Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2011, 11:43   #21
 
Darragh's Avatar
 
Reputacja: 1 Darragh ma wyłączoną reputację
Jechał sobie spokojnie na koźle obok Magnusa. Nawet usiłował przysypiać, byleby nie słuchać głupot, wygadywanych przez szlachciankę. Coś jednak dziwnego zaczęło się dziać. Azyr przybrał na sile i zaczął koncentrować się wokół Alvaro. potok słów wypłynął z usta Astromanty. Jakaś wizja, niebezpieczeństwo, tajemniczy wróg. Azyr jednak zaczęło się załamywać. Dosłownie tak, jakby coś innego wypierało niebiański wiatr. Nagle wszystko stało się oczywiste. Wiatry Magii zamieniły się w Dhar. Cała roślinność zaczęła umierać, powietrze stało się przegniłe, a na niebie pojawiły się ciemne chmury. Astromanta zaś, w krzyku bólu zaczął się spazmatycznie wić i wykręcać na wszystkie strony do momentu, kiedy coś zaczęło rozrywać go od środka. Ciało zostało rozszarpane na kawałki, a Alvaro przestał być już człowiekiem. W jego miejsce pojawiła się okropność o wielu mackach i otworach gębowych, pokryta śmierdzącym śluzem i wydająca z siebie nieopisane dźwięki, w których dało się słyszeć ledwo wyraźny głos Astromanty.
Pierwszym naturalnym odruchem Druida, było zeskoczenie z kozła i odsunięcie się jak najdalej od bestii, która już zdążyła zrobić porządek z jednym koniem. Darragh szybko rozejrzał się wokół siebie. Wszyscy byli równie zaskoczeni i przerażeni, jak on. Wojownik zaś zaczął działać odrazu, chcąc powalić potwora.

"Szlag by to wszystko trafił! Magnus nie ma pojęcia z jakim przeciwnikiem się mierzy! A ja nie mogę pomóc...wszystko umarło. Może byłbym w stanie ze dwa lub trzy czary rzucić, ale to nie wchodzi w grę." - pomyślał patrząc na szlachciankę.

- Będziemy musieli go pokonać naszymi metodami! - krzyknął do Magów.

Najważniejsze jest teraz przetrwanie. Darragh będzie stał jak najdalej od całego zamieszania i jeżeli będzie to konieczne, spróbuje połączyć się z tą resztką Ghyran, jaka mogła pozostać w samej ziemi (jest boso) i rzucić na potwora Klątwę Cierni z nadzieją, że wrastające weń kolce osłabią go na tyle, by reszta mogła się z nim rozprawić, przy czym nawet może taki mały czar uszedłby uwadze niewygodnego świadka.
 
Darragh jest offline  
Stary 02-06-2011, 15:59   #22
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Mężny Tileańczyk jako pierwszy zmierzył się z szalejącą w krwiożerczym szale maszkarą. Błyskawicznie wyciągnięty miecz i wirująca w unikach tarcza nie były jednak w stanie zbić wszystkich ataków wycelowanych w chroniony przez niego powóz. Nim pojazd zdążył wytrącić pęd i zatrzymać się w zaroślach, jedno z odnóży potwora z impetem przebiło drewnianą kabinę, zagłębiając się z łoskotem w jej wnętrzu. Nieprzyjemny mlask usłyszany na krótko po tym potwierdził, iż niewątpliwie sięgnęło swojego celu.

W tym samym czasie reszta towarzyszy zdołała przyjąć dogodne pozycje i rozpocząć zmasowany atak na związanego walką opętańca. Smugi zebranego naprędce Wiatru Śmierci zawirowały z opętańczym jękiem wokół Telimeny, by w jednym momencie wyrwać się z hipnotycznego tańca i wystrzelić w stronę wroga. Rozpad roślinności przy trakcie spowodował, że magia czarodziejki w tym momencie była wyjątkowo potężna, toteż impet uderzenia wyraźnie szarpnął rozwścieczonym skupiskiem splugawionego mięsa. Niemal widać było energię życiową wysysaną gwałtem z jego zdeformowanego ciała. Za wcześnie było jednak na myśli o zwycięstwie. Wstęgi wyszarpanej energii powracające do ciała ametystowej czarodziejki nie należały już do naturalnej istoty, która związana byłaby cyklem życia i przemijania. Wypaczona, demoniczna energia gwałtownie wdarła się w ciało Telimeny, zalewając jej umysł koszmarnymi wizjami Pustki. Dosłownie czuła, jak plugawe moce starają się opanować jej ciało, czyniąc ją podobną do atakowanego stwora. Tylko ostatkiem świadomości zebrała dostępną potęgę, by wyrzucić z siebie wchłonięte energie. Efektu już jednak nie doczekała. Ogromne wyczerpanie i ból odebrały jej zmysły, pozbawiając ją przytomności.

Ryzyko, na które się naraziła nie było jednak nadaremne. Potwór pozbawiony części mocy poruszał się wyraźnie wolniej, a jego ataki nie posiadały już tak druzgoczącej mocy. Również i czary druida, mimo że ten na owym polu śmierci dysponował zaledwie ułamkiem swej mocy, zdawały się odnosić jakiś wymierny efekt. Ciernie powoli, acz sukcesywnie oplatały całe cielsko potwora, rozrywając zdeformowane mięśnie i krępując ruchy.

Osłabiony i opleciony w ten sposób wróg już po paru chwilach uległ połączonym wysiłkom rąbiącego go Magnusa i ostrzeliwującego bełtami Gundulfa.

Bitwa została wygrana. Gdy tylko opadła kurzawa jasnym stało się, iż odbyło się to niemałym kosztem. Poza gwałtowną śmiercią Alvara w boju poległa też towarzysząca kompanii Gabrielle- jedyny niewtajemniczony świadek całego zajścia. Szpon bestii bez trudu przebił się przez chroniącą ją ścianę powozu, kończąc jej życie jednym, gwałtownym uderzeniem w delikatny, kobiecy tułów.

Poza tym przebiciem i zniszczonym kozłem reszta wozu wydawała się w miarę zdatna do użytku, choć na pewno nie do podróży bez zwracania na siebie uwagi. Pozostało już tylko zdecydować co właściwie czynić dalej? Wzbijające się w oddali snopy dymu z kominów jakiejś pomniejszej, leśnej wioski mogły być zapowiedzią zasłużonego odpoczynku, a może następną szansą na kłopoty?
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 02-06-2011 o 18:51.
Tadeus jest offline  
Stary 03-06-2011, 15:54   #23
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Ciało opętanego i przemienionego bluźnierczą energią dhar, Alvaro leżało w kałuży ciemnej cieczy i podrygiwało w konwulsjach. Gundulf ostrożnie podjechał i przyjrzał się zdeformowanemu trupowi. Już w niczym nie przypominał człowieka, którym niegdyś był. Pocięte i podziurawione bełtami kłębowisko macek, mięśni i zębatych paszcz, całe ociekające śluzem i posoką. Zeskoczył z konia i kopnął zabitego potwora. Potem splunął przez ramię.

- Wszystko w porządku? - Zapytał podchodząc do powozu, ale zanim przebrzmiało pytanie już wiedział, że nic nie jest w porządku. W drzwiach przekrzywionego po stracie jednego koła wehikułu, ziała dziura oblepiona śluzem. Potwór zdołał przebić się do środka. Gundulf zaglądnął do wnętrza. Na nieruchomej twarzy szlachcianki malował się wyraz niewysłowionego bólu a martwe, zmatowiałe oczy wyrażały przerażenie. Całe wnętrze tonęło we krwi, jaka wylała się z głębokiej i poszarapanej rany ziejącej w brzuchu kobiety. Morrze, miej ją w opiece - pomyślał Gundulf i zamknął szlachciance oczy. Mag rozglądnął się, czy aby pozostałym nic się nie stało. Druid stał z pochyloną głową na środku drogi. Chyba nie czuł się zbyt dobrze w tym miejscu, całkowicie martwym, pozbawionym życiodajnej siły. Siły, która dawała mu moc. Gundulf podszedł do niego i poklepał po ramieniu.
- Dobra robota - powiedział. - To cud, że udało Ci się wykrzesać tyle mocy z tego miejsca. Musiało Cię to dużo kosztować. Zaraz się stąd zmywamy.

Potem podniósł z ziemi nieprzytomną czarodziejkę. Dotyk jej ciała, spowodował dziwne uczucie. Gundulfa przebiegł dreszcz. Shyish. Tak właśnie manifestował swoją obecność pierwiastek jakim posługiwała się kobieta.
- Magnus - zwrócił się do jedynego nie dysponującego mocą człowieka w ich kompani. - Pojedziesz tam, do tamtej wsi i sprowadzisz pomoc. Nie zdradzaj nikomu kim jesteśmy. Ot, po prostu podróżowaliśmy tą drogą i mutant na nas napadł. Powiedz, że mamy rannych i zabitych. No już, jazda!
 
xeper jest offline  
Stary 04-06-2011, 00:19   #24
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Rozpędzony niczym rydwan Tileańczyk wzbił tumany kurzu ruszając w stronę bestii. Jego pierwsze uderzenia zdawały się nadawać pewien sens formule "Pierwszy cios musi być mocny - oszczędzi on wielu następnych". Każdy atak kipiał furią. Jednak nie taką młodzieńczą opętańczą siłą będącą wyrazem gniewu i wzburzonych fal emocji. Co to, to nie. Był to szał brutalnej siły fizycznej. Każdy atak był obmyślany i jedynie o cale mijał ciało mutanta. Każdy potężny chybiony cios wymagał pokładów energii aby wyhamować pęd i złożyć się do kolejnego zwodu. Poza atakami Magnus musiał chronić powóz i własne ciało - pomagała mu w tym mała, wyposażona w liczne guzy tarcza. To mistrzowskie posługiwanie się taką bronią było celem lat treningu. Celem nadal nieosiągniętym.

Zanim powóz został odciągnięty przez jedynego ocalałego konia potwór zdołał przedrzeć się przez zasłonę wojownika i przebić drewnianą ściankę pojazdu. Odgłos wydobywający się z jego wnętrza świadczył jednoznacznie - Gabrielle została trafiona. Jedna z zdeformowanych, zakończonych ostrym jak brzytwa szponem, kończyn z trzaskiem wyrwała się z powozu. Była na niej krew - cała masa krwi.

Po chwili dalszej walki potwór opadł z sił. Wojownik nie miał pojęcia czy to za sprawą zmęczenia czy też sił magicznych członków drużyny. Magnus wiedział, że to nie on stał za sprawą ostatecznej klęski potwora. Za śmiercią podłej kreatury stały miażdżące kończyny i oplatające potwora ciernie - zapewne sprawa Darragha. Nie bez zasługi pozostał też Gundulf celnie trafiający bestię bełtami. Wojownik był zawiedziony - pomimo lat treningu nie spisał się w tej walce. Jedynie finalne ciosy na dogorywającego potwora były celne...

Po walce Magnus obrócił się w stronę - rozbitego na obrzeżach lasu - powozu. To co zobaczył zaskoczyło go nieco. Telimena zdawała się ledwo zipieć na klęczkach a pojazd wyglądał na niezdatny do dalszej drogi - oby pierwsze wrażenie było mylne.

Weteran podbiegł do Telimeny. Dziewczyna mimo iż słaniała się na nogach raczej nie otrzymała żadnych obrażeń. Pierwsza myśl jaka przyszła wojownikowi do głowy to, że wpadł na nią koń, ale wtedy by na pewno było to widać.

- Stai bene? - wypowiedział nachylając się nad nią.

Sam musiał poświęcić chwilę aby zrozumieć, że słowa wypowiedziane w Tileańskim mogły do niej nie trafić. Widząc jak pytająco spojrzała na niego magini wojownik ruszył w stronę rozbitego powozu przy którym czekał Gundulf.

Zniszczenia były na tyle duże, że chwilę zajęło mu dostanie się do środka. Rozbity kozioł i roztrzaskana jedna ze ścianek. "Na szczęście będzie jeździł" pomyślał Magnus wchodząc do środka. Gabrielle już w żadnym stopniu nie przypominała młodej, złocistowłosej panny z wyższych sfer. Jej kibić była rozpruta - to chyba najlepsze określenie - a wnętrzności walały się po połowie kabiny powozu. Wszystko było we krwi. Aż dziw brał, że w tak małej kobiecie pomieściło się to co zostało mu właśnie zaprezentowane w powozie. Każdy inny człowiek musiałby wyjść i powstrzymywać odruch wymiotny - każdy inny. On niestety - po wielu latach spędzonych na polach bitew - widywał już podobne i gorsze rzeczy. Ludzkie flaki były dla niego rzeczą tak codzienną jak wilgoć wody czy błękit nieba.

Wychodząc z pojazdu wojownik zdecydował uspokoić konia i przywiązać go do jednego z drzew. Na szczęście znał się na zwierzętach i udało mu się to bez większych problemów.

- Magnus. Pojedziesz tam, do tamtej wsi i sprowadzisz pomoc. Nie zdradzaj nikomu kim jesteśmy. Ot, po prostu podróżowaliśmy tą drogą i mutant na nas napadł. Powiedz, że mamy rannych i zabitych. No już, jazda! - słowa padające z ust uczonego wydały mu się niemal rozkazem.

- Podróżujemy razem, ale nie myśl, że będziesz wydawał mi rozkazy. To, że jako jedyny tutaj nie czaruję o niczym nie świadczy. Samo wybranie się do mieściny jest niezłym pomysłem. Wyruszę do wioski, ale wiedz, że przeciętny wieśniak jak zobaczy to truchło to zwymiotuje nam na i tak zasłużony powóz. - odpowiedział wojownik.

Nie słysząc słów sprzeciwu Magnus zabrał się do roboty. Wyzbieranie całości ciała do worka było nie lada wyzwaniem. Krew przeciekała przez worek i barwiła posoką długie, skórzane rękawice jakie przyodział. "Ciężko będzie ją usunąć z powozu" pomyślał wynosząc truchło i kładąc je kilka metrów w głębi lasu. Ułożył gałęzie oraz kamienie w sposób przypominający kopiec. Następnie wojownik odłożył broń, uklęknął i złożył krótką modlitwę do Morra - on w niego nie wierzył, ale być może martwa już szlachcianka tak...

Po powrocie w okolice powozu Magnus odłożył zakrwawione rękawice do kabiny. Koła i osie były całe więc wyruszą dalej bez problemów - tylko czy nie będą zwracać na siebie uwagi tak pokaźną dziurą. Na pewno tak. Jedynym co pozostało wojowi przed wyruszeniem to odciągnięcie truchła potwora na brzeg lasu - do tego również użył grubych rękawic. Jeden wypadek, jeden potwór - a ileż problemów i straconego czasu?

- Zgodnie z twoją prośbą jadę do tej wioski i przyjadę z pomocą. Sam wolałbym wybrać się tam już grupą, bo zdaje się, że nikt z nas ranny nie jest. - rzekł wojownik wsiadając na konia. - Nie bawcie się beze mnie... - dodał z nietęgą miną Magnus.

***

Wiochę stanowiło około tuzin drewnianych chałup krytych strzechą. W centrum zbiorowiska wojownik odnalazł najsolidniejszy budynek. Kamienny budulec karczmy sprawiał wrażenie wytrzymałego a stajnia wyglądała o wiele konkretniej od co niektórych chat. W oddali było widać inne domki - pewnie tych pracujących przy lesie. Zatrzymując konia przed stajnią Magnus wszedł do środka. W sumie nie był pewien czy to stajnia karczemna, ale upewnił go barczysty chłop wyrzucający łajno z jednego z boksów na zwierzęta.

- A Pan tu czego? - zwrócił się niezgrabnie do wojownika stajenny.

- Jesteś tu stajennym? - na pytanie chłop odpowiedział kiwając głową. - Dobrze. W takim razie zostawiam tu na pół godziny konia. Chciałbym abyś się nim dobrze zajął. Wykarmił, wyczesał, sprawdził czy aby kopyta są zdrowe... - swoją prośbę weteran poparł srebrną monetą wręczoną mężczyźnie.

- Robi się Panie. - powiedział przerywając swoje zajęcie chłop. - Za pół godziny będzie w najlepszej kondycji jaką uda nam się uzyskać. - dodał ukazując niepełne uzębienie.

Wychodząc z stajni wojownik udał się do karczmy. Ta była dość spora. Prowadziła do niej brukowana ścieżka co znaczy, że muszą mieć tu jakiegoś rzemieślnika lub choćby czeladnika. Drewniane schody prowadziły na werandę, z której wchodzi się już do głównej izby. Po wejściu do środka Magnus poczuł zapach pieczonego mięsa i świeżego piwa. Sala była spora i panował w niej tłok. W kącie przygrywał jakiś trubadur...


Podchodząc do szynku wojownik zdawał się zwrócić na siebie uwagę obecnych. Znaczna większość wyglądała na zwykłych chłopów więc uzbrojony mężczyzna mógł nieco wpaść w oko. Za ladą stał młody, szczupły jegomość w nieco brudnawym fartuchu.

- Witam. Pan tu jest gospodarzem? - powiedział spokojnie Magnus.

- Witaj. Tak. W czym mogę pomóc? - zagadnął z uśmiechem młodzik.

- Niedaleko stąd ja i moi kompani zostaliśmy napadnięci. Poradziliśmy sobie z problemem, ale nasz wehikuł lekko się uszkodził i przydałaby nam się pomoc w dojściu do wioski. Jesteś mi w stanie pomóc? - powiedział woj.

- Napadnięci?! Toć to straszne! Jestem w stanie dopomóc w tej sytuacji, ale oczywiście nie za darmo... - powiedział wyciągając łapę karczmarz.

- Kogo możesz mi przydzielić w ciągu pół godziny? Zależy mi na czasie. - dodał nieco przejęty weteran.

- Erl i Wolfgang Ci pomogą, ale w ciągu pół godziny?! Panie, to będzie wymagało dodatkowej opłaty. - odparł z niekrytym uśmiechem karczmarz.

- Dobra. Załatw mi towarzystwo tych dwóch w ciągu pół godziny a zapłacę trzy Korony. - zaproponował Magnus.

- Oj, oj. Czy ja wiem...? Niech będzie pięć Koron. - zatarł pod ladą ręce młody gospodarz.

- Dam cztery Korony, ale mają być tu nie później jak za pół godziny i w cenie dasz jakąś strawę. - wyciągnął wymienioną sumę Magnus.

- Stoi. - powiedział karczmarz. - Usiądź Panie. Zaraz moja żona poda strawę a ja tymczasem poinformuję naszych pomocników.

Magnus usiadł przy najbliższym stole dosiadając się do dwójki chłopów. Ci wydawali się bez granic ciekawi kim jest i przyglądali mu się bacznie. Po otrzymaniu strawy czas oczekiwania upłynął wojownikowi bardzo szybko...

Po pojawieniu się na miejscu dwóch chłopów wieczny uczeń wziął od karczmarza antałek z wodą oraz szczotę, którą obiecał zwrócić po powrocie do wioski - pozostał tylko powrót do oczekującej go drużyny.

***

Powrót przebiegł bardzo sprawnie i szybko. Obaj chłopi wyciągnęli wehikuł z zarośli. Ciało kobiety było spokojnie ułożone w worku z dala od pojazdu, ale większość posoki nieboszczki została nadal w powozie. Magnus przebrał się w swe stare rzeczy noszone w torbie i zabrał się za mycie. Nawet siła wojownika połączona z mokrą szczotą miała problem z plamami zakrzepłej krwi na drewnianych płytach powozu.

- Jest w wiosce jakiś stolarz? - zapytał w trakcie czyszczenia Magnus jednego z chłopów.

- Tak. Joahim się zwie. Powinien pomóc z tą dziurą i strzaskanym kozłem. - odpadł mężczyzna.

- Oby… - wyszeptał mając nadzieję weteran.
 
Lechu jest offline  
Stary 04-06-2011, 11:30   #25
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
Zupełnie nie rozumiała co właściwie zaszło. Ocknęła się stając chwiejnie. Słowa Magnusa cokolwiek mówił spłynęły po jej zdolności poznawczej jak woda po rzecznym kamieniu. Z trudem dotarła do pobliskiego drzewa opierając dłoń o pień. Drugą potarła pulsującą skroń. Osunęła się powoli w dół siadając na trawie. Kaptur spadł z jej głowy odsłaniając nieco potargane jasne włosy. Rozejrzała się przypominając sobie ostatnie wydarzenia. Kupa ścięgien, kości, krwii i czegoś nieokreślonego z prawej. Z lewej uszkodzony powóz i magowie wymieniający jakieś uwagi. Odchyliła głowę opierając ją o konar i spojrzała w niebo. Uśmiechnęła się powoli dostrzegając kątem oka zwłoki martwej szlachcianki.
 
Witch Elf jest offline  
Stary 08-06-2011, 16:14   #26
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Uolabogi! Jaśniepany, ależ wam te bandyty srogo wozidło poharatali! Klaus, chodżta, musisz to i ty opatrzeć! - stary chłop coraz to obchodził pobojowisko, nie mogąc nadziwić się skali zniszczeń.
- Na zębiska Talla! Toż to wygląda, jakby co najmniej z jakowejś armatyji abo innej balisty wypalyli! Toż cud żeście przy żywocie! Wszytkie święte dusze przy was na ten dzień czuwać musiały!
Do zbiorowiska na trakcie zaczęło schodzić się coraz więcej wioskowych gapiów.


Wkrótce wszystko co było do przetransportowania znalazło się w obrębie osady, a nasi bohaterowie otoczeni zostali tłumem ciekawskich chłopów.
- Piwo im podsuńcie, coby gadać o świeżym gardle mogli! Żwawo, żwawo! Nie te siki! No, wybaczcie waszmościowie, oni nie przywykli do tak zacnych gości, wszędzie te szczyny leją, nosz! Kufel umyj wpierw, wieprzu parchaty!
W końcu podróżnicy zostali nakarmieni i napojeni i nie pozostało im nic innego, jak wyjawić wreszcie wszystkie pożądane przez miejscowych szczególiki napadu - a przynajmniej ich wspólną, uzgodnioną wersję. W tym samym czasie stolarz zajął się ich powozem, a chłopiec stajenny wysłany został do oporządzenia ich nowo zakupionego pociągowego konia. Wydawało się, że wszystko znowu zaczęło iść po ich myśli. Nawet ceny tych wszystkich miejscowych usług i luksusów jak na Reikland okazały się wyjątkowo przystępne - widać popłacało czasem wojażować mniej uczęszczanymi szlakami.

Gdy na stół trafiło czwarte danie w postaci wspaniale aromatycznej zupy rybnej i bitek w sosie grzybowym było już grupo po zachodzie słońca. Historia napadu miała się ku końcowi, okropnie wydłużona przez coraz to nowe pytania i wtrącenia ciekawskich chłopów. Na szczęście jednak i tym zaczynało brakować sił i zapału. W karczmie zostało już tylko dwóch podpitych szulerów, próbujących nakłonić przybyszy do ostatniej partyjki kości.

Wiosce nie dane było jednak udać się na zasłużony spoczynek. Po północy o deski wokół cembrowiny uderzyły bowiem podkowy ciężkiego wierzchowca, wyrywając gwałtownie chłopów z objęć ojczulka Morra.

- Na Honor! - warknął szlachetny głos zza pancernej przyłbicy. - Otwierać! Otwierać żwawo! Pókim dobry!
Kawaleryjska buława zadźwięczała głucho o drzwi karczmy.
- Stawajcie, łotry! Tu i teraz, na ubitej ziemi! Jakom jest Fritz von Grossberg, nie poniecham was, póki nie zwrócicie mi porwanej podstępnie małżonki!
Po chwili na drzwi karczmy zaczęły nacierać też masywne kopyta rumaka. Przerażony karczmarz przeczuwając bliski koniec cennych zawiasów czym prędzej wyskoczył przed budynek!
- O rycerzu, najjaśniejszy z jasnych! - od progu jął giąć się w pokłonach, z trudem unikając roztańczonego konia. - Toż my niewinni! Prości, bogobojni ludzie! Żadnej twej pani nie więzimy! Sigmarze, uchroń od myśli wszetecznych!
- Widziałem powóz! - zaryczał zza metalowych krat przybysz.- Od wielu dni za nią jadę! Za moją kochaną Gabrielle! Gołąbkiem niewinnym! Łotry! Nie wiem coście za czary zastosowali, by splugawić jej szlachetną duszyczkę! W noc poślubną mi uciekła! Z łożnicy, jak opętana! Diabły! Czarownicy! Już ja wam....!!!
Przerażony karczmarz zgiął się boleśnie w pół, jakby odczuwając już nadchodzący cios rycerskiej broni.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 08-06-2011 o 17:47.
Tadeus jest offline  
Stary 09-06-2011, 11:12   #27
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Magnus swoimi działaniami czynił ich niezbyt wiarygodnymi. Przynajmniej w mniemaniu Gundulfa. Na co było to całe sprzątanie powozu i wynoszenie ciała zabitej przez zmutowanego Alvaro szlachcianki, tego za bardzo nie rozumiał. A już wznoszenie nad ciałem Gabrielle von Tanswitz kopca było zupełną głupotą. Jakże to tak, składać ciało w niepoświęconej ziemi? Bez rytuału pogrzebowego ani obecności kapłana Morra? To niemalże było świętokradztwo.

Kiedy Magnus w końcu pojechał do wsi, Grau usiadł na skraju drogi i zaczął analizować całą sytuację. Co właściwie zaszło? Nieszczęsny Alvaro zaczął wieszczyć, ale czy zrobił to celowo czy Azyr zupełnie przypadkowo wypełnił jego cielesną powłokę? I dlaczego, skąd okolica wypełniła się bluźnierczą dhar? Gundulf był pewien, że to właśnie owa mroczna siła przejęła ciało maga i spowodowała nagłą, letalną mutację. I te słowa, wypowiedziane tuż przed przemianą. „On przybywa. Idzie tu z Bogenhafen!” A więc to tam znajdowało się źródło plugawej mocy. A oni zmierzali właśnie do owego miasta. To chyba dobrze. Powęszą, popytają. Z pomocą bogów być może uda im się załatwić ten problem szybciej, niż się spodziewają. No i oczywiście trzeba będzie zawiadomić władze o nagłej i niespodziewanej śmierci szlachetnie urodzonej pani von Tanswitz.

Gundulf szybko zniknął w wnętrzu karczmy, unikając tłumu gapiów, jacy zebrali się wokoło uszkodzonego powozu. Nie miał ochoty wyjaśniać co się stało i dlaczego. Niech Magnus się tym zajmie. Sam usiadł przy stole i wezwał karczmarkę. Zamówił piwo i ciepły posiłek, który na kolejne kilkadziesiąt minut całkowicie go pochłonął. Gdy skończył, zaczął przysłuchiwać się temu co działo się wokoło. Wieśniacy, znudzeni szarą codziennością chłopskiej egzystencji, ciągłą pracą na roli i tymi samymi obowiązkami powtarzającymi się na okrągło, ciekawi byli sensacji. A taką było pojawienie się grupy i jej zdewastowanego powozu. Gundulf miał nadzieję, że nikomu nie wymsknie się żadne niepotrzebne słowo. Wolał aby pozostali anonimowi. Przynajmniej on.

Nasunął kaptur głębiej na głowę i z ziemi podniósł garść słomy. Zacisnął pięść i zamknął oczy. Smugi cienia zalegające w kątach izby pogłębiły się i wolno zaczęły przysuwać do czarodzieja. Już po chwili czuł, że zasłona cieni otacza go szczelnie niczym kokon, utkany z cieniutkich szarych nici. Powoli, tak aby nie skupiać na sobie uwagi wyciągnął rękę i pochwycił Ulgu. Cienie oplotły go jeszcze ciaśniej, przylegając do skóry i wnikając do ciała. Poczuł jak powoli rozmywa się, staje zupełnie obojętny, niemalże niezauważalny dla otaczających go ludzi. Gdy resztki niewykorzystanego Wiatru wróciły do swoich kątów, Gundulf rozsiadł się wygodniej na ławie i nadal przysłuchiwał opowieściom oraz achom, ochom słuchających chłopów. W końcu jednak wszystkich opadło znużenie i karczma opustoszała.

Gundulf, nadal ignorowany przez wszystkich do tego stopnia, że o kolejne piwo musiał prosić cztery razy, też wybierał się już na spoczynek. Skierował swoje kroki do pokoju, kiedy z podwórca dobiegły go jakieś hałasy. Zaciekawiony wyszedł na dziedziniec. Podobnie uczyniło wielu chłopów, gdyż obecność w środku nocy, rozwścieczonego rycerza nie była niczym zwyczajnym. Gundulf głośno przełknął ślinę, gdy zorientował się o co owemu pancernemu chodzi. A sprawą jaka ściągnęła go do wsi, była ni mniej ni więcej, martwa Gabrielle. No to się teraz Magnusie tłumacz, pomyślał. Sam usiadł na ławie pod ścianą, kładąc na kolanach kuszę. Tak na wszelki wypadek, gdyby tłumaczenia Magnusa nie wystarczyły. Mimo wszystko Gundulf nie miał zamiaru narażać powodzenia wyprawy na fiasko.
 
xeper jest offline  
Stary 09-06-2011, 12:05   #28
 
Witch Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Witch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znanyWitch Elf wkrótce będzie znany
Magnus sprowadził do powozu wieśniaków. Przyglądała się im w ciszy z ogromnym zaciekawieniem. Równie dobrze i z podobnym zafascynowaniem oglądała by zwyczaje oryginalnego gatunku bretońskich danieli. Stanowili teraz zupełnie inny rodzaj. Potrafili się szybko mobilizować i równie sprawnie czmychać przed zagrożeniem, ich prosta logika często sama podsuwała rozwiązania, a to czego nie umieli wyjaśnić, zwykle przyjmowali z właściwą sobie ignorancją. Niestety nie teraz. Szczęściem nie stanowiła obiektu, w który można byłoby zajrzeć, opukać i dotknąć. Miała tylko nadzieję, że nie zainteresują się szkatułkami ze złotem. Spoglądała co jakiś czas na Magnusa licząc, że to przemyślał.

Teraz, gdy ich drużyna została znacznie zdekompletowana, wolała trzymać się blisko barczystego mężczyzny. Z resztą Grau z właściwym zwyczajem Cienia, zupełnie zniknął jej z oczu. W karczmie zasiadła obok Tileańczyka przemykając wzrokiem, po ich rzeczach, które wnosili do środka chłopi. Ta odmiana szczepu imperialnego chłopstwa była bardzo gościnna i chyba mniej agresywna od poprzednich. Zdążyła się już nieco uspokoić. Uśmiechnęła się nawet lekko na widok parującego półmiska i sięgnęła po kubek z winem z rosnącym entuzjazmem. Nie zdołała go jednak unieść do ust ani upić, bo zaraz obskoczyli ich ciekawscy. Poczuła szturchnięcie, za którym zaraz nastąpiło wezwanie do rozmowy. Uniosła pełen milczącej prośby wzrok na Magnusa. Gundulf mógł mieć stuprocentową pewność, że przynajmniej Telimenie nic niewłaściwego nigdy się nie wymknie. Mężczyzna za to sprawnie sprzedawał swoją wersję zdarzenia.

Nie nadążała za kolejnymi potrawami. Nigdy nie jadała zbyt dużo, szybko więc spasowała spokojnie sącząc trunek. Rozglądała się za szarym magiem. Dostrzegła go w końcu siedzącego na ławie i wyraźnie przysłuchującego się rozmowom. Nie była pewna, czy teraz będą zdolni wypełnić zadanie, ale spokój z jakim mag przyjmował zrządzenia losu ( a przynajmniej takie odnosiła wrażenie) i sprawność Tileańczyka rozjaśniały ponure myśli.

Robiło się coraz później. Zaczęła już nieco przysypiać ze znużenia. Izba wyraźnie się wyludniła i nadszedł najwyższy czas na spoczynek. Wtedy na zewnątrz rozległ się głuchy stukot końskich kopyt i uporczywe walenie w drewniane drzwi.
Sir Fritz von Grossberg domagał się pojedynku o to co zostało ze szlachetnej Gabrielle.
Ruszyła niedługo za karczmarzem by zza jego ramienia przyjrzeć się rycerzowi. Wyglądał na dość zdeterminowanego, ale chyba nie dość rozumnego skoro dał zbiec własnej żonie.
Gdy właściciel karczmy giął się w kolejnych pokłonach, szybko sięgnęła do kieszeni płaszcza po kartę i naskrobała węgielkiem. Uniosła ją w stronę zbliżającego się Magnusa.


 

Ostatnio edytowane przez Witch Elf : 27-06-2011 o 13:18.
Witch Elf jest offline  
Stary 10-06-2011, 13:04   #29
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Zachowanie chłopów było dla Magnusa co najmniej wartym uśmiechu. Ich zabobonne i naiwne podejście do życia bawiło wojownika. Mimo wszystko szanował wszystkich mieszkańców wsi za ich ciężką, codzienną pracę i życie zgodne z rytmem pór roku. Prostota była jedną z ich największych zalet. Po dwójce pierwszych pomocników szło poznać, że w ich stronach nie działo się od dawna nic ciekawego a sami chłopi byli głodni jakiejś sensacji...

W trakcie krótkiej przeprawy traktem w kierunku wioski pomocnicy pytali Magnusa o różne rzeczy - na dodatek milczący towarzysze nie ułatwiali mu rozmowy. Na szczęście większość zagadnień dotyczyła samej jego osoby. Dość łatwo udało się zepchnąć początkowy temat rozmowy - jakim był ich wypadek - na tematykę wojenną, którą Magnus znał od podszewki. Spokojnie przemywszy każdą wypowiedź starał się mówić całą prawdę o bitwach na jakich bywał - ani słowem nie wspominając o grupach najemnych czy Kolegiach. Po samych minach Erla i Wolfganga było widać, że weteran wykreował sobie wizerunek kogoś komu nie są obce problemy zwykłych ludzi - kogoś kto wie co nieoczekiwana wojna potrafi zrobić z niejednym marzeniem...

***

Po dotarciu do wioski cała drużyna została przetransportowana pod karczmę, gdzie znajdował się cały tłum gapiów. Ich poszkodowany powóz zwracał uwagę wieśniaków równocześnie przenosząc ją na samych pasażerów. Darragh wyglądał na nieco spokojniejszego po oddaleniu się od miejsca, gdzie natura została pokonana przez złe moce. Gundulf zadziwiająco sprawnie potrafił nie zwracać na siebie uwagi. Telimena - wyglądająca na nieco zagubioną w całej sytuacji - trzymała się blisko wojownika. Ten wprowadził konia do stajni i wniósł skrzynie ze złotem do wynajętego u karczmarza pokoju. Reszta rzeczy drużyny mogła zostać spokojnie przeniesiona przez chłopów - cały czas obserwowanych przez Magnusa. Weteran nie chciał aby ktoś dobierał się do ich ekwipunku. Po wniesieniu wszystkiego do pokoju przyszedł czas na zamknięcie go i dopilnowanie aby powóz trafił do rzemieślnika.

W końcu młody wojownik mógł spokojnie usiąść przy stole obstawionym różnymi potrawami. Telimena siedząca obok nie wyglądała na głodomora tak więc zjadła iście dziecięcą porcję strawy. Sącząc wino mogła zaobserwować ile musi pochłonąć rosły woj aby wypełnić żołądek. W sumie Magnus nie przejadał się chcąc zostawić miejsce gdyby zaistniały jakieś problemy i trzeba było ruszyć w drogę.

W czasie jedzenia wojownik znowu był wypytywany o różne rzeczy, ale jako, że rozmowę zaczął jeden z ich niedawnych pomocników to praktycznie wszystkie tematy wirowały wokół pól bitew. Nie chcąc za bardzo zwracać uwagi na swoją osobę wojownik jedynie uzupełniał wybujałe zdanie chłopów na temat prawdziwej wojny. Wszystko zaczynało się układać - ceny za konia i naprawę wehikułu były dość niskie a kompania mogła w końcu należycie wypocząć.

Gdy towarzystwo bardzo się przerzedziło i w sali zostali jedynie nieliczni - wśród nich Telimena i udający się już na spoczynek Magnus - nagle za drzwiami przybytku rozległ się stukot kopyt i walenie o drzwi. Jak uszy woja nie myliły to jakiś rycerz w lśniącej zbroi przybył po swoją małżonkę. Cofając się do drzwi wejściowych weteran już widział w nich karczmarza.

- Zdaje się, że masz rację... - powiedział wojownik do młodej magiczki uśmiechając się. - Zaraz się tym zajmę. – powiedział błyskawicznie dobywając i ładując kuszę.

W sumie Magnus zaczął przeklinać chwilę kiedy zaczął opowiadać jak to jeździł po polach bitew. "Wszyscy pewnie myślą, że zaraz uporam się z tym rycerzem" pomyślał kierując się pod same drzwi. Widząc karczmarza płaszczącego się niemiłosiernie przed własnym przybytkiem w żyłach wojownika szybciej popłynęła krew a serce zaczęło walić jak oszalałe.

- Ty, rycerz. Złaź no z tej szkapy i powiedz spokojnie o co chodzi! Chyba, że wolisz na pieszo wracać do swojemu zamku... - zawołał groźnie wojownik celując kuszą w rumaka. - Jakim prawem nękasz tych niewinnych ludzi?! Oni nic nie wiedzą a powóz, o którym mówisz należy do mnie. - dodał z niekrytą pewnością Magnus. - Jak chcesz ze mną porozmawiać złaź z kulbaki i odłóż broń. - rzekł ukazując wiszący u pasa topór i małą tarczę przewieszoną przez pas.

Wojownik był gotowy na różne zwroty akcji. Miał nadzieję, że konny się uspokoi, bo przecież większość z nich trzyma się dziarsko tych wychwalanych pod niebiosa kodeksów rycerskich. Jak Fritz von Grossberg zechce zaatakować to Magnus był gotów pokazać mu nadzwyczajny refleks lekkozbrojnych wojowników…
 
Lechu jest offline  
Stary 14-06-2011, 17:24   #30
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Więc to ty! - ryknął rozsierdzony rycerz, odtrącając pałętającego się przed nim karczmarza.
Uderzony stalową rękawicą chłop wywinął iście malowniczego orła, lądując na ziemi cały zalany juchą. Teraz już nie było wątpliwości, że najeźdźca do słabowitych nie należał.

Nie brakowało mu też odwagi. Ruszył bowiem z miejsca morderczą szarżą, prosto na wycelowaną w konia kuszę i dzierżącego nią Magnusa. Przy takich odległościach nawet pęd martwego wierzchowca mógł być wystarczający do połamania każdej kości w ciele Tileańczyka. Na szczęście nie dano mu tego wypróbować.

Nim doszło bowiem do kolizji, na oścież rozwarły się drzwi pobliskich chat i z mrożącym krew w żyłach okrzykiem... wypadli stamtąd chłopi. Zaroiło się od morderczych wideł, kos i grabi, zaśmierdziało łajnem i przetrawionym bimbrem. Zaskoczenie było tak wielkie, że oszołomiony koń rycerza stanął dęba, zwalając rosłego męża w piach. To chłopom starczyło. Dopadli go i obleźli jak ludzka szarańcza, waląc w drogocenną blachę czym popadło.
- Uprzykrzać życie się zachciało, co? Lać niebronnych, co? Ja ci dam, panocku! -
ryczał jakiś bezzębny dziad, uderzając w hełm rycerza jak w dzwon.
- I jak to jest być w błocku, hę? Podoba się, ha? - wtórował mu drugi, z zapałem szukając w zbroi jakiejś szpary, w którą dałoby się wrazić widły.
- Hahahahahaha!!! - podbił trzeci, pędząc radośnie w stronę rycerza z saganem pełnym wrzącej wody.

Po chwili było po wszystkim. Rycerz chyba jeszcze żył, choć niewiele dało się wywnioskować z obserwacji kupki wygiętych, podziurawionych i oblanych wrzątkiem blach.
- Gdzie z nim?
- Do piwnicy u stolarza. Opodal poborcy podatkowego i strażnika dróg chyba jeszcze miejsce jest...

- Zbytnio się te całe ważniactwo rozbestwiło, oj tak!. Niechaj se miarkują, że w lasach już nie oni pany! Tutaj ino władza boska, tak!

Jeden z bardziej rozgarniętych chłopów zwrócił się w końcu do lekko oniemiałych przybyszy.
- Nie żałowaliście nam grosza, ni opowieści, tedy nie godzi się was nie obronić, gdy takie tatałajstwo na wasze życie nastaje, nie? Możecie ostać u nas ile wam trzeba. Jutro na wzgórzach wielkie ofiarowanie ku czci Rhyi, tedy będziecie se mogli poślepić jak duchy lasu zajmą się tym waszym szlachciurą.
 
Tadeus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172