Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2011, 17:52   #11
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Dla kogoś kto był w drodze od dwóch dni przespana noc była czymś iście wspaniałym. Warunki również nie były złe. Brak konieczności czuwania, ciepły ogień. Wszystko to sprawiło, że Hans bardzo dobrze się wyspał. Rano jego ciuchy były suche i wręcz ciepłe. Nie było śladu po pościgu, wszystko rozwijało się nader dobrze.

Do strażnika dotarł przyjemny zapach jedzenia. Ach, coś wspaniałego. Zamknął oczy i delektował się tą wonią. Nagle nieopodal wyczuł coś jeszcze. Coś przyjemnego. Otworzył oczy i zobaczył, że siedzi obok niego Elyn. Przyniosła mu jego część posiłku, którą zjadł powoli, przy okazji rozmawiając z dziewczyną. Chciał dowiedzieć się czegoś o niej, o tym co robi i właściwie czemu zgarnęła ten list. I w gruncie rzeczy dowiedział się ... wielu ciekawych rzeczy. Uwaga strażnika od początku mimowolnie zwracała się ku dziewczynie, można by powiedzieć że go zaciekawiła. Teraz nawet ją polubił. Zastanawiało go tyko jak to wszystko się skończy ...

Kiedy Elyn odeszła do ogniska, Hansa naszła nagła potrzeba rozprostowania nóg. Wstał więc i poszedł obudzić swego konia. Dał mu jeść i ruszył między drzewa. Krążył kilka chwil, mając cały obóz i wszystkich na oku. Nagle w obozie miało miejsce jakieś poruszenie. Wszyscy złapali za broń i patrzyli się w krzaki na prawo od Hansa. Strażnik skrył się za drzewem, kładąc rękę na rękojeści miecza. Powoli szedł do obozu, starając się być niezauważonym dla innych.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 10-01-2011, 18:39   #12
 
Miccu's Avatar
 
Reputacja: 1 Miccu nie jest za bardzo znany
Noc była spokojna. W czasie warty nic ciekawego się nie wydarzyło, przestał jedynie padać deszcz. Gdy Boris uznał, że czas się zmienić obudził Bertego który nie wyglądał na zadowolonego, ale w końcu sam się zaoferował. Tak samą zresztą jak i on. Gdy tylko się upewnił, że Berty jest w stanie pełnić wartę to położył się spać. Przez długi czas nie mógł zasnąć, głównie przez mokre ubrania i meczące go myśli. W końcu jednak mu się udało. Zamknął oczy i odpłynął. Spał jak zabity.

***

Kiedy Boris się obudził wszyscy wyglądali już na dobudzonych, a Elyn przygotowywała właśnie śniadanie. Najemnik przeciągnął się kilka razy i przetarł oczy, był cholernie zaspany.
- Czołem – mruknął do towarzyszy.
Następnie usiadł przy ognisku i próbował się dobudzić. Nie plątał się w żadne rozmowy. Nie był na razie wstanie myśleć trzeźwo. Kojąco zadziałał na niego posiłek przygotowany przez Elyn który zwrócił mu trochę sił. Nie spodziewał się dobrych uczynków ze strony towarzyszy, ale miła niespodzianka sprawiła, że z rana lepiej się poczuł. Zjadł posiłek ze smakiem i będąc już bardziej na siłach, chciał jej podziękować, ale zobaczył, że Elyn rozmawia właśnie z Hansem więc Boris uznał, że nie będzie im przeszkadzać. Siedział tak jeszcze chwilę patrząc się w ogień i zastanawiając nad bliżej nie określonymi rzeczami nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie, kiedy nagle jego rozmyślania przerwała Elyn. Wstała gwałtownie i wyciągnęła miecz. Mimo rozkojarzenia i sennego nastroju Boris nie mógł tego przegapić. Akcja ta była zbyt trudna do przegapienia. Również zerwał się na równe nogi i wyciągnął gwałtownie miecz przygotowując się jednocześnie na to co nastąpi. Reszta obozu też była już gotowa do akcji.
Coś siedziało w krzakach i czekało na waszą reakcję. Boris miał tylko nadzieję, że nie jest to wrogo nastawiony człowiek. Co by zrobił, zabił go? Zdarzało mu się uczestniczyć w bójkach, i to dość, ale tam chodziło tylko o obicie komuś mordy. Tutaj sytuacja była bardziej skomplikowana. Nie bał się przecież walki, ale bał się tego czy będzie w stanie stanąć na wysokości zadania i kogoś zabić…
 

Ostatnio edytowane przez Miccu : 10-01-2011 o 18:42.
Miccu jest offline  
Stary 10-01-2011, 21:58   #13
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Gabriel budził się w nocy parę razy, zwłaszcza wtedy, gdy ogień zaczynał przygasać i dawał mniej ciepła. Nad ranem obudził się bardzo nagle, nie wiedząc, czemu, jednak po chwili uznał, że wolałby jeszcze spać. Niestety nie pozwalała mu na to nieprzyjemna mgła, wilgotna i chłodna. Niezgrabnie usiadł i zaczął pocierać ramiona. Czuł się okropnie, bolało go gardło i ciekło z nosa, który mimo obrzydzenia wytarł peleryną. Przysunął się bliżej lichych płomieni ogniska, a po chwili rozejrzał się, sprawdzając, co robią pozostali.

Mężczyzna pojawił się jakby znikąd, sprawiając, że Gabriela przeszedł dreszcz. Po chwili rozpoznał jedną z obozujących tu osób.
- Przynajmniej nie pada – szepnął tamten, siadając obok niego.
Hörbinger spojrzał na mężczyznę, po czym, pociągając nosem, ponownie zwrócił głowę w kierunku płomieni. Wciąż był brudny od błota, a najbardziej na boku, na którym leżał na miękkiej ziemi. Zakaszlał i dopiero po chwili odpowiedział.
- Nie widzę specjalnej różnicy.

Zobaczył parę budzących się niedaleko niego, po innych stronach ogniska, osób i przeszedł go dreszcz, gdy pomyślał o tym, że spał na gołej ziemi z jakimiś obcymi ludźmi. Niespodziewanie podeszła do niego dziewczyna i zaczęła oglądać jego lewą rękę. Zdał sobie sprawę, że odkąd wstał, ból nie dokucza mu już tak bardzo, chociaż gdy spojrzał na przedramię, stwierdził, iż wciąż wygląda to okropnie.
- Nic dziwnego, że cię tak bolało, ale to tylko niegroźne stłuczenie, niedługo nie będzie śladu – powiedziała dziewczyna i odeszła.
- Och… Dziękuję, panienko – mruknął zakłopotany.

Powodów do bycia zakłopotanym było więcej, bo ta sama dziewczyna wzięła skądś kiełbasę i zaczęła ją smażyć. Gabriel poczuł ssanie w żołądku i pomyślał, że warto byłoby się przyłączyć. Gdy „gospodyni” odeszła, wziął zaostrzony kijek i nadziawszy na niego mięso, zaczął je przypiekać nad ogniem. Jadł powoli, smakując każdy kęs posiłku, który wydawał mu się w tej chwili wspaniałym luksusem. Właśnie sięgał po kolejny kawałek, gdy odezwała się dziewczyna, lecz przerwała szybko i Gabriel usłyszał, jak zrywają się kolejni obozowicze. Nie wiedział, o co chodzi, ba! w gęstej mgle nawet nie widział dokładnie ich wszystkich. Część wyciągnęła broń, więc domyślił się, że chodzi o jakieś niebezpieczeństwo. Potwierdzały to ich nietęgie miny.

- O co chodzi? – szepnął, wstając.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 10-01-2011, 23:21   #14
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Gdy Boris skończył swoją wartę, akurat udało mi się zasnąć. Druga część nocnej straży była najgorsza. Przed świtem... Na pierwszej to jakby się człowiek zasiedział przy kufelku, ale, tak jak się spodziewałem, po dniu pełnym wrażeń niełatwo było zamknąć oczy i pogrążyć się we śnie.


Dorzuciłem do ognia i oparłem się o drzewo.
Dziwiło mnie jak szybko znalazłem sobie nowych towarzyszy. Trzeba by się tego Beckera zapytać czy aby nie ma między nimi jakowyś należności, bo twarz miał faktycznie znajomą. Oby nie chodziło o dług!
Dziewczyna, dość cicha, zdaje się nie jedna z tych pannic, które to na jej miejscu najpewniej by mnie wykorzystały jako podnóżek. Spała dość daleko, tak więc przy sprawdzaniu czy wszystko w porządku, korzystałem z okazji rozprostowania nóg.
Od strony tańcujących cieni dochodziło pochrapywanie. Skulony Kapelusznik spał sobie w najlepsze, szczęściarz jeden. I Gabriel, cudak, co to się chyba znalazł w niewłaściwym miejscu i czasie... Środek lasu, ba, na dodatek przy tej pogodzie potrafił nabawić cykora, szczególnie gdy ma się list od człowieka aresztowanego przez inkwizycję.
By nie usnąć przejrzałem ekwipunek, to co się dało osuszyłem, siebie samego również.
Raz coś czmychnęło niedaleko, pewnie jakiś ptak czy inny zwierz.


Gdy się rozjaśniło sprawy nie miały się lepiej niż poprzedniego wieczoru.
Mgła unosząca się wszędzie wokół była tak gęsta, że można by ją pokroić.
Poszedłem się odlać, a gdy wróciłem towarzystwo powoli się rozbudzało.
Przycupnąłem przy imć Gabrielu, utytłanym błockiem niczym pierwszorzędny prosiak jak mawiała moja matula na widok pociech powracających z wiosennych obrządków.
- Przynajmniej nie pada – rzuciłem raźnie.
- Nie widzę specjalnej różnicy.
Widząc, że sobie z nim nie pogadam, zerknąłem tylko ku ognisku. Uuu, pichcą śniadanko!
Wszystko zdawało się być normalne... No, nie licząc, że wczoraj jakiś łachudra zabił moich kompanierów i chlebodawcę, a ja sam goniłem z jakąś bandą cudaków po lasach.
Wtem skądś dobiegł rechot jakiegoś ptaka. Szmer, szelest, wszyscy spięli się.
Dziewczyna dobyła broni, Hans jak na złość gdzieś się zapodział, a Gabriel coś wyszeptał.
Również chwyciłem rękojeść i wyszarpnąłem z pochwy miecz.
Na co oni czekają? Aż bełty Tęgiego Oskara wyskoczą z tej mgły?
Stawiam pięć sztuk złota, że pietramy się przed niczym...
NA CO ONI CZEKAJĄ?!
Z przyzwyczajenia jednak nie opuszczałem gardy.
Cholera, żaden z towarzyszy nie zdawał się być wojownikiem... ani nikim pożytecznym.
Psiakrew, pan każe sługa musi, pomyślałem w duchu i przypomniałem sobie jak nie raz potrafiliśmy całą noc przewarować gdy chodziło o bezpieczeństwo pana Kauze...
Może wspomną mnie kiedyś przy kufelku nie pierwszego lepszego cienkusza?
Nie spiesząc się, skierowałem się ku źródłu odgłosu.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline  
Stary 12-01-2011, 15:30   #15
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9DwmkMGdWJg[/MEDIA]
Nagle strzała wleciała w miejsce koło ogniska wbijając się w jedzenie. Sama strzała strąciła resztki tego co zostało nad ogniskiem i wszystko to spadło do resztki ognia. Resztki tłuszczu w mięsie podsyciły resztkę ledwo tlącego się ogniska, które to ponownie urodziło tańczące płomienie. Ostatni zryw ognia podpalił strzałę, jej krzywy, czarny trzon palił się niebieskim płomieniem tylko po to, by za chwilę przejść w najzwyklejszy w świecie ogień, który to pochłonął strzałę. Po chwili usłyszeliście ryk, ryk jakiegoś zwierzęcia i z mgły zaczęły wyjawiać się kształty. Kształty przypominały wielkich rozmiarów zwierzęta, tylko po to by ujawnić się waszym oczom w przeraźliwe kształty zwierząt zmieszanych z ludzkimi. Wszyscy byliście przestraszeni. Przy każdym z was stał zwierzoczłek i rozpoczęła się walka.
Przy [/b]Bertym[/b] znalazł się zwierzoczłek z ludzkim korpusem i nogami oraz głową konia posiadając na wyproszeniu miecz jednoręczny w prawej, a tarczę w lewej ręce
Berty krzyknął w przerażeniu, jednak dzięki temu, iż dobył miecz, pierwsze co zrobił to naparł na stwora, uderzając z lewej do prawej, cofając się o krok. Trafił w korpus, przecinając pancerz stwora, stwór zawył tylko, a czarna posoka zaczęła toczyć się z rany i to dość obficie. Stwór zawył coś w swym bólu, być może w jakimś języku, być może było to zwykłe wycie z bólu. Tak czy inaczej, stwór nie pozostał dłużny i uderzył Bartyego w prawą rękę. To był błąd dla Bartyego, iż pozostawił odsłoniętą prawą stronę, rana nie była groźna czy głęboka, po prostu bolała. Barty ponownie natarł na oponenta. Pierwsze co zrobił to cofną się da kroki, chcąc zasztychować przeciwnika, ten jednakże skoczył do Bartyego, więc ten z braku lepszego pomysłu wyprowadził cięcie ku górze… pozbawiając zwierzoczłek całej prawej ręki. Z dzikim okrzykiem bojowym, bezlitosnym. Przez chwilę dało wyczuć się potęgę płynącą z jego głosu. Zwierzoczłek o głowie konia osunął się na kolana, trzymając lewą ręką za to co została z jego prawej kończyny. Kikut smętnie zwisał toczony konwulsjami poruszając się przez chwile w swym plugawym tańcu. Po chwili całe miejsce wokół niego zostało zbrukane czarną krwią, sam stwór leżał martwy w kałuży swej krwi. Barty rozejrzał się tylko zamglonym wzrokiem.

Boris za przeciwnika posiadał potwora z głową konia, rogami i kopytami. Potwór dzierżył tylko topór jednoręczny. Sam Boris wydawał się zachować zimną krew, tak jakby to była nie pierwszyzna. Stanął i nagle natarł na przeciwnika, ten wykonał piruet, chcąc uderzyć człowieka w szyję i pozbawić go głowy, wykorzystując bezwładność oręża. To był błąd, zwierzoczłek nie docenił szybkości swego oponenta, a Boris to wykorzystał, odsuwając się na pół kroku od niego i tnąc z połowy zamachu jego prawą rękę. Zwierzoczłek dokończył wyjąc z bólu swój cios, jednak przesiekał tylko powietrze. Znowu stanęli twarzą w twarz, zwierzoczłek postanowił zrobić wyskok i rozpłatać człowieka w pół swym toporkiem, jednak, miecz Borisa już był w miejscu w którym, jak się spodziewał, powinna znaleźć się głowa tej istoty, przez co zwierzoczłek sam się nadział na nią. Boris zrobił dwa kroki w tył pozwalając prawu grawitacji pociągnąć swój miecz ku ziemi i ześlizgnąć się martwemu ścierwu z jego ostrza.

Przy Elyn stała bestia z kopytami i głową kozła, dzierżyła topór dwuręczny. Wrzeszczała jak opętana, rozjuszając tym samym stwora. Nadal krzycząc zaatakowała stwora tnąc bardziej na oślep niż wykazując się sztuką wojenną. Stwór, tylko zameczał odsuwając się od miecza tuż przed jego ostrzem. Zwierzoczłek nagle poderwał topór, i zakręcił nim młynka najpierw z lewej strony, później siłą rozpędu wykręcił identyczny młynek z prawej strony i nagle opuścił topór na miecz dziewczyny. Topór jechał niesiony siła bezwładności po jej mieczy, wprost na jelec… który się odłamał i pozwolił toporowi wjechać w przedramię bardzo głęboko. Stwór szybko wyszarpnął topór i uniósł go ku górze chcąc wyprowadzić cios, na szczęście, ciężka broń nie pozwoliła mu na szybkie działanie, a dziewczyna pod wpływem adrenaliny zaczęła uciekać z obozowiska. Stwór, który posmakował jej krwi, prychnął w powietrzu i zaczął za nim iść. Szedł powoli za swą zdobyczą, za swym obiadem, w myślach rozrywając jej świeże i delikatne mięso, delektując się wątrobą, siorbiąc jej szpik kostny… Szedł powoli we mgle. Szedł powoli… A Elyn biegła. Wtedy zaświtał jej pomysł, żeby zajść go od tyłu i wykończyć jednym precyzyjnym cięciem. Tak też zrobiła. Zatoczyła koło starając się zachowywać jak najciszej i nasłuchiwała. Po chwili widziała ciemną sylwetkę we mgle, która szła powoli w kierunku jej wcześniejszego biegu. Dziewczyna po cichu idąc między krzakami zaufała swemu instynktowi wylatując z nich z mieczem skierowanym prosto w szyję stwora. Miecz wbił się do połowy, przebijając szyję przeciwnika z której obficie buchnęła czarna posoka, wtedy Elyn szarpnęła z całej siły w prawo tym samym odcinając do połowy głowę stwora. Nagle ciężko dysząc nad truchłem tej istoty, padła na kolana łapiąc się za prawą rękę. Za chwilę przyszedł do niej ogromny ładunek bólu. Z przestrachem spojrzała się w tamtym kierunku. Widziała kość, widziała mięso, każdą żyłkę. Oczy jej zaszły łzami, szybko owinęła kawałkiem ubrania rękę, żeby zatamować krwawienie. Wtedy usłyszała, że coś się zbliża. Szelest liści, tak jak wtedy… Nagle z mgły zaczął wyłaniać się kształt…

Hans także miał problem, stał koło niego potężny osobnik z głową orła, tułowiem kozy i o szponiastych nogach. Posiadał broń szermierczą, szpadę jakąś oraz lewak. Z iście upiornym szlacheckim obyczajem stanął wyprostowany, oddał honor przystawiając wyprostowane ostrze do twarzy, po czym zamaszystym ruchem zjechał ręką w prawo ku ziemi i przyjął pozycję szermierczą. Mężczyzna tylko skinął głową w kierunku stwora i przeniósł ciężar ciała na prawą nogę, chcąc zasztychować swego oponenta, jednak ten odsunął się… nadziewając się na miecz ręką i piszcząc z bólu. Najgorsze było to, że pisk był piskiem orła, istoty która symbolizowała męstwo, waleczność, honor i czystość… Bestia zrobiła pchnięcie szpadą, jednak Hans tylko odsunął się w lewo, zbijając szpadę ziemię, wtedy wykonując krok w tył wycofał rękę i puścił ja jak sprężyna na wprost, przed siebie trafiając stwora w oko, wyciągnął miecz i gdy tylko zwierzoczłek złapał się za dziurę w czaszce po oku, Hans wykonał jedno proste cięcie skierowane w głowę, jednak ciął za wysoko i zamiast pozbawić go głowy, pozbawił go jedynie jej połowy, przez co z czaszki wypłynął mózg, szara papka, otoczona błękitno czarną krwią. Człowiek szybko zaczął przeładowywać pistolety rozglądając się po obozowisku.

Do Gabriela doskoczyła istota posiadająca ciało byka, jednak głowę człowieka, wygiętą jakby w grymasie bólu, z czerwonymi oczami wypełnioną rządzą mordu. Istota ta, dzierżyła miecz dwuręczny. Istota chciała wykonać zamach i podniosła miecz nad głowę, jednak Gabriel wyciągnąwszy sztylet podciął jej mięśnie. Istota ta zawyła z bólu i pozwoliła opaść mieczowi za plecy. Zwierzoczłek stanął plecami do swego celu, zostawiając miecz w miejscu i wykonał w nagłym zrywie piruet. Jednak miecz poszybował zbyt wysoko, a ty trochę ukucnąłeś i rzuciłeś się na tę istotę zagłębiając swój sztylet w jej trzewiach. Istota ta, opuściła miecz, chcąc trafić ciebie co jej nie wyszło…

Varian jechałeś przez las we mgle, gubiąc trakt dawno temu. Wtedy, jadąc lasem usłyszałeś wycie z bólu, pojechał w tamto miejsce. Zauważyłeś młodą, piękną kobietę, która kurczowo trzymała się za krwawiącą rękę. Obok niej leżał stwór z niemalże całkowicie odrąbaną głową. Głowa leżała smętnie, a czarna maź przypominająca krew wypływała z ciepłego jeszcze ciała. Zrozumiałeś, że kobieta walczyła z tym czymś i odniosła spore obrażenia w walce. Gdy Ciebie zauważyła zdążyła wypowiedzieć tylko “ Obóz, pomoc, więcej”. Szybko wziąłeś ją na koń i ruszyliście na wprost, po kilku raptem chwilach przyjechałeś na miejsce i zeskoczyłeś z konia. Zauważyłeś, jakiegoś człowieka, który dźgał stwora sztyletem, błyskawicznie dobyłeś miecza i rzuciłeś się na to stworzenie, chcąc pomóc temu człowiekowi.... Szybko podbiegłeś i w okolicach kolan tego potwora przełożyłeś miecz i tnąc do góry półkolem odciąłeś temu zwierzoczłekowi nogę. Leżał martwy.

Patrzyliście się na siebie. Nie widzieliście kim jest nieznajomy ale pomógł Gabrielowi i przywiózł Elyn do obozu. Ta tylko zamroczona powtarzała coś co brzmiało jakby „dajcie mi mój plecak, tam są narzędzia, dajcie mi wódki.” Podaliście jej narzędzie, z wódką było gorzej. Wtedy usłyszeliście śmiech dobiegający spomiędzy mgły. Gdzieś w oddali, pełen grozy, a zarazem pełen rozkoszy. Tak czy inaczej, zauważyliście, iż kobieta mimo ran nalała sobie wody na ranę sycząc z bólu:
- Jedziemy dalej, przy najbliższej okazji zdezynfekuje ją wódką, bo wątpię, żeby ktoś miał i zrobiła coś czego się nie spodziewaliście. Wzięła do ręki gałąź, wcisnęła sobie do ust i zaczęła… szyć. Widzieliście jak łzy lecą jej po policzkach, a wy sparaliżowani całą sceną staliście jak te kołki. Gdy skończyła resztkami sił wstała i chwiejąc się, podeszła do Hansa:
-Daj mi trochę prochu swojego…z pistoletów…- Gdy tylko mężczyzna spełnił jej prośbę ta posypała sobie rany w miejscach, gdzie najbardziej krwawiły i podeszła do tlącego się ogniska, wygrzebała trochę żaru i rzuciła ten żar w miejsce, gdzie wysypała proch. Krzyknęła z bólu i osunęła się na ziemie jak kłoda. Założyliście ją na konia i ruszyliście powoli w stronę drogi, a przynajmniej miejsca, gdzie być powinna. Szliście powoli nasłuchując szelestu liści czy niepokojących odgłosów. Co jakiś czas zmienialiście opatrunek, który coraz mniej krwawił oraz okłady, żeby zwalczyć gorączkę…


Jechaliście wolno, mgła z czasem się przerzedziła, jednak niebo pozostało pochmurne. Na wieczór dotarliście do karczmy. Widzieliście, że jest to budynek w miarę bezpieczny, o ile was nikt nie ściga. Na zewnątrz słyszeliście, muzykę…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=_3_S1Q40HZo[/MEDIA]
Była mało osób i najwidoczniej jakaś grupa trubadurów zatrzymała się na nocleg, gdyż zabawiała tych nielicznych gości swymi śpiewami. Wnętrze karczmy było urządzone z gustem, na ścianach trofea myśliwskie nim zdążyliście zamknąć drzwi, karczmarz przywitał was:
- Witajcie, podróżnicy! Witajcie w „Pikniku”, na skraju drogi, jednak nadal widocznej karczmie. Wita- Tutaj zamarł mu serdeczny ton, gdy zobaczył w jakim stanie jest Elyn,- Za mną, do pokoju…. Ruszyliście. Wbiegliście po wąskich schodach na piętra. Nim zdążyliście się zorientować wszyscy byliście razem stłoczeni w pokoju. Karczmarz was przegonił na korytarz, samemu uchylając okno, a później nalewając trochę wody do czarki i wyszedł.
- Niech leży na łóżku, paskudna rana, zaraz zdezynfekujemy odrobiną wódki. po kilku chwilach, nim zdążyliście coś powiedzieć Karczmarz wrócił z wódką i wszedł do pokoju po to tylko, by zdezynfekować ranę. Elyn krzyknęła z bólu i padła, zlana potem na pościel. Karczmarz z troską przykrył ją i zmienił opatrunek na ręce wyszedł, po cichu zamykając drzwi, a do was uśmiechając się przyjaźnie:
- To co? Pokój dla panów jak rozumiem? Bo biedactwo nie wygląda na zdolne do dalszej podróży. Co wam w ogóle się stało?
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 12-01-2011, 18:00   #16
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Walka rozpoczęła się nagle. Kiedy zobaczyła potwora stojącego przed nią wpadła w jeszcze większy strach, zaczęła panicznie krzyczeć, to było silniejsze od niej… Bardziej intuicyjnie niż z zamysłu zaatakowała stwora, cios jednak chybił. Rozzłoszczony przeciwnik wyprowadził kontrę, jego ostrze zjechało po jej klindze, starała się zatrzymać je na jelcu, jednak… dopiero po chwili zorientowała się, że siła uderzenia była zbyt duża, ostrze gładko rozcięło jej rękę… Gwałtowny skok adrenaliny spowodował, że nie poczuła nawet wielkiego bólu, jej umysł zaczął pracować szybko, gwałtownie. Domyśliła się, że nie ma szans uciec zwierzoczłekowi, lecz jeśli zostanie też zginie. Doszła do wniosku, że woli już umrzeć w walce niż zaatakowana od tyłu, wtedy też naszło ją olśnienie: MGŁA! Nie zastanawiając się dłużej zaczęła biec ile sił w nogach, prosiła tylko bogów by jej plan się powiódł. Potwór widocznie podążał za nią, lecz nie na tyle szybko, by deptać jej po piętach, zwolniła więc i zaczęła przemierzać mgłę powoli i ostrożnie, uważnie rozglądając się przed kolejnym krokiem. Wreszcie go zobaczyła. Szedł wolno, szukał jej. Chowając się za drzewami podeszła do niego bliżej i słuchając podszeptu intuicji zaatakowała w odpowiedniej chwili. Jej ruchy były raczej instynktowne, nigdy wcześniej nie walczyła, nie ćwiczyła tego typu ataków… Ostrze z łatwością wbiło się w szyję zaskoczonego zwierzoczłeka, szarpnęła tylko mocno dopełniając dzieła i upadła na trawę. Oddychała szybko, wydawało jej się, że serce za chwilę wyrwie jej się z piersi. Dopiero teraz ujrzała co stało się z jej ręką i aż zawyła z bólu, nie potrafiła powstrzymać łez napływających jej do oczu. Wiele razy spotykała się już z podobnymi ranami, wiedziała co musi zrobić i wcale jej to nie pocieszało… Szybko zatamowała krwawienie wprawnym ruchem i zaciskając mocno zęby z bólu spróbowała wstać przytrzymując się drzewa. Zdawała sobie sprawę z tego, że jak najszybciej musi dotrzeć do obozu, do narzędzi… Myśli rozmywały jej się w głowie. Odeszła zaledwie dwa kroki od ciała, była słaba, bardzo, z każdą chwilą jednak zmuszała się do niemal niemożliwego wysiłku, aby do przody, jeszcze kawałek…jeszcze… Nagle usłyszała tupot końskich kopyt, odwróciła się powoli i zobaczyła mężczyznę na koniu, jego twarz rozmywała się, wydawało jej się, że wszystko dookoła zaczyna tańczyć, znikać
- Hans? – szepnęła niedosłyszalnie, głos odmawiał jej posłuszeństwa, chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz z jej ust wyrwały się tylko trzy słowa: „Obóz…pomoc…więcej…” Nagle zrobiło się ciemno…

Gdy wróciła jej świadomość jechała z jakimś mężczyzną konno, nie znała go, lecz wiedziała, że bez wątpienia ocalił jej on życie, a już na pewno rękę, która potrzebowała natychmiastowego zabiegu. Słabym wzrokiem rzuciła dookoła siebie, kiedy poczuła, że nieznajomy pomógł jej stanąć już na stabilnym gruncie, w jej głowie pojawiła się tylko jedna myśl: narzędzia. Niemal po omacku podeszła do swojej torby i wyciągnęła pakunek ze sprzętem. Nie widziała co dzieje się dookoła, nie słyszała nic, musiała to zrobić, musiała… Potrzebowała alkoholu, by przemyć ranę nie miał go jednak nikt z towarzyszy…a może nie zrozumieli jej prośby, może zbyt cicho mówiła? Szybko chlusnęła więc na rozszarpaną rękę wodą i krzyknęła przeciągle. Obok niej leżała gałąź, odłamała mniejsze patyczki i wsadziła ją sobie do ust, ostatnią rzeczą, której pragnęła to przygryziony język lub kolejne potwory zwabione jej krzykiem… Wyciągnęła igłę i westchnęła cicho. Pierwsze ukłucie było najgorsze…tak jej się wydawało… Z kolejnymi było jeszcze gorzej, widziała słabo, wszystko wydawało się rozmywać, a do tego łzy płynące z oczu i ten przeraźliwy ból… Była w połowie, nie mogła teraz zrezygnować… Gdy rana była zaszyta z ulgą wyjęła gałąź, wytarła oczy i nieprzytomnie spojrzała na towarzyszy, trzymając się drzewa wstała.
- Hans, daj mi trochę prochu – nie wiedziała czy ją usłyszał, ale nie mogła mówić głośniej, z chwili na chwilę ogarniało ją większe zmęczenie, senność. „Jeszcze nie, nie…tylko chwilę…jeszcze tylko chwilę” powtarzała w myślach. Posypała prochem ranę, piekło jak cholera, ale to nic przy bólu zszywanego ciała i rwania całej ręki. Wszyscy żyli, nie było źle, nikt nie potrzebował jej pomocy… Czy miałaby dość siły, by opatrzyć kogoś? Popatrzyła na Hansa, był cały, nie odniósł większych ran, jego twarz stała się ostatnią rzeczą, którą miała przed oczami, później była już tylko ciemność…Kolejne czynności wykonywała tylko instynktownie, nieświadomie, niemal po omacku, ostatkiem sił walcząc ze słabością, nie pamiętała nawet dobrze co się stało…

Przebudziła się na chwilę, stukot kopyt, zapach lasu, powiew wiatru…
- Morr… Jeszcze nie… Jeszcze nie teraz… Zbyt wcześnie… - znów ciemność
 

Ostatnio edytowane przez Erissa : 12-01-2011 o 18:07.
Erissa jest offline  
Stary 12-01-2011, 19:36   #17
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Tak, Hans miał problem. Tak można było to ująć. Ta dziwna istota była ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał. Pierwsza myśl była taka, by ruszyć do obozu ale znikąd pojawiła się mgła. Nie wiedział co się dzieje. To coś oddało Hansowi honor jak robią to szermierzy i przygotowało się do walki. Na początku strażnik chciał szybko zastrzelić bestię i biec do reszty lecz zdał sobie sprawę z tego, że broń nie jest naładowana. Chwycił więc miecz i uchylił się przed ciosem wroga przebijając go mieczem. Wróg zapiszczał iście orlim głosem i wyprowadził kolejne uderzenie. Hans sparował je i pozbawił orła połowy głowy. Gdy bestia padła strażnik usłyszał krzyk. Krzyk Elyn. Nie myślał nawet o przeszukaniu ciała oponenta. Puścił się biegiem w stronę obozy, lecz przez mgłę zajęło mu to trochę czasu. Gdy dotarł do ogniska leżało tutaj więcej martwym stworów. Szybko odnalazł wzrokiem Elyn. Była ranna. Na szczęście już opatrywała ranę. Klnąc siarczyście Hans podał dziewczynie woreczek z prochem. Jej wrzask był dla niego jak cios sztyletem. Zimnym sztyletem gdzieś między żebra.

Hans siedział przy stoliku w karczmie. Było późno, ale nie chciał spać. Jedyne na co miał teraz choć trochę ochoty to zachlać się wódką na śmierć. Albo i jeszcze lepiej. Przez jego głowę pędziły różne dziwne myśli, których w ogóle nie powinno tam być. W między czasie rozładował pistolet ... by nie korcił. Siedział sam, w koncie izby czyszcząc pistolet i co jakiś czas zerkając spod kapelusza na zgromadzonych. Na rozmowę nie miał ani ochoty ani siły, nawet gdyby ktoś mu za nią zapłacił. Słuchał jak trubadurzy zabawiają gości i miał ochotę pozbyć się kuli w broni posyłając ją w ich kierunku. Powstrzymywała go od tego myśl, że jak to zrobi pewnie .. na pewno wywalą ich z gospody. Jeżeli od razu ktoś go nie pozbawi głowy.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 12-01-2011, 20:37   #18
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
- O co chodzi? – szepnął Hörbinger do towarzyszy, lecz nikt mu nie odpowiedział. Krótkie milczenie przerwała strzała, która wbiła się w ognisko, na co Gabriel podskoczył i spojrzał na płonący pocisk. – Co do…? – mruknął nerwowo, a podniósłszy wzrok, zauważył w oddali wielką, rozmytą sylwetkę. Niedowierzając własnym oczom, zacisnął powieki, lecz gdy ponownie je otworzył, dziwne zjawisko nie zniknęło – wręcz przeciwnie, było bliżej i zaczęło przybierać bardziej konkretne kształty. Potwór o ludzkiej posturze, lecz zwierzęcej głowie kroczył przez otaczającą go i kłębiącą mu się między nogami mgłę. Gabrielowi drżały ręce i ledwo stał na miękkich ze strachu nogach; z trudem łapiąc powietrze odwrócił się i rzucił do biegu, byle dalej od kwiczącej bestii, lecz natychmiast potknął się i upadł na ziemię.

Gdy podniósł głowę, zobaczył innego potwora, zbliżającego się z przeciwnej strony. Wstał i sięgnął do pasa, gorączkowo szukając noża, którego nie mógł jednak chwycić niepewnymi rękoma. W końcu mu się udało – wyciągnął broń i trzymając ją blisko siebie, zaczął się cofać. Groteskowe monstrum miało bycze ciało, lecz najbardziej przerażająca była umieszczona na owłosionym karku ludzka głowa, łącząca znajomą aparycję z prymitywnym, dzikim wyrazem twarzy i nienaturalnym błyskiem w oku. Bestia zerwała się i przyskoczyła do człowieka w ciągu sekundy. Wielki miecz porwał za sobą mały kłębek mgły, gdy maszkara się nim zamachnęła. Gabriel odruchowo ciął nożem, nawet nie zdając sobie sprawy, gdzie trafił.

Potrzebował paru sekund, aby zorientować się, co się stało. Potwór zawył, dziwnie wygięty do tyłu, po czym obrócił się i poruszył. Mężczyzna desperacko rzucił się na niego, a jego ostrze zatopiło się w ciele bestii akurat, gdy odwracała się, by wyprowadzić cios. Ohydna posoka trysnęła prosto na twarz człowieka; sapnąwszy, przeciągnął nóż, poszerzając ranę, aż coś zaczęło się z niej wylewać. W oczach szkaradnego byko-człeka błysnęła jakaś nowa emocja, sprawiając, że jego twarz przez chwilę wyglądała naprawdę jak ludzka.

W ostatnim zrywie bestia opuściła miecz na Gabriela, lecz w tym momencie coś w nią uderzyło i jedynie padła na męczyznę z kwikiem. Ten odepchnął ją i zaczął wściekle bić ostrzem w jej pierś, robiąc to jeszcze przez jakiś czas po tym, jak po raz ostatni usłyszał westchnięcie potwora. W końcu, wyczerpany, odrzucił sztylet i wsparł się rękoma, cały dygocząc, po czym zwymiotował na truchło.

***

Przez całą podróż Hörbinger milczał, wciąż blady na brudnej twarzy. Teraz cały był nie tylko ubłocony, ale również spryskany ciemną krwią. Wlókł się gdzieś na końcu, rozglądając się nerwowo i podskakując na każdy odgłos. Gdy wieczorem dotarli do jakiejś gospody, nie czuł własnych nóg. Ruszył na górę ze wszystkimi, jak przez mgłę odbierając zabiegi gospodarza i krzyki dziewczyny. Przez dłuższą chwilę walczył sam ze sobą.
- Ja chcę pokój – odezwał się w końcu łamiącym się głosem i wyciągnął z sakiewki parę monet.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 12-01-2011 o 22:40. Powód: drobne poprawki
Yzurmir jest offline  
Stary 12-01-2011, 22:15   #19
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Gdybym się wtedy założył, to bym tera biedę klepał!


Kiedy z mgły wyleciały strzały, przekląłem się, bo chyba wykrakałem co nieco...
Spomiędzy szarawych obłoków wyszło coś jeszcze. Postać przerażająca, na widok której krzyk sam wyrwał mi się z gardła, a palce zacisnęły mocniej na rękojeści. Człowiek, nie, coś człowiekowatego, z łbem konia niczym w przebraniu! I smród.
Zwierzęce ryki i wrzaski uświadomiły mi, że jest więcej tych.... potworów.
Plugawców.
Na Sigmara, czas przekonać się czy smakuje im stal!
Ciąłem na odlew, by przekonać się w jakim tempie będzie się rozgrywać walka. Spodziewałem się, że użyje swojej tarczy, ale ostrze dosięgnęło go. Udało mi się przebić pancerz, kawałki ze szczękiem rozerwały się i upadły, a stwór zakrzyknął.
Aha, czyli ból też ci nie straszny!
W takim razie czas to zakoń
Cholera! Wykorzystał przeklęty moją nieuwagę, uderzył krótko jakby wściekle tylko podrywając rękę. Sięgnął mnie skubaniec... Na szczęście mogłem poruszać zranioną dłonią. Cofnąłem się.
A on doskoczył!! Nie przypominało to szermierczego wypadu, ale tak czy siak nie miałem jak tego zablokować. Berty, jeśli przeżyjesz już nigdy nie rozstaniesz się z tarczą.


Są dwa rodzaje bólu.
Gdy rwie cię ząb, błagasz by to się skończyło.
Gdy ty rwiesz zęby, błagasz o więcej.
Żeby krew się lała, żeby pokazać kto tu jest najlepszy, żeby wył i skowyczał pod twoim obcasem.
Ciąć, parować, tańczyć, w hołdzie Ulrykowi.


Uderzyłem. Wszak najlepszą obroną jest atak.
Potwór rymsnął na kolana, a ja poczułem jak miecz drży i chorbocze. Cóż to, kość?
Tak, tak, pod moim obcasem. Nieludzki twór trzymał się za kikut, ciemna gęsta krew wypływała powoli niczym życie.
Rozejrzałem się po obozowisku, gdzie pozostali już kończyli swoje walki.
Gdzieś zniknęło zmęczenie po nocnej warcie.
Uśmiechnąłem się w duchu – dla takich chwil warto żyć.


***
- To co? Pokój dla panów jak rozumiem? Bo biedactwo nie wygląda na zdolne do dalszej podróży. Co wam w ogóle się stało?

Spojrzałem na towarzyszy.
- Zbójcy, dobrodzieju. Zbójcy. Odpoczęlibyśmy z miłą chęcią, i przydałaby się też czysta woda i kawałek jakieś starej szmaty - wskazałem na ramię.


Nie zdawała się to być poważna rana, jednak kto wie czy się jakaś choroba nie dostanie? Wszak jednego naszego położyła podczas rajdu przy granicy, ale to chyba bagnica była.
A dziewczynie potrzebny byłby medykus... Albo modlitwa.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline  
Stary 12-01-2011, 22:37   #20
 
bartzo's Avatar
 
Reputacja: 1 bartzo nie jest za bardzo znany
Gęsty las nie był bezpiecznym miejscem dla samotnego jeźdźca, a zwłaszcza w taką pogodę. Varian jechał powoli na swym koniu. Nie czuł się pewnie w tak gęstej mgle, a wydarzenia ostatnich dni nie napawały go optymizmem. Gdzieś tu mogli czaić się bandyci, a on byłby idealnym celem. Pierwszy raz zaatakowaliby samotnego wędrowca? Wystarczająco dobrze znał ich taktyki, żeby to wiedzieć. Jedyną rzeczą jaka go uspokajała był fakt, że taką mgłę można by ciąć mieczem, więc ewentualni wrogowie mogli go nie zauważyć. "Trzeba było siedzieć w karczmie! Najpierw ten przeklęty deszcz, teraz ta mgła! Na Sigmara! Mógłbym teraz grzać się, pić wino razem z tą niewiastą! Ja i ten mój niewyparzony jęzor!" Nagle przeszedł go dreszcz. Wiele razy czuł się równie źle i zwykle nie bez przyczyny. Spróbował popędzić swojego kompana, ale ten uparcie stawiał opór.
-No, żwawiej! Eh... szybciej byłoby pieszo!
Nagle coś usłyszał. Tak charakterystycznego dźwięku nie dało się pomylić z żadnym innym. Ktoś był ranny. Popędził konia w stronę, z której dochodził dźwięk. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale coś kazało mu podążać w tamtą stronę. "W co ja się znowu pcham?!" Z mgły wyłoniły się dwa zarysy. Podjechał bliżej. Pierwszą postacią była piękna, młoda kobieta. Gdy przyjrzał się dokładniej, zauważył, ze jest ranna. Obok niej leżało ciało stwora. Był brzydki, a urody nie dodawał mu jego stan. Szybko zrozumiał, że to ona tak go urządziła.
-Obóz, pomoc, więcej.
Chciał poprosić, aby powtórzyła, ale najwyraźniej straciła przytomność. Zeskoczył z konia, żeby ją podnieść. Chwycił kobietę i wsadził na konia. Po tym co ostatnio przeszedł nawet to było dla niego dużym wysiłkiem. Wskoczył na swojego wierzchowca, a ten sam ruszył w stronę obozu.

Po chwili byli na miejscu. Na ziemi leżało kilka ciał, które z pewnością były potworami. Zeskoczył z konia, a następnie ściągnął swoją pasażerkę. Szybkim krokiem ruszył w stronę ostatniego żywego stwora, dobywając przy tym miecza. Martwe były obrzydliwe, ale ten żywy był najgorszy. Teraz jedyną rzeczą jaką czuł były mdłości. Nagle rzucił się do biegu. Gdy przeciwnik był w zasięgu jego ataku, wziął zamach i ciął od dołu. Odciął nogę, a krew trysnęła mu w twarz. Rozejrzał się po okolicy, żeby sprawdzić, czy nie przegapił żadnego.

Gdy wyruszyli zaproponował, że sprawdzi co jest przed nimi. Pogonił swojego konia. Mgła nie była już tak gęsta, więc lepiej widział co jest dookoła. Rozglądał się, ale nic nie przykuwało jego uwagi. Nieliczne małe zwierzęta czasem wybiegały na drogę, a ptaki śpiewały w koronach drzew. To był dobry znak. Gdyby ktoś lub coś tu było to zapanowałaby tu cisza. Przejechał jeszcze kilkadziesiąt metrów po czym zawrócił.

W karczmie było ciepło, a muzyka sprawiała, że wreszcie przestał się denerwować. Teraz mógł odpocząć i dowiedzieć się czegoś o swoich towarzyszach. Dopiero w tym momencie dotarło do niego, że podróżował oraz walczył u boku osób, o których nic nie wie. Zauważył wychodzącego karczmarza.
-To co? Pokój dla panów jak rozumiem? Bo biedactwo nie wygląda na zdolne do dalszej podróży. Co wam w ogóle się stało?
-Jeden dla mnie, drogi panie.
 
bartzo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172