnia, że się do siebie przytuliły. Cóż, mówi się, że nic tak nie zbliża ludzi jak wspólni wrogowie i wspólne tragedie. Kto wie? Może w przyszłości zostaną nawet przyjaciółkami.

Pogoda w górach potrafi być skrajnie nieprzewidywalna. Nie inaczej jest tym razem. Przed chwilą słoneczna i spokojna, jak na zawołanie zmieniła się w lodową, sypiącą śniegiem nawałnicę. Widoczność zmniejszyła się do dwóch metrów. Szum wiatru zaczął zagłuszać wszystko, nawet wasze krzyki. Zakrywacie twarze płachtami płaszczy. W tej piekielnej zawiei z ledwością łapiecie oddech. Przedzierając się przez zaspy udaje wam się w końcu dotrzeć do znajdującej się nieopodal skalnej wnęki. Miejsca jest niewiele toteż siadacie ściśnięci obok siebie. Nie macie innego wyjścia jak przeczekać złą pogodę. Miejsce zaznaczone na mapie zdaje się być niedaleko. Być może to ostatnia chwila by przygotować się na to co was tam może spotkać. Przed odejściem dostaliście od zaprzyjaźnionych osób parę drobiazgów. Kapłan podarował wam flakoniki z wodą święconą (3 Sztuki). Natomiast karczmarka małe mikstury wybuchowe (2 sztuki) oraz miksturę niewrażliwości (1 sztuka).
 

Ostatnio edytowane przez zgrzyt : 17-02-2011 o 11:38.
zgrzyt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172