Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2011, 10:00   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed]-Opowieści ze Smoczej Skały I

Opowieści ze Smoczej Skały I



Karak Azgal. Kres świata. Miejsce z którego się już nie wraca. Dla bandy wyrzutków stłoczonych w barakach Martwych Wrót zwykle był całym światem. Lub szybko nim się stawał. Bo dla tych, którzy tu trafili, powrotu już nie było. Nie było zresztą dokąd wracać. Smoczą Skałę okalały Złe Ziemie, których reputacja nie brała się znikąd. Nie było dokąd, nie było po co. W końcu do Karak Azgal przybywali ci, których zwabiły opowieści o nieprzebranych krasno ludzkich skarbcach skrytych w głębokich sztolniach, chodnikach i wykopach. Skarbach skrytych, zapomnianych, zagrabionych przez różnych dziwacznych mieszkańców podziemnych chodników. Tłoczyli się w Martwych Wrotach starając się zebrać „vadium”, wyznaczoną przez krasnoludy kwotę stu złotych koron będących wyznaczoną opłatą za wstęp na teren kopalni. Tłoczyli, bełtali, żyli i umierali. Nieliczni mieli szczęście z owego bagna się wyrwać. Szóstka idących zboczem Azgal Ar Hurm do owych szczęśliwców z całą pewnością się zaliczała.


Nie można było powiedzieć, że znali się długo. Jednak w Martwych Wrotach nawet znajomość kilkudniowa mogła za długą uchodzić. Wielu przybyszy nawet nie żyło tak długo. Oni znali się … czas jakiś. Wspólny barak w którym zamieszkali czynił z nich towarzyszy niedoli. Towarzyszy broni, bo tu niedola zawsze związana była z walką. To, że wciąż żyli, to że mieli co jeść i gdzie spać było żywym dowodem na to, że walczyli. I że wychodziło im to nienajgorzej. Wszystko o co walczono tutaj było jednak związane z podziemiami i skrytymi w nich skarbami. Wszystko. Całe miasto powstało na gruzach dawnej potęgi krasnoludzkiej kopalni. Setki badaczy zagłębiało się w lochy by dla siebie wywalczyć skarb. Cząstkę dawnego skarbu. By wydrzeć go ze szponiastych łap gnieżdżących się w podziemiach bestii. Krasnoludy osadzając się w strzegącej wrót do lochów Fortecy Skalfa brutalnie regulowały ten proceder. I czerpały zeń horrendalne zyski. Jednak dla tych, którzy pokonali bezmiar Księstw Granicznych, grozę Przełęczy Czarnego Ognia, Złe Ziemie i dotarli tu, do kresu Gór Krańca Świata nie było innego sposobu na życie, niźli rzucić się w wir gorączki złota. Krasnoludzkiego złota, niestety.

Byli jednak i inni. Tacy, którzy zjadłszy zęby na badaniu gór, szukali innych wejść do lochów. Świadomi tego, że każdy chodnik może mieć przesmyk, przełom, jaskinię, że drąży go woda i zdarzające się czasami trzęsienia, wciąż szukali wyjść. Innych, nie strzeżonych przez brodatych wojowników. Takich, które gwarantowało by wolne od ceł, myt i podatków zyski. Większość z tych poszukiwaczy, traperów i przebiegaczy gór nie wracała już do miasta. Epokowe odkrycia pozostawały ich słodką tajemnicą, którą zazwyczaj zabierali do grobu. Czasem jednak…

- To ściema. Dałeś się nabrać durniu. – bracia często ze sobą gadali w tym tonie. Nikogo z idącej szóstki nie dziwiło to specjalnie. Więzy krwi, rzecz oczywista. Jans i Regis potrafili spierać się o pierdoły, ale gdy przychodziło co do czego działali jak jeden organizm. Więzy krwi. Zrozumiałe. W sumie jednak cała ich szóstka tak działała, co w sumie było o tyle dziwne, że należał do niej wyrzucony z Fortecy krasnolud, którego zwali „Twardy” z racji jego wrodzonej odporności na … wszystko. Krasnolud i … elf. Keilan w Martwych Wrotach zdawał się zagubiony, ale zawsze gdy wypuszczali się za miasto elfi łucznik odżywał. I co najdziwniejsze, nie czuł się źle w towarzystwie ludzi, czy krasnoluda. Może też był wyrzutkiem? Draug i Henry z braćmi spiknęli się w oberży „Świński ryjok”. Od tego czasu trzymali się razem. Tak było łatwiej, tym bardziej że samotny człowiek w Martwych Wrotach wart był tyle, co sprzęt, który na sobie nosił. I zwykle nosił go osobiście nie dłużej niźli kilka pacierze.

- Żadna ściema a mapa. Nazwy ci się popieprzyły. Powtórz, ma-pa… - żarto rozbawił ich. Może by się wspólnie zaśmiali, gdyby nagle wąwóz którym podążali nie skończył się skalną ścianą w której w czarnej jaskini niknął bystry, górski strumyk.


Znaleźli! Jaskinia co prawda nie musiała prowadzić do lochów, ale mogła. Mogła również prowadzić do gawry niedźwiedzia, ale i to mogło oznaczać jakąś korzyść. Inną sprawą był fakt, że raczej nikt nie pilnował by gawry niedźwiedzia. Zaś przy wylocie z jaskini siedziała dwójka obdartusów, moczymord wyjętych wprost z rynsztoka Martwych Wrót. Która na widok nadchodzących kompanów podniosła się z ziemi widocznie ujmując w sękate łapy styliska ciężkich toporów.

- To nasza dziura! Wypierdalać stąd! – warknął jeden z nich stając w groźnej postawie. Jego ubranie było ubłocone, ale i tak spod skorupy wyzierała podniszczona skórznia. Jego kompan, również dzierżący topór, nałożył na głowę powyginany hełm z nosalem, który zasłaniał mu nawet wargi. Przez co i jego słowa zdawały się lekko niewyraźne.

- Lepiej posłuchajcie Hefa. Jak się wkurzy… - zawiesiwszy głos wojak w hełmie pokręcił głową wymownie. Hef zaś, jego kompan uniósł wyżej topór i ryknął – Precz gnoje, bo pozabijam!

Obaj jednak, pomimo wyraźnie napastliwych i buńczucznych słów, ostrożnie, krok za kroczkiem cofali się ku ciemnej czeluści wylotu z jaskini. Jakby w jej przepastnych trzewiach upatrywali szansy ocalenia…



===========================================

[No to powodzenia miłym Graczom. Pamiętajcie piszcie regularnie i nie piszcie głupot a będzie okej. Piszemy tylko fabularnie. Techniczne sprawy w komentarzach. I nie edytujemy bez konsultacji ze mną. Czyli wcale. Co napisane, już jest. Dla tego uważajcie na to co piszecie. Powodzenia]
.
 
Bielon jest offline  
Stary 14-03-2011, 12:47   #2
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Twardy pod taką ksywką znali go wszyscy. W Martwych wrotach wyrobił sobie nawet pewną renomę... Renomę tego któremu lepiej schodzić z drogi. Zwłaszcza w ciemnym zaułku, choć większość zgodnie stwierdza że w jasnym również... Twardy był miał swego rodzaju wadę jak na krasnoluda. Brak honoru można powiedzieć genetycznie niedopracowanie... Nadrabiał ten brak brutalnością i zdecydowaniem. Co w jego ocenie prowadziło do sukcesu. A sukces oznacza dorobek. Jak na tych obdartusów których z reguły mijali w martwych wrotach, był wyposażony jak król. Pełna zbroja kolcza, tarcza i jego rodowy topór. Choć pewnie ojciec przewraca się w grobie widząc do czego używane jest jego dziedzictwo.

Lubił ponadto rozwiązania proste. W mapę nie wierzył ale skoro doszli aż tu... Ale jednak tych dwóch czegoś pilnuje. Znaczy się warto było ruszyć dupę. Dobrze nawet bardzo dobrze. Nikt tak nie denerwuje jak machanie nogami na darmo. I nic tak nie odprężą jak rozwalenie kilku łbów. Nie dożyłby swoich lat jednak gdyby zawsze rzucał się jak wariat. O nie, nie na walkę z nim trzeba sobie zasłużyć przeżywając....

Gdy podchodzili mruknął już:
-Ocho, towarzystwo. Trzeba będzie ich usunąć. Jak powiedzą co swoje kto umie niech strzela. Resztą ja się zajmę

Ciule nie wydawali się groźni a szczekali jak każdy pies bez zębów....
- To nasza dziura! Wypierdalać stąd! – warknął jeden z nich stając w groźnej postawie.

- Lepiej posłuchajcie Hefa. Jak się wkurzy… - zawiesiwszy głos wojak w hełmie pokręcił głową wymownie. Hef zaś, jego kompan uniósł wyżej topór i ryknął – Precz gnoje, bo pozabijam!

-Teraz- mruknął krasnolud widząc że ofiary się oddalają. Na to pozwolić nie mógł. Raz że ganiać mu się z nimi nie chciało dwa pewno mają kumpli w środku. Wszystko zawsze po kolei jak mawiał ojciec.
 
Icarius jest offline  
Stary 14-03-2011, 15:42   #3
 
Bloodsoul's Avatar
 
Reputacja: 1 Bloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodze
Do Martwych Wrót przybył z ciężkiego do wyjaśnienia powodu. A było to tak, że nawiedzały go straszliwe koszmary. W skrócie, były w nich potwory. Różnorakie. Upiory, zjawy, duchy, szkielety i wszystko inne co mogło już nie żyć i kojarzyło się ze śmiercią. Nie było by płaczu i desperacji, jeśli nie fakt, że właśnie w tym śnie, te owe stwory zabijały jego samego powtórnie, po tylekroć ile mu się to śniło, a było to co jakiś czas. Jako człowiek zabobonny uwierzył w jakieś złe przesłanie tych nocy. Natomiast jako cyrulik, czyli można by rzec początkujący medyk, miał styczność ze śmiercią. Na jego nieszczęście umiał czytać. Przestudiował wiele ksiąg i pergaminów, aż doszukał się informacji o niejakich Martwych Wrotach, w których to wiele śmiałków doszukuje się bogactw w eksploracji opuszczonych kopalń, jaskiń i krypt. O ile te informacje były prawdziwe, tym nie przejmował się ani trochę. Kluczowa była notatka umieszczona w księdze o Mrocznych Wrotach, jako o miejscu, w którym wszelkie koszmary i nocne mary rozwiewa aura tego miasta. Było też napisane o czyhającym niebezpieczeństwie. W końcu to góry, ale kto poczuł na własnej skórze ich zagrożenie? Na pewno nie Heinricus. W pewnym momencie nie było już odwrotu, ale nie przejmował się nazbyt, w końcu koszmary się skończyły, w ogóle sny się skończyły! Noce były nie przespane, ale nie z powodu jakiejś wyimaginowanej ponadludzkiej sfery, oj nie. Trzeba było zarobić na jedzenie, na nocleg, i trzeba było uważać czy któryś parszywy jegomość nie wbije Ci sztyletu w plecy, kiedy będziesz słodko spał.

Jaskinia. To było to, w końcu może wesoła kompania doszuka się czegoś cennego. Ta myśl nie postradała na szczęście fioletowookiego młodziana rozumu. Od razu wydało się dziwne, że dwóch gości, niby uzbrojonych prawie po zęby, zaczyna do szóstki. Przeraził się przez chwilę, że ta ich gromadka nie wygląda zbyt poważnie, ale nie, tu musi chodzić o coś innego, podejrzewał zasadzkę. A może posiłki we wnętrzu mrocznej jaskini?

-Poczekaj Twardy. - podszedł do narwanego krasnoluda i wytłumaczył mu na ucho o swoich domysłach. Wyszeptał też, że trzeba spróbować załatwić tę sprawę pokojowo, broń to ostateczność, choć nie ukrywał, że bez niej pewnie się tak i nie obejdzie.

-A więc przyjrzyjcie się dobrze obszczyszczury, nas jest sześciu, a was dwóch, kto wygrywa? – i zasłonił lekko swą twarz kapeluszem, tak by skrył ją szkarłatny cień. -Nie jest ciężkie do wywnioskowania, że macie tam za plecami więcej takich szpetnych ryjów jak wy. Dojdziemy do porozumienia? Inaczej żadna strona nie wyjdzie z tego w stu procentach żywa.

Niestety miał tę świadomość, że sam nie jest jakimś wielkim zabijaką. Ciężko będzie walczyć skalpelem, a więc musi posiąść nadzieję w dobrym sierpowym i kopaniku w jajca.
 
Bloodsoul jest offline  
Stary 14-03-2011, 16:07   #4
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
..Elf szedł pierwszy. Odziany w zwykłą skórznię, okryty płaszczem z przerzuconym przez ramię łukiem podążał kilka kroków przed resztą kompanów rozglądając się czujnie dokoła i chłonąc całym sobą otaczający ich majestat gór. Zawsze tak czynił wypatrując zagrożeń. I tym razem tak było. Pierwszy więc dostrzegł zbirów. Powinien dostrzec ich wcześniej, poczuć. Jednak miasto otępiło jego doskonałe zmysły. Zły na siebie nałożył strzałę na cięciwę swego łuku i wymierzył w dwójkę cofających się ludzi.

Obcy nie wydawali się groźni. Jednak starali się nadrabiać to krzykiem.
- To nasza dziura! Wypierdalać stąd! – warknął jeden z nich stając w groźnej postawie.

- Lepiej posłuchajcie Hefa. Jak się wkurzy… - zawiesiwszy głos wojak w hełmie pokręcił głową wymownie. Jego kompan uniósł wyżej topór i ryknął – Precz gnoje, bo pozabijam!

-Teraz
- mruknął „Twardy” widząc że ofiary się oddalają.

-A więc przyjrzyjcie się dobrze obszczyszczury, nas jest sześciu, a was dwóch, kto wygrywa? – „Eskulap” zasłonił lekko swą twarz kapeluszem. Gadał. Zawsze za dużo gadał. -Nie jest ciężkie do wywnioskowania, że macie tam za plecami więcej takich szpetnych ryjów jak wy. Dojdziemy do porozumienia? Inaczej żadna strona nie wyjdzie z tego w stu procentach żywa.

Kejlan mierzyć nie musiał. Było blisko. Strzelił do tego który był bliżej jaskini i nim pocisk doleciał do celu strzelił do drugiego. Nie zwykł chybiać.
 
Bielonek jest offline  
Stary 14-03-2011, 17:44   #5
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
- To nasza dziura! Wypierdalać stąd! – warknął jeden z opryszków stając w groźnej postawie.

- Lepiej posłuchajcie Hefa. Jak się wkurzy… - zawiesiwszy głos wojak w hełmie pokręcił głową wymownie. Jego kompan uniósł wyżej topór i ryknął – Precz gnoje, bo pozabijam!

*
- Uuu... jaki ten wieśniak groźny - syknął do siebie Jans, pocierając dłonią nie ogolony policzek -Można by nawet powiedzieć, że wie co mówi.
- Nie bój nic! - krzyknął do opryszka, widząc jak elf Keilan bierze go na cel - zaraz dostaniesz kolejną dziurę bez żadnej awantury, he, he! - zarechotał.
Gdy "Eskulap" mówił coś o porozumieniu z opryszkami, nie słuchał, skrzywił lekko twarz jakby go bolał ząb. Zawsze był narwany. Sięgnął po kilof, zakręcił młyńca w powietrzu, aż w stawach strzyknęło. W tym czasie "Twardy" powoli kroczył już w kierunku opryszków.
- No brat, rusz krrwa dupę, trzeba mu pomóc - wskazał Regisowi kilofem krasnoluda -bo ominie nas cała frajda!!!

- No krrwa chłopaki! Na pohybel! - rzucił dla dodania swym kompanom animuszu, powoli postępując za "Twardym" i obserwując jak strzały elfa trafiają w cel.
 
kymil jest offline  
Stary 14-03-2011, 17:52   #6
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Znali się od jakiegoś już czasu. Nie na tyle długo by się naprawdę dobrze poznać, ale z drugiej strony na tyle długo by zaczęli się zachowywać jak dobra kompania. Może nie do końca jeszcze dobrze zgrana ze sobą, ale całkiem nieźle współpracująca ze sobą. To było ważne w trudnych chwilach, a bardzo ważne w miejscu takim jak Martwe Wrota.

Szukaliśmy wejścia do jakiejś być może nieistniejącej jaskini opierając się na zdobytej w tajemniczy sposób mapie, która równie dobrze mogła być po prostu ściemą. Jak to się często mówi – złoto głupców. Jednak pomimo obaw znaleźli jednak wejście do jaskini tam gdzie mniej więcej powinno być. Być może więc i reszta opowieści związanej z mapą będzie prawdą. Znaleźli jaskinię niestety nie jako pierwsi.

Przed wejściem do jaskini stało dwóch obcych. Nie było czasu ani miejsca zgadywać kim byli lub ewentualnie na czyje zlecenie działali. Mogli to być zwykli poszukiwacze przygód, wynajęci najemnicy bądź też przypadkowi odkrywcy, którzy chcą się w krzakach wyszczać znaleźli jaskinię. Jedno było pewne – byli dobrze uzbrojeni i wyglądało na to, że potrafią się tą bronią posługiwać..

Niebyło czasu i miejsca by dochodzić prawdy. Zanim ktokolwiek z kompani przybyłej tu z Martwych Wrót z mapą w ręku się zorientował Kielan posłał w kierunku oprychów dwie strzały jedna za drugą. Podobno elfi łucznicy nie chybiają. To się miało zaraz okazać. Na pewno ten tu elf był w gorącej wodzie kąpany.

Draug miał już kuszę w dłoniach. Dobywał jej błyskawicznie. Czekał czy trzeba będzie poprawiać po gorąco- krwistym szpiczasto-uchym towarzyszu czy nie.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 14-03-2011, 18:01   #7
 
RegisGodefroy's Avatar
 
Reputacja: 1 RegisGodefroy nie jest za bardzo znany
Regis, co tu dużo gadać, był złodziejem. Inteligentnym, umiejącym czytać i pisać, ale nadal złodziejem. Okradania przychodziło mu z łatwością i wprawą, miał jednak swój kodeks honorowy, którego reguły nie były do końca znane, ale kodeks ów istniał z całą pewnością. Na przykład nie okradał śpiących dzieci, a dokładniej, już nie okradał śpiących dzieci - uznawał to za zbyt proste, a poza tym w okolicy nie było śpiących dzieci. Kodeks Regisa zabraniał mu okradania towarzyszy niedoli, a że pobyt w Martwych Wrotach uważał za niedolę było jasne. Znalazł się tu przez swojego starszego brata Jansa. Ten "słynny na całe Mroczne Wrota porywacz zwłok" jak miał w zwyczaju o sobie gadać, uwielbiał pakować się w różne "niedole" z których wyciągać musiał go właśnie Regis. Tym razem Jans stwierdził, że własnie akurat w Mrocznych Wrotach czego na niego góra złota ... i trupów. Chcąc nie chcąc Regis polazł z bratem. Zresztą było mu to nawet na rękę, bo jako złodziej nie należący do żadnej Gildii nie mógł zbyt długo "pracować" w jednym miejscu.

Jans biegł już za Twardym, niewiele myśląc Regis rzucił się za bratem kierując się nieco na prawą flankę.
 
RegisGodefroy jest offline  
Stary 14-03-2011, 23:47   #8
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Szybciej niż ktokolwiek by sądził. W mieście elf nie strzelał. Nie było okazji. Pomimo tego, że nie rozstawał się ze swoim łukiem w karczemnych rozróbach lub zaułkach Martwych Wrót nóż był po stokroć skuteczniejszy niźli łuk. Tym razem jednak miał czas, przestrzeń i dosyć wyraźny cel. I nie musiał szczególnie celować, by trafić. To było nawet… zbyt proste.

Dwie strzały pomknęły jedna za drugą mierząc w dwa odrębne cele. „Twardy” już mknął ku uciekinierom i strzały minęły go w locie niemalże muskając jego potężną sylwetkę. To był wielce ryzykowny strzał. Keilan jednak stał pewnie, jakby spodziewał się jedynego tylko efektu. Dwaj biegnący za krasnoludem ludzie doganiali go szybko. Ich długie nogi dawały im przewagę ale z drugiej strony dawało to gwarancję, że dopadną uciekinierów razem. Trzeci człek uniósł sprawnym, wyćwiczonym przez lata ruchem kuszę do twarzy po tym jak ją błyskawicznie naciągnął. Mierzył do dwójki, ale czekał. Wyrachowanie było jego drugą natura.

Elf nie zwykł chybiać i tym razem wyjątku nie uczynił. Pierwszy pocisk trafił tego dalszego zbira w pierś tak, że obrócił się piruetem w szkarłatnej serpentynie posoki upadając na ziemię. Druga strzała weszła temu bliżej pod pachę, w bok. Zaklął i już nie zachowując żadnych pozorów rzucił się niezdarnie do ucieczki. „Twardy” dopadł go razem z braciszkami. Cios pod nogi, w bark i gdy już padał w potylicę cisnął martwy już zewłok na ziemię. Krew szybko zbrukała żółty piasek złocący się na brzegu strumienia. Na co dwójka zbirów czekała na brzegu strumienia i czemu szukali ocalenia w czeluści jaskini pozostać miało już na zawsze ich tajemnicą.

Obszukanie dwójki zabitych nie przyszło z trudem i nie zakłóciło go nic. Żaden odgłos nie zmącił przyjemnego szumu górskiego strumienia, który niknął w ziejącej w zboczu góry jamie. Zabójcy szybko ograbili zwłoki z wszystkiego, co wydawało im się mieć jakąkolwiek wartość a elf odzyskał swoje strzały. Skarbów zaś było co nie miara. Skórznia, choć połatana, zdawała się być największym obok hełmu z nosalem dobrem. Nadto dwa topory, trzy noże, para nowych, niezdartych ciżem i porządny pas nabijany ćwiekami. I dwa mieszki z których jeden kryl kilka miedziaków a drugi prócz miedziaków nosił jeszcze kości do gry. I kosmyk złocistych włosów. Stare i brudne koszule, przepocone gacie i śmierdzące onuce nie znalazły chętnych…


.


==========================================
[Pod taką kreską na końcu posta w każdym poście umieście mi 5k100 na potrzeby ewentualnych testów.]
 
Bielon jest offline  
Stary 15-03-2011, 00:04   #9
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Walka zakończyła się szybciej, niż zaczęła...

- No, Panowie, Panowie - Jans, aż zacmokał z przejęcia, zakładając nowiutkie ciżmy. - Toż to udana wyprawa będzie, że... he, he! Te ciżmy mi szczęście przyniesą! Patrz brat! - pokazywał nałożoną na siebie zdobycz.
- O i topór leży nieużywany! - rozejrzał się po towarzyszach z niemą prośbą w oczach - w ręku też leży jak ulał. Znaczy jak mój. To i mój.- szybciutko chwycił mocno trzonek.
- Ale - zaraz zbystrzał - stać tu tak nie możemy na widoku, po pas w strumyku. Uradzić coś nam trzeba. Mi się zdaje, że może teraz, jak mamy czas cyrulika posłuchać i puścić przodem zwiad do Jaskini. Tych dwóch czegoś przecież pilnowało.

----------------------------------------------
29, 47, 24, 82, 76
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 15-03-2011 o 00:05. Powód: rzuty kostką mi wcięło
kymil jest offline  
Stary 15-03-2011, 00:25   #10
 
RegisGodefroy's Avatar
 
Reputacja: 1 RegisGodefroy nie jest za bardzo znany
- Jans oddawaj psia mać ten nóż !! Po cholerę ci dwa ?
Regis wyrwał nóż bratu zanim ten zdążył zaprotestować i wcisnął go za pas.

- Draug ... ładna kusza ... używałeś kiedyś ? rzucił z lekką ironią w stronę kompana. No dobra Twardy, tych tu już dogoniliśmy, zadowolony ?

Regis miał nieodparte przeczucie, że ci dwaj którzy jeszcze nie zdążyli dobrze ostygnąć czekali w tym miejscu na swoich kompanów. Męczyło go jednak pytania z której strony pozostała część szajki Hefa nadejdzie - z wnętrza jaskini, czy wręcz przeciwnie.

Stał obok brata trzymając mocno świeżo zdobyty topór.
- Co się tak gapisz ? Co ma tak leżeć aż zardzewieje ?
===
94 66 93 30 16
 

Ostatnio edytowane przez RegisGodefroy : 15-03-2011 o 00:35. Powód: zapomniałem o toporze :)
RegisGodefroy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172