Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Systemy RPG > Artykuły Historyczne
Zarejestruj się Użytkownicy


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Narodziny i dzieciństwo w celtyckim świecie<!-- google_ad_section_end -->
Narodziny i dzieciństwo w celtyckim świecie
Autor artykułu: Kelly
27-09-2008
Narodziny i dzieciństwo w celtyckim świecie

Kiedy pisałem ten tekst stawiałem sobie pytanie: czy on się może stać się użyteczny dla miłośnika RPG? Niewątpliwie, osoba zafascynowana kulturą celtycką ma szansę znaleźć w nim coś, co ją zainteresuje, ale GM lub gracz RPG? Z pewną dozą nieśmiałości mam nadzieję, że tak. Nie tylko w systemach sięgających wprost do dziedzictwa celtyckiego, jak Pendragon, czy niektóre settingi D&D lub GURPS-a, ale w ogóle podczas sesji fantasy. Przecież świat wokół nas to nie tylko dorośli, ale także dzieci i ich wychowanie. To gry, zabawy, które widzimy, czy wręcz sami bierzemy w nich udział, to nauka, to zwyczaje wkraczania w dorosłość etc., a dla gracza to wreszcie istotny element każdej historii postaci. A skoro mówimy „dziecko”, to naturalnym skojarzeniem jest słowo „matka”. Dlatego też w tym tekście wiele uwagi poświęciłem roli kobiet w kontekście ich funkcji rodzicielskich. Zapewne panie bawiące się RPG, prowadzące aktywny tryb życia wojowniczki, czy czarodziejki, średnio będą miały ochotę z niej skorzystać, ale świat to nie tylko wspaniałe bohaterki, lecz także proza codziennego bytowania NPC-ów. Dla GM-a więc, jak znalazł. Zapraszam Wszystkich.

Użyjmy wyobraźni przenosząc się tysiąc pięćset, a może ze dwa tysiące lat wstecz, prosto do Irlandii. Jej mieszkańcy wprawdzie nazywają ją Eriu, a rzadcy przybysze z dalekiego Rzymu Hybernią, my jednak pozostańmy przy nazwie Irlandia. W jednaj z chat, a raczej drewnianych domów, można powiedzieć nawet, że w największym domu jednej z osad, słyszymy krzyk. To głos kobiety, pełen bólu, ale i oczekiwania. Jest żoną króla i właśnie rodzi dziecko - mężczyznę. Nie bójmy się o nią. Przy łożu rodzącej stoi położna i wykwalifikowany lekarz. Miejscowa fine bowiem jest zamożna i kilkadziesiąt lat temu zbudowano tu szpital. Szpital, ktoś się zdziwi? Tak, autentyczny szpital - specjalny budynek, w którym przebywają chorzy pielęgnowani przez lekarzy, którymi najczęściej są druidzi. Jeden ze świętych mężów właśnie znajduje się w pobliżu i odprawia specjalne ceremoniały.

- Jeszcze tylko chwilę - mówi położna patrząc na ukazującą się główkę dziecka. - W sumie jego matka ma wiele szczęścia - myśli. - Przecież nie wszystkim kobietom dane było spokojnie donosić ciążę; na przykład taka Macha, córka Sainritha mac Imbaith. - Była żoną bogatego gospodarza Crunniuca mac Agnomain. Pewnego dnia pochwalił się on na jarmarku, że żona jego jest szybsza w biegu niż nawet królewskie konie ciągnące rydwan. Oburzył się władca i uwięził gospodarza, a potem wezwał Machę do stawienia się grożąc, ze jeżeli tego nie zrobi Crunniuc zginie. Poszła więc kobieta do władcy, a on zażądał, by ścigała się z rydwanem. Była w zaawansowanej ciąży i ciężko jej było w ogóle przyjść, a co dopiero biegać. Prosiła więc władcę o przełożenie biegu na czas po rozwiązaniu. Kiedy ten się nie zgodził, błagała o wstawiennictwo wszystkich innych zebranych na jarmarku, przypominając im, że ich przecież urodziły matki, a właśnie ona niedługo również zostanie matką. Nikt nie chciał jej pomóc, a wtedy Macha rzuciła na obecnych Ulsterczyków klątwę, że przez dziewięć pokoleń wszyscy mężczyźni będą cierpieć w najważniejszych momentach swojego życia, niczym kobieta przy porodzie. Po czym pobiegła ścigając się z rydwanem. Wygrała, lecz gdy dobiegła do mety chwyciły ją bóle i przez cztery i pół doby rodziła bliźnięta. I właśnie przez taki czas boleści trapiły ulsterskich mężczyzn z wyjątkiem jednego Cuchulainna, który uwolniony był od przekleństwa Machy. No i nie każda matka ma takie warunki - myślała dalej akuszerka. Na przykład Broisenach, niewolnica Dubthaha urodziła na progu domu. Szła akurat z niosąc mleko jednemu z druidów i jedną tylko nogę zdołała przestawić przez próg, gdy rozpoczął się poród. Dziecko przyszło na świat ani w domu, ani poza domem. Motyw to zresztą często spotykany w legendach celtyckich i zwiastujący zazwyczaj niezwykłe losy. W tym przypadku dziewczynka powita przez Broisenach stała się w przyszłości największą świętą irlandzką, św. Brygidą z Kildare.


Św. Brygida w kościele Św. Józefa z Macon

Niezwykły poród w celtyckiej tradycji chyba najbardziej znamy z szekspirowskiego "Makbeta". Przytoczmy fragment dramatu:

"MAKBET
Nie unikałem nikogo prócz ciebie:
Odstąp! Krew twoich i tak mi już dosyć
Cięży na duszy.

MAKDUF
Nie mam słów: mój wszystek
Głos jest w tym mieczu; okrutniku, sroższy
Nad wszelki wyraz ludzkiego języka!

Walczą.

MAKBET
Próżno się trudzisz: równie byś potrafił
Przeciąć powietrze mieczem jak mnie zranić;
Zwróć więc to ostrze na tych, których ciała
Ciosy się mogą imać; moje życie
Zaczarowane: nikt zrodzon z kobiety
Nie zdoła mi go odjąć.

MAKDUF.
Zwątp więc w czary!
Zapytaj tego anioła, któremu
Sprzedałeś duszę, toć powie, że Makduf
Przedwcześnie z łona matki był wypruty.
"

Wszyscy wiemy, jak dalej potoczyła się walka. Szkoda tylko, że dramat pisał Anglik. Pod piórem Szkota historia owa wyglądałaby zapewne zupełnie inaczej. W każdym razie, według kronik MakBeth (rządzący w latach 1040 - 1057) był podobno przyzwoitym królem, który zupełnie legalnie doszedł do władzy. Lecz dzieje opisują zawsze zwycięzcy, a zwycięzcami byli Anglicy, od dawna wtrącający się w wewnętrzne sprawy Szkocji. W społecznościach celtyckich nie było dziedziczenia tronu i panowie szkoccy mieli prawo obrać władcę wedle swej woli. Syn poprzedniego króla zawiedziony w swych nadziejach udał się na południe prosząc odwiecznych wrogów o interwencję na jego korzyść. Wiele lat trwały walki, póki MakBeth nie został obalony, a kilkaset lat później zrodził się w naszych umysłach, wyczarowany genialnym piórem Szekspira, obraz krwiożerczego króla i dorównującej mu w zbrodni Lady Makbet.


Macha rzucająca klątwę na mężczyzn Ulsteru” Ilustracja Stephena Reida z książki „The Boys' Cuchulainn” Eleanor Hull

Rodzi się chłopiec. Teraz był chłopcem, ale kim był wcześniej w swych poprzednich życiach? Wszak Celtowie wierzyli w reinkarnację. Być może więc, niemowlę rodzące się niemowlę już setki razy odwiedzało ten świat. Taliesin, poeta walijski z VI wieku pisał:
"Byłem niebieskim łososiem,
Byłem dzikim psem,
Byłem ostrożnym jeleniem,
Byłem sarną na wzgórzu
i pniakiem drzewa pod łopatą,
byłem siekierą w dłoniach
i sworzniem w szczypcach,
ogierem w stadninie,
bykiem rozjuszonym,
ziarnem kiełkującym,
byłem martwy, byłem żywy
".
To samo przekonanie podzielali i Celtowie z Irlandii. Przyjście na świat dziecka było jednym z wielu w wiecznym cyklu śmierci i narodzin.

Krzyk wydając kobieta porodziła w końcu, a potem mimo bólu i słabości wzięła synka objęcia. - Jakże ona go kocha - pomyślała położna. A przecież nie zawsze tak bywało, o nie. Jak to się stało na przykład z Morannem, naczelnym sędzią i druidem Ulsteru, którego ojciec kazał utopić, ale został uratowany i wychowany przez kowala wyrastając na wielkiego mędrca. Albo jak było z Taliesinem? Matka jego, Cerdiwen, urodziwszy włożyła maleństwo w worek i wrzuciła do morza. Los jednak prowadzący Taliesina był silniejszy od jej złości. Zresztą, nie tylko źli rodzice mogli czyhać na dopiero co urodzone dzieci. W "Zalotach o rękę Becumy" mamy wspomnienie, że druidzi orzekli, iż dla odwrócenia klątwy ciążącą na Irlandii konieczna jest ofiara z dziecka. Później wszakże na prośby matki zamiast dziecka złożono jałówkę i okazało się, że ta ofiara była tak samo skuteczna. Również podobno złemu Cromm Cruachowi ofiarowano w darze trzecich synów.


Cerdiwen, obraz Christophera Williamsa

Znów przenieśmy się do chaty. Wyczerpana kobieta śpi, lecz czuwa przy niej mąż. Jest szczęśliwy. Żona zdrowo urodziła i wedle słów druida już za kilka dni będzie sprawna i silna, jak dawniej. A ponadto - syn. Ma syna! Potomek był bowiem bardzo ważny dla każdego Celta. Obrazuje to legenda o św. Ciaranie. Zdarzyło się bowiem, że pewien mężczyzna został oskarżony przez własną żonę o cudzołóstwo. Oczywiście zaprzeczał pod przysięgą, ale święty dotknął jego szyi. Natychmiast wyrósł na niej wielki wrzód, a niedługo potem głowa krzywoprzysięzcy spadła na ziemię. Okazało się jednak, że nie mógł umrzeć nie mając dziedzica. Zapłodnił więc jeszcze żonę i umarł dopiero, gdy ona powiła potomka.

Właśnie. Ma syna. A czy mogłaby być córka? Cóż, gdyby była, nasz król również specjalnie by nie narzekał. Kobieta w społeczności celtyckiej miała bowiem zazwyczaj niemałe prawa (choć poważnie różniące się w zależności od konkretnego plemienia i okresu historycznego). Ba, w niektórych rodach dziedziczyło się nawet po kądzieli, a nie po mieczu. Królowie i arystokraci chętnie brali małżonki z takich właśnie fine wiedząc, ze wraz z żonami zyskają niemały majątek.

Król popatrzył na śpiącą kobietę. Była jego żoną, ale również posiadała sporą władzę. Król przekazał jej w chwili zamążpójścia spory majątek zwany coibche. Również wiano, które mu wniosła (tinsera) dorównywało jego zasobom. Ustalone więc było, że razem podejmują decyzję, co do spraw majątkowych. Gdyby mienie króla było niższe decydowałaby małżonka, a jeżeli byłoby wyższe, to mąż miałby głos decydujący. Lecz nawet w takim przypadku, żona mogłaby się domagać anulowania każdej jego decyzji, nie tylko co do własnych dóbr, lecz również takiej, która byłaby niekorzystna dla ich wspólnej fortuny. Zwyczaj płacenia kobiecie za zgodę na ślub obejmuje całe społeczeństwo celtyckie. W Walii na przykład owa opłata była nazywana gobyr. Otrzymywała też kobieta tzw. cowyll, czyli cenę za dziewictwo. Co ciekawe owa opłata była realizowana przed nocą poślubną, czyli opierała się na zaufaniu. Jak więc widać, dziewictwo było dla celtyckiej dziewczyny czymś ważnym i cennym (w sensie dosłownym). Dziwi więc, że w irlandzkich legendach aż roi się od pań, które swoim dziewictwem kompletnie się nie przejmowały, jak również nie zależało im na posiadaniu męża. Choćby Ness, matka Conchobora, króla Ulsteru. Druid Cathbad zaproponował jej współżycie, a to w celu poczęcia syna, który będzie kimś wielkim. Ness (córka króla zresztą) nie widząc innego przedstawiciela płci brzydkiej niż Cathbad zaprosiła do siebie, no i tak właśnie urodził się Conchobor. W Walii ponadto kobiecie rodzina męża płaciła agweddy, wynoszącą potrójną wartość cowyll, no a jej własna rodzina przekazywała jej argyfreu, czyli posag. Żona była więc bogata i zdarzało się, ze kłóciła się z mężem o zamożność, tak, jak zdarzyło się to Medb i Aililowi w słynnym "Táin Bo Cuailnge". Wprawdzie małżonek jako głowa rodziny sprawował teoretycznie władzę w domu, lecz była to władza bardziej moralna, niż realna. Kobieta mogła należeć o rady starszych, być wodzem, posłem, prawnikiem. Notowano wprawdzie takie zjawiska stosunkowo rzadko, nie mniej zdarzały się. Przeciętna jednak irlandzka dama zajmowała się domem i obejściem, czasem brała udział w ucztach, w naradach starszyzny, głównie była jednak żoną i matką.


Medb, obraz Howarda Davida Johnsona

Mija kilka godzin, dziecko jest głodne. Jednak nie mama będzie go karmić. Ona jest na to zbyt wielką damą. Wśród niewolnic jednak należących do fine, albo może wśród żon klientów króla znajdzie się taka, która również niedawno powiła dziecko i ma dużo pokarmu. Ta kobieta stanie się mleczną matką królewskiego syna. Przy piersi będzie go trzymać nawet do trzech lat. Jednak dla mlecznej matki to również wielka korzyść. Wybór króla napawa ją dumą i zadowoleniem, gdyż dzięki temu, właśnie zabezpieczyła przyszłość również własnego syna. Będzie on pomagał królewskiemu dziecku i traktował go jak starszego brata, będzie walczył u jego boku i nigdy nie zwróci się przeciw niemu. Z drugiej jednak strony królewski syn zaopiekuje się swym mlecznym bratem, wyniesie go wysoko obdarzając i przekazując jakąś zaszczytną funkcję, zadba o odpowiedni ożenek i zawsze wesprze w potrzebie.

Znakomity przykład dbania o mlecznego brata mamy w legendach arturiańskich. Sir Kay jest kiepskim rycerzem i opryskliwym, mało kulturalnym człowiekiem. A mimo to Artur wyniósł go na stanowisko seneszala, jeden z najważniejszych urzędów dworskich. Kay za to, pomimo wielu wad, był mu zawsze wierny. Bowiem mleczne rodzeństwo było równie ważne, jak prawdziwe pokrewieństwo. I biada tym, którzy łamali je. Sytuację tego typu, przepojoną tragizmem, mamy w "Táin Bo Cuailnge". Medb z Cruachan udało się zmusić Ferdiada do walki z Cuchulainnem, swym mlecznym bratem. Cuchulainn sam powstrzymywał armię z Connachtu dokonującą inwazji na Ulster, więc Medb poszukiwała równego mu bohatera, który zakończyłby jego żywot. Rzecz jasna Ferdiad nie chciał się zgodzić, więc nasłała na niego bardów, by zaczepiali go wymyślając od tchórzy. Również opłaciła druidów, którzy swymi zaklęciami spowodowali, iż na twarzy utworzyły mu się trzy wrzody: Hańba, Wina, Wstyd. Zgodził się więc Ferdiad, gdyż wolał paść już od ciosu brata niż żyć ośmieszony. Gdy zjawił się u Medb, ta odurzyła go piwem oraz obiecała wielkie dary, w tym królewnę Findabair, jeśli tylko powstrzyma Ulsterczyka. W końcu Ferdiad, ustawiony między młotem a kowadłem, się zgodził, śpiewając pieśń rozpaczy:

"Wysiłek to wielki
Bój z Cuchulainnem krwawym!
Szkoda - że to raczej dwustu mężom z Fal
Nie kazano mi stawić czoła - dwukrotna.
Żałosny to bój,
Który ja i Zręczny Pies stoczymy!
Siec będziem ciało i krew,
Mięśnie i skórę rąbać.
...
Połową mego serca jest Pies bez wady,
A połową serca Psa jestem ja.
Na tarczę moją: jeśli polegnie Pies z Ath Ciath,
Pchnę wąski miecz mój
Przez moje serce, mój bok, moją pierś!
Na miecz mój,
Jeśli polegnie Pies z Glinne Bolg,
Nie zabiję żadnego potem człowieka,
Zanim nie przeskoczę na Drugi Brzeg!
Na rękę mą:
Jeśli polegnie Pies z Glen in Sgail,
Zabiję Medb pośród jej zastępów,
A potem nikogo więcej z mężów z Fal!
Na oszczep mój:
Jeśli polegnie Pies z Ath Cro,
Niech w jego grobie mnie złożą,
Niech ten sam będzie mój i jego grób.
...
Biada Medb,
Która swych praktyk dokonała na nas.
Przeciwstawić wzajemnie mnie
I Cuchulainna - sztuka niebywała
."


Ferdiad i Medb, obraz Gary’ego Bonnera (strona artysty | Paintings/Illustrations/Portraits BA/Hons)

Bo i faktycznie Medb była niezwykle sprytną i bezwzględną niewiastą doprowadzając do tego pojedynku. Bohaterowie trzy dni walczyli, a Cuchulainn wyrzucał Ferdiadowi, że zwrócił się przeciwko swemu mlecznemu bratu.

"Ferdiadzie, który tu jesteś przede mną,
Przeznaczony jesteś na pewną śmierć!
Z namowy kobiety stanąłeś
Do walki z swym bratem mlecznym."

"Tyś jest, którego winą to, co nastąpi,
O, synu Damana, syna Darego!
Z namowy kobiety poszedłeś,
Wymieniać ciosy miecza z bratem mlecznym
."

Jednak sam, podobnie jak Ferdiad, też nie pragnął walczyć. Popatrzmy na dialog:

"Cuchulainn
Nie wziął do swych ust pokarmu
I nie urodził się jeszcze
Taki król, czy królewna szczęsna.
Dla których uczyniłbym ci krzywdę.

Ferdiad
O Cuchulainnie z walecznych czynów powodzią!
To nie ty, to Medb nas zdradziła!
Wyjdziesz zwycięski i sławny,
Nasze błędy nie spadną na ciebie.

Cuchulainn
Serce moje przemieniło się w skrzep,
Rozstałem się prawie z mą duszą
!"

I walczyli dalej, lecz w końcu pał Ferdiad, bo nie może zwyciężyć ten, co nastaje na brata swego mlecznego. Opowieści o Cuchulainnie były bardzo popularne, więc kto wie, może właśnie były to pierwsze słowa, które usłyszał i zrozumiał niedawno narodzony syn króla z naszego eseju. Mając taki obraz w pamięci z pewnością potrafi dogadać się ze swym mlecznym bratem i nie pozwoli, by coś stanęło pomiędzy nimi.


Cuchulain upominany przez Emer, która została jego żoną, illustracja H. R. Millar

Mijają dni i dziecko rośnie. Opiekuje się nim matka, ale również inne kobiety w obejściu. Normalnie byłyby to konkubiny władcy. Akurat ten król nie ma konkubin, ale to dość popularny zwyczaj. Wielu władców je posiada traktując to, jako element manifestacji swojej pozycji. W Irlandii konkubina to "ben urnadna", czyli "kobieta zakontraktowana". W zasadzie jest również małżonką, choć nie ma praw takich, jak pierwsza żona. Ale mąż również wpłaca jej coibche. Często konkubina zawiera kontrakt roczny. Jeżeli strony po roku chcą go odnowić wpłata coibche jest powtarzana. Decyzja jednak zakontraktowania konkubiny zależy od żony. Ona ma prawo veta, w praktyce jednak rzadko wykorzystywane. Świadczy to o powszechności zwyczaju. Dzięki niemu mąż zyskiwał kolejną kobietę, z którą mógł spłodzić potomków, a żona - dodatkową pomoc w gospodarstwie. Nasz król jednak nie ma konkubin. Być może jego małżonka, pochodząca z potężnego rodu, jest na tyle dumna, iż nie życzy sobie innej jeszcze kobiety przy mężowskim boku.

Przez pierwsze lata więc życia chłopiec jest wychowywany przez matkę. Ona nadaje mu pierwsze imię, ona wprowadza w społeczność. Z nią malec poznaje otoczenie, swoich krewnych, sąsiadów. Ona uczy go podstawowych pojęć, etykiety, opowiada o dawnych bohaterach, Bez niej dziecko nie istnieje w celtyckim społeczeństwie. Ilustruje to stara legenda z walijskiego cyklu "Mabinogion". Oto Arianrod ze swoim bratem Gwyddonem poczęli syna. Po urodzeniu wszakże matka rzuciła na niego potrójną klątwę:
- że nie będzie miał imienia, póki ona mu nie nada,
- że nie będzie miał broni, póki ona mu nie dostarczy,
- że nie będzie miał żony, spośród istot ludzkiego rodzaju.


Figurka współczesna Arianrhod, ze strony katalogu wysyłkowego Charmed By Starr

Cała legenda opowiada właśnie o próbach Gwyddona przełamania klątw swojej siostry. Szczególnie istotne było zniesienie tej pierwszej, by dziecko w ogóle mogło prawdziwie zaistnieć. Dla Celtów bowiem słowo - imię było czymś, co niesie ze sobą życie. Po długich staraniach w końcu przy pomocy swego wuja czarownika Matha podstępem nakłonił Arianrod do nadania dziecku imienia. Brzmiało ono Lleu Llaw Gyffes, czyli "Jasnowłosy o pewnej dłoni" (czyli po prostu irlandzki Lug). Nadanie imienia to ważna rzecz w życiu człowieka. Zazwyczaj w Polsce Jan zostaje na zawsze Janem, Anna Anną, a Małgorzata Małgorzatą. Wśród Celtów było inaczej. Obok pierwszego imienia przyjmowano i inne, związane z jakimś szczególnie ważnym dla danego osobnika wydarzeniem. Te następne imiona nadawali już równi ludzie. Prawdziwe dla przykładu imię Cuchulainna brzmiało Setanta. Kiedyś jednak kowal Culann zaprosił Conchobora, króla i wuja Cuchulainna na ucztę. Conchobor zdecydował się również wziąć ze sobą siostrzana, ten jednak zaproponował, ze dogoni świtę. Jakoż doszedł właśnie w momencie, gdy już weszli i przywitali się z gospodarzem. Dobytku Culanna bronił jednak olbrzymi pies trzymany na potrójnym łańcuchu. Zaatakował on nadchodzącego Setantę, ten jednak zabił go z łatwością.
- Cóż mam robić? - zapytał go kowal. - Ten pies strzegł mego majątku.
- Znajdziemy ci nowego, a dopóki to się nie stanie, ja będę twym psem.
- Niech będzie, w takim razie noś imię Pies Culanna
.
Setanta przyjął to imię i odtąd właśnie był znany jako Cuchulainn.


"Cuchulain zabija psa Culanna", illustracja Stephen Reida z “The Boys' Cuchulain” Eleanor Hull

Minęło kilka lat. Syn króla podrósł, przybyło mu braci i sióstr. W jego życiu nastąpi teraz przełom. Ogólnoceltycka tradycja każe oddać go na wychowanie innej rodzinie. Dotyczy to przede wszystkim chłopców, ale również zdarza się i w przypadku dziewcząt. O ile jednak chłopcy wracali do domu w wieku męskim, około lat 17-u, gdy mogli już nosić broń, to dziewczęta znacznie wcześniej, mniej więcej około 14-tego roku życia. Są już wtedy kobietami. Mogą rodzić dzieci, prowadzić gospodarstwo i wtedy wyszukuje się im mężów. Częściej jednak dziewczyny zostawały w domu rodzinnym ucząc się wszystkiego, co jest potrzebne kobiecie.

Dlaczego wysyłano dzieci w obce strony? Przyczyn jest kilka i wszystkie bardzo praktyczne:
- po pierwsze, jest to wysłanie dziecka poza otoczenie, które by się nim zbytnio opiekowało, niańczyło, a wojownik musi być dzielny i twardy,
- po drugie, był to element budowania więzi pomiędzy zaprzyjaźnionymi fine, czy tuath. Bowiem dzieci nie oddawano w obce ręce, lecz pod opiekę przyjaciół,
- po trzecie umożliwiało to wysyłanemu dziecku poznanie innych krain niż jego własna,
- po czwarte wreszcie - przebywając z obcymi dziecko mogło zawiązać przyjaźnie i znajomości potrzebne mu potem w życiu.

Jeśli mówimy o synu władcy, to należy i spodziewać, że rodzina, którą wybrano, była również królewska. Autorzy wspominając owo przekazanie na wychowanie używają niekiedy terminu "adopcja". Tymczasem nie jest to precyzyjne określenie. W naszym pojęciu "adopcja" wywodząca się z prawa rzymskiego oznacza wejście do nowej rodziny przy jednoczesnym całkowitym zerwaniu więzi ze starą. Zupełnie inaczej wygląda "adopcja" w wykonaniu celtyckim. Fine, której oddaje się dziecko na wychowanie rzeczywiście staje się dla niego drugą rodziną, przy jednak pozostawieniu wszystkich więzi z naturalnymi rodzicami i ich rodem. Odtąd osoba "adoptowana" będzie miała dwie rodziny i zobowiązania wobec nich. Owa celtycka "adopcja" wiązała niesłuchanie mocno. Jeżeli "ojciec" z nowej rodziny będzie potrzebował w przyszłości pomocy, on mu będzie zobowiązany jej udzielić. Tak wydawałoby się silny związek, jak małżeństwo, można było bez problemu, za zgodą stron, rozwiązać, ale wyprzeć się swojej rodziny, zarówno prawdziwej, jak i tej, która wychowywała, nie było możliwości. Wynikało to zresztą również z postrzegania przez Irlandczyków wartości człowieka, poprzez wartość jego fine.


Królowa Medb, ilustracja Any Magalhaes

W tej przybranej rodzinie przez długie lata wychowuje się opisywany królewski syn. Tu bawi się z rówieśnikami. Są to również przede wszystkim chłopcy z "adopcji", bowiem swoich synów gospodarze oddali do innych rodzin. Zabawie biorą też udział dziewczęta. Te z kolei są przeważnie miejscowe. A zabawy są różne, często znane z naszych podwórek: wyścigi, skoki, zabawa w wojnę. Popatrzmy na przykład na zabawy Cuchulainna. Zabawiał się ciskaniem piłki do celu i jak podaje autor "Táin Bo Cuailnge" wygrywał sam z trzema drużynami innych chłopców. To samo działo się w zapasach. Bawił się również w grę polegającą na wzajemnym ściąganiu ubrania (tylko chłopcy brali w niej udział - to dla ewentualnych ciekawskich). Nikt nie potrafił odebrać mu nawet spinki, podczas gdy on wszystkich pozostawił nagimi. Jak więc widać, zabawy (oprócz tej ostatniej) nie zmieniły się specjalnie przez 2 tysiące lat. W co jeszcze się bawiono? Na pewno w wojnę. Chłopcy naśladowali dorosłych walcząc drobnymi, drewnianymi mieczami, usiłowali dorównać bohaterom z ballad i przysięgali sobie być wielkimi. Ich nowy ojciec uczył każdego z nich podstaw szermierki i strzelectwa. Najpierw uczono się rzucania oszczepem. Broń ta, stosunkowo lekka, była odpowiednia dla niewyrobionych jeszcze mięśni. Potem przychodził czas na cięższą włócznię i procę, a dopiero znacznie później na miecz i tarczę. Wszak miecz to broń skuteczna, ale również najbardziej skomplikowana w posługiwaniu się. Trzeba znać rozmaite cięcia, obrony i być bardzo szybkim. Ponadto dzieci pływały, jeździły konno i uczyły się gospodarowania. Pokazywano im stada, tłumaczono, jak należy się opiekować bydłem, również zaznajamiano z podstawami rolnictwa. Król wprawdzie nie pracuje na roli, ale wszyscy pozostali nie wstydzą się pracy. Irlandzka szlachta to tak naprawdę zamożni gospodarze, a ponieważ wśród Celtów nie istniał zwyczaj dziedziczenia tronu to królewski syn również musiał nauczyć się gospodarowania. Tu również chłopiec wyruszał z oszczepem lub procą na pierwsze łowy. Przybrany ojciec pokazywał mu jak podchodzi się zwierzynę, tropi ślady, jak zaczaja. Prawdopodobnie jego pierwszą zdobyczą był królik, a może jakiś nieostrożny ptak. Dla dziecka była to tyleż nauka, co wspaniała zabawa.

Zabawa to jednak nie tylko zaprawa fizyczna. Dzieci również uczą się gier planszowych. Jedną z nich jest "buanbach". Nie znamy jej zasad i możemy tylko domyślać się, że jej nazwa wiąże się z przydomkiem bogini - matki Danu Buanann, czyli Wiecznej. Natomiast nieco więcej możemy powiedzieć o "fidchell", którą Walijczycy nazywali "gwydbywyll". Podobno jej twórcą był sam Lug. "Fidchell" wspomniana jest między innymi w "Táin Bo Cuailnge". Tu zabawiali się nią przez całą noc Ailil i Fergus. Grali oni na planszy z brązu srebrnymi i złotymi figurkami wojowników, prawdopodobnie częściej jednak przybory do gry wykonane były z drewna, kości lub kamienia. Być może gra nieco przypominała szachy lub "Wilki i owce". Prawdopodobnie chodziło w niej o to, że król (banan) musiał uciec na koniec planszy, w czym przeszkadzały mu piony przeciwników (fian). W "fidchell" nie tylko zabawiano się, bądź próbowano pokazać swą wyższość nad przeciwnikiem. Czasem uprawiano hazard grając o całkiem wysokie stawki. Taką największą była chyba piękna dziewczyna faerie Etain, a przeciwnikami irlandzki król Eochaigh oraz bóg Midir.


Etain, obraz Sary McMurray-Day

Inną grą była "brandubh" ("czarny kruk"), w Walii znany jako "tawlbwrdd". Gra ta również wspomniana jest w dawnych utworach, znamy ją jednak również dzięki archeologicznemu odkryciu. W Ballindery (hrabstwo Westmeath) odnaleziono tablicę z drewna służącą do "brandubh". Mamy na niej 49 stanowisk na piony odpowiednio ustawione w kwadrat 7 x 7. Środkowe miejsce zajmował król chroniony przez cztery piony. Bierki przeciwnika w liczbie ośmiu rozmieszczano u brzegów planszy. Wiadomo również, że tablica do gry była wielokolorowa. Nie znamy, niestety, jej szczegółowych zasad. Gier na pewno istniało więcej. Zabawiali się w nie zresztą z pewnością nie tylko mężczyźni. Uwagi, które czyni Medb do swego zdenerwowanego męża podczas, gdy ten gra z Fergusem, świadczą prawdopodobnie o tym, że zna jej zasady. Zresztą, skoro w celtyckim społeczeństwie kobiety odgrywały istotną rolę przejmując niekiedy funkcje typowo męskie, to dlaczego nie miałyby bawić się grami?


Gra w fidchell, ilustracja Brenta Bowmana (strona artysty Brent Bowman: Columbus, Ohio Illustrator & Graphic Artist)

Tak powoli upływa dzieciństwo irlandzkiemu księciu. Bawi się i uczy, rozpoczyna trening z bronią, zapoznaje się z gospodarką. Na razie szkoli go drugi ojciec z jego nowej rodziny oraz inni mężczyźni z wioski. Jeszcze nie uczy się w szkole i nie bierze udziału w wojnach, czasem tylko myśli o tym, czy, podobnie jak jego ojciec, zostanie królem? Lecz o tych sprawach i o wielu innych w innych opowieściach o dawnych celtyckich zwyczajach.
Autor artykułu
Kelly's Avatar
Zarejestrowany: Aug 2007
Posty: 2 794
Reputacja: 1
Kelly ma wyłączoną reputację

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172