Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-01-2011, 22:56   #21
 
Miccu's Avatar
 
Reputacja: 1 Miccu nie jest za bardzo znany
Wszyscy stali w gotowości. Nagle z mgły wyłoniła się strzała która trafiła w resztki jedzenia i wpadła wraz z nimi w resztkę ledwo tlącego się ogniska .Zobaczyłem jak strzała najpierw zapala się od ogniska innym kolorem płomienia, po czym już normalnym. Nie miałem pojęcia dlaczego, coś było nie tak. Po strzale z mgły zaczęły wyłaniać się jakieś groteskowe postacie, z każdą chwilą zmniejszały swój dystans. Przede mną pojawiał się coraz wyraźniejszy kształt czegoś co przypominało człowiek jednak miało głowę konia, rogi i kopyta. Zbliżał się coraz szybciej. W końcu ukazał się w całej swojej okazałości. Pomimo przerażającego wyglądu istoty postanowiłem nie zwlekać i wykonałem pierwszy atak. Nie udało się. Zwierzoczłek w odpowiedzi wykonał piruet i przeszedł do kontrataku, jednak udało mi się wykorzystać sytuację i odsuwając się na pół kroku zamachnąłem się i trafiłem w jego prawą rękę. Usłyszałem krzyk jego bólu. Poczwara dokończyła jednak swój atak, tnąc jedynie powietrze, wpadła w szał. Wyskoczył gwałtownie na mnie chcąc wykonać ostateczny cios, widząć to wystawiłem niezgrabnie miecz mając nadzieję, że istota się na niego nadzieje. Udało się! Zwierzoczłowiek nadział się na mój miecz. Zrobiłem szybko dwa kroki w tył i pozwoliłem, aby jego ciało ześlizgnęło się na ziemie pod moimi stopami. Szybko się odsunąłem szukając kolejnych wrogów, ale dobiegł mnie przeraźliwy krzyk. Był to krzyk Elyn. Nie zwlekając pobiegłem w miejsce z którego rozchodził się dźwięk po drodze błądząc z powodu wszechobecnej mgły. Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem poważnie ranną Elyn która jakimś cudem była jeszcze w stanie opatrzyć swoje rany. Stałem i patrzyłem jak głupi. Dziewczyna przeraźliwie krzyczała z bólu, a ja nie mogłem nic zrobić… W końcu zemdlała.
Nieznajomy który prawdopodobnie ją ocalił wziął ją na konia i ruszyliśmy w stronę drogi.

***

Dotarliśmy do karczmy, na miejscu zajął się nią karczmarz tyle na ile mógł.

- To co? Pokój dla panów jak rozumiem? Bo biedactwo nie wygląda na zdolne do dalszej podróży. Co wam w ogóle się stało?
- Zbójcy, dobrodzieju. Zbójcy. Odpoczęlibyśmy z miłą chęcią, i przydałaby się też czysta woda i kawałek jakieś starej szmaty
– odpowiedział mu Berty.
Ja tylko coś mruknąłem i zszedłem na dół. Zająłem stolik i postanowiłem przemyśleć sobie to i owo topiąc jednocześnie to co się wydarzyło w alkoholu. Wtedy… gdy słyszałem krzyk bólu wroga, czułem dziwną radość, czerpałem przyjemność z jego bólu. Nigdy nie czułem takiej satysfakcji jak wtedy gdy jego ciało zsuwało się z mojego miecza.... Postanowiłem jednak na razie więcej o tym nie myśleć. Nie byłem też w nastroju na jakiekolwiek rozmowy. Słuchałem już tylko trubadurów i piłem wódkę…
 
Miccu jest offline  
Stary 12-01-2011, 23:10   #22
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Siedzieliście wszyscy niby razem ale jednak osobno. Topiliście dzisiejsze emocje w alkoholu. Mocny. W Wódce. Trubadurzy nawet już skończyli grać. Zamówiliście też coś do jedzenia. Był ciepłe, świeże. Zauważyliście jak właściciel zamyka swój przybytek na noc. Nie wzruszyło was to bo mieliście sporo jedzenia i zapas alkoholu. Nie wiedzieliście do końca co myśleć o tej sytuacji, a i goście jakoś też rozchodzili się do swoich pokoi. Mimo iż nie było ich wielu to gdy zostaliście tylko wy i może trzy inne osoby poczuliście przytłaczający ogrom tej całej sali - nie wiedzieliście czy to przypadek, czy los okrutny czy inny zamysł Bogów. Wiedzieliście, że wam nie podobała się perspektywa bycia świadkami wydarzeń. Karczmarz był dobrym człowiekiem, prostodusznym. Uznał, że i tak nie zostawicie dziewczyny samej, a zapłacić możecie jutro, przemknął coś o jakiejś pomocy. Bo zbójcy. Tak czy inaczej nagle poczuliście zmęczenie i trochę porozmawialiście ze sobą. Postanowiliście pójść spać. Było późno, obydwa księżyce wisiały już wysoko. Każdy z was udał się do innych pokoi.

~~*Następny dzień*~~

Następnego dnia obudziliście się o różnych porach. Karczmarz złapał was i przyniósł zapisany pergamin. Nikt z was, zebranych nie wiedział, poza Varianem, Elyną oraz, Gabrielem, w sumie połowa, co tu jest zapisane...
Cytat:
Napisał Pergamin
Sześć łóżek - 2 Sx6
wyżywienie za wczoraj wieczór i na dziś rano- 1sx7
razem
1ZK i 6s
Widzicie, że Elyn dołączyła do was idąc trochę jeszcze niepewnym krokiem, na pewno jeszcze nie czas był na podróż, nie dla niej. Gdy zebraliście się razem na śniadaniu podszedł do was karczmarz:
- Zawiadomiłem kogo trzeba, zajmą się zbójcami co was napadli i innymi, przekleństwo tutejszych ziem, plugastwo to jest. - Karczmarz wypowiedział te słowa, ze szczerą nienawiścią, po czym odszedł obsługiwać innych gości. Wy natomiast rozejrzeliście się po sali i zauważyliście jakąś starą kobiecinę, której wcześniej nie widzieliście. Ona spostrzegła was. Podeszła do waszego stolika i rzekł starym, schorowanym i zmęczonym głosem:
- Ja powróżę, przyszłość znam. Ja jestem wszechwiedząca i karty mam, powróżę za miedziaka, zajrzę, a za srebrniaka powiem co i jak się sprawy mają. Ja powróżę wam chętnie, młodzi jesteście, pełni życia ale czy na pewno? Ja powróżę- i tej radosnej paplaniny tejże starej kobieciny końca nie było...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 13-01-2011 o 18:19.
one_worm jest offline  
Stary 15-01-2011, 12:46   #23
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Wszyscy byli po kolei obsługiwani przez gospodarza. Gabriel również otrzymał swój pokój, który wyglądał dość przeciętnie, lecz nie był też brudny. Mężczyzna usiadł na łóżku i westchnął. Zdjął płaszcz, kaptur, patynki i pas wraz z bronią i położył się, gapiąc się w sufit, myśląc i odpoczywając po trudach dzisiejszego marszu. W końcu wstał i wyszedł z pokoju, aby poszukać karczmarza, którego znalazł po chwili, gdy ten właśnie wchodził po schodach. Gabriel poprosił o przygotowanie kąpieli i wkrótce stanął przed balią wypełnioną wodą.

Był szczęśliwy, że w końcu mógł zrzucić brudne ubranie. Najpierw zzuł buty i zdjął długą, granatową szatę, wartą parokrotnie więcej pieniędzy niż obecnie w ogóle posiadał, a w wyniku ostatnich wydarzeń pokrytą zaschniętym błotem i krwią. Odwiązał podwiązki i ściągnął dziurawe brązowe pończochy. W końcu pozbył się śmierdzącej lnianej koszuli i gaci. Karczmarz zabrał jego bieliznę i obiecał, że zostanie wyprana. Gdy wyszedł, Hörbinger z ulgą zanurzył się w gorącej wodzie. Na początku siedział tylko, rozkoszując się ciepłem, a potem umył się dokładnie, oblewając się wodą przy pomocy glinianego dzbana, i wydobywszy z balii, ogolił się, używając pozostawionego przez gospodarza miedzianego lusterka oraz brzytwy.

Trochę żałując, że nie było żadnych dziewek łaziebnych do pomocy, Hörbinger wytarł się i przewiązał w pasie lnianym ręcznikiem. Jęknął, spojrzawszy na swoje okropnie zniszczone ciżmy, i spróbował mokrą szmatką wyczyścić pokrywającą je warstwę błota. W końcu chwycił wszystkie ubrania i półnagi przekradł się do pokoju, gdzie czekała już na niego zamówiona wcześniej butelka wina. Odkorkował ją i nalał sobie szlachetnego trunku do kielicha. Pił sam, zastanawiając się nad swym losem, aż zaczął mu się wydawać całkiem pogodny, a wreszcie, gdy właśnie pierwsze promienie słońca zajrzały do pokoju – zasnął. Spał zresztą niedługo, a gdy się obudził, chwycił przyniesioną już czystą bieliznę, ubrał się i zszedł na dół na śniadanie.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 15-01-2011 o 18:39. Powód: drobne poprawki
Yzurmir jest offline  
Stary 17-01-2011, 06:41   #24
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Nie mogłem tak po prostu położyć się spać. Chociaż drugą część wędrówki spędziliśmy w milczeniu, pewnikiem wywołanym szokiem, chciałem poznać lepiej naszego „wybawcę”. A bo to może on jakoś zwabił te potwory? Kto to wie...
Nim odnalazłem jego pokój minęła chwila. Lub dwie.
A im dłużej to trwało tym bardziej cisnęło mi się na usta stwierdzenie, że to zbój jakowy, bo co by robił w środku lasu? Uderzyłem mocno w drzwi, bo może już spał.
- Panie,otwieraj pan, wiem, że tam jesteś!

- Już otwieram! Zapraszam.

Wszedłem do środka, w końcu gest był zachęcający. Szybko spojrzałem czy nie ma jakieś broni przy sobie.
- Chyba musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić. - zrobiłem groźną minę.

- Oczywiście. - Uśmiechnął się i wskazał na krzesła obok.
To biło mnie z tropu. Ja tu robię jebudu, a ten mi się tu szczerzy? Coś tu śmierdzi, ot!
Skorzystałem z propozycji, bo i nie wypada stać jak kołek.
- Tam, w lesie... - wtem uderzył mię tamten zapach i poranny chłód. Brr!
- Psiakrew, nie bardzo rozumiem co tam właściwie się stało... Ale sądzę, że jesteśmy winni ci podziękowania. Tamte...potwory.... - wydukałem.
- Nie, nie jesteście mi nic winni. Usłyszałem, że ktoś jest ranny, podjechałem i znalazłem ranną kobietę, która prosiła o pomoc. To wszystko.
No dobra, brzmi to dość prawdopodobnie. Zbójecką facjatę miał, jak my wszyscy. Ale gdzie tam, zwierzoczłeki by prędzej go zjadły niż...
- Znam ja ludzi, którzy by czmychnęli wte pędy, bo to nie ich sprawa... Równyżeś chłop, panie...?
- Sami oceńcie, drogi panie. Pytajcie o co chcecie.
- Hm, powiadasz. Być może nie wypada, ale mnie ciekawość żre - jakie diabły was pogoniły we mgle do lasu? Ostatnie...wydarzenia mówią wszak, że niebezpieczna to okolica.
- Jakby to ująć, aby nie nakłamać... Kilku strażników nie przepada za mą osobą.

Nie przepada”! Uśmiechnąłem się.
- Ha! No cóż, dobrze panu z oczu patrzy! Ale z pewnością dziewczyna będzie miała wobec pana jakowe wdzięczności... - poczułem suchość w ustach. Trzeba temu szybko zaradzić.
- Nie przeszkadzam już, sam udam się przeczesać tutejszy barek. Skorzysta pan?

- Grzeczność nakazuje nie odmówić, a i bez niej chętnie bym poszedł.

Bez ociągania się, wstałem.
- Po ojcu jestem Berty... i, a niech mnie, stawiam pierwszą kolejkę!
Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Varian, nie wiem czy po ojcu, bo pamięć mię szwankuje od lat.



Śniadanie było raczej smętne. Wczorajszy dzień zdawał mi jeszcze doskwierać.
Przyjacielskie rozmówki i rzecz jasna karczmarz oszukista.
Oby tylko za posiłek liczył po ludzku, bo tutejsza kuchnia zdawała się nie grzeszyć smakiem.
Gdy na stole pojawiły się karty wszyscy jakoś czmychnęli. Czyżby wieść o moich partiach dotarła do ich uszu, hehe?
- Z panem, panie Boris, zawsze!

Hehe.



- A niech mnie, rzadko się zdarza żeby ktoś ze mną wygrywał.
No ba, rzadko się zdarza by ktoś miał Koło Fortuny i króla pod rząd!
- Wie pan, co mówią - kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości, ha!
- Dobre sobie... jeszcze jedna partyjka? - Życie ci nie miłe, panie Becker?
- Mówią też, że do trzech razy sztuka... Z przyjemnością!

- A niech mnie, dobry z ciebie przeciwnik! Odegram się innym razem... Wygląda na to, że reszta wyszła na zewnątrz. Tak swoją drogą,rozmawiałeś już z tym jeźdźcem?

Prychnąłem i strzeliłem od niechcenia palcami. No tak, szybka zmiana tematu.

- Powiedzmy, że zamieniłem z nim słówko. Cokolwiek by tam nie robił, pomógł nam. Oby nam dzisiaj pogoda dopisała...
- Tak... pogoda. Pomógł, nie pomógł zobaczymy co będzie. Teraz proponowałbym się zebrać i postanowić co dalej. Zaczyna się robić późno.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.

Ostatnio edytowane przez Imuviel : 17-01-2011 o 12:31. Powód: naciski prowadzącego, skandal!
Imuviel jest offline  
Stary 18-01-2011, 16:01   #25
 
Miccu's Avatar
 
Reputacja: 1 Miccu nie jest za bardzo znany
Kiedy rano wstałem ogarnąłem się i zszedłem na śniadanie. Przy stole siedział już Berty i tajemniczy jeździec. Przysiadłem się i przyłączyłem do śniadania. W pewnym momencie zaczepiła nas jakaś starsza kobieta:
- Ja powróżę, przyszłość znam. Ja jestem wszechwiedząca i karty mam, powróżę za miedziaka, zajrzę, a za srebrniaka powiem co i jak się sprawy mają. Ja powróżę wam chętnie, młodzi jesteście, pełni życia ale czy na pewno? Ja powróżę - Powiedziała
- Wynocha stara babo, póki mam cierpliwość - odpowiedziałem jej zdenerwowany, jak nic oszustka
-Ty młody jesteś, porywczy ale nowych wrogów mieć będziesz, oj dawne postacie długie cienie rzucają.
- Daj odpocząć, babciu, strudzonym wędrowcom...
- dołączył się Berty.
Dręczyła nas tak jeszcze trochę, aż w końcu się odczepiła. Mniej więcej wtedy na dół zeszła Elyn, porozmawiała trochę z wędrowcem który ją uratował, a później zamieniła parę słów ze mną
- Jak ci minęła noc Boris? - zwróciła się do towarzysza
- Nie najlepiej szczerze mówiąc, ale przynajmniej było łóżko. Z resztą, mniejsza o mnie. Jak się czujesz Elyn? Wszystko w porządku?
- Świetnie, rana goi się szybko, miło, że pytasz. A tak nawiasem jak ty się czujesz? Nie widzę poważniejszych ran, to dobrze.
- Um, raczej dobrze. Przynajmniej fizycznie...
- Coś się stało? A może to tylko zmęczenie?
- zapytała z troską
- Cóż... Nie wiem czy chcę o tym teraz rozmawiać - powiedział zakłopotany
- Oczywiście - skinęła głową ze zrozumieniem - Gdybyś jednak zmienił zdanie i chciał z kimś o tym pomówić to wiesz, gdzie mnie szukać.
- Tak... Dziękuję za troskę. - powiedział z uśmiechem.
Uśmiechnęła się tylko

Siedziałem tak jeszcze trochę kończąc śniadanie, aż wpadłem na świetny pomysł. Karty!
[Wyjmuje talię kart i zwraca się do wszystkich] - Co powiecie na partyjkę pokera? Warto by się trochę zabawić, póki jest spokój.
– Ja pójdę się przejść – powiedział i wstał od stołu Gabriel.
- Ja chyba też zaczerpnę powietrza - niespiesznie wyszła na zewnątrz, po chwili dołączył do niej Hans
- Z panem, panie Boris, zawsze! - uśmiechnął się z krnąbrnym błyskiem w oku. Berty zgodził się jako jedyny.
- A niech mnie, rzadko się zdarza żeby ktoś ze mną wygrywał
- Hehe, wie pan, co mówią - kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości, ha!
- Dobre sobie... jeszcze jedna partyjka?
- Mówią też, że do trzech razy sztuka... Z przyjemnością!
- A niech mnie, dobry z ciebie przeciwnik! Odegram się innym razem... Wygląda na to, że reszta wyszła na zewnątrz. Tak swoją drogą, rozmawiałeś już z tym jeźdzcem?
Berty tylko się roześmiał.
- Powiedzmy, że zamieniłem z nim słówko. Cokolwiek by tam nie robił, pomógł nam. Oby nam dzisiaj pogoda dopisała...
- Tak... pogoda. Pomógł, nie pomógł zobaczymy co będzie. Teraz proponowałbym się zebrać i postanowić co dalej. Zaczyna się robić późno.
 
Miccu jest offline  
Stary 18-01-2011, 16:14   #26
 
bartzo's Avatar
 
Reputacja: 1 bartzo nie jest za bardzo znany
Po wydarzeniach ostatnich dni jedyną rzeczą o jakiej myślał Varian był sen w wygodnym łóżku. Wszystko co miał na sobie zdawało się cięższe niż zwykle. Szybko odłożył na stół każdą zbędną rzecz. Po chwili prócz ubrania miał już przy sobie tylko ukryty sztylet. "Trochę ostrożności nigdy nie zawadzi. Teraz tylko chwila spokoju!" Usiadł na łóżku, ale nie zdążył położyć się, gdyż nagle usłyszał uderzenie w drzwi.
- Panie,otwieraj pan, wiem, że tam jesteś!
"Kogo niesie o takiej porze!? Eh..."
- Już otwieram!
Podszedł szybko do drzwi, aby je otworzyć. Był zmęczony, ale nie, aż tak. Pewnym ruchem otworzył drzwi.
- Zapraszam - powiedział grzecznie. Miał szczerą nadzieję, że im szybciej przyjmie gościa, tym szybciej będzie mógł położyć się w ciepłym łóżku.

Następnego dnia nie miał ochoty wstawać. Wiedział jednak, że musi. Powoli podniósł się ze swego łoża. Zabrał ze stolika wszystkie swoje rzeczy, po czym wyszedł z pomieszczenia. Po chwili nie całkiem jeszcze rozbudzony Varian pojawił się na śniadaniu. Nie zwracając na nic uwagi krążył chwilę jak duch po pomieszczeniu, aż zauważył pergamin. Podszedł bliżej i przeczytał. Nogi się pod nim ugięły, a zmęczenie minęło momentalnie. Odsunął krzesło, żeby na nim usiąść. Przetarł oczy z niedowierzania. “Szczęście, iż to za nas wszystkich, a nie od osoby!
Gospodarz nas naciął. Chyba, że wlicza do ceny wartość pergaminu.
Dopiero po chwili zrozumiał słowa Gabriela, którego wcześniej nie zauważył.

- Wartość pergaminu oraz czas pobytu.
Jeszcze chwilę dochodził do siebie. Gdy odzyskał jasność umysłu na język cisnęło mu się jedno pytanie. Chwilę toczył zaciętą walkę ze samym sobą, aż zdecydował się je zadać.
- Na Sigmara! - mruknął do siebie, po czym dodał głośniej - Może to i nie moja sprawa, lecz zastanawiam się... Co robiliście w tym lesie?
- To długa opowieść, może lepiej słuchać jej w bardziej... kameralnym miejscu.
Odpowiedziała mu się jakaś kobieta. Po chwili rozpoznał w niej tę samą osobę, którą znalazł w lesie.
- Cóż, jeżeli w ten sposób stawiacie sprawę to niech i tak będzie.
- Proszę się nie obrażać - uśmiechnęła się - Swoją drogą nie było jeszcze okazji, jestem winna panu podziękowania, panie... - urwała zdanie z pytającą miną.
- Varian, Varian Wrynn, piękna panno - odwzajemnił uśmiech - i nie jesteś mi nic winna, to była przyjemność. Poza tym rozumiem, że każdy ma sekrety.
- Elyn Weber, najlepszy cyrulik w okolicy, do usług - podała mu dłoń śmiejąc się - Miło mi poznać tak szlachetnego wojownika. Nie chodzi o sekrety... Cóż, jeśli się pan zdecyduje kontynuować podróż z nami to obiecuję wszystko wyjaśnić. Tak czy inaczej mam u pana dług i koniec.
Delikatnie uniósł jej dłoń i ucałował.
- Jeśli taka twa wola. Ja zaś jestem... wolisz szlachcica, czy przydrożnego rabusia? - zapytał, gdyż nie był pewien, którą wersję wybrać. Wstał, ustępując jej miejsca - Proszę usiądź, bo nie powinnaś się przemęczać... Kogo ja pouczam - zaśmiał się głośno, a ona zawtórowała mu.
- Pan wybaczy, ale dość się należałam, chętnie bym się przeszła, ale najpierw... Nie wie pan co na śniadanie?
- Po prawdzie to sam niedawno tu przyszedłem i karczmarza nie widziałem. Musiałem się z nim minąć.
- Szkoda - usiadła jednak - pozostaje nam chyba tylko poczekać na pozostałych, pewnie niedługo się pojawią.
- Coś mi się widzi, że jesteś jeszcze bardzo zmęczona. Obok nas siedzi jeden z naszych towarzyszy, a dwoje rozmawia z tamtą staruszką - wskazał na starszą kobietę, która nękała dwóch mężczyzn i usiadł przy swojej rozmówczyni.
- Czy zmęczona... Nie patrzyłam tam, myślałam, że wszyscy siedzą przy stole, zręcznie ukryli się przed moim sokolim wzrokiem.
- Rozumiem... - Przypomniał sobie o leżącym obok rachunku. Rzucił nań przelotne spojrzenie i nie chciał zgadywać ile zapłacą po śniadaniu.
– Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałeś. Ale gospodarz dosłownie chciał nas oszukać. Przelicz kwotę.
Lekko zaskoczony spojrzał jeszcze raz na rachunek. - Faktycznie, nie zgadza się!
No cóż, uznałem, że chcielibyście wiedzieć. Nawiasem mówiąc, gospoda na pustkowiu to świetny biznes – nikt ci nie odmówi, jakąkolwiek ustalisz cenę.
- Czego, jak czego, ale sprytu nie można mu odmówić. Ciekawe ilu przed nami próbował tak oszukać.
Patrząc na rachunek, zaczął nad tym rozmyślać. Te myśli tak go pochłonęły, że przestał zwracać uwagę na to co działo się wokoło.
 
bartzo jest offline  
Stary 18-01-2011, 17:27   #27
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Elyn obudził rwący ból, rana swędziała. „Dobrze, goi się” pomyślała po czym usiadła na łóżku i przeciągnęła się delikatnie, był ranek, a ona zaczynała już odczuwać głód. Jak długo była nieprzytomna? Wszystko pamiętała jak przez mgłę ale mogła z niej wyłapać pojedyncze obrazy i złożyć z nich przebieg ostatnich wydarzeń. Wstała mimo niewielkich zawrotów głowy, starała się nie wykonywać gwałtownych ruchów, uważnie obejrzała ranę, nie było źle. Nieco niezdarnie poddała się porannej toalecie po czym zeszła na dół trzymając się mocno poręczy schodów, straciła dużo krwi, nic dziwnego, że była osłabiona.

Pierwszym co usłyszała był głos nowego towarzysza, który jej pomógł, przyspieszyła nieco kroku i stanęła z nim twarzą w twarz. Przedstawili się sobie. Varian, bo tak miał na imię, zaskoczył ją niezwykle swymi manierami, zamienili kilka słów, po czym Elyn zwróciła się do Borisa. Widziała, że coś go gryzie, był cichy, zamyślony, jednak mężczyzna nie chciał wyjawić powodu swego zachowania, kiedy wyciągnął karty uznała, że najwyższy czas trochę rozprostować nogi, wstała więc i miała skierować się do wyjścia, gdy jej uwagę przyciągnęła staruszka, podobno miała wieszczy talent… Dziewczyna postanowiła ją sprawdzić
- Powróż mi babciu – poprosiła wesoło
Staruszka popatrzyła na nią uważnie
- On ciebie szuka, o tak, nadal pożąda – powiedziała cicho acz zdecydowanie
Elyn przeszedł dreszcz, wyciągnęła monetę i wręczyła ją staruszce
- Proszę, powiedz coś jeszcze – odezwała się drżącym głosem
- Widzisz dziecko, wasze losy splecione są, są splecione jak twoje jest przeznaczenie, jak ta rana, odciąć musisz, żeby się nie jątrzyło, ty już tyle pomagałaś, nie zabijałaś cięciami, zbrukane dziecię nie wyda na świat potomstwa zdrowego, będzie po sam koniec cię ścigał, chyba, że odetniesz go a mieć okazję będziesz ku temu i to nie raz, bo jego przeznaczenie polec z twej ręki i zemsty za rodziców – zakończyła
Dziewczyna wcale nie poczuła ulgi słysząc słowa kobiety, uśmiech już zupełnie zniknął z jej twarzy
- Dziękuję – wyszeptała tylko bezgłośnie i wyszła blada na zewnątrz

Szła przez chwilę zastanawiając się nad tym, co zostało jej wywróżone: jak ona, prosta dziewczyna, córka medyka, miała zabić tak świetnego szermierza jakim był Otto? A swoją drogą… ona nie chce zabijać…
Odwróciła się, zobaczyła, że Hans także wyszedł z karczmy, nie rozmawiali jeszcze od czasu, gdy zaatakowały ich te dziwne stwory, wydawało się to całą wiecznością. Mężczyzna trzymał w dłoniach liść, który spadł z drzewa. Chciała podejść, intuicja kazała jej to zrobić, postąpiła nawet jeden krok w przód, jednak zatrzymała się nagle, wydawało jej się, że zrozumiała jedną rzecz, która poraziła ją swoja oczywistością… Jakże głupia była mając dziwne złudzenia… Spojrzała tylko na przechodzącą niedaleko młodą dziewczynę, na jej uśmiech…
- Niestety, mylisz się – szepnęła bardziej do siebie niż do niej po czym szybko odwróciła się i ruszyła przed siebie
Czuła ból, który ogarniał każdą część jej ciała, nie był to jednak ból fizyczny, z takim umiała sobie radzić… Oparła się nagle o drzewo i zsunęła po nim powoli. Siedząc na trawie spojrzała na promienie słońca przedzierające się przez korony drzew, coś ciepłego łaskoczącym ruchem spłynęło jej po policzku. Nie, to nie łza, przecież ona nie płacze! Jeszcze nigdy nie pragnęła tak bardzo znaleźć się w innym miejscu, rozpłynąć się we mgle, wiedziała jednak, że tak się nie stanie… Zamknęła oczy i by pokonać strach oraz uczucie dziwnego żalu gdzieś w sercu zaczęła nucić melodię, której dźwięki wiatr niósł daleko, daleko…
 
Erissa jest offline  
Stary 19-01-2011, 00:28   #28
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Hörbinger pojawił się na śniadaniu późno. Niemrawo spożywał posiłek i nie zwracał uwagi na wróżącą kobietę. Wiedział, że nie należy ulegać naciągaczom, nigdy też nie wierzył w takie banialuki jak przepowiednie wioskowych wieszczów. Jedząc, zauważył liścik leżący na stole. Mruknął i nachylił się, żeby na niego spojrzeć. Ledwo rzucił okiem, usiadł z powrotem i powiedział flegmatycznie do ogółu:
– Gospodarz nas naciął. Chyba, że wlicza do ceny wartość pergaminu.
Co dziwne, nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi, poza jedną osobą, tym mężczyzną, który poprzedniego dnia pomógł im w starciu ze zwierzoludźmi.
- Wartość pergaminu oraz czas pobytu – stwierdził tamten, a następnie zajął się rozmową z ranną dziewczyną.

Hörbinger w zasadzie nie dbał o to, czy pozostali zwrócili uwagę na oszustwo – i tak zamierzał załatwić to sam – jednak pomyślał, iż wytłumaczy, o co mu rzeczywiście chodziło, temu – nieco podejrzanemu, co prawda – jeźdźcowi. Nie chciał przerywać jego konwersacji i na razie zajął się jedzeniem. Dopiero gdy dziewczyna zaczęła rozmawiać z kimś innym, odezwał się.
– Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałeś, ale gospodarz dosłownie chciał nas oszukać. Przelicz kwotę.
– Faktycznie, nie zgadza się! – wykrzyknął ze zdziwieniem.
– No cóż, uznałem, że chcielibyście wiedzieć – wyjaśnił Gabriel. - Nawiasem mówiąc, taka gospoda na pustkowiu to świetny interes – nikt ci nie odmówi, jakąkolwiek ustalisz cenę – dodał, nie wiedząc, czemu. Nigdy nie był specjalnie towarzyski, ale przebywanie wśród całkiem obcych ludzi dziwnie na niego wpływało. Zamilkł.

– Czego, jak czego, ale sprytu nie można mu odmówić. Ciekawe ilu przed nami próbował tak oszukać – rzekł ten Varian Wrynn, którego imię Hörbinger dosłyszał wcześniej w czasie śniadania.
Gabriel wzruszył ramionami i dokończył posiłek, po czym wyprostował się ze smętnym westchnięciem. Chociaż propozycja gry w karty, która właśnie padła, wydawała się nawet kusząca, uznał, że zdecydowanie powinien odetchnąć trochę świeżym powietrzem.
– Ja pójdę się przejść – powiedział zatem i wstał od stołu. Na zewnątrz pogoda była ładniejsza niż się spodziewał. Przechadzał się przez chwilę po podwórzu zajazdu, ciesząc się słońcem i świeżym powietrzem oraz myśląc o wydarzeniach ostatnich dni i o tym, co jeszcze go może czekać. Usiadłszy na ławeczce niedaleko skraju lasu, spoglądał na drzewa, przez których korony swobodnie przebijało światło. Ten widok zupełnie się różnił od wczorajszego krajobrazu. Mężczyzna przymknął oczy i wsłuchał się w śpiew ptaków.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 19-01-2011 o 00:38. Powód: drobne poprawki
Yzurmir jest offline  
Stary 19-01-2011, 14:53   #29
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Hans wstał późno. Położył się chyba jako ostatni, nie mogąc spać w nocy. Przeszywały go różne dziwne myśli. Z rana nie tknął jedzenia, najchętniej teraz pojechał by gdzieś w dal. Wstał wreszcie, prosząc starą babkę by mu powróżyła. Z przepowiedni zrozumiał mniej więcej tyle, co nic. Po tym zostawił wszystkich w karczmie, idąc się przejść gdzieś po lesie. Mimo całkiem ładnego dnia, nie poprawiało m to nastroju. Rozważał właśnie dalszy udział w wyprawie. Niebawem miał się stawić na posterunku, a jego dłuższa nieobecność może wzbudzić jakieś podejrzenia. Utrata tej pracy była by dla Hansa utratą wszystkiego co posiadał. Na myśl o utracie zajęcia nachodziła go fala goryczy i smutku. Z dodatkową porcją poczucia winy za ostatnie wydarzenia tworzyło to niebezpieczną dla niego mieszankę. Spacerował tak w okolicach karczmy, a jego myśli krążyły po różnych, dziwnych miejscach. Jeżeli za list dostali by dużo złota ... to i tak trzeba by było się nim podzielić z innymi i zostało by tyle co nic. Wszystko mówiło Hansowi by wracać ... wszystko poza jednym, drobnym szczegółem. Teraz przed strażnikiem dróg był dość spory dylemat, z którym musiał sobie poradzić.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 19-01-2011, 15:36   #30
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Graliście w kart, jedliście i odpoczywaliście. Tak minął wam poranek, albo byliście w karczmie albo w jej okolicy, jednak mimo wszystko zaraz obok, „pod ręką”. Chałtura trwała do południa, kiedy to zeszliście się na obiad do karczmy. Wtedy też otworzyły się drzwi i weszło do środka kilka osób. Byli ubrani jak zbiry, posiadali aparycję zbirów, zachowywali się jak zbiry…wiele przemawiało za tym, że to były zbiry. Pośród nich stał on, tej zakazanej mordy nie zapomni nikt, kto ją raz widział. Otto Estelvan. Poznał go Hans, poznała Elyn, a także… Varianowi. Oczywiście zobaczyliście się nawzajem. Jak można było się spodziewać był zaskoczony, widząc was:
- Panienka Elyn. Jak miło. Jak tam porwanie? Bo chyba zostałem okłamany. Nie lubię jak się mnie okłamuje – Te słowa wypowiedział ze zmrużonymi oczami, głosem pełnym chłodu i jadem zarazem. Było coś w tym wszystkim niepokojącego bo wypowiadał je ze spokojem. Być może to ten spokój. Chłody, spokój. Po chwili dodał – Widzę, że pobladłaś… Za miesiąc masz być w domu – To wypowiedział tonem ojca karcącego syna albo córkę, które coś przewinęło- i będziesz błagać mnie o przebaczenie, razem z rodzicami. Mam coś ważnego do załatwienia droga, narzeczono. Dobrze radzę, być na miejscu bo tyle złota co wydałem na poszukiwanie Ciebie… To źle dla interesów. – Widać było iż mężczyzna zaczyna się denerwować, szczególnie po wypowiedzeniu końcówki zdania. Wy zaś patrzyliście się zmieszani jego przemową nie bardzo wiedząc o co chodzi. Pytające spojrzenia były przerzucane to raz na [b]Elyn[b], a raz na tego faceta, nikt nie bardzo wiedział co ma powiedzieć czy zrobić. Jegomość spojrzał się na was i wasze miny.
- Jak mniemam panienka wam nie wyjawiła swego celu podróży? Tego, że jej ręka została mi obiecana… No tak, jestem Otto Estelvan i zapamiętajcie lepiej to imię i nazwisko bo jestem osobą wpływową. Jak widzicie, dziewczynie zabawy w głowie. Kiedyś sobie krzywdę zrobi, zaprawdę- Teraz pokiwał głową z dezaprobatą- Czy chcesz się może teraz przyłączyć kochanie do mnie? Przestać udawać, że ratujesz świat tylko zachować się odpowiedzialnie i skończyć te dziecinne wygłupy.

Spojrzeliście się na Elyn. Miała schowaną twarz w rękach. Łzy ciekły jej po policzkach…

Varian wstał od stołu i rzekł:
- Właśnie wychodziliśmy – reszta posłusznie wstała nie wiedząc do końca czemu. Varian zresztą objął delikatnie ramieniem Elyn i wszyscy wyszli na zewnątrz, tylko po to by spotkać karczmarza, który nabrał w usta powierza, chcąc was brutalnie upomnieć o uregulowaniu rachunku. Wtedy spojrzał się na dziewczynę. Pokiwał tylko głową i zmieszany przejąkał coś o pieniądzach.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172