Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Systemy RPG > Artykuły Historyczne
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Cysorz to ma klawe życie<!-- google_ad_section_end -->
Cysorz to ma klawe życie
Autor artykułu: Kelly
02-06-2008
Cysorz to ma klawe życie

Motto:

„Cysorz to ma klawe życie
Oraz wyżywienie klawe!
Przede wszystkim już o świcie
Dają mu do łóżka kawę,
A do kawy jajecznicę,
A jak już podeżre zdrowo,
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysorzową.
Słychać bębny i fanfary,
Prezentują broń ułani:
- Posuń no się trochę, stary!
Mówi Najjaśniejsza Pani.
Potem ruch się robi w izbach,
Cysorz z łóżka wstaje letko,
Siada sobie w złoty zycbad,
Złotą goli się żyletką
I świeżutki, ogolony,
Rześko czując się i zdrowo
Wkłada ciepłe kalesony
I koszulkę flanelową.
A tu przyjemności same
Oraz niespodzianek wiele:
Przynoszą mu "Panoramę",
"WTK" i "Karuzelę",
"Filipinkę" i "Sportowca"
I skrapiają perfumami
I może grać w salonowca
z Marszałkiem i Ministrami.
Salonowiec sport to miły,
Lecz cesarska pupa - tabu!
On ich może z całej siły,
A oni go muszą słabo...
Po obiedzie złota cytra
Gra prześliczną melodyjkę,
Cysorz bierze z szafy litra
I odbija berłem szyjkę.
Sam popije - starej niańce
Da pociągnąć dla ochoty.
A kiedy już jest na bańce,
To wymyśla różne psoty
Potem ciotkę otruć każe
Albo cichcem zakłuć stryjca...
...dobrze, dobrze być cysorzem,
Choć to świnia i krwiopijca!

„Dobrze być cysorzem”
pisał ś. p. Andrzej Waligórski. Czy jednak zawsze? W standardowym RPG praktycznie władcami się nie gra, albo raczej ... niezwykle rzadko. No, chyba, że to akurat „Amber”, albo rewelacyjny, według mnie, „Birthright”, który jest jednym z uniwersów AD&D, specjalnie przeznaczonym do wcielania się w rolę ważnych figur. Dlaczego tak się dzieje, odpowiedź jest względnie prosta: kiedy ktoś jest królem, staje się niemal niemożliwe zmontowanie stałej drużyny. Gracze, którzy razem zabijali smoki, dzielili niebezpieczeństwa, trudy, przygody, jako władcy nagle muszą zająć się polityką, dbać o bezpieczeństwo państwa i często występować przeciwko innym graczom. Nawet, jeżeli drużyna to król oraz najdostojniejsi członkowie dworu: ministrowie, doradcy etc. to przygody standardowego typu odpadają. Dlaczego bowiem król i najważniejsi dostojnicy mieliby wyprawiać się na questy? Dlaczego mieliby ciągle przebywać razem? Jak znaleźliby czas na cokolwiek poza polityką? Rzecz jasna, można wymyślić tak pojedynczą przygodę, nawet kilka spełniające te warunki, ale poprowadzenie klasycznej sagi już jest niemalże niemożliwe. Co, jeżeli jednak chcemy poprowadzić gracza piastującego władzę? Rozwiązania na dłuższą metę jawią się dwa: albo warto pomyśleć o indywiduelu, gdzie jest prowadzony tylko jeden gracz, albo król nie musi być władcą w sensie klasycznym. Właśnie tej drugiej możliwości jest poświęcony ten artykuł. Król celtycki: irlandzki, bretoński, walijski, to także monarcha, ale jednocześnie ktoś, kogo znacznie łatwiej dałoby się upchnąć w RPG-owej drużynie. Jest osobą znacznie mobilniejszą i elastyczniejszą niż klasyczny władca, a jego prawa, obowiązki, przywileje mogą stanowić przyczynek do wielu przygód. Zapraszam do zapoznania się z artykułem, które ukazuje świat owych władców. Zapraszam też do wykorzystania tych treści do tworzenia PC-ów, NPC-ów oraz przygód wykorzystujących prezentowane motywy.


Praktyczna rola króla

Jak najprościej zostać królem? W europejskiej tradycji najczęściej monarchą stawał się najstarszy syn króla. W Irlandii jednak bywało różnie. Znany z „Táin Bo Cuailnge” król Conchobar został władcą Ulsteru w sposób zupełnie nietypowy. Urodził się on z nieślubnego związku z królewny Ness i druida Cathbada. Pochodzenie z nieprawego łoża nie stanowiło wszakże wśród celtyckich plemion przeszkody w zdobyciu poważania i zaszczytów. W legendach wielu herosów pochodziło z niezalegalizowanych związków, a często wręcz było potomkami bogów, pod ludzka postacią uwodzących urodziwe niewiasty, które później wydawały na świat bohaterów. Stąd każdy młodzian nie znający swoich rodziców w myślach mógł widzieć się jako ktoś wyjątkowy, potencjalny syn Luga czy Oghmy.

Conchobar jednak miał rodziców i mógł cieszyć się przebywaniem z nimi na co dzień mimo, iż nie byli oni małżeństwem. Ness była córką Eochaida Sálbuide. Jej krew zapewniała Conchobarowi pokrewieństwo z władcą. Rzecz to niesłychanie ważna, gdyż choć irlandzkim królem nie musiał zostać syn poprzedniego władcy, musiał nim być jednak jego krewny. Do sześciu pokoleń liczyła się tak zwana bliska rodzina – deirbfine. By samemu zostać królem trzeba było należeć do deirbfine poprzednika na tronie. Wprawdzie zazwyczaj liczono pokrewieństwo po mieczu, ale nie była to sztywna reguła. Królewska krew płynąca w żyłach Ness z pewnością należała do najistotniejszych czynników umożliwiających Conchobarowi staranie się o tron. Zresztą system wyboru władców spośród królewskich krewnych początkowo wprowadził wśród historyków zajmujących się tym okresem sporo zamieszania. Trudno było im wyobrazić sobie system, w którym ciągłość rządów nie przebiegałaby na zasadzie: rodzic – dziecko. Stąd na przykład znakomity dziewiętnastowieczny angielski badacz dziejów profesor Church wnioskował, że w Szkocji walki o tron musiały być niezwykle krwawe, skoro tak rzadko następował syn po ojcu. Oczywiście zakładając władzę nie dziedziczną, ale wybieralną, jak to w rzeczywistości miało miejsce, wniosek taki jest zupełnie nieuprawniony.



Trzy postacie z legend celtyckich, najpierw zmienione przez średniowiecznych poetów, potem zaś wykreowane na nowo w setkach książek oraz filmów: Lancelot, Ginewra, król Artur. Kadr z filmu “King Arthur” wyreżyserowanego przez Antoine’a Fuqua’ę

Ojcem Conchobara był druid Cathbad z Tratraige w Mag Inis. Miał nie tylko niezwykłą moc, ale również cieszył się olbrzymim poważaniem i posiadał olbrzymią wiedzę. Umiał miedzy innymi przewidywać przyszłość i on pierwszy przepowiedział niezwykłe losy Conchobara jeszcze przed jego poczęciem, a w dzieciństwie z pewności zadbał o jego wykształcenie. To jednak by nie wystarczyło, by zostać królem, ale właśnie wtedy ujawnił się spryt Ness. Kiedy panujący w owym czasie Fergus mac Roich poprosił ja o rękę, zgodziła się pod warunkiem, że na jeden rok przekaże tron jej synowi, tłumacząc swoje stanowisko tym, że pragnie iżby jej wnuka nazywano królewskim dzieckiem. Fergus wsparty powszechna opinią, że bez względu na oficjalne stanowisko, i tak on zostanie przy rządach – zgodził się. Tak Conchobar został królem i, jak się można domyślić, tronu już nie oddał. Jego matka poradziła mu, żeby zabierał wszystko jednej połowie ludzi, a obdarowywał drugą. Sama również włączyła się w przekupywanie najważniejszych wodzów i bohaterów Ulsteru. Gdy więc rok minął i Fergus chciał odwołać swój dekret mężowie Ulsteru nie zatwierdzili go, ale uznali, że dalej powinien panować syn Ness. To ostatnie wydarzenie dużo mówi nam o królewskiej pozycji w celtyckim świecie. Bogaci gospodarze, szczególnie rządzący irlandzkimi fine, byli osobnikami posiadającymi jedyną realną władzę, bez ich poparcia król stawał się nikim.

Całość takiego układu wynika z poziomej struktury społeczeństwa. Tuath, a nawet fine koegzystowały obok siebie, niechętnie znosząc jakąkolwiek supremację jednej ze stron. Ich zasoby pozwalały zazwyczaj na gospodarowanie niemal autarchiczne, stąd nie było konieczne nawiązywanie bliskich kontaktów ekonomicznych i handlowych z kimkolwiek. Nie istniała konieczność tworzenia struktur państwowych i systemu organizacji społecznej. Dlatego też król nie był w Irlandii suzerenem, ale jedynie symbolem. Poszczególne plemiona godziły się na władców, lecz jedynie pod warunkiem, ze spełniali oni funkcje przede wszystkim religijne i reprezentacyjne. Silniejsze tuath mogło narzucić innemu swojego króla na wspólnego nadkróla, ale nie dokonywało się to przez podbicie i kompletne zniewolenie. Była to raczej forma umowy. Słabsze tuath mówiło: „zgadzamy się, że wasze plemię jest silniejsze i uznajemy waszego pana za wspólnego nadkróla, ale tylko wtedy, jeżeli nie będzie się wtrącał w nasze sprawy”. Tak dochodzono do porozumienia. Słabsze plemię wprawdzie płaciło królowi trybut, lecz ten z kolei musiał odwdzięczyć się jeszcze większymi podarunkami. Stąd widać, że sprawowanie władzy nie przynosiło wielkich dochodów, lecz przede wszystkim prestiż.

Taka struktura społeczna była charakterystyczna nie tylko dla Irlandczyków, ale w ogóle dla plemion celtyckich. Na kontynencie jednak zaczęła ulegać szybkim przemianom pod wpływem cywilizacji rzymskiej. W Rzymie bowiem gens (ród) w ogóle nie był podobny do fine. Mężczyzna - głowa gens skupiał w swoim ręku konkretną władzę. Ponadto jego rządy najczęściej wiązały się z największym majątkiem. Pater familias wyrażał wolę swojego rodu, a jeżeli udawało mu się wzmocnić pozycję rodu, to jednocześnie budował swoją siłę i osobisty prestiż. Przywódca silnej gens dysponując jej zasobami mógł ujarzmiać inne rodziny i w ten sposób przejmować władzę nad coraz to nowymi grupami ludzi, którymi kierował w ten sam sposób, jak swoją rodziną – czyli bardzo apodyktycznie. W ten sposób jednostka dysponowała zasobami całej społeczności i mogła w miarę dowolnie realizować swoje ambicje. W Irlandii natomiast prywatna własność ziemi nie istniała. Całość gruntów należała do fine, a bogactwo mierzyło się w dobrach ruchomych, zwłaszcza w rogaciźnie. Przy takim systemie własności nawet najzamożniejszy człowiek nie mógł więc zgromadzić w swym ręku majątku zdecydowanie większego od innych. Z drugiej strony niezależne, autarchiczne tuath nie potrzebuje króla, jako zarządcy, który kieruje życiem obywateli.

W Irlandii władca to symbol spoistości plemienia. Jest on ucieleśnieniem grupy, ale rządzić nią nie może. Taki model rządów utrzymywał się w Irlandii przez wieki, w sumie aż do najazdu normańskiego w XII stuleciu. Można się tylko zastanawiać, jak takie niespójne, anarchizujące społeczeństwo mogło w ogóle przetrwać tyle lat w targanej wojnami Europie. Zdecydowanie najlepiej wyjaśnia to położenie Irlandii na skraju kontynentu. Wyspa nie miała znaczenia strategicznego, nie posiadała specjalnych złóż, o które warto byłoby się pokusić. Zapewne te czynniki spowodowały, że legiony Klaudiusza, które podbiły Anglię, nie opanowały całych Wysp Brytyjskich. Można przyjąć za pewnik, że zdobycie Szkocji i Irlandii całkowicie leżało w granicach możliwości rzymskiej armii. Tyle, ze nowe ubogie prowincje zamieszkałe przez dumnych, bitnych mieszkańców wymagałyby stałej obecności legionistów nadzorujących nowych poddanych cezarów. A utrzymanie garnizonów kosztuje. Szacuje się, że początkowo w samej Brytanii stacjonowało około 40.000 legionistów i półtora raza więcej osób należących do ich rodzin.

Zdobycie Irlandii rozważane było i później przez rzymskiego wodza Cneusa Iuliusa Agricolę, który pragnął opanować Zieloną Wyspę siłami jednego legionu. Cesarz Domicjan nie zatwierdził jednak tego planu. I dobrze się stało, gdyż dzięki tej decyzji celtycka enklawa w Europie przetrwała jeszcze setki lat w znaczący sposób przyczyniając się do odrodzenia kultury i nauki po zniszczeniu cywilizacji rzymskiej przez barbarzyńców.

Struktura społeczeństwa budowana na zasadzie umów jest oczywiście idealizacją. Nie wszyscy królowie zadowalali się wyłącznie funkcjami reprezentacyjnymi. Nie mniej fakt, że zalążki nowoczesnej monarchii zbudowane zostały dopiero przez Briana Borumę, a potem przez Toirdelbacha i Ruadri O‘Conorów z Connachtu w XI i XII wieku, świadczy o niezwykłym przywiązaniu Irlandczyków do swojego stylu życia. Z pewnością byli królowie, którzy usiłowali naruszyć ów układ oparty prawie wyłącznie na wzajemnych umowach. Jak sobie z nimi radzono? Sięgnijmy po przykład z celtyckiej Galii. W tym czasie w niektórych plemionach nie było już króla, a rządziła wyłącznie arystokracja najbogatszych gospodarzy i rzemieślników. Taka sytuacja miała miejsce w plemieniu Arwenów. Jeden z najpotężniejszych i najbogatszych wodzów o imieniu Cetyllus został w I wieku p.n.e. skazany na śmierć przez własnych rodaków za próbę przywrócenia instytucji króla i dążenie do jedynowładztwa.

Prawdopodobnie więc tak samo postępowano w Irlandii. Króla zbyt potężnego, który mógł stać się dla innych zagrożeniem, zapewne usuwano z tronu. Zauważmy, że z Fergusem mac Roich postąpiono dokładnie w taki sposób. Wprawdzie nie wiemy, czy dążył do jedynowładztwa, ale istotny jest sam mechanizm – król nie podoba się ludziom, to przestaje być królem (Fergus z zemsty współdziałał później, jak powiadają mity, z Medb i Aililem w słynnej wyprawie po byka z Cooley). Dlatego też władca, który chciał panować nieco dłużej musiał stale zabiegać o poparcie i to nie jako reprezentant swego tuath, lecz osobiście. Zawiązywał małżeństwa tworząc rodzinne związki z wpływowymi arystokratami. Popierał ich działania, wygłaszał publiczne pochwały próbując pozyskać ich przychylność. Na przykład przez podarunki, które ofiarowywał najmożniejszym gospodarzom. To przecież właśnie prezenty zdecydowały o wybraniu Conchobara na tron. Obecnie takie działanie uznajemy za przekupstwo, ale wśród Celtów było to wpisane układ społeczny i nikt tego za przestępstwo nie uważał. Przy czym mogło się zdarzyć również tak, że ktoś przybywał do władcy prosząc o dar bez wymieniania jednak o co konkretnie chodzi. Ponieważ wszystko dokonywało się publicznie, król godzący się na taka prośbę był zobowiązany do spełnienia jej, nawet jeżeli stanowiła ewidentne nadużycie. Sprytny petent mógł zażądać wszystkiego wedle swych pragnień i musiał to otrzymać, ponieważ inaczej władca tracił twarz. A gdy tak się działo ... popatrz na los wspomnianego kilkakrotnie Fergusa.

Jednak przed bezczelnością proszącego co bystrzejsi władcy próbowali się zabezpieczyć przy pomocy zastrzeżeń. W walijskim tekście „Artur i Kulwch” zjawia się petent u władcy prosząc właśnie o taki nieokreślony podarunek. Spójrzmy, jak Artur wybrnął z tego: „Dostaniesz ten dar, na który wskażą twoja głowa i twój język, tak daleko, jak osusza wiatr, jak moczy deszcz, jak kręci się słońce, jak ogarnia morze, jak rozciąga ziemia, z wyjątkiem mojego statku, mojego płaszcza, mego miecza Keledfwich, mojej dzidy Rongomyant, mojej tarczy Gwynch Gwrthucher, mego noża Karwenhan i mojej żony Gwenwyfar.” System podarunków pełnił w przypadku króla jeszcze jedną rolę, władca bowiem jest jednocześnie szafarzem dóbr plemienia i gwarantem pewnej sprawiedliwości społecznej. Przy podziale dóbr należących do fine, czy tuath dobry król powinien starać się dokonywać sprawiedliwego podziału, nie zapominając również o tych najsłabszych i najbiedniejszych.



Okładka powieści Morgan Llywelyn poświęconej najwybitniejszemu władcy Irlandii

Hojność królewska musiała się objawiać również we wspaniałości przygotowanych uczt. „Księga najazdów” powiada, że król Bres z plemienia Fomoraigów obalony został przede wszystkim dlatego, ze jego goście nie mogli najadać się do syta. „Ich noże nie powlekały się tam tłuszczem”, „ich oddechy nigdy nie pachniały piwem”. Wojownicy Tuatha De Danann nie mogli zaakceptować takiego skąpca na tronie i wkrótce Bres został obalony. Bres zresztą popełnił jeszcze jeden wielki błąd nie dbając o artystów, pieśniarzy, bardów i tym podobnych próżniaków. Tymczasem poeci byli duszą dawnej Irlandii i władca nierozumiejący tego faktu stawał się obiektem ich szyderstw, jednak ten, kto o nich pamiętał mógł liczyć na dobre, dziś byśmy to określili, publicity. W poematach bardów królów nie tylko sławiono, ale również wymieniano najważniejsze cechy, jakimi powinien odznaczać się władca. Popatrzmy na przykład na poemat poświęcony wodzowi Brytów Uryenowi Rhegedzie. Według tradycji jego autorem jest sam Taliesin:

W swojej siedzibie
Od dawna mnie hojnie obdarzał
Szczęściem, bogactwem,
Raczył mnie pitnym miodem.
Raczył mnie
Pitnym miodem swej chwały
I piękne ziemie
Oddał mi w obfitości.
Wielka obfitość
Darów i złota,
Złota i darów
Nieprzeliczonych.
Mnogimi dary
Spełnił moje pragnienia,
Spełnił moje pragnienia,
Aby mnie wynagrodzić.
Niech zabija lub wiesza,
Wychowuje, czy żywi,
Żywi czy wychowuje,
Czy znów zabija.
On darzy bogactwem
Ludzi świata,
A świat prawdziwie
Cześć mu składa.
Jest mistrzem w boju:
Taki lęk budzą jego ciosy.
Duch bitwy,
Obrońca kraju,
Obrońca kraju,
Duch bitwy.
Zazwyczaj cię otacza
Zgiełk wojska,
Zgiełk wojska
I piwo płynące strumieniem.
Piwo dobre do picia,
Doskonałe siedziby
I piękne stroje
Były mi dane.
Lud uprawnej Równiny
Cały dzięki ci składa
I jednym głosem
Donośnym a cichym.
Pieśni twojego barda
Są dla ciebie rozrywką,
Jesteś najlepszy z tych,
O czynach których słyszałem.
Aż do chwili starości
Aż po srogi jęk zgonu,
Nigdy nie zaznam radości,
Jeśli nie będę sławił Uryena
.”

Popatrzmy na główne cechy królewskie, które sławi bard. Bez wątpienia widać, że absolutnie najważniejszą jest hojność. Wprawdzie należy założyć, ze wszyscy pieśniarze wszystkich czasów wychwalali ta cechę u władców w swoim żywotnym interesie, lecz z drugiej strony ten utwór chwali króla przede wszystkim jako łaskawego szafarza dóbr. Musiała być więc to cnota powszechnie ceniona, której posiadanie przynosiło wielki splendor.

Daleko, daleko za hojnością jest przedstawiona waleczność Uryena. To kolejna to cecha, która powinna charakteryzować władcę. Jest wspomniane w „Táin Bo Cuailnge”, że pewnego ranka Cuchulainn przybył do wuja swego Conchobara z wizytą. Usłyszał bowiem, że jego ojciec druid Cathbad, znający przyszłość, ogłosił, że kto tego dnia pierwszy podniesie broń i zaprzęże rydwan będzie wielki, a jego imię na wieki zostanie rozsławione. Poszedł więc do wuja prosząc o broń, a ten dał mu tarczę i włócznię. I rozbił Cuchulainn ową włócznią piętnaście innych, a broń króla ocalała. Również rydwan królewski jako jedyny wytrzymał spotkanie z Cuchulainnem. Po próbie z bronią, widząc rezultaty, Cuchulainn wygłasza pochwałę swojego wuja, jako wielkiego wojownika, a także rodziców, którzy go poczęli.

Jak widać więc, umiejętności bojowe króla miały znaczenie. Zresztą w jednym z fragmentów Conchobar w ogóle nazwany jest najodważniejszym na świecie wojownikiem. Z drugiej jednak strony popatrzmy na „Pijaństwo Ulatów” (spisane w Clonmacnoise w „Leabhar na hUidri” - „Księdze burej krowy” ok. 1100 roku). Mamy tam znakomity przykład prezentujący prawdziwą rolę króla na wojnie. Gdy wojownicy króla Ailila wypominają władcy, że coś mało się stara, zachęcając go do większych wysiłków, on im odpowiada: „Nie moglibyście zwyciężyć, gdyby mnie tu nie było, nie mówcie tedy, że stoję wam na zawadzie.” Zupełnie nowe spojrzenie na rolę króla w bitwie. Jest on jak sztandar, do niczego nie przydatny, a jednak armia bez niego przestaje być armią. W średniowiecznych bitwach upadek wojennej chorągwi oznaczał zazwyczaj koniec przegranej bitwy. Sztandaru nie można było utracić, tak jak nie można było utracić w boju króla. Sztandar był symbolem, był duszą armii, tak król był symbolem wojsk w Irlandii. Jego obecność nadawała armii spoistość, wiarę, pewność zwycięstwa. I nie była to pewność na bazie intelektualnej. Władca nie musiał być dobrym dowódcą, strategiem, ale jego obecność przy armii wiązała się z mistyczną mocą nadawaną żołnierzom. Pamiętacie może z kart „Iliady”, że w rozmaitych fazach wojny trojańskiej zwyciężała strona, którą akurat popierali bogowie. I nie miała znaczenia osobista dzielność i inne walory bohaterów. Achilles mógł być potężny, Hektor mężny, Odyss przebiegły etc., ale i tak ich osobiste walory nie decydowały o przebiegu starcia, lecz interwencje bogów. Przenosząc to porównanie na grunt Irlandii można powiedzieć, że obecność króla zapewniała wojsku opiekę bogów, albo inaczej – zapewniała dobry los. A ponieważ to miało decydujący wpływ na powodzenie w bitwie, władca stawał się do zwycięstwa absolutnie niezbędny. Zresztą nie zawsze królowie byli najlepszymi wojownikami. W „Táin Bo Cuailnge” najpotężniejszym mężem Ulsteru jest bez wątpienia Cuchulainn, a przecież służy wiernie Conchobarowi. Gdy jednak spojrzymy na „Księgę najazdów”, to królem zwycięskich Tuatha De Danann zostaje Lug, który wspaniale spisał się w bitwie zabijając z procy Balora i niszcząc znaczną część jego armii. Takich przykładów przeciwstawnych sobie można by mnożyć.

Wniosek stąd nasuwa się taki: król powinien być wojownikiem niewątpliwie zręcznym, lecz nie był to warunek absolutnie konieczny do objęcia władzy, lecz jedynie bardzo wskazany. Na męstwie można zbudować sobie bowiem mir i poważanie, lecz na wielu innych cechach również. Popatrzmy na Conna o przydomku Sto Bitew. Niewątpliwie dorobił się go z powodu olbrzymiej ilości walk, które stoczył. Lecz Ollam Fodla, czyli Doktor Mądrości, też należy do władców najsłynniejszych. Nic nie wiemy o jego bitwach, za to jego powodem do sławy stało się popieranie edukacji w kraju i zbudowanie nowoczesnej (jak na tamte czasy) administracji oraz prowadzenie elementów demokracji w zarządzaniu. On to bowiem co trzy lata zaczął zwoływać wielkie zgromadzenie ludu w Tarze dla omówienia wszystkich najważniejszych spraw ojczyzny. Odtąd zwoływanie i otwieranie zgromadzeń wyszło do stałych obowiązków królów. Do rzędu sławnych władców należy Macha Mong Ruath, znana nie tylko z powodu swojej płci i rudych włosów, lecz również z organizowania opieki medycznej. Jej bowiem przypada zasługa stworzenia pierwszego irlandzkiego szpitala. Z kolei arcykról Tuathal Techtmhair utworzył piątą, środkową prowincję irlandzką zwaną Midhe (Meath). Zresztą i Conchobar miał być najmądrzejszym człowiekiem na świecie, który nigdy nie pozwolił wydać sobie zbyt pospiesznego sądu. Jak więc widać nie zawsze czyny wojenne monarchów zostawały w pamięci ludzkiej, lecz i inne, bardziej pokojowe, zasługi.

Przytoczmy jeszcze raz fragment poematu Taliesina:

Lud uprawnej Równiny
Cały dzięki ci składa
.”

Jest to jedyny fragment, który odnosi się do stosunku poddanych do swego monarchy. Oni mu dziękują. Jest hojny i mężny więc dobrze, ze jest naszym królem. Nie ma tu jednak wykopanej przepaści pomiędzy królem a resztą społeczeństwa. Dziękujemy mu, bo zasługuje – tak wygląda sytuacja irlandzkich królów. Sytuacja fatalna, w porównaniu do innych monarchów z kontynentu, którzy nie służyli społeczeństwu, ale nim zarządzali. Być może wielu pragmatycznie myślących mogłoby zrezygnować z takiego, pustego dosyć zaszczytu, który przynosił tylko straty finansowe. Lecz inaczej było wśród Celtów. Być królem, to znaczyło - być pierwszym. To wielki splendor i źródło szacunku spływające również na następne pokolenia. Przypomnijmy sobie, jak Ness tłumaczyła Fergusowi, dlaczego pragnie, by Conchobar zasiadł na tronie, choćby tylko na rok – oto pragnie, by o jej wnuku mówiono, że jest synem króla. Z dość podobną sytuacją mieliśmy do czynienia wśród polskiej szlachty. Pamiętacie może, jak o niektórych postaciach sienkiewiczowskiej Trylogii mówiono, ze mają w sobie senatorska krew. To dodawało im niemałego splendoru i wynosiło ponad tłumek pospolitej szlachty, nawet jeżeli sam senator był trzeciorzędnym kasztelanem drążkowym sprzed stu lat. Ale był senatorem! A w Irlandii można było powiedzieć w zbliżony sposób: „mój przodek był królem!” I to też było coś. Właśnie owo magiczne coś, tak trudne do zinterpretowania przez współczesnego człowieka, powodowało, że aż tylu próbowało zostać królami, mimo, że nie mieli oni w praktyce żadnej władzy.



Widokówka: Skała Cashel, stolica irlandzkich królów z dynastii Eoganachta. Ciekawostką jest to, że współcześni potomkowie władców Cashel sa chyba najstarszą dynastią na świecie, a na pewno w Europie, gdyż mogą poprowadzić swój rodowód w linii męskiej aż do II wieku naszej ery przez ponad 50 pokoleń

Może ułatwi nam zrozumienie całej sprawy, jeśli popatrzymy na starożytnego Celta oczyma pozbawionymi skorupki racjonalnego intelektualizmu. Popatrzmy na cele, które stawiali przed sobą celtyccy bohaterowie: nie budowanie wielkich imperiów, lecz osobista potęga, moc, a przede wszystkim sława. Nie władza więc, jak w Europie kontynentalnej, lecz sława. Bogactwo, owszem – również, lecz sława osobistych przymiotów przede wszystkim. Zresztą bogactwo także było jednym z owych przymiotów. A ze sławą wiążą się takie pojęcia, jak rozgłos, jak pierwszeństwo wśród ludu, jak wyjątkowość własnej osoby, którą król nabywał poprzez uzyskanie cech mistycznych. Jeśli więc postawimy sobie te elementy, jako absolutnie najważniejsze dla mieszkańca dawnej Irlandii, to zrozumiemy, dlaczego aż tyle osób pragnęło zasiadać na tronie. A jeśli ktoś wreszcie zasiadał na upragnionym tronie i potrafił panować (choć nie rządził), to cieszył się wielką sławą i poważaniem. Cóż bowiem mówi o Conchobarze „Táin Bo Cuailnge”. Oto cały Ulster modlił się za niego, a uwielbienie dla króla dochodziło do tego stopnia, że każdy mąż na pierwszą noc oddawał mu swą małżonkę, by poprzez spędzenie nocy z nią wszedł do jego rodziny. Toż samo czyniono i z kobietami wcześniej zamężnymi. Mamy tu z pewnością do czynienia nie ze znanym w tradycji kontynentalnej „prawem pierwszej nocy”, ale dobrowolnym rytuałem, który przynosił chlubę mężowi i jego oblubienicy, a także całemu rodowi.

Wspomniane zostało, iż król musiał bardzo uważnie współdziałać z arystokracją wojowników i możnych gospodarzy. Była jednak jeszcze jedna grupa ludności, której głos niekiedy przeważał nad królewskim zdaniem. To druidzi. Dion Chryzostom w „Oratiae” pisze o druidach, „bez których nie wolno było królom nic działać, ani podejmować decyzji; w rzeczywistości to oni sprawowali prawdziwą władzę, a królowie im się podporządkowywali będąc tylko narzędziem w ich rękach.”. Czy to przesadna opinia? Sięgnijmy znów do „Mesca Ulad”, czyli „Pijaństwa Ulatów”. Mamy zgromadzenie, któremu przewodniczy Conchobor. Król wstaje z tronu, by otworzyć spotkanie i ... nic. Nie może się odezwać za nim pierwszych słów nie wypowie druid Cathbad. A druid milczy. Cisza, bowiem inni mogą powiedzieć coś dopiero po swym władcy. Wreszcie po długiej chwili z ust Cathbada pada pytanie: „Co się stało, o królu?” Uff, wszyscy odetchnęli a Conchobar normalnie rozpoczął zgromadzenie.

Druidów należało się bać, gdyż wielką dysponowali mocą i nikt, nawet królowie, nie byli wolni od siły ich magii i rzucanych przez nich klątw (geas). Zresztą niekiedy zdarzała się sytuacja, iż właśnie druid zasiadał na tronie. Takim królem – druidem był Conn, który pewnego razu spowodował, że w jego prowincji latem spadł śnieg.

Podobnie, jak w przypadku druidów, istotną rolę na monarszych dworach odgrywali filidzi, którzy zazwyczaj pochodzili z klasy druidów. Filidzi byli wysokiej rangi pieśniarzami, którzy zarazem pełnili funkcje kapłańskie, prawnicze i wróżbiarskie. Oni również dzierżyli w swym ręku czarodziejskie moce. Jak powiada legenda, żona króla Caiera była zarazem kochanką filida Nede. Kiedy poprosiła go o zlikwidowanie męża fili sprawił, że na twarzy wyrosły mu trzy wrzody: czerwony, zielony i biały. Inny fili w „Tochmarc Luaine” śpiewa przeciwko królowi Monganowi: „Będę śpiewał przeciw ich wodom, tak, ze nigdy nie będzie się łowić ryb w ich zatokach; będę śpiewać przeciw ich sadom, tak, aby już nigdy nie wydawały owoców, i przeciw ich równinom, aby na zawsze pozostały jałowe.” Zaiste, straszne były zaklęcia wnerwionego filida. Toteż królowie starali się mieć kilku filich i druidów przy swoim boku, by zawsze mogli odwrócić wrogie zaklęcia. Fili pełnił również ważną rolę w procesie intronizacji. Jako osoba znająca historię i biografie rodów potwierdzał on legalność władzy: ogłaszał pochodzenie nowego króla z najbliższej rodziny poprzedniego władcy oraz odbierał od niego przysiąg przy wstępowaniu na tron, iż będzie wierny starym obyczajom.

Conchobor nie wydawał zbyt pośpiesznego sądu” czytamy kilka akapitów wcześniej. Choć królowie nie byli sędziami, to przecież nie raz przychodziło im rozstrzygać różne spory. Jak wtedy powinni się zachowywać. Poucza nas o tym tekst zapisany w „Audacht Morainn” – testamencie sędziego prawa brehon Moranna Mac Caibre. Testament został zamieszczony w „Księdze z Leinster”, znajdują się tam wskazówki dla arcykróla Feredacha Finn Fachtnacha (z przełomu I i II wieku n.e.). Można na nie spojrzeć, jako na wskazówki dotyczące samego osądzania spraw, ale również, jak na wytyczne dotyczące całego życia.

Niech zwiększy potęgę prawdy, a prawda zwiększy jego potęgę,
Niech umocni prawdę, a prawda umocni go,
Niech chroni prawdę, a prawda uchroni go,
Niech wychwala prawdę, a prawda pochwali go,
Tak długo, jak będzie strzegł prawdy, dobro go nie zawiedzie, a jego królestwo nie zginie,
To przez prawdę władca rządzi wielkimi klanami,
Dzięki prawdzie śmierć nie pochłania ludzi władcy,
Dzięki prawdzie władca może odeprzeć wielkie armie najeźdźców,
Dzięki prawdzie władcy każde ustanowione prawo jest wspaniałe, a naczynia pełne,
Dzięki prawdzie władcy ziemia jest żyzna, a każde urodzone dziecko szlachetne,
Prawda władcy zapewnia obfitość wysokiego zboża
.”

Prawda z punku widzenia słynnego prawnika jest czymś więcej, niż tylko potwierdzeniem jakiegoś rzeczywistego stanu. To mistyczna siła, która daje siłę i ludziom i państwom. Szczególnie w tej mierze ważne jest, by król strzegł prawdy. Zobaczmy, ze pierwsze cztery wersy mogą się odnosić do każdego człowieka. Niech „zwiększy potęgę, umocni, chroni, pochwala”, a prawda odwdzięczy się tym samym. Wszystkie jednak następne wersy skierowane są do monarchy. Gospodarka, polityka, wojskowość oraz szeroko rozumiane dobro ludu zależą od tego, czy król żyje w prawdzie. Jeżeli tak, to jego (i królestwa) powodzenie jest zapewnione. „Co jest bielsze niż śnieg? – pyta jedna z zagadek dawnej Irlandii. Odpowiedzią jest: prawda. A cóż to jest prawda? Jeżeli przeanalizujemy mity irlandzkie, prawda stanowi tam odpowiednik czegoś, co my bardziej nazwalibyśmy uczciwością i sprawiedliwością.



Puzzle z królem Nuadą, dzieło Jima Fitzpatricka

Dla króla irlandzkiego znać prawdę - to zbyt mało, trzeba ją również praktykować. Znany jest mit o jednym z największych królów irlandzkich Cormacu Mac Arcie. Powrócił on w owym czasie z wygnania w Connachcie do Tary, gdzie nie rozpoznany przez nikogo zajął się pasterstwem. Zdarzyło się w owym czasie, że jedna z owiec należących do jednej z biednych kobiet dostała się do ogrodu królewskiego i zniszczyła kilka warzyw. Król Lugaid Mac Con wydał wyrok, ze owcę należy skonfiskować. Kiedy ogłoszono to, budynek sądu natychmiast się odsunął, a Cormac krzyknął, że to niesprawiedliwy werdykt. - A jakiż według ciebie powinien był zapaść? – lekceważąco uśmiechnął się król. - I warzywa i runo owcze odrosną. Sprawiedliwym wiec będzie, jeżeli królowa w zamian za stracone rośliny otrzyma owczą wełnę, ale sama owca powinna zostać przy kobiecie. Na te słowa budynek sądu zatrzymał się, a wszyscy obecni zakrzyknęli: „Oto jest prawda”. Dodając, że to iście królewski werdykt. Wprawdzie dzięki swojej interwencji Cormac został rozpoznany przez Lugaida i musiał uciekać, ale wkrótce niesprawiedliwy król został zabity, a po nim nastało panowanie Cormaca.


Magiczna i symboliczna rola króla


Podsumujmy, jakie praktyczne role spełniał władca irlandzki:
- brał udział w polityce zagranicznej tuath (jako król lub nadkról),
- był dawcą dóbr dbającym o całą społeczność od najbogatszych do najbiedniejszych,
- prowadził armie do boju (niekoniecznie walcząc), choć w tej mierze często wyręczali go bohaterowie,
- zwoływał i otwierał zgromadzenia ludu,
- niekiedy spełniał rolę sędziego i rozjemcy.

To mniej więcej tyle. Jednak równie ważna, a może nawet ważniejsza, niż wyżej wymienione była funkcja króla – jako symbolu plemienia. W rozumieniu celtyckim to król stanowił plemię. On personifikował się w postaci wszystkich mężczyzn. Był symbolem siły, wspaniałości, urody, waleczności, mądrości etc. Każda jego cecha, element charakteru wyrażały się w cechach plemienia. Król nie mógł być gnuśny, ponieważ tuath stałoby się gnuśne. Król nie mógł być krótkowzroczny, ponieważ każdy członek tuath byłby krótkowidzem. I tak można mnożyć. Król więc musiał być bez wad. Nawet najlepsi, którzy mieli pecha i na przykład zostali w boju ranni, musieli zejść z tronu. Blizny bowiem, okaleczenia króla źle wpłynęłyby na urodę członków plemienia. „Leabhar Gabhala” opowiada nam między innymi o Nuadzie znakomitym władcy Tuatha De Danann. Poprowadził on swoich rodaków do wielkiego zwycięstwa nad ludem Fir Bolg pod Mag Tured. W czasie walki stracił jednak rękę i mimo wspaniałych sukcesów wojennych przestał być królem. Dopiero kiedy lekarz Dian Cecht z boskiego rodu przyprawił mu rękę ze srebra, która jednak była tak samo sprawna, jak i druga, Nuada wrócił na tron i znów powiódł swoich na wojnę. Wprawdzie w kolejnej bitwie pod Mag Tured Nuada zginął, ale Tuatha De Danann odnieśli wielkie zwycięstwo zapewniając sobie supremację w Irlandii. Podobną sytuację mamy w przypadku króla Bresa mac Elatha, który objął władzę nad Tuatha De Danann. Wiemy, że Bres był skąpy i ta cecha króla spowodowała w kraju plagę nieurodzaju. Kiedy został obalony, nieurodzaj zniknął. Istnieje więc tu proste przeniesienie: tylko idealny król zapewnia, że w kraju dobrze się będzie działo. A kiedy mamy do czynienia z jakąś klęską? W takim przypadku z dużym prawdopodobieństwem jest to wina posiadającego jakąś ukrytą wadę króla. Tak z pewnością rozumowali rodacy Eochaidha mac Eirca. Był on pierwszym w ogóle znanym władcą Irlandii (osobnikiem mającym królewskie prerogatywy) z plemienia Fir Bolg. Podobno uznawano go za władcę sprawiedliwego, ale miał pecha, gdyż za czasów jego panowania wybuchła olbrzymia klęska suszy. Za winnego pojawienia się tej klęski uznano właśnie króla i został on zabity przez własnych wojowników.

Tak omawiając funkcje celtyckiego króla dochodzimy do sfery magii. By tuath istniało podstawowym warunkiem był przyrost naturalny. Gdy rodziły się dzieci powstawali nowi wojownicy, gospodynie, bardowie, rolnicy, druidzi, a plemię rosło w potęgę. Stąd tak ważna stawała się płodność członków tuath, a ona była uwarunkowana płodnością króla. Ale nie wystarczało, że władca miał żonę, dzieci, konkubiny, do jego obowiązków należało także poślubienie bogini. Celtowie wierzyli, że każdy obszar, góra, równina, las posiadał swoich bogów; również teren, który zamieszkiwało tuath. I właśnie boginię tego obszaru, zwaną Zwierzchnością, zaślubiał władca. Był to tyleż warunek płodności plemienia, co symbol związku władcy ze światem bogów i jego nadzwyczajnej pozycji. Zresztą ogólnie związki pomiędzy bogami o ludźmi w mitach celtyckich to sprawa dość częsta. Ba, niektóre boginie nawet porzucały bogów dla ludzi. Z tak sytuacja mamy do czynienia na przykład w „Zalotach do Etain”. Była ona żoną Midira, władcy kopca sithów w Femen. Zamieniona w muchę przez Fuamnach, inną żonę Midira, błąkała się po świecie, aż wpadła do kielicha małżonki króla Etaira. Powiła ona wtedy córkę i nazwała ją Etain. W odpowiednim czasie wstąpiła w związek małżeński z królem Eochaidem i wtedy zaczął się problem, zjawił się Midir. Usiłował wzbudzić u Etain pamięć dawnych czasów i namówić ją do powrotu. Kiedy to się nie udało, spróbował podstępu. Zaproponował Eochaidowi grę w fidchell i specjalnie przegrał. Wprawdzie po przegranej musiał spełnić żądanie króla i wybudować groblę przez wielkie bagna, lecz wywiązał się z tego przy pomocy czarodziejskich wołów, a rozochocony władca zgodził się na jeszcze jeden pojedynek. Tym razem zwyciężył Midir i zażądał w nagrodę pocałunku Etain. Jakoż otrzymał go mimo jej niechęci, gdyż celtycki król nie mógł złamać obietnicy. Gdy tylko Midir zbliżył się do Etain obydwoje przemienili się w łabędzie i odlecieli do krainy sithe. Eotchaid jednak nie dał za wygraną. Druid Dalan przy pomocy pałeczek flesca odkrył, gdzie Etain została ukryta. Wtedy król wywołał wojnę z ludem sithe i w końcu odzyskał żonę.

Związków ludzko – boskich było jednak znacznie więcej. Wspomniana wcześniej królowa Macha o Rudych Włosach była wnuczką Manannana, syna Lera, a Cuchulainn synem Luga. Król Crimthann Nia Nair, mąż jednej z sithe, zażądał, by po śmierci złożono go nie w tradycyjnym miejscu pochówku królów, ale w ziemi Tuatha De Danann – ludu jego małżonki. Nie tylko zresztą władcy doświadczali bliskich związków z bogami i boginiami. Jak to jest napisane w „Strapieniach Ulatów” z boginią Machą żył przez wiele lat gospodarz Crunniuc mac Agnomain.

Królowie jednak nie zaślubiali bogiń tylko dla ich urody, czy cnót, ale: po pierwsze – dla mieszkańców swojego tuath, po drugie – dla potwierdzenia swojej królewskości. W pierwszym aspekcie władca symbolizował całe plemię. W jego osobie wszyscy mieszkańcy tuath wiązali się z boginią, a ona wiązała się z ziemią i ludźmi. Król więc w tym przypadku jedynie symbolizował plemię, ale jakże ważny był to symbol, skoro tylko prawowity władca mógł zawrzeć ów związek. Stąd dla króla pozytywnie dokonany ceremoniał stanowił potwierdzenie jego pozycji, tego, że sam jest bez skazy i że dobrze wypełnia swą rolę. Dostrzeżmy tu olbrzymią rolę druidów przygotowujących ceremoniał i decydujących, kto wystąpi w roli bogini i co ta osoba ma mówić. Wyobraźmy sobie bowiem scenę, w której nielubiany przez jakiegoś druida władca podchodzi do bogini, a ta go nie chce. Król natychmiast przestałby być królem. Z drugiej jednak strony bogowie czuwali, by ich kapłani starali się podejmować bezstronne decyzje. Kiedy jeden z druidów przeciwstawiał się Connowi Sto Bitew, zjawiła się przed nim sama Zwierzchność ze złotym kielichem oraz Lug wieszcząc ilu władców po Connie nastąpi. Popatrzmy na przykład na legendarnego arcykróla Nialla od Dziewięciu Zakładników. W całym procesie wyboru władcy spośród pięciu potencjalnych następców zasadniczą rolę odegrał druid Sithchean. Przebrany za kowala podpalił własna kuźnię, gdy bracia złożyli mu wizytę, po czym obserwował, jaką część dobytku ratowali. Jeden z braci wyniósł oręż, inny baryłkę z piwem, inni drewno etc., natomiast Niall wyniósł kowadło i młot, czyli serce kuźni.

Obrzędy odbywały się podczas wielkich świąt. Miały miejsce zawsze podczas intronizacji nowego króla, lecz także panujący władca co jakiś czas je powtarzał. Konieczne było bowiem odnowienie sił plemienia, poprzez odnowienie związku. Kluczowym momentem ceremonii było spotkanie króla bądź kandydata ze starą i brzydką kobietą (Obmierzłą Staruchą) symbolizującą boginię w aspekcie wiedźmy. Król musiał pocałować ją, a wtedy bogini wracała do swej prawdziwej postaci pięknej młodej dziewczyny, potwierdzając prawość pochodzenia króla i utwierdzając związek z ziemią. Ów pocałunek był między innymi ostatecznym elementem przesądzającym o mianowaniu Nialla następcą tronu. Mongfind, żona króla Eochu, niezadowolona z wyniku próby z kuźnią poleciła bowiem druidowi dokonanie jeszcze jednego sprawdzianu. Sithchean wysłał więc młodzieńców do lasu. Gdy zabrakło im wody, każdy musiał udać się do studni pilnowanej przez wiedźmę. Tylko ten, kto pocałował ją, mógł nabrać wody. Jeden Niall przemógł strach i odrazę decydując się na ucałowanie staruchy. Kiedy złożył ów pocałunek wiedźma zmieniła się w liczną młodą dziewczynę, która powiedziała, że jest Zwierzchnością Irlandii i oddaje Zieloną Wyspę Niallowi we władanie.
Zaślubiny nie były wyłącznie symbolem, był to moment, w którym wszyscy widzieli króla z boginią – oblubienicą. Gdy monarcha miał już swoje lata, jakże wielki kontrast stanowiła dla niego młoda, piękna bogini. W takich przypadkach wspominano nawet, że stary król nie potrafi już spełnić swego obowiązku bycia łącznikiem pomiędzy światem ludzkim i boskim. Padały nawet głosy za zabiciem władcy. Niewątpliwie są to echa prastarych obrządków, w których król po jakimś, wyznaczonym z góry okresie panowania, składany był bogom w ofierze. Przy nim stała bogini – wiedźma wskazując, że ten człowiek nie jest w stanie być już jej partnerem i potrzebuje nowego, by mogła się odrodzić, a wraz z nią ziemia. Władca ginął, jego miejsce zajmował nowy. To powodowało powrót bogini do pierwotnej, pięknej formy i zawarcie nowego, symbolicznego małżeństwa.



Lugh, władca Tuatha de Dannan, dzieło Ingrid 'GrayWolf' Houwers

Niewątpliwe echo tych mitów i obrzędów znajdujemy w legendach arturiańskich. Zdarzyło się bowiem, że kiedyś Artur dostał się do niewoli u potwornego wojownika Gromer Somer Jaure’a (Pana Dnia Letniego). Ten zwolnił go jednak na słowo honoru, żądając by po roku znów stawił się w jego zamku i odpowiedział na jedno pytanie: czego kobiety pragną najbardziej? Jeśli odpowie dobrze, życie zostanie mu darowane, inaczej zginie. Jeździł więc Artur po kraju i pytał wszystkich kobiet, czego najbardziej chcą, a potem zapisywał odpowiedzi. Kiedy już udawał się do siedziby potwornego wojownika zjawiła się przed nim stara, brzydka niewiasta o imieniu Ragnell, która wspomniała, iż zna cel podróży Artura i zapytała o posiadane przez niego odpowiedzi. Ten odczytał jej, a ona śmiejąc się stwierdziła, iż wszystkie są złe. Wszakże ona może mu pomóc i poda prawidłowe rozwiązanie zagadki, jeżeli któryś z Rycerzy Okrągłego Stołu weźmie ją za małżonkę. Zdecydował się na to Gavein, a starowina podała rozwiązanie: kobiety najbardziej pragną władzy, a zwłaszcza władzy nad mężczyznami. Ta odpowiedź okazała się dobra. Artur został uwolniony, potworny wojownik (zaczarowany zresztą przez Morgan Le Fay) stwierdził, że zaciągnie się do jego drużyny, a Gavein ożenił się. Kiedy pocałował pannę młodą stała się ona przepiękną młodą dziewczyną.

Elementy dawnych obrzędów połączenia króla z boginią Zwierzchności znajdujemy w wielu irlandzkich i brytyjskich poematach. Być może nawet w postaci Ginewry również jest jakaś cząstka prastarego mitu. Niektórzy celtolodzy uważają bowiem, ze próba porwania Ginewry przez walczącego z ojcem o tron Logres Mordreda to nic innego, jak próba zmuszenia Zwierzchności do uznania go królem. Z pewnością wiele ze Zwierzchności kryje się w postaci Medb z „Táin Bo Cuailnge”. Samo imię Medb znaczy „Upajająca” (niektórzy językoznawcy uważają, ze słowo „medb” dało początek wyrazowi „mead”, czyli „miód”, choć sięgając dalej, zarówno angielski wyraz „mead”, polski „miód”, jak i irlandzki „mid” wywodzą się z indoeuropejskiego rdzenia „*medhu”). A jest wspomniane w mitach, że nikt, kto nie napił się z kielicha Medb, nie mógł zostać królem Tary. Miała dziewięciu mężów i jeszcze większą ilość kochanków. Jej wielka rozwiązłość posiada znaczenie symboliczne i jest odzwierciedleniem płodności Irlandii. Jednak element seksualny jest istotny również przy obejmowaniu władzy królewskiej, gdyż nie mógł być królem ten, kto nie zaznał „przyjaźni ud” Medb z Connachtu. Dziewięciu mężów więc to ci, którzy dzięki obcowaniu z Medb – Zwierzchnością otrzymali prawo bycia władcami. Nienasycony apetyt na seks w połączeniu z elementami destrukcyjnymi, czynią z Medb wręcz archetyp irlandzkiej bogini. Wystarczy porównać jej postać z Morrigan, reprezentującą dokładnie te same cechy odpowiadające dwóm przeciwstawnym aspektom ludzkiego istnienia (życie i śmierć).

Najważniejszą Zwierzchnością Irlandii była Eriu, której obrzędy odprawiano Tarze. Spotkał ja kiedyś Amergin, syn księcia Mila (znanego z „Księgi najazdów”) i obiecał, ze nazwie wyspę jej imieniem. Tak się też stało, a imię bogini zachowało się w nazwie Irlandii Eire. Inne bogini Zwierzchności spotkane przez Amergina nosiły imiona: Banba (Irlandię czasem określano, jako „wyspę kobiet Banba”, co być może w innych mitach przetrwało, jako Tir na mBan – kraina kobiet, gdzie czas stał w miejscu, odwiedzoną m.in. przez Maelduine oraz Brana mac Febala) oraz Fodla (również tym imieniem określano niekiedy Zieloną Wyspę). Ciekawym aspektem Zwierzchności była Britannia. Kiedy Rzymianie podbili Brytanię postanowili zjednać sobie ducha okupowanego kraju. Stąd na monetach cesarza Antoninusa Piusa w II wieku n.e. pojawiła się jej upersonifikowana postać. Za Zwierzchność uznaje się również Branwen, córkę Llyra (szekpirowskiego Leara), wspomnianą wcześniej Etain oraz Aine z Munsteru. Do grupy bogiń Zwierzchności możemy również zaliczyć Riannon (jej imię znaczy Wielka Królowa), małżonkę Pwylla z walijskiego cyklu „Mabinogion.”

Nie każda jednak wędrowczyni z krainy bogów musiała być od razu Zwierzchnością. Tak było na przykład z Becumą, żona Conna Sto Bitew. Mimo, że Conn miał namaszczenie od bóstw i był prawym królem, nie wiedział, iż poślubił kobietę wygnaną z zaświatów z powodu jej przestępstw. Jako przestępczyni, nie mogła reprezentować prawdziwej Zwierzchności, co spowodowało w kraju głód i nieurodzaj. Dopiero specjalne ofiary zapobiegły nieszczęściu, a Becuma została powtórnie wygnana. Samo zatwierdzenie monarchy przez prawdziwą Zwierzchność było warunkiem koniecznym, choć nie wystarczającym do uznania władcą. Kandydata więc poddawano rozmaitym próbom. Pamiętamy Nialla, który oprócz ucałowania Zwierzchności musiał również wziąć udział wraz z braćmi próbie ognia. Wyniesienie kowadła z płonącej kuźni stanowiło pierwszy dowód, iż to on powinien panować. Z innych prób można wymienić zaakceptowanie przez Kamień Fal, który pod dotykiem kandydata miał wydawał głos, pasować powinna na niego królewska szata a druidom miał się przyśnić w tzw. Torbfess (Śnie Byka). Podczas Torbfess zabijano białego byka. Jeden z druidów spożywał z niego mięso i pił rosół, po czym kładł się spać. Czterech innych druidów śpiewało przy nim ceremonialne pieśni, a w marzeniach sennych śpiącego pojawiał się obraz właściwego kandydata. Prób takich było bardzo wiele. Mity podają na przykład, że gdy próbowano zaatakować Conchobara, jego tarcza odezwała się tak, jak czynią to wyłącznie puklerze królów Irlandii. Ponieważ atakującym był były władca Fergus same bóstwa wyraźnie wskazały, ze nie ma prawa on już rządzić, a prawym królem jest Conchobar. Jest to istotna sprawa, bowiem podczas ceremonii intronizacyjnych to nie tylko ludzie wybierali swojego przedstawiciela do kontaktów ze światem bóstw, to również bóstwa namaszczały przyszłego władcę, wynosząc go ponad pozostałych członków społeczności.

Tak jak król był symbolem plemienia, tak symbol króla stanowiły regalia. Były to magiczne przedmioty zdobywane przeważnie podczas opisywanych w mitach wypraw. Należał do nich między innymi Kamień Fal (Przeznaczenia) – koronacyjny tron królów. Symbolem władzy były zazwyczaj również:
- zabójcza dla wszystkich wrogów włócznia z Gorias, własność Luga,
- miecz Nuady, króla z plemienia Tuatha De Danann, który zawsze trafiał i ranił przeciwnika,
- Undri - kocioł Dagdy, z którego każdy mógł najeść się do syta.
To najważniejsze, ale w mitach spotyka się również królewską tarczę Conchobara, czy kielich z winem lub miodem, z którego mógł napić się wyłącznie prawowity król.
Podobne przedmioty, nadające władzę posiadaczowi, istniały również w legendach walijskich. Opisywano je jako Trzynaście Skarbów Brytanii. Przedmioty te zmieniały się w zależności od wersji mitów, a jedno z opracowań przedstawia je następująco:
- miecz Rhyddercha Szczodrego o imieniu Dyrnwyn,
- kosz obfitości Gwyddno Garanhira (o podobnych właściwościach do kotła Dagdy),
- róg Brana, z którego każdy mógł się napić do woli,
- szybki rydwan Morgana Bogatego,
- uzda Clydno Eiddyna, która potrafiła przywołać każdego konia,
- olbrzymi nóż Llawfronedda Jeźdźca,
- kocioł Diwrnacha, w którym można było przyrządzić potrawę wyłącznie dla człowieka odważnego,
- kamień – ostrzałka Tudwala Tudglyda, na której można było miecz tak naostrzyć, ze zawsze był orężem zwycięskim, jednak jedynie w rękach mężnego człowieka,
- płaszcz Padarna Czerwonego Płaszcza, który ubrać mógł jedynie człowiek dobrze urodzony,
- garnek i talerz Rhygenydda zawierające najlepsze potrawy każdego, kto z nich się posilał,
- zrobione ze złota i srebra szachy (fidchell?) Gwenddolau,
- płaszcz zapewniający niewidzialność.
Zarówno w legendach brytyjskich z Walii, jak i irlandzkich każdy z tych przedmiotów jest symbolem króla lub co najmniej bohatera. Mają one swoje konkretne przeznaczenie, a moc ujawniają dopiero w posiadaniu wybranego człowieka. Stanowią niejako potwierdzenie jego pozycji. Najbardziej znanym tego typu przykładem są bez wątpienia miecze króla Artura: najpierw ten, który wyciągnął z głazu, a później Ekskalibur, posiadający wiele cech wymienianego wśród Trzynastu skarbów Dyrnwyna.

Królem być więc w Irlandii – to dopiero sztuka. Władca; niby zwykły człowiek zobowiązany służyć swojemu plemieniu, a przecież jednocześnie łącznik ze światem bogów. Ktoś praktycznie niepotrzebny, ale w irlandzkiej świadomości absolutnie niezbędny. Nieważne, że biorąc pod uwagę, iż wszystkich Irlandczyków było z pół miliona, a tuath od stu pięćdziesięciu w zwyż, królowie bardziej przypominali naczelników wiosek niż wspaniałych monarchów kontynentalnych. Było coś magicznego w tej nazwie „ri” (czyli „król”), że najbogatsi i najpotężniejsi starali się osiągnąć tron. Dlaczego to robili i jakie należały do nich obowiązki, kiedy już rozpoczęli panowanie? Mam nadzieję, że tekst ten przynajmniej w minimalnym stopniu odpowiedział na to pytanie.


Post Scriptum – cykl królewski w literaturze irlandzkiej


Być królem, to nie tylko znaczyło być pierwszym wśród swoich. Władca mógł stanowić również ideał dla przyszłych pokoleń, a to dzięki poetom, którzy opiewali dzieje królów. Współcześni celtolodzy wyróżniają cztery wielkie cykle w literaturze irlandzkiej:
- mitologiczny (dwie główne pozycje to: „Dinnshenchas”, czyli „Historia miejscowości” oraz „Leabhar Gabhala”, czyli „Księga najazdów” lub „Księga podbojów”),
- ulsterski (zawierający między innymi „Táin Bo Cuailnge”, do którego jest zazwyczaj dołączana seria tekstów o samym Cuchulainnie oraz „Seirglige Con Culainn ocus oene Emire”, czyli „Łoże boleści Cuchulainna i zazdrość Emer”, „Scela Mucce Meic Du Tho”, czyli „Opowieść o świniach należących do Mac Tho”, „Fled Bricrenn”, czyli „Uczta Bricriu” oraz „Tain Bo Froich”, czyli „Wyprawa Froicha po bydło”),
- feniański (do którego należą między innymi „Tochmarc Ailbe”, czyli „Zaloty do Ailbe” i „Siaburcharpat Con Culainn”, czyli „Upiorny rydwan Cuchulainna”),
- królewski.
Przy tym ostatnim na chwilę się zatrzymamy. Według historyków literatury irlandzkiej cykl królewski wyróżnia się trzema podstawowymi cechami:
- jego głównymi bohaterami są zazwyczaj celtyccy królowie,
- świat bohaterów cyklu należy do pogranicza kultury chrześcijańskiej i pogańskiej,
- znaczne wzmocnienie roli genealogii.

W każdym z pierwszych trzech wymienionych cykli utworów pojawiają się królowie, ale tylko w cyklu ostatnim odgrywają absolutnie pierwszoplanową rolę. Conchobar, Medb Ailil – wszyscy mają istotne role w „Táin Bo Cuailnge”, lecz bohaterem głównym jest Cuchulainn. Z kolei „Księga najazdów” opisuje olbrzymi odcinek czasowy, w którym główne postacie zmieniają się, raz jest to Nemed, raz Lug, raz Mil i jego potomkowie. Tymczasem utwory z cyklu królewskiego nawiązują zazwyczaj do jakiegoś konkretnego wydarzenia z życia władcy. I co ciekawe, mimo, iż pełno w nich postaci mitologicznych wspominanych w poprzednich cyklach (np. Conchobar, czy Conall Cernach), są również bohaterowie historyczni, którzy dadzą się zidentyfikować. Należy o nich wspomniany wcześniej Conn Sto Bitew oraz Art i jego syn Cormac mac Art. należący do postaci często wymienianych w utworach, z których najbardziej znanym jest chyba „Faghall Chraoibhe Cormaic mhic Airt” („Odnalezienie Cormaca mac Arta”). Została w nim opisana podróż głównego bohatera do podziemnego świata Tuatha De Danann. Conn i Cormac pochodzą z ery przedchrześcijańskiej, ale wielu królów - bohaterów cyklu należy już do epoki po św. Patryku. Jest nim na przykład leinsterski władca Ronan (VI/VII wiek. n.e.), zabójca własnego syna, o czym opowiada „Fingal Ronain” („Zabójstwo Ronana”). Śmierć władcy jest zresztą częstym zjawiskiem w utworach literackich a, niejako przy okazji, data zgonu jest często jedyną historyczną data dotyczącą danej osoby. Wynika to przede wszystkim z faktu, iż celtycki pogrzeb króla był pełen wspaniałości. Bardowie zjeżdżali się wspominając czyny zmarłego, opisując jego przewagi i zwycięstwa. Niekiedy ich proste wiersze przeradzały się w większe dzieła, takie jak „Mor Muman ocus Aided Cuanach maic Cailcheni”, czyli „Bagna Munsteru i śmierć Cuana syna Cailchena”. Niekiedy zresztą koniec panowania wyznaczała nie śmierć, lecz wygnanie. Takie wydarzenie jest głównym wątkiem „Longes Chonaill Chuirc” („Wygnanie Conalla Chuirca”).

Innym stałym motywem cyklu królewskiego była wojna. Poszczególne utwory mogły opisywać bitwy, na przykład: „Cath Maige Lena” („Bitwa pod Mag Lena”), czy „Cath Almaine” („Bitwa nad jeziorem Almaine”). Pewnym jest, że to ostatnie wydarzenie miało rzeczywiście miejsce w 718 roku n.e., a dziś ww. jezioro nosi nazwę Allen. Inne z kolei teksty opowiadały o napadach na siedziby władców. „Orguin Denna Rig” („Zniszczenie Denna Rig”) oraz „Togai Bruidne Da Derga” („Zniszczenie dworu Da Dergi”) to przykłady takich utworow. Wreszcie pojawiały się również teksty, w których dominował wątek miłosny, na przykład „Tochmarc Fithire ocus Dairine Ingen Tuathail” („Zaloty do Fithirne i Dairine, dwóch córek Tuathala”).



Najsłynniejszy władca celtycki Makbet, król Szkocji z XI wieku. Geniusz Szekspira przedstawił go jako krwawego despotę wspieranego przez jeszcze nie mniej złą małżonkę. Zdjęcie przedstawia sztukę „Makbet” krakowskiego teatru "Bagatela", kolejno od lewej: Przemysław Branny, Adrian Ochalik, Sławomir Sośnierz, Aleksander Domogarow, który odgrywał Makbeta i Henryk Talar. Zdjęcie ze strony Makbet

Irlandzkie tuath wywodziło swoje pochodzenie zazwyczaj od jakiegoś herosa. W świadomości plemienia istniał kiedyś taki moment, gdy wielki bohater, bardzo często spokrewniony z bóstwami, osiedlił się na danej ziemi i założył rodzinę. Owa pierwotna rodzina przerodziła się w fine, a później w tuath. Król stojący na czele tuath swoim istnieniem, symboliką nawiązywał przeważnie do owego herosa – założyciela. Ba, często był on uznawany za jego żywe wcielenie. Stąd w cyklach: ulsterskim i feniańskim bohaterowie dość często podkreślają skąd się wywodzą. W cyklu królewskim element ten ulega jednak znacznemu poszerzeniu. Krótkie wspomnienie o swoim przodku zastępowane jest długim wywodem genealogicznym. Ukazanie szczegółowego drzewa rodowego władcy staje się w utworze czynnikiem pokazującym prawa króla do określonych ziem, zwłaszcza jeżeli aktualnie władał nimi ktoś inny. Ten genealogiczny charakter posiadają już najwcześniejsze opowieści cyklu królewskiego zatytułowane „Pochwalne genealogie i historie plemienne” (jest to tytuł przyjęty w języku angielskim „Laud Genealogies and Tribal Histories”, natomiast nie posiadają one tytułu celtyckiego). Utwory późniejsze nieco łagodziły ton. Genealogia przestawała być wyłącznie powodem do waśni plemiennych, lecz stawała się punktem wyjścia do snucia opowieści o królach, ich przywarach i zaletach.

Do cyklu królewskiego Wysp Brytyjskich zalicza się również walijskie opowieści o królu Arturze. Zbyt wielki jednak to wątek i zbyt ważny dla europejskiej literatury, by zająć się nim w niniejszym Post Scriptum. Jest to temat na może jeden z następnych artykułów.
Autor artykułu
Kelly's Avatar
Zarejestrowany: Aug 2007
Posty: 2 794
Reputacja: 1
Kelly ma wyłączoną reputację

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

 



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172