Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2011, 22:13   #11
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Nie do końca tego się spodziewał.... Strażniczka miast natychmiast przygotować się do obrony, jedynie przechyliła głowę, rzucając mu kpiące spojrzenie typu: "nie ze mną takie numery...".

Przekonał ją dopiero świst strzały, która jedynie o pół łokcia minęła łeb Persifala, zagłębiając się z głośnym trzaskiem kory w pobliskim drzewie*. Złoczyńcy niewątpliwie chcieli pozbawić ich konia, by nie mieli jak uciec! Musieli domyśleć się, iż postanowił ich jednak zdradzić!

Maria natychmiast wyszarpnęła z kabury pistolet, nie była jednak w stanie dojrzeć skrytego w mroku strzelca. Zbawienny okazał się tu niemal koci wzrok jej albiońskiego towarzysza. Ten bez większych problemów uchwycił błysk następnego żelaznego grota, przygotowanego do strzału. Szykujący szyp chłop skrył się za jednym z drzewek porastających wzniesienie po drugiej stronie strumyka.


Strażniczka podążając za wzrokiem Edgara przymierzyła i wypaliła z głośnym hukiem z pistoletu. Poza chmurą gryzącego dymu i oślepiającym błyskiem nie dało się jednak zanotować żadnego wymiernego efektu**. Następna strzała opuściła za to z wizgiem zarośla, raniąc Marię w lewą nogę*. Wrzasnęła bardziej z wściekłości niż bólu, przewracając się na ziemię. Mimo krwawiącej łydki nie przestała jednak przeładowywać ściskanej kurczowo w dłoniach broni. Pistolet znów uniósł się do strzału. I wtedy...

Usłyszeli za sobą ryk szarżującego na nich mężczyzny.
- Zapłacisz mi głową za śmierć mego brata, Blauberg! Dorwę cię, jakom Bruno Spitz!



Na ściągniętej bólem twarzy dziewczyny pojawiły się zmarszczki zadumy, jakby próbowała przypomnieć sobie wykrzyczane nazwisko. Najwyraźniej nie miała jednak zbyt dobrej pamięci do osób... albo zbyt dużo łotrów trafiło już dzięki niej na szubienicę... Wzruszyła więc tylko ramionami, wypalając z pistoletu prosto w gnającego na nich rabusia**. Wyjąca dziko kula spotkała się z nim w połowie drogi, rozszarpując częściowo jego lewe ramię. Nie powstrzymała jednak całkiem szarży, która została jedynie spowolniona, gdy siła pocisku zarzuciła rozpędzonym atakującym.


*US 88, 2
**US 72, 41
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 15-01-2011 o 01:44.
Tadeus jest offline  
Stary 16-01-2011, 19:13   #12
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zupełnie nie mógł uwierzyć w to, że Maria zignorowała jego ostrzeżenie. Że niby co, żarty sobie stroi? Chce ją nastraszyć? Głupia!

Strzała wystrzelona z łuku, ze świstem przecięła powietrze, wbijając się w drzewo, tuż obok wierzchowca Marii. Edgar zareagował niemal natychmiast, padając plackiem na ziemię. Nie oglądał się na kobietę, która była teraz wystawiona na strzały. Z pałaszem, wciąż schowanym w pochwie, przeczołgał się, starając skryć w krzakach, rosnących tuż obok przywiązanego do drzewa, konia. Udało mu się. Maria wciąż stała na środku polany, zdezorientowana. Nie widziała w ciemnościach jak on, ani nie była przygotowana na starcie. Rozglądała się niepewnie wokoło.
- Tam... Na górze - powiedział do niej, wskazując kierunek ruchem głowy.
Przymierzyła z pistoletu i wypaliła. Głośny huk wypełnił ciszę nocy, zerwane ze snu ptaki z łopotem skrzydeł wzbiły się w powietrze. Efekt strzału okazał się jednak mizerny, gdyż gdy tylko chmura dymu się rozwiała, kolejna strzała przecięła powietrze, wbijając się w nogę Marii. Kobieta padła na ziemię, krzycząc. Albiończyk nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń, mimo iż widział wybiegającego z lasu drugiego zbira. Musiał unieszkodliwić tego z łukiem, zanim on powystrzela ich tu jak kaczki.

- Idę po tamtego
- rzucił do Marii, znów mierzącej z pistoletu i zniknął w krzakach. Sekundę potem usłyszał strzał. Miał nadzieję, że trafiła. Ryk bólu świadczył o tym, że tak. Natomiast następujące po nim odgłosy uderzeń metalu o metal, wskazywały na to, że mężczyzna został tylko ranny.

Edgar, przedzierając się przez krzaki dobiegł do rzeczki. Było tu jaśniej, drzewa rosły rzadziej, co niwelowało jego przewagę. Łucznik wykorzystał to, strzelając do przeprawiającego się przez zimną wodę albiończyka. Strzała świsnęła i niegroźnie chlupnęła w wodę kilka stóp od Edgara. Ten przyspieszył kroku, chcąc jak najprędzej znaleźć się znów w mroku pod drzewami. Pędził pod górę, już widział strzelającego mężczyznę, jak ten naciąga cięciwę. Kolejna strzała chybiła. Dzięki Ci, Bogini! Jeszcze dwa długie susy i był przy nim. Strzelec, kurczowo trzymał łuk, drugą ręką sięgał po kolejny pocisk. Edgar z rozpędem wpadł na niego, waląc koszową, ciężką rękojeścią pałasza prosto w czoło. Łucznik jęknął i padł, nakrywając się nogami.

Edgar ciężko dysząc, podniósł łuk i jedną ze strzał, które wysypały się z kołczanu. Omiótł wzrokiem sytuację na polance. Maria, wyraźnie przegrywała. Cały czas uchylała się i parowała ciosy napastnika, wciąż spychana do tyłu. Tamten widocznie nieco znał się na machaniu mieczem, gdyż cały czas atakował lewą stroną, wykorzystując fakt, że kobieta nie mogła w pełni władać zranioną nogą.

- Kryj się! - krzyknął, podnosząc łuk do strzału. Maria wyczuwając jego intencje, sprytnie uskoczyła, tak, że teraz bandyta znajdował się między nią a celującym Edgarem. Młodzieniec widział dokładnie jego plecy, punkt w który chciał trafić. Puścił cięciwę, która boleśnie przyszczypała mu palec. Strzała obrała zupełnie inną trajektorię od zamierzonej i przeleciała obok głowy zbira, niknąc w krzakach po przeciwnej stronie polanki.

- Fucksick - zaklął szpetnie Edgar. Chybił, ale wystarczyło to, aby zdekoncentrować mężczyznę. Maria szybkim ruchem wybiła mu miecz z ręki i przystawiła sztych do gardła. Edgar nie patrzył więcej, mężczyzna leżący u jego stóp jęknął i poruszył się. Albiończyk wywlekł mu pasek ze spodni i skrępował nim ręce i nogi. Związanego zaczął ciągnąć w dół, ku polance. Gdy zziajany i mokry od potu wychynął spomiędzy drzew, dostrzegł Marię, siedzącą na posłaniu. Obok leżał związany zbir. Edgar uśmiechnął się szeroko i podszedł do więźnia.
- I co teraz? - spytał go z hardą miną.
WW k100: 12
US k100: 66
 
xeper jest offline  
Stary 16-01-2011, 20:54   #13
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Co teraz?! Ja ci zaraz powiem co teraz, ty żałosny parchu!!! - zaszamotał się wściekle bandyta, niemal opluwając sobie brodę. - Jak tylko reszta moich braci tu przybędzie po drzewach was porozwieszamy! Jajcami do pni przyb... - skończył momentalnie, gdy gruba gałąź z impetem trafiła go prosto w potylice.
- Ależ z niego nerwowy buc... - odparła poirytowana Maria, odrzucając nadłamany ciosem drągal. - A ja dalej nie kojarzę co to za jeden... - uśmiechnęła się przepraszająco, wiążąc jego i jego kompana do drzewa.

Gdy tylko skończyła zadanie, spojrzała na swoją krwawiącą nogę, jakby dopiero teraz przypominając sobie o ulatującej z niej czerwieni.
- Nie znasz się przypadkiem na znachorzeniu, co? - spytała, podkuśtykując do juków i wydobywając z nich garść płóciennych bandaży.

Nie było to łatwe, ale wspólnymi siłami udało się im w końcu jakoś opatrzyć ranę.
- Miewałam już gorsze - odparła szczerze. - A tobie, powinnam chyba podziękować... i przeprosić.
Popatrzyła mu z wdzięcznością w oczy... celując do niego z pistoletu.
- Oby się nie okazało, że mimo wszystko będę cię musiała powiesić...


Zgodnie z zapowiedziami, następnego dnia wieczorem dotarli do Hargendorfu. Miasto, jak wszystkie grody na północy, otoczone było słusznym murem i porządnymi warownymi umocnieniami. W towarzystwie strażniczki dróg i z przywiązanymi do siodła, skutymi skazańcami dostali się jednak do środka bez żadnych problemów.

Tak jak można było przypuszczać, pierwszym ich celem w obrębie murów stała się strażnica, gdzie szybko wyjaśniło się - ku uciesze wszystkich obecnych - iż Edgar żadnym poszukiwanym zbirem nie był i puszczony mógł zostać wolno. A nawet więcej, zaradnej Marii udało się wytargować dla niego część nagrody za głowę złapanych złoczyńców, których - nawiasem mówiąc - strażniczka nadal nie była w stanie przyporządkować do żadnych dawnych wydarzeń.

- Cóż mogę powiedzieć - uśmiechnęła się przepraszająco, gdy było po wszystkim. - Dobrze się stało, że przyszło nam się spotkać na trakcie. Kto wie, co by ze mną było, gdybyś nie znalazł się na tej polanie... - wręczyła mu pękatą sakiewkę otrzymaną od sierżanta straży. - To jednak nie wszystko, co mogę dla ciebie zrobić. Znam pewnego obytego mędrca zamieszkującego to miasto, jest mi winny małą przysługę. Może on będzie w stanie ci jakoś pomóc? A może przynajmniej słyszał o twoich stronach i wie coś o twoich rodakach? Nazywa się Johannes Bauer. Powiedz mu, że ja cię przysłałam. Pobędę jeszcze jakiś czas w mieście, więc zapewne się jeszcze spotkamy...


Mistrz Bauer okazał się właścicielem małego, podupadłego sklepiku przy ulicy Rynkowej. Skromny interes zdawał się bazować na usługach piśmienniczych i wszelkiego rodzaju ezoteryczno-magicznych poradach, czymkolwiek miałyby w tym przypadku nie być. Dla obcokrajowca poszukującego wiedzy wyglądało to nader obiecująco. Gdy tylko Edgar otworzył drzwi, uderzyły go obfite siarczano-ziołowe powiewy alchemicznej pracowni. Mistrz przybytku siedział właśnie za ladą, racząc się tłustawym, porządnie wypieczonym udźcem, popijanym szlachetnym trunkiem z glinianego pucharu. Widząc przybysza odstawił na chwilę ucztę, powstając z niemałym trudem z przymałego zydla.


- Witaj w Emporium Mistrza Bauera, magistra sztuk tajemnych, znawcy ksiąg hermetycznych i adepta dalekowschodniej alchemii, matki wszystkich szlachetnych nauk! - zamachał tłustymi palcami, nucąc pod nosem jakiś niezrozumiały bełkot. - W czym mogę ci pomóc, przyjacielu? Trzeba ci może dekoktu na małżonkę niechętną w łożnicy, czy też chciałbyś poznać godzinę swej śmierci? A może coś, by pobudzić strudzone wiekiem przyrodzenie? Nie ma co się krępować! Mistrz Bauer wszystko rozumie i na wszystko coś zaradzi!
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 17-01-2011 o 02:18.
Tadeus jest offline  
Stary 17-01-2011, 11:43   #14
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Miasto, do którego zmierzali zrobiło na Edgarze niesamowite wrażenie. Jakże się różniło od jego rodzinnego Craigbreath, jedynego miasta jakie do tej pory widział. Było ogromne, zbudowane niemal w całości z kamienia i otoczone wysokim murem. Wprawdzie albiończyk słyszał opowieści marynarzy o miastach Imperium i Bretonii oraz o sławnym Marienburgu, ale słuchać opisów a zobaczyć na własne oczy, to zupełnie co innego. Edgar zdał sobie sprawę, że miasto jakie widzi przed sobą jest prawdopodobnie prowincjonalną dziurą, a mimo to robi takie wrażenie. Poczuł ukłucie zazdrości i wstydu. W oczach ludzi tu mieszkających musiał być jakimś dzikusem, pochodzącym z krainy, gdzie domy budowano z łajna i jedzono surowe mięso. W sumie niewiele się mylili. Przecież niektóre plemiona z północnych i zachodnich ziem Albionu nadal praktykowały kanibalizm i mieszkały w jaskiniach. Bogini! Co za wstyd.

Z zainteresowaniem chłonął wszystkie szczegóły otaczającego go miasta. Zdobienia na budynkach, brukowane ulice, wydzielone rynsztoki. I tłum ludzi, wielobarwny i głośny. Ludzie tutaj też byli jacyś inni. Więksi i bogaciej odziani. Szczególną uwagę zwracał na kobiety. Te młode. Nie miały tak obfitych kształtów jak albionki, były szczuplejsze i... pociągające. Dopiero pociągnięcie za kubrak, otrzeźwiło go. Dotarli do strażnicy, zlokalizowanej na jednej z pierzei niewielkiego rynku.

Oczywiście okazało się, że Edgar jest niewinny. Przyjął przeprosiny za niesłuszne podejrzenia i podziękowania za pomoc w trakcie starcia z bandytami. Potem zostawił Marię w strażnicy i ruszył do wskazanego przez nią człowieka. Właściwie sam nie wiedział po co. W czym niby uczony miał mu pomóc? Życia jego bliskim nie przywróci. Może szedł do niego, gdyż innego punktu zaczepienia nie miał.

Niespiesznym krokiem przemierzał ulice Hargendorfu, nie mogąc napatrzyć się na młode mieszczki. Niektóre z nich posyłały mu powabne spojrzenia, inne rumieniły się wstydliwie. Dopiero wrogie spojrzenia kilku pachołków, uzbrojonych w krótkie kordy, zniechęciły Edgara do tego typu zachowania. Spuścił głowę i szybko, bez przeszkód dotarł do sklepiku Mistrza Bauera.
Właściciel okazał się grubaśnym, spasionym osobnikiem. Edgarowi przypominał Wallace’a, który sprawował kontrolę nad dokami w Craigbreath. Wnętrze sklepu wypełnione byłe szpargałami, księgami, dziwacznymi utensyliami i pergaminami. Pachniało dziwnie, Edgar wyczuwał zapach siarki, palonego węgla. Innych zapachów nie rozpoznawał. No, może poza pieczoną wieprzowiną, którą spożywał właściciel.
- Jestem Edgar - powiedział do Bauera. - Z Albionu... Szukam drogi do Maryburgh. Tam moi rodacy...
 
xeper jest offline  
Stary 18-01-2011, 00:15   #15
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Ach, z Albionu, no coś takiego! - czarodziej od razu się rozpromienił, zapraszając gościa gestem do środka. - Ach... welcome, z Albionu, yes, yes! - zabłysnął dumnie słownictwem, wskazując Edgarowi zydel po drugiej stronie lady.
- Piękny kraj, nigdy żem co prawda nie był, ale słyszałem tylko najlepsze, i czytałem też niejedno... ach te wieczne mgły i bezkresna trzęsawiska... Jak to się u mas mówiło? Beautiful? No właśnie! To naprawdę piękna rzecz... A że tak spytam... - spoważniał nagle i nachylił się konspiracyjnie do przybysza, opierając łokieć o ladę - Nie strach się przypadkiem ostatnio przyznawać do pochodzenia? Słyszałem, że zaledwie dwa dni temu pojmali nieopodal grupkę przybyszy z waszej pięknej wyspy! Przykra sprawa, bo nie wiadomo czemu wzięto ich za szpiegów! Też uważam, że to niedorzeczne, ale to zapewne ta cała powojenna gorączka... wszędzie spiski i podejrzenia! Jakbyś chciał, przyjacielu Edgarze, to mógłbym się dowiedzieć, co się z nimi stało, jako magister sztuk magicznych posiadam wszak swoje źródła...
- Ino wpierw poprosiłbym cię o małą przysługę. Taką, dosłownie niewielką i nie wymagającą przesadnego wysiłku... jak przyjaciel dla przyjaciela... Widzę wszak po twym szlachetnym orężu i poręcznej linie żeś przywykły do wymagających wyzwań- w końcu wskazał palcem potężny, ogrodzony budynek za oknem.

- W tej oto pozbawionej gustu, fallicznej rezydencji mieszka niejaki magister Braun, szarlatan, oszust i złodziei pierwszej parady, a do tego impotent i sodomita - choć to ostatnie jest ponoć wiedzą powszechną jedynie w podlejszych zamtuzach i co bardziej odosobnionych chlewach.
- Ten... osobnik, nie zważając na zalecenia Kolegiów, obyczaj i szlachetną tradycję miał czelność otworzyć w mieście własną pracownie, mimo że ja już rezydowałem tu od lat! A na koniec skradł jeszcze moją bezcenną księgę eliksirów, posiłkując się w tym celu jakimiś prymitywnymi zbirami!!!
- Pomogę ci jak tylko zdołam, ale wpierw proszę byś ją odzyskał, bądź udowodnił, że to on stał za wynajęciem tych podłych włamywaczy i wandali! Jeśli się uda... gotów jestem dorzucić jeszcze co nieco w złocie - dodał już na koniec, niewyraźnie i zdecydowanie niechętnie.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 18-01-2011 o 00:21.
Tadeus jest offline  
Stary 18-01-2011, 12:25   #16
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Albiończyk usiadł na wskazanym miejscu i z uwagą słuchał słów grubasa. O dziwo, rozumiał coraz więcej tej obcej mowy. W mig wychwytywał znaczenie słów i sposób formułowania zdań. Ot, kolejna, po możliwości widzenia w ciemnościach, przychylność losu albo dar Bogini. Trochę praktyki i osłuchania i nie minie sporo czasu, a będzie mówił całkiem dobrze w tym języku. Bauer starał się przypodobać gościowi, używając kilku słów z jego mowy, przywołując obrazy wyspy o jakich słyszał, ale wieprzowiny, nadal spoczywającej na półmisku nie zaproponował, mimo iż Edgar wymownie się na nią patrzył.

Jednak gdy usłyszał nowinę o pojmanych albiończykach, natychmiast przeniósł wzrok na nalane oblicze czarodzieja. A więc żyją! Bogini, niech będą Ci dzięki. I on wie gdzie są... albo może się dowiedzieć. Wspaniale!
- Bardzo proszę - wydukał, wciąż oszołomiony nowiną. - To moja rodzina być może...

Oczywiście czarodziej był skory do pomocy, ale jak mówi albiońskie przysłowie „no pain, no gain”. Edgar miał ochotę rzucić się mężczyźnie do gardła, gdy ten zażądał pomocy w zamian za ujawnienie miejsca pobytu jego rodaków. Nic za darmo. Edgar nie mógł się nie zgodzić. Pójdzie do tamtego człowieka, dowie się czego trzeba i ruszy do swoich.
- Aye, zrobię to - powiedział i podniósł się z zydla, kierując do wyjścia. - Jutro będziesz miał księgę.

Wyszedł na zewnątrz i przyglądnął się strzelistemu budynkowi po drugiej stronie ulicy. Dom wyglądał jak forteca, ogrodzony, z wielką bramą prowadzącą na dziedziniec. Dopiero teraz ochłonął i uświadomił sobie, że być może porwał się z motyką na słońce. W dzień tam nie pójdzie. Spróbuje nocą. Usiadł nieopodal sklepiku Mistrza Bauera i zaczął obserwować budynek, szukając potencjalnych dróg wejścia i ucieczki. Patrząc kto i kiedy wchodzi i wychodzi przez bramę.
 
xeper jest offline  
Stary 19-01-2011, 01:06   #17
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Dalsza obserwacja potwierdziła wstępne obawy Edgara. Rezydencja magistra Brauna mogła okazać się wyjątkowo trudnym celem. Poza dwoma strażnikami chroniącymi głównej mosiężnej bramy i tylnego wejścia dla służby, parę razy zauważył też ledwo dostrzegalne, czworonożne sylwetki spacerujące dostojnie po wewnętrznym ogrodzie. O ile mógł to dobrze stwierdzić z takiej odległości i przez kute kraty bramy, psów była co najmniej trójka. Nie kojarzył rasy, lecz wyglądały na szybkie i sprawne w ataku bestie - przynajmniej gdyby z jakiegoś powodu były do tego zmuszone. W danym momencie wydawały się wręcz wcieleniem spokoju i elegancji.


Swoją drogą, obaj strażnicy, również nie sprawiali wrażenia tanich żołdaków. Byli nad wyraz dobrze wyposażeni i pilnowali swojego stanowiska z zaskakującym spokojem i bezruchem. Niechybnie przyszło mu zmierzyć się z zawodowcami, co w tym przypadku nie rokowało zbyt dobrze.


Sam budynek rezydencji zdawał składać się z dwóch części. Wysokiej na co najmniej cztery poziomy wieży, będącej zapewne pracownią i sypialnią Magistra i dwupoziomowego kompleksu mniejszych budynków, w których prawdopodobnie przyjmowano klientów i mieszkała służba z ochroną. Nie za bardzo było jednak widać sposób, by dostać się do iglicy bez przekroczenia połączonych z nią pomieszczeń gospodarczych i sali przyjęć. Okna posiadała bowiem dopiero od trzeciego piętra i pozbawiona była widocznych drzwi.

Na szczęście znalazły się też jednak sprzyjające całemu przedsięwzięciu okoliczności*. Po pierwsze, liczba gości i dostawców korzystających z obu wejść była na tyle duża, by można było spróbować dostać się do środka oszustwem, po drugie cała rezydencją postawiona była w dość ciasnej zabudowie okolicznej dzielnicy, co mogłoby pozwolić na skorzystanie z blisko ulokowanych dachów okolicznych kamienic. Ciekawie wyglądało też odkryte niemal przypadkiem zejście do miejskich kanałów ściekowych, będących na rubieżach Imperium zapewne jedynie serią wykopanych w ziemi, prymitywnych tuneli. Kto wie, czy nie dało się jednak znaleźć w nich odpływu prowadzącego do wnętrza posiadłości?

Sam pomysł prostego podania się za klienta i wejścia główną bramą okazał się niestety ciężki do zrealizowania, gdy Edgar dostrzegł, iż każdy z gości - niezależnie od tego, czy byli to bogacze wjeżdżający do ogrodów karocami, czy też prości mieszczanie - miał ze sobą jakiś dokument, mogący być listem polecającym.

Decyzję i odpowiednie przygotowania trzeba było jednak podjąć stosunkowo szybko, do zmroku pozostały już bowiem nie więcej niż dwie godziny, a w nocy część planów mogłaby być już trudniejsza do zrealizowania.

*Spostrzegawczość 1k100: 24
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 19-01-2011 o 01:29.
Tadeus jest offline  
Stary 19-01-2011, 11:28   #18
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nie wyglądało to zachęcająco. Posiadłość strzeżona była niczym zamek. Potężne ogrodzenia, czujni strażnicy, biegające po podwórcu brytany i listy uwierzytelniające dla odwiedzających. Edgar patrzył i stawał się coraz bardziej ponury. Nie będzie to takie łatwe, jak początkowo sądził. Porzucił swój posterunek i ruszył obejrzeć sam budynek. Do wysokiej wieży nie dało się dostać inaczej, jak przez przylegający dom. Można było próbować wskoczyć na jego dach z przyległej kamienicy. Odległość nie była zbyt wielka, ale... Ale zawsze coś mogło pójść nie tak, a to noga się omsknie, o poślizgnięcie się nie trudno. Gdyby udało mu się dostać do środka, to i tak musiał pomyszkować we wnętrzu domu, aby odnaleźć przejście do wieży. Wówczas mógł natknąć się na kogoś z domowników, albo zostać zauważonym przez strażnika. A może od razu do wieży? Pierwsze okno znajdowało się na wysokości trzeciego piętra. Strasznie wysoko. Faktura kamienia, z jakiego wykonana była wieża, nie skłaniała do wspinaczki, a zarzucanie liny na parapet okna skończyć się mogło katastrofą. A nóż ktoś usłyszy hałas jaki zrobi hak, którego zresztą nie miał i za bardzo nie wiedział, gdzie w takowy mógłby się zaopatrzyć. Szedł dalej, przyglądając się. Źle, bardzo źle.

Przypadkowo zauważył, a właściwie w nią wpadł, znajdującą się na ulicy z tyłu rezydencji, dziurę w której niknęły nieczystości płynące rynsztokiem. Może to jest rozwiązanie? Kanał ściekowy, być może połączony z siedzibą maga. Nigdy czegoś takiego nie robił, ale dziura wyglądała na wystarczająco dużą, aby się w niej zmieścił. Tylko ten smród! Bogini, czegóż nie robi się aby spotkać się z rodziną, co więcej do tej pory uznaną za zmarłą. Rozglądnął się na boki. Ktoś szedł ulicą w jego kierunku. Natychmiast ruszył w przeciwną stronę, chowając się w bramie. Przechodzień przeszedł i teraz uliczka była pusta. Niemal biegiem dopadł do studzienki i zaczął mocować się z zamknięciem. Na szczęście szybko ustąpiło i Edgar sprawnym ruchem osunął się w cuchnącą dziurę, zasuwając za sobą kratkę. Ścieki lały mu się na głowę, oblepiały włosy i ramiona. Stał po kolana w cuchnącej, wolno płynącej mazi i zastanawiał się co teraz. Dopóki znajdował się pod wlotem, było w miarę jasno. Jednak mrok gęstniał kilka metrów dalej i nie było niemal nic widać. Wątpił aby w tych ciemnościach, jego dobry wzrok coś pomógł. Mógł wcześniej zaopatrzyć się w latarnię, ale skoro tego nie zrobił, to teraz będzie brodził w gównie po omacku. Powoli ruszył przed siebie, starając się iść jakimś kanałem w stronę rezydencji.
 
xeper jest offline  
Stary 20-01-2011, 01:17   #19
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Droga do wnętrza posiadłości została wreszcie wybrana i obcokrajowiec ruszył niepewnie ku śmierdzącym otchłaniom miejskich kanałów. Trasa może i nie była przesadnie ciężka, nie była też specjalnie długa, nadrabiała to jednak niesamowitym wręcz smrodem, nasilającym się z każdym krokiem czynionym wgłąb ściekowego labiryntu. Po paru chwilach odór był tak intensywny, że zaczął wywoływać prawdziwe duszności i srogie zawroty głowy. Wydawało się wręcz niemożliwością, by te toksyczne opary były jedynie efektem rozkładania się ludzkich ekskrementów. I nie były. Już wkrótce nasz podróżnik, posuwając się niemal na ślepo przed siebie, wpadł bowiem na pierwsze, gnijące truchła. Tysiące okropnych obrazów stanęło mu przed oczami, gdy nie mógł skorzystać ze wzroku, by ocenić z czym miał do czynienia. W końcu mimowolnie wyczuł jednak dotykiem fragmenty futra, świadczące o tym, iż były to "tylko" resztki miejscowych zwierząt. Co się jednak z nimi stało? Tu znowu wyobraźnia zaczęła działać, a żaden z pomysłów nie był specjalnie pokrzepiający. Na szczęście do celu zostało już chyba niedaleko...

I faktycznie, po paru chwilach powitało go światło księżyca sączące się przez żelazną kratkę w górnej ścianie kanału. Otwór niestety był za mały, by skorzystać z niego jako wyjścia, bądź dobrego punktu obserwacyjnego. Gdy jednak Edgar chciał już ruszyć dalej, by poszukać lepszego miejsca, doszły go dźwięki cichej rozmowy.
- Czego on znowu od nas chce? - pytanie zdawało się dochodzić od niezbyt rozgarniętego osobnika o wiejskim akcencie i niskim głosie.
- Mistrz Braun zechce wytłumaczyć wam wszystko osobiście, gdy się już spotkacie. Był zadowolony z waszej ostatniej pracy i gotów jest podwoić stawkę. - odpowiedział mu już znacznie świetlej brzmiący mężczyzna.
- Znaczy co? Znowu trza będzie coś zwinąć? My z chłopakami mamy dość babrania w tym czarostwie! Hugonowi wczoraj jaki czyrak na zadzie wyskoczył! To niechybnie od tego tomiska przeklętego!
- Mistrz Braun chętnie wysłucha waszych obaw i wszystko wam wynagrodzi -
odparł ten sam dystyngowany głos, nadal nie dając wyprowadzić się z równowagi.
- Oby, oby! Bośmy już dumali z chopakami, czy nie zgłosić tych waszych nocnych śpiewów i dziwnego czarostwa na strażnice! Pewnikiem by się kto zainteresował, a jakże!
Rozmowa momentalnie ucichła i przerodziła się w krótką serię przytłumionych, gwałtownych dźwięków przypominających szamotaninę. Całość zakończyła się zaskoczonym, bolesnym jęknięciem i następującą po nim ciszą.
- Martin... - mężczyzna o dystyngowanym głosie, gdy się znowu odezwał, brzmiał na wycieńczonego - Zadbaj o to, by nikt nie znalazł truchła tego idioty, i znajdź nam na mieście nowego osiłka. Tym razem kogoś, kto potrafi trzymać język za zębami i wie jak porządnie mieczem robić.
Przywołany sługa przytaknął i ruszył przed siebie - szczęśliwie trasą blisko kratki - tak, że Edgar dokładnie dostrzec mógł jego facjatę i ubiór.

Na tym rozmowa się skończyła i Edgarowi nie pozostawało nic poza ruszeniem w dalszą drogę. Ta znowu okazała się niezbyt długa i zakończona dość niespodziewanie, gdy nagle wysoko nad nim rozwarła się jakaś zapadnia, z której wypadło rozchlastane cielsko zamordowanego osiłka. Opasłe truchło uderzyło w gówno z imponującą siła, rozchlapując kleistą substancję na dobre trzy metry w każdą stronę.

Po tym dość dramatycznym przeżyciu Albiończyk potrzebował dobrej chwili, by zebrać zmysły. I właśnie ten moment na atak wybrał zbyt późno usłyszany przeciwnik*.


Potężna czarna bestia, będąca zapewne kiedyś jednym ze strażniczych psów posiadłości, niemal bezszelestnie podkradła się do jego pozycji. Zniekształcona maszkara musiała wiedzieć, że klapnięcie zapadni oznaczało zrzucony jej posiłek. Nie spodziewała się jednak zapewne niedobrowolnej przystawki w postaci obcokrajowca. Niemal natychmiast rzuciła się do skoku, rozwierając potężne czarne zębiska. Źle wymierzony i pospieszny atak nie trafił jednak zręcznego złodzieja**, który zdążył zmienić pozycję, schodząc z drogi morderczej szarży stworzenia. Miał wybór. Walczyć, bądź uciekać. Wyjście z kanałów nie było wszak aż tak daleko, a był niemal pewien, że przywykła do mroku bestia nie ruszy za nim w miasto i zadowoli się trupem. Gdyby jednak zdecydował się na wyciągnięcie broni i walkę, musiałby uważać, by hałasem nie zaalarmować mieszkańców rezydencji, którzy mogli znajdować się jeszcze gdzieś w pobliżu klapy. Życie nie było proste. Szczególnie w Imperium.

*Spostrzegawczość 1k100: 40
** WW 1k100: 42
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 20-01-2011 o 01:26.
Tadeus jest offline  
Stary 20-01-2011, 10:37   #20
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Smród płynącego kanałem gówna powalał. Dosłownie. Edgar krztusił się i zginał w pół w wymiotnych odruchach, jakie wstrząsały jego ciałem. Po przejściu kilku metrów nie wytrzymał i zwymiotował. Postał chwilę, starając się dojść do siebie i z mozołem rozpoczął dalszą wędrówkę wgłąb cuchnącej ciemności. Szedł zupełnie po omacku, jedną ręką cały czas dotykając chropowatej, oślizgłej ściany kanału. Ale mimo ślimaczego tempa i zachowania ostrożności, kilkakrotnie poślizgnął się i runął do ścieku.
- Fuck - zaklął, gdy znów musiał obcierać ochlapaną nieczystościami twarz. - Bogini! Za co? Że też przyszło mi się taplać w gównie...

Parł nadal do przodu, od ohydnego zapachu kręciło mu się w głowie. Nogą zahaczył o coś, co dryfowało po powierzchni ścieku. Aż krzyknął z przestrachu. Uskoczył w bok, ale znów coś naparło na jego nogę. Przed oczami stanęły mu obrazy tego co mogło to być. Oślizgłe macki wyciągające się w kierunku jego szyi, wciągające go w gówno. Wielgachne, pokryte jadem pazury orzące mięśnie. Zęby niczym sztylety zagłębiające się w jego ciało. Nic się jednak nie stało, atak nie nastąpił. Ostrożnie, modląc się do Bogini, wysunął rękę i dotknął tego czegoś. Nadęte od gazów, pokryte pozlepianym nieczystościami futrem, truchło. A potem następne. Ciekawe skąd się tu wzięły? Czyżby te zwierzęta powpadały do kanału i zdechły uwięzione w pułapce? A może wyziewy gówna są trujące. Mimowolnie zatkał usta i nos ręką, zapominając że przed chwilą dotykał trupów. Zaklął. Już nawet nie miał czym wytrzeć się do czysta. A może ktoś je zabił? Złożył w ofierze? Albo grasuje tu jakiś potwór, a one są jego żerem? Wolał o tym nie myśleć, brnął dalej przez płynne nieczystości.

W pewnym momencie smród nieco zelżał. Zrobiło się nieco jaśniej, to światło księżyca wpadało przez niewielki otwór w sklepieniu kanału, prawdopodobnie studzienkę odpływową z dziedzińca. Stanął pod nią starając się zaczerpnąć jak najwięcej świeżego powietrza. I usłyszał rozmowę. Więc Braun był winny! To on zatrudnił ludzi do zdobycia księgi. I zajmował się jakąś nielegalną magią! Na domiar złego, właśnie teraz któryś z jego sług dokonał morderstwa. Nie czekając ruszył dalej. Nagle z góry usłyszał trzask i przywarł do ściany. Coś z chlupotem uderzyło w powierzchnię ścieku i fontanna rozcieńczonego gówna zalała Edgara. Miał dość. W świetle padającym z góry zobaczył zakrwawione ciało jakiegoś mięśniaka, unoszące się na powierzchni, twarzą w dół. Przyglądał mu się przez chwilę, zastanawiając się czy aby nie zawrócić. Czy nie ma już wystarczająco wielu dowodów, wskazujących na winę czarodzieja.

Coś rzuciło się na niego. W ciemnościach za bardzo nie widział co, ale na szczęście mrok utrudniał atak owemu stworzeniu. Warkot wskazywał na to, że musiał to być pies. Atak miał tylko ten skutek, że wytrącił Edgara z równowagi. Zatoczył się na ścianę. Cofnął się też dwa kroki, ale bestia nie zaatakowała po raz drugi. Słyszał tylko niski warkot. Cofał się dalej, musiał uciec z tych przeklętych kanałów. Najwidoczniej pies zajął się gryzieniem dopiero co zrzuconego trupa i zignorował Albiończyka. Na szczęście. Edgar, z wydobytym pałaszem w ręce, cofał się cały czas. Po chwili odwrócił się i tak szybko, jak pozwalały na to warunki, ruszył do wyjścia z kanałów. Musiał wydostać się na powierzchnię i zawiadomić kogoś o tym co działo się w rezydencji. Tylko kogo? Na myśl przychodziły mu dwie osoby. Bauer i Maria. Tego pierwszego odrzucił. Mag mógł zdecydować się działać sam, po cichu, albo wycofać się ze sprawy, uznając ją za zbyt niebezpieczną. A więc Maria. Strażniczka z pewnością nadal przebywała w koszarach. Musiał się tam udać. Utytłany w gównie i cuchnący, raczej nie będzie miał problemów z przekonaniem jej o potwornej prawdzie, jaką odkrył w miejskich ściekach.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 20-01-2011 o 11:57. Powód: bo narodowość się pisze z dużej litery
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172