|
| Narzędzia artykułu | Wygląd |
Autor artykułu: Arango 23-02-2008 | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||
| ||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
#1
kitsune
on
23-02-2008, 14:53
| ||||||||||||||||||||||
| Fajniusi artykuł. Dla mnie tu wiele nowości, szczegolne w częśni hierarchizującej i kategoryzujące formacje w armii tureckiej. Z jedną rzeczą jednak bym chciał podyskutować. Piszesz, że janczarzy nie budowali umocnień, tymczasem w dwu wielkich i dość ważnych bitwach XIV-XV wieku, gdy Europejczycy dopiero się uczyli, ile warci są janczarzy, własnie umocnienia przesądziły o zwycięstwie Turków. Pierwsza bitwa - 25 IX 1396, Nikopolis. Ostatnie starcie epoki krucjat. Armia krzyżowców (w większej części francusko-węgierska) zostaje w pył rozbita. Francuzi nie doceniając Turków ruszają do szarży, za nimi poszły pozostałe chorągwie niemieckie, włoskie i polskie (poza węgierskimi). Przed bitwą Zygmunt Luksemburski, mający już doświadczenie w walce z Turkami radził poczekać, ale Francuzi uważali to za ujmę dla rycerskiego honoru. Szarża przegnała konnych łuczników, dojechała do porośniętych zaroślami wzniesień, gdzie znajdowały się pozycje tureckie i rozniosła w pył lekkie chorągwie tureckiej jazdy. Jednak gros konnych łuczników dokonało obejścia skrzydeł i wciąż zasypywała rycerską falangę (dowódca Francuzów wydał rozkaz szarży trzem liniom chorągwianym na raz!). Z przodu szarża wyhamowała w zaroślach, w dodatku dotarła właśnie do umocnień, rowów i palisady, zza których janczarzy zasypywali strzałami krzyżowców. niektóre chorągwie zsiadły z koni i próbowały atakować pieszo. Ale wtedy na skrzydła zaszarżowali spahisi. W ciągu kilkukilometrowego pościgu Francuzi, uciekając, rozjechali własną piechotę (tradycyjnie) i potopili sie w Dunaju. Na ratunek krzyżowcom próbowali iść Węgrzy, i choć mniej opancerzenie zdołali pierwotnie osiągnąć pewien sukces, ale szybko zostali kompletnie otoczeni. I teraz chyba jedna z najbardziej niesamowitych historii późnego średniowiecza. W przeciwieństwie do Francuzów Węgrzy utrzymali szyk rycerski, toteż, choć otoczeni, mogli sprawnie przebijać się, ale tylko naprzód! Nie mogli zawrócić, bo to by zdezorganizowało szyki, więc wyjście mieli jedno - atakować! Przebili się, ale wtedy nie mogli już zawrócić, choć do swoich ziem mieli kilkanaście kilometrów, to dzieliła ich od nich cała armia osmańska. Zygmunt Luksemburski zdecydował się przebijać do Konstantynopola, który był 600 km dalej. Po dwu miesiącach zdołali osiągnąć resztki Cesarstwa Bizantyjskiego. Druga bitwa (już w skrócie) - 10 XI 1444, Warna, czyli jak przegrać wygraną bitwę. Bitwa pod Warną to w zasadzie początkowo były trzy starcia. dwa skrzydeł i jedno centrum. A konkretnie początkowo oba skrzydła węgiersko-polskie dość sprawnie poradziły sobie ze spahisami i kawalerią pospolitego ruszenia. Po pierwsze spahisi byli ciężką jazdą tylko w nomenklaturze tureckiej i nijak nie mogli się równać rycerzowi europejskiemu pod względem chociażby opancerzenia i siły szarży. Po drugie to były chorągwie w większej części węgierskie, bardzo doświadczone i znające styl walki Turków. W dodatku dowodził nimi Hunyady, doświadczony wódz. Po tronie krzyżowców w zasadzie tylko jeden człowiek nie znał się na wojaczce, ani własnej, ani tureckiej. Niestety był to wódz naczelny, królewicz Władysław III, który po rozbiciu obu tureckich skrzydeł przez Węgrów zaczął pracować na swój przyszły przydomek. Wydał rozkaz szarży na wprost na pozycje centrum tureckiego, którym dowodził sam sułtan, z pewnością bliski rozpaczy, bo z całej armii sprawny pozostał mu tylko korpus janczarów. Janczarów umocnionych za palisadą i rowem. Król do tego osobiście prowadził szarżę i, o ile wiadomo, na samym początku poległ. Ugrzęźnięcie szarży na palisadzie, ostrzał przez janczarów, śmierć króla... to wystarczyło, by zwycięstwo zmieniło się w klęskę. Co ciekawe, gdyby Władzio wstrzymał konia i poczekał, to Hunyady z lewoskrzydłowym korpusem wjechałby na skrzydło janczarskie. Nie wstrzymał i Hunyady szarżował już w zmienionej sytuacji - Turków, którzy zaczęli odzyskiwać ducha bojowego. nie dość, że janczarzy wstrzymali szarżę (klasa piechoty!), to jeszcze powróciły rozbite chorągwie spahisów i zaczęły szarpać Węgrów. Niedobitki sił krzyżowców zdołały z Hunyadym powrócić do Węgier. Początkowo nie byli ścigani, bo po prostu sułtan nie bardzo miał kim ścigać pokonanego wroga. Jako jeden z sympatyczniejszych aspektów tej ucieczki można wymienić śmierć kardynała Cesariniego, który zdołał nakłaść młodemu Władkowi głupot o krucjacie. Niektórzy twierdzą, że Cesarini zginął zabity przez swoich. Stawiałbm na jakiegoś rycerza z Małopolski, bo krakusy to wredny i zawzięty naród, i bez noża do nich nie podchodź . Paradoksalnie bitwa pod Warną to jedna z tych bitew, gdzie rycerstwo europejskie wykazało się naprawdę żelazną dyscypliną (tylko dwukrotnie dali się ponieść szarży, po wielokroć Hunyady wstrzymywał szarże i zawracał chorągwie, nim szyki im się rozleciały). No ale to były jeszcze czasy, gdy jeden człowiek mógł przesądzić o losach bitwy. niestety w dobry jak i zły sposób. Pozdr | |||||||||||||||||||||
#2
merill
on
23-02-2008, 16:23
|
Po przeczytaniu tego tekstu, uświadomiłem sobie, że moja wiedza historyczna przy twojej Arango i twojej Kits, jest delikatnie mówiąc "uboższa", ale to tylko mnie utwierdziło w przekonaniu, że jak będziecie robić jakąś sesję w klimatach historycznych to się zgłaszam Pozdro |
#3
Arango
on
23-02-2008, 23:40
|
Przyznam Kits, ze historię XV wieku znam słabo, więc nawet nie próbuje polemizować. Na swoja obronę powiem tylko tyle że skupiłem się na wieku XVII, starając również ująć temat z perspektywy zmagań polsko-tureckich. A tu tylko w roku 1673 pod Chocimiem, Osmanie bronili się w warownym obozie, z tym że był to stary (z 1621) obóz polski. Stąd mój wniosek. Dziękuje Merill, ale wierz mi to w zasadzie jest kwestia wykorzystania zródeł i ich doboru. |
Ostatnio edytowane przez Arango : 23-02-2008 o 23:57.
|
#4
kitsune
on
24-02-2008, 00:02
| ||||||||||||||||||||||
| Wiesz ja sam nie jestem pewien. Wiem tylko, że Turcy sprawnymi inżynierami byli, co pod Konstantynopolem i niewiele później pod Belgradem udowodnili. Ale możliwe, że w XVII wieku już inne priorytety dominowały wśród janczarów. Wszak myśl wojskowa w dużym stopniu się zmieniła. | |||||||||||||||||||||
#5
Hawkeye
on
24-02-2008, 00:15
|
Bardzo fajny artykuł, ja siłą rzeczy bardziej interesuję się historią polityczną , dlatego zabrakło mi chociaż krótkiej wzmianki, że janczarzy najczęściej byli używani do tłumienia powstań ludów, z których się wywodzili . Przydało by się też coś o politycznej organizacji państwa, ale tak to ok |
#6
Arango
on
24-02-2008, 11:44
|
Po kolei Panowie Hawkeye zabrakło, ponieważ opisanie ustroju Imperium Ottomańskiego nie było moim celem i chyba nieco przekracza moje możliwości. Nie było również priorytetem opisanie historii korpusu janczarów, jedynie przybliżenie czytelnikowi tej formacji, stąd nie ma tu żadnych informacji poza najważniejszymi. Teraz kwestia jaką podniósł Kits. Wydaje mi sie że zapomnialeś o jednym podając swoje przyklady. W tym okresie skuteczność broni palnej była bardzo nikła, czy wręcz umowna. Stąd zabezpieczenie piechoty przed szarżą kawalerii zasiekami czy palisadami. Ale w wieku XVII ogień piechoty powstrzymywał juz skutecznie ataki jazdy i myślę że stąd odejście od myśli obwarowywania piechoty szańcami, czy innymi budowami obronnymi. To przecież w tym własnie wieku piechota i artyleria stają się czynnikami decydującymi na polu bitwy. Co do sprawności inzynieryjnej Turków tylko jeden przykład : W roku 1667 Turcy oblegali twierdzę Kandia na Krecie. W ciagu TRZECH nocy zdetonowali 153 miny !!! Jest to naprawdę osiągnięcie imponujące i daje wyobrażenie o sprawności korpusu lagemdży. |
Ostatnio edytowane przez Arango : 24-02-2008 o 14:35.
|
#7
kitsune
on
24-02-2008, 17:15
| ||||||||||||||||||||||
| Wiesz Arango, nie całkiem z tą skutecznością. Ostrzał z kusz potrafił być w XV wieku równie skuteczny, co ostrzał z muszkietów w I poł. XVI w. Poza tym piechota sama z siebie ogniem strzeleckim jeszcze długo nie potrafiła powstrzymać szarży przełamującej kawalerii w rodzaju pancernych czy husarii. Za mała celność, relatywna skuteczność muszkietu. Popatrz, że w nawet w pierwszych dwu dekadach XIX w. skuteczność piechoty przeciw jeździe uwarunkowana była przyjęciem odpowiedniego szyku (rzecz jasna mówię o czworoboku), a kiedy nie zdążyli... Prosty przykład, szarża dwu ciężkich brygad jazdy angielskiej Ponsonby'ego i Somerseta pod Waterloo rozpędziła spokojnie jedną pełną dywizję Francuzów. Po Iławą Pruską potężna szarża Murata uratowała Francuzów od klęski , a rozpirzyła piechotę rosyjską. Wydaje się, że jazda dopiero w II poł. XIX w. (choćby wojna secesyjna) stała się na konwencjonalnym polu bitwy formacją pomocnicza. Szwedzi pod Kircholmem, choć mieli 3 szyki liniowe piechoty wspierane kornetami rajtarii (walczącymi faktycznie w śmiesznym karakolu), to bitwa była jednostronnym starciem. Nawet nie wiem, czy typowy petyhorec czy husarz wiedział, co się jego rumakowi w kopyta wkręciło, kiedy przelatywał przez piechotę szwedzką, która przecież nie muszkietami powstrzymywała atak jazdy, lecz pikinierami. Dopiero reformy armii szwedzkiej w latach 20tych XVII wieku wymusiły na Polakach opracowanie nowej taktyki prowadzenia boju za pomocą ciężkiej jazdy. Już nie było jednej szarży przełamującej, lecz współdziałanie formacji w tym i husarii czy pancernych. Co do zabezpieczania piechoty za pomocą umocnień (palisady, zasieki, rowy), w XVII wieku o ile był czas piechota dość często umacniała się za nimi. Tak działała m.in. piechota kozacka, cudzoziemska o ile wiem też (król szwedzki poza przydzieleniem w latach 20tych XVII wieku dwu działek regimentowych na pułk piechoty i zwiększenia ilości broni palnej dbał także o to, by piechota sypała umocnienia). Nie wiem, czy przypadkiem piechota najemna zachodnia pod Kłuszynem w służbie rosyjskiej nie chowała się za podobnymi umocnieniami (nota bene cudzoziemska piechota walczyła do samego końca niemal, póki nie poddała się honorowo, poza tym największe straty zadała jej nie husaria, lecz nieliczna piechota polska). Ufff, to chyba tyle. Przepraszam, jeśli chaotycznie. Pozdr | |||||||||||||||||||||
#8
John5
on
25-02-2008, 00:36
| ||||||||||||||||||||||
| Dopiero teraz znalazłem czas na przeczytanie. Ładnie napisane, dość przejrzyście i urozmaicone ilustracjami. Tekst podobał mi się tym bardziej, że o armii tureckiej wiem niewiele Mam tylko jedną uwagę: z tego co mi wiadomo janczarzy z początku korzystali z łuku, dopiero potem (w XVI w.) przerzucając się na "janczarki". | |||||||||||||||||||||
#9
Arango
on
25-02-2008, 23:23
|
John5 dzięki za pochlebną ocenę, ale na końcu tytułu napisałem (DP). A jak sam podręcznik mówi system ten jest przeznaczony do odgrywania sesji w latach 1575-1696. Oczywiście, że najpierw używali łuków i tu masz rację, ale nie jestem tak ambitny/zadufany w sobie by opisywać historię korpusu janczarów od momentu ich powstania. Teraz Kits. "Ostrzał z kusz potrafił być w XV wieku równie skuteczny, co ostrzał z muszkietów w I poł. XVI w." Niewątpliwie, ale ja nie mówię o wieku XV i I poł XVI, ja mówię o wieku XVII. Co do przykładów z XIX wieku. Jednak w miarę odnoszonych zwycięstw w bitwach nad Mamelukami, Francuzi stopniowo rezygnowali z wielkich czworoboków na rzecz małych, ruchliwszych złożonych tylko z jednego batalionu. Przykładowo w bitwie na Górze Tabor 6.000 Francuzów stanęło w czworobokach batalionowych odpierając ataki 30.000 Turków. Te mniejsze czworoboki okazały się wystarczające, ataki jazdy odpierano przez 6 godzin aż do nadejścia posiłków. Jak uparci i fanatyczni byli jeźdźcy ze Wschodu niech świadczy następny przykład. W 1807 jazda turecka zaatakowała czworobok piechoty rosyjskiej. Młody francuski emigrant Comte de Rouchechouart który służył w armii carskiej tak opisał zdarzenia: "500 lub 600 jeźdźców próbowało rozerwać naszą (rosyjską) piechotę sformowaną w 2 czworoboki. Odrzuceni ogniem salwowym, obrócili się i odjechali. Po uporządkowaniu szyków ponownie zaatakowali tym razem inną ścianę czworoboku. Ponownie salwa muszkietowa odparła ich. Teraz 10 z nich oddzieliło się od masy jazdy i samotnie ruszyło przeciw czworobokom. Wzywając ich Boga na pomoc dotarli do samej ściany czworoboku. Tu się zatrzymali, obrócili konie i poruszając się konno do tylu próbowali tym sposobem rozerwać ścianę przez nadzianie koni na bagnety, i w ten sposób przewrócenie piechurów przez padające konie. Bezskutecznie." Napoleon.gery.pl Drugi to bitwa pod Sadimanem - 3 tysiące Francuzów przeciwko 4 tysiącom mameluków ( fellachów egipskich nie liczę). Desaix uformował dwa duże czworoboki i po jednym małym na skrzydle. Mamelucy jeden z nich rozjechali, ale utknęli na jednym z dużych dowodzonych przez samego generała. Ten poczekał aż się wykrwawią w bezskutecznych szarżach i rozbił ich potem jednym uderzeniem. za W. Łysiakiem "Empirowy pasjans" Na przykład zazwyczaj można znalezć kontrprzykład. Co do Kircholmu. Chodkiewicz nie śmiał uderzyć na piechotę szwedzką na jej pierwotnych pozycjach, stąd trwające ponad 4 godziny potyczki harcowników, którymi hetman chciał sprowokować Szwedów. " Wezwanie harcowników do odwrotu zdawało się być zapowiedzią cofnięcia wojska. Wcześniej jednak, aby zapobiec zamieszaniu, które mogło przerodzić się w paniczną ucieczkę, ostrzegł rotmistrzów, że jest to manewr, który ma skłonić Szwedów do opuszczenia dogodnego stanowiska. Manewr jak się okazało skuteczny. To że Szwedzi dotychczas trwali nieporuszeni na swoich pozycjach, było zasługą dowódców , którzy powstrzymywali króla. Obecnie Karol IX utwierdził sie w przekonaniu że Chodkiewicz bitwy nie chce, że został zaskoczony, że rozpoczyna odwrót. Wbrew wszystkim dał rozkaz marszu naprzód." "Gdy pierwszy rzut szwedzki rozciągnął się w trudnym dla czworoboków piechoty marszy, a cały szyk stracił pierwotną zwartość (...) do szarży ruszyły chorągwie husarskie Wincentego Wojny (300) rajtarzy kurlandzcy (300)." "Strata koni ograniczy jednak w znacznym stopniu zdolność pułku do dalszych zadań" " W ślad za wojną ruszył z lewego skrzydła z 910 jezdzcami Tomasz Dąbrowa. (...) Rajtarzy, 1000ludzi Mansfelda, tylko przez krótką chwilę stawiali opór, po czym rzucili się do ucieczki MIESZAJĄC piechotę trzeciego rzutu." " Zmagania toczyły się na trzech odrębnych obszarach. W miejscu pierwszego starcia, gdzie piechota padnie pod ogniem podciągniętych dział, ciosami piechoty litewskiej i zaciekle atakującej jazdy. Wokół kościółka kircholmskiego, gdzie broniły sie regimenty trzeciego rzutu. Na drodze do Rygi, ktora po dwu daremnych próbach stawienia oporu przez walczącą pod wodzą samego króla rajtarię(...) była już tylko drogą nadziei i śmierci. Szwedzi PRZEŁAMALI wprawdzie chorągwie które rzuciły się za rajtarami prawego skrzydła , apózniej staneły zaporą przeciw uciekającym." H. Wisner "Kircholm 1605" Wybacz Kits, ale "łatwy spacerek" pod Kircholmem to taki sam mit jak to że o zwycięstwo pod Wiedniem to głównie zasługa husarii. Teraz Kłuszyn. Fakt piechota cudzoziemska (jak i reszta armii rosyjskiej) chowała się za prowizorycznymi płotami i zasiekami. Ale alianci zostawili swych 11 dział w obozie i nie odegrały one żadnej roli podczas bitwy a najprawdopodobniej mogły o jej wyniku zaważyć. Piszesz że cudzoziemcy bronili sie do końca i poddali honorowo. Śmiem wątpić. Hetman wysłał do nich dzień wcześniej pewne pismo. "Z doniesień wywiadu hetman orientował się, że między Rosjanami a cudzoziemcami występują silne antagonizmy. Dlatego zawczasu wysłał do cudzoziemców pewnego Francuza z listem, w którym wezwał żołnierzy do przejścia na polską, stronę. Niebawem Francuz wpadł w ręce dowódców zaciężników i został powieszony, treść listu doszła jednak do uszu ich podwładnych i wywołała wśród nich nastroje przychylne Polakom." Husaria - strona Radosława Sikory Jednak pomimo wyrw w płocie husaria nie potrafiła przełamać szyków wroga. "Husarz Samuel Maskiewicz, pisał o nich: "To jedno przypomnę do uwierzenia niepodobne, że drugim rotom trafiało się razów ośm albo dziesięć przyjść do sprawy i potykać się z nieprzyjacielem (...) bo już po częstym do sprawy przychodzeniu i potykaniu się z nieprzyjacielem, jak znowu i rynsztunku nam ubywało, i siły ustawały(...) konie też już na poły zemdlone mając, bo od świtania dnia letniego aż po obiad godzin pięć pewną z nimi bez przestanku czyniąc (bitwę), już i siłę z ochotą zegnali, nad naturę ludzką czyniąc." I jeszcze o cudzoziemcach : "Jeszcze cięższa przeprawa czekała Polaków na ich lewym skrzydle, gdzie mieli do czynienia z cudzoziemcami. Wprawdzie zaagitowani przez Żółkiewskiego Anglicy i Szkoci nie wzięli udziału w walce, ale Szwedzi, Niemcy, Francuzi i Flamandowie bili się dzielnie. Jazda polska musiała tu nacierać przez wyrwy w płocie, tylko pojedynczymi chorągwiami. "Na wielkiej przeszkodzie był nam płot, bo Pontus przy owym płocie postawił piechotę, która naszych onymi dziurami wpadających i nazad odwracających bardzo psowała" - pisał Żółkiewski. Ustawieni za płotem muszkieterzy z bliska razili ogniem nacierających jeźdźców, osłaniający ich pikinierzy kłuli konie Polaków. Przełom nastąpił tu dopiero po przybyciu na pole bitwy piechoty z dwoma działkami, wyciągniętymi ostatecznie z błota. Mimo nie przespanej nocy i uciążliwego marszu piechurzy z ochotą ruszyli do walki. Puszkarze kilkoma celnymi strzałami rozwalili znaczną część płotu i porazili stojących za nim muszkieterów, piechurzy zasypali ich pociskami z rusznic, po czym ruszyli do natarcia na białą, broń, nie zważając na ogień przeciwnika. Nie wytrzymali tego natarcia żołnierze cudzoziemscy i odstąpili od płotu, dając drogę husarii do kolejnej szarży. Na karkach uciekających zaciężników jazda popędziła naprzód co koń wyskoczy, siekąc pałaszami, kłując koncerzami, depcząc leżących. Pierwszy etap bitwy został wygrany, ale do ostatecznego zwycięstwa było jeszcze daleko. Spędzony z pola przeciwnik zamknął się w obozach, część piechoty moskiewskiej umocniła się w Pirniewie. W pobliżu obozu cudzoziemskiego uporządkowała swe szyki oparta o pobliski las piechota cudzoziemska przesadnie chyba oceniana przez hetmana na 3 tys. żołnierzy. Dołączyła do niej znaczna grupa jazdy. Dowódcy cudzoziemców, Pontusson de la Gardie i gen. Eduard Horn, błąkali się wraz z niedobitkami w pobliskim lesie, podobnie jak kniaziowie moskiewscy Andriej Golicyn i Daniło Mezecki. Sam Szujski schronił się w obozie. Nieprzyjaciel wprawdzie był pobity w polu, ale jeszcze dość silny, zdolny do stawiania długotrwałego oporu, zwłaszcza że armia koronna była przemęczona długim marszem i ciężkim bojem, niewyspana i głodna (bo w czasie bitwy nie było czasu na posiłek), mocno już wykrwawiona. Żółkiewski znakomicie dotąd kierował przebiegiem walki, oszczędnie szafował swymi szczupłymi wojskami, nie angażował ich wszystkich do bitwy, do ostatniej chwili zachował silny odwód. Po rozbiciu wojsk moskiewskich przerzucił część wojska przeciw walczącym nadal cudzoziemcom. Gdy rozbił i tych, odwołał z pościgu jazdę i osaczył nią oba obozy wroga, a także piechotę cudzoziemską stojącą pod lasem. Sprawa nie była jednak łatwa. "Trudno było na nie [wroga] natrzeć konnym " - pisał potem do króla. - "Piechoty też nie było [więcej niż] sta mojej, i p. starosty Chmielnickiego, bośmy drugich przy obozie [pod Carowym Zajmiszczem] musieli zostawić, i niebyło sposobu tych ludzi zrazić [pobić]". Znając nastroje cudzoziemców hetman nie podejmował jednak nowej walki. Wolał spróbować innych sposobów. "Niektórzy nasi - pisał uczestnik bitwy Mikołaj Marchocki - nic nie czynili, tylko podjeżdżali, a wabili ich: kum! kum! kum! że przedało się ich wszystkich nad sto, na ostatku dali znać [cudzoziemcy], że chcą, traktować". "Źródła historyczne różnie oceniają postawę cudzoziemców w bitwie pod Kłuszynem. Według Włocha Giovanniego Luny Anglicy i Szkoci od początku bitwy nie chcieli walczyć, natomiast Francuzi i Flamandowie walczyli dzielnie. Tymczasem autor Kroniki moskiewskiej Konrad Bussow twierdził, że już na początku bitwy dwa pułki jazdy francuskiej przeszły na polską stronę i wraz z Polakami strzelały do ludzi de la Gardiego i Moskwicinów, przyczyniając się do ich klęski. Natomiast porzucony na pastwę losu oddział piechoty niemieckiej stojący pod lasem bronił się przez pewien czas przed Polakami i zadał im znaczne straty. Dopiero gdy stracił nadzieję na pomoc ze strony biernie siedzącego w obozie Szujskiego, zdecydował się na rozmowy. Prawdopodobnie więc tylko część Francuzów uległa agitacji hetmana, pozostali natomiast walczyli aż do końca bitwy. Podczas rokowań hetman zgodził się puścić cudzoziemców wolno do domów pod warunkiem, że złożą przysięgę, iż nigdy w Moskwie nie będą służyć przeciw Rzeczypospolitej. Część z nich, zapewne kilkuset (wg innych źródeł aż 2500), wstąpiła na polską służbę." Husaria - strona Radosława Sikory "Stanisław Żółkiewski" Jerzy Besala. Jeśli to odbieranie listów od przeciwnika w przeddzień starcia ipertraktracje z wrogiem na polu bitwy to nie zdrada, to co nią jest ? Co do Kozaków. Doskonale zdawali sobie sprawę, że na otwartym stepie nie maja szans, stąd taktyka taboru, ale nie porównuj ich z janczarami czy Szwedami !!! Król Jan III Sobieski przed wyprawą wiedeńską nakazał zmniejszyć w p€łkach piechoty cudzoziemskiego autoramentu liczbę pikinierów z 1/3 do 1/5 a przecież wiedział że będzie miał do czynienia z doskonałą jazdą turecką. Podczas bitwy zgromadził CAŁĄ posiadaną dragonię na lewym skrzydle co zniechęciło Tatarów do podjęcia poważniejszych prób ataku. Nie Kits, to nie zasieki zatrzymywały wrogą jazdę, ale ciągły, prowadzony regularnie ogień dobrze wyszkolonej piechoty, o czym Polacy przekonali się na własnej skórze podczas "potopu." To też nieco chaotyczne, ale i pora niezbyt sprzyja jasnemu rozumowaniu. |
Ostatnio edytowane przez Arango : 25-02-2008 o 23:31.
|
Narzędzia artykułu | |
Wygląd | |
| |